poniedziałek, 31 stycznia 2022

Akademia Mądrego Dziecka: "Zwyczaje zwierząt", "Pierwsze bajeczki", "Zabawa i przygoda". Książeczki pop-up z ruchomymi elementami dla najmłodszych.

Skończyliśmy dziesięciodniową kwarantannę (nawet nie pytajcie...), zaczęliśmy ferie, a Młody wyemigrował na trochę do dziadków - więc wreszcie znalazłam chwilę czasu, żeby ogarnąć kilka zleceń i zrecenzować dla Was kolejną partię książeczek z serii "Akademia Mądrego Dziecka". Takiej różnorodności już dawno tutaj nie było - ponieważ w najnowszej przesyłce od Harper Kids znaleźliśmy zarówno książki z ruchomymi elementami i ukrytymi obrazkami, jak i moje ulubione pop-upy, na widok których piszczałam z zachwytu dosłownie jak dziecko ;) Zresztą, sami zobaczcie!

 "Pierwsze bajeczki. Pora na kąpiel, hipopotamku!"
"Pierwsze bajeczki. Dzień dobry, niedźwiadku!"

Tym razem utalentowana ilustratorka Natalie Choux zabiera nas w podróż do świata małego hipopotamka i niedźwiadka - gdzie poznajemy również ich rodziców oraz dowiadujemy się, jakie czynności towarzyszą im każdego dnia. Hipopotamy spędzają swój czas głównie na kąpielach i zabawach w wodzie - natomiast misie wspinają się na drzewa, podkradają miód z leśnej barci i próbują upolować jakieś smaczne rybie kąski w rwącym potoku.


Wszystkie opisane zdarzenia nie tylko zapoznają dziecko ze zwyczajami konkretnych gatunków zwierząt, ale również pomagają mu oswoić się z określoną rutyną i rytmem dnia: poranną pobudką, różnymi aktywnościami i wieczornym zasypianiem. Do tego na niemal każdej stronie kryje się jakaś niespodzianka w postaci przesuwanych lub obrotowych ruchomych elementów - którymi maluszek może samodzielnie manipulować, doskonaląc swoją sprawność manualną.
 

 
 
 
Dwie kolejne książeczki to zbiór krótkich opisów i obrazków, które są czymś zupełnie innym, niż wydają się na pierwszy rzut oka. Po rozłożeniu każdej ze stron otrzymujemy odpowiedź na pytania zadane przez Autorów - a także dowiadujemy się, na czym polegają rytuały kąpielowe poszczególnych zwierząt oraz w jaki sposób załatwiają one swoje potrzeby fizjologiczne. Ostatnie książkowe rozkładówki dotyczą także dzieci i zawierają pytania skierowane bezpośrednio do nich. Na tej podstawie maluszek może sam ocenić, czy potrafi już samodzielnie się wykąpać oraz skorzystać z toalety - a jeśli ma przed tymi czynnościami jakieś opory, z pomocą książeczek na pewno będzie mu łatwiej je przezwyciężyć :)
 




Bazując na doświadczeniach z naszym Bąblem podejrzewam, że większości dzieci bardziej spodoba się książeczka dotycząca...kupy - bo przecież nie od dziś wiadomo, że jest to kwestia niezwykle fascynująca i nurtująca niemal każdego kilkulatka ;) W każdym razie, obie propozycje na pewno niejednokrotnie zaskoczą nas nie tylko ilustracjami, lecz również interesującymi faktami z życia zwierząt. Chyba nawet najwięksi smakosze kawy nie mieli pojęcia, że jedna z jej odmian powstaje z odpowiednio przetworzonych nasion, wydalonych przez łaskuny palmowe - albo że wombaty budują ze swoich odchodów wysokie wieże, a goryle dla zachowania higieny nacierają się liśćmi mięty ;) 



 
Nadeszła pora na wspomniane we wstępie, uwielbiane przez dzieci pop-upy! Pierwszy z nich to historia małej dziewczynki, która spędza dzień nad morzem w towarzystwie swojego pieska. Poszczególne strony pokazują dziecku, że poza samymi kąpielami w morskiej wodzie, na plaży można również zbierać kolorowe muszelki, budować zamki z piasku, obserwować przepływające w oddali statki i mieszkające w pobliżu zwierzęta. Drugi tomik opowiada z kolei o zjawiskach atmosferycznych, które możemy zaobserwować na dworze w ramach zmieniającej się pogody i pór roku. Jego bohaterka spaceruje w deszczu, lepi bałwana ze śniegu, puszcza latawiec, obserwuje kolorową tęczę i wirujące na wietrze liście...
 

