Jak niepłodność wpływa na związek i relacje ?
Chyba żadnej z par, która borykała się (lub też nadal boryka) z niepłodnością - nie trzeba przekonywać, że jest to ogromne obciążenie finansowe, fizyczne, a przede wszystkim psychiczne. W dłuższej perspektywie czasowej niemal na pewno doprowadzi ono do jakichś zawirowań, fermentów i zgrzytów w naszym związku oraz w relacjach z partnerem.
Niby przyrzekamy sobie tę "miłość, wierność i uczciwość
małżeńską". Niby ma ta nasza przysięga obowiązywać "w zdrowiu i w
chorobie" oraz "dopóki śmierć nas nie rozłączy" - ale jak wiadomo w
praktyce bywa z tym naprawdę różnie, a problemy z zajściem w ciążę i niemożność poczęcia
dziecka są dla wielu par przysłowiowym...gwoździem do trumny.
pixabay.com |
Jeszcze nie mamy dziecka -
a już zawładnęło ono całym naszym życiem...
Świat osoby niepłodnej wygląda zazwyczaj "nieco" inaczej, niż w przypadku osoby w pełni zdrowej. Jest to świat postrzegany z perspektywy ginekologicznego fotela albo szpitalnego łóżka. Jest to świat widziany przez pryzmat kolejnych badań , wyników, leków i zabiegów. Jest to świat, w którym dominuje ogromne poczucie niesprawiedliwości i obezwładniająca niemoc. To świat, który po prostu boli - i w którym nasz niedoskonały organizm co rusz nas zawodzi i staje się naszym wrogiem. I my w tym świecie niepłodności również mamy poczucie, że zawiedliśmy siebie i partnera - choć nie powinno tak być, bo przecież nie ma w tym naszej winy...
Zawsze powtarzałam, że dla osoby niepłodnej przeciętna wizyta lekarska nie trwa jak zawsze około 15 czy 20 minut. W naszej głowie ona trwa w gruncie rzeczy nieprzerwanie - ponieważ wciąż o niej myślimy, zastanawiamy się, analizujemy, poszukujemy co rusz to nowych informacji. Tak naprawdę nawet długo po wyjściu z gabinetu - nadal jesteśmy w nim mentalnie i uporczywie staramy się "oszacować" swoje szanse na powodzenie w kolejnym cyklu...
Kiedy starania przeradzają się w obsesję
Wydaje mi się, że ten graniczny moment bardzo trudno uchwycić. Najprawdopodobniej musiałby wypowiedzieć się tutaj wykwalifikowany psycholog - ale dla mnie jest to chyba punkt, gdy ludzie kompletnie odcinają się od reszty świata i "zafiksowują" wyłącznie na jednym problemie, całkowicie podporządkowując mu życie...
Może nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy - ale coraz bardziej jesteście niewolnikami niepłodności. To ona dyktuje Wam warunki, wyznacza rytm każdego dnia i każe podejmować takie, a nie inne decyzje. Wasze życie staje się jałowe, monotematyczne i zorientowane jednokierunkowo. Stopniowo zrywacie kontakty ze znajomymi - ponieważ każde ich pytanie zadaje ból, a widok ciężarnej koleżanki czy sąsiadki pchającej dziecięcy wózek tnie Wasze emocje na kawałki niczym ostry nóż.
Jedyną oazą na Waszej pustyni okazuje się wizja upragnionej ciąży, na zmianę przybliżająca się do Was lub oddalająca - zależnie od rezultatów kolejnych medycznych konsultacji. A kiedy znów dostrzegacie na ciążowym teście zaledwie jedną, cieniutką kreskę - po raz kolejny dociera do Was, że Wasza oaza może być tylko mirażem, złudą i zgubną fatamorganą...Zapętlacie się coraz bardziej.
pixabay.com |
"Zostawi mnie, bo jestem niepłodna..."
Nawet jeśli nasz związek ma bardzo solidne podstawy -
jest oparty na miłości, wzajemnym zaufaniu, szacunku i innych trwałych,
konkretnych fundamentach - to po kilku latach bezskutecznych starań
prędzej czy później pojawia się w głowie osoby niepłodnej myśl: "A co
będzie, jeśli on/ona zostawi mnie dla kogoś innego - bardziej płodnego,
nie mającego tego typu problemów?"
Często
dochodzi wręcz do sytuacji, w której sam(a) oznajmiasz swojemu
partnerowi: "Odejdź ode mnie, dopóki jeszcze masz czas i szansę ułożyć
swoje życie na nowo. Znajdź sobie kogoś, z kim będziesz szczęśliwy - kto
da Ci dziecko, spełni Twoje marzenie o rodzicielstwie, z kim nie
będziesz musiał wciąż walczyć i przegrywać".
Takie myśli pojawiają się mimowolnie - nawet jeśli druga osoba nigdy w żaden sposób
nie okazała nam i nie dała odczuć, że ma do nas jakikolwiek żal czy
pretensje...Nawet jeśli w gruncie rzeczy wiemy, że ktoś kocha nas bez względu na wszystko - i że nasze zdolności rozrodcze nie mają tu nic do rzeczy...
Niepłodność to problem dwojga ludzi !
