Dzieci nie są głupie! Dużo widzą,jeszcze więcej słyszą - i doskonale zdają sobie sprawę, że "COŚ" się właśnie dzieje na ulicach ich miast. Niejednokrotnie w drodze ze szkoły czy z dodatkowych zajęć mijają manifestacje,dostrzegają symbole i transparenty wywieszone w oknach i na balkonach. Niejednokrotnie same biorą udział w protestach,towarzysząc rodzicom (choć to akurat kwestia bardzo sporna i odniosę się do niej w dalszej części mojego wpisu). Im są starsze - tym więcej rozumieją,tym bardziej zgłębiają temat,tym bardziej sprecyzowane mają poglądy i tym częściej opowiadają się po którejś ze stron. Im są starsze - tym dobitniej dociera do nich,że nie żyjemy w sielankowej krainie Troskliwych Misiów,a w naszym kraju nie panuje wszechobecna zgoda ani tolerancja dla cudzych przekonań...
foto: www.lubin.pl
Jak rozmawiać z dzieckiem o aktualnych wydarzeniach?
Przede wszystkim uważam,że rozmowa z dzieckiem na takie tematy i wyjaśnianie mu tego typu kwestii powinna należeć wyłącznie do rodziców - a nie do dziadków,nauczycieli,katechetów czy jakichkolwiek innych postronnych osób,których poglądy mogą różnić się diametralnie od naszych i których wypowiedzi będzie potem trzeba "prostować". W końcu to my jako rodzice wychowujemy nasze dzieci w duchu określonych wartości - i choć bez wątpienia należy prezentować im różne punkty widzenia,różne postulaty oraz leżące po obu stronach argumenty, to na pewno nie w tonie uwłaczającym i dyskryminującym kogokolwiek!
Zdecydowanie warto dostosować słownictwo i długość naszych wypowiedzi do wieku dziecka - bo kilkuletni maluch z całą pewnością nie ogarnie wszystkich zawiłości prawnych ani politycznych niuansów. Czasami wystarczy po prostu zakomunikować,że ludzie wychodzą na ulice i protestują,ponieważ nie zgadzają się z nakazami osób rządzących naszym krajem - chcą zatem bronić swoich praw, mieć możliwość dokonywania wyboru i samodzielnego decydowania o swoim życiu. W trakcie rozmowy z dzieckiem można też posłużyć się literaturą - i w tym przypadku najbardziej stosowne będą książeczki o tolerancji i prawach człowieka czy też pozycje poruszające temat feminizmu i walki o równouprawnienie.
Dlaczego takie rozmowy są potrzebne? Ponieważ pozwalają dziecku na "oswojenie" całej tej sytuacji i lepsze zrozumienie realiów,w jakich przyszło nam żyć - a tym samym obniżają poziom lęku przed nieznanym. Oprócz tego pokazują,że w życiu każdego człowieka pojawiają się najróżniejsze emocje (również te negatywne) i zdecydowanie lepiej jest głośno o nich mówić czy wręcz je wykrzyczeć - niż tłamsić w sobie udając,że wszystko jest w porządku i że przecież nic takiego się nie dzieje!
***
Jakich przykładowych komunikatów używamy w rozmowach z naszym Bąblem?
"Każdy ma prawo do wyrażania własnego zdania."
"Każdy ma prawo protestować i sprzeciwiać się,jeżeli zostanie źle i niesprawiedliwie potraktowany."
"Im więcej osób protestuje przeciwko jakiejś decyzji i wyraża swoje niezadowolenie -
tym większa szansa,że ta decyzja zostanie zmieniona."
"Protestując nie wolno wyrządzać nikomu krzywdy ani niczego niszczyć."
Czy zabierać dziecko na manifestacje?
Przyznam szczerze, że tutaj sama mam bardzo mieszane uczucia. Nasz Bąbel był z nami na jednym takim proteście (o rozsądnej porze) - ale w trakcie nie wszystko potoczyło się tak,jak to sobie pierwotnie wyobrażaliśmy. W pewnym momencie emocje wzięły górę, zamiast sensownych postulatów pojawiło się zbyt wiele obelg i niecenzuralnych słów. Z jednej strony jest to dla mnie zrozumiałe - bo czara goryczy się przelała, "Annuszka już rozlała olej" i nastroje społeczne są takie, a nie inne. Z drugiej strony - chyba jednak lepiej,żeby dzieci nie uczestniczyły personalnie w tego typu wydarzeniach i były przez nas uświadamiane oraz obywatelsko edukowane w domowych, w pełni bezpiecznych warunkach.
Czy wolno zabronić młodzieży wyrażania własnych poglądów?
ABSOLUTNIE NIE! I to jest dla mnie kwestia totalnie bezdyskusyjna - ponieważ zasada wolności poglądów i prawa do ich wyrażania została nam zagwarantowana m.in. w 54. artykule Konstytucji: "Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji".
