Nie odwiedziłam go w tamte święta. Był straszny mróz, zawierucha,
chodniki wyślizgane do granic możliwości - wyglądały jak miejskie
lodowisko. Wolałam zostać w domu, napić się gorącej herbaty, zakopać pod
kocem po samą szyję. Pomyślałam sobie: "przecież za rok też będzie Boże
Narodzenie - i na pewno jeszcze niejedno takie spotkanie przed nami".
Dwa dni później mój brat już nie żył -
zginął na miejscu, w tragicznym wypadku samochodowym...
Kiedy mijałem ją ostatnio na ulicy - odwróciłem wzrok i udawałem, że
wcale nie zauważam. Chciałem wyglądać jak cholernie zaaferowany, urobiony po łokcie pracownik korporacji, który niesamowicie spieszy się na ważną rozmowę i nie ma czasu na kurtuazyjne pogawędki z przyjaciółką ze szkolnych lat. Obiecywałem sobie, że napiszę do niej któregoś dnia na Facebooku.
W zeszłym miesiącu dowiedziałem się od naszego wspólnego znajomego,
że mąż-alkoholik zakatował ją na śmierć.
Nie powiedziałam mu, że go kocham, kiedy wyjeżdżał w delegację. Byłam na niego wściekła - i zawiedziona, że znowu sprawy służbowe pokrzyżowały nasze weekendowe plany. Warknęłam tylko "jedź już!" - i na pożegnanie z całej siły zatrzasnęłam mu drzwi wejściowe przed nosem.
Okazało się, że to był jego ostatni wyjazd.
Bomba na lotnisku wybuchła o
7:30 -
krzyżując nasz najważniejszy plan na wspólne, długie i szczęśliwe życie.
"Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą..." Większość z nas pozwoli tym słowom wybrzmieć, zaduma się nad nimi przez chwilę i pokiwa głową w zamyśleniu - a potem szybko strzepnie z siebie myśli o śmierci i przemijaniu tak samo, jak strzepuje się pyłek z rękawa jesiennego płaszcza. Większość z nas po prostu powróci do swoich zajęć, utartych schematów, rytualnej gonitwy i wyścigu szczurów - nie analizując zbyt dogłębnie, ile tak naprawdę jest tych "aktów miłości" w naszym codziennym życiu...
Tak sobie czasem myślę, że sