Wycieczka na Lazurowe Wybrzeże była moim marzeniem od
niepamiętnych czasów. Z ogromnym sentymentem wracałam do wszystkich
starych filmów, których akcja rozgrywała się w tamtych okolicach - i z
nutką zazdrości spoglądałam na zdjęcia przywożone przez Bąblowego
Tatę z jego służbowych podróży.
Do tej pory jednak zawsze coś stawało na przeszkodzie. A to za wysokie koszty. A
to choroba. A to egzamin na uczelni. A to podróż zbyt długa i
zbyt męcząca dla Bąbla - którego akurat nie mogliśmy zostawić
pod opieką dziadków. Dopiero kilka dni temu wszystkie okoliczności ułożyły się dokładnie tak, jak to sobie od dawna planowaliśmy - a więc pełni
entuzjazmu spakowaliśmy walizki i wyruszyliśmy w trasę, o której chcę
Wam dzisiaj opowiedzieć :)
Przystanek w Alpach - Vipiteno i Fortezza
Jedną z niewątpliwych zalet wycieczki do Monte Carlo jest fakt, że
podróżuje się tam przez austriacki Tyrol, przełęcz Brenner i
malownicze Włochy - a więc przez sporą część trasy ma się za szybą
niesamowite widoki na Alpy, których żadna fotografia nie jest w
stanie oddać wystarczająco wiernie.
(Dlatego też nie wrzucam tutaj większej ilości zdjęć górskich
szczytów - ponieważ każda z tych fotek oglądana potem na
komputerze wydawała mi się zwyczajną profanacją ich prawdziwego
piękna, dostojeństwa i potęgi).
Naszym pierwszym przystankiem we Włoszech była niewielka miejscowość
Vipiteno / Sterzing - jedno z najbardziej klimatycznych górskich miasteczek,
jakie miałam okazję kiedykolwiek oglądać.
Kolorowe urokliwe kamienice, brukowane uliczki, pomysłowe świąteczne dekoracje niemal w każdym zakątku i konne bryczki obwożące turystów po okolicy nadawały miejscowości naprawdę cudowny zimowy klimat - podsycany dodatkowo przez bożonarodzeniowy jarmark i stragany rozstawione w rynku.
Można było napić się tam tradycyjnego grzańca, skosztować lokalnych specjałów i prawdziwych dzieł sztuki z czekolady - choć ceny niektórych atrakcji okazały się dla nas raczej zaporowe, jak na przeciętną polską kieszeń ;)
Kolorowe urokliwe kamienice, brukowane uliczki, pomysłowe świąteczne dekoracje niemal w każdym zakątku i konne bryczki obwożące turystów po okolicy nadawały miejscowości naprawdę cudowny zimowy klimat - podsycany dodatkowo przez bożonarodzeniowy jarmark i stragany rozstawione w rynku.
Można było napić się tam tradycyjnego grzańca, skosztować lokalnych specjałów i prawdziwych dzieł sztuki z czekolady - choć ceny niektórych atrakcji okazały się dla nas raczej zaporowe, jak na przeciętną polską kieszeń ;)
Kiedy już zwiedziliśmy wszystko, co było do zwiedzenia -
przenieśliśmy się do oddalonej o kilkanaście kilometrów Fortezzy, otoczonej
malowniczo górskimi łańcuchami. To właśnie tam mieści się wybrany przez nas Hotel Sachsenklemme - i towarzysząca mu restauracja AH Brau z własnym,
prywatnym browarem.
Miejsce idealnie wręcz czyste i zadbane. Jedzenie i piwo również perfekcyjne, obsługa bardzo profesjonalna i przyjaźnie nastawiona. Bardzo smakowała nam zwłaszcza tradycyjna włoska pizza na cienkim cieście - i śniadanie złożone między innymi ze świeżych owoców, wędlin i konfitur podanych na gorąco. Jedynym problemem okazała się spotkana następnego dnia właścicielka - z pochodzenia Niemka tudzież Austriaczka, która swoim zachowaniem potwierdzała niestety wszystkie niepochlebne stereotypy odnośnie obu tych narodów.
