Wprawdzie okres świąteczno-noworoczny zdecydowanie nie sprzyja spędzaniu czasu przed komputerem, tworzeniu nowych treści i publikowaniu wpisów, ale mimo to nie zapomniałam o moich Czytelnikach i dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami kolejnym edukacyjnym pudełkiem z popularnej serii o Puciu :)
"Pucio. Pierwsze zabawy"
to 20 różnych obrazków i 20 kartoników z podpisami, którymi można bawić
się aż na sześć różnych sposobów - zależnie od wieku i zdolności percepcyjnych konkretnego maluszka. Całość została zapakowana w
charakterystyczny dla tego cyklu solidny kartonik ze sznurkiem, dzięki
czemu nawet naprawdę małe dzieci mogą swobodnie ją przenosić, zabierać ze
sobą w podróż czy w odwiedziny do dziadków. Poszczególne elementy wewnątrz pudełka również są bardzo trwałe, zupełnie niepodatne na jakiekolwiek uszkodzenia czy odkształcenia - dlatego prognozuję, że spokojnie mogą sprawiać ogromną radość kilku następującym po sobie pokoleniom, bez najmniejszego uszczerbku na ich wyglądzie i wysokiej jakości :)
Głównym zadaniem zestawu jest zapoznanie najmłodszych pociech z popularnymi wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi, natomiast w przypadku tych nieco starszych dzieci - również z poszczególnymi literami, sylabami i sposobami ich zapisu. Jak wiadomo, wszelkie wyrażenia dźwiękonaśladowcze pojawiają się już pod
koniec pierwszego roku życia dziecka i pełnią bardzo istotną rolę w jego późniejszej komunikacji z otoczeniem. Dla wielu dzieci przez dość długi czas stanowią jedyną formę i sposób porozumiewania się, nazywania konkretnych zjawisk i obiektów oraz przekazywania informacji o otaczającym świecie - dlatego ich opanowanie wydaje się tak ważne i fundamentalne dla dalszego rozwoju mowy.
Każdy kafelek zawiera rysunek Pucia oraz jakiegoś dodatkowego, towarzyszącego mu elementu: przedmiotu lub zwierzęcia, wydającego
charakterystyczne dla siebie dźwięki. Najprostsze wersje zabaw -
dostosowane już do możliwości poznawczych roczniaków - obejmują sobą nazywanie, wskazywanie i odnajdowanie
poszczególnych obrazków. Opcje nieco bardziej zaawansowane -
przeznaczone głównie dla 2- i 3-latków - to natomiast pierwsze próby samodzielnego odczytywania podpisów i dopasowywania ich do odpowiednich ilustracji.
Wszystkie sugerowane przez Autorkę propozycje zabaw zostały opisane szczegółowo w dołączonej do zestawu instrukcji - choć oczywiście
można też wykazać się własną kreatywnością oraz inwencją twórczą i
samodzielnie wymyślić inne aktywności i ćwiczenia, które najbardziej
przypadną do gustu naszemu dziecku :) Niezależnie od sposobu jego wykorzystania, zestaw "Pucio. Pierwsze zabawy" z całą pewnością stanowi niezwykle cenną pomoc edukacyjną - również dla rodziców dzieci, które wymagają dodatkowego logopedycznego wsparcia.
Nigdy nie przepadałam za gotowaniem, niespecjalnie mi to wychodziło i - mówiąc
całkiem szczerze - od lat z uporem maniaka unikałam tej czynności jak
ognia (zmuszałam się do niej jedynie na potrzeby naszego Bąbla, zanim
jeszcze poszedł do przedszkola). Obiady jadałam najczęściej na mieście,
ewentualnie zamawiałam coś na wynos; zdarzały mi się też wizyty w
przypadkowych fast foodach albo "dni kanapkowe" bez jakiegokolwiek
ciepłego posiłku. Nie jest to ani zdrowe, ani ekonomiczne, a ponieważ
koniec grudnia to idealny moment na noworoczne postanowienia -
stwierdziłam, że przełamię swoje opory, zadbam o bardziej zbilansowaną,
pełnowartościową dietę i zacznę przygotowywać sobie posiłki w formie
zdrowych, różnorodnych lunch boxów.
Pełnowartościowy lunch box do pracy i na uczelnię - jak go skomponować?
Zgodnie z zaleceniami dietetyków, połowę
naszego lunchowego pudełka powinny stanowić owoce i warzywa - surowe lub
gotowane, wedle gustu. Druga połowa natomiast powinna zostać podzielona
po równo pomiędzy źródła białka i węglowodanów, które dostarczą nam
odpowiedniego budulca i energii, uwalnianej stopniowo przez cały dzień.