Obie książki to oczywiście przestrzenne, "wyskakujące" z każdej strony ilustracje - dokładnie takie, jakie pamiętam z własnego dzieciństwa (i być może właśnie dlatego nadal nie potrafię przejść obok nich obojętnie). Jestem przekonana, że dla każdego małego Czytelnika będą stanowiły dodatkową zachętę do wspólnej lektury - a do tego pobudzą dziecięcą wyobraźnię i uruchomią ogromne pokłady kreatywności, które gdzieś tam na pewno sobie drzemią :)

____________________________________

*wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Harper Kids 


wtorek, 18 stycznia 2022

Czasami niespełnione marzenia są lepsze, niż wielkie rozczarowania.

Na przykład taka Wieża Eiffla.

Zawsze oglądasz ją na Instagramie jako tło dla wszelkich rocznic, romantycznych kolacji przy świecach albo jeszcze bardziej romantycznych oświadczyn z winem i pięknym pierścionkiem zaręczynowym, błyszczącym na pierwszym planie.

Przez wiele lat śnisz o tym, żeby wreszcie zobaczyć ją na żywo i może nawet zrobić sobie podobne zdjęcie.

Potem w końcu jedziesz do Paryża, mijasz te wszystkie biedne przedmieścia z blachy i kartonu - natomiast Twoja wymarzona budowla okazuje się po prostu kupą kutej stali, do której w dodatku trzeba czekać w kilkukilometrowych kolejkach i w trzydziestostopniowym paryskim skwarze...(Na domiar złego, te cholerne francuskie bagietki są tak twarde, że można nimi dosłownie zabić - a już na pewno porządnie poranić sobie podniebienie ;))

Zero romantyzmu. Czar pryska, jak bańka mydlana. Myślisz sobie: "Ale byłam głupia i naiwna, że dałam się uwieść magii Photoshopa tudzież instagramowych filtrów..." W sumie to wolałabyś cofnąć czas i wcale się tam nie wybierać - bo wtedy przynajmniej zachowałabyś w głowie wszystkie swoje wcześniejsze, wyidealizowane wizje i wyobrażenia. W tym momencie natomiast - pozostał Ci tylko jeden wielki, trudny do przełknięcia niesmak...

I wiecie co? Bardzo podobnie bywa z ludźmi, których spotykamy na swojej drodze. Niektórzy z nich na początku również wydają się taką Wieżą Eiffla: obietnicą ciekawej znajomości, bezinteresownej przyjaźni, dobrej energii, powiewu świeżości oraz intelektualnego wyzwania. Niestety, zostaje po nich tylko blacha i karton ubogich mentalnie przedmieści oraz żal, że w ogóle pozwoliliśmy zagościć im w naszym życiu...  

 Taka tam gorzka refleksja dla rozumiejących metafory, na początek tego Nowego Roku.  
Po prostu nie zawsze to, o czym marzymy - jest tym, czego tak naprawdę w życiu potrzebujemy.
 
_____________________________________
 
* Jak się zapewne domyślacie, mój nastrój nie należy aktualnie do tych najbardziej optymistycznych. Dwa minione pandemiczne lata dość mocno przeczołgały mnie (i chyba większość z nas) psychicznie - dlatego jakoś trudno mi wkraczać w 2022 rok z nadzieją, że wreszcie będzie lepszy, spokojniejszy i mniej po*****y. 
 
Mam teraz sporo różnych rzeczy na głowie - więc naprawdę ciężko powiedzieć, jak dalej potoczą się losy tego naszego wirtualnego miejsca. Absolutnie nie traktujcie tych słów jako definitywnego pożegnania - ale może zdarzyć się tak, że będziemy pojawiać się tutaj nieco rzadziej i mniej regularnie, niż do tej pory. W takiej sytuacji możecie szukać nas też na Instagramie, kontaktować się z nami mailowo albo przez DM. (Róbcie to śmiało, bez żadnego skrępowania - bo z ogromną częścią z Was znamy się wirtualnie lub osobiście od przynajmniej 7 lat i niejednokrotnie jesteście nam znacznie bliżsi, niż osoby widywane przez nas na co dzień na klatce schodowej ;) ) 
 
Tak czy siak, życzę Wam jak najmniej rozczarowań i jak najwięcej zachwytów.  
Niech Wasze wymarzone "Wieże Eiffla" okażą się tym, czego NAPRAWDĘ chcieliście od życia 💖💖💖
 
foto: pixabay.com/StockSnap


Trendhim: Podążaj za trendami i zachowaj estetykę.