Może dotyczyć ona w większym stopniu kobiety lub mężczyzny - ale ostatecznie jest to problem Was obojga. Dobrze byłoby zatem, gdybyście przeszli przez to wszystko wspólnie, ręka w rękę - zamiast odwracać się do siebie plecami i zamykać jeszcze bardziej we własnej, hermetycznej skorupie.
pixabay.com |
Jak dbać o związek w obliczu niepłodności ?
Nie czyńcie z dziecka jedynego celu i sensu swojego życia. Wiem, że łatwo powiedzieć - ale to pierwsza rzecz, jaka przychodzi mi do głowy - i najważniejsza nauka, jaką wynieśliśmy (już na późniejszym etapie) z warsztatów w ośrodku adopcyjnym.
Przypomnijcie sobie też o innych marzeniach, które zawsze chcieliście zrealizować - i dzięki którym uda Wam się do siebie znowu zbliżyć. Nie pozwólcie, żeby ta wieczna pogoń za drugą kreską całkowicie zniszczyła Wasz związek - bo czasami kiedy wreszcie pojawia się dziecko, to między partnerami nie ma już czego ratować...
Spróbujcie nie traktować się instrumentalnie. Pomyślcie o momencie, kiedy się w sobie zakochaliście - i kiedy jeszcze najprawdopodobniej wcale nie planowaliście potomstwa. Co w sobie lubiliście ? Dlaczego uwielbialiście przebywać w swoim towarzystwie? Czy nadal jesteście w stanie postrzegać swojego partnera w kategoriach innych niż - przepraszam, będzie brutalnie - "dawca nasienia" ?
Chodźcie na randki i pamiętajcie o drobnych gestach. Pocałunek, przytulenie, śniadanie do łóżka. Ciepły koc i gorąca herbata, kiedy druga osoba wraca przemarznięta z pracy. Kwiaty zupełnie bez okazji. Śmieszny liścik zostawiony na lodówce przed wyjściem z domu. Niby tak niewiele - a tak dużo może między Wami odmienić. Inwestujcie zatem także w swój związek - a nie tylko w potencjalne rodzicielstwo.
Chodźcie na randki i pamiętajcie o drobnych gestach. Pocałunek, przytulenie, śniadanie do łóżka. Ciepły koc i gorąca herbata, kiedy druga osoba wraca przemarznięta z pracy. Kwiaty zupełnie bez okazji. Śmieszny liścik zostawiony na lodówce przed wyjściem z domu. Niby tak niewiele - a tak dużo może między Wami odmienić. Inwestujcie zatem także w swój związek - a nie tylko w potencjalne rodzicielstwo.
Rozmawiajcie i przepracowujcie swoje emocje - a jeśli czasami rozmowa nie pomoże to płaczcie, krzyczcie i rzucajcie talerzami (byle niezbyt często). Chodzi o to, żeby uzewnętrzniać swoje uczucia i nie tłamsić ich w sobie - bo w końcu i tak eksplodują ze zdwojoną siłą albo (co gorsza) zupełnie zniszczą Was od środka.
Bądźcie ze sobą - a nie tylko obok siebie. Zwracajcie uwagę na stan psychiczny drugiej osoby - i pomagajcie sobie nawzajem przetrwać to, co najtrudniejsze. Nie naciskajcie, nie wywierajcie presji - poczekajcie cierpliwie, aż kolejne decyzje w pełni w Was dojrzeją.
Jeśli nie radzicie sobie we własnym zakresie - zwróćcie się po pomoc do profesjonalisty. Aktualnie jest już naprawdę spore grono terapeutów i psychologów, wyspecjalizowanych w problemie niepłodności. Nie wahajcie się zapukać do ich drzwi - bo może to właśnie oni pomogą Wam dostrzec coś, czego sami od wielu lat nie jesteście w stanie zobaczyć ?
Pamiętajcie, że niepłodność Was nie definiuje. Nie czyni z Was ludzi mniej wartościowych czy wybrakowanych, gorszego męża ani gorszej żony - a sens swojemu życiu możecie nadać na tysiąc różnych sposobów. Wasze szczęście to nie jest coś, co przychodzi do Was z zewnątrz - to w sobie musicie je odnaleźć !
Podziękujcie sobie nawzajem. Za to, że jesteście. Za to, że trwacie. Jeśli nie zniszczył Was wróg tak potężny i podstępny jak niepłodność - to przecież znaczy, że macie u swojego boku właśnie TEGO, odpowiedniego człowieka !
DBAJCIE - bo przecież KOCHACIE.
_________________________________
Tekst powstał w ramach kampanii #DBAMboKOCHAM, zainicjowanej przez Dagmarę z bloga Socjopatka.pl oraz Magdalenę z Savethemagicmoments.
Do kampanii zaproszono blogerów parentingowych i lifestylowych - a także blogujących terapeutów, coachów, psychologów i małżeństwa multikulturowe. Wszystko po to, by ukazać Czytelnikom najróżniejsze perspektywy i spojrzenia na związek i partnerstwo. Miłość ma przecież wiele różnych twarzy i wymiarów - ale niezależnie od kontekstu, zawsze trzeba o nią dbać i troskliwie ją pielęgnować.
