Strony

czwartek, 5 lipca 2018

Adopcja dziecka , a reakcje otoczenia - historie prawdziwe.


Jako rodzice adopcyjni - zawsze jesteśmy w pewnym sensie na cenzurowanym. Co byśmy nie zrobili, jakbyśmy się nie starali i jakbyśmy swojego dziecka nie wychowywali - w wielu codziennych, społecznych sytuacjach nasze rodzicielstwo będzie przez innych ludzi postrzegane właśnie przez pryzmat adopcji...

Czego zdaniem sporej części populacji nam "NIE WOLNO" ? 
Czego robić "NIE POWINNIŚMY" ? Czego nam "NIE WYPADA" ?  

O swoich doświadczeniach opowiemy Wam my - 
autorka tego bloga oraz trzy inne zaprzyjaźnione mamy adopcyjne
które postanowiły podzielić się z Czytelnikami własnymi refleksjami.

adopcja - adopcja dziecka - adopcja to nie tabu - adopcja to miłość - adopcja to droga i wybór - blog o adopcji -niepłodność - niepłodności nie widać - niepłodność to nie wyrok
foto: pixabay. com

Adopcja dziecka - reakcje otoczenia

Karolina / Nasze Bąbelkowo : Cześć Dziewczyny.  Bardzo dziękuję, że zdecydowałyście się zabrać głos - i przedstawić na łamach bloga swoje historie. Zacznijmy może od pytania, z jakim odbiorem spotkała się adopcja dziecka w Waszym najbliższym otoczeniu ? Czy odczułyście w jakikolwiek sposób, że Wasze macierzyństwo jest traktowane jako "inne" oraz poddawane bardziej wnikliwej obserwacji ? 

Emilia : Najbliższe otoczenie - w sensie rodzina, znajomi i przyjaciele - zareagowało bardzo pozytywnie i bardzo mocno nam kibicowało w trakcie całej procedury adopcyjnej. Mieliśmy z mężem naprawdę ogromne wsparcie w rodzicach, teściach i rodzeństwie - aczkolwiek potem, w zderzeniu z szerszą rzeszą ludzi,  zaczęły się pewne "schody"

Karolina / Nasze Bąbelkowo : O jakiego rodzaju "schodach" mówisz ? Bo u nas było często ogromne zażenowanie rozmówców - którzy na wieść o adopcji aż pąsowieli na twarzach, uciekali wzrokiem i zachowywali się tak, jakbyśmy właśnie wymienili nazwę jakiejś wstydliwej choroby...Albo z kolei popadanie w inną skrajność - czyli podziwy nad podziwy, jakbyśmy jako rodzice adopcyjni dokonywali wielkiego, heroicznego czynu. 

Emilia : U nas natomiast ludzka ciekawość, niekiedy dosyć natarczywe pytania o przeszłość i historię naszej córeczki. Z jakiej biologicznej rodziny pochodzi ? Czy jej mama piła w ciąży ? Czy to była jakaś straszna "patologia" - i czy nie boimy się wpływu "złych genów" ? Generalnie postronne osoby poruszały w rozmowach z nami kwestie, które w ogóle nie powinny ich obchodzić. Myślę, że każdy rodzic adopcyjny musi się z takimi tekstami liczyć - i zawczasu uzbroić się w jakieś stosowne, cięte riposty. 

Weronika:  Dopóki nasz synek był z nami w domu - nie mieliśmy w związku z adopcją jakichś większych nieprzyjemności. Sytuacja trochę się skomplikowała, kiedy poszedł do zerówki, a potem do szkoły. Wieść o adopcji oczywiście rozniosła się w naszej miejscowości lotem błyskawicy - a dzieci potrafiły być bardzo dociekliwe i zadawać mu bardzo bezpośrednie pytania z tym związane. Jak to możliwe, że wszystkie dzieci mają tylko jedną mamę - a on ma aż dwie ? Dlatego również jestem zdania, że trzeba dziecko odpowiednio na takie sytuacje przygotować - i od samego początku tłumaczyć mu, na czym polega adopcja oraz jej wyjątkowość.
  
Agata : A ja dodam jeszcze, że w moim przypadku adopcja często postrzegana była jako "macierzyństwo gorszego sortu". Niejednokrotnie słyszałam: "Nie rodziłaś - więc co możesz o tym wiedzieć?" - w kontekście pierwszego spotkania z dzieckiem i emocji, jakie to w człowieku wywołuje. Wielu osobom poród jawi się jako coś mistycznego, jako cud narodzin i wydania na świat nowego życia  - natomiast adopcja jest po prostu "odebraniem dziecka z placówki". Nie rozumieją, że dla nas - rodziców adopcyjnych - to również jest najpiękniejszy, najważniejszy i najbardziej wzniosły moment w całej historii naszego małżeństwa. I bardzo nie lubię, kiedy ktoś to deprecjonuje - sprowadza tylko do formalności, papierologii, podpisania stosownych świstków...Uczucia, jakie temu towarzyszą - są nie do opowiedzenia !  

Szkodliwy syndrom "biednej sierotki"

Karolina / Nasze Bąbelkowo : Ja zauważyłam jeszcze jedną tendencję. Mamie adopcyjnej "nie wolno" czuć się zwyczajnie, po ludzku zmęczoną. Ludzie zawsze Ci wytkną, że tak bardzo czekałaś na dziecko, tak długo się o nie starałaś, tyle różnych warunków musiałaś spełnić - więc teraz jakim prawem śmiesz narzekać i nie mieć na nic siły ? A tymczasem adopcja absolutnie nie umniejsza naszego wyczerpania, nieprzespanych nocy, czuwania przy dziecku 24/7 - i ja sobie daję prawo również do negatywnych emocji z tym związanych. W końcu żadna z nas nie jest robotem, zaprogramowanym na wieczny entuzjazm i "rzyganie tęczą"...

