Z uwagi na specyfikę mojego bloga -
zacznę może od Chrztu dziecka adoptowanego.
U nas akurat sytuacja była klarowna, ponieważ Bąbel trafił do naszej
rodziny jako maleńkie niemowlę. Wiedzieliśmy, że jeszcze nie został
ochrzczony - i nasz sakrament absolutnie niczym nie różnił się od
sakramentu przyjmowanego przez dziecko biologiczne. Oczywiście nie
zmienia to faktu, że w sytuacji adopcyjnej na chrzest z reguły trzeba
poczekać nieco dłużej. Może nastąpić on dopiero po:
- ostatecznej rozprawie sądowej;
- uprawomocnieniu się decyzji sądu;
- nadaniu dziecku nowego numeru PESEL oraz aktu urodzenia.
W polskiej rzeczywistości biurokratycznej
wszystkie te czynności "trochę" trwają - i mogą przeciągnąć się nawet do
kilku miesięcy. Z doświadczeń innych znajomych rodziców adopcyjnych wynika jednak, że w
przypadku chrztu dziecka adoptowanego czasami pojawiają się również pewne
dalej idące komplikacje...
pixabay.com |
Czym jest chrzest warunkowy?
Czasami ani ośrodek adopcyjny, ani placówka czy rodzina zastępcza, w
której przebywało dziecko - nie posiadają wiedzy, czy zostało ono już
wcześniej ochrzczone przez rodzinę biologiczną. W takiej sytuacji trzeba
dołożyć starań, by ten fakt ustalić (w kurii lub macierzystej parafii) - a jeśli nadal z jakichś względów
nie ma co do tego pewności, odbywa się tzw. chrzest warunkowy. Rodzice
chrzestni występują na nim w charakterze świadków - a osoba duchowna
używa w trakcie ceremonii formuły "jeżeli nie byłe(a)ś
chrzczony/chrzczona..." Dzieje się tak dlatego, że powinno chrzcić się
każdego człowieka tylko raz, jako osobę - a nie jako nowe imię i
nazwisko.
Odnowienie Chrztu Świętego
Jeśli z kolei wiadomo, że dziecko zostało już raz ochrzczone - można ten
sakrament po adopcji odnowić. Wówczas ma on charakter czysto
symboliczny dla dziecka, dla jego rodziców i chrzestnych - natomiast w
świetle prawa kościelnego nie niesie za sobą żadnych nowych znaczeń i
treści.
pixabay.com |
Chrzest dziecka starszego, powyżej 7. roku życia
W przypadku dzieci powyżej 7. roku życia prawo kościelne zakłada, że o Chrzest Święty proszą już nie tylko rodzice - ale również samo dziecko,
wystarczająco świadome i zdolne do rozumienia istoty tego Sakramentu.
Mówiąc całkiem szczerze , z tą świadomością nawet w wieku 7 lat może być bardzo różnie. Placówki opiekuńcze mają obowiązek zapewnić dziecku byt i warunki do nauki - ale jednocześnie muszą zachować neutralność w kwestiach religijnych i światopoglądowych. Tak naprawdę nie ma w nich osoby, która byłaby odpowiedzialna za rozwój duchowy dziecka - ponieważ nie jest nią ani opiekun prawny, ani tym bardziej inni opiekunowie czy dyrektor placówki. Dlatego decyzja o wychowaniu dziecka w wierze (lub nie) należy do przyszłych rodziców adopcyjnych.
W takiej sytuacji konieczna jest również zgoda biskupa - wydana na podstawie informacji przekazanych przez proboszcza parafii. Chodzi tu głównie o kwestię, czy dziecko uczestniczy w katechezie oraz wspólnie z rodzicami bierze czynny udział w życiu Kościoła.