Mamy cudownych mężów, trwali przy nas bez względu na wszystko :)
OdpowiedzUsuńWiele par nie przetrwało!
Niestety, też znam pary, które rozstały się przez problemy z zajściem w ciążę. To cholernie przykre - ale czasami jest silniejsze od ludzi.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny post...
OdpowiedzUsuńNo i popłakałam się w te Walentynki ;-)
To wszystko prawda, gdy tylko sobie przypomnę te paskudne chwile to... serce mi krwawi...
Z moich ust padały okropne słowa do męża, o nim samym, o jego rodzinie, o matkach w jego rodzinie, które w tym parszywym dla nas czasie cieszyły się swoimi maleństwami...
Dochodziło do tego, że zabraniałam mężowi być chrzestnym córki jego brata, nie pozwalałam zbliżać mu się do dzieci...
Żałuję, że nie wybrałam się wtedy do specjalisty, może jakoś pomógłby nam przez to wszystko przejść.
Co do dbania o związek podczas starań to właśnie u nas był problem, ponieważ jedynym celem było dziecko. Nie lubimy podróżować, nie mamy przyjaciół, jako takich zainteresowań... i może przez to nie mogłam sobie znaleźć czegokolwiek czym mogłabym się zająć. No oprócz tego, że w tym czasie budowaliśmy dom - to był jedyny cel i nakazywał wręcz wstawać rano i działać dalej... Bo zawsze mieliśmy nadzieję, że w nim zamieszka ktoś jeszcze :-)
Ktoś mi kiedyś powiedział, że tego jak się zachowywałam nie byłam winna ja... to niepłodność mnie pochłonęła i mówiła swoim głosem... nigdy też nikogo za nic nie przepraszałam, bo uważam, że nie ma za co. To niezależne od człowieka. Od niepłodnego człowieka... :(
Trzeba być naprawdę silnym, żeby przez to wszystko przejść i wciąż być razem.
Ja z mężem teraz mówimy sobie to głośno, że tyle razem przeszliśmy i jesteśmy z tego dumni. On na pewno nie zapomni tych słów, które do niego kierowałam, a ja nie zapomnę tych emocji, które wtedy mną targały. Jednak zdajemy sobie sprawę, że to było niezależne od nas... niestety...
Choć kto wie jakby było teraz gdyby nie adopcja... <3
Buziaki!
No widzisz, u nas było ciut inaczej - bo uwielbiamy podróże, fizyczną aktywność i zawsze wszędzie nas było pełno. Niekiedy wręcz nie mieliśmy czasu , żeby się nad sobą użalać - co nie znacz że nie zdarzał się nam najróżniejsze kryzysowe momenty i też przeszliśmy przez kilka załamań i spadków formy. Na szczęście u nas nie trwało to zbyt długo - bo już niespełna dwa lata po ślubie stanęliśmy pod drzwiami ośrodka adopcyjnego i bardzo szybko zaczęliśmy koncentrować się na szkoleniach i na oczekiwaniu na dziecko z serduszka.
UsuńNajważniejsze, że przetrwaliście - i że teraz jesteście już o krok od spotkania z Waszym Szczęściem :)
Bardzo dobrze napisane, wazne zebysmy byli razem. Rozmowa, czulosci i drobne okazywanie milosci na co dzien scala kazdy zwiazek i odsuwa problemy w cien <3
OdpowiedzUsuńNiektórych problemów całkiem odsunąć się nie da - ale można chociaż trochę się od nich odizolować i dać swojej psychice odpocząć. Inaczej można zwariować.
UsuńSuper wpis :) warto o tym rozmawiać, szczególnie podczas walentynek.
OdpowiedzUsuńMyślę, że zawsze warto pamiętać :) "Miłość - to nie pluszowy miś ani kwiaty..."
UsuńO związek trzeba dbać. Warto go pielęgnować i żyć szczęśliwie że swoją druga połówka :)
OdpowiedzUsuńOczywiste ! Bez tego nawet jeśli związek przetrwa - to nie będziemy w nim szczęśliwi.
UsuńMyłśę że związki które przeszły tak trudny czas i przetrwały, wspierając się do dziś, przetrwają juz wszystkie burze.
OdpowiedzUsuńNa pewno trudniej będzie o kryzys, który będzie w stanie faktycznie je złamać.
UsuńPiękny, odważny i wzruszający wpis! Niezależnie od zawiłości losu, o związek, jak i o siebie nawzajem, trzeba dbać.
OdpowiedzUsuńO związek , o siebie nawzajem - ale i o siebie jako o odrębną jednostkę. To również bardzo ważne - i dobrze, jeśli druga osoba to rozumie.
UsuńPoruszyłaś bardzo ważny temat. I niestety wiem co oznacza taki związek. Walczę z nieuleczalną chorobą od 14 lat, wiąże się z tym nie tylko brak szans na potomstwo, ale i codzienna walka z bólem. Wsparcie mam ogromne w moim ukochanym mężu...
OdpowiedzUsuńWędrówki po kuchni
Bardzo mi przykro - życzę Wam wiele wytrwałości i miłości, która przetrwa wszystko :*
UsuńBardzo mądry tekst, myślę, ze dotyczy wszytskich par bez względu na to przez co przechodzą
OdpowiedzUsuńZ pewnością - bo w każdym związku są zarówno te lepsze, jak i gorsze chwile.
