Z czym kojarzy się Wam adopcja dziecka ?
Z moich kilkuletnich obserwacji wynika, że w masowym przekazie jest to kwestia albo całkowicie pomijana - albo z kolei przedstawiana w dwóch zupełnie nieadekwatnych, skrajnie różnych konwencjach...
Najczęściej mamy do czynienia albo ze wzruszającą do łez, przesłodzoną historią bohaterskich rodziców, którzy swoim heroizmem ratują przed zagładą "biedną sierotkę z domu dziecka" - i żyją potem wspólnie długo i szczęśliwie.... Albo z kolei z krwawą jatką, w ramach której rzekome "złe geny" biorą górę, a podrośnięte adoptowane dziecko nałogowo pije, ćpa, raz za razem popada w konflikty z prawem i biega za adopcyjnymi rodzicami ze świeżo naostrzoną siekierą...
STOP !
Bo ani w całym naszym życiu, ani w adopcji dziecka - nic nie jest tylko czarne lub tylko białe! Pomiędzy powyższymi dwiema skrajnościami jest po prostu PRAWDZIWE ŻYCIE. Słodko-gorzkie. Zawierające w sobie najróżniejsze emocje, niuanse, części składowe, rozebrane do naga uwarunkowania i czynniki pierwsze, całe mnóstwo odcieni szarości i tęczowych kolorów...
Adopcja dziecka - czasami miłość nie wystarczy...
Nareszcie pojawiła się na rynku wydawniczym książka o adopcji, która nie owija niczego w bawełnę, pokazuje adopcję z tak wielu różnych perspektyw - a jednocześnie nie jest suchą naukową rozprawą ani niezrozumiałym psychologicznym bełkotem. "Będziesz moim wszystkim..." Hanny Barełkowskiej to 10 autentycznych historii adopcyjnych - z których nie każda ocieka słodyczą, brokatem i różowym lukrem...
Często jako świeżo upieczeni rodzice adopcyjni wierzymy, że nasza miłość, pełne zaangażowanie i oddanie wystarczą, by uleczyć w dziecku pewne rany, nagromadzone traumy oraz ewentualne wynikające z nich zaburzenia. Jesteśmy pełni nadziei. Mamy w sobie ogromne pokłady energii, entuzjazmu i rodzicielskiego ciepła. Wydaje się nam , że możemy góry przenosić - i nagle BACH! Lądujemy w jakiejś nieskończonej otchłani dziecięcych deficytów, niezaspokojonych emocjonalnych potrzeb i problemów, które przerastają nawet nasze najgorsze wyobrażenia ...
Jak pokazują niektóre świadectwa adopcyjnych rodziców, zebrane przez Autorkę - zdarza się, że adopcja dziecka zamienia ludzkie życie w koszmar, pasmo porażek i niepowodzeń. Myślę, że świetnie obrazują to dwa poniższe fragmenty, zaczerpnięte z książki. Z jednej strony - przewodnie motto wybrzmiewające wielką wiarą i nadzieją. A z drugiej - niekiedy okrutna rzeczywistość, sromotne porażki i bolesne rozczarowania...
Nie bać się adopcji dziecka - to nierozsądne !
Myślę, że każdy kandydat na rodzica adopcyjnego w jakimś stopniu się boi. Osobiście też się bałam. Wiedziałam, że będę umiała pokochać "cudze" dziecko jak własne - bo kochałam je na długo przed tym, zanim w ogóle dowiedziałam się o jego istnieniu. A jednocześnie - bałam się o jego rozwój. O to, czy będzie względnie zdrowe. O to, czy rodzice biologiczni nie zafundują mu stresu pourazowego, zespołu RAD, FAS albo innych genetycznych i psychicznych obciążeń (odpukać - póki co zdaje się, że uniknęliśmy tego !) O to, czy jako mama i tata staniemy na wysokości zadania - i będziemy umieli wychować Bąbla na szczęśliwego, pewnego swojej wartości człowieka (akurat ten strach towarzyszy nam nadal - i myślę, że będzie towarzyszył jeszcze przez jakichś kilkanaście najbliższych lat...)