Mówiąc całkiem szczerze , z tą świadomością nawet w wieku 7 lat może być bardzo różnie. Placówki opiekuńcze mają obowiązek zapewnić dziecku byt i warunki do nauki - ale jednocześnie muszą zachować neutralność w kwestiach religijnych i światopoglądowych. Tak naprawdę nie ma w nich osoby, która byłaby odpowiedzialna za rozwój duchowy dziecka - ponieważ nie jest nią ani opiekun prawny, ani tym bardziej inni opiekunowie czy dyrektor placówki. Dlatego decyzja o wychowaniu dziecka w wierze (lub nie) należy do przyszłych rodziców adopcyjnych.
W takiej sytuacji konieczna jest również zgoda biskupa - wydana na podstawie informacji przekazanych przez proboszcza parafii. Chodzi tu głównie o kwestię, czy dziecko uczestniczy w katechezie oraz wspólnie z rodzicami bierze czynny udział w życiu Kościoła.
pixabay.com |
Zmiana imienia adoptowanego dziecka -
nadawać nowe, czy zostawić stare?
Możliwość zmiany imienia adoptowanego dziecka jak najbardziej istnieje.
Rodzice adopcyjni kierują się tutaj najróżniejszymi przesłankami - a w
największej mierze powinni kierować się oczywiście dobrem małego
człowieka, który właśnie dołączył do ich rodziny.
Imię zmieniane jest najczęściej w przypadku dzieci młodszych, które jeszcze nie są do swoich personaliów zbyt mocno przywiązane. Najczęstszymi argumentami są tutaj względy bezpieczeństwa, obawa przed poszukiwaniami ze strony rodziny biologicznej - lub fakt, że pierwsze imię dziecka było w jakiś sposób ośmieszające, nietypowe i mogło stanowić w przyszłości powód do kpin ze strony rówieśników.
Czasami zmienia się też imiona dzieciom starszym - ponieważ same się tego wyraźnie domagają i jest to dla nich symboliczne "odcięcie się" od smutnych, często wręcz traumatycznych doświadczeń. Niektórzy rodzice twierdzą z kolei, że to właśnie imię jest tym jedynym ogniwem łączącym dziecko z jego historią, przeszłością i korzeniami - więc tak naprawdę jest to kwestia bardzo indywidualna.
Imię zmieniane jest najczęściej w przypadku dzieci młodszych, które jeszcze nie są do swoich personaliów zbyt mocno przywiązane. Najczęstszymi argumentami są tutaj względy bezpieczeństwa, obawa przed poszukiwaniami ze strony rodziny biologicznej - lub fakt, że pierwsze imię dziecka było w jakiś sposób ośmieszające, nietypowe i mogło stanowić w przyszłości powód do kpin ze strony rówieśników.
Czasami zmienia się też imiona dzieciom starszym - ponieważ same się tego wyraźnie domagają i jest to dla nich symboliczne "odcięcie się" od smutnych, często wręcz traumatycznych doświadczeń. Niektórzy rodzice twierdzą z kolei, że to właśnie imię jest tym jedynym ogniwem łączącym dziecko z jego historią, przeszłością i korzeniami - więc tak naprawdę jest to kwestia bardzo indywidualna.
Catering, przyjęcie w domu czy w restauracji ?
Chrzest dziecka to również spory wydatek - a poza kwestiami
finansowymi kosztuje nas też dużo stresu, nerwów i obaw, czy wszystko
faktycznie zostało dopięte na ostatni guzik.
Jeśli klikniecie w powyższy podświetlony na niebiesko link lub infografikę - przeniesie Was ona do kompleksowego poradnika na temat organizacji Chrztu, jaki udało mi się wyszperać w Sieci. Znajdziecie w nim między innymi wymagane formalności, szacunkowe koszty cateringu, przyjęcia organizowanego w domu oraz w restauracji - a także zestawienie najważniejszych wad i zalet każdej z tych opcji.
Jeśli klikniecie w powyższy podświetlony na niebiesko link lub infografikę - przeniesie Was ona do kompleksowego poradnika na temat organizacji Chrztu, jaki udało mi się wyszperać w Sieci. Znajdziecie w nim między innymi wymagane formalności, szacunkowe koszty cateringu, przyjęcia organizowanego w domu oraz w restauracji - a także zestawienie najważniejszych wad i zalet każdej z tych opcji.
