Podejrzewam, że to jedna z naszych ostatnich śnieżnych relacji w tym roku, bo zima powoli odpuszcza, a najnowsze prognozy pogody przewidują raczej ocieplenie. W każdym razie, nie mogliśmy pominąć fantastycznego miejsca, jakim jest Przełęcz Spalona w Górach Bystrzyckich. Znajdujące się na niej Schronisko PTTK Jagodna po weekendowej wizycie stało się naszym absolutnym hitem i numerem jeden wśród wszystkich schronisk, jakie mieliśmy okazję do tej pory odwiedzić. Nie ukrywam, że w dużej mierze przyczyniły się do tego niesamowite górskie smaki, których można tam skosztować - ale o tym opowiem Wam już w dalszej części wpisu :)
Zacznijmy od tego, że dostać się do Jagodnej w warunkach zimowych to niemal mission impossible. Jechaliśmy trasą od strony Bystrzycy Kłodzkiej - a na miejscu zastaliśmy ogromny korek, mnóstwo aut parkujących na poboczu na awaryjnych światłach albo zwyczajnie zawracających z powodu zaśnieżonego, śliskiego podjazdu. W naszym przypadku pierwsza próba dotarcia do celu również zakończyła się sromotną klęską - bo nawet pomimo zimowych opon i napędu na cztery koła zaczęliśmy dosłownie kręcić piruety i naprawdę mało brakowało nam do bliskiego spotkania z przydrożną barierką. Chyba pierwszy raz w życiu doświadczyliśmy takiej ekstremalnej "przejażdżki" i na jakiś czas minęła nam ochota na zabawę w górskich zdobywców. W związku z tym zaparkowaliśmy auto na leśnej polanie, przespacerowaliśmy się trochę po okolicy i w zasadzie mieliśmy już wracać do domu, kiedy wreszcie pojawiło się wybawienie pod postacią śnieżnego pługu. Dopiero on utorował drogę na tyle, że mogliśmy ruszyć w dalszą podróż - ale było warto czekać!
foto: spalona.com.pl
Jagodna to najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich (977 m n.p.m.) Z niektórych źródeł wynika, że nieco wyższa od niej jest tylko Sasanka (985 m n.p.m.) - ale ten zapis bywa dość dyskusyjny, bo tak naprawdę są to dwa wierzchołki tego samego wzniesienia, więc ciężko ostatecznie rozstrzygnąć o prawidłowym nazewnictwie. Niemniej jednak, to właśnie na Jagodnej znajduje się stalowa wieża widokowa o wysokości 23 metrów, uwieńczona okrągłą platformą w formie gondoli. My akurat tym razem odpuściliśmy sobie wspinaczkę na wieżę ze względu na porywisty wiatr - ale przy kolejnej okazji na pewno się tam wdrapiemy i może wtedy uda się nam zaktualizować ten wpis oraz podrzucić Wam więcej autorskich zdjęć.
Chciałam tylko nadmienić, że trasa wiodąca w kierunku wieży jest raczej mało wymagająca i nie trzeba mieć jakiejś niesamowitej kondycji, by ją pokonać (podejrzewam, że dla zwolenników mocnych wrażeń może okazać się nawet nieco nudna i mało widowiskowa - lecz na wyprawę z kilkulatkiem okazała się wręcz idealna). Na szlaku co jakiś czas znajdują się "przypominajki", by poruszać się jego prawą stroną i nie niszczyć torów dla biegówek - ale te akurat w trakcie naszej wizyty nie były świeżo wyratrakowane i niektórzy narciarze trochę utyskiwali na ich stan. Na szczęście szlak na Jagodną nie jest oblegany tak bardzo, jak chociażby Polana Jakuszycka - więc starczy na nim miejsca zarówno dla sportowców, jak i zwykłych spacerowiczów.
