Do tej pory nie wypowiadałam się w kwestii koronawirusa -
ale w ciągu ostatnich kilku dni zostałam do tego poniekąd sprowokowana.
Weszłam sobie ostatnio na fanpage jednego z bardzo poczytnych i
zasięgowych blogów podróżniczych oraz na kilka grup związanych z
podróżowaniem, do których należę. A tam w komentarzach niektórzy ludzie
wręcz prześcigają się w pomysłach, dokąd jechać i co zwiedzić w czasach
zarazy - tudzież skąd właśnie całymi rodzinami wrócili (bo przecież
wszyscy teraz obniżają ceny lotów, noclegów oraz innych atrakcji, więc
aż szkoda byłoby przepuścić taką niepowtarzalną okazję...) #facepalm
Na tego typu relacje trochę chce mi się rzucać inwektywami, a trochę nóż się w kieszeni otwiera. Zdawać by się mogło, że osoby takie inteligentne, obyte i światowe - a
mimo to nie dociera do nich, że w tak dynamicznie zmieniającej się
sytuacji epidemiologicznej podstawową zasadą powinno być (poza wzmożonym
dbaniem o higienę) unikanie dużych skupisk ludzkich, ograniczenie
przemieszczania się i - mówiąc kolokwialnie - SIEDZENIE NA TYŁKU W DOMU / w jego najbliższych okolicach!
foto: dailymail.co.uk |
Dlaczego Chińczycy pomimo początkowej kiepskiej sytuacji
tak dobrze radzą sobie z koronawirusem?
Właśnie
dlatego, że umieli na tym tyłku usiąść, zdyscyplinować się, podjąć
radykalne działania i dostosować swój tryb życia do aktualnie panujących
warunków - zamiast udawać, że w sumie to nic się nie dzieje i że mają
do czynienia z jakąś tam "trochę cięższą grypą".
Dla kontrastu -
Włosi już tego nie potrafili. Potraktowali wszelkie ograniczenia jako
zamach na ich osobistą wolność, dalej spotykali się swoim dawnym
zwyczajem stłoczeni jak sardynki w puszce i aktualnie sytuacja wygląda u
nich tak dramatycznie, jak opisuje to jeden z lekarzy pracujących w Bergamo (a także potwierdzają inne osoby zatrudnione we włoskiej służbie zdrowia) >>>> TUTAJ
Chyba dopiero teraz, w obliczu takiej tragedii zaczyna cokolwiek do
nich docierać - i oby nie było zbyt późno na tego typu
refleksje...(Bardzo rzetelnie przebieg zdarzeń relacjonuje u siebie Sabina z bloga Przystanek Italia).
***
Zgadzam się, że panika jest zła i szkodliwa -
ALE JESZCZE GORSZA JEST IGNORANCJA ORAZ TOTALNY BRAK WYOBRAŹNI!
Moim zdaniem znaleźliśmy się w takim punkcie, w którym nie można sobie
nadal tak po prostu śmiało podróżować do każdego dowolnie wybranego
zakątka świata bez jakichkolwiek konsekwencji i bez ponoszenia
odpowiedzialności za własne decyzje.
Sytuacja zaszła już zbyt
daleko, by móc pozwolić sobie na pełen chillout i lekceważenie. Uważam,
że obecnie jakiekolwiek podróże (zwłaszcza te podyktowane nie wyższą
koniecznością - a jedynie chęcią zwiedzania oraz niskimi cenami biletów)
to po prostu SKRAJNA LEKKOMYŚLNOŚĆ.
Zabytki stoją od wieków - i będą stały nadal. Malownicze krajobrazy też nie zając - nie uciekną!Jestem
w szoku, że niektórzy nie potrafią odpuścić sobie ich podziwiania w tak
newralgicznym i "gorącym" momencie - kładąc na szalę zdrowie swoje,
swoich bliskich oraz wszystkich innych osób, które potencjalnie mogą
zainfekować...(Pomijam już psychiczny "komfort" takiego podróżowania -
oraz fakt, że nasza destynacja może praktycznie z dnia na dzień stać się
"czerwoną strefą", poza granice której już nikt nas z powrotem nie
wypuści.)
foto: economictimes.indiatimes.com |
A teraz jeszcze mój ulubiony tekst komentatorów:
"Zarazić się można wszędzie - tak samo jak wszędzie można chociażby
zginąć w wypadku samochodowym. To co, mam w ogóle z domu nie wychodzić?!"
