Myślę, że każda osoba choć trochę podróżująca i poruszająca się po Dolnym Śląsku doskonale kojarzy okolice Sobótki oraz tamtejszą Górę Ślężę - dlatego nie będziemy opisywać naszego podejścia na jej szczyt, ponieważ takich relacji znajdziecie w Sieci całe zatrzęsienie. Postanowiliśmy skupić się na dwóch innych, mniej znanych atrakcjach Dolnego Śląska, na zwiedzanie których nie poświęcicie wprawdzie całego dnia - ale za to można potraktować je jako miły dodatek i urozmaicenie Waszych wycieczek.
Pierwsze odwiedzone przez nas miejsce to kamieniołom Kantyna oraz towarzyszące mu szmaragdowe jeziorko. Kamieniołom znajduje się między Sobótką a miejscowością Chwałków, a głębokość akwenu niektóre znalezione przez nas źródła oceniają nawet na około 30 metrów. Teren ten jest od wielu lat związany z górnictwem i do tej pory wydobywa się tutaj różne odmiany granitu - dlatego najlepiej odwiedzić kamieniołom w niedzielę, żeby przypadkiem nie trafić na wybuchy w znajdującej się nieopodal, czynnej kopalni (no chyba, że ktoś lubi taki huk ;))
Ściany kamieniołomu Kantyna są bardzo strome, a wysokość może przyprawić o zawrót głowy - dlatego tym razem nie zdecydowaliśmy się na schodzenie w dół, bo nie byliśmy do tego zbyt dobrze przygotowani. Wiemy jednak, że miejsce to jest prawdziwą gratką dla amatorów wspinaczki i nurkowania - a także dla wszelkich #instamodels, #instagirls czy też świeżo upieczonych par małżeńskich, które bardzo często organizują sobie sesje zdjęciowe na tle idealnie turkusowej wody. Szkoda jedynie, że ludzie nie dbają tam o porządek, zostawiają po sobie sporo śmieci, a skały pokrywają się coraz gęściej kolorowym graffiti :( W moim odczuciu takie niszczenie i psucie ich naturalnego piękna jest niesamowicie słabe...
Po wizycie w kamieniołomie wybraliśmy się jeszcze do pobliskiego Rezerwatu Archeologicznego w Będkowicach - składającego się z kurhanowego cmentarzyska oraz pozostałości średniowiecznego grodziska z VIII-XI wieku. Być może wiecie, że Ślęża pełniła dawniej funkcję bardzo popularnego miejsca kultu, była ważnym ośrodkiem religijnym i politycznym. Stąd właśnie obecność wokół niej licznych rzeźb i pomników, przy których czczono pogańskich bogów - a osada w Będkowicach tylko potwierdza te historyczne informacje.
Wejścia do osady strzeże trzech drewnianych rycerzy - natomiast po przekroczeniu bramy znajdziemy tu wspomniane wcześniej kurhany, studnię i trzy zrekonstruowane chaty, we wnętrzu których ustawiono dawne sprzęty i odtworzono warunki, w jakich najprawdopodobniej żyli ówcześni mieszkańcy. Niestety, mieliśmy okazję podziwiać to wszystko tylko przez niewielkie okna, ponieważ drzwi były zamknięte na bardzo solidne kłódki. Nie wiem, czy wynika to z obowiązujących obostrzeń pandemicznych, czy może chaty są udostępniane dla zwiedzających tylko w szczycie wakacyjnego sezonu - ale tak czy siak warto było się tam wybrać i zanurzyć w atmosferze dawno minionych czasów.
Całość jest otoczona wałem obronnym i suchą fosą (dawniej znajdował się tu również niewielki staw - lecz w tej chwili nie uświadczymy w nim już ani kropelki wody.) Po ich przekroczeniu natrafiliśmy w lesie na turystyczne wiaty z ławkami i paleniskiem - więc jeśli będziecie chcieli wybrać się w te okolice to możecie śmiało wziąć ze sobą ekwipunek niezbędny do zorganizowania ogniska lub pikniku na świeżym powietrzu. Z Rezerwatu Archeologicznego w Będkowicach odchodzą też dwa popularne szlaki archeologiczne: czerwony i czarny niedźwiedź.
Na koniec podrzucam Wam jeszcze dwa zdjęcia z Rynku w Sobótce - na których uwieczniliśmy granitową makietę miasta, masywu Ślęży i okolic oraz kamienną podobiznę ślężańskiego niedźwiedzia. Druga taka rzeźba (oryginalna) znajduje się z tego co nam wiadomo na samym szczycie Ślęży, nieopodal tamtejszego kościoła - a legenda głosi, że miś zabawiał tańcem i sztuczkami gości przybywających na zamek ówczesnego wielmoży, Pawła Włostowica.
Nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko życzyć Wam udanego zwiedzania tych pięknych okolic -
zwłaszcza teraz, w okresie kwitnienia rozległych dolnośląskich pól rzepakowych :)