Niedawno zaczął się nowy
rok szkolny, więc mam do Pani kilka pytań odnośnie tego, jak wspierać świeżo
upieczonych pierwszoklasistów. Sama jestem mamą siedmiolatka, który właśnie
rozpoczął swoją przygodę ze szkołą i zupełnie szczerze przyznaję, że bardzo mocno
wstrząsnęło to naszym poukładanym światem oraz wygenerowało mnóstwo stresów dla
całej rodziny.
1) Zastanawiam
się zatem, w jaki sposób można ułatwić dziecku adaptację w tej nowej
rzeczywistości – i sprawić, żeby szkolna ławka nie kojarzyła się wyłącznie ze
stresem oraz bezpowrotną utratą dotychczasowej beztroski. Czy jako doświadczony
pedagog i psycholog dziecięcy ma Pani na to jakieś sprawdzone sposoby i porady
dla rodziców?
Przede wszystkim należy
autentycznie wspierać dziecko i otworzyć się na to, co chce nam powiedzieć. Nie
przekonujmy na siłę dziecka, że w szkole będzie super, bo tak naprawdę nie wiemy
czy rzeczywiście w takich pozytywach ono tę szkolną rzeczywistość odbierze. To,
czy dziecko będzie odbierać szkołę jako stres w dużej mierze zależy od tego,
jak my rodzice będziemy do niej podchodzić. Jeżeli notorycznie będziemy
porównywać dziecko, wmawiać mu, że musi mieć dobre oceny i wzorowe zachowanie,
to z dużym prawdopodobieństwem dziecko rzeczywiście będzie się stresować, a tym
samym straci dotychczasową beztroskę.
Szkoła i edukacja są bardzo ważne owszem,
ale warto pamiętać, że oceny w niej wystawiane w żaden sposób nie definiują
dziecka, więc nie ma też co kłaść na nie zbytniego nacisku. Warto z dzieckiem rozmawiać, aktywnie go słuchać,
zauważać i podkreślać jego sukcesy. Nie chcąc, by szkoła kojarzyła się dziecku
wyłącznie ze stresem, nie należy dziecka karać, wyśmiewać jego porażek,
porównywać go z innymi. Równie ważne jest stworzenie przestrzeni na wyrażanie
emocji i to, by o tych emocjach rozmawiać. Nie chcąc dziecku bezpowrotnie
odbierać dziecięcej beztroski należy zadbać tez o to, by miało czas dla siebie,
by mogło rozwijać swoje zainteresowania, mogło się pobawić, po prostu sprawić,
by dziecko miało czas być dzieckiem.
2)
Z moich doświadczeń z synkiem oraz z opowieści innych mam ewidentnie wynika, że
po powrocie ze szkoły dzieci bardzo często są skrajnie zmęczone i przebodźcowane.
Na szkolnych korytarzach panuje przeważnie tłok i hałas, wokół przewija się
mnóstwo obcych ludzi, tak naprawdę wszystko jest nowe i napawa lękiem przed
nieznanym…Czy istnieją jakieś specjalne techniki, które mogą choć trochę
złagodzić to napięcie, pomóc dziecku się wyciszyć i zrelaksować po całym
męczącym dniu?
Zacznijmy od tego, że
każde dziecko jest inne i każde też w inny sposób się relaksuje. Dla jednych
pomocne okażą się ćwiczenia oddechowe, dla innych będzie to bajka relaksacyjna,
dla jeszcze innych przeczytanie książki/opowiadania, spacer lub dawka ruchu. To
prawda, że istnieją techniki relaksacyjne, ale nie jestem zwolenniczką
narzucania dziecku w jaki sposób ma się relaksować. Dziecko samo, na zasadzie
prób i błędów musi znaleźć sposób na wyciszenie, relaks i regenerację. My jako
rodzice możemy, a nawet powinniśmy je w tym procesie poszukiwania wspierać i
podpowiadać (ale nie narzucać!), jakie jeszcze sposoby mogą okazać się pomocne.
3) Odkąd
nasz synek poszedł do szkoły, często słyszę od niego słowa: „Nie umiem”,
„Nie dam rady”, „Nie zrobię tego tak, jak trzeba”…Sami nigdy nie
oczekiwaliśmy od niego perfekcji i generalnie jesteśmy bardzo przeciwni
wtłaczaniu dziecka w jakieś sztywne ramy czy schematy. Niestety, rzeczywistość
szkolna w dużej mierze tak właśnie wygląda: trzeba dopasować się do określonych
wymogów, wpisać w klucz odpowiedzi i „zasłużyć sobie” na pochwałę ze strony
nauczyciela. Jak skutecznie budować w dziecku poczucie własnej wartości, nawet
pomimo mniejszych lub większych szkolnych niepowodzeń?