Odpowiadam, stosując analogię:
Żeby
nie zginąć w wypadku samochodowym - starasz się uważać i postępować
według pewnych zasad. Jeździsz ostrożnie, przestrzegasz przepisów,
zapinasz pasy bezpieczeństwa i zdejmujesz nogę z gazu. Oczywiście zawsze
możesz trafić na jakiegoś idiotę, który będzie szarżował i wjedzie w
Ciebie z całym impetem na czołówkę - ale sam próbujesz za wszelką cenę
takie ryzyko zminimalizować...
Żeby
nie złapać koronawirusa - też powinieneś się choć "ciut" postarać.
Często myć ręce, dezynfekować je płynem antybakteryjnym, zakładać
lateksowe rękawiczki, nie dotykać twarzy. W miarę możliwości unikać
kontaktu z ludźmi, bezwzględnie odpuścić sobie masowe imprezy,
zrezygnować z komunikacji publicznej i - jak już wcześniej wspomniałam -
SIEDZIEĆ NA TYŁKU, zamiast bezrefleksyjnie kursować po całym świecie!Oczywiście
zawsze może trafić się jakiś podróżnik, który już nie mógł wytrzymać i
właśnie wrócił z nart we Włoszech, a zaraz potem nakichał prosto na Ciebie w
sklepowej kolejce - ale myśląc logicznie prawdopodobieństwo zarażenia
się w takich okolicznościach jest zdecydowanie mniejsze, niż gdybyś sam
na te narty do Włoch pojechał...
***
Reasumując, w obliczu koronawirusa przynajmniej przez jakiś czas
SIEDŹMY NA TYŁKACH
i skończmy wreszcie z całym tym podróżniczym
hurraoptymizmem
W ogóle nie rozumiem ludzi, którzy mówią o panice w tych warunkach: siedzenie w domu, ograniczenie wyjść do sklepów oraz dbanie o higienę to przecież tylko zabezpieczenie siebie i rodziny przed wirusem. Żadna panika. O panice możemy mówić, gdy tratuje się ludzi uciekających lub lamentuje nad swoim losem, gdy nic się złego nie dzieje, ale takie środki bezpieczeństwa to norma dla ludzi myślących!
OdpowiedzUsuńWażne żeby nie zwariować, najważniejsze dbanie o siebie i swoich bliskich.
OdpowiedzUsuńZdrowy rozsądek wyłącza się, kiedy stresogenny czynnik, jedni lepiej go kontrolują, drudzy gorzej. Wielu brawurowo wystawia się na niebezpieczeństwo, jakby potrzebowali dodatkowego przepływu adrenaliny, inni z kolei całkowicie zaprzeczają, że mogą znaleźć się w niebezpiecznej sytuacji.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego uzbrojona w stos książek siedzę na tyłku w domciu :) Nie w głowie mi podróże, chyba że po chleb do sklepu ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że najlepszą obroną przed wirusem jest ograniczanie kontaktów z innymi, stosowanie sie5do zaleceń. To ma pomóc nam w opanowaniu wirusa, a nie zamknąć nas na zawsze w. Domu. To profilaktyka, która zawsze jest najważniejsza
OdpowiedzUsuńZgadzam się, nie warto ryzykować wyjazdami w obliczu sytuacji, z którą mierzy się cały świat w tym momencie, bo jest tanio. Słusznie zauważyłaś, że z dnia na dzień różne miejsca mogą stać się czerwoną strefą i możemy albo się do nich nie dostać, albo nie móc z nich przez dłuższy czas wrócić.