Weronika : Zgadza się - też to przerabiałam. Dodatkowo jeszcze słyszałam od dziadków mojego synka : "Jak możesz mu czegokolwiek zabraniać? Przecież to taka BIEDNA SIEROTKA - więc powinnaś mu teraz nieba przychylić i zgadzać się na wszystko, czego zapragnie."  To jest szkodliwe - i nie tędy droga ! Postrzeganie naszego dziecka przez pryzmat "biednej sierotki" i wcześniejszego pobytu w instytucji - to dla niego wielka krzywda ! 

Karolina / Nasze Bąbelkowo : W pełni się z Tobą zgadzam - i mam nawet w wersjach roboczych kolejny wpis na ten temat. Stawianie dziecka w charakterze "biednej sierotki" - automatycznie sugeruje, że sami sprowadzamy się do roli jej "wspaniałomyślnego wybawiciela". A to z kolei wiedzie do tak zwanego "długu wdzięczności", który dziecko rzekomo powinno odczuwać w stosunku do swoich rodziców adopcyjnych - podczas gdy faktycznie wcale go odczuwać nie musi, a my absolutnie nie możemy tego od niego oczekiwać.

adopcja - adopcja dziecka - adopcja to nie tabu - adopcja to miłość - adopcja to droga i wybór - blog o adopcji -niepłodność - niepłodności nie widać - niepłodność to nie wyrok
foto: pixabay. com

Po adopcji "na pewno się odblokujesz"

 Agata : Idąc dalej - rzadko kiedy otrzymywałam gratulacje z okazji powiększenia się naszej rodziny. W przypadku narodzin dziecka biologicznego to raczej naturalne, że się gratuluje - natomiast w sytuacji adopcji było to raczej współczujące spojrzenie, krzepiące poklepanie po ramieniu oraz stwierdzenie : "No trudno, i tak w życiu bywa..." Jakie "TRUDNO" ? Ja tu mam ochotę wykrzyczeć całemu światu swoje szczęście - a tymczasem ktoś traktuje mnie jak ofiarę, której się w życiu nie powiodło...

Karolina / Nasze Bąbelkowo : Otóż to. Wielu ludzi stoi nad nami i nad naszą adopcją jak nad otwartym, świeżo wykopanym grobem...Traktują to jako pogrzeb marzeń o dziecku biologicznym, pogrzeb życiowych planów i nadziei, przegraną w walce z niepłodnością. Nie rozumieją, jak wiele dzięki adopcji wygraliśmy i że nie każdy ma parcie na dziecko biologiczne -  "krew z krwi i kość z kości" - za wszelką cenę ! Nie dociera do nich, że my już mamy dziecko - które nie jest "zamiast" - i że żadne dalsze ciążowe inspiracje nie są nam już do szczęścia potrzebne.

Agata: Do tej pory zdarzają się rozmowy, w których ktoś sugeruje mi, że teraz - po adopcji - na pewno już się "odblokuję i zajdę w ciążę".  Albo wiadomości od koleżanek - polecających najróżniejsze ziółka, cudowne metody i kolejnych znachorów. A ja już tego nie chcę i nie potrzebuję, bo w swojej macierzyńskiej roli czuję się w 100% szczęśliwa i spełniona ! 

Weronika : Ja jeszcze w trakcie procedury adopcyjnej spotykałam się z ogromnym brakiem zrozumienia - bo teoretycznie mogliśmy mieć własne dziecko biologiczne, ale mimo to zgłosiliśmy się do ośrodka dosłownie kilka tygodni po ślubie. I niektóre osoby nie były w stanie ogarnąć rozumem, że adopcja to nie jest dla nas konieczność i ostatnia deska ratunku - tylko życiowa droga, którą wybiera się w pełni świadomie i bez żadnej zewnętrznej presji.

Ach, te "złe geny"...

Karolina / Nasze Bąbelkowo: No właśnie. Czy nie odnosicie wrażenia, że macierzyństwo adopcyjne jest obwarowane jeszcze większą ilością zakazów, nakazów oraz konwenansów - niż to biologiczne?  

Emilia : Myślę, że tak właśnie jest. Jakiś czas temu moja adoptowana córka zwyciężyła w szkolnym konkursie recytatorskim. Byłam z niej strasznie dumna - ale oczywiście gdzieś w tle usłyszałam również komentarze w tonie: "Nie masz czym się szczycić - bo to przecież nie Twoje geny i dziecko swoich zdolności recytatorskich Tobie nie zawdzięcza". 

Karolina / Nasze Bąbelkowo:  O kurczę, naprawdę !? A jakie to ma w ogóle znaczenie ? Geny Twoje czy nie Twoje - masz dokładnie takie samo prawo do dumy z dziecka i z jego sukcesów oraz do wspierania go w rozwoju jego pasji, jak każda inna mama! I to chyba jest trochę tak , że sukcesami rzekomo "nie wolno" nam się cieszyć - natomiast o ewentualnych problemach z dzieckiem też lepiej nie opowiadać...Zgadzacie się ?

