Kiedy jakiś czas temu zaczął się szał na koreańską pielęgnację - również ja uległam temu urodowemu trendowi (a może nawet pewnego rodzaju filozofii ? ) i zaczęłam rozglądać się w drogeriach za azjatyckimi kosmetykami. W końcu która z nas nie chciałaby mieć cery tak pięknej i nieskazitelnej , jak Koreanki - jedwabiście gładkiej, promiennej, idealnej niczym porcelana ? ;)
No dobra. Z perspektywy czasu już niestety wiem, że taka cera ABSOLUTNIE MI NIE GROZI ! ;) - bo to chyba jednak w dużej mierze kwestia genów, problemów hormonalnych i wielu innych rzeczy zupełnie nie związanych z pielęgnacją. Ale mimo wszystko kosmetyki azjatyckie marki D'RAN sprawdziły się u mnie na tyle świetnie, iż postanowiłam na stałe włączyć je do swoich pielęgnacyjnych rytuałów :) Zresztą same przekonajcie się, że są to kremy naprawdę nietypowe - i o bardzo niecodziennym składzie !
D'RAN Wonder Swallownest Cream to przede wszystkim niezwykle lekka, kremowo-żelowa formuła. Kosmetyk bardzo szybko się wchłania, nie pozostawia na twarzy wrażenia "lepkości" i tłustego filmu - dlatego nawet z moją mieszaną cerą mogę spokojnie stosować go chociażby jako bazę pod makijaż. Skóra jest po nim solidnie nawilżona, odświeżona i znacznie gładsza - a to zapewne dzięki zawartości masła shea, olejów roślinnych, betainy, panthenolu i wielu innych odżywczych składników, wśród których najważniejszym jest ekstrakt gniazd Collocalini.
A cóż to w ogóle takiego ? To nic innego jak gniazda ptaków z rodziny jerzykowatych, które występują głównie w Azji - i którymi dawniej podobno odżywiały się (gniazdami - nie ptakami !) najpiękniejsze kobiety z dynastii mandżurskiej (!) Można chyba powiedzieć, że takie azjatyckie kuzynki naszych rodzimych jaskółek - co sugeruje zresztą sama nazwa Wonder SWALLOWnest Cream.
Azjatkom jakoś szczególnie nie zazdroszczę, że dla urody decydowały się te gniazda ZJADAĆ - jako bogate źródło białka, minerałów oraz kwasu sjalowego o silnych właściwościach odżywczych i ujędrniających... Sama jestem niesamowicie szczęśliwa, że mogę traktować moją skórę kremem OD ZEWNĄTRZ z bardzo podobnym efektem - i nie muszę zmieniać przy tym swojej dotychczasowej diety ;)
Kolejny koreański kosmetyk, jaki zdecydowałam się wypróbować - to D'RAN Wonder Hwangto Cream z czerwoną glinką oraz ekstraktem węgla drzewnego. Ten ma za zadanie przede wszystkim oczyszczać skórę , odblokowywać pory, usuwać z nich nadmiar sebum oraz wszelkie inne nagromadzone zanieczyszczenia. Dodatkowo został wzbogacony również wodą jijangsu filtrowaną przez skały lessowe - a więc po raz kolejny mamy tu do czynienia z bardzo oryginalną recepturą, dość egzotyczną jak na nasze polskie warunki.
Oprócz tego w składzie znajdziemy również allantoinę, betainę, beta-glukan, panthenol, masło shea i kwas hialuronowy - czyli same naturalne , organiczne związki zapewniające skórze odpowiedni poziom nawodnienia, gęstości i blasku. Podobnie jak w przypadku swojego poprzednika - również D'RAN Wonder Hwangto Cream nie obciąża skóry i wchłania się doskonale już po kilkunastu sekundach od nałożenia. Osobiście najbardziej lubię stosować go na noc, jako ostatni etap mojej koreańskiej pielęgnacji - żeby pozwolić mu bardziej dogłębnie podziałać podczas snu i móc obudzić się następnego dnia z pięknie oczyszczoną, odświeżoną i promienną cerą.
Cena każdego z opisanych kremów to 59 złotych za 100-gramowe opakowanie. Dużo ? Mało ? Moim zdaniem całkiem do przyjęcia - ponieważ kosmetyki D'RAN są bardzo wydajne i jeden pojemniczek przy rozsądnym użytkowaniu powinien wystarczyć nam na naprawdę długi czas. Myślę, że warto wypróbować je jako pewną ciekawostkę i nowinkę kosmetyczną - a może nawet podejść do tematu bardziej kompleksowo i zainteresować się koreańską pielęgnacją na poważnie ?
Jeśli czujecie się zaintrygowane tym tematem - odsyłam Was na stronę marki D'RAN oraz do książki "Sekrety urody Koreanek" autorstwa Charlotte Cho , która w bardzo dużej mierze zmieniła moje podejście do dbania o skórę i przekonała mnie do wyeliminowania pewnych negatywnych pielęgnacyjnych nawyków :)
Oooo też miałam możliwość wyboru tych kremów i aż żałuję, że nie wzięłam :-P
OdpowiedzUsuńFajne są, zupełnie inne niż te stosowane przeze mnie dotychczas :)
UsuńCiekawe jakiego smaku są te gniazda... ale chyba nie chcę próbować!
OdpowiedzUsuńTeż wolałabym się o tym nie przekonywać ;)
UsuńOd dawna czaję się na tą książkę o pielęgnacji Koreanek. Być może niedługo będę miała możliwość sama przetestować jakiś koreańskich kremów czy maseczek, bo będę miała tan członka rodziny!