Dlatego też jestem po prostu zdruzgotana i maksymalnie zniesmaczona komentarzem Ministerstwa Edukacji Narodowej - który mówi o konsekwencjach prawnych,jakie mają być wyciągane wobec nauczycieli oraz uczniów biorących udział w trwających obecnie strajkach. (I to naprawdę nie jest tylko teoria,tylko suchy jak wiór zapis - ponieważ już w tej chwili nauczyciele są prześladowani, a uczniowie z czerwoną błyskawicą w profilowym piętnowani i wyrzucani ze zdalnych lekcji, wyzywani - o ironio! - od "faszystów" oraz "chuliganów"...)
Mam wielką nadzieję, że nie przestraszą się tych wszystkich represji,nie ulegną cenzurze i pełzającej dyktaturze. Mam wielką nadzieję, że na ministerialne groźby zareagują chociażby tak,jak zrobił to Marcin Konrad Jaroszewski - Dyrektor XXX Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie.
foto: www.reddit.com
Jakiej Polski chciałabym dla mojego dziecka?
Chciałabym Polski naprawdę tolerancyjnej i otwartej - wolnej od ksenofobii,homofobii i innych urojonych lęków. Chciałabym Polski,w której każdy Obywatel czuje się bezpieczny i szanowany. Chciałabym Polski, w której nie dyskryminuje się nikogo ze względu na jego płeć,pochodzenie,orientację seksualną,kolor skóry,wyznanie (lub jego brak) czy jakiekolwiek inne czynniki. Chciałabym Polski,w której horyzonty myślowe nie są tak wąskie, jak pasek w stringach - i nie ograniczają się do "jedynej słusznej opcji",głoszonej w przesyconych propagandą reżimowych mediach.
Chciałabym Polski,w której nastolatka z tęczową torbą na ramieniu nie dostaje od kiboli w twarz brukową kostką. Chciałabym Polski,w której piętnuje się i surowo karze pedofilię w każdej grupie społecznej i zawodowej (także tę wśród kleru) - zamiast od lat zamiatać ją pod dywan,tuszować i udawać,że wcale nie istnieje. Chciałabym Polski,w której obrona życia nie kończy się wyłącznie na życiu poczętym (tylko do momentu narodzin) - lecz obejmuje sobą również kompleksowe rozwiązania systemowe,gwarantujące niepełnosprawnym i porzuconym dzieciom troskliwą opiekę,sensowną terapię,powszechny dostęp do specjalistów oraz godną przyszłość.
Reasumując...
Możemy mieć naprawdę różne przekonania. Możemy być wierzący,niewierzący lub wątpiący. Możemy głosować na taką lub inną partię - kierować się bardziej w prawo,bardziej w lewo albo pozostawać światopoglądowo gdzieś "pomiędzy"...
Ale demokracja i pluralizm społeczny polegają właśnie na tym,że mamy możliwość wyrażania swojego zdania i obrony własnych praw w sytuacji,kiedy ktoś próbuje je nam odebrać narzuconym odgórnie dyktatem.
Bardzo możliwe,że za jakiś czas również nasze dzieci będą zmuszone wyjść na ulice i wystąpić w obronie swojej wolności,godności oraz prawa do samostanowienia. Jeśli my jako rodzice ich tego nie nauczymy i nie pokażemy im,że taka opcja istnieje - TO KTO ZROBI TO ZA NAS?
mój 8 letnisyn też pytał o co ten cały strajk jak przejeżdżaliśmy i samochody jeden za drugim trąbiły jadąc 10 na godzinę... Musiałam sporo się nagłówkować by wytłumaczyć zrozumiałym dla niego językiem
OdpowiedzUsuńNie ma się co dziwić, że dzieci zadają pytania - ale faktycznie trzeba się mocno zastanowić i nagłówkować,by udzielić sensownych odpowiedzi. Mam nadzieję,że podołaliście :)
UsuńNie jest prosto wytłumaczyć dziecku tak skomplikowane sprawy...
OdpowiedzUsuńJestem przeciwna zabieraniu dzieci na jakiekolwiek protesty,
zawsze na takich marszach coś się dzieje niebezpiecznego...
Niezależnie od tego, kto i po co takie marsze organizuje,
a w dodatku reakcje tłumu też są nieprzewidywalne,
a raczej przewidywalne,
wystarczy poczytać co nieco na ten temat z zakresu psychologii tłumu.
Ile to razy niewinni oberwali...
Zawsze znajdą się tacy, którzy muszą rozrabiać...
Właśnie dlatego u naa na jednym proteście się skończyło - potem chodziliśmy już sami. Zbyt duża kumulacja emocji.
UsuńMoje dzieci to już młodzież, zatem sami wyrazili chęć wyjścia na ulicę i wyrażenia swojego zdania, z jednej strony byłam z nich dumna, że chcą walczyć o swoje prawa, z drugiej jako matka drżałam, czy nic im się złego nie przytrafi.