Agata : Zawsze znajdzie się ktoś, kto skwituje nasze trudności słowami : "A nie mówiłem? I po co Wam to było ? Przecież niejeden raz powtarzałem Wam, że bierzecie sobie niepotrzebny kłopot na głowę..." - a potem następuje cała litania utyskiwań na geny, patologię, nieznane pochodzenie itp., itd...Tymczasem przecież problemy wychowawcze zdarzają się w każdej rodzinie - i dotyczą tak samo dzieci biologicznych, jak i adoptowanych.

Karolina /Nasze Bąbelkowo : Co najśmieszniejsze - często wypowiada takie słowa osoba, która sama też nie jest kryształowa - i w jej własnej rodzinie pewnych pokładów "patologii" też nie trzeba długo i ze świecą szukać. Czy nie macie czasem odczucia, że ludzie trochę bezrefleksyjnie przeceniają własne geny i ich rzekomą "wspaniałość" ?

Emilia : Być może moje stanowisko jest dość kontrowersyjne - i zostanę skrytykowana za to, co mówię....ale uważam, że takie czysto genetyczne podejście jest okropne. Sprowadza rolę człowieka wyłącznie do prokreacji i do przekazywania własnego DNA. A tymczasem - w adopcji chodzi o coś znacznie więcej. Chodzi o miłość - i to jest uczucie na tyle potężne, że może być odczuwane nawet w stosunku do kogoś, kogo nigdy wcześniej się nie widziało, nie spotkało, nie poznało żadnym ze swoich zmysłów. I dokładnie takich emocji doznawałam w stosunku do swojej adopcyjnej córki - jeszcze na długo przed tym, zanim ją w ogóle po raz pierwszy zobaczyłam.

adopcja - adopcja dziecka - adopcja to nie tabu - adopcja to miłość - adopcja to droga i wybór - blog o adopcji -niepłodność - niepłodności nie widać - niepłodność to nie wyrok
foto: pixabay. com
 
Mówić, czy nie mówić - czyli adopcyjne tabu

Karolina / Nasze Bąbelkowo : A jak wygląda u Was kwestia informowania swojego dziecka oraz otoczenia o fakcie adopcji ? 

Agata: Nam wiele osób odradzało szczerość i otwartość  w tym temacie. Sugerowali mijanie się z prawdą i kluczenie - lub ewentualne czekanie aż do osiągnięcia przez dziecko pełnoletności. Oczywiście było to dla nas nie do pomyślenia - więc od razu krótko ucinaliśmy temat i jasno dawaliśmy do zrozumienia, że mamy w tej kwestii zupełnie inne zdanie.

Karolina / Nasze Bąbelkowo : No tak...Bo po co mają ludzie wiedzieć? I po co ma wiedzieć samo dziecko? Jeszcze kiedyś - nie daj Bóg - zacznie poszukiwać swoich korzeni i biologicznej rodziny, a my zostaniemy na starość sami i nie będzie nam miał kto podać tej przysłowiowej "szklanki wody"... ;) To jakiś nonsens ! Chyba nikt z nas nie chciałby być wychowywany w atmosferze wiecznych kłamstw i niedomówień...

Weronika : Myślę, że prawdziwą "niedźwiedzią przysługę"  robią rodzicom adopcyjnym niektóre medialne przekazy, w bardzo dużej mierze zakłamujące obraz rzeczywistości. Adopcja dziecka niemal zawsze jest tam przedstawiana jako ckliwa, chwytająca za serce historyjka - albo z kolei mrożąca krew w żyłach, krwawa jatka. I właśnie stąd bierze się całe mnóstwo przekłamań i stereotypów. Tymczasem - to jest po prostu życie. Ani lepsze, ani gorsze - zaledwie ciut inne od tego, które wiedzie każda rodzina. Są oczywiście też fajne, naprawdę rzetelne reportaże - ale moim zdaniem nadal jest ich zbyt mało, żeby odmienić ludzką mentalność i spojrzenie. 

Czy będzie trudniej adoptować dziecko ?

Karolina / Nasze Bąbelkowo :  A tak z innej beczki - co myślicie o nowych projektach ustaw, które aktualnie są dyskutowane? Czy Waszym zdaniem to dobry pomysł, by mamy biologiczne mogły cofnąć swoją decyzję o zrzeczeniu się praw rodzicielskich w ciągu 14 tygodni zamiast 6, jak było do tej pory ?

Emilia: Jeśli kobieta faktycznie by się przez ten czas namyśliła, zmieniła zdanie , postanowiła swoje dziecko jednak przy sobie zatrzymać - to może... Tylko - patrząc realnie - jak wiele jest takich przypadków ? To jest jakiś minimalny promil wszystkich sytuacji - a najczęściej dziecko spędza ten okres w placówce lub rodzinie zastępczej i cały proces przygotowania go do adopcji tylko niepotrzebnie się przeciąga. I to jest dla niego czas absolutnie stracony, to ono najbardziej na tym cierpi - a więc moim zdaniem ta procedura powinna być raczej skracana, niż wydłużana !

Agata: Generalnie śledząc aktualne poczynania naszego rządu oraz jego tak zwaną "politykę prorodzinną" -  już niedługo adopcja dziecka będzie postrzegana jako największe zło, machloja i handel żywym towarem. Nie chcę wdawać się tutaj zbyt szczegółowo w kwestie polityczne i roztrząsać swoich poglądów, ale odnoszę wrażenie, że nawet ta "najgorsza" rodzina biologiczna (patologiczna, przemocowa i dopuszczająca się najróżniejszych nadużyć) - zostanie wkrótce postawiona ponad instytucją adopcji. 