Książka Hanny Barełkowkiej pokazuje, że adopcja dziecka to tak naprawdę jedna wielka loteria i niewiadoma. I wcale nie chodzi tu o to, by otrzymać propozycję "dziecka idealnego" - w 100% wpisującego się w nasze wyobrażenia i wymagania ! W końcu ośrodek adopcyjny to nie sklep - a dzieci to nie towary czekające na półkach na swoich "szczęśliwych nabywców" ! Chodzi raczej o to, żeby podejść do przysposobienia w sposób dojrzały i wielokrotnie, dogłębnie przemyślany - z pełną świadomością tego, co stać się może (choć absolutnie nie musi!)
Adopcja dziecka - ilu ludzi , tyle historii.
Historie zawarte w książce są bardzo różne. Dotyczą zarówno rodziców adopcyjnych - jak i zastępczych, prowadzących rodzinne domy dziecka oraz pełniących nad dziećmi pieczę tymczasową.
Znajdziemy tu opowieści zakończone happy end'em, będące jeszcze w toku i rozgrywające się na oczach Czytelnika - a także te, które nie napawają optymizmem i w których (wedle słów adopcyjnych rodziców) dziecko bez wahania "poszłoby za obcą osobą, gdyby dostało od niej kromkę chleba lub byle chrupkę". Znajdziemy przykłady niemal natychmiastowego i bezproblemowego wpisania się w nową rodzinę - ale również skrajnie negatywne emocje, zaburzenia więzi i Alkoholowy Zespół Płodowy, będący przyczyną wielu poważnych komplikacji. Znajdziemy rodziców, którzy odnajdują w sobie moc i postanawiają wytrwać mimo wszystko - oraz takich, którzy są już u kresu sił i na skraju załamania nerwowego...
Jak dawać miłość - kiedy dziecko nie umie jej brać ?
Jak kochać - kiedy nie dostaje się niczego w zamian ?
"Będziesz moim wszystkim..." to nie jest książka, którą kartkuje się szybko, lekko i przyjemnie - zwłaszcza kiedy Czytelnik ma względne pojęcie o tematyce adopcji, zaburzeniach więzi i pewnych destrukcyjnych mechanizmach, które z nich wynikają. To raczej książka, która dla wielu osób może okazać się ogromnym wstrząsem - a dla przyszłych rodziców adopcyjnych LEKTURA OBOWIĄZKOWA ! Mocna, przejmująca, zmuszająca do refleksji, ucząca pokory - mogąca diametralnie odmienić ich spojrzenie na pewne kwestie.
To niestety ciężki temat.i złości mnie później Nie wdzięczność młodych ja obrażają się i szukają matek które je zostawily a zastępcza gardza
OdpowiedzUsuńMyślę, że żaden rodzic (czy adopcyjny, czy biologiczny) nie piwinien nastawiać się na wdzięczność ze strony dziecka - bo chyba jednak nie o to w rodzicielstwie chodzi. A że ktoś szuka swoich korzeni, chce poznać prawdę o swoim pochodzeniu - wydaje mi się to zrozumiałe. Sama być może - gdybym była adoptowana - też miałabym taką potrzebę.
UsuńTo w ogóle jest mocny temat i mega poważna decyzja więc nie ma co chować głowy w piasek i trzeba zmierzyć się ze wszystkim, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzasami obawy są bardzo na wyrost - i okazuje się , że w gruncie rzezy nie mamy z czym się mierzyć.
UsuńNatomiast innym razem - bywa już nie tylko różowo i szczęśliwie.
Książka wydaje się chyba podstawową lekturą kiedy ktoś chce zdecydować się na adopcję dziecka. Myślę, że może wnieść jakiś pogląd na sprawę :)
OdpowiedzUsuńNa pewno daje dużo do myślenia - i pozwala poznać wiele różnych punktów widzenia.
UsuńWspaniale, że w końcu taka się pojawiła!
OdpowiedzUsuńJest wiele książek o adopcji - ale ta w moim odczuciu należy do najbardziej wartościowych.