My zdecydowaliśmy się na niewielkie przyjęcie w wynajętym lokalu, z
profesjonalną obsługą kelnerską. Chcieliśmy jak najwięcej czasu
poświęcić synkowi w tym Jego wyjątkowym dniu - zamiast zaprzątać
sobie głowę samodzielnym przygotowywaniem potraw oraz porządkami po
uroczystości.
Jednocześnie warto zadbać o to, żeby wybrany przez nas lokal
(restauracja, sala bankietowa, świetlica) - miał charakter względnie
swojski, przytulny i kameralny. Powinien być przyjazny dziecku i
rodzinie - oraz posiadać wszelkie niezbędne udogodnienia, jak
chociażby toaletę z przewijakiem, krzesełko lub osobny pokój do
karmienia. Trzeba też pamiętać, że niektóre dzieci reagują na nowe i
nieznane miejsca dość niespokojnie i histerycznie - a więc jako
rodzice musimy spróbować ocenić zdolności adaptacyjne naszej
pociechy i zapewnić jej też kącik, w którym będzie mogła odpocząć,
zdrzemnąć się i wyciszyć. Dla nas szczególnie ważna była atmosfera
rodzinnej bliskości i intymności - która wbrew pozorom jest możliwa
do osiągnięcia nawet na stosunkowo dużej powierzchni.
pixabay.com |
Nasza największa organizacyjna wpadka...
...dotyczyła tortu zamówionego na Chrzest. Niestety, za bardzo
zaufaliśmy kompetencji cukierników - i w efekcie w dniu uroczystości
otrzymaliśmy tort kompletnie inny, niż na zdjęciu (że o różnicy w
smakach nie wspomnę). Miał być marcepan i nadzienie jeżynowe
- a była bita śmietana i owoce tropikalne... Przyznam szczerze, że
strasznie się wtedy poirytowałam - bo na jakiekolwiek zmiany było już
oczywiście za późno. Wprawdzie nie jest to najbardziej istotna
kwestia w obliczu powagi całego wydarzenia - a jednak od tamtej pory
zamawiając wyroby cukiernicze upewniamy się kilkukrotnie, czy będą
identyczne, jak na katalogowych stronach. Ciekawą opcją jest również
możliwość wcześniejszej degustacji różnych smaków, oferowana przez niektóre cukiernie.
pixabay.com |
Najprzyjemniejsze, co spotkało nas w trakcie Chrztu Świętego...
...to ciepłe przyjęcie, jakie zgotowała Bąblowi cała nasza bliższa i dalsza rodzina oraz lokalna społeczność. Dziadkowie i chrzestni oczywiście mieli kontakt z synkiem już znacznie wcześniej, po odebraniu go z placówki - ale niektórzy dalsi krewni zobaczyli go po raz pierwszy właśnie podczas chrztu i przyjęli do swojego grona z szeroko otwartymi ramionami. Zdajemy sobie sprawę, że wielu rodziców adopcyjnych na co dzień boryka się z dyskryminacją i brakiem zrozumienia dla swoich decyzji. U nas na szczęście taki problem póki co nie występuje - a synek jest po prostu nieodłączną częścią naszej familii i nie wyobrażamy sobie życia bez niego. To jest najcenniejsze , co mogliśmy otrzymać - pełne wsparcie oraz akceptacja.
A jakie są Wasze doświadczenia w kwestii Chrztu dziecka ?
Może macie to wydarzenie dopiero przed sobą ?
A może jesteście już "po" - i chcielibyście podzielić się jakimiś cennymi wskazówkami ?
Świetny post! Pojęcia nie miałam , że chrzest adoptowanego dziecka czymś się może różnić!
OdpowiedzUsuńU nas chrzty za nami, mamy z mężem łącznie trzech chrześniaków i nie piszę się na więcej :)
Sam Sakrament jak widzisz nie różni się znacznie - tyle że konieczne jest wcześniejsze ustalenie pewnych faktów, co czasami przysparza trudności.
