Znacie to uczucie,kiedy śniegu jak na lekarstwo - a Wasze dziecko mimo wszystko chce koniecznie pojeździć na sankach i nie bierze pod uwagę odmownej odpowiedzi? ;) My przerabialiśmy to wielokrotnie w ciągu kilku minionych lat - bo mieszkając w jednym z najcieplejszych regionów Polski raczej nie możemy liczyć na szalejące śnieżyce i metrowe zaspy ;) Ostatnią prawdziwą zimę w naszych najbliższych okolicach celebrowaliśmy jakieś cztery lata temu,kiedy Bąbel jeszcze dreptał wokół bloku jako rozkoszny i nieporadny dwulatek. Potem ocieplenie klimatu sprawiło,że w poszukiwaniu śniegu musieliśmy zapuszczać się coraz głębiej i dalej w Karkonosze oraz Góry Izerskie - jednak w tym roku udało nam się znaleźć skuteczne rozwiązanie tego problemu :)
Poza wspomnianą dokręcaną platformą sanki Piccolino Adbor mają jeszcze kilka innych zalet i bardzo sensownych udogodnień: wysokie oparcie,taśmę do ciągnięcia i pchacz o regulowanym kącie nachylenia,pasy bezpieczeństwa,miękki materacyk oraz plastikowe podnóżki,które można w każdej chwili zdemontować. Dla najmłodszych dzieci pomyślano również o wersji ze śpiworkiem podszytym ciepłym kożuszkiem - a platforma jest kompatybilna z każdym prezentowanym na stronie producenta modelem.
Przyznam szczerze,że zanim zdecydowaliśmy się zamówić sanki Piccolino Adbor
- przekopaliśmy pół internetu w poszukiwaniu podobnego patentu. Trafiliśmy
na kilka całkiem udanych projektów DIY,w ramach których kółka do sanek
przykręcali samodzielnie kreatywni rodzice - ale osobiście nie bardzo
wiedzieliśmy,jak mamy się za to zabrać ;) Dlatego postanowiliśmy skorzystać z rozwiązania opracowanego przez profesjonalistów - a reakcja naszego Bąbla tylko utwierdziła nas w przekonaniu,że był to bardzo dobry wybór i przysłowiowy "strzał w dziesiątkę"!
Myślę, że ten wynalazek jest bardzo na plus. Sama z chęcią bym się w takie sanki zaopatrzyła.
OdpowiedzUsuńJa żałuję,że wcześniej na to nie wpadliśmy. Jakieś 4 lata temu - wtedy zimy nie byłyby całkiem stracone...
UsuńA mnie takie sanki śmieszą. Bo rozumiem jak nie ma śniegu, czy coś. Ale gdy jest śnieg, standardowe wystarczą...
OdpowiedzUsuńAle właśnie o to chodzi,że u nas śnieg jest MIEJSCAMI ;) Tam,gdzie napadało więcej - jedziemy na płozach. A tam,gdzie mniej (i płozy nie przejdą) - na kółkach. Nic śmiesznego w tym nie widzę. Dla mnie to sama wygoda.
UsuńKiedyś wystarczył sznurek i zwykła deska. ;) Ale skoro są udogodnienia, to czemu z nich nie skorzystać? :)
UsuńMi nawet worek wystarczał,żeby z górki zjeżdżać - ale teraz doceniam wygodę i funkcjonalność nowych rozwiązań :)
UsuńKiedyś wystarczył gołąb pocztowy i nie były potrzebne telefony :P Rozwiązanie jest super i jestem zachwycona tymi sankami, już to pisałam na Facebooku i czekałam na recenzję na blogu :-) Bywa tak, że jedzie się sankami, a tu nagle kawałek totalnie odśnieżonego chodnika. I wtedy pyk, kółeczka, przejedzie się przez chodnik i z powrotem można odpalać płozy. Mega pomysł :-)
UsuńOtóż to :) Właśnie na takie odśnieżone kawałki (albo nawet długie KAWAŁY) ten sprzęt nadaje się idealnie :)
UsuńFantastyczny wynalazek! Sprawdziłby się w każdej rodzinie. Nie raz słyszałam głośno protestujące dzieci, które musiały na chwilę zejść z sanek, bo nie było śniegu.
