Kiedy dziecko zaczyna przygodę z edukacją, wielu rodziców zastanawia się, na jakie dodatkowe zajęcia warto posłać swoją pociechę - i czy w ogóle ma to sens. W tym momencie chciałam przypomnieć Wam opinię eksperta, którą opublikowałam już wcześniej w przeprowadzonym przeze mnie wywiadzie na temat adaptacji szkolnej (i z którą zresztą bardzo się zgadzam, podpisując się pod nią wszystkimi swoimi kończynami):
"Zdecydowanie lepiej spokojnie poczekać. Rozpoczęcie edukacji w szkole to dla dziecka nie tylko ogrom nowych wiadomości do przyswojenia czy nowe nawyki do wprowadzenia, ale również bardzo duży ładunek emocjonalny. Dziecko, które w szkole styka się z ogromem bodźców, a które później przewożone jest na kolejne zajęcia - jest po prostu przemęczone i często sfrustrowane. Nie zapominajmy o tym, że pierwszoklasista to nadal dziecko, które potrzebuje zabawy, luźnego czasu dla siebie. Oczywiście, jeżeli dziecko chce chodzić na jakieś zajęcia, a inicjatywa wychodzi od niego i te zajęcia rzeczywiście sprawiają mu frajdę to nie widzę przeciwwskazań. Ważne jednak, żeby w tym wszystkim zachować umiar i obserwować swoje dziecko."
(Marlena Bronhard-Puchała, psycholog dziecięcy)
OK. Od rozpoczęcia roku szkolnego minęło już kilka ładnych miesięcy. Załóżmy, że nasz pierwszoklasista zdążył przyzwyczaić się do nowej szkolnej rzeczywistości, względnie ogarnia swoje obowiązki i bez trudu opanowuje materiał przewidziany w podstawie programowej. Czy to właściwy moment, żeby zapisać go na jakieś pozalekcyjne warsztaty? Moim zdaniem tak - ale tylko i wyłącznie w przypadku, kiedy konkretna tematyka i forma aktywności naprawdę go interesuje, sprawia mu autentyczną radość, pokrywa się z jego indywidualnymi predyspozycjami i przejawianymi talentami! (Mówię natomiast stanowcze NIE! rodzicielskiemu wyścigowi szczurów, polegającemu na nadmiernym obciążaniu dziecka i zapisywaniu go na wszystkie dodatkowe zajęcia, jak leci - tylko po to, by zaimponować otoczeniu czy też zaspokoić jakieś własne niespełnione, chore ambicje...)
Poniżej opowiem Wam o dodatkowych zajęciach, na które zdecydowaliśmy się w przypadku naszego Juniora - oraz o takich, które ogarniamy w domu we własnym zakresie (oczywiście po wcześniejszej konsultacji z samym zainteresowanym, wysłuchaniu jego opinii i wielowątkowej rodzinnej dyskusji, w której to dziecko powinno mieć decydujący głos!)
1. Język angielski to akurat kwestia, w której prowadzę Bąbla sama - w naszych domowych warunkach. W liceum byłam w klasie o profilu językowym, maturę z angielskiego zdałam na poziomie rozszerzonym z wynikiem 98%, mam też za sobą kursy językowe i korepetycje udzielane młodszym rocznikom - więc na szczęście nie musimy wydawać dodatkowych pieniędzy na zewnętrznych tutorów.
Staram się uskuteczniać podejście znane powszechnie jako "nauka przez zabawę". Bardzo pomagają nam w tym najróżniejsze platformy internetowe, anglojęzyczne książeczki i językowe zestawy edukacyjne, takie jak English Words od Adamigo. To doskonała pomoc do nauki słownictwa - która przyda się zarówno w pracy indywidualnej, jak i grupowej. Mamy tu do dyspozycji aż 192 tafelki: obrazki i odpowiadające im angielskie słowa. Dołączona do zestawu instrukcja podrzuca nam propozycje kilku różnych językowych zabaw: szukania konkretnych fotografii, odnajdywania par na zasadzie memory czy też gry w klasyczne kalambury z zadawaniem pytań "can you...?", "are you...?", "do you have...?" itd.