Do pierwszej grupy produktów zaliczyć można chociażby ryby, mięso
drobiowe, mleko oraz jego przetwory - natomiast grupa druga to różnego
rodzaju kasze, pełnoziarniste makarony i pieczywo, brązowy ryż i owsiane
płatki. Wskazany jest również niewielki dodatek tłuszczowy - chociażby w
postaci oliwy z oliwek, oleju kokosowego lub lnianego - ponieważ to
właśnie w tłuszczach rozpuszczają się witaminy i są dzięki temu lepiej
przyswajane oraz wchłaniane przez organizm.
Generalnie
im bardziej urozmaicony i kolorowy lunch box, tym lepiej. Ta sama
potrawa jadana przez kilka dni z rzędu zawsze w końcu się nam znudzi - choćby
nie wiem jak pyszna była. Dlatego warto unikać monotonii,
eksperymentować z nowymi smakami i połączeniami - a w dobie internetu
mamy to zadanie wyjątkowo ułatwione, bo kilkoma kliknięciami
komputerowej myszki możemy wyszukać całe mnóstwo najróżniejszych
przepisów na lunch box, które zachwycą nas swoją pomysłowością i
różnorodnością.
Elektryczny podgrzewacz żywności - fanaberia czy naprawdę przydatny gadżet?
W
tym roku moja motywacja do zmian jest wyjątkowo silna, więc
postanowiłam zaopatrzyć się w elektryczny podgrzewacz żywności -Multi Lunch Box MLB820 X-LINE, dzięki któremu można nie tylko utrzymać temperaturę wcześniej
przygotowanych posiłków, ale również przygotować je od podstaw,
wybierając odpowiednią funkcję na cyfrowym panelu sterującym. Do wyboru mamy tutaj aż 4 różne opcje:
Ponieważ
jestem typem gadżeciary, takie rozwiązanie od razu mi się spodobało
jako interesująca technologiczna nowinka. Po kilku użyciach z całym
przekonaniem stwierdzam, że jest również bardzo przydatne i praktyczne
- zwłaszcza dla kilku szczególnych kategorii użytkowników.
Dla kogo elektryczny podgrzewacz żywności - lunch box od N'OVEEN ?
dla osób, które mają już dość zabieranych do pracy zwykłych kanapek, zjadanych na mieście niezdrowych przekąsek i przepłacania w drogich restauracjach;
dla zapracowanych, którzy chcą uniknąć podgrzewania posiłków w mikrofalówce i pozbawiania ich w ten sposób walorów smakowych oraz podstawowych wartości odżywczych;
dla ludzi planujących bardziej świadome, zdrowsze odżywanie oraz gotowanie na parze, dzięki któremu warzywa nie tracą na swojej jakości i zawartości witamin;
dla aktywnych i zabieganych - nie lubiących spędzać wielu godzin w kuchni i najbardziej ceniących sobie posiłki szybkie oraz proste, które praktycznie "robią się same". W tym czasie można skupić się na wielu innych, priorytetowych zajęciach - jak chociażby zabawa z dzieckiem, ćwiczenia, sprzątanie czy realizacja projektów zawodowych w trybie home-office;
dla osób o specjalnych potrzebach i zaleceniach dietetycznych, które walczą z nadwagą, podwyższonym poziomem cholesterolu lub innymi schorzeniami i w związku z tym muszą komponować swoje posiłki zgodnie z konkretnymi wytycznymi;
dla kierowców, osób często przebywających w delegacjach i w podróży - ponieważ w ofercie N'OVEEN znajdują się również lunchboxy z zasilaniem samochodowym.
Z czego składa sięMulti Lunch Box MLB820 X-LINE?
W zestawie znajdziemy:
urządzenie złożone z głównego korpusu oraz górnej pokrywy, zamykanej na plastikowe zatrzaski;
dwa ceramiczne pojemniki o łącznej pojemności 1 litra - ze szczelnymi
pokrywkami, wyposażonymi w specjalne zawory powietrza i datowniki;
miarkę z podziałką do odmierzania odpowiedniej ilości wody;
przewód zasilający, który potrzebuje zasilania o mocy 220-240 V;
materiałowe etui ze stalowymi sztućcami;
praktyczną torbę do transportu urządzenia (niewidoczną na zdjęciach - ale można zobaczyć ją na końcowym filmiku);
przejrzystą instrukcję obsługi ze wszystkimi danymi technicznymi i klarownie opisanymi funkcjami.
Multi Lunch Box MLB820 X-LINE - wady i zalety
Niewątpliwą zaletą naszego Multi Lunch Boxa jest jego estetyczny wygląd oraz niewielki, kompaktowy rozmiar, dzięki któremu sprzęt zmieści się w każdej kuchni czy biurze. Lunch box umożliwia nam stosunkowo szybkie przygotowanie posiłku, bez naszego bezpośredniego udziału - a także podgrzanie gotowej potrawy do temperatury 60 stopni Celsjusza w czasie około 30 minut. Można zatem cieszyć się smakiem ulubionego dania w każdych warunkach, również poza domem - a praktyczna składana rączka i materiałowa torba dołączona do urządzenia ułatwia jego przenoszenie i transport do pracy czy też na uczelnię.