UsuńFajny wpis, zwłaszcza punkt, w którym piszesz, by nie czynić dziecka swoim jedynym celem w życiu. Owszem, rozumiem, że to tragedia, dla pary, która chce mieć dziecko... ale to do niczego nie prowadzi, myślenie, denerwowanie się i wzajemne nakręcanie i sprowadzanie wspólnego życia do tego, czy dziecko będzie czy nie zdecydowanie nie jest czymś dobrym.
OdpowiedzUsuńDo niczego to nie prowadzi, racja - a jednocześnie trudno tego nie robić i zwrócić swoją uwagę w innym kierunku. Ale czasami po prostu trzeba, żeby ktoś z zewnątrz dał nam porządnego kopniaka w tyłek - bo inaczej można się zamęczyć i kompletnie przepaść w niepłodności.
UsuńPięknie, a przede wszystkim prawdziwie opisane...Znam kilka par z problemem bezpłodności. Jedni to wspaniali, kochający się ludzie, którzy kochają się, szanują i są ze sobą. Mimo, iż nie mogą mieć dzieci, cieszą się sobą. Znam jednak i takich, dla których posiadanie WŁASNEGO dziecka to był priorytet i sens istnienia małżeństwa. Jedne pary się rozeszły. Znam taką parę, w której facetowi bardzo zależało na dziecku (poglądy rodzinne o "przedłużeniu rodu"). Powiedział swojej dziewczynie (z którą chodził od kilku lat), że ożeni się z nią dopiero wtedy, kiedy okaże się że może mieć dzieci. Musiała zrobić badania, pokazać mu wyniki. Wiem, ze było to dla niej upokarzające, ale ona była bardzo zakochana. Była gotowa nawet od razu zajść w ciąże, byleby tylko się z nią ożenił. Po jakimś czasie i tak się rozstali...Współczułam jej. Na szczęście zakochała się ze wzajemnością i teraz ma wspaniałą rodzinę z... trójką dzieci :)
OdpowiedzUsuńAż nie wierzę w to, co czytam. Jakim człowiekiem trzeba być, żeby postawić takie warunki - i to w dodatku poparte wynikami badań!? Aż trudno to sobie wyobrazić, że ktoś przedkłada "przedłużenie rodu" nad uczucia do ukochanej osoby - i czyni to w taki sposób. No ale cóż - widocznie jedni mają intercyzy, a inni potrzebują wyników...Jak dla mnie nie świadczy to zbyt dobrze o sile i szczerości jego uczuć - i takiemu panu sama bym chyba podziękowała...
UsuńPieknie napisane :)Takie wpsiy szczególnie na mnie działają, sama miałam problemy z zajściem w ciążę i wiem jak to wpływa nie tylko na związek...
OdpowiedzUsuńTo wpływa tak naprawdę na każdą dziedzinę życia - na zdrowie fizyczne i psychiczne, na pracę, podróże, relacje z resztą rodziny i z przyjaciółmi, na stosunek do cudzych dzieci i wybór takiej a nie innej drogi zawodowej (np. zatrudnienia, gdzie nie ma się do czynienia z dziećmi)...Jest tego cała masa , można by wymieniać w nieskończoność. Zresztą, sama pewnie doskonale o tym wiesz.
Usuńojej wzruszyłam się.Bardzo pięknie to opisałaś. ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy pięknie - ale starałam się zrobić to tak, jakbym sama nadal była w tej sytuacji. Wiem, że wówczas bardzo potrzebowałam takich tekstów i często ich szukałam.
UsuńJa przesyłam przez walkę z niepłodnością i o ile przypłaciłam ją załamaniem nerwowym, to nigdy nie czułam się w tej walce samotna. Zawsze towarzyszył mi mąż, był dla mnie i nadal jest ostoją i miłością mojego życia. Przybyliśmy tę drogę razem i zamierzamy iść nadal ramię w ramię
OdpowiedzUsuńO i to właśnie chodzi - choć prawda jest też taka, że inaczej wygląda sytuacja, kiedy starania zakończą się sukcesem (ciążą lub adopcją) - a inaczej kiedy para pozostaje bezdzietna. Najgorzej, jeśli pojawia się między małżonkami jakaś zasadnicza różnica poglądów - i nie są zgodni co do wyboru konkretnej drogi.
UsuńHej :) Fajnie, że napisałaś taki post. Ja mam to szczęście, że zostałam mamą, ale jestem kobietą pełną empatii i naprawdę chylę czoła wszystkim parą, które starają się o potomstwo, lecz los nie wychodzi im na przeciw. Mogę tylko trzymać kciuki, by dostosowali się do Twoich porad i czerpali z życia to, co najlepsze. Super, że poruszasz też tematy adopcji, tyle kochanych dzieciątek czeka na dom, kochającą rodzinę, te bezpłodne pary i te biedne dzieciaczki potrzebują się nawzajem. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiestety odnoszę wrażenie, że niewiele wiesz o temacie. Jak już na tym forum było poruszane to jest mit o tylu kochanych dziesiątkach czekających na dom. My czekaliśmy trzy lata. Poza tym adopcja to nie jest rozwiązanie dla każdego bo jak to mówi psycholog zajmująca się naszymi dziećmi i pracującą z rodzinami adopcyjnych i zastępczym "z tymi dziećmi zawsze coś jest nie tak". Trauma porzucenia i odrzucenia jest w nich zawsze niezależnie od wieku. Moje dzieci mają to w sobie mimo że chwili spotkania były niemowlakami. Nie sądzę również, że kobieta która została mamą biologiczną zrozumie problem niepłodności. To jest po prostu trudne do wyobrażenia. Piszę tak ponieważ u mnie przyczyna bezpłodności była jasna i oczywista a adopcja jedynym rozwiązaniem i nie wiem co to walka o dziecko. Widziałam jednak pary w OA rozmawialiśmy o tym i mogę tylko próbować sobie wyobrazić tę walkę.