UsuńJa mam dwóch chrześniaków - i też mi już wystarczy :)
U nas chrzest pewnie przed nami. Najgorszy będzie wybór chrzestnych. Bo muszą to być osoby wierzące, jeśli są w związku - po ślubie kościelnym. I to już połowę "kandydatów" nam odrzuca :/
OdpowiedzUsuńFajnie, że takie rzeczy piszesz, nie wszyscy mają o tym pojęcie..😘
Z wyborem chrzestnych też mieliśmy problem - bo niektórzy odpadli nam z przyczyn formalnych, inni mieli już kilku chrześniaków. Bardzo chcieliśmy , żeby chrzestną została moja szwagierka - ale w tamtym momencie była jeszcze niepełnoletnia i kilka miesięcy przed Bierzmowaniem - więc musieliśmy mocno pertraktować z księdzem.
UsuńCiekawy artykuł, nie miałam pojęcia o wielu tych kwestiach!
OdpowiedzUsuńJa też zawsze się czegoś nowego dowiaduję, kiedy przygotowuję takie teksty :)
UsuńO chrzcie Księżniczki pisałam u siebie na blogu, może kojarzysz. U nas największą wpadką okazało się to, że córeczka w samochodzie zgubiła bucik i w tej całej przedchrzcielnej gorączce nikt, absolutnie nikt tego nie zauważył! Ani my, ani chrzestni, ani dziadkowie. Koniec końców Księżniczka została ochrzczona w jednym bucie, jak taki mały uroczy Kopciuszek ;)
OdpowiedzUsuńPodobnie jak u Ciebie, największą przyjemnością było przyjęcie malutkiej przez naszych najbliższych. Do tej pory jest oczkiem w głowie starszego pokolenia :)
Kojarzę - i myślę, że dzięki temu zgubionemu bucikowi jest o jedno wspomnienie i o jedną rodzinną anegdotkę więcej :) A ciepłe przyjęcie - bezcenne i to najlepszy prezent, jaki bliscy mogli nam i naszym dzieciom podarować :)
UsuńU mnie było skromnie - obiad w domu dla chrzestnych i tyle.
OdpowiedzUsuńNie zapraszałam gości i żadnej imprezy nie było. :)
Też dobrze :) Ważne, że byliście zadowoleni - i że zorganizowaliście wszystko po swojemu.
UsuńMy rozważaliśmy imprezę w domu - ale jednak ilość spraw organizacyjnych nas przerosła i postanowiliśmy powierzyć wszystko obsłudze restauracji ;)
Dużo ciekawych rzeczy można się dowiedzieć u ciebie.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNajpiekniejsze zdania jakie przeczytałam z tego wpisu to te końcowe mówiące o ciepłym przyjęciu maluszka do rodziny. Uwierz mi, że aż mi się ciepło na sercu zrobiło i trudem przełknęłam ślinę aby nie poleciała łza wzruszenia. Każde dziecko jest warto miłości i uśmiechu oraz radości jakie wnosi do rodziny bez względu na to czy jest biologiczne czy nie <3 Jesteście wspaniałą rodziną
OdpowiedzUsuńOczywiście, że każde - dlatego jest mi niezmiernie smutno i przykro, kiedy rodzice adopcyjni borykają się z jakąkolwiek dyskryminacją ich dzieci...To w ogóle nie powinno mieć miejsca...
UsuńBardzo ciekawych i ważnych rzeczy dowiedziałam się z tego posta. Nie miałam pojęcia, że podobne problemy mogą występować. Ale teraz przynajmniej po części wiem na jakie trudności możemy napotkać.
OdpowiedzUsuńTak w zasadzie to są raczej niewielkie problemy - które można łatwo ogarnąć i przezwyciężyć przy wsparciu i dobrej woli księdza. A nie widzę żadnego powodu, dla którego miałby się taką dobrą wolą nie wykazać - zwłaszcza że regulują to przepisy kościelne.
UsuńNawet nie wiedziałam, że chrzest dziecka adoptowanego może się czymś różnić. Ale to prawda - chrzci się tylko raz.