2. Sensoplastyka. W tym przypadku również włożyłam sporo swojej energii, czasu i pieniędzy, by ukończyć warsztaty sensoplastyki oraz integracji sensorycznej. Sensoplastyka to nic innego, jak tylko angażująca wszystkie zmysły zabawa z wykorzystaniem produktów spożywczych: mąki, kaszy, kolorowego ryżu, makaronu, galaretek, kisielu, jadalnych farb z jogurtu i naturalnych barwników...Tak naprawdę można używać w niej (bezpiecznie!) niemal wszystkiego, co posiadamy w naszej lodówce i kuchennych szafkach - a także łączyć ze sobą poszczególne składniki, tworząc z nich najróżniejsze glutki, eksperymentalne ciecze i masy plastyczne. (Z powodzeniem prowadziłam ją również wśród dzieci żłobkowych - i bardzo polecam, jeśli nie przeraża Was towarzyszący temu totalny bajzel oraz fragmenty pożywienia na ubraniu, twarzy czy we włosach ;))
3. Zajęcia muzyczne / warsztaty dla DJ-ów to było coś, o czym nasz Bąbel marzył tak naprawdę już od czwartego roku życia - czyli odkąd zabraliśmy go na jego pierwszy koncert i festiwal. Niestety, póki co mamy za sobą jedynie krótki epizod w stołecznym WSDJ Studio - ponieważ perspektywa regularnych wyjazdów aż do Warszawy trochę nas przeraża i przerasta. Niemniej jednak, jesteśmy na etapie poszukiwania jakiejś bliższej i bardziej dogodnej alternatywy (ogniska muzycznego lub może chętnego profesjonalnego DJ-a, który za stosowną opłatą wprowadzi Juniora w tajniki konsolety). Gdybyście przypadkiem posiadali namiary na kogoś takiego z Dolnego Śląska - będziemy bardzo wdzięczni za wszelkie informacje :)
4. Zajęcia taneczne po lekcjach to oczywista kontynuacja zamiłowania naszego synka do wszelkich form muzycznych ;) W podstawówce Bąbla są one realizowane pod hasłem "Tańce w klasie na wypasie!" i koordynowane przez instruktorów Akademii Tanecznego Wychowania z Karpacza. Ze względu na covid nigdy jeszcze nie mieliśmy okazji rzucić okiem na przebieg zajęć ani spotkać się osobiście z prowadzącymi - ale Junior jest z nich bardzo zadowolony, zawsze wraca z tańców z szerokim uśmiechem na buzi i traktujemy to jako najlepszą możliwą rekomendację.
5. Basen -
bo nasze dziecko w poprzednim wcieleniu najprawdopodobniej było rybą,
płaszczką albo meduzą ;) O ile nie przepada za piłką nożną czy wszelkimi sztukami walki - o tyle pluskać się i nurkować mogłoby całymi dniami, bez jakiejkolwiek przerwy. Raz w tygodniu zabieramy go zatem do Średzkiego Parku Wodnego,
w którym szaleje na zjeżdżalniach i pobiera lekcje pod okiem zawodowców (a my w tym czasie możemy choć trochę pobyczyć się w
jacuzzi ;))
fotki: www.infobasen.pl
A może są jakieś warsztaty z Waszego dzieciństwa, które nadal wspominacie z rozrzewnieniem
i które przyczyniły się do tego, w jakim punkcie swojego życia obecnie się znajdujecie?
Teraz dzieci mają tyle zajęć po szkole, że niektóre na pewno nie wyrabiają.
OdpowiedzUsuńJa chodziłam tylko na siatkówkę i harcerstwo. Teraz rodzice wymagają od niektórych za dużo aktywności.
OdpowiedzUsuńKwestia umiaru i równowagi pomiędzy obowiązkiem, a dobrą zabawą ;)
UsuńJa właśnie dumam nad zajęciami tanecznymi bo moja córka kocha muzykę, ale przy tym totalnie roznosi ją energia więc miałaby jakieś ujście :)
OdpowiedzUsuńNie jestem wielką zwolenniczką obarczania dzieci zajęciami dodatkowymi. Córka chodzi na jedne (góra dwa) w tygodniu. Aktualnie tenis (drugi rok) i akrobatyka. Z angielskiego zrezygnowaliśmy, bo nie było widać specjalnych efektów.
