Strajk nauczycieli to chyba jeden z najgorętszych i najbardziej
kontrowersyjnych tematów ostatnich miesięcy. Jego oficjalne rozpoczęcie
zapowiedziane zostało na 8 kwietnia 2019 roku. Cały strajk ma potrwać aż
do odwołania - a w wyniku przeprowadzonego referendum za protestem opowiedziało
się ponad 85% placówek edukacyjnych i 85-90% ich pracowników.
Jako ex-studentka pedagogiki wczesnoszkolnej powinnam
się w sumie z tym nauczycielskim strajkiem w pełni solidaryzować - a
jednak mimo wszystko mam wobec niego dość mieszane, ambiwalentne uczucia...Jak
to zwykle bywa w takich sporach - KAŻDY KIJ MA DWA KOŃCE, a słuszność
leży zapewne gdzieś pośrodku...
foto: Alexas_Fotos / pixabay |
KIJ - KONIEC NUMER 1 :
DOBRZY NAUCZYCIELE NIE SĄ DOCENIANI
Bycie nauczycielem to praca, która czasami
potrafi do cna wyczerpać człowieka fizycznie i psychicznie (wystarczyły mi nawet krótkie
staże i praktyki studenckie, by się o tym przekonać).
Niektórzy rodzice
bywają bardzo nieprzyjemni, roszczeniowi i niechętni do jakiejkolwiek
współpracy. Szkołę
traktują wyłącznie jak przechowalnię i zło konieczne, zupełnie nie angażują się
w edukację i wychowanie własnego dziecka - a jednocześnie liczą na to, że
nauczyciel "załatwi sprawę" za nich. Jedyne, co potrafią
wnosić w relacje z pracownikami oświaty - to wieczne pretensje, utyskiwania i
brak szacunku, który niestety przekłada się też na postawy ich dzieci.
Nauczyciel faktycznie często nie może po prostu
zamknąć za sobą drzwi do sali lekcyjnej, iść do domu i odpocząć po pracy - bo
przecież klasówki same się nie sprawdzą, akademia sama nie zorganizuje, a
materiały na następne dni same nie przygotują. W pracy musi ciągle się
rozwijać, dokształcać, robić różne kursy i szkolenia, ogarniać przy tym multum
papierologii - więc w sumie nie powinno dziwić, że czasami jest już tym
wszystkim sfrustrowany, oczekuje godziwej zapłaty i chociaż odrobiny uznania.
foto: Alexas_Fotos / pixabay |
KIJ - KONIEC NUMER 2 :
SĄ NAUCZYCIELE i "nauczyciele"
Nie ma co się oszukiwać. Wśród nauczycieli owszem
zdarzają się prawdziwi, zaangażowani pedagodzy z powołania - ale jest też wśród
nich mnóstwo osób, które ewidentnie się z tym powołaniem rozminęły. Osobiście
(poza kilkoma chlubnymi wyjątkami) na naprawdę wartościowe grono pedagogiczne
trafiłam w zasadzie dopiero na etapie liceum. Moje wspomnienia z wcześniejszych
lat dotyczą natomiast głównie osobników, przez których - nawet jako piątkowa i
szóstkowa uczennica z wzorowym zachowaniem - szczerze nienawidziłam szkoły i
prowadzonych w niej zajęć. (Jednocześnie osobnicy Ci uważali się przeważnie za "wybrańców,
niosących kaganek oświaty" - a ich nauczycielską butę i przekonanie o
własnej wyższości nad zwykłymi śmiertelnikami do tej pory wspominam z
szyderczym uśmieszkiem na ustach).
Po drugie właśnie dlatego, że swego czasu studiowałam
na kierunku pedagogicznym - niestety zdaję sobie sprawę, jacy ludzie często
się na ten kierunek dostają, kończą go, a potem (co gorsza!) są zatrudniani w
przedszkolach, szkołach czy innych pokrewnych instytucjach...