Karolina / Nasze Bąbelkowo : I to jest również zagadnienie, które na pewno jeszcze na blogu poruszę. Tym razem skupiłyśmy się bardzo mocno na negatywach - ale całe szczęście jest też mnóstwo reakcji ciepłych, miłych i zupełnie naturalnych. Mam nadzieję, że i z takimi się spotykacie ?

Weronika: Tak, oczywiście - wiele osób reaguje zupełnie normalnie, zwyczajnie i serdecznie. Ale każdy znajdujący się na początku swojej adopcyjnej drogi musi mieć świadomość , że ludzie są różni - i że niektórzy będą za wszelką cenę szukali sensacji nawet tam, gdzie jej nie ma.

Agata: Osobiście mam porównanie , ponieważ przez jakiś czas mieszkaliśmy w mieście - a potem przeprowadziliśmy się do małej wioski, z której pochodzę. I w naszym przypadku wyraźnie dało się odczuć, że w tej niewielkiej, zamkniętej społeczności również ludzka ciekawość i otwartość na tematykę adopcji znajduje się na innym poziomie. Na wsi nadal często był to temat tabu , owiany wręcz jakimiś wyssanymi z palca legendami. Natomiast w mieście spotkaliśmy większą rzeszę osób, które same miały adoptowane dzieci - więc lepiej tę sytuację rozumiały. Mieliśmy wówczas poczucie, że nie jesteśmy w swoich doświadczeniach osamotnieni. 

Karolina / Nasze Bąbelkowo : Dziękuję Wam serdecznie za Waszą obecność i szczerość - natomiast wszystkich rodziców adopcyjnych zachęcam do dzielenia się własnymi przemyśleniami w komentarzach. Im więcej Waszych wypowiedzi - tym większa szansa, by tak ważną dla nas kwestię skutecznie oswoić i zdemitologizować.  

68 komentarzy:

  1. Ale czekałam na ten wywiad! To najbardziej wartościowa rzecz jaką czytałam w ostatnim czasie. Karolinko i reszta mam: jesteście cudowne i dzielne! Bardzo Was podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, jestem niesamowicie wzruszona ! Zastanawiałyśmy się, jak taka forma wpisu zostanie odebrana przez Czytelników. Teraz widzę, że chyba muszę takie wywiady i historie innych mam umieszczać tutaj częściej, żeby dzielić się nie tylko swoimi doświadczeniami.

      Usuń
  2. Podjęlyscie bardzo ciekawy i ważny temat, dzięki za mega inspirujący wywiad! Ogromny podziw dla Was!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow niesamowicie wartościowe treści! Czytałam z wielkim zaciekawieniem i podziwem dla każdej z tych historii. Na codzień nie mam styczności z rodzicami adopcyjnymi i super, ze mogłam dowiedzieć się czegoś więcej z ich perspektywy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ktoś pisze w komentarzu czy w wiadomości prywatnej, że robimy coś wartościowego i potrzebnego - to jest prawdziwy miód na nasze serca.

      Usuń
  4. Dziewczyny, wszystkie jesteście wspaniale bo dalyscie dzieciom przede wszystkim swoją miłość i nowy dom. Gratuluję Wam wspaniałych pociech ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) O tym "dawaniu nowego domu" też w najbliższym czasie napiszę.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Trudny pewnie dla osób, które nie mają styczności z adopcją lub są dopiero na początku adopcyjnej drogi. Potem staje się już zupełnie normalny - a na wszelkie nietaktowne komentarze można się uodpornić (pod warunkiem, że nie uderzają bezpośrednio w nasze dzieci).

      Usuń
  6. Ważna i cenna rozmowa, pozwala spojrzeć na sprawę nie z perspektywy lęków rodziców adopcyjnych, ale cudzych, reprezentantów bliskiego i dalszego otoczenia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych cudzych lęków chyba więcej, niż naszych własnych ;)

      Usuń
  7. Ja jestem w szoku, że miałyście styczność w takimi przykrymi sytuacjami. Czytałam wywiad z zapartym tchem. Jesteście wspaniałymi i cudownymi mamusiami. Nie mam żadnych wątpliwości.
    Rozumiem, że jest wiele tematów tabu, że rozmawiać o adopcji może być trudno, ale na litość boską niektóre zachowania są poniżej wszelkiego poziomu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edukować, odczarowywać, uświadamiać - to wszystko trzeba robić, żeby coraz więcej ludzi podchodziło do tematu adopcji z otwartym sercem...i głową.

      Usuń
  8. Bardzo Wam dziękuję za ten wywiad i poruszone w nim kwestie. Jesteśmy na samym początku naszej drogi adopcyjnej, a już wiele słów i różnych opinii usłyszałam - i tych miłych, i tych przykrych. Widzę jak wiele jest mitów, które są powielane.
    Irytują mnie bardzo teksty w stylu "po adopcji się odblokujecie i na pewno urodzisz swoje dziecko". Tak ten tekst bardzo mnie irytuje, bo wygląda to tak jakby adopcja miała być receptą na niepłodność.
    My jej natomiast tak z mężem nie traktujemy. Adopcja nie jest dla nas zamiast. Jest naszą świadomą decyzją i drogą, którą wybraliśmy. I jeszcze kwestia podziwu...Nie lubię słuchać jak ktoś mówi, że nas podziwia za to, że zdecydowaliśmy się na adopcję. I nasuwa mi się wtedy takie pytanie: a za co nas podziwiać? Przecież to żaden heroiczny czyn. Po prostu chcemy stworzyć rodzinę tak jak wielu innych ludzi i to moim zdaniem na żaden podziw nie zasługuje.