Nie da się ukryć, że męska biżuteria będzie od tej pory stawała się coraz bardziej popularna. Paryski, mediolański i nowojorski pokaz męskiej biżuterii wiosna/lato 2022 był na to wystarczającym dowodem. Oto kilka kluczowych elementów, które naszym zdaniem dodadzą blasku strojom każdego mężczyzny, nawet jeśli ma na sobie zwykły biały t-shirt. 

Pierścionki: im więcej, tym lepiej.

Ozdabianie dłoni wieloma pierścionkami, czy też kilkoma subtelnymi złotymi i efektownymi sygnetami jest teraz w modzie. Kolekcja pierścionków Trendhim to mieszanka rockowego stylu, estetycznych linii, pierścionków z kolorowymi kamieniami i kolekcji tytanowej, która jest twardsza niż stal. 

Tutaj znajdziesz przewodnik Trendhim po pierścionkach. 

Naszyjniki: Odważne kombinacje.

Nie jesteś w nastroju na perły ani naszyjniki łańcuszkowe? Nie martw się, w tym roku trendy polegają na przełamywaniu norm. Połącz naszyjnik z pereł z łańcuszkiem lub nałóż na niego naszyjniki o różnej grubości. Twoje możliwości są nieograniczone. 

Tutaj znajdziesz przewodnik Trendhim po naszyjnikach. 

Bransoletki: Minimalizm w najlepszym wydaniu.

Bransoletki mankietowe oraz pojedynczy czy podwójny łańcuszek to strzał w dziesiątkę. By spersonalizować produkt możesz dodać grawerunek, który przy zakupie oferuje Trendhim. Jeśli chcesz nosić dwie lub trzy bransoletki jednocześnie upewnij się, że kolory uzupełniają się wzajemnie lub nawet są takie same.

Tutaj znajdziesz przewodnik Trendhim dotyczący noszenia bransoletek. 

Kolczyki: zaczarowane życie.

Nieważne, czy są to proste wkręty, czy też kolczyki kółeczka z zawieszkami. Nic nie pozwoli Ci lepiej wyrazić samego siebie. Dlatego coraz więcej mężczyzn decyduje się na przekłucie uszu.

Tutaj znajdziesz przewodnik Trendhim dotyczący przekłuwania uszu. 

 ***

Poza zatarciem granic między męskimi i damskimi elementami, kolejną rzeczą, która wyróżniała tegoroczny trend jest zrównoważony rozwój. Trendhim również już nad tym pracuje. "Jesteśmy zaangażowani w dokonywanie lepszych wyborów, które pomogą nam zmniejszyć nasz wpływ na środowisko. Z pomocą Sustainawear zdobyliśmy istotny wgląd w kroki potrzebne do przesunięcia naszych działań biznesowych w kierunku bardziej zrównoważonej przyszłości, nie tylko dla naszych klientów, ale także dla naszego wspólnego domu. Działamy również na "najczystszej chmurze w branży!". Obecnie neutralna pod względem emisji dwutlenku węgla, Google Cloud dąży do tego, aby do 2030 roku być całkowicie wolna od emisji dwutlenku węgla. Nasze magazyny są również przyjazne dla środowiska, a opakowania wykonane w 100% z papieru pochodzącego z recyklingu. A co więcej, w 100% nadają się również do późniejszego recyklingu. 

_________________________________

* wpis gościnny
** prawa autorskie do tekstu oraz wszystkich zdjęć należą do Trendhim 


niedziela, 9 stycznia 2022

Co robić w Bieszczadach poza sezonem wakacyjnym? 15 atrakcji, z których skorzystacie również zimą.

Zimowe Bieszczady są niemal kompletnie wyludnione, ciche, pozbawione wszechobecnej komercji.
Idealne na totalny reset i odpoczynek od ludzi - ale również na zwiedzanie w spokoju 
interesujących miejsc, przez które normalnie przewijają się całe tabuny turystów. 