>>> Dziewczęta ze wzrokiem
tęskniącym za rozumem, które
przez całe studia jadą na ściągach i "tak ogólnie to nawet nie lubią
dzieci - ale przecież coś trzeba w życiu robić, a cieplejszej posadki niż w
przedszkolu chyba nie można sobie wymarzyć"... Takie, które (AUTENTYCZNIE !) nie odróżniały
Platona od Plutona, nie potrafiły samodzielnie sklecić nawet krótkiej sensownej
wypowiedzi, za napisanie pracy magisterskiej planowały zapłacić sąsiadowi, a na egzaminie z rysunku prosiły mnie o naszkicowanie im prostej,
symbolicznej ludzkiej twarzy, bo miały z tym tak ogromny problem...
<<<
foto: Alexas_Fotos / pixabay |
ZŁOTY ŚRODEK ?
W związku z powyższym uważam, że już na etapie
studiów pedagogicznych powinna dokonywać się ostra, wnikliwa selekcja, oddzielająca
ziarno od plew (a niestety - nie dokonuje się!).
Może wówczas wśród
nauczycieli byłoby mniej osób zupełnie przypadkowych, nienadających się do
pracy z dziećmi i generujących uczniowskie traumy - a o swoje prawa i wyższe
płace upominaliby się w tej chwili tylko ludzie, którzy FAKTYCZNIE na to zasługują?
Myślę, że w takie sytuacji nikt nie nazwałby ich
"pasożytami" czy "nierobami" - a rodzice i
uczniowie stanęliby za nimi murem w każdej politycznej przepychance.
Poza tym - protest nauczycieli zupełnie niesłusznie
sprowadzany jest przez media i polityków wyłącznie do kwestii finansowych. "Jeśli
nie wiadomo, o co chodzi - to chodzi o pieniądze ?" No właśnie NIEKONIECZNIE
! Tu trzeba raczej konkretnej reformy całego szkolnictwa, przemyślanej strategii
na długie lata i zapewnienia takich warunków nauczania oraz uczenia się, by w
polskiej szkole działo się lepiej i by wartościowi, dobrzy pracownicy w ogóle chcieli w niej zostawać...
***
To moja opinia na ten temat - a jaka jest Wasza ?
Będzie mi miło (lub mniej miło ;) ), jeśli podzielicie się nią w komentarzach.
Aby oddzielić tych dobrych od złych musi to być elitarny zawód, czyli dobrze opłacany. Inaczej będzie coraz więcej słabych nauczycieli.
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to chodzi - tych dobrych trzeba docenić i się z nimi solidaryzować. Tym złym natomiast - polecić zmianę zawodu, żeby nie psuli opinii całej reszcie.
UsuńMasz pełną rację! Zawsze byli i będą Nauczyciele i nauczyciele. W kwestii protestu obawiam się że bardzo mocno odbije się to na uczniach.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTo na pewno - i niestety oni stracą najwięcej, stając się mimowolnie przedmiotem tych całych przepychanek.
UsuńSama już nie wiem co o tym mysleć......przeraża mnie po prostu fakt, że będzie kolejna przerwa w szkole i niewiadomo co zrobić wtedy z dziećmi :(
OdpowiedzUsuńW każdej grupie zawodowej są pracownicy i "pracownicy". Wiele zawodów jest niedocenianych (w płacy)
OdpowiedzUsuńJestem za reformą całego szkolnictwa.To proces, który nieuchronnie musi nastąpić.
OdpowiedzUsuńJa nie popieram tego protestu.
OdpowiedzUsuńChyba tylko pencja za realną pracę, ustalana indywidualnie, byłaby rozwiązaniem ...