Pojemnik wykonano z tworzywa BPA free - jest więc w pełni bezpieczny dla zdrowia użytkowników, a datowniki na pokrywkach ceramicznych miseczek ułatwiają kontrolę przydatności posiłku do spożycia. Lunch box wyposażono też w kontrolkę sygnalizującą pracę urządzenia - natomiast na panelu sterującym można wybrać nie tylko odpowiednią funkcję, lecz również ustawić konkretny czas działania. Po jego upływie lunch box przechodzi
automatycznie w tryb keep warm, czyli podtrzymywanie temperatury posiłku.
Warto dodać, że model MLB820 X-LINE jest bardzo łatwy do utrzymania w czystości. Górną pokrywę wystarczy
przemyć gąbką i płynem do mycia naczyń, natomiast główny korpus
przetrzeć wilgotnym ręcznikiem. Jedyna niewielka wada, do której można byłoby mieć jakiekolwiek zastrzeżenia to w moim odczuciu dość krótki kabel zasilający.
Podgrzewanie posiłków w elektrycznym Multi Lunch Boxie N'OVEEN
w kilku prostych krokach.
1. Wlewamy do urządzenia stosowną ilość wody, kierując się zawartą w instrukcji tabelką
(w przypadku opcji podgrzewania jest to około 200 ml).
2. Umieszczamy w podgrzewaczu
ceramiczne pojemniki z posiłkami.
3. Instalujemy górną część lunch boxa,
domykając umieszczone z boku plastikowe zatrzaski.
4. Podłączamy urządzenie do prądu
i wybieramy funkcję KEEP WARM na panelu sterowania.
Na poniższym filmiku na kanale producenta możecie natomiast prześledzić
proces przygotowywania całego posiłku od podstaw.
Mam nadzieję, że zainteresowałam Was tym sprytnym, pomocnym i ułatwiającym życie wynalazkiem :) A jakie są Wasze postanowienia na nadchodzący 2020 rok?
Telewizor to sprzęt, którego w naszym domu mogłoby w sumie nie być. Nawet jeśli oglądamy jakieś świąteczne animacje czy familijne filmy - to są one mocno ograniczone ilościowo i czasowo, starannie wyselekcjonowane i korzystamy raczej z platform internetowych, żeby nie włączać synkowi wszystkiego, "jak leci". Zdecydowanie wolimy spędzać czas przy książkach, puzzlach i planszówkach - dlatego też dzisiaj prezentujemy Wam kilka nowości wydawniczych od Naszej Księgarni, które śmiało można zaproponować dziecku zamiast kolejnej bajki.
Ta propozycja to moim zdaniem prawdziwy majstersztyk, zwłaszcza jeśli chodzi o jej warstwę graficzną! Każda z ilustracji jest tutaj po prostu małym dziełem sztuki. Wykonano je techniką budzącą moje skojarzenia z dawnymi rycinami w starych książkach - lecz jednocześnie są niezwykle kolorowe i wielkoformatowe, co nadaje im charakteru zdecydowanie bardziej współczesnego i atrakcyjnego dla kilkuletniego odbiorcy.
Sama tematyka opracowania również należy do niezwykle istotnych, ponieważ Autorka zwraca w nim uwagę na kilkadziesiąt wyjątkowych zwierząt, zagrożonych wyginięciem. Towarzyszymy im w oceanach, lasach, na pustyniach, stepach i sawannach - na wszystkich kontynentach, na których występują, choć niestety ich przyszłe losy są bardzo niepewne...Znajdziecie tu zarówno przedstawicieli gatunków mało znanych, o których najprawdopodobniej dowiecie się dopiero z tej książki - jak i zwierzęta, których raczej nikt z Czytelników się tu nie spodziewał, ponieważ wydawało się, że ich populacja ma się całkiem nieźle i że nie powinniśmy obawiać się o jej spadającą liczebność.
Millie Marotta opowiada o każdym z gatunków z wielkim znawstwem oraz niesamowitą czułością - wskazując na jego unikalne cechy, niebywałe zdolności przystosowawcze i niebagatelną rolę, jaką pełni w swoim otoczeniu. Jej opisy są jednocześnie apelem i krzykiem rozpaczy, który ma uwrażliwić ludzi na krzywdę zwierząt oraz ich nadciągającą zagładę. Nadal jeszcze można jej uniknąć - podejmując odpowiednie kroki i działania, mające na celu ochronę gatunków, ich siedlisk oraz całych ekosystemów.