    P.S. Czekam Karolina na Twoje kolejne teksty o adopcji. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jeden z najbardziej znienawidzonych tekstów również dla mnie. Dziecko adopcyjne również jest "swoje", "moje", "nasze" - i akurat fakt genetyki, ciąży oraz porodu nie ma tu nic do rzeczy :)

      A za co podziwiać ? Też tego nie wiem - i zawsze ludziom tłumaczę, ale niektórzy nadal wystawiają nam pomnik bohaterów. Adopcja to nie żadne poświęcenie ani wielki altruizm - tylko spełnianie marzeń o rodzicielstwie. Rzekłabym, że więcej jest w niej zapewne pobudek egoistycznych , niż altruistycznych.

      P.S. Kolejne teksty będą na pewno - stopniowo, nie wszystkie na raz, żeby też czytelników nie związanych z adopcją nimi zanadto "nie zmęczyć" ;)

      Usuń
  9. Fantastyczna rozmowa na bardzo trudny i unikany temat, pięknie poruszyłyście różne, często trudne i zapewne bolesne dla was (traktowanie jako matka gorszego sortu) aspektów. Niestety jest to temat w naszym kraju bardzo teudny i jak słusznie zauważyłyście władza zamiast pochwalać, coraz bardziej gnębi :( oby dzięki takim głosom jak Wasze zaszła zmiana i temat adopcji zaczął być nagłaśniany w pozytywnym tonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest też sporo osób, fundacji i organizacji, które robią dla adopcji wiele dobrego - ale niestety nadal odnoszę wrażenie, że jest to temat traktowany trochę "po macoszemu" i marginalizowany. Mam nadzieję, że nastąpi jakiś przełom - a ludzkie podejście i świadomość wreszcie się odmieni. Biorąc pod uwagę, że co 4 para ma w Polsce problemy z płodnością - tak właśnie być powinno.

      Usuń
  10. Super wywiad, fantastycznie pokazałyście jakie są matki adopcyjne! Rewelacyjnie mi się go czytało! Robicie kawał dobrej roboty.Ostatnio spotkałam się ze stwierdzeniem, że na nic starania rodziców adopcyjnych, bo dziecko i tak będzie zdegenertowane, bo przecież geny. I choć ten tekst mnie nie dotyczył, to naprawdę zrobiło mi się przykro, bo problemy z dzieckiem może mieć każdy, niezależnie czy jest rodzicem biologicznym czy adopcyjnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to naprawdę nie ma reguły. Znam niesamowicie "zdegenerowane" dzieci z tak zwanych "dobrych domów i szanowanych rodzin" - ponieważ rodzice pchali w nie mnóstwo pieniędzy i drogich gadżetów, natomiast nie poświęcali im swojego najcenniejszego czasu i uwagi. Geny wpływ na pewno mają - w kwestii dziedziczenia np. niektórych chorób czy cech wyglądu - ale nie można zrzucać na ich karb wszystkich problemów tego świata. To tylko "dobra" wymówka.

      Usuń
  11. Ja gratuluje tym wszystkim mamom powiększenia rodziny! Osobiście uważam je za bohaterki, bo nie każdy potrafi zdecydować się na adopcję. Ja swojego czasu myślałam, że jeśli nie będę mogła mieć dzieci to na pewno adoptuję. Los dał mi 3 synów. Jednak zawsze z tyłu głowy chodzi mi ta myśl, żeby dać szczęście choć jednemu maluchowi. Kto wie? Może kiedyś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, z tymi bohaterkami to jest naprawdę gruba przesada. Ani matka biologiczna nie jest bohaterką, bo rodzi dziecko - ani też adopcyjna nią nie jest, decydując się na przysposobienie.

      Usuń
  12. To ciekawe, myślałam, że ta świadomość jest jednak coraz większa. Ja do tej pory spotykałam się z samymi pozytywnymi reakcjami, i co najważniejsze, normalnymi. Tak jakby dla ludzi z naszego otoczenia adopcja była po prostu czymś naturalnym. Co więcej, często słyszymy, szczególnie na wsi u mojej mamy, że ktoś tam też ma problemy i prawdopodobnie też zdecyduje się na adopcję, bo na naszym przypadku widać, że warto. Cieszę się wtedy bardzo, bo widzę, że udało nam się trochę oswoić temat w tak małej wiejskiej społeczności. Bo nigdy nie robiliśmy tajemnicy z tego, że Ryś jest adoptowany. Za to teraz, jak jestem w ciąży, często słyszę, że dzięki adopcji uwolniłam głowę i dlatego się udało. Nie tłumaczę, że to nie cud, tylko medycyna, bo sama nie jestem tego pewna😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też niczego nie ukrywaliśmy - i od samego początku staraliślu się adopcję "odczarować" - a mimo to nie uniknęliśmy głupich komentarzy i zagrywek otoczenia. Tylko pozazdrościć, że macie w swoim środowisku samych światłych, inteligentnych osobników. U nas ciut ich mniej widocznie ;)

      Usuń
    2. Czy cud, czy medycyna - nieważne. Taki tekst jest po prostu nie na miejscu - bo traktuje adopcję tylko jako środek do tego "właściwego" celu, czyli ciąży. To krzywdzące - bo (na szczęście !) większość rodziców adopcyjnych nie ma takiego podejścia. Adopcja jest wartością i celem samym w sobie.