OdpowiedzUsuńJuż jakiś czas temu pisałam na ten temat u siebie i stoję nadal na pierwszym końcu kija. Na pedagogikę owszem trafia mnóstwo matołków i oni potem pracują w zawodzie, a dzieje się tak dlatego, że wielu "mądrzejszych" idzie w inne profesje, bo chcą zarabiać pieniądze "dla mądrzejszych" to m.in. przez te zarobki pedagogika przyciąga głównie tych, którzy gdzie indziej sobie nie poradzą. Gdyby pensje były godne, na pedagogikę startowało by więcej ludzi z mózgiem i w efekcie wszystkie nieskażone intelektem twarze zwyczajnie by się tam nie dostały, albo wymiekly w czasie rekrutacji do pracy. Pozdrawiam z końca nr1 matka nie nauczycielka 😉
OdpowiedzUsuńdobra na ten temat wolę się nie wypowiadać !!!
OdpowiedzUsuńNiestety... Młody, ambitny człowiek, który dziś startuje do zawodowej kariery to zawód nauczyciela wybierze gdy... naprawdę już nic innego nie będzie miał do wyboru. A wybór ma duży. Tak więc coraz częściej nauczycielami zostają ludzie, którzy zwyczajnie nie mieli innego pomysłu na życie zawodowe.
OdpowiedzUsuńTo co zniechęca, to nie tylko niskie (relatywnie) pensje ale i mało motywujący system wynagradzania. Zwłaszcza młodych nauczycieli... Choćbyś nie wiem jak się wyginał to i tak osiągniesz niewiele ponad ustawowe minimum... Tak więc jeśli znasz języki obce i masz w głowie dwie sprawne, szare komórki to aplikujesz do korpo, a nie do oświaty.
Żądanie równej dla wszystkich podwyżki (1000 zł dla każdego) tylko utrwala ten niesprawiedliwy i niemotywujący system wynagradzania. Czysty PRL... Czy się stoi, czy się leży - podwyżka się należy.
Pozdr
M
Dokładnie to samo mówiłam ostatnio przy okazji dyskusji nad strajkiem. Wszystko sprowadza się do tego, że niektórzy ludzie w ogóle nie powinni ukończyć studiów i uczyć dzieci. Ja też miałam okazję obserwować na studiach osoby ze specjalizacji pedagogicznej, którym bałabym się powierzyć dziecka na 15 min, a co dopiero liczyć na to, że czegokolwiek je nauczą. Niemniej jednak popieram strajk całym sercem, niech im się uda wywalczyć jak najwięcej. Dopóki nauczyciel nie będzie zarabiał jak człowiek, nie będzie miał szacunku wśród tych wszystkich rodziców z pretensjami, o których pisałaś.
OdpowiedzUsuńZawód nauczyciela nie jest łatwym zawodem i wymaga mnóstwa cech, które są rzadkością...
OdpowiedzUsuńEhh temat rzeka. Mój mąż jest nauczycielem, moja mama jest emerytowaną nauczycielką. Temat znam od podszewki poniekąd. I ja również mam mieszane uczucie co do strajku. Całe dzieciństwo obserwowałam mamę, która wracała z pracy, w biegu robiła obiad, a potem leciała na zajęcia dodatkowe, które prowadziła. Wracała, sprawdzała moje lekcje, szykowała kolację i siadała do sprawdzania klasówek. Czasami światło u niej paliło się do rana. Miałam wrażenie, że nauczyciel to ma dopiero przekichane... Dzisiaj, kiedy mój mąż jest nauczycielem, widzę z kolei z jakimi roszczeniowymi rodzicami musi się mierzyć, z jakimi oskarżeniami, jak musi się tłumaczyć z każdej jedynki. Z drugiej strony... moja córka chodzi do piątek klasy i muszę przyznać, że niektórzy nauczyciele nie powinni nawet myśleć o tym zawodzie, bo robią dzieciom więcej szkody niż pożytku. Każdy kij ma dwa końce...
OdpowiedzUsuńMasz rację, kij ma zawsze dwa końce! Sama jestem po kierunku pedagogicznym, nie pracuje w zawodzie, ale na studiach miałam często takie niedowierzanie kto tam studiuje, prawie połowa osób była tam jakby z przypadku... Niestety w Polsce na studia pedagogiczne bardzo łatwo się dostać przez co na rynek pracy wychodzi co roku ogrom absolwentów, z których nie wszyscy powinni pracować w zawodzie...