OdpowiedzUsuńwidziałam relacje na Instagramie, musze przyznać, ze sprytnie to wymyślili i sama bym to znaczy dzieci by poszalały ;-)
OdpowiedzUsuńSprzęt, który wydaje mi się, że świetnie sprawdzi się w naszej rodzince, tym bardziej, że śniegu mamy stosunkowo niewiele. :)
OdpowiedzUsuńFascynujące, jakie rzeczy obecnie są tworzone dla najmłodszych. Kto by kiedyś pomyślał o sankach z kółkami. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŚwietne rozwiązanie, zwłaszcza, gdy śniegu nie wiele, a dzieci marzą o sankach ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy wynalazek, ale njc, absolutnie nic nie zastąpi uczucia ślizgania płóz po głębokim śniegu... 😍
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie to są sanki 2w1 - i mają kółka oraz płozy :) Dzisiaj byliśmy z nimi w Jakuszycach - po skrzypiącym głębokim śniegu suną,aż miło :)
UsuńKto raz ciągnął dziecko na sankach po asfalcie, ten w życiu nie powie, że to fanaberia. Świetna, bardzo przydatna rzecz. Szkoda, że nie wiedziałam o nim kilka lat temu...
OdpowiedzUsuńFantastyczna sprawa! Pamiętam ile w życiu naciągałam się mojego młodszego rodzeństwa po chodniku prawie pozbawionym śniegu! Z tym wynalazkiem oszczędziłabym sił i uszu ( bo nie cierpię dźwięku sanek na betonie...)
OdpowiedzUsuńZapewne serwują ogromną frajdę i mają większe możliwości prędkościowe! Życzę wielu wspaniałych chwil z nimi! :)
Takich jeszcze nie widziałam, ale trzeba przyznać, z bardzo pomysłowe :-)
OdpowiedzUsuńBardzo też praktyczne.
Świetne rozwiązanie, wynalazek, który ułatwia życie rodzicom, a dzieciom na pewno daje dużo frajdy
OdpowiedzUsuńFajny patent ale cena jak na sprzęt którego używa się max kilka razy w roku A bywają zimy gdzie pewnie nie użyje się go wcale dość spora.
OdpowiedzUsuńMnie się ten pomysł podoba, co się nie robi dla dzieci.
OdpowiedzUsuńŚnieg pada i pada, więc kółka chyba już nie będą potrzebne.
Jednak jest to dobre rozwiązanie w miejscach, gdzie go brakuje.
Pozdrawiam :-)
Irena-Hooltaye w podróży
Świetne! Moje dziecko niestety nie nacieszyło się śniegiem, choroba go dopadła i bidulek w domu siedzi.
OdpowiedzUsuńAle bajer! Jak będę miała dziecko to chce takie!
OdpowiedzUsuńWszystko się zmienia to i nowe gadżety powstają. Dla mnie te sanki są super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fajna rzecz, szczególnie w mieście, które nie lubi śniegu ( żwir, sól).
OdpowiedzUsuńCieszmy sie zima, tak mało jej ostatnio mamy
Ja miałam kiedyś sanki z kierownicą :D
OdpowiedzUsuńRewelacyjne są te sanki i sprawdza się w każdych warunkach 🙂
OdpowiedzUsuńAle czad! ileż razy pomstowałam, że muszę nieść sanki kilometr od domu, żeby zejść z posolonego asfaltu, to nie zliczę.
OdpowiedzUsuńSuper pomysł gdy nasypie mało śniegu. :)
OdpowiedzUsuń