OdpowiedzUsuńRozsądne podejście. My też nie mamy parcia, że Młody którekolwiek z tych dodatkowych zajęć "musi" realizować za wszelką cenę. Jak zdarza mu się gorszy dzień czy po prostu brak ochoty na jakieś aktywności to odpuszczamy i tyle. To ma być dla niego frajda, a nie przykra konieczność i presja.
UsuńTeż tak sądzę, nic na siłę. Każdy ma prawo do nie pójścia na zajęcia w danym tygodniu.
UsuńNie jestem rodzicem, więc temat mnie nie dotyczy bezpośrednio. Jednak uważam, że nic na siłę. Jeśli dziecko nie chce to nie należy go zmuszać i tak ma dużo zajęć i nauki szkolnej. Jednak jeśli wyraża taką chęć to czemu nie ? Angielski zawsze się dziecku przyda czy to w domu czy na dodatkowych zajęciach. Ruchu nigdy za wiele, więc basen czy jakiś sport też wydaje się ok. Inne to myślę, że już w zależności od wieku czy zainteresowań dziecka np. taniec, balet, śpiew czy szkoła muzyczna.
OdpowiedzUsuńPosyłałam dzieciaki na różnorodne zajęcia, co tylko przyszło im albo mnie do głowy, tak aby miały szansę sprawdzić, co im odpowiada, czym chciałaby się zająć na dłużej, jak się widzą w danej aktywności, a co z racji niezainteresowania lub nietrafienie w osobowość odrzucić. Zaowocowało to wyjątkowymi dla nich pasjami, w których do dziś się odnajdują, a nawet już łączą zawodowo. :)
OdpowiedzUsuńNo proszę! Czyli jak najbardziej ma to sens :)
UsuńBardzo fajnie jest realizować swoje pasje. Do harcerstwa należę już blisko 20 lat.
UsuńFajne podejście. Dziecko może wybrać co mu pasuje, a co nie.
UsuńOczywiście, jak najbardziej, pokazywanie róznych mozliwości, wyciąganie dzieci z domu, odciąganie od komputerów, zachęcanie do poznawania samych siebie, wzmacnianie pewności siebie, poczucia niezależności, szczególnej mocy i odwagi. :)
UsuńZdecydowanie. Teraz przy tym zdalnym nauczaniu znowu, a nawet po nim w zeszłym roku im więcej ruchu. aktywności, pobudzania kreatywności tym lepiej. Owszem korepetycje swoją drogą, ale o pasji nie można zapomnieć. Trzeba dać jej szansę.
UsuńTeraz nasi harcerze po feriach byli tylko tydzień na zdalnym, na zbiórce widać, że łakną kontaktu z rówieśnikami.
UsuńMój syn chciał chodzić na sztuki walki, ale po dwóch razach zrezygnował. Później zaczął malować i chodził do ośrodka kultury na zajęcia. Teraz nie chodzi, bo nie ma czasu, ale maluje nadal.
OdpowiedzUsuńI właśnie o to chodzi, aby zaszczepić pasję, na krótko, na dłużej, zawsze rozwija. :)
UsuńDodatkowe zajęcia sa ok, ważne, aby z umiarem bo wiele rodziców trochę przesadza
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę. Dla dziecka to ma być pasja, a nie przymus.
UsuńU nas na wsi nie ma zbyt dużego wyboru zajęć pozalekcyjnych, ale córki korzystają z tego co jest. Młodsza co prawda próbuje wszystkiego i jeszcze szuka tego co by jej faktycznie pasowało, pozwalam jej na to, nic na siłę.
OdpowiedzUsuńSą takie dzieci jak moj starszak, który chciałby chodzić na wszystko co się da i sam dorzuca sobie kolejne zajęcia. Czasem z jakiś zrezygnuje. Aktualnie z zajęć pozaszkolnych ma piłkę ale to dosc obciazajace - trening 3x w tygodniu + mecze i turnieje. W szkole ma jeszcze judo, sks i kółko matematyczne. Chcialby jeszcze karate i basen ale nie ma już kiedy tego wcisnac. Był czas kiedy chodzil na ceramikę (super cuda robil bardzo żałuję że zrezygnowal ale zmuszac nie bede), robotyke, tance...