OdpowiedzUsuńJa ukończyłam studia Filologiczne i też mieliśmy dwa kierunki. Wiele osób poszło na pedagogikę. Z całego grona aż 2 osoby pracują w zawodzie i są rzeczywiście nauczycielami z prawdziwego powołania!!! !Reszta tak jak piszesz, o coś w życiu trzeba robić , albo co gorsza, rodzice tak chcieli.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że zawsze kij ma 2 końce, Tylko szkoda, że wielu widzi tylko jedną stronę, a drugiej wydaje się nie zauważać!!!!
Początek tekstu, to najlepsze podsumowanie tego co się teraz dzieje - każdy kij ma dwa końce. A biorąc pod uwagę jeszcze rozdmuchanie wszystkiego przez media, dodałabym, że tym razem kij ma nawet trzy końce...
OdpowiedzUsuńPraca nauczyciela jest cieżka- może nie fizycznie ale psychicznie.Studiowałam rok i zrezygnowałam - nie nadawałam się , cierpliwosć, widza i ogromny pokład pracy,Jak dla mnie zle sie dzieje ,że nikt nie chce ich wysłuchac. i masz rację trzeba oddzielic tych z powołania a tych co sa ale w sumie nie wiedza że szą
OdpowiedzUsuńZgadzam się że to ciężka praca, natomiast wykonywanie jej przez 18 godzin tygodniowo i zwijanie pensji jak za 40 godzin przeciąga mnie raczej na stronę przeciwną do strajku, może się mylę, jednakże mamy wiele zawodów obciążonych stresem, a pedagog sam wybrał swą drogę zawodową.
OdpowiedzUsuń18 gozin to fikcja. A gdzie przygotowanie do zajęc? W moim przypadku nie da się prowadzić zajęć z dziećmi w przedszkolu bez planu, pomysłu, przygotowanych pomocy. Oprócz tego przygotowanie do uroczystości, dekoracje, kursy, szkolenia, rady pedagogiczne, konsultacje. To wszystko zajmuje dużo czasu.W umowie mam 22 godziny pracy dydaktycznej, ale łacznie 40 na wykonanie tych wszystkich zadań. Dodam, że pomoce kupuje zwykle z własnej kieszeni. Podobnie większość kursów opłacam sama. Gdyby nie mąż, który pracuje w korporacji to byłoby ciężko wyżyć mając 2000 zł na rękę. Myślę, że po prostu zasługujemy na godne wynagrodzenie.
UsuńJak slysze 18h godz to rece opadaja na podloge! Skad te informacje, chyba z TV1!Jakby zliczyc godziny, ktore nauczyciel spedza w szkole, w domu przygotowujac sie do zajęć, weekendów poswiecanych np. na zawody sportowe to uwierzcie mi, ze 40h to byloby mało.Nasze rady ped.trwaja 4h,codzienne doczytywanie wieczornych wiadomosci od rodzicow w dzienniku lektronicznym, odpisywanie na te wiadomosci, tlumaczenie sie z kazdej uwagi,podwazanie wiarygodnosci nauczyciela w obecnosci dziecka i mogłabym tak w nieskonczonosc.
UsuńZgadzam sie,ze niektorzy noe powinni pracowac z dziecmi. Co do dobrych nauczycieli to niby jest system motywacyjny ale jestem zdania, ze nie dziala najlepiej. Potrzeba gruntownej reformy.Nikt tak naprawde nie wie jak to wyglada, dopoki nie wejdzie w nasze buty.
Moj etat to 26h plus etat w innej placowce bo padlabym z glodu. Wracam do domu wieczorem i padam na pysk. Będę strajkowala do upadlego! Pozdrawiam nauczycieli!
Jackie- zapraszam Cię jako mojego cienia do mojej pracy na TYDZIEŃ. I wtedy zobaczysz, że te 18 godzin to bzdury do potęgi entej....Pod warunkiem, że tydzień byś wytrzymał...