***

1. Muzeum Kultury Duchowej i Materialnej Bojków w Myczkowie powstało dzięki staraniom Stanisława Drozda - historyka i pasjonata tutejszej kultury ludowej. Pierwsze zbiory Pan Stanisław zaczął gromadzić w latach 70. i przechowywał je w szkole podstawowej, w której wówczas uczył. W późniejszym okresie udało się uzyskać wsparcie Gminy Solina oraz fundusze europejskie na rozwój dalszej działalności. Aktualnie muzeum prezentuje kulturową różnorodność regionu, gromadzi eksponaty związane z życiem dawnych wsi i miasteczek oraz przekazuje wiedzę dotyczącą pielęgnowanych tu zwyczajów, obrzędów i tradycji.

 2. Zapora w Solinie to obiekt, o którym chyba każdy słyszał. Betonowa konstrukcja o wysokości 82 metrów i długości 664 metrów spiętrza wody Sanu oraz Solinki - i jest tym samym najwyższą zaporą wodną w Polsce. Najprzyjemniej spacerowało się po niej w zupełnej ciszy, we wczesnych godzinach porannych - kiedy jeszcze nie było tu żadnych innych zwiedzających poza nami. Zdradzę Wam też, że obecnie trwa budowa widokowej kolejki gondolowej nad Soliną, z której prawdopodobnie będzie można skorzystać już w czerwcu tego roku.

3. Punkty widokowe w Polańczyku są dwa: jeden tuż za parkingiem przy Centrum Informacji Uzdrowiskowo-Turystycznej - a drugi przy Osiedlu na Górce, gdzie znajdował się nasz pensjonat. Przy ładnej pogodzie i dobrej widoczności z pierwszego można obserwować głównie zbiornik wodny i pobliskie szczyty, a z drugiego roztacza się piękny panoramiczny widok na całą miejscowość oraz jej okolice.

4.  Muzeum Młynarstwa i Wsi w Ustrzykach Dolnych. Ustrzycki Młyn funkcjonował w latach 1925-2007. Obecnie udostępniono w nim do zwiedzania aż 1100 metrów kwadratowych na czterech kondygnacjach, na których turyści mogą poznać kompletne mechanizmy służące do czyszczenia i mielenia zboża przy pomocy nowoczesnej linii napędowej. Uzupełnieniem wewnętrznej ekspozycji jest również wystawa plenerowa z licznymi urządzeniami i maszynami wykorzystywanymi w gospodarstwach wiejskich w XIX i XX wieku. Na najniższym piętrze znajduje się natomiast karczma, w której można skosztować tradycyjnych lokalnych przysmaków.

5. Wielka pętla bieszczadzka, czyli najciekawsza trasa turystyczna w Bieszczadach. Za jej punkt startowy uważa się Lesko, natomiast jej łączna długość wynosi 144 kilometry (lub 155, jeżeli uwzględnimy również miejscowość Wołosate). Trasa wiedzie przez cztery różne parki krajobrazowe, liczne punkty widokowe oraz miejsca, z których można dotrzeć chociażby do Połoniny Caryńskiej, Wetlińskiej, na Tarnicę, Halicz oraz Szeroki Wierch. Tak naprawdę dopiero podążając tą drogą udało nam się zaznać prawdziwej, bieszczadzkiej zimy - w ramach której auto ledwie dawało radę pod górkę, a nogi zapadały się w śniegu powyżej kolan. 

6. Kultowy bar "Siekierezada" w Cisnej został zainspirowany równie kultową powieścią Edwarda Stachury pod tym samym tytułem. Jako że Stachura był w czasach licealnych jednym z moich ulubionych poetów i prozaików, po prostu nie mogłam przejść obojętnie obok tego miejsca i nie zawitać w jego drewniane, diabelskie progi. Dawniej w Bieszczady trafiali głównie ludzie twardzi i hardzi, niepogodzeni ze światem artyści, niejednokrotnie z trudną przeszłością... Wielu z nich pracowało w tamtejszych lasach, przy wycince i transporcie drzew - a po pracy zbierali się w bieszczadzkich barach, przepijali w nich całą wypłatę, prowadzili rozmowy o życiu, śmierci i sztuce. Podobny klimat panuje w "Siekierezadzie" aż do dnia dzisiejszego - choć oczywiście i tutaj dotarły już pewne elementy współczesnej komercji.