      Usuń
  13. PS Cieszę się, że znów piszesz o adopcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie gwarantuję, że to stały trend - choć kilka wersji roboczych faktycznie czeka w kolejce do publikacji. Ale dla nas adopcja jest już po 4 latach czymś tak naturalnym, jak oddychanie - i w zasadzie bardziej przywołuję ten temat dla czytelników , niż dla siebie.

      Usuń
  14. Moja kuzynka jest adoptowana. I od początku było to dla nas wszystkich coś normalnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wspaniale :) Nasza rodzina i najbliżsi znajomi też baaardzo stanęli na wysokości zadania - i Bąbel jest oczkiem w głowie ich wszystkich. A z innymi ludżmi bywało różnie - choć w sumie na ich opinii jakoś szczególnie mi nie zależy ;)

      Usuń
  15. Wspaniały wywiad, utożsamiam się absolutnie z każdym słowem. O rządowym pomyśle wydłużenia czasu na decyzję MB pisałam też ostatnio na blogu, zresztą w bardzo podobnym tonie. Świetnie, że wracasz do tematu adopcji, bo taka demitologizacja jest bardzo, bardzo potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracam. Przez jakiś czas byłam już trochę zniechęcona - bo odnosiłam wrażenie, że to jest trochę walka z wiatrakami. (Czy sama też tak miewasz czasami? ) Ale z drugiej strony po każdym mailu od Czytelników zainteresowanych adopcją, po każdej wiadomości, rozmowie i komentarzu - utwierdzam się w przekonaniu, że takie teksty wielu osobom nadal są bardzo potrzebne.

      Usuń
  16. No trudno - takie słowa słyszy nie tylko matka adopcyjna, ale często i matka, która spodziewa się dziecka. I to od osób, które powinny się cieszyć! To mocno boli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Cię to nie spotkało...Ale to fakt - niektórzy dopytują "kiedy następne dziecko?" , a dla innych każda kolejna ciąża to już "za dużo i przesada"...Zainteresowanie cudzą prokreacją niezmiennie mnie zadziwia i przeraża.

      Usuń
  17. Świetny wywiad, praktycznie poruszyłyście wszystkie kwestie czasem otoczenie nie potrafi pojąć że matka adopcyjna jest po prostu matką

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie - nic dodać, nic ująć. Ale żeby niektórym przetłumaczyć - trzeba to obudować całym rozległym wykładem i jeszcze rozrysować graficznie ;)

      Usuń
  18. Wspaniała rozmowa-wywiad, który powinni przeczytać Ci, co majś problem z postrzeganiem rodzicow adopcyjnych i przypinaniu im łatek.Kiedyś czytałam w czasopiśmie zwierzenie jednej mamy, która w otoczeniu swoich koleżanek, po tym jak oznajmila że adoptują dziecka poczuła się odsunięta.Na początku wlaśnie zalewano ją pytaniami czy się nie boi, czy wie z jakiego domu pochodzi itp. Ale byli też tacy, dla których to była wspaniała nowina i cieszyli się ich szczęściem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff...Ja na szczęście mam bardzo wąskie grono sprawdzonych koleżanek, które na wieść o adopcji cieszyły się i płakały ze szczęścia razem ze mną. (Jeśli to czytasz, Kate - to wiedz, że przede wszystkim o Tobie mowa ! :) ) W gronie dalszych znajomych na początku wywołało to pewną sensację - ale tylko do czasu...ponieważ już za chwilę okazywało się, że wielu z nich również ma problem z zajściem w ciążę. Aktualnie w swoim najbliższym otoczeniu mamy już dwie pary, które adoptowały dziecko z tego samego ośrodka, co my - a kolejna właśnie jest tam w trakcie kursu.

      Usuń
  19. Uwielbiam czytać teksty na temat adopcji. Również jesteśmy w procesie adopcji i właśnie stajemy przed informowaniem o tym otoczenia najbliższego. To takie zadanie z ośrodka 😉 aby oswoić innych z naszą decyzja. Wcześniej myśleliśmy że powiemy o tym jak kto kolwiek spyta nas się na tematy związane z dzieckiem, ale nikt nie pyta...ja z checia bym zaczęła ale nie wiem od czego zacząć. Mam nadzieję że najbliżsi przyjmą nowinę z radością i że będą chcieli aby mówic im jak to wszystko wygląda, by wiedze na ten temat czerpali od nas a nie z historii że ktoś coś kiedyś powiedzial, albo usłyszał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze powtarzałam, że na warsztaty w ośrodku powinno się przy okazji zabierać całą swoją rodzinę - żeby też wiedziała,na czym to wszystko polega ;) Nawet kiedyś rzuciliśmy takie hasło w ośrodku, na grupie warsztatowej - niby w formie heheszków i żartów, ale wcale nie uważam, by był to taki kiepski pomysł ;)

      U nas najlepiej sprawdziła się opcja informowania prosto z mostu - bez jakiegoś zbędnego kluczenia i przydługich wstępów :) Życzę Wam wytrwałości i cierpliwości - zarówno w oczekiwaniu na TEN telefon, jak i w mierzeniu się z ewentualnymi nieprzyjemnymi reakcjami.

      Usuń
  20. Super rozmowa, Karolinko odwalasz kawał dobrej roboty 😚

    OdpowiedzUsuń
  21. Przepiękny artykuł, przepiękne rozmowy... choć, nie ukrywam niektóre fragmenty są dość szokujące.
    "u nas było często ogromne zażenowanie rozmówców - którzy na wieść o adopcji aż pąsowieli na twarzach, uciekali wzrokiem i zachowywali się tak, jakbyśmy właśnie wymienili nazwę jakiejś wstydliwej choroby..." - coś strasznego! Jak w ogóle można tak reagować? Szczerze Wam współczuję takich rozmówców.