UsuńNiech strajkuja i walcza o swoje!! Im tez sie nalezy!
OdpowiedzUsuńJestem po pedagogice. Zawsze pracowałam z dziećmi, to praca która daje mi satysfakcję. Niestety, nie zawsze jest donieniana, szczególnie przez rodziców. Pracowałam w prywatnym przedszkolu i rozszczeniowi rodziców były zawsze, potrafili wtrącać się we wszystko. Byli też fantastyczni, z którymi naprawdę świetnie się pracowało. Ja pracowałam po 8 godzin dziennie, zabierałam pracę do domu. Kładłam się spać pozną nocą, a dla mojego dziecka miałam niewiele czasu...
OdpowiedzUsuńPopieram nauczycieli.
Murem za Nauczycielami !
OdpowiedzUsuńNauczyciele powinni zarabiać więcej, godnie po prostu, ale może zaraz posypią się na mnie gromy, też odpowiednio do swojego zaangażowania i osiągnięć, jak zresztą w każdym zawodzie. Jesteśmy oceniani przez pracodawców na każdym kroku i osobiście wierzę najmocniej w system premiowy i wyraźnie wyższe wynagrodzenie dla pracowników wyróżniających się. Oczywiście w idealnym świecie, w którym premia motywuje do rozwoju, a czyjąś pracę ocenia się obiektywnie, a nie wręcza nagrody koleżaneczkom i kuzynom sąsiadów. Stosunek rodziców, a co za tym idzie niestety również dzieci to już inna historia. Osobiście płonę ze wstydu za niektórych rodzicieli, którzy uzewnętrzniają swoje jedyne i słuszne opnie na zebraniach szkolnych i mają o wszystko pretensje do nauczyciela. Poza tym bliska mi osoba jest od wielu lat nauczycielką z tzw. prawdziwego zdarzenia i widzę po niej, ze ostatnimi czasy ten zawód, a przede wszystkim kontakty z roszczeniowymi i zapatrzonymi ślepo w swoje dzieci rodzicami daje jej się mocno we znaki.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze powiedziane :)
OdpowiedzUsuńJak wspomniałam już u Ciebie na FB, wstrzymuję się od głosu. Śledzę jedynie w mediach ten cały strajk i czekam na czym stanie.
OdpowiedzUsuńJestem za strajkiem i to najlepszy czas, jaki można na to wybrać.
OdpowiedzUsuńNie byłam nigdy nauczycielem, nie stałam za biurkiem... nie sprawdzałam nigdy klasówek itd. więc bardzo ciężko stanąć mi w obronie lub przeciwko.
OdpowiedzUsuńKażdy dziś o coś walczy...
Nauczyciele o lepszą kasę
handlowcy o wolne wszystkie niedziele
rolnicy też walczą o swoje
i każdy ma rację, a rząd i tak zrobi swoje.
Pozdrowienia.
Tak, nie dokonuje się selekcja, puszcza nauczycieli zaraz po studiach do pracy z dziećmi, często bez choćby podstaw dziecięcej psychologii albo chociaż psychologii jakiekolwiek, czyli zupełnie odwrotnie jak to jest chociażby w Niemczech. Mój kuzyn jest nauczycielem szkoły podstawowej w Berlinie i aż smutno porównywać. Natomiast rodzice to odrębna kategoria i ja naprawdę nauczycielom współczuję wszystkiego, całego systemu chorego, przepełnionych klas i głodowych zarobków (w porównaniu do ogromu pracy i odpowiedzialności jaka na nich ciąży). Bo są też fajni i dobrzy pedagodzy z powołania. Może nie dużo ale są i oni mają przerąbane. Więc tak, Herbata popiera strajk nauczycieli i życzy im całym sercem żeby się udało xd
OdpowiedzUsuńCałkowicie popieram nauczycieli, w swoim życiu trafiłam na wiele autentycznie zaangażowanych i wyjątkowych pedagogów, którzy dobro uczniów stawiali na pierwszym miejscu, więc chciałabym, żeby byli godziwie wynagradzani.