Dlatego też na końcu książki znajduje się krótki spis podpowiedzi i sugestii, co możemy zrobić dla zagrożonej fauny w swoim codziennym życiu. Nie trzeba być od razu badaczem czy też ekologiem, związanym z dużą międzynarodową organizacją! Czasami wystarczy
włączyć się w jakieś lokalne akcje na rzecz zwierząt, wykorzystać do
ich szerzenia swoje media społecznościowe albo dokonywać bardziej
świadomych i przemyślanych wyborów konsumenckich, które w skali globalnej nie pozostają obojętne dla stanu całego naturalnego środowiska. Mówiąc krótko - ta książka to absolutny must have dla każdego miłośnika zwierząt oraz przyrody! Miejmy nadzieję, że nadal będzie można podziwiać opisane w niej gatunki w ich naturalnych warunkach - a nie tylko na kartach literatury...
Popularna seria "Opowiem Ci Mamo..." doczekała się swojej kolejnej odsłony, w której już na pierwszy rzut oka można rozpoznać charakterystyczne ilustracje Artura Nowickiego i czterowersowe rymowanki Marcina Brykczyńskiego. Przyznam całkiem szczerze, że jest to część, która przypadła nam do gustu chyba najmniej ze wszystkich, jakie ukazały się do tej pory. O ile pociągami, psami czy dinozaurami Bąbel zachwycał się nieustannie przez dobrych kilka miesięcy - o tyle jednoślady przeszły u nas raczej bez echa i liczymy na to, że właśnie w okresie świątecznym nieco powrócą do dziecięcych łask.
Jest jednak w tej książce pewna rzecz, po którą sięgamy niemal codziennie - a mianowicie rowerowa gra planszowa z wykorzystaniem zwykłej monety, kartki papieru i tradycyjnych pionków. Oprócz niej znajdziemy tu również informacje na temat tego, jak zmieniały się rowery i motocykle na przestrzeni lat, jak wygląda ich użytkowanie w poszczególnych krajach świata oraz z jakich części składają się bicykle, welocypedy, bicykletki, motocykle żużlowe, turystyczne i sportowe.
Dla małych fanów motoryzacji perypetie składaka Romka, Jednokółka i Motorynki mogą okazać się naprawdę fascynującą i wciągającą czytelniczą przygodą. Poza samym śledzeniem całej historii i towarzyszących jej obrazków Autorzy zadbali również jak zwykle o interaktywny charakter lektury oraz stawianie przed dziećmi wyzwań, polegających między innymi na wyszukiwaniu i liczeniu pojazdów, odnajdowaniu różnic między nimi oraz odpowiadaniu na zadane w tekście pytania.
Jakie są puzzle od Naszej Księgarni - każdy widzi. Solidne i trwałe, atrakcyjne dla oka, a do tego nawiązujące do już wcześniej wydanych książek i opatrzone rysunkami najpopularniejszych polskich ilustratorów. Tym razem w udziale przypadł nam zestaw z dinozaurami oraz scenka z życia przedszkolaków - graficznie zupełnie różne, lecz ich układanie w obu przypadkach na pewno sprawdzi się jako rozwijająca alternatywa dla przesiadywania przed telewizyjnym ekranem.
Każdy set złożony jest z 88 elementów, które tworzą obrazki pełne detali, świetnie przemyślane i wykonane z dbałością o najdrobniejszy szczegół. Widać to zwłaszcza na układance autorstwa Przemysława Liputa - przedstawiającej praktycznie wszystkie sytuacje i czynności, z jakimi dziecko może zetknąć się w swojej przedszkolnej grupie. Warto wykorzystać to jako pretekst do innych aktywności, wyszukiwanek, a także rozmów z dzieckiem o przedszkolnej rzeczywistości - dzięki któremu maluch na pewno znacznie chętniej podzieli się z nami swoimi wrażeniami z placówki :)
Grafika Emilii Dziubak jest natomiast bardziej realistyczna, utrzymana w
mniej komiksowej konwencji i nieco trudniejsza do ułożenia ze względu
na dość mocno ujednoliconą kolorystykę. Po raz kolejny cofamy się w naszych zabawach do odległych czasów i poznajemy warunki, w jakich żyły olbrzymie prehistoryczne gady. Dinozaury na rysunku prezentują się dość groźnie i przerażająco - ale z pewnością nie na tyle, by zniechęcić małego wielbiciela puzzli do ich ponownego ułożenia ;)
A jakie są Wasze plany na Święta? Czy często spędzacie je nie tylko w towarzystwie rodziny - ale również w otoczeniu książek, puzzli i planszówek? :)
Self-giftingto stosunkowo nowy trend polegający na tym, że coraz częściej prezentami świątecznymi obdarowuje się nie tylko rodzinę i przyjaciół, ale również...samego siebie. Na anglojęzycznych stronach internetowych można znaleźć całkiem sporo naukowych analiz i artykułów, omawiających to zjawisko z socjologicznego oraz psychologicznego punktu widzenia. Moim zdaniem self-giftingjest optymalnym sposobem na to, by sprawić sobie jakąś drobną przyjemność - bo przecież nikt nie zna nas lepiej, niż my sami, a wybierając swój upominek osobiście z całą pewnością unikniemy prezentów nietrafionych, które trzeba potem wymieniać lub zwracać do sklepu.