UsuńFantastyczna ksiażka, przy następnym zamówieniu się na nia skuszę. My w rodzinie ostatnio przeżywaliśmy temat adopcji, niestety pomomo tego że rodzice adopcyjni chcieli wziać do siebie najmłodszego brata dzieci, które wychowują, sąd się nie zgodził ze względu na ich wiek.
OdpowiedzUsuńSmutne :( Jestem zdania, że powinno się robić wszystko, co możliwe , by biologiczne rodzeństwa były wychowywane w tej samej rodzinie. Mam nadzieję, że mimo wszystko dzieci będą miały ze sobą jakiś kontakt.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńCiężki temat. Myślę, że to naprawdę wielka miłość adoptować obce dzieci i wychowywać jak swoje.
Ludzi w dzisiejszych czasach pokazująych jak mamy życ jest wielu, ale tak naprawdę rzadko pokazują "czyny".
Nie wychowujesz JAK swoje, wychowujesz swoje:) Robisz to samo, co wszyscy inni rodzice.
UsuńDokładnie - wychowujesz swoje :) Ale jednak trzeba mieć na uwadze, że pomiędzy rodzicielstwem adopcyjnym i biologicznym są pewne różnice. Nie chodzi to absolutnie o stosunek do dziecka - tylko raczej o "życie w trójkącie" z jego wcześniejszą, przedadopcyjną historią. Na co dzień się tego często wcale nie odczuwa - lecz z czasem temat może z inicjatywy dziecka "wypłynąć".
UsuńMimo że nigdy nie miałam do czynienie z adopcją, to tę książkę z chęcią bym przeczytała. Zapisałam tytuł i z pewnością zamówię.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłej lektury :)
UsuńNiestety z moich doświadczeń wynika, że rodzice adoptcyjni w dużej ierze nie są przygotowani do tego typu odpowiedzialności.
OdpowiedzUsuńCzasami rzezywistość przerasta - i nijak ma się do wyobrażeń oraz materiałów omawianych na adopcyjnym kursie. Oby jak najmniej takich sytuacji !
UsuńTemat adopcji, jakby nie było, wciąż graniczy z pewnym tabu i dla wielu wykracza poza horyzont normalności. Niezwykle trudny krok dla rodziców, jak i adoptowanych dzieci. Dobrze, że powstała taka książka.
OdpowiedzUsuńZapewne będzie to coraz mniejsze tabu - biorąc pod uwagę dwóch, jak wiele par ma problem z niepłodnością i zajściem w ciążę.
UsuńBardzo ciężki temat. Też z mężem się zastanawiamy, jesli się nie uda to adoptować? Dzieci są wspaniałe.
OdpowiedzUsuńTo bardzo indywidualna decyzja - i na pewno trzeba ją dobrze przemyśleć, rozważyć wszystkie argumenty za i przeciw.
UsuńU nas temat adopcji był poruszany z mężem podczas naszej walki z niepłodnością. Byliśmy zgodni, że chcemy, ale wtedy nie było takich pomocy, a społeczeństwo na adopcję było zamknięte. Przez ponad 7 lat zmieniło się bardzo dużo i niech takie mądre książki i informacje niosą się w świat dla innych rodzicow
OdpowiedzUsuńHm, my rozpoczynaliśmy naszą drogę adopcyjną 2010 roku i już wtedy nie czułam aby ogólnie pojmowane społeczeństwo było zamknięte na adopcję. Myślę, że najwięcej zależy od nas jak podchodzimy do samej adopcji, jak o niej mówimy, jak przekazujemy rodzinie i znajomym naszą decyzję i jak sami postrzegamy siebie. Sądzę, że nawet i teraz ad 2018 roku znajdą się takie społeczności, ludzie dla których adopcja to temat tabu, coś co należy ukryć i nie mówić o tym otwarcie.