7. "Cichy memoriał" - bieszczadzkie murale Arkadiusza Andrejkowa. O popularnych deskalach Andrejkowa napisałam Wam ostatnio cały obszerny post, więc nie będę marudzić i się powtarzać. Wystarczy kliknąć w podlinkowany tekst, żeby raz jeszcze wybrać się z nami szlakiem jego obrazów, malowanych głównie na drzwiach podkarpackich stodół oraz innych zabudowań gospodarczych.

8. Pokazowa Zagroda Żubrów w Mucznem zajmuje łącznie powierzchnię aż 7 hektarów i pozwala obserwować zwierzęta w ich naturalnym górskim środowisku. Raczej nie spodziewajcie się, że żubry podejdą do Was na tyle blisko, żeby zrobić im sesję zdjęciową i przyjrzeć się dokładnie tym największym dzikim ssakom Europy. W okresie zimowym zobaczycie najprawdopodobniej jedynie oddalone ciemne punkty na śniegu - ale trasa do zagrody jest na tyle malownicza, że mimo wszystko warto się nią przejechać.



9. Regionalne smaki w bieszczadzkich karczmach. Będąc tutaj po prostu nie ma opcji, żeby nie spróbować bojkowskich pierogów z farszem ziemniaczano-kapuścianym, łemkowskich kotletów z kaszy gryczanej zwanych hryczanykami czy też tradycyjnej lokalnej zupy kisełyci na bazie kwasu z kiszonej kapusty. W okolicznych miejscowościach króluje również smażony, pieczony i wędzony pstrąg odławiany z bieszczadzkich potoków. My stołowaliśmy się głównie z Polańczyku - i tam z czystym sumieniem możemy polecić Wam Oberżę "Zakapior", Karczmę Bieszczadzką oraz Karczmę "Pod Batem".

10. Ruiny Klasztoru Karmelitów Bosych w Zagórzu to miejsce, które może spodobać się nawet osobom nieszczególnie religijnym. Na początku swojego istnienia stanowiło przede wszystkim fortyfikację obronną, przy której działał również szpital dla weteranów. W późniejszych latach kwitło tam życie zakonne, którego upadek nastąpił po pierwszym rozbiorze Polski i ogromnym pożarze w 1822 roku. Obecnie na trasie do ruin znajdują się stacje drogi krzyżowej, a na szczycie wzgórza działa nowoczesne Centrum Kultury Foresterium. 

11. Zamek Królewski w Sanoku ma bardzo ciekawą historię, której jednak nie będę Wam tutaj szczegółowo przytaczać - zawsze możecie skonsultować się w tej kwestii z wujkiem Google ;) Obecnie jest on siedzibą Muzeum Historycznego, gdzie znajdziemy m.in. galerię prac Zdzisława Beksińskiego oraz ekspozycję ikon i sztuki cerkiewnej z XV-XIX wieku. Jeśli zdecydujecie się na zwiedzanie zamku - najlepiej zrobić to w towarzystwie przewodnika, po wcześniejszej mailowej rezerwacji.

12. Bieszczadzka Wytwórnia Piwa Ursa Maior w Uhercach Mineralnych to obiekt wyjątkowo multifunkcyjny: warzelnia, salon sztuki, miejsce degustacji, a także sklep "Esencja Karpat", pełen unikalnych regionalnych produktów. Tutejsze kraftowe piwa mają etykiety i nazwy nawiązujące do dzikiej bieszczadzkiej przyrody - a oprócz nich można zaopatrzyć się również w produkowane ręcznie słodycze, naturalne soki, ciekawą bieszczadzką literaturę, ceramikę i inne tematyczne pamiątki. Kupując cegiełkę w postaci autorskich pocztówek można też dorzucić swój grosik na rzecz budowy "Pogotowia dla Niedźwiedzi" - pierwszego takiego ośrodka w Polsce, w którym dzikie zwierzęta będą profesjonalnie leczone, a następnie zwracane przyrodzie.