OdpowiedzUsuńJa osobiście uważam, że jeśli dziecko ma natłok zajęć lekcyjnych z którymi jest mu ciężko, to nie ma sensu dowalać mu następnego ciężaru. Jeśli jest luźno i daje radę ogarnąć to spoko, można coś dodatkowego dołożyć. Chyba, że bardzo nalega to można też rozważyć coś dodatkowego:)
OdpowiedzUsuńJak ja byłam młodsza, to mama zapisała mnie na basen ;) Bardzo miło wspominam tamte zajęcia. Chodziłam jeszcze na taniec, ale szybko zrezygnowałam z tego :/
OdpowiedzUsuńNie jestem rodzicem, więc temat mnie nie dotyczy bezpośrednio
OdpowiedzUsuńU nas dzieci same wybrały zajęcia dodatkowe, a my wspieramy je w tym.
OdpowiedzUsuńMoje dzieci póki co nie korzystają z zajęć poza szkolnych, nie czują takiej potrzeby, a ja nie chcę ich zmuszać. Korzystają jedynie z zajęć w bibliotece publicznej, które prowadzone są w wakacje i czasami w ferie.
OdpowiedzUsuńTakie zajęcia prowadzone przez pasjonata ktory potrafi zarazić zamiłowaniem to super sprawa, zwłaszcza gdy dziecko ma talent w tym kierunku.
OdpowiedzUsuńJeśli Dziecko ma chęć popróbować nowych rzeczy to czemu nie? Byle z umiarem! Córka chodzi na taekwondo, Lego-robotykę i basen, wcześniej był jeszcze taniec, ale zrezygnowaliśmy na rzecz nauki pływania. Angielskiego do tej pory uczyłam ją sama przez zabawę i czytanie książeczek, ale od września poślę ją na zajęcia do szkoły językowej, bo to będzie już 2 klasa i czuję że potrzeba jej większej systematyczności...
OdpowiedzUsuńmoje dzieciaki już w wieku przedszkolnym uczęszczają na zajęcia pozalekcyjne i nie jest to spowodowane wyścigiem szczurów, czy moimi niezaspokojonymi ambicjami. Zapisałam starszą na zajęcia teakwondo dla dzieci (chociaż to się tylko tak poważnie nazywa, bo na początku była to po prostu zabawa), ale bardzo się jej to spodobało, młodszy wyboru nie miał i czasami uczestniczył w zajęciach. Teraz zastanawiam się nad kolejnymi zajęciami, ale już zgodnymi z zainteresowaniami. Jednak nie mam zamiaru naciskać i póki co będę tylko proponować :-)
OdpowiedzUsuńteż posyłałam córkę na różne zajęcia, czy to językowe, czy sportowe, by sprawdziła co jej odpowiada i wybrała sobie jakieś sama, do niczego nigdy nie zmuszałam. zdecydowanie najbardziej lubi pływanie, bo to ją relaksuje, tak samo jak robótki ręczne. chodziła ma zajęcia kreatywno-plastyczne i była średnio zadowolona, ale na własną rękę zaczęła poszukiwania i teraz mam w domu eksperta od kolorowych włóczek i szydełka :D
OdpowiedzUsuńwszystko zależy od dziecka - czy wykazuje chęć by w czymś uczestniczyć, czy chętnie chodzi na zajęcia itp. nie ma co zmuszać dzieciaka do niczego bo tylko się zniechęci :) u nas to wyszło naturalnie bo mamy basen ogrodowy do ziemi, syn nawet jako bobas się tam z nami pluskał i pokochał wodę :D zapisaliśmy go na naukę pływania i zajęcia sportowe i chętnie tam chodzi :)
OdpowiedzUsuńja zapisałam córkę na taniec dla dzieci, bo jest bardzo ruchliwa, żywiołowa i sama chciała iść na jakieś zajęcia dodatkowe :) ale tak to nigdy jej do niczego nie zmuszałam, ani nie zamierzam jej wypełniać kalendarza na cały tydzień jak niektórzy rodzice. maluch sam wie co dla nieco dobre i co mu sprawia radość :)
OdpowiedzUsuń