    "W przypadku narodzin dziecka biologicznego to raczej naturalne, że się gratuluje - natomiast w sytuacji adopcji było to raczej współczujące spojrzenie, krzepiące poklepanie po ramieniu oraz stwierdzenie : "No trudno, i tak w życiu bywa..."". Jak w ogóle można tak myśleć i mówić na głos coś tak okropnego? Rzeczywiście jakie "trudno"? Mimo że ja dziecka nie adoptowałam, domyślam się, jak cudownym momentem było zobaczenie swojego dziecka po raz pierwszy. Ze swojej strony, bardzo Wam wszystkim gratuluję powiększenia rodziny. :-)

    "Jakiś czas temu moja adoptowana córka zwyciężyła w szkolnym konkursie recytatorskim. Byłam z niej strasznie dumna - ale oczywiście gdzieś w tle usłyszałam również komentarze w tonie: "Nie masz czym się szczycić - bo to przecież nie Twoje geny i dziecko swoich zdolności recytatorskich Tobie nie zawdzięcza"." Jedyny komentarz jaki w tym przypadku sunie mi się na usta to... to że ludzie są chamami i debilami. No sorry, ale co to w ogóle za tekst?! Bardzo gratuluję sukcesu córce. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak można tak reagować ? Hmmm... W sumie - niektórzy ludzie chyba po prostu nie wiedzą, jaka reakcja jest najlepsza. (Podpowiadam : NORMALNA ! ;) )

      I czasami w takich sytuacjach byłam już wręcz rozbawiona i mówiłam: "Co się dzieje? Źle się czujesz? Jakoś tak niewyraźnie wglądasz...I dlaczego ściszasz głos - przecież to nie żadna tajemnica!" - co sprawiało, że mojemu rozmówcy robiło się jeszcze bardziej głupio i już sam nie ogarniał, co ma ze sobą zrobić.

      A odnośnie genów - można pisać o tym całe powieści. Temat długi jak rzeka, jak rzeka głęboki i szeroki. Najważniejsze, żeby to nasze dzieci wiedziały, jak bardzo je kochamy - bezwarunkowo, całym sercem i bez względu na ich DNA. Cała reszta tak naprawdę nie ma znaczenia.

      Usuń
  22. O tym, jak cudownym rodzicielstwem może być rodzicielstwo adopcyjne, świadczyć może to,jak wiele par decyduje się w krótkim czasie po adopcji, na przysposobienie kolejnego dziecka. Pozdrawiam wszystkie mamy adopcyjne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - ALE...To , że ktoś się na drugą adopcję nie zdecydował - też nie oznacza, że o swoim rodzicielstwie nie myśli jako o cudownym doświadczeniu. My na początku planowaliśmy kolejną adopcję maksymalnie po dwóch latach od poznania naszego Bąbla, nawet przeprowadziliśmy już w ośrodku pierwsze wstępne rozmowy na ten temat. Ostatecznie ta kwestia jakoś tak naturalnie w nas "umarła" właśnie dlatego, że jest nam świetnie razem, we trójkę - i że na ten moment nie mamy potrzeby takiego stanu rzeczy zmieniać.

      Usuń
  23. Bardzo ciekawa i potrzebna inicjatywa ten wpis! :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Karolina po raz kolejny Twój wpis przyprawia mnie o łzy. Wszystkie dla mnie jesteście wspaniałe. Pewnie jazda inna z inną historia ale kochacie swoje dzieci bezgranicznie. I o to chodzi. Piękny i wzruszający wpis.

    OdpowiedzUsuń
  25. Problem wart poruszenia na blogu. Zebrałaś wiele różnych głosów, i to jest fajne. Podziwiam Cię za to :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Temat mi jest obcy, więc z ciekawością przeczytałam post. Gratuluję odwagi w poruszeniu tego tematu, bo brakuje dyskusji w tej sprawie!

    OdpowiedzUsuń
  27. Kiedy czytam Twój blog i inne blogi adopcyjne, niezmiennie mam refleksję, że życzę wielu rodzicom biologicznym, aby tak bardzo i tak mądrze kochali swoje dzieci. I wielu rodzinom biologicznym życzę, aby było w nich tyle prawdziwej miłości i szczęścia, co w rodzinach adopcyjnych...
    Więc nie wiem, czemu rodziny adopcyjne i rodzice adopcyjni mieliby się czuć gorsi.

    Najgorsze rodziny, które znam, to są niestety rodziny biologiczne, i to wcale nie są rodziny z marginesu, ale tzw. niby porządne, względnie zamożne, i niestety katolickie rodziny (często z większą ilością dzieci)...Smutne, ale takie są moje obserwacje od wielu lat...