Poniżej przedstawiam Wam listę moich ulubionych self-giftingowch prezentów
i jestem bardzo ciekawa, co znalazłoby się na Waszej :)
zdjęcie: http://fortcollinsbiofeedback.com
1. Wejściówka na koncert / do ulubionego klubu. Jeżeli czytujecie
mojego bloga regularnie - na pewno nie jest dla Was żadną
tajemnicą, że bardzo lubię clubbing i wszelkie muzyczne festiwale.
Taniec działa na mnie relaksująco, pozwala choć na chwilę zapomnieć o
wszystkich problemach, a szaleństwa pod sceną jak nic innego wyzwalają
we mnie zbawienne endorfiny. Właśnie dlatego wejściówka do klubu albo na
koncert jednego z moich ulubionych zespołów plasuje się aż tak wysoko,
na samym szczycie mojej prezentowej listy.
2. Dobra książka. Zawsze powtarzam, że książka to dla mnie prezent idealny zupełnie niezależnie od okazji - a jedynym powodem, który jeszcze powstrzymuje mnie przed wydawaniem wszystkich pieniędzy na literaturę jest prozaiczny brak miejsca na półkach ;) Chyba nigdy nie zdecyduję się na czytniki ebooków, lektury w formacie pdf i inne tego typu wynalazki - bo nie ma dla mnie nic wspanialszego niż szelest przewracanych kartek, zapach świeżej drukarskiej farby albo (w przypadku książek już nieco nadgryzionych zębem czasu) pożółkłe strony, które przywodzą mi na myśl biblioteczkę moich dziadków, odwiedzaną w dzieciństwie.
3. Kurs internetowy kojarzy mi się z ciągłym rozwojem, poszerzaniem własnych horyzontów i otwieraniem się na nowe możliwości. Do tej pory szkoliłam się online głównie w temacie DIY i scrapbookingu - ale marzę jeszcze o jakimś profesjonalnym, certyfikowanym szkoleniu z psychologii, diagnozy lub pedagogiki.
4. Biżuteria - a zwłaszcza wszelkiego rodzaju celebrytki złote, srebrne oraz te zupełnie nieszlachetne. Najlepiej takie, których poszczególne moduły można sobie dowolnie skompletować i skomponować - bo każdy z nich ma w sobie pewną symbolikę i przypomina mi o jakimś ważnym wydarzeniu w moim życiu. Takie bransoletki czy łańcuszki nie są dla mnie zwyczajną biżuterią - lecz bardzo istotnymi wspomnieniami, zaklętymi w pięknych przedmiotach.
5. Zabieg w SPA to przede wszystkim czas tylko dla siebie i odrobina świętego spokoju, kiedy jestem skupiona wyłącznie na własnych potrzebach i niedostępna dla reszty świata. Podobnie może zadziałać również wizyta u fryzjera, kolorystki lub wizażystki - związana nie tylko z nowym wizerunkiem, ale również z dbaniem o własną równowagę psychiczną i dobre samopoczucie.
6.Totalnie niepoważny gadżet, zupełnie nieadekwatny do mojego wieku. Znad morza przywiozłam sobie na przykład...olbrzymią, pluszową fokę ;) W moich zbiorach znajdują się też najróżniejsze tęczowe jednorożce, nietypowe okulary, wariackie stroje, peruki i inne imprezowe gadżety, którymi spokojnie mogłabym obdarować niejedną przedszkolną grupę, szykującą się na bal przebierańców ;)
7. Bilet na spektakl teatralny / do kina - bo czasami lubię wybrać się w takie miejsce wyłącznie w swoim własnym towarzystwie. Gusta moje i Bąblowego Taty raczej dość trudno ze sobą pogodzić - zatem nie mamy nic przeciwko temu, by jedno z nas poszło obejrzeć skandynawski dramat psychologiczny, a drugie film science fiction o sztucznej inteligencji ;)
8. Ulubione perfumy, balsam do ciała albo wosk do aromaterapii, ponieważ uwielbiam otaczać się pięknymi zapachami, które wpływają bardzo pozytywnie na mój ogólny nastrój, potrafią doskonale mnie wyciszyć albo dać mi energetycznego kopniaka i zmotywować do działania.