Po pokonaniu całej trasy (co zajęło nam łącznie jakieś 4 godziny) wróciliśmy do schroniska - i to jest właśnie moment, kiedy przechodzimy do nieziemskich smaków, o których wcześniej Wam wspomniałam ;) Menu jest tu stosunkowo krótkie, ale za to bardzo treściwe. My zdecydowaliśmy się na ogromny kotlet chatara (czyli schabowego z jajkami sadzonymi i opiekanymi ziemniakami) oraz genialne grule z gzikiem. Nazwy potraw są wprawdzie mocno inspirowane Podhalem, lecz niech Was to nie zmyli - bo gwarantuję, że będą smakowały tak samo dobrze również w każdym innym regionie, pod każdą możliwą szerokością i długością geograficzną :) Oprócz tego można spróbować tam m.in. kultowych racuchów z jagodami, różnego rodzaju opiekanych pierogów, leśnego grzybowego gulaszu, oscypków z żurawiną i rozgrzewających zup. Powiem Wam szczerze, że nawet jeżeli nie jesteście jakimiś wielkimi fanami górskich wspinaczek - to i tak warto wybrać się do Jagodnej po prostu na pyszny, obfity i tani obiad. Całości dopełnia natomiast przesympatyczna, pozytywnie zakręcona obsługa - a zwłaszcza jeden z panów wydających posiłki, którego donośny głos słychać chyba w całych Górach Bystrzyckich ;)
Dodatkowy plus jest taki, że w trakcie oczekiwania dziecko nie może narzekać na nudę. Ma do dyspozycji różne zgromadzone w schronisku planszówki i książki, a nawet stół do gry w piłkarzyki. Klimat jest tu naprawdę wyjątkowy, zupełnie obcy ludzie przysiadają się do siebie totalnie bez skrępowania i faktycznie czuć coś w rodzaju górskiej wspólnoty, której w innych okolicznościach raczej się nie doświadcza.
A może już tam kiedyś byliście?
Nigdy jeszcze tam nie byłam, więc chyba dam szansę temu miejscu.
OdpowiedzUsuńTaki pobyt w gorach na sniegu wspaniale nam robi :)
OdpowiedzUsuńZima tam faktycznie króluje. Śniegu pod dostatkiem.
UsuńNie da się ukryć że tam akurat śniegu nie brakuje.
UsuńBardzo ciekawe miejsce, ja sama chętnie bym się tam wyrała, żeby poczuć się jak dziecko :)
OdpowiedzUsuńMnie przekonalas, czekam nastepnej zimy i jade ♡
OdpowiedzUsuńNa pewno taki szczyt to świetna opcja, by się tam wdrapać z rodzinką.
OdpowiedzUsuńFajna nazwa szczytu nie pamiętałam, że taki istnieje.
OdpowiedzUsuńoo i to się nazywa super wypad, mieliście dużo zabawy i o to chodzi, świetne miejsce warte odwiedzenia
OdpowiedzUsuńCudna wieża, uwielbiam takie wycieczki rodzinne a tym bardziej zimą:) uroki pięknych widoków zostają w pamięci długo
OdpowiedzUsuńO taki pobyt to zdecydowanie mi się podoba, bardzo lubię takie wycieczki rodzinne ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno miło można spędzić czas w takim miejscu.
OdpowiedzUsuńchyba dożyliśmy czasów, że po śnieg trzeba jeździć w góry, zazdroszczę wyjazdu :-)
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś i to nawet bardzo! Pięknie tam i wydaje się to być idealne miejsce na zimowe aktywności i wypoczynek :)
OdpowiedzUsuńMenu zapowiada się świetnie, więc będzie się na co skusić.
OdpowiedzUsuńAleż Wam zazdroszczę tego śniegu - nie widziałam go od 8 lat...
OdpowiedzUsuńGdziekolwiek zobaczyłbym podobną wieżę, to musiałbym na nią zajrzeć, by spojrzeć na okolicę nieco z góry ;)
OdpowiedzUsuńCo się odwlecze, to nie uciecze ;) Jeszcze na pewno tam wrócimy - niejednokrotnie - i wtedy skorzystamy z widoków. Natomiast przy takim wietrze jak teraz wolę sobie nawet nie wyobrażać tego "kołysania" na samej górze ;)
UsuńJak najbardziej mnie przekonałaś, sporo fajnych atrakcji i można spędzić przyjemnie czas.
OdpowiedzUsuńPiękny śnieg, aż się chce wyjść na taki zimowy spacer.
OdpowiedzUsuńAle pięknie! Góry zimą są wspaniałe!
OdpowiedzUsuńMacie już jakieś plany na tegoroczne wakacje? My chcemy jechać w Bory Tucholskie na spływ kajakowy! Maż już powoli kupuje rzeczy takie jak etui wodoszczelne, torby wodoszczelne, kamizelki itd. To będzie pierwszy spływ naszych dzieciaków.
OdpowiedzUsuń