UsuńNie dziwię się - bo biorąc pod uwagę prowokacje i zaczepki z obu stron faktycznie sprawy mogą przybrać dość nieciekawy obrót. U nas akurat było w miarę pokojowo - gdyby nie kibole pod kościołem (który de facto zupełnie nie był przedmiotem naszego zainteresowania).
UsuńU nas też w sumie było spokojnie, tak jakby obraz z telewizyjnych migawek nie pokrywał się z tym, co można było zaobserwować na ulicach...
UsuńTo zależy chyba w jakim mieście się działo.
UsuńU nas też było spokojnie...
Wiadomo, że Warszawa to tam zawsze jest najgorzej...
sama póki co nie mam takiego problemu bo nie mam dzieci, ale teraz przyszedł ciężki okreś nie tylko dla dorosłych ale i dzieci
OdpowiedzUsuńTakie rozmowy w naturalny sposób wciągają dzieci w otaczający ich świat, uczulają na jego postrzeganie, wyciąganie wniosków, to zaangażowanie w sprawy o wymiarze społecznym i politycznym. Dzięki temu w przyszłości nie są biernym odbiorcą, ale aktywnym uczestnikiem tego, co się dzieje, a zatem i zmian.
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że rozmowa z dzieckiem także na te tematy powinna zostać przeprowadzona, oczywiście w odpowiedni sposób.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że masz takie podejście do tematu. To bardzo ważne, żeby rozmawiać z dzieckiem na pewne tematy od najmłodszych lat. Później samo wybierze.
OdpowiedzUsuńWażne jest, by nie ukrywać przed dziećmi tego, co dzieje się w obecnych czasach, ale zrobić to w sposób przystępny.
OdpowiedzUsuńU nas nie ma tematów tabu. Jeżeli dziecko pyta to odpowiedź dostaje. Oczywiście dostosowaną do swojego wieku. Także mieliśmy rozmowę o strajku i pytanie "Dlaczego ja nie mogę iść z mamą i ciocią? Też chcę bronić wszystkich kobiet, które kocham i znam".
OdpowiedzUsuńI takie podejście procentuje, nie tylko w ujęcia dzieciństwa, ale i dorosłego życia, co prawda jednostki w społeczeństwie, ale mogącej mieć mądry i silny głos w kierunku właściwych zmian. Widzę po swoich dzieciach, że to słuszna droga przygotowania i wychowania.
UsuńOdpowiadamy, kiedy córka pyta, co się dzieje, bo musi wiedzieć jak wygląda sytuacja. Robimy to jednak zrozumiałym dla niej językiem. Innej opcji nie widzę.
OdpowiedzUsuńNie jest prosto wytłumaczyć dziecku tak skomplikowane sprawy ale warto rozmawiać i odpowiadać na pytania kiedy pyta. Trzeba rozmowę dostosować do wieku dziecka i na spokojnie wytłumaczyć. No dziecko np wybiera wyrywki z rozmów. W mój starszy syn dziś 20 letni był na proteście i byłam z niego dumna. Ja z racji końcówki ciąży nie wyszłam na ulicę.
OdpowiedzUsuńMyślę, że rozmowy z dziećmi na poważne tematy są konieczne, a że nie należą do prostych i łatwych to już inna sprawa.
OdpowiedzUsuńW pewien sposób, kiedy musimy przedstawić sprawę dziecku, sami też porządkujemy własne argumenty, często wchodzi większa przejrzystość.
UsuńJa ani nikt z mojego bliskiego otoczenia nie stanął przed wyzwaniem przedstawienia dziecku obecnej sytuacji.
OdpowiedzUsuńNie mam dzieci, nie wiem czy rozmawiać z nimi na tematy manifestacji, aborcji... Jednak ważne jest że można wyrażać swoje zdanie... ale czy aby na pewno?
OdpowiedzUsuńJeszcze można - ale nie wiem,jak długo. Bo to co się teraz dzieje jest jakby znajome z poprzedniego reżimu...
UsuńJasne, myślę, że takie sprawy powinno dostosowywać się właśnie do wieku dziecka, wtedy zdecydować czy to ten etap, że już o czymś możemy porozmawiać i tak.. w jaki dokładnie sposób aby właśnie dziecko mogło zrozumieć dokładnie o co nam chodzi.
OdpowiedzUsuńBardzo ważny temat poruszyłaś, mamy podobne podejście, staramy się, żeby dzieci - na tyle na ile mogą to pojąć - miały świadomość bieżących wydarzeń.
OdpowiedzUsuńmoje dzieciaki jeszcze nie do końca rozumieją, ale wiedzą, co się dzieje, bo staram się z nimi rozmawiać o wszystkim
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę ten temat na blogu parentingowym i jestem dumna, że tu zaglądam. To ważne, by z dziećmi rozmiawać, nawet na trudne tematy.
OdpowiedzUsuń