OdpowiedzUsuńSkończyłam pedagogikę, ale jestem instruktorem, a nie nauczycielem.
OdpowiedzUsuńNauczycielem nie dałabym rady chyba być....
świetny wpis
OdpowiedzUsuńTrudno stwierdzić jakie rozwiązanie byłoby tutaj najlepsze.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że rodzice są roszczeniowi, jeśli nauczycielka matematyki każe dziecku wpisywać zero jako wynik działania 5-6. Gdy już dzieci pięcioletnie wiedzą, że jest to -1. Dziecko napisze 2x8 zamiast 8x2 i ma obniżoną ocenę. Wariactwo. Dlatego mam w planach nauczanie domowe, w każdym razie biorę to pod uwagę gdy trafi się w rejonie debil-nauczyciel. A takich jest sporo, bo nikt normalny nie idzie pracować do szkoły. Każda inna praca jest lepsza pod każdym względem.
OdpowiedzUsuń"Nikt normalny nie idzie pracować do szkoły..." współczuję twoim dzieciom, skoro w edukacji domowej będą poddawane twojej indoktrynacji prezentującej m.in. takie poglądy...
UsuńNo niestety tak właśnie jest. W szkołach lądują miernoty lub osoby bez pomysłu na życie. W większości przypadków. Oczywiście są chlubne wyjątki, jednak w ciągu całej mojej edukacji (za wyjątkiem studiów) spotkałam 9 takich nauczycieli, wliczając w to moich znajomych, z którymi kończyłam studia. Reszta to dramat.
UsuńBardzo dobrze napisane. Świetnie :)
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne przemyślenia do Twoich. Skończyłam podobne studia i ze zgrozą przypominam sobie panny, które zajmowały się tylko malowaniem paznokci na zajęciach... Cóż.... Teraz są pierwsze do strajku. Cóż... A te słowa: "Tu trzeba raczej konkretnej reformy całego szkolnictwa, przemyślanej strategii na długie lata i zapewnienia takich warunków nauczania oraz uczenia się, by w polskiej szkole działo się lepiej i by wartościowi, dobrzy pracownicy w ogóle chcieli w niej zostawać..." - popieram całym sercem! Również jestem tego samego zdania, często o tym piszę, pomimo tego, że matką nie jestem :) Tak często się nasze strony ostatnio mijają, że postanowiłam Twojej poświęcić więcej czasu :) Nie rozczarowałam się! Piszesz mądrze i z sercem :)Bez zbędnego poklasku ;) Co mnie zawsze ujmuje :) Pozdrawiam Kinga Ł - Więcej Serca Niż Rozumu
OdpowiedzUsuńJako absolwentka kierunku nauczycielskiego i ex-żona nauczyciela napiszę tak: jestem absolutnie przeciwna strajkowi nauczycieli. To bardzo roszczeniowa i uprzywilejowana grupa zawodowa. 18 godzin pracy plus dwie, trzy godziny sprawdzania klasówek w domu tygodniowo, a przygotowywać do zajęć to musi się tylko stażysta, potem leci już na starych konspektach. Dwa miesiące wakacji, a pod koniec sierpnia kilka wizyt w szkole i już dąsy. Wolne, płatne wakacje i ferie. Z mojego kierunku uczyć w szkole poszły albo miernoty, które miały problem ze wskazaniem podmiotu i orzeczenia w zdaniu "Ala ma kota", albo osoby z dużymi znajomościami. Gdyby całe szkolnictwo było prywatne, a pensje zależały tak jak u mnie w firmie od efektu, skuteczności i kompetencji, to żaden strajk nie byłby potrzebny.
OdpowiedzUsuńNie znam nauczyciela, który traktowałby mnie z należytym szacunkiem jako dziecko czy uczeń ale... jestem za nimi.
OdpowiedzUsuńCiekawy i bardzo potrzebny artykuł. Trzeba wspierać nauczycieli.
OdpowiedzUsuń