UsuńTak to prawda nasza Hania jest naszym przeciwieństwem - odważna, bezkompromisowa, uparta, emocjonalna, ciesząca się z życia i czerpiąca z niego garściami. Musieliśmy zmienić nasze myślenie, otworzyć się na życie, aby za nią nadążyć. I choć czasami opadają nam ręce, kłócimy się o metody wychowawcze, czujemy się bezsilni to nie zamienilibyśmy naszego życia. A co przyszłość przyniesie - nie wiemy. Chcę być przy Hani, pomagać, ale tez pozwolić jej żyć po swojemu. Czasem pewnie będzie to trudne, ale nie można za kogoś żyć, dyktować mu jak ma postępować. Nie chciałabym aby mi kiedyś powiedziała, że "mamo, to jest moje życie beze mnie".
P.S> Książkę na pewno kupię;-)
UsuńZgadzam się z Tyśką , że wiele zależy od naszego własnego podejścia i poziomu otwartości. A z drugiej strony - nawet jeśli para nie robi z adopcji tematu tabu, to dla wielu osób z otoczenia to i tak będzie jakiś "kosmos". Ludzie z reguły boją się tego, czego nie rozumieją i czego sami nie doświadczyli.
UsuńDobrze , że jest książka która nie owija w bawełne i świadomie mozna się wszystkiego dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńPewnie nadal nie wszystkiego - ale wielu rzeczy, które rzucają nowe światło na adopcję.
Usuńrewelacyjna książka, muszę ją mieć!
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńKsiążka, po którą z zainteresowaniem sięgnę, warto poznać wszystkie perspektywy, także te mniej cukierkowe, a zwłaszcza przede wszystkim je.
OdpowiedzUsuńMam też wrażenie, że książka przyda się nie tylko adopcyjnym rodzicom, jakże różne osobowości mają nasze dzieci. :)
UsuńKsiążka jezt świetną lekturą samą w sobie - niezależnie od tegi, czy jesteśmy adopcyjnymi rodzicami, czy nie :)
UsuńZ adopcją nie miałam do czynienia, ale myślę, że pokochałabym każde dziecko jak swoje. ;-)
OdpowiedzUsuńFajnie, że jest taka książka, która choć w jakimś stopniu przybliży temat. ;-)
Dziecko adoptowane jest po prostu nasze - nie myśli się o nim jak o "obcym" czy "cudzym" :)
Usuńciężki temat z drugiej strony jest tyle niewinnych dzieciaków które czekają na ciepły dom i kochającą rodzinę
OdpowiedzUsuńZ jednej strony - tak. A z drugiej - ta książka i opisane w niej historie pokazują, że czasami ciepły dom i kochająca rodzina nie wyatarczą. Czasami potrzebna jest intensywna praca terapeutyczna oraz zewnętrzne wspatcie specjalistów, którego w polskich realiach nadal brakuje.
Usuń"poszłoby za obcą osobą, gdyby dostało od niej kromkę chleba lub byle chrupkę" - moje rodzone dziecko takie jest i nie uważam tego za coś złego (to znaczy boję się o jej bezpieczeństwo, ale moje wewnętrzne emocjonalne JA na tym nie cierpi). Wydaje mi się, że rodzice adopcyjni czasem za bardzo szukają tej mitycznej normalności, która istnieje tylko w ich wyobraźni. Dziecko jest środkiem do osiągnięcia celu, a celem jest "bycie normalną rodziną". Tylko ta normalna rodzina nie istnieje. No i wtedy pojawiają się problemy, bo okazuje się, że posiadanie dziecka nic w tym parciu do normalności nie zmieniło. Bo posiadanie dziecka nie czyni rodziny ani matki normalnymi, tak jak nieposiadanie nie czyni nienormalnymi. Chyba za mało jest o tym na kursach.
OdpowiedzUsuńAle domyślam się, że Twoje rodzone dziecko nie cierpi na RAD, prawda? A to są dwie zupełnie różne kwestie. Dziecku z RAD często trudno nawiązać jakiekolwiek emocjonalne więzi z rodzicem/opiekunem/kimkolwiek innym. Twoje dziecko pójdzie za kimś, to da mu tę umowną "chrupkę" - ale potem za Tobą zatęskni i zechce wrócić. Natomiast u osób z bardzo silnie zaburzonymi więziami to poczucie emocjonalnej łączności często wcale nie istnieje - zamiast niego jest totalna obojętność i wycofanie albo wręcz wrogość wobec bliskich ludzi. Poczytaj - warto poznać różne przypadki i punkty widzenia.