OdpowiedzUsuńNo to zazdroszczę ;) Ja bym na pewno się cieszyła ze stałego dopływu kosmetyków stamtąd ;)
UsuńPrzeraża mnie trochę 'moda' na koreańską urodę. Książka jest na mojej liście do przeczytania, ale na pewno nie odważyłabym się jeść gniazd :P
OdpowiedzUsuńDlatego ja również nie jem - tylko wcieram krem ;)
UsuńUwielbiam kosmetyki z glinką! :) Muszę przetestować, bo jeszcze o nich nie słyszałam. :)
OdpowiedzUsuńZachecilas mnie do Poznania ich bliżej ☺
OdpowiedzUsuńWow, to dopiero nowość. :) Nie spotkałam się z takim kremem jeszcze nigdy.
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam koreańskich kosmetyków, a tymi wybitnie mnie zaskoczyłaś :)
OdpowiedzUsuńcóż... :) koreankom takiej urody mogę pozazdrościc, ale niestety z moją cerą skłonną do wyprysków nie da się uzyskać tak fenomenalnego efektu :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie nimi. Muszę kiedyś na sobie też je wypróbowac
OdpowiedzUsuńzaciekawił mnie ten krem z gniazd Collocalini, dostanę je gdzieś stacjonarnie?
OdpowiedzUsuńOj uwielbiam takie nowinki kosmetyczne! Ja chętnie wypróbuję! A co do ceny, to uważam, że na jak taką pojemność, to nie jest ona zbyt wygórowana...
OdpowiedzUsuńCZego to ludzie nie wymyślą! Żeby do kosmetyków dawać gniazda ptasie! Ale najważniejsze, że Tobie kosmetyki te przypadły do gustu i się podobają.
OdpowiedzUsuńKoreańskie kosmetyki, trzeba spróbować, może to da radę;)
OdpowiedzUsuńNa razie korzystam z nowej dla mnie marki polskiej Snails Garden Cosmetics. Jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy bym się przemogła :D
OdpowiedzUsuńJestem zauroczona tymi kosmetykami, też chce mieć piękny wygląd więc chyba się skusze
OdpowiedzUsuńPo tą książkę już dawno miałam sięgnąć, ale ciągle jestem w podróży. Czas ją znaleźć. A te kremy są naprawdę ciekawe. Rozśmieszyłaś mnie tym tekstem z dietą :) ehhh jak kobiety potrafią się poświęcać dla urody :P
OdpowiedzUsuńOczyszająca maska z węglem drzewnym bardzo mnie zainteresowała, z pewnością zapiszę w kolejce do przetestowania.
OdpowiedzUsuńOczyszająca maska z węglem drzewnym bardzo mnie zainteresowała, z pewnością zapiszę w kolejce do przetestowania.
OdpowiedzUsuńZostanę raczej przy swoich sprawdzonych kosmetykach.
OdpowiedzUsuńHmmm jedzenie gniazd.. bardzo to egzotyczne i mało apetyczne! ;) W kremie mi jednak nie przeszkadza - chętnie wypróbowałabym jego mocy ;) Krem z węglem drzewnym też brzmi interesująco. Może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze koreańskich kosmetyków nie używałam , czas spróbować :-)
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo zachęcająca :-)
No proszę, czego to ludzie nie wymyślą :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się takie wykorzystanie naturalnych "przerobów", w takim przyrodniczym wydaniu chemia w kosmetykach mi odpowiada. :)
OdpowiedzUsuńNaturalne składniki często mają lepsze działanie niż ich wytworzone chemicznie substytuty. Pytanie tylko, w jaki sposób pozyskiwane są te ptasie gniazda?
OdpowiedzUsuńJest to dla mnie nowość, nie widziałam wcześniej. co do koreańskich kosmatyków miałam kiedyś krem z wiśni, był genialny. Jednak ten skład mnie zaskoczył i to bardzo
OdpowiedzUsuńWow, to się nazywa nowość, przyznaję jestem zaskoczona :)
OdpowiedzUsuńmoże ze skłonnością do wyprysków trudno jest osiągnąć porcelanową cerę, niestety moja także pozostawia wiele do życzenia, ale od kiedy używam serum firmy SOME BY MI oraz tonerów COSRX - jest znacznie lepiej, pory są zwężone, wypryski pojawiają się rzadziej (a kiedy już mnie coś zaskoczy to naklejam pod makijaż magiczny plasterek CosRx, ewentualnie drugi troszkę grubszy na noc i problem znika) a sama cera jest bardziej świetlista i wygląda na zdrowszą i gładszą, kosmetyki są do kupienia w polskim sklepie www.sklep.larose.net.pl
OdpowiedzUsuńnaprawdę warto spróbować
Nie znam ich ale chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńOni mnie ciągle zaskakują swoimi pomysłami :D
OdpowiedzUsuńZjadać gniazda? To brzmi tak absurdalnoe i intrygująco...
OdpowiedzUsuńJak widać branża kosmetyczna niczego się nie boi;)
OdpowiedzUsuńJestem ich ciekawa bo mam innej firmy i tez jestem nimi zachwycona
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś, że pielęgnacja skóry u Azjatek to prawdziwa filozofia pielegnacji :) Ciekawa jestem czy ten krem by się u mnie sprawdził?
OdpowiedzUsuń