OdpowiedzUsuńDobry post.
Różni się w zasadzie tylko tą świadomością i dociekaniem, czy dziecko było już chrzczone.
UsuńU nas chrzest był jak córka miała 3 miesiące małe przyjęcie w domu z rodziną
OdpowiedzUsuńU nas wszystkie wcześniejsze formalności sądowe sprawiły, że chrzest miał miejsce dopiero w siódmym miesiącu życia Bąbla.
UsuńPrzydatny post, zwłaszcza dla rodziców adopcyjnych dzieci starszych. U nas po chrzcie zaprosiliśmy dziadków i chrzestnych do restauracji na obiad. Uważam, że to powinien być dzień dziecka, ważny dla niego, a nie impreza, niemalże weselna
OdpowiedzUsuńU nas nawet weselna była skromna, na 30 osób - bo bardzo nie lubimy wielkiej pompy :)
UsuńNie mam dzieci i nie planuję ich mieć, dlatego nigdy nie zastanawiałam się nad tą kwestią, ale myślę, że ta wiedza może mi się przydać np. podczas pisania opowiadania ;)
OdpowiedzUsuńA piszesz takie ? W takim razie życzę wielu ciekawych inspiracji :)
UsuńCiekawe co na to rodzice, ktorzy nie sa wierzacy ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że raczej ich to jakoś specjalnie nie obejdzie - bo skoro niewierzący to pewnie nie chrzczą ;)
UsuńMoja córeczka miała odnowienie chrztu. Została ochrzczona zaraz po porodzie, kiedy nie było wiadomo czy przeżyje. Zapytano męża o imię, jakie ma nosić i na chwilę wpuszczono na salę. Gdy wróciła do zdrowia i trochę podrosła (urodziła się z wagą 1305g) mieliśmy odnowienie chrztu. Córeczka miała wtedy pół roku.
OdpowiedzUsuńBardzo praktyczne kwestie poruszasz w swoim wpisie, które z pewnością pomogą osobą, które chcą lub adoptowały już dziecko, w kwestii chrztu.
Cieszę się, że córeczka wróciła do zdrowia i pełni sił. To musiało być dla Was bardzo trudne i traumatyczne doświadczenie - ale najważniejsze, że wszystko jest już w porządku :*
UsuńChrzest Rysia był zupełnie na luzie, na ogrodzie, swojskie jedzenie, wędzonki mojego brata😋Wpadki były, a jakże, pisałam o nich na blogu. Przede wszystkim pogoda. Po mszy zaczęło tak lać i wiać, że goście trzymali namiot, żeby nie odfrunął 😊 na szczęście szybko się wypogodziło. Ale niestety woda z deszczu zatrzymała się na dachu namiotu i przy jednym podmuchu wiadro wody wylało mi się na głowę. Tak tak, byłam miss mokrego podkoszulka 😁No i strój Rysia, nie chciałam ubierać mu much, garniturów itp, bo jest to wg mnie strasznie nienaturalne u tak małego dziecka. Ryś miał koszulę w krateczkę, ciemnoniebieską, i granatowe spodnie. I tego nie mogła przeżyć moja babcia...że to nie był prawdziwy Chrzest, bo dziecko nie było na biało. Wypominała mi to przez kilka tygodni 😉Ale dla mnie najważniejsze było to, że byliśmy razem.
OdpowiedzUsuńBabcie już tak mają :) Moja przez lata wypominała mojej mamie, że na nasze wesele przyszła w czerwonej sukni, "bo czerwone to tylko lafiryndy noszą"...
UsuńKsiężniczka co prawda była ubrana na biało, ale za to zapasową sukienkę mieliśmy w zupełnie innym kolorze, więc w razie jakiegoś wypadku też poszłaby na kolorowo. Według mnie ważne, żeby maluszek był do chrztu ubrany schludnie, wizytowo, żeby nie kłóciło się to z powagą sakramentu... a szczegóły dotyczące kroku, materiału czy koloru, są drugorzędne.