UsuńPozdrwiam
Masz rację, M. (kimkolwiek jesteś :) ). Ale z drugiej strony nie można oczekiwać , że osoby nie zainteresowane bezpośrednio adopcją dziecka będą posiadały na jej temat wiedzę, jaką posiadają pary po ukończonym kursie.
UsuńTo nie jest tak, że "tyle biednych sierotek czeka - więc bierzcie i się cieszcie, że ktoś chce Wam dać". Adopcja to jest decyzja na całe życie - a więc musi być bardzo świadoma, przemyślana, poparta głęboką refleksją. A przede wszystkim - konieczne jest przepracowanie własnych emocji związanych z niepłodnością i uporanie się z żałobą.
Odnośnie tego, że z dziećmi adoptowanymi "zawsze jest coś nie tak" - to też w dużej mierze prawda. Dziecko może być nawet w pełni fizycznie zdrowe, nie mieć FAS, RAD czy innych zaburzeń - ale jednak fakt porzucenia i rozdzielenia z matką zawsze w jakimś stopniu się na nim odbija i pozostawia swoje ślady w psychice (nawet jeśli jest to niemowlę, które potem przecież zupełnie tego nie pamięta).
A odnośnie braku zrozumienia...Czasami matka biologiczna nie rozumie innej matki biologicznej - a kobieta niepłodna innej kobiety niepłodnej. Jest tyle różnych punktów widzenia - ile punktów siedzenia. I tutaj wszelkie opowieści o rzekomej "solidarności jajników" można włożyć między bajki - co widać najwyraźniej chociażby na wszelkich mamowych, niepłodnościowych i adopcyjnych forach oraz grupach dyskusyjnych.
Poruszające... Nigdy nie miałam tego problemu. Mam dwójkę wspaniałych dzieci, które urodziły się zaraz na początku naszych starań o nie. W codziennym zabieganiu zapominam często jakie to szczęście, że je mam i jakie to szczęście, że nie musiałam przejść tych trudnych chwil, które miałaś Ty, a w zasadzie Wy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten tekst jest bardzo ważny dla wszystkich. Dla osób o podobnych problemach, bo daje wsparcie i jest drogowskazem działań. Dla osób nie borykających się z niepłodnością jest wazny bo wyjaśnia i pozwala zrozumieć.
Pozdrawiam gorąco!
Bardzo się cieszę, że pomaga zrozumieć - ponieważ właśnie tego zrozumienia osobom niepłodnym chyba najbardziej ze wszystkiego brakuje.
UsuńPiękny tekst jak zwykle napisałaś.
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana :*
UsuńDzięki, naprawdę dzięki za ten wpis. Myślę, że w tym momencie nie jedna kobieta dziękuje Ci za to co napisałaś.. Bo my kobiety powinnyśmy sobie pomagać wsparciem jak i radą..
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się cieplutko :*
Ja już w to "my, kobiety, powinnyśmy sobie pomagać" - jakoś nie wierzę. Jestem sceptycznie nastawiona do takich deklaracji, ponieważ w zasadzie każdego dnia jestem świadkiem jakiegoś realnego albo wirtualnego hejtu, niesprawiedliwego osądzania i krzywdy, wyrządzanej kobiecie przez kobietę. Mimo wszystko - warto być ponad to.
UsuńPiękny wpis. Różne przeciwności, czy problemy takie jak niepłodność mogą związek podzielić, ale też przybliżyć. Wszystko zależy od wielu czynników. Dodam do tego, że miłość wcale nie jest piękna, ona jest wyjątkowa, gdy dwoje ludzi jest ze sobą mimo wszystko, a najważniejsze czynniki to rozmowa i szacunek. Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMiłość tylko bywa piękna - ale bywa też trudna i bardzo skomplikowana. Ktoś kiedyś powiedział, że to łódka na dwie osoby w pogodny i bezchmurny dzień - ale już tylko na jedną osobę, kiedy na morzu zaczyna się sztorm. Dlatego tym bardziej się cieszę, że jednak przepłynęliśmy przez niepłodność wspólnie - i nadal w tej łódce razem siedzimy :)
UsuńNie miałam problemu z zajściem w ciążę, jednak wyobrażam sobie, że najgorszy jest moment takiej obsesji. To prawdziwa próba dla każdego związku.
OdpowiedzUsuńŻadna obsesja i żadna skrajność oraz koncentracja w życiu tylko na jednej kwestii nie jest dobra. Można się w ten sposób udusić.
UsuńFaktycznie, w wielu przypadkach taka sytuacja moze przerodzić się w obsesję, ale myślę, że to nie tylko w kwestii niepłodności, ale i wielu innych spraw, jeżeli ktoś obsesyjnie skupia się na jakimś problemie i czyni go centrum świata, choć z niepłodnością jest pewnie najtrudniej, bo tak, jak napisałaś, nie ma się na nią wpływu.
OdpowiedzUsuńMasz rację - to poczucie bezsilności i braku wpływu jest chyba najgorsze. Tyle się robi - a efekty często są zupełnie niezależne od nas i od naszych wysiłków.
UsuńCiężko mi się wypowiadać w tym temacie, bo mnie osobiście nie dotyczy, ale wyobrażam sobie, że potrzeba wiele silnej woli obojga małżonków, aby małżeństwo czy też związek przetrwały.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, trzeba - a przede wszystkim wzajemnego zrozumienia i akceptacji dla emocji drugiej osoby.
UsuńPoruszające...Hmm ważny temat poruszyłaś..najważneijsze w tym wszytskim, aby wzajemnie się wspierać i trwać w nadziei..Klaudia J
OdpowiedzUsuńNadzieja jest ważna, również - jednak czasami przypisuje się jej zbyt dużą rolę. Czasami warto wziąć sprawy w swoje ręce - i nie liczyć na to, że stanie się cud. Rozmawiałam z wieloma osobami, które walkę z niepłodnością potraktowały podobnie, jak my - zadaniowo - i takie podejście jest mi chyba najbliższe.
UsuńO swoją pierwszą pociechę starałam się pół roku. Niby krótko ale sam fakt starania się o dziecko bywa frustrujący. Wydawałoby się, że poczęcie dziecka to taka łatwa sprawa.. A faktycznie często przez to dochodzi do rozpadu związku. Mądry tekst.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę, że niepłodność dotyczy aktualnie co 5 polskiej pary - okazuje się, że to wcale nie takie łatwe, jak by się mogło wydawać.
Usuńahhh jaki tekst... jaki w punkt :) niesamowite, ze akurat dzis tu trafilam, dowiadujac sie jednoczesnie o wygranej w Twoim konkursie. Z nieplodnoscia walczymy juz 5 lat.. Po slubie szybko zaszlam w ciaze.. 3 miesiace i buch... byl Sylwester, pamietam ze wszyscy sie domyslili, bo nie pilam alkoholu.. w 6 tygodniu okazalo sie ze to ciaza pozamaciczna.. tragedia, dramat, horror szpitalny ktory przeordzil sie w miesieczny pobyt w szpitalu (powiklania). Lezenie na oddziale z noworodkami, bo brakowalo miejsc wiec przeniesli swiezo upieczone mamy na patologie ciazy... wspaniale. Mi swiat sie zawalil, a musialam dzien i noc sluchac lkania dzieci i zachwytow rodzicow, kiedy ja szlam od sciany do sciany po korytarzu czekajac az chemia zadziala i bede mogla "wreszcie poronic" przechadzalam sie razem z dumnymi mamami i tatusiami. NIestety, pozniej bylo juz tylko gorzej - nie moglismy juz nic zdzialac, nie wychodzilo i nie wychodzi do dzis. brak nawet szczegolej diagnozy, wtedy - tak szybko - a dzis? niby zdrowi, a od 5 lat nic... Jestem po pierwszym podejsciu do inseminacji, juz wiem ze nieudane. ALE - I TU NAJWAZNIEJSZA KWESTIA - nigdy przenigdy nie zadzialo sie miedzy NAMI zle. Bylismy jestesmy i bedziemy dla siebie TOTALNIE. Cialem , umyslem i dusza. Jestem szczesliwa, ze trafilam na takiego czlowieka. NIe ma mowy o depresji, gdy mozesz w pelni polegac na drugiej osobie. I nadzieja nigdy nie gaśnie.
OdpowiedzUsuńJest mi tak strasznie przykro - a zwłaszcza opis Twojego pobytu w szpitalu niesamowicie mną wstrząsnął. Niestety to jest dość częsty problem w placówkach medycznych, że kobiety po poronieniu albo po urodzeniu martwego maleństwa kładzie się na oddziałach ze szczęśliwymi, świeżo upieczonymi mamusiami. Powinno się tego zabronić, to niehumanitarne - i w takich sytuacjach nawet oferowana pomoc szpitalnego psychologa traci jakikolwiek sens.
UsuńTrzymam za Was kciuki i kibicuję z całego serca ! :*
Niepłoldność DOPROWADZA CZĘSTO do obsesji. Wiem coś o tym. U nas trwało to ponad 2,5 roku to był trudny czas, ale udało się. Pięknie to napisałaś. wiem też że bardzo często przez to, żę ludzie nie mogąc mieć dziecka rozstają się i dochodzi do rozpadu związku. Mądry tekst.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ostatecznie doczekaliście się swojego Jasia :) Warto czekać, wiem coś o tym :)
UsuńBardzo dobry wpis na walentynki.Miłość to nie kwiaty i romantyczne kolacje (chociaż też), ale bycie razem właśnie w takich trudnościach. Łatwo jest kochać, gdy palą się świecie i gra nastrojowa muzyka...