9. Buty i torebki - tego nigdy za wiele ;) Jestem istną maniaczką pięknego obuwia, torebki również namiętnie kolekcjonuję - i wcale przy tym nie przepłacam, bo bardzo często udaje mi się znaleźć takie modowe perełki w second handach, na wyprzedażach albo na zagranicznych stronach internetowych, gdzie można kupić je za naprawdę symboliczną kwotę.
10. Ciepły zimowy sweter, otulacz albo termofor. Coś w sam raz dla wiecznych zmarzluchów, do których również się zaliczam. Mówiąc zupełnie szczerze, najchętniej zakopałabym się na całą zimę pod jakimś grubym kocem - i wydostała spod niego dopiero w marcu, kiedy stopnieją już wszystkie śniegi ;)
A teraz - wracając do pytania zadanego na samym początku wpisu - czy lubicie obdarowywać prezentami samych siebie i co znalazłoby się na Waszych subiektywnych wishlistach?
Co robić z dzieckiem w Święta? Jeżeli brakuje Wam pomysłu na ciekawe, kreatywne zagospodarowanie świątecznego czasu - w dzisiejszym wpisie znajdziecie aż 30 różnych patentów na świąteczne gry, zabawy, aktywności i prace plastyczne, związane z Bożym Narodzeniem. Oprócz tego również kilka sprawdzonych przepisów oraz PLIKÓW DO DRUKU, z których będziecie mogli skorzystać wedle własnego uznania - a zatem serdecznie zapraszam do lektury :)
1. Portret Mikołaja, elfa i Rudolfa z odcisków dłoni - TUTAJ
Pomysł dziecinnie prosty - i zrealizowany z udziałem dziecięcych rączek. Maluch odciska swoją dłoń, a rodzice domalowują wszelkie niezbędne szczegóły lub pozwalają na w pełni samodzielną ekspresję twórczą. (W podlinkowanym wpisie znajdziecie jeszcze 12 innych pomysłów na świąteczne prace plastyczne !!!)
Do stworzenia takich choinek potrzebujemyjedynie pociętych na paski papierów kreatywnych, starych gazet lub nawet zużytych dziecięcych kolorowanek. Paski powinny mieć różną długość - dziecko samo przykleja je do kartki od najdłuższego na dole aż po najkrótszy na samym wierzchołku choinki.
zdjęcie: www.janecanblogdotcom.wordpress.com
3. Bałwankowe kółko i krzyżyk
Po wydrukowaniu bałwankowej planszy warto ją zalaminować, żeby przetrwała nie tylko okres świąteczny. Grać można warcabami, guzikami, plastikowymi nakrętkami albo filcowymi pomponami w dwóch różnych kolorach.
4. Zabawa w odśnieżanie
Rozkładamy na stole białe okrągłe płatki kosmetyczne (takie do demakijażu) - a następnie smarujemy dziecięcy nosek odrobiną kremu albo wazeliny. Zadaniem dziecka jest odśnieżyć całą powierzchnię stołu - czyli przenieść płatki do miseczki dotykając ich tylko nosem, bez użycia rąk.
Tworzymy głowę renifera ze starego kartonu, mocując do niej również papierowe rogi ze sztywnego, twardego brystolu. Zadaniem dzieci jest rzucanie w kierunku renifera obręczami zrobionymi chociażby z drucików kreatywnych - w taki sposób, by jak najwięcej obręczy znalazło się na rogach.
Na czym polega gra w kręgle, chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć ;) Nawet jeżeli nie dysponujemy gotowym, kupnym zestawem - możemy stworzyć go sami z białych butelek po mleku, imitujących bałwanki.
Podobiznę renifera mocujemy do ściany, najlepiej na korkowej tablicy. Przygotowujemy też czerwony nos z filcu i pinezki. Zadaniem dziecka jest przypiąć nos w odpowiednim miejscu - natomiast utrudnienie stanowią oczy przewiązane apaszką lub szalikiem.
zdjęcie: www.redtedart.com
7. Świąteczne memory
Po kliknięciu na przygotowane przeze mnie pliki możecie je pobrać i wydrukować, a potem nakleić na kartkę z bloku technicznego lub zalaminować dla ich większej trwałości. Wszystkie wycięte kartoniki odwracamy rysunkami w dół - a następnie szukamy dwóch takich samych obrazków i ćwiczymy pamięć, odkrywając kolejne identyczne pary.
8. Toczenie śnieżnej kuli - zabawa logopedyczna
Tutaj łączymy przyjemne z pożytecznym, bo zabawy oddechowe i polegające na dmuchaniu w lekkie przedmioty to jedno z podstawowych ćwiczeń logopedycznych. Do stolika mocujemy dwustronną taśmą kilka kubków, a następnie rozsypujemy na blacie różnej wielkości filcowe pompony. Dziecko dmucha w ich kierunku chociażby przez rolkę po kuchennych papierowych ręcznikach - i reguluje oddech w taki sposób, żeby jak najwięcej pomponów znalazło się w kubkach.
9. Święty Mikołaj zapuszcza brodę
Nasz Mikołaj nieopatrznie zgolił brodętuż przed Świętami - a teraz musi szybko ją zapuścić, bo inaczej nikt go nie rozpozna/utraci swoje magiczne moce ;) Doklejamy mu zatem brodę z papierowych kółeczek - dokładnie tak, jak robi się tradycyjny choinkowy łańcuch.
10. Poczuj zapach Bożego Narodzenia
Na kilka dni przed Świętami umieszczamy w oddzielnych słoikach goździki, laski wanilii i cynamonu, świerkowe gałązki i wszelkie inne przedmioty, których zapach kojarzy się nam z Bożym Narodzeniem. Zalewamy je wodą i odstawiamy w niedostępne dla dziecka miejsce - a po upływie odpowiedniego czasu wyciągamy zawartość słoików, pozostawiając w nich samą zapachową wodę. Dziecko musi odgadnąć jedynie na podstawie aromatu, co znajdowało się w konkretnym słoiku.
11. Świąteczna girlanda - kolory, liczby i alfabet
Sposobów wykorzystaniatakiej świątecznej girlandy jest kilka: 1) kolorujemy lampki na różne odcienie - a dziecko ma za zadanie na własnej planszy odwzorować wymyślony przez nas układ kolorów; 2) wypisujemy na lampkach poszczególne litery alfabetu - a następnie maluch dopasowuje do nich wycięte lampki z takimi samymi literami; 3) analogicznie to samo możemy zrobić też z liczbami - lub np. zostawić niektóre lampki puste, żeby umiejące pisać dziecko dopisało na nich brakujące cyferki.
12. Zimowa przeplatanka - ubieranka
Drukujemy, laminujemy - a następnie robimy dziurkaczem otwory wzdłuż brzegów czapki i rękawiczek. Dziecko ćwiczy małą motorykę, przeplatając przez dziurki włóczkę, sznurówkę albo kolorową materiałową tasiemkę.
13. Zimowe budowle z papierowych kubków
Jeżeli dysponujemy dużą ilością papierowych kubków, wykorzystywanych zazwyczaj do prac plastycznych - tym razem możemy stworzyć z nich najróżniejsze zimowe budowle: igloo, wysoką wieżę czy nietypową świąteczną choinkę. Można też wprowadzić element rywalizacji i konkurować ze sobą na zasadzie "czyja wieża będzie wyższa" lub "kto wykorzysta najwięcej kubków bez strącenia żadnego z nich".
14. Zimowe masy plastyczne
Sztuczny śnieg, sucha porcelana, kaszolina czy masa piernikowa - to
domowe masy plastyczne, wręcz uwielbiane przez dzieci (przez rodziców
może niekoniecznie, ale szczególnie w Święta powinniśmy być skłonni do
tego typu poświęceń ;)) Zostawiam Wam zatem kilka sprawdzonych
przepisów, z których najczęściej korzystamy.
15. Świąteczne ozdoby z patyczków do lodów - TUTAJ
Bardzo proste, rozwijające wyobraźnię i efektowne. Można potem podarować je komuś w prezencie, odgrywać nimi różne świąteczne scenki - albo przymocować do nich tasiemki i zawiesić na choince jako oryginalne bombki :)
16. Świąteczne kodowanie
Nauka kodowania i programowania przez zabawę od jakiegoś czasu coraz bardziej zyskuje na popularności - i wcale nie trzeba posyłać dziecka na żadne specjalne zajęcia, bo wstęp do kodowania dla najmłodszych możemy bez problemu zorganizować we własnych czterech ścianach. Ja akurat nie jestem żadną specjalistką, ponieważ dopiero zaczęłam zgłębiać ten temat - ale odsyłam Was do wpisu na blogu Moje Dzieci Kreatywnie >>>TUTAJ<<<, gdzie kwestia kodowania została potraktowana bardzo pomysłowo i kompleksowo.