To
o czym Pani mówi to jeden z powodów, dla których zarówno dzieci, jak i rodzice
nie lubią szkoły. Prawda jest taka, że niewiele osób chętnie dopasowuje się do
sztywnych, odgórnie narzuconych schematów. A jak wspierać w tym wszystkim
poczucie własnej wartości dziecka? Zacznijmy od tego, że to poczucie własnej wartości
dziecka należy budować już od pierwszych miesięcy życia dziecka. Kluczem jest
dobra komunikacja, ponieważ to od komunikatów i wartości z nich płynących
zależy, czy dziecko odbierze daną sytuację w sposób pozytywny czy negatywny.
Zawsze warto też zauważać i doceniać sytuacje, w których dziecko zrobiło coś
dobrze, w których widać jego starania. Nie mniej ważny jest też sposób w jaki
chwalimy dziecko. Chcąc wzmocnić poczucie własnej wartości u dziecka warto też
dać mu przyzwolenie na popełnianie błędów i potknięcia. Co ważne, dziecka
należy słuchać i dawać mu poczucie bezpieczeństwa. Warto zachęcać dziecko do
działania i podejmowania nowych wyzwań.
Niektórym
rodzicom wciąż zdarza się pytać swoje dziecko jaką ocenę dostał kolega z klasy,
mając nadzieję, że w ten sposób dziecko zmotywują. Nie, tak nie robimy,
ponieważ porównywanie może wpłynąć negatywnie na poczucie własnej wartości
dziecka. Chcąc dodać dziecku skrzydeł i sprawić, że będzie pewne siebie nie
należy nie tylko nie porywać, ale nie można też krytykować, wyśmiewać, ani też
długo rozpamiętywać niepowodzeń.
4)
Nowa szkoła to również nowa grupa rówieśnicza, w której dziecko nie zawsze
czuje się w pełni akceptowane. Zdarzają się niezbyt mili czy wręcz agresywni
koledzy, różne nieprzyjemne i konfliktowe sytuacje…Jak reagować, kiedy nasza
pociecha nie potrafi odnaleźć się wśród innych dzieci i nawiązać pozytywnych
koleżeńskich relacji ze swoją klasą?
Przede
wszystkim warto pochylić się nad tym, czym te trudności w odnalezieniu się w
grupie są spowodowane. Czy jest to niskie poczucie własnej wartości,
nieśmiałość dziecka, trudności z odnalezieniem się w środowisku innym niż
domowe czy może ten powód jest zupełnie inny.
Wiedząc,
że dziecko jest odrzucone przez grupę rówieśniczą nie należy obarczać go winą
za tę sytuację, zawstydzać ani też pozostawiać samemu sobie. Stanowczo nie
polecam też wszelkich „dobrych” rad sugerujących, że dziecko ma się tym nie
przejmować, a także motywowania typu „pokaż na co cię stać!”, ponieważ mogą one
prowadzić do zachowań agresywnych.
Co
zatem robić, kiedy dziecko nie potrafi odnaleźć się wśród rówieśników lub jest
przez grupę nieakceptowane? Przede wszystkim uczyć dziecko szacunku, nie tylko
do innych, ale też do samego siebie. Warto zadbać o to, by dziecko czuło się
ważne, doceniane, kochane i akceptowane. Nie mniej istotne są też rozmowy z
dzieckiem, podczas których należy okazać mu zrozumienie i akceptację. Dobrym
pomysłem będzie też stwarzanie okazji do poznawania nowych osób, ale bez
zmuszania do jakichkolwiek kontaktów.
Zachęcam
też, by w takiej sytuacji skorzystać z pomocy psychologa, który po zapoznaniu
się z konkretnym przypadkiem, pomoże znaleźć źródło problemów, podpowie jak
radzić sobie w sytuacjach stresowych czy też ułatwi wprowadzenie metod
reagowania w sytuacjach trudnych i stresujących.
5)
Odnoszę wrażenie, że rodzicom dość trudno jest zachować odpowiedni balans. Z
jednej strony chcieliby dać dziecku więcej swobody, wspierać jego samodzielność
i pozwolić mu na rozwijanie skrzydeł – a z drugiej strony nadal zdarza im się
być typem „helikoptera” czy też „krążownika”: nieustannie czuwać,
stale trzymać rękę na pulsie i kontrolować absolutnie wszystko, co dzieje się
za szkolnymi drzwiami. Czy w swojej karierze zawodowej spotkała się Pani z
takimi sytuacjami – i jak poradzić sobie z tego typu rodzicielską
przypadłością?