Miejsce idealnie wręcz czyste i zadbane. Jedzenie i piwo również perfekcyjne, obsługa bardzo profesjonalna i przyjaźnie nastawiona. Bardzo smakowała nam zwłaszcza tradycyjna włoska pizza na cienkim cieście - i śniadanie złożone między innymi ze świeżych owoców, wędlin i konfitur podanych na gorąco. Jedynym problemem okazała się spotkana następnego dnia właścicielka - z pochodzenia Niemka tudzież Austriaczka, która swoim zachowaniem potwierdzała niestety wszystkie niepochlebne stereotypy odnośnie obu tych narodów.
Co nas najbardziej zdziwiło? Tak się składa, że włoski jest tutaj językiem ojczystym zaledwie dla 24 % ludności - natomiast pozostali pomimo położenia geograficznego posługują się głównie niemieckim. Dotyczyło to również części obsługi hotelowej , z którą niekiedy dość opornie szło porozumienie się po angielsku. Koniec końców - zawsze jednak udawało się nam dogadać ;)
sachsenklemme.it |
Tak czy siak, trzeba było ruszać w dalszą trasę. Tutaj na blogu to
zaledwie kilka wersów i "enterów" niżej - a w rzeczywistości mieliśmy do
pokonania jeszcze ponad 600 kilometrów.
Po drodze ogromnym zaskoczeniem
okazało się dla mnie chociażby umiejscowienie włoskich plantacji winorośli i
drzewek owocowych. Zawsze wyobrażałam je sobie jako piękne, zielone,
ekologiczne uprawy - umieszczone gdzieś na uboczu i z dala od cywilizacji. A
tymczasem - spora część z nich znajduje się tuż przy najruchliwszych
autostradach, zapewne wchłaniając w siebie masę spalin, ołowiu i
generalnie całą tablicę Mendelejewa :( Mówiąc całkiem szczerze - byłam przekonana, że przywiązuje się tam nieco większą uwagę do spełniania europejskich norm...
Monte Carlo - tylko dla bogatych ?
Jeśli chodzi o samo Monte Carlo - panorama miasta widziana z góry robi
wręcz piorunujące wrażenie. Ogromne wieżowce w towarzystwie pięknej
szerokiej plaży, morza i soczyście zielonych palm już na pierwszy rzut
oka sugerują, że nie jest to miejsce dla biednych - a bogactwo jest tam
wręcz ostentacyjne.
Przy wjeździe do miejscowości codziennie stoi
uzbrojony patrol policyjny, kontrolujący wjeżdżające samochody - a inne
podobne grupy przemierzają również ulice i kręcą się w pobliżu najpopularniejszych placów, kasyn, hoteli i
restauracji. Pod najbardziej eleganckie i ekskluzywne przybytki
podjeżdżają auta, jakich w Polsce raczej nie uświadczymy - a wysiadają z
nich często mężczyźni wystrojeni we fraki i kobiety w kreacjach, których
nie powstydziłaby się Oscarowa gala.
Na ulicach nie spotkamy również typowych dla naszego kraju odzieżowych sieciówek
- tylko raczej sklepy Chanel, Diora i Hermesa, w których ceny przyprawiają przeciętnego zjadacza chleba o migrenę i
palpitację serca ;)
Całe centrum w okresie przedświątecznym udekorowane jest pomalowanymi na
biało choinkami, sztucznymi śnieżnymi kulami i czerwonymi dywanami z
motywami karcianej talii. Trochę jak domostwo Królowej Kier z "Alicji w
Krainie Czarów" - lecz kicz, przepych oraz wszechobecny lans raczej nie
czynią tego miejsca czarownym ani urokliwym ;)
Jak w każdej
większej metropolii mamy tam zarówno idealnie utrzymane i wychuchane
centrum - jak i kilka bocznych uliczek, dość mocno zaniedbanych i
niezbyt czystych. W tych bocznych uliczkach natomiast standardem są
porzucone śmieci i niedopałki - a także psie kupy i kałuże wymiocin na
chodnikach, które niewiele mają wspólnego z "Francją - elegancją". Można
by rzec - niechlubny wielkomiejski standard.