17. Świąteczne kartki DIY
Jeśli chodzi o świąteczne życzenia, nie uznajemy tych przesyłanych masowo za pośrednictwem smsów czy internetowych komunikatorów. Jeśli już je składamy - to osobiście albo na wykonanej własnoręcznie kartce. W ubiegłym roku powstały takie, natomiast w tym produkcja nadal trwa :)
18. Choinkowe przyjęcie z czekoladowym fondue
Nawet jeżeli spędzamy Święta w bardzo wąskim gronie - nic nie stoi na przeszkodzie, by urządzić z tej okazji prawdziwe bożonarodzeniowe przyjęcie z czytaniem świątecznych książek, oglądaniem najbardziej nastrojowych bajek i pysznym czekoladowym fondue na deser. A ponieważ rodzicom też się coś od życia należy - podrzucam Wam przepis na gorącą czekoladę z dorosłą "wkładką" (na pewno skutecznie rozgrzeje w te mroźne zimowe dni ;) )
19. Pieczenie pierników
To zajęcie, które nasz mały Szef Kuchni uwielbia i zawsze chętnie w nim uczestniczy. Poniżej zostawiam piernikową recepturę Bąblowego dziadka - z której ciastka zawsze wychodzą, nawet takiej kulinarnej łamadze jak ja ;)
Jeżeli chodzi o stoki na Dolnym Śląsku - z czystym sumieniem polecamy Andrzejówkę i Zieleniec, bo warunki są tam przeważnie idealne dla najmłodszych narciarzy/saneczkarzy. Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z podlinkowaną relacją i do odwiedzin w naszych pięknych okolicach.
Domki elfów z papierowych kubków, fabryka Mikołaja ze starego pudełka po butach - a do tego sztuczny śnieg, doniczkowe bałwanki i świąteczne lampki, dodające całości niecodziennego blasku. Takim miasteczkiem można bawić się godzinami - prezentując dziecku całą drogę, jaką świąteczne podarki muszą przemierzyć, by ostatecznie znaleźć się pod choinką w Waszym domu :)
O mądrym dokarmianiu ptaków w zimie napisałam swego czasu dość obszerny, odrębny artykuł (podlinkowany powyżej) - więc nie będę się powtarzać.W każdym razie jest to świetny sposób, żeby nauczyć dziecko empatii, szacunku do zwierząt i życia blisko natury.
Czy ktoś jeszcze słucha płyt CD? My korzystamy raczej z plików w formacie mp3, ale starych płyt mamy pod dostatkiem. Staram się ich nie zmarnować, tylko wykorzystać w jakiś ciekawy i kreatywny sposób. Takie bombki przygotowaliśmy z nich w tamtym roku, jako ozdoby naszego mieszkania oraz przedszkolnej sali.
Można nawlec na nie makaron, pianki marshmallows, popcorn albo miękkie galaretki. Ich zaletą jest fakt, że po Świętach da się to wszystko zjeść - natomiast wadą sytuacje, kiedy na "po Świętach" już nic na choince nie zostaje ;)
25. Spacer po mieście po zmroku i oglądanie świątecznych dekoracji
Tak wygląda bliska naszemu sercu Legnica - ale generalnie chyba w każdym mieście można znaleźć tego typu instalacje albo świąteczne pokazy światło-dźwięk. Jeżeli natomiast mieszkacie na wsi lub w małym miasteczku - czasami wystarczy przejść się po osiedlu i zobaczyć, jak sąsiedzi udekorowali swoje domy, balkony i ogrody ;)
26. Świeczniki z pomarańczy i goździków
Rodzic wycina w pomarańczy otwór, w którym zmieści się klasyczny tealight - a dziecko nakłuwa owoc goździkami wedle własnego pomysłu (zupełnie przypadkowo lub tworząc konkretne wzory). Wszyscy są zadowoleni, bo piękny zapach towarzyszy im przez całe Święta :)
27. Dekorowanie piernikowego ludzika
Zalecam wydrukowanie i zalaminowanie - bo dzięki temu można dekorować ludzika wielokrotnie, doklejając do niego guziki, buźkę i inne ozdobne elementy z plasteliny. Fajnym urozmaiceniem będzie też wykorzystanie kolorowych pisaków z lukrem, których używa się do ozdabiania prawdziwych pierniczków.
28. Wizyta na świątecznym przedstawieniu i spotkanie z Mikołajem - TUTAJ
Zapraszam na relację z Wielkiej Fabryki Elfów na Stadionie Narodowym. W tym roku na pewno nie poniesie nas aż tak daleko - ale za to planujemy weekendową wycieczkę do Krainy Świętego Mikołaja w Deli Parku pod Poznaniem.
Świątecznych jarmarków pod dostatkiem zarówno w Polsce, jak i u naszych zagranicznych sąsiadów. Największe wrażenie zrobiły na nas póki co te w Gorlitz i Dreznie - choć nasz rodzimy jarmark wrocławski też co roku przynosi wiele pozytywnych wrażeń.
30. Proste ciasto z chrupek kukurydzianych - TUTAJ
Najprostsze, najszybsze, wręcz banalne - a tak smaczne, że znika z blaszki jeszcze przed Świętami i zawsze trzeba dorabiać następną porcję. Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu - podobnie jak wszystkie pozostałe pomysły, przemycone w tym artykule ;)
Życzymy smacznego i wspaniałej świątecznej zabawy !