Tak, wielokrotnie
zdarzało się spotkać z takimi nadopiekuńczymi rodzicami, którzy nieustannie krążyli
nad głową dziecka. Pierwszym i najważniejszym krokiem, by poradzić sobie z tego
typu rodzicielską jak to Pani nazywa przypadłością, jest uświadomienie sobie,
że tak naprawdę nie uchronimy w ten sposób dziecka przed porażką, trudnymi
sytuacjami. Co więcej, warto mieć na uwadze, że takie nieustanne krążenie nad
głową dziecka może być źródłem dziecięcych lęków. Co jeszcze? Nawet jeżeli dla
rodzica helikoptera to niełatwe, trzeba dać dziecku przestrzeń wolną od siebie,
małymi kroczkami. Niech szkoła stanie się miejscem bez rodzica. Trzeba pozwalać
dziecku na samodzielność i wzięcie odpowiedzialności za swoje obowiązki. Ważne
również, by akceptować dziecko, dawać mu możliwość popełniania błędów i dać
szansę na bycie sobą.
6)
Domyślam się, że bardzo istotną kwestią jest też zaufanie do nauczyciela,
nawiązanie z nim współpracy i dobry przepływ informacji na linii rodzice-grono
pedagogiczne. Czasami jest tak, że nasze osobiste wspomnienia i doświadczenia z
czasów szkolnych bardzo mocno rzutują na to, w jaki sposób postrzegamy placówkę
naszego dziecka i pracujące w niej osoby. Jak z punktu widzenia psychologii
powinna wyglądać relacja ze szkolnym wychowawcą, by przyniosła ona dziecku jak
najwięcej „korzyści”?
Przede
wszystkim relacja ta powinna opierać się właśnie na tym wzajemnym zaufaniu, a
także szacunku. Ważnym jest, żeby dwóm stronom zależało na stworzeniu dobrej
relacji, w której będzie panować atmosfera życzliwości. Informacje, które
rodzic przekazuje nauczycielowi, ale i te, które nauczyciel przekazuje
rodzicowi powinny być szczere i rzeczowe. Najważniejsze, by zrozumieć, że rodzic
i nauczyciel nie są w przeciwnych drużynach i nie traktować tych relacji jako
próby sił, lecz ze sobą spokojnie rozmawiać i wyjaśniać wszelkie wątpliwości.
Trzeba wspólnie dążyć do porozumienia i współpracy.
Rodzic
powinien mieć świadomość, że nauczyciel chce dobrze dla dziecka, i że to jego
sprzymierzeniec, nawet mimo pojawiających się różnic w poglądach.
7)
Pozostaje jeszcze temat zajęć dodatkowych. Ich wybór jest obecnie naprawdę
szeroki: basen, taniec, zajęcia sportowe, kółka teatralne, sztuki walki, języki
obce, a nawet joga dla dzieci. Często rodzice wręcz prześcigają się w ilości
tego typu pozalekcyjnych atrakcji – ale czy pomimo dobrych intencji nie jest to
dla pierwszoklasisty zbyt obciążające? Czy nie lepiej spokojnie poczekać, aż
dziecko ogarnie te obowiązkowe przedmioty, ujęte w podstawie programowej – a
dopiero potem dokładać mu jakieś ewentualne, inne aktywności?
Zdecydowanie lepiej spokojnie poczekać. Rozpoczęcie
edukacji w szkole to dla dziecka nie tylko ogrom nowych wiadomości do
przyswojenia czy nowe nawyki do wprowadzenia, ale również bardzo duży ładunek emocjonalny.
Dziecko, które w szkole styka się z ogromem bodźców, a
które później przewożone jest na kolejne zajęcia jest po prostu przemęczone i
często sfrustrowane. Nie zapominajmy o tym, że pierwszoklasista to nadal
dziecko, które potrzebuje zabawy, luźnego czasu dla siebie. Oczywiście, jeżeli
dziecko chce chodzić na jakieś zajęcia, a inicjatywa wychodzi od niego i te
zajęcia rzeczywiście sprawiają mu frajdę to nie widzę przeciwwskazań. Ważne jednak,
żeby w tym wszystkim zachować umiar i obserwować swoje dziecko.
________________________________________
mgr Marlena Bronhard-Puchała - psycholog z pasji, pedagog z powołania, terapeuta uzależnień z zamiłowania. Zawodowe doświadczenie zdobywała pracując z dziećmi i ich rodzinami na stanowiskach psychologa i wychowawcy w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, domu dziecka i gabinecie integracji sensorycznej. Od kilku lat prowadzi prywatną praktykę, a na stronie internetowej Psychologove.pl szerzy wiedzę z zakresu psychologii, udziela profesjonalnego wsparcia podczas konsultacji online, oferuje zabawki wspierające rozwój dziecka, tworzy własne e-booki oraz bajki z przesłaniem.