W moim odczuciu na największą uwagę zasługuje w Monte Carlo plaża, morze
i tamtejsza roślinność. Po całym mieście rozsiane są piękne skwery,
parki i ogrody - pełne palm, kaktusów i innych imponujących okazów. Mamy
tam między innymi wspaniały ogród japoński (podobny zresztą do tego we
Wrocławiu) - oraz zlokalizowany na zboczu góry ogród egzotyczny z
najprawdziwszą jaskinią, pełną stalaktytów, stalagmitów i innych
ciekawych form skalnych. W tym ostatnim niestety nie udało nam się zrobić zdjęć, bo akurat padła bateria w telefonie... :(
Podążając z centrum w kierunku plaży trafiliśmy też na Le Champions Promenade - czyli Promenadę Mistrzów. Jest to coś w rodzaju naszej rodzimej Alei Gwiazd w Międzyzdrojach - i choć czasy świetności ma już moim zdaniem za sobą , to jednak miło było odnaleźć na niej również polski akcent w postaci odcisku stóp Zbigniewa Bońka :)
Ogromne wrażenie zrobiła na nas też plaża Larvotto - a zwłaszcza oglądany na niej spektakularny zachód słońca, który na pewno na długo pozostanie w naszej pamięci. Brzeg jest tutaj dość szeroki i pokryty drobnym żwirkiem - a z tego co wyczytałam przez całą jego linię biegnie również podwodna siatka, w okresie letnim chroniąca plażowiczów chociażby przed meduzami.
W większości przewodników po Lazurowym Wybrzeżu plaża ta opisywana jest jako najbardziej prestiżowa - a jednocześnie najmniej zjawiskowa. My akurat byliśmy nią zachwyceni - a czystością wody i bezpośrednią bliskością górskich szczytów przypominała nam odwiedzone w lecie okolice Riwiery Makarskiej.
Jedno, czego najbardziej żałowaliśmy - to fakt, że z braku większej ilości czasu tylko bardzo przelotnie rzuciliśmy okiem na tamtejszą marinę. Nie odwiedziliśmy również Oceanarium , w którym podobno można nawet pogłaskać małe rekiny - ale liczę na to, że nie była to nasza ostatnia wspólna wizyta w Monte Carlo i że jeszcze kiedyś zdołamy to wszystko nadrobić :)
Po zapadnięciu zmroku z pewnością warto ponownie wybrać się do rzęsiście oświetlonego centrum miasta - obejrzeć tamtejsze iluminacje w okolicach kasyna i odwiedzić galerię handlową Le Metropole z jej ogromnymi żyrandolami, efektownymi sklepowymi wystawami i...cenami zwalającymi z nóg niczym halny w Tatrach ;)
Na finanse generalnie warto zwracać tam baczną uwagę. Dokonując rezerwacji hotelu najlepiej wybrać taki, który znajduje się już nie w obrębie Księstwa Monako - tylko we Francji. To zaledwie kilka kroków różnicy, jeśli chodzi o odległość - natomiast zasadnicza różnica, jeśli chodzi o zasoby naszego portfela ;)
W kwestii restauracji, kawiarni i innych tego typu przybytków - jakie szczęście, że przy plaży otworzyli Starbucksa i starego poczciwego Mc'Donalda ! ;) Chcąc zjeść w jakimkolwiek innym miejscu można dosłownie zejść na zawał. Wystarczy, że za dwa małe piwa wysączone na Place du Casino zapłaciliśmy równowartość 140 polskich złotych... - więc generalnie polecam zabrać jakieś przekąski i napoje ze sobą ;)
Reasumując - było warto !