OdpowiedzUsuńTo samo sobie pomyślałam - i celowo ten tekst pojawił się u mnie właśnie 14 lutego.
UsuńWlasnie posypalo sie malzenstwo mojego brata....nie bylo dzieci, bo i ich dosiegnela nieplodnosc. Moze nie byl to najwazniejszy punkt ale zdecdowanie zadecydowal o skonczeniu 5letniego zwiazku.
OdpowiedzUsuńIdiotyzm, jak dla kogoś przebieranie obsranych pieluch jest ważniejsze od trwałego związku.
UsuńLux, to cholernie smutne :( Mam nadzieję, że Twój brak jakoś poukłada sobie wszystko od nowa...
UsuńAnonimie - wbrew pozorom rodzicielstwo to znacznie więcej, niż tylko "przebieranie obsranych pieluch". Ale jeśli ktoś tak twierdzi - to faktycznie lepiej, żeby nie miał dzieci.
Nie będę ukrywać. Nie miałam tego problemu i mam nadzieję, że mnie nie dotknie. Jednak nie wszystko jest takie proste, kiedy szargają nami emocje. Życzę dużo ciepła wszystkim Paniom na tej stronie. I miłości.
OdpowiedzUsuńNie ma czego ukrywać - ani że się nie miało problemów, ani że się je miało. Niepłodność to choroba "jak każda inna" - i powinna wreszcie zacząć być traktowana właśnie jak jednostka chorobowa, a nie jak powód do wstydu.
UsuńZnam dobrze to o czym piszesz, te obsesje, ktora zamiast pomagac, jeszcze bardziej zmniejsza nasze szanse na ewentualna ciaze. U mnie akurat problem dotyczyl bardzo wczesnie zaistnialej wtornej nieplodnosci (czyli szybko wyczerpujaca sie rezerwa jajeczkowa, kiedy juz mielismy dziecko, ale nie udawalo mi sie zajsc w kolejna ciaze, wiec wtedy presja na zwiazek prawdopodobnie jest mniejsza, ale walka z bezplodnoscia - problem ktory dotyczy coraz wiecej osob - potrafi zatruc zycie - jezeli w pore nie nabierzemy do niej odpowiedniego dystansu. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńDystans to słowo-klucz- z perspektywy czasu doskonale to wiem, ale jednak jeszcze kilka lat temu samej mi tego dystansu niekiedy brakowało.
UsuńKonfrontacja z niepłodnością musi być rzeczywiście wielkim wyzwaniem dla związku. Pięknie przeprowadziłaś takie osoby przez gąszcz problemów i wahań tym swoim poradnikiem.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że choć trochę mi się udało - choć ile par tyle różnych emocji i tak naprawdę u każdego sprawdza się inny sposób na odreagowanie oraz utrzymanie związku.
UsuńBardzo ciekawy post. Trudna sprawa ale spodobał mi się punkt o tym żeby dziecko nie było jedynym celem. To i rozmowa o uczuciach
OdpowiedzUsuńGeneralnie wydaje mi się, że jeśli naszym życiem zawładnie tylko jeden cel - to zaczyna być ono jałowe, a my - obsesyjni.
UsuńJa bym się cieszyła z bezpłodności. Nienawidzę dzieci i nie zamierzam ich mieć. Żałuję, że w Polsce jest taki ciemnogród i nie mogę się wysterylizować. Ciąża to najgorsze, co może się przydarzyć kobiecie.
OdpowiedzUsuńZ takim podejściem rzeczywiście sterylizacja mogłaby okazać się najlepszym pomysłem - bo szkoda dziecka, gdyby jednak się przypadkiem trafiło. Zawsze można wyjechać z ciemnogrodu i zrobić sobie zabieg zagranicą.
Usuńswienty post bardzo wartosciowy.
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńPięknie napisane :)
OdpowiedzUsuńCzasami trudno mi przywołać emocje, które wtedy we mnie siedziały - ale staram się.
UsuńWchodząc na wpis, myślałam, że ten temat mnie nie dotyczy. Przecież bez trudu dwa razy zaszłam w ciąży i urodziłam. W tym miejscu współczuję i jednocześnie podziwiam wszystkie pary, które razem przechodzą przez niepłodność. Jednak czytając dalej, zrozumiałam, jak mało wiem w temacie... Poza tym podałaś rady, które powinna wziąć do serca każda para, nawet dzietna. Dziękuję. 😙
OdpowiedzUsuńNo tak - wiele z tych porad to kwestie na tyle uniwersalne, że powinny być obecne w każdym związku , również tym nie borykającym się z problemem niepłodności.
UsuńKochana, wspaniały tekst. Niezwykle mądry, myślę, że wielu parom może pomóc.
OdpowiedzUsuńJeśli choć jednej osobie pomoże - to znaczy, że warto było go napisać.
UsuńBardzo ważny i trudny temat. O równowagę i chłodniejsze podejście do tematu chyba trudno. Wiele osób nie wyobraża sobie życia bez dziecka, wiele nie wyobraża sobie życia bez biologicznego potomstwa. Czy zafiksowanie się na punkcie czegoś innego im pomoże, czy dalekie podróże zagłuszą pragnienie posiadania dziecka? Pewnie nie, ale przynajmniej na chwilę pozwolą się oderwać od myślenia o dziecku.