UsuńDobrze, że taka książka powstała, bo to bardzo ważny temat i skoro ją polecasz to znaczy, że warto ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaufanie :)
UsuńMam w rodzinę dIecko adoptować. Teraz czasy również się zmieniły i się o tym mówi, nie ukrywa się tego. Moja kuzynka wie ze jest adoptowana. Wie również ze to będzie jej decyzja jak skończy odpowiedni wiek czy chce odszukać swoją biologiczna mamę i rodzeństwo.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że czasy się zmieniły - bo ukrywanie dwóch adopcji jest chyba najgorszą rzeczą i przewinieniem, jakiego rodzice mogą dopuścić się wobec dziecka.
UsuńTą książkę już przeczytałam jakiś czas temu. Również jesteśmy w procesie adopcji. Jest inna od pozostałych, bez lukru, stawia nas przed wieloma pytaniami i obawami. Czytałam ją na raty, bo na raz jest ciężka do ogarnięcia, dużo się myśli w trakcie jej czytania i zadaje się pytanie, wiele pytań. Każdy chce by w rodzinie było jak najlepiej, ale jak się okazuje nie zawsze tak jest. Myślę, że najważniejsze to być świadomym co może nas spotkać, tego dobrego, ale przede wszystkim złego, by wcześnie reagować i pomagać.
OdpowiedzUsuńMasz rację, też czytałam ją na raty. Czasami potrzebowałam kilku dni przerwy , oddechu i poukładania w sobie wszystkich emocji. Nam na razie przytafia się to, co dobre - ale świadomość jest bardzo ważna, by móc w porę zapobiec złemu.
UsuńKażdy rodzic, czy to bilogiczny, czy to adopcyjny odczuwa lęk. Lęk przed tym,czy podoła, bo przecież wychowanie dziecka to nie lada wyzwanie...
OdpowiedzUsuńTo prawda - z tym że w przypadku adopcji jest często jeszcze więcej znaków zapytania.
UsuńJestem mamą od czterech lat. I choć adoptowaliśmy córkę jako 4 miesięczną malutką dziewczynkę pełni wiary, przepełnieni miłością, nadzieją i energią dziś już wiem, że córka pójdzie z każdym i wszędzie, sama stanowi o sobie i niczego się nie boi... Boję się bardzo co będzie dalej, bo choć kocham najmocniej to brak mi już sił i oddechu.
OdpowiedzUsuńDla ludzi, którzy niewiele wiedzą o adopcji - "to przecież świetnie!" , bo dziecko takie przebojowe i otwarte. Ale nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że takie zachowanie ma u dzieci adoptowanych pewne ukryte, drugie dno. Mam nadzieję, że sobie poradzicie - i mocno trzymam za Was kciuki :*
UsuńTemat adopcji jest mi obcy, ale gdyby był mi bliski ta książka na pewno warta była by przeczytania
OdpowiedzUsuńKsiążka sprawia wrazenie idealnego elementarza dla osób starających sie o adopcje
OdpowiedzUsuńZ adopcja, poza znajomoscia osobiscie dwoch adopcyjnych rodzin, mam malo wspolnego. Mimo wszystko jednak, ksiazka brzmi tak ciekawie, ze chetnie sama bym po nia siegnela.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem tego artykułu. Z pewnością przeczytam tę książkę. Faktycznie adopcja dziecka nie jest łatwa i czasem może nie wystarczyć sama miłość.
OdpowiedzUsuńMiłość to nie jest prosta rzecz, a tym bardziej ta romantyczna. Tyle lat byłam w związku małżeńskim i myślałam, że doskonale znam mojego męża, po czym okazało się, że mnie zdradził. Z tego powodu muszę udać się do kancelarii adwokackiej, w której zajmują się sprawami rozwodowymi w Rzeszowie.
OdpowiedzUsuń