W ciągu zaledwie czterech krótkich dni odwiedziliśmy dwa zupełnie inne światy i odbyliśmy tak naprawdę kilka ważnych podróży. Pierwszą - od zaśnieżonych szczytów Alp aż po słoneczne plaże Monte Carlo. Drugą - ze skrajności w skrajność ;) I trzecią - od nieśmiałych marzeń i planów aż ku ich spontanicznej realizacji :) Mam ogromną nadzieję, że jeszcze kiedyś uda się nam to powtórzyć - i tym razem zabrać ze sobą Bąbla, który z całą pewnością podłapał od nas podróżniczego bakcyla ;)
Faktycznie, zestawienie tak różnych klimatów w krótkim czasie, ale dzięki temu zwiedzanie okazało się jeszcze bardziej smakowite. :)
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji, nasze wspólne marzenia z mężem też się spełniły, ćwierć wieku temu odwiedziliśmy Monte Carlo w ramach podróży poślubnej, przywieźliśmy mnóstwo wspomnień, do których chętnie wracamy. :)
UsuńWow! Na taką wycieczkę ruszyłabym choćby za 10 minut! Szczerze zazdroszczę cudownych widoków i wrażeń! Zrobiłaś mi niezłego smaka!
UsuńTeraz wybrałabym się w zasadzie wszędzie, tak bardzo stęskniłam się za podróżowaniem, ale wakacyjne plany już się szykują. :)
UsuńPiękne zdjęcia, wspaniale napisane, cudowna podróż!
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka! Podoba mi się to, że podczas jednego wyjazdu mieliście aż tak dużo atrakcji. Kiedy planuje swoje podróże zawsze też staram się wpleść w nie jak najwięcej miejsc do odwiedzenia, ale oczywiście tak, by nie przesadzić ;) A Twoja trasa inspiruje - muszę też się kiedyś wybrać!
OdpowiedzUsuńKarola uwielbiam Twoje relacje z wyjazdów. Cudowne foty i pieknie napisane
OdpowiedzUsuńO rany, uświadomiłam sobie, że ja byłam w Monte Carlo w 1998 roku, czyli prawie 20 lat temu!!! Rany, jaka ja stara jestem! ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna podróż i super, że udało się Wam zrealizować to marzenie! Chyba to dla Was najfajniejszy świąteczny prezent w tym roku :)
Super foteczki tez chciala bym sie wybrac na taka wycieczke.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Eva
https://eve-hair.blogspot.com/2017/12/szalony-koczek.html?m=1
Fantastyczna wyprawa! Byłam również w tych rejonach, a Monte Carlo uwielbiam :-)
OdpowiedzUsuńżyczę Ci więc byś z Bąblem ponownie zawitała w te miejsca, zdjęcia zapierają dech w piersiach
OdpowiedzUsuńPrzepięknie i bardzo różnorodnie ❤ Chodzi nam po głowie odwiedzenie tamtych stron, może kolejna wyprawa kamperem :)
OdpowiedzUsuńciekawa fotorelacja
OdpowiedzUsuńhttp://www.emiblog.pl/2017/12/pierniczki-smak-swiat-bozego-narodzenia.html
Cudowna wycieczka!!! Aż mi narobiłaś smaka na taką :D Chyba już zacznę odkładać na przyszły rok ;] Te piwa musiały smakować wyśmienicie:DDD
OdpowiedzUsuńO zima rowniez ciekawie ;) najbardziej rozbawil mnie ten snieg ;) ale kto bogatemu zabroni??
OdpowiedzUsuńChyba najbardziej wlasnie w tym wszystkim przepychu podaobaly mi sie parki i roznorodnosc roslin! Oraz oczywiscie zmiana warty przed zamkiem :)
Co do gor, Alp- uwielbiam, taka ogromniasta miloscia i w sumie o kazdej porze roku- choc wole wiona gdy szczyty jeszcze baiale a w dole juz kwitna kwiaty i pachna laki :)
Rozmarzylam sie..... byle do czerwca bo wtedy bedziemy znowu tydzien wedrowac alpejskimi szlakami.