OdpowiedzUsuńPanikować nie należy, ale zdrowy rozsądek zachować trzeba. Wszelkie wyjścia ograniczyć do minimum. Lepiej nie ryzykować. Wyjazdy teraz to jest coś naprawdę nierozsądnego.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze jest nieuleganie panice i rozsądek.
OdpowiedzUsuńMyślę że powinniśmy ograniczyć wszystko aczkolwiek z głową
OdpowiedzUsuńja chodzę do pracy i na zumbę. O Wirusie było wiadomo gdy zaczynały się ferie, rodzice jechali z dziećmi na narty do Włoch. W Europie Azjatów jest sporo - w Lublinie np. studiują medycynę. W Mediolanie - jest spora diaspora chińczyków z Wuhan. I to nie była żadna tajemnica. I nagle ministrowie wychodzą i stukają się łokciami - żenada
OdpowiedzUsuńkiedy dzisiaj byłam w mieście po parę rzeczy (nie nie robiłam zapasów), zobaczyłam co się dzieje... niestety uważam, że czeka nas los Włoch, ponieważ młodzież pozbawiona zajęć wyszła na ulice...
OdpowiedzUsuńAhhh niektórzy nie rozumieją że pewne ograniczenia są spowodowane nadzwyczajną sytuacją i dla dobra społęcznego lepiej sie do nich dosotosować niż traktować jako bonusowe wolne.
OdpowiedzUsuńw Lublinie w maju uczelnie (a jest ich chyba z 10) organizują "JUWENALIA" - teraz mają - KORONARIA
OdpowiedzUsuńDo maja jeszcze zmienią zdanie, uwierz mi. Prędzej, niż im się wydaje.
UsuńSłyszałam już o skrajnościach. Część osób zamyka się szczelnie, robi zapasy, jakby przynajmniej wojna miała wybuchnąć, a inni mają zupełnie gdzieś koronawirusa. Wiadomo, że trzeba do tego podejść mądrze i nie wejść w żadną skrajność.
OdpowiedzUsuńWiele osób nie zdaje sobie sprawy z całej tej sytuacji. Zrobili w szkołach wolne, a oni i tak chodza po ulicach ...
OdpowiedzUsuńDla mnie niepojęte jest jak bardzo ludzie są bezmyślni. Wiem, że głupich nie sieją, ale obecna sytuacja pokazuje ilu osobom brakuje zdolności racjonalnego myślenia, kropelki empatii i logiki.
OdpowiedzUsuńMasz rację ludzie są niepoważni! Przeciez ich to nie dotyczy.....
OdpowiedzUsuńMasz świętą rację siedzieć na tyłku, przeczekać w domu,
OdpowiedzUsuńa nie jeździć, roznosić wirusa na wszystkie strony,
ja siedzę, a zakupy zrobiłam dużo wcześniej,
bo tak mi kazano i to była dobra rada,
by kiedy będzie najgorzej nie wychodzić z domu.
Tacy nieodpowiedzialni ludzie, że aż to jest wkurzające.
Niestety obawiam się, że tutaj paradoksalnie najmniejszą dyscypliną wykażą się nastolatki, które przerwę w szkołach potraktują jako gratisowe ferie i piszę to z pełną świadomością jako praktykujący ponad 10 lat w zawodzie nauczyciel.
OdpowiedzUsuńOj, zdziwiłbyś się. W czasie kwarantanny poza nastolatkami - pełno "maDek" z dziećmi na placach zabaw i w centrach handlowych, a także starszych osób w sklepach i kościołach (choć są w grupie podwyższonego ryzyka).
Usuńbardzo dobrze że o tym piszesz, wciąż ludzie są za mało uświadomieni
OdpowiedzUsuńJa tam siedzę z dzieckiem w domu. Mąż niestety musi pracować.
OdpowiedzUsuńSiedzenie w swoim towarzystwie wcale nie jest zle
OdpowiedzUsuńSzczerze? Ja już trochę zatęskniłam za tym czasem zwolnienia, który przeżyliśmy na początku wiosny. Teraz wszyscy znowu gdzieś pędzą.
OdpowiedzUsuń