My chrzciliśmy w zimie, więc opcja ogrodowa odpadała. Ale za to każde urodziny urządzamy sobie w stylu grillowo-piknikowym ;)
UsuńZastanawiałam sie skad ten tytuł! Wydawało mi sie, ze nie ma różnicy przy dziecku adoptowanym, a tu się okazuje coś innego.
OdpowiedzUsuńNie są to jakieś wielkie różnice - raczej drobne niuanse, o których jednak warto wiedzieć i mieć świadomość ich istnienia.
UsuńNigdy nie przyszło mi do głowy, że chrzest dziecka adoptowanego wymaga dodatkowych, często czasochłonnych zabiegów. Dobrze, że o tym piszesz, otwierasz nam oczy :)
OdpowiedzUsuńCzy czasochłonnych - nie wiem. Pewnie wszystko zależy od sprawnego działania księdza - bo to on może wstąpić do biskupa o zgodę lub o ustalenie pewnych faktów w kurii.
UsuńU nas był chrzest domowy, na ok. 25 osób, też o nim pisałam na blogu, próbowałam wyliczyć za i przeciw. I stwierdzam, że napracowałam się jak głupia, ale było warto:)
OdpowiedzUsuńJeśli masz poczucie, że było warto - to znaczy, że podjęłaś dobrą decyzję :)
UsuńCiekawy kawałek rzeczywistości, o którym nigdy nie myślałem, a który może się kiedyś przydać.
OdpowiedzUsuńCieszę się zatem, że Cię zainteresował :)
UsuńAle kopalnia wiedzy! Nawet nie miałam świadomości, co do niektórych faktów.
OdpowiedzUsuńGdyby nie adopcja Bąbla - też bym o tych kwestiach nie wiedziała. To taki "skutek uboczny" wydarzeń z naszego życia - że przy okazji dowiedzieliśmy się wielu nowych rzeczy :)
UsuńTeż zastanawiałam się jak wyglda chrzest w przypadku dziecka adoptowanego. Fajnie napisane. U nas chrzty dawno za nami. Dzieci miały około 7 miesięcy gdy były ochrzczone a przyjęcie małe, skromne i krótkie aby nie męczyć malucha.
OdpowiedzUsuńTo tyle, co nasz Bąbel :) U nas natomiast synek był niestrudzony - i to chyba on nas bardziej zmęczył, niż my jego ;) Jak zawsze spał w ciągu dnia - tak wtedy nawet oka nie zmrużył przez całą imprezę. Za to wieczorem padł jak mucha ;)
UsuńJak zawsze u Ciebie, kopalnia przydatnych informacji! My jesteśmy już po i muszę przyznać, że wszystkie tego typu uroczystości strasznie mnie stresują.
OdpowiedzUsuńOj tak, znam to doskonale. Stresu nie da się uniknąć - ale starałam się jakoś mieć na wodzy emocje, żeby Młody nie wyczuwał mojego zdenerwowania ;)
UsuńCzasami się zastanawiam, po co ludzie robią chrzest. Dla sakramentu, czy fety dla rodziny, patrząc po wydatkach. Bo to jest jakiś horror patrząc po tym, co ludzie robią z powodu formalnego przyjęcia dziecka do kościoła katolickiego. Gdzie w tym piękno wiary? Gdzie w tym nauka kościoła o ofierze, odwracaniu się od doczesności?
OdpowiedzUsuńJedno drugiego chyba nie wyklucza. I nie mam tu na myśli jakiejś wielkiej imprezy (bo sama nawet własny ślub robiłam na 30 osób ;) ) - ale wiadomo, że nie odeślesz gości do domu bez obiadu, kawałka tortu czy choćby krótkiej rodzinnej uroczystości. Oczywiście w granicach rozsądku - ale jakieś wydatki zawsze poniesiesz, bezkosztowo się nie da.