Zaciekawilo mnie to co napisalas o wlascicielce hotelu? Faktem jest, ze mieszkancy tych rejonow sa osobliwi- widac to ta "goralska" krew-zarowno u nas jak i u was;) A z drugiej strony nie zawsze jest milo pochwalic sie pochodzeniem- wierz mi Polacy maja nie tylko opinie dobrego fachowca lecz czesciej..... dpomsl sie....
Zycze powtorki wyjazdu z synkiem :) i oczywisice ta droga juz WESOLYCH SWIAT!!!
Wow, takie wspaniałości, że chyba weekend to byłoby mi za mało!
OdpowiedzUsuńKarola doskonała fotorelacja! Aż mam ochotę na jakąś wycieczkę!;D
OdpowiedzUsuńPięknie tam i piękni Wy😍
OdpowiedzUsuńPięknie <3 Znam te tereny, ale z podróży latem, więc to zupełnie inny klimat. Magia Świąt niesamowita, zwłaszcza w Alpach, które są moimi ukochanymi górami :)) Życzę Wam wielu podróży, z Bąblem oczywiście!
OdpowiedzUsuńI ja znam tę tereny, miałam okazję spędzić na Lazurowym Wybrzeżu miesiąc. Moim zdaniem we Francji są miejsca warte większej uwagi😉Ja uwielbiam skaliste wybrzeża, tereny bardziej dzikie, a już na pewno mniej turystyczne i komercyjne. Polecam choćby Bretanię 😊
OdpowiedzUsuńWow, niezla wyprawa! Jakie widoki! Ja tez chce!!! :D
OdpowiedzUsuńWesolych Swiat!!!
wow wow wow!!! Wiedziałam, że się zakocham w Twojej relacji :) Wiesz, chyba podobają nam się te same rzeczy! Wole małe górskie miasteczka, roślinność i plażę niż ulice kipiące kiczem i przepychem! 140zł na piwo? O matko jedyna :)
OdpowiedzUsuńAle pięknie! Pozytywnie zazdraszczam :) Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńTeraz i ja sama zapragnęłam zimę w Alpach, strasznie magicznie, cudownie, klimatycznie !
OdpowiedzUsuńZapisuję do planów na tripy <3
Przecudne miejsce. Monte Carlo piękne ale mnie marzą się Alpy, śnieg i kilka dni we dwoje
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo zazdroszczę. U nas ostatnio brak czasu na podróże. ALe na wiosne marzy nam się weekendowy wypad do Kopenhagi:)
OdpowiedzUsuńPozytywne zazdro <3 naprawdę tam jest pięknie!
OdpowiedzUsuńNo cudnie! Super, że mogliście miło spędzić czas w pięknych miejscach :)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że mimo różnych drobnych rozczarowań, warto było spełnić marzenie i zobaczyć na własne oczy MC? Pozdrawiam, Kasia.
OdpowiedzUsuńAle cudna podróż. Szkoda, że też małe rozczarowanie. Tymi wymiocinami mnie zagięłaś. To dowodzi tylko temu, że pieniądze z wsiora damy nie uczynią.
OdpowiedzUsuńZawsze marzyłam o Lazurowym Wybrzeżu
Ale piekne zdjecia 😍 gratulacje udanej wycieczki. Widac ze warto jechac
OdpowiedzUsuńFantastyczna wyprawa, piękne zdjęcia - szkoda, że bateria nie wytrzymała :) A na świecie niestety piękne miejsca mają druga stronę, tą która nie nadaje się na fotki :(
OdpowiedzUsuńMonte Carlo jakoś nigdy mnie nie ciągnęło, ale w takiej zimowej odsłonie z dekoracjami wygląda bardzo zachęcająco :) a do Alp tęsknię strasznie... :(
OdpowiedzUsuńPięknie i cudownie, śliczne zdjęcia, przeniosłam się na chwilkę w inną rzeczywistość, wesołych świąt :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce pozazdrościć szkoda że bez Syna napewno miałby moc wrażeń.