13. Galeria Zdzisława Beksińskiego w Sanoku. W galerii byliśmy w 2014 roku - czyli w czasach, kiedy jeszcze nie prowadziłam bloga, a moje zdjęcia wyglądały jak robione przysłowiowym "butem". W związku z tym nie pokażę Wam żadnych ciekawych ujęć - ale zapewniam, że miejsce jest naprawdę warte odwiedzenia, a twórczość Beksińskiego i jego mroczne wizje wywarły na nas wtedy wręcz piorunujące wrażenie. Zbiory galerii obejmują nie tylko obrazy i szkice, lecz również fotografię artystyczną, rzeźby i prace komputerowe - a także mnóstwo przedmiotów i dokumentów związanych z prywatnym życiem artysty.

14. Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku to jeden z najciekawszych i największych polskich skansenów, do których mieliśmy okazję dotrzeć. Według dostępnych źródeł zajmuje powierzchnię aż 38 hektarów, obejmuje sobą 150 obiektów etnograficznych, a w jego zasobach magazynowych znajduje się aż 31 tysięcy eksponatów z zakresu kultury ludowej, mieszczańskiej, dworskiej i sakralnej. Do lat 40. XX wieku tereny te były zamieszkiwane przez cztery różne grupy etniczne: Bojków, Łemków, Dolinian i Pogórzan. Dzięki skansenowi możemy poznać style budownictwa oraz elementy życia codziennego, charakterystyczne dla każdej z tych grup - a także obejrzeć ekspozycję dotyczącą przemysłu naftowego oraz Galicyjski Rynek, który w sezonie letnim tętni życiem, oferując zwiedzającym różnego rodzaju usługi i plenerowe inscenizacje.

15. Wycieczki z Biurem Podróży "Bieszczader" to (moim skromnym zdaniem) bardzo istotny element, o który warto zadbać podczas pobytu na Podkarpaciu. My zdecydowaliśmy się na sylwestrowy kulig z końmi i płonącymi pochodniami - ale poza takimi atrakcjami można wybrać się z nimi również do Przemyśla, Krosna, na Słowację, Węgry czy Ukrainę. Oferta biura jest naprawdę bogata i różnorodna - więc warto śledzić wszelkie nowości i aktualizacje na ich oficjalnej stronie internetowej, żeby niczego nie przegapić :)

Trasa naszego kuligu przebiegała jednym z najbardziej malowniczych górskich szlaków, którym jeszcze na przełomie XIX i XX wieku jeździła bieszczadzka kolejka wąskotorowa. Mijaliśmy nie tylko łagodne górskie zbocza, ale również otoczone lasami wąwozy, drewniane kładki i kamienne mostki. W połowie drogi zatrzymaliśmy się przy punkcie widokowym na rzekę Osławę - gdzie koniki mogły sobie chwilę odpocząć, a turyści zrobić pamiątkowe zdjęcia i rozprostować nogi. 

 
Naszą podróż zakończyliśmy na ośnieżonej leśnej polanie, na której zastaliśmy rozpalone wcześniej ognisko i szwedzkie pochodnie, wykonane z odpowiednio ponacinanych pni. Oprócz tego czekał na nas też bufet z gorącą herbatą i grzanym winem, pyszne proziaki z masłem czosnkowym i najlepsza swojska kiełbasa, jaką w życiu jedliśmy - przeznaczona oczywiście do upieczenia nad ogniem. 

W trakcie samego ogniska i przejazdu autokarem z Polańczyka wysłuchaliśmy wielu ciekawych bieszczadzkich historii, opowieści o bliskich spotkaniach z niedźwiedziami i wilczymi watahami. Naszym przewodnikiem był pan Edwin Bebło - nauczyciel i geograf, którego wszystkich uprawnień i licencji nie sposób tutaj wymienić; człowiek o ogromnej wiedzy historycznej i przyrodniczej. To właśnie on (zupełnie bez przynudzania!) przybliżył nam dzieje całego regionu, zwrócił uwagę na najważniejsze mijane zabytki, opowiedział o walkach toczonych dawniej w Bieszczadach, o przesiedleniach tutejszej ludności, o najczęściej spotykanych gatunkach zwierząt i ich zwyczajach... Kolejny pobyt w okolicy zarezerwowaliśmy sobie już na czerwiec - i wtedy też na pewno nie omieszkamy wybrać się z "Bieszczaderem" w jakąś ciekawą turystyczną trasę :) 
 


 
A na koniec jeszcze coś do posłuchania w bieszczadzkich klimatach. 
Od kilku dni katuję bez przerwy i myślę sobie, co te góry robią z człowiekiem...
W moim przypadku diametralnie zmieniają perspektywę i weryfikują życiowe priorytety.