UsuńA zresztą - jakoś średnio mnie interesuje , co robią inni. Mogą sobie pod kościół nawet limuzynami podjeżdżać, jeżeli mają taką potrzebę. Ja jej nie mam - i jest mi z tym dobrze. Niech każdy robi, jak uważa. Nie będę nikogo oceniać i osądzać, bo to nie ja od tego jestem ;)
UsuńJak zwykle garsc pozytecznych informacji! Zupelnie nie wiedzialam, ze chrzest moze byc tylko jeden. To rzeczywiscie problem dla rodzicow adopcyjnych jesli nie wiedza czy dziecko bylo ochrzczone. Dla mojego M. np. chrzest byl bardzo wazny i najchetniej chrzcilby Potworki zaraz po urodzeniu. To ja go stopowalam, bo chcialam najpierw dojsc do siebie po ciazach, porodzie, a potem ogarnac troche zycie z niemowlakiem. W mojej rodzinie dzieci w ogole chrzci sie dosc pozno, dopiero okolo 10 miesiaca. Dla mojego meza to bylo nie do pomyslenia. Poszlismy na kompromis i Potworki mialy w dniu chrztu po 5 miesiecy. ;)
OdpowiedzUsuńCzyli spotkaliście się w połowie drogi - no i super, że udało się osiągnąć porozumienie :)
UsuńPrzydatny post :) Ja niby chrzciłam Franka 2,5 roku temu, ale już niewiele pamiętam co i jak ;)
OdpowiedzUsuńMoże ze stresu częściowa amnezja Cię dopadła ;)
UsuńNawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak chrzest warunkowy.
OdpowiedzUsuńCzłowiek uczy się całe życie - ja również o niektórych kwestiach dowiedziałam się dopiero w trakcie pisania tekstu i sprawdzania przepisów kościelnych :)
UsuńMy jak chcieliśmy ochrzcić pierwsze dziecko, to ksiądz na siłę próbował wymusić na nas ślub (bo akurat tego sakramentu jeszcze nie posiadamy), ale obeszło się bez tego, bo inny ksiądz nie widział w tym żadnej konieczności...a póki co bardziej nas interesują operacje małego, a nie organizacja własnego ślubu...;/ chrzciliśmy syna gdy miał 7 m-cy, a córeczkę kiedy miała rok :) i robiliśmy niewielkie "przyjęcie" na około 12 osób, więc wszystko odbyło się u nas w domu ;)
OdpowiedzUsuńDobrze trafić na przychylnego księdza, moja kuzynka miała sytuację identyczną jak Wasza - i o dziwo dla jednego księdza było to strasznym problemem, a dla innego już ani trochę.
UsuńBardzo fajny i ciekawy artykuł. Przy okazji Waszej wpadki przypomniało mi się jak o mały włos nie spóźniliśmy się na chrzest naszego synka. Przy ostatnich chrzcinach z kolei zaciął się zamek w drzwiach do pokoju, w którym były zabawki i przekąski dla dzieci.
OdpowiedzUsuńZawsze coś ;) Ale przynajmniej macie co wspominać :)
UsuńŁadnie i dobrze opisane
OdpowiedzUsuńNam tak się w życiu przytrafiło, że do Chrztu przyprowadziliśmy jednego dnia wie córki. Tak przyprowadziliśmy... 5 i 10 latkę :) Już prawie rok mija od tego wydarzenia. A opisałem je tu:
Chrzest moich dzieci
Dodać mogę tylko tak dla uzupełnienia:
- w metryce Chrztu powinien być odnotowany fakt adopcji i w miarę możliwości dane o pochodzeniu dziecka;
- jeżeli dziecko było już ochrzczone to nie można zmienić mu rodziców chrzestnych;
- chrzest starszego dziecka, które samo mówi Bogu tak jest bardzo wzruszającym momentem;
- formalności kościelne są tylko z pozoru skomplikowane, a dobry ksiądz chętnie udzieli pomocy.
Miesiąc później starsza córka przystąpiła do Pierwszej Komunii. :)
Ale zgrane małżeństwo da sobie radę zawsze. A moja żona osiągnęła mistrzostwo w organizacji imprez domowych... Na szukanie lokalu nie było już czasu i możliwości.