OdpowiedzUsuńZazdrość mnie zżera! Fantastyczny wyjazd!
OdpowiedzUsuńMoże i cena browaru doprowadzająca do stanu zawałowego, ale za to widoki (zwłaszcza te górskie!) - bezcenne! :)
OdpowiedzUsuńBoska wycieczka sama bym pojechała.
OdpowiedzUsuńprzepięknie! zazdroszczę wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńAch... super, cieszę się razem z Wami!! Piękne zdjęcia, dzięki za wpis!! Miło chociaż w taki sposób troszkę "pozwiedzać" :).
OdpowiedzUsuńUwielbiam Alpy <3 piękne widoki, dużo śniegu i często piękna, słoneczna pogoda!
OdpowiedzUsuńMonte Carlo - fiu, fiu:) też bym z chęcią się tam wybrała! Lubię zwiedzać i poznawać nowe miejsca a tam nas jeszcze nie było;))
OdpowiedzUsuńDobrych i spokojnych świąt oraz wspaniałego 2018 - niech dalej spełniają się marzenia:)))
Wow!!! Cudowne zdjęcia :) Wesołych Świąt kochana ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały wyjazd, piękne zdjęcia! Aż zapragnęłam wyskoczyć gdzieś całą rodzinką.
OdpowiedzUsuńOhh zazdroszczę wyjazdu. Choć Monte Carlo i całe Włochy to nie moje klimaty, to jednak zazdroszczę i jednocześnie ciesze się, że wam się udało spełnić marzenia. Może i moje niebawem się spełnią? Dziś poczułam się jakbym była tam z wami :)
OdpowiedzUsuńByłam na Lazurowym Wybrzeżu wiele lat temu ;) W pamięci mam Monte Carlo i Monako choć myślę, że to właśnie miejsca na wyprawę we dwoje, raczej nie z maluchami ;)
OdpowiedzUsuńWspaniale, że choć na weekend mogliście się przenieść w zupełnie inny świat i jeszcze spędzić miłe chwile razem, we dwoje :)
Wow, podróż marzeń! Niesamowite zdjęcia!
OdpowiedzUsuńSuper wyjazd. Rzeczywiście dwa inne światy. Szok, że włoski zna tylko 24 % ludności!
OdpowiedzUsuńPiwo na placu przed kasynem jest chyba najdroższe w Monako. Poza tym miejscem jest taniej, znacznie ;-). Zastanawiam się gdzie natrafiliście na brudne i zaniedbane uliczki w Monako, bo ja takich szukam od 4 lat ;-). Do zobaczenia następnym razem!
OdpowiedzUsuńMoim marzeniem od zawsze jest Hiszpania, tylko nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się je zrealizować...
OdpowiedzUsuńO ja cie, przewijam zdjęcia kilka razy- przecudnie!!!
OdpowiedzUsuńMonte Carlo nawet z nazwy zachęca do zwiedzania. Zazdroszczę(pozytywnie). Zdjęcia oddają albo i nawet dodają uroku i zachecają do podróży:)
OdpowiedzUsuńNo cudo! Widoki, zdjęcia - no i piękni Wy <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądasz na zdjęciach, widać od razu, że wycieczka udana. ;)
OdpowiedzUsuńA ja wciąż marzę o swoim wyjeździe marzeń, choć niestety jest on dużo trudniejszy do zrealizowania.
Cudowna wycieczka i piękne widoki! Fajnie że zrealizowałaś swoje marzenie :-)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :) Urocze miejsce
OdpowiedzUsuńmi się marzy Barcelona jesienią, mam nadzieję, że kiedyś mi się uda to zrealizować. Ale taki wypad do Monte Carlo też jest na pewno przyjemny ;-)
OdpowiedzUsuń