    Kiedy czytam Twój blog, zawsze jakoś tak ciepło mi się robi na sercu i myślę, że zarówno Bąbel jest szczęściarzem, jak i Wy - że na siebie trafiliście, że potrafiliście stworzyć taką kochającą się rodzinę. Chociaż wszystko zaczęło się od Waszej-rodziców - dobrej woli, miłości, mądrości i otwartości. A Bąbelek na to odpowiedział.
    I nie ma co się przejmować tym, co niektórzy myślą o adopcji (choć wiem, że to boli i złości), bo niejedni ludzie mogliby z Was brać przykład.
    A.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak słyszę niektóre komentarze ludzi to ręce opadają. Nie wiem dlaczego niektórzy czują się lepsi z powodu biologicznego poczęcia dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  29. Super, że trzymacie się razem i wzajemnie się wspieracie. A ludzie, cóż... pojęcia nie mają czym jest adopcja dziecka i jakie wielkie trzeba mieć serce żeby tego dokonać. Wszyscy jesteście wspaniali i Was podziwiam. Jakie szczęście mają te dzieci, że Was spotkały. Fantastycznie, że o tym piszesz bez skrępowania, nie zakłamujesz rzeczywistości i na pewno niejednej rodzinie Twój blog pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Przeczytałam jednym tchem :) "bierzecie sobie niepotrzebny kłopot na głowę..." och, jakie mi to znane... ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. ojej adopcja dziecka to strasznie ciężki temat. Ale trzeba koniecznie to podkreślić, że to nowy dom i dużo miłości dla dzieci, które ktoś zostawił.

    OdpowiedzUsuń
  32. Świetny wywiad. Tyle w nim prawdziwych matczynych emocji. Przepraszam, że to napiszę. Ludzi czasem zachowują się jak debile. Jak można zadawać takie pytania. Dziewczyny jesteście cudownymi, pełnymi ciepła kobietami I matkami.

    OdpowiedzUsuń
  33. Dziewczyny wszystkie jesteście mega fajnymi, świadomymi i odpowiedzialnymi mamami i to się czuje bardzo. Super!

    OdpowiedzUsuń
  34. Bardzo Was wszystkich szanuję <3 tak z całego serducha <3

    OdpowiedzUsuń
  35. Bardzo ciekawa rozmowa. Nie tylko dla rodziców adpocyjnych, ale dla wszystkich, by zrozumieli, ze rodzić adpocyjny to taki sam rodzić jak każdy inny :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Karolina przeprowadziłaś bardzo ciekawą, a przede wszystkim ważną(!) rozmowę. Niestety w przypadku adopcji istnieje i funkcjonuje jeszcze wiele stereotypów w społeczeństwie, które (mam wrażenie) nijak mają się do rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie wiem kiedy ludzie w koncu zrozumieja, ze najwazniejsza jest milosc I poczucie bezpieczenstwa , ktore moga dac dziecku zarowno rodzice biologiczni czy tez ci zastepczy.
    Dopoki to mama I tata to dla mnie to zupelnie bez roznicy - tak stworzyla Nas matka natura ( nie do konca umiem zaakceptowac relacje mama I mama czy tata I tata, bo o ile nie razi mnie ich status spoleczny jak malzenstwo, to do wychowywania dziecka mam pewne obiekcje).

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie jestem odosobniona w tym, że najbardziej drażniły mnie teksty, że teraz (tj. po przysposobieniu) to za chwilę zajdę w ciążę. Nasz Synek nigdy nie był dla nas lekiem, nigdy nie był zamiast. Był tak samo wyczekiwany i wytęskniony, jak inne dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  39. Adopcja dziecka jest naprawdę według mnie wielką odpowiedzialnością. Sama jestem matką trojga (własnych) dzieci wiem jak jest trudno z dziećmi, a jeszcze trudniej z kilku-latkami czy kilkunasto-latkami, które też nie wiadomo do końca z jakich środowisk są.
    Podziwiam wszysykich, którzy decydują się na adopcję i je szanuję 😉😉😉

    OdpowiedzUsuń
  40. Większość ludzi to ciemnogród o mózgach wielkości winogrona, dlatego trzeba mieć skórę niczym słoń.

    OdpowiedzUsuń
  41. Najważniejsze to nie zawracać sobie głowy tym co mówią lub myślą inni :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Znam wiele rodzin z adoptowanymi dziećmi - dla mnie to normalna sytuacja :) Nienormalna jest wtedy, gdy rodzina nie moze miec dzieci, chociaż bardzo chce je mieć, próbowała już wszystkich metod, i nie adoptuje.

    OdpowiedzUsuń
  43. Witam. Zastanawiamy się z mężem nad adopcja. Staramy się o dziecko biologiczne od 4 lat i nic. Nie chcemy robić żadnych badań. Uważamy, że może tak ma być. Ze gdzieś czeka na nas nasze maleństwo i czeka aż je odnajdziemy. Nie boję się opini ludzi. Oni nie przeżyją za mnie życia. Pragniemy z mężem zostać rodzicami. Otoczyć nasze dziecko miłością, pokazywać świat, uczyć wszystkiego. Byc razem na dobre i złe. Bo przecież macierzyństwo to nie tylko ścieżki usłane różami, róże maja tez kolce... Czytam różne blogi i chce porozmawiać z kimś kto przeszedł już proces adopcji. Boję się. Nasuwają się pytania czy damy radę przejść pozytywnie rozmowy z psychologiem. Czy poradzimy sobie jako rodzice i nie zawiedzie naszego dziecka. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  44. To na pewno indywidualna kwestia, świadoma decyzja rodziców. Jeśli taką podejmują i są na adopcję gotowi to nikomu to oceniać a tym bardziej krytykować. Dziecko to dar, zawsze - nie ma znaczenia czy jest się rodzicem biologicznym czy adopcyjnym jak w domu panuje prawdziwa miłość do dzieci.

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie opinie, sugestie, nieskrępowana wymiana zdań, a nawet konstruktywna krytyka - mile widziane :)