Pozdr
M
Dzięki za to uzupełnienie i wzbogacenie mojego artykułu :) Ciekawa sytuacja u Was - i udowadniacie, że wszystko się da ogarnąć :)
UsuńSzczegóły chrztu starszego dziecka są mi znane, bo jakoś tak u nas w rodzinie wyszło, że znakomita większość z nas obchodziła tą uroczystość tuż przed Komunią, ale informacje o odnowieniu bądź chrzcie warunkowym to dla mnie kompletna nowość. Dzięki za wpis! :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę :)
UsuńBardzo dobrze opracowałaś temat! W zasadzie nigdy nie zastanawiałam się czym i na ile może różnić się chrzest dziecka adoptowanego.
OdpowiedzUsuńCo do samego chrztu, oboje zgodnie zdecydowaliśmy, że synów nie chrzcimy i smuci mnie fakt, że nie dziecko o tym decyduje czy chce przynależeć do wspólnoty chrześcijańskiej tylko bliscy za nie.
No niby tak - ale patrząc na to w ten sposób rodzice podejmują cały szereg decyzji, na które dziecko nie ma żadnego realnego wpływu we wczesnych latach swojego życia (choćby wybór przedszkola, szkoły, decyzje dotyczące opieki medycznej itd.) Ja na to patrzę tak, że jeśli dziecko jako dorosły już człowiek stwierdzi, że jednak z wiarą mu nie po drodze - to może od niej odstąpić, dokonać apostazji. To jedno z fundamentalnych praw człowieka - więc nikt mu tego nie zabroni, jeśli będzie czuło taką potrzebę.
UsuńNawet nie wiedziałam z iloma trudnościami trzeba się zmierzyć, zeby ochrzcic adoptowane dziecko
OdpowiedzUsuńJa tu nie widzę żadnych wielkich trudności - poza koniecznością ustalenia faktu , czy dziecko było ochrzczone, jeśli się tego nie wie.
Usuńbardzo ciekawy artykuł. Przyznaję, że nigdy się nie zastanawiałam nad tym jak może wyglądać kwestia chrztu w przypadku adoptowanego małego. Ale i tak najważniejsze jest ciepłe przyjęcie Bąbla przez rodzinę! pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTak, to najważniejsze - i dla nas też miało kluczowe znaczenie :)
UsuńFaktycznie, że nie zastanawiałam się nigdy jak może wyglądać sprawa chrztu dla dziecka adoptowanego i nie zdawałam sobie sprawy z biurokracji jaka się z tym wiąże. Cieszę się, że wszystko się ułożyło i życzę aby Bąbel zdrowo rósł :)
OdpowiedzUsuńBiurokracji jest tu w zasadzie tyle, ile w przypadku dziecka biologicznego - poza tą jedną różnicą, o której napisałam (czyli ustalaniem, czy dziecko już było ochrzczone). Generalnie ilość biurokracji w całym procesie adopcyjnym też wcale nie jest aż taka, jak to się początkującym kandydatom wydaje ;)
UsuńKarolina jesteście cudownymi rodzicami dla swojego synka. Wiem że zawsze wybieracie to co dla niego jest najlepsze. Dziękuję za ten wpis, mamy w rodzinie dzieci adopcyjne, ale one już były po chrzcie.
OdpowiedzUsuńChyba każdy rodzic stara się wybierać to, co najlepsze - ale to, co mu się najlepsze wydaje :)
UsuńBardzo przydatny wpis, nie tylko dla rodziców dzieci adopcyjnych. U nas chrzest był duży, z racji tego, że robiliśmy go u rodziny męża, a tam nawet siódma woda po kisielu jest traktowana jak najbliższa rodzina :). Ale było fajnie i to jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńNo tak, włoska rodzina to trochę inna bajka ;) Też bardzo lubię te Twoje wpisy dotyczące włoskich realiów - zawsze wynoszę z nich coś nowego i wcześniej nieznanego :)
Usuń