OdpowiedzUsuńOczywiście, bardzo trudno o ochłodzenie emocji w takiej sytuacji. Ale czasami po prostu trzeba się na to zdobyć - bo przecież nie można bez końca walić głową w mur. Dla własnej psychiki i dla dobra związku - naprawdę warto się zdystansować. I nie chodzi tu o popadanie z jednej obsesji w kolejną - ale o to, by mieć w życiu coś jeszcze, jakiś inny sens poza pragnieniem dziecka.
UsuńSuper wpis! Temat mega trudny do opisania, ale podołałaś! Jest coraz więcej par z podobnym problemem i myślę, że warto o tym mówić głośno... Miłość nie jest zależna od dziecka i na odwrót.
OdpowiedzUsuńJa także brałam udział w akcji #DBAMboKOCHAM jeśli masz ochotę, możesz zajrzeć i do mnie ;) pozdrawiam cieplutko! I oby miłość była zawsze w naszych sercach - bo ona wszystko przebaczy i wszystko przeżyje :)
Bardzo chętnie do Ciebie zajrzę, muszę koniecznie przeczytać inne wpisy popełnione w ramach akcji. Póki co nie starczało mi na to czasu - ale dzisiaj wreszcie przysiądę (a raczej zarwę noc ;) ) - i nadrobię zaległości.
UsuńNiepłodność to duży sprawdzian dla związku. Sama to przeszłam. Łzy, rozpacz, oddalenie się od siebie...Ale daliśmy radę. Byliśmy i jesteśmy w tym razem i razem wchodzimy na nową drogę.
OdpowiedzUsuńŁatwo jest mówić co można robić, ale tak naprawdę nie ma jednej recepty, jednego rozwiązania. Każdy przeżywa niepłodność inaczej, u każdego ma ona inne oblicze i tak naprawdę każda para jest inna.
Masz pełną rację. Nie ma jednej uniwersalnej recepty. Każdy przeżywa to inaczej - więc ja też jedynie opisuję problem z własnej perspektywy i mówię o tym, co dla nas okazało się zbawienne. Mam nadzieję, że dla kogoś okaże się to przydatne - ale absolutnie nie traktuję tego jako prawdy objawionej. Jeśli ktoś zechce czerpać z mojego doświadczenia - OK. Jeśli nie - też OK :)
UsuńTo trudny czas dla związku potrafi zniszczyć lub go wzmocnic. Rewelacyjny tekst który warto przeczytać, dzieki
OdpowiedzUsuńDziękuję Iza . Takie słowa od Ciebie dużo dla mnie znaczą.
UsuńWzruszyłam się bardzo... Pięknie napisane Karola, widać, że prosto z serca i zarazem bardzo świadomie...Wielu ludzi, którzy nigdy nie borykali się z takim problemem nie zdaje sobie sprawy, jak wiele pobocznych trudności niesie ze sobą problem niepłodności...
OdpowiedzUsuńGdyby ktoś chciał napisać o wszystkich tych pobocznych trudnościach - to serio myślę, że mogłoby z tego powstać naprawdę opasłe tomisko...
UsuńTrudny temat, ten tekst naprawdę warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńOj trudny temat, jednak bardzo ważny. Dobrze, ze p tym piszesz!
OdpowiedzUsuńKarolina o bezpłodnosci w sposób tak szczery, prosty, a zarazem naturalny potrfisz napsiać tylko ty. Wiesz, mimo że ten temat nie dotyczy mnie bezpośrednio, to uważam, że rzeczy, które wypunktowałaś są uniwersalną prawdą o tym jak pielęgnować miłość w związku.
OdpowiedzUsuńCholernie dobry tekst Kochana! I myślę, że niezwykle potrzebny! Dziękuję Ci, że zdecydowałaś się na udział w kampanii. Dziękuję, że odważyłaś się to napisać. Sama nie miałam problemów, ale mogę sobie wyobrazić jakie piekło może zgotować los poprzez niepłodność. Szczególnie, gdy zegar biologiczny tyka, a instynkt macierzyński bierze górę. Wiele małżeństw przez to się rozpada :( Cieszę się, że się temu nie poddaliście i wybraliście inną drogą. Mam wrażenie, że w Polsce adopcja to zło - tak jakoś dziwnie się to przyjęło i tak w naszym świecie jest postrzegane :(
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł! Ja ostatnio sporo czytam na temat związków na https://kobietamawplyw.pl/ i staram się zrozumieć swojego partnera. W naszym życiu było wiele zgrzytów, ale pracujemy nad sobą, zeby nasz związek mógł przetrwać.
OdpowiedzUsuńŚwietny post, szczególnie porady o dbaniu o związek - można je stosować przecież nie tylko będąc bezpłodnym. Chociaż mi się związek świetnie układał, nagle coś się załamało. Trafiłam na https://czesckobieto.pl/ zaczęłam czytać i stosować się do rad. Powiedziałam o tym mężowi i teraz razem pracujemy na nasz wspólny sukces - sukces w związku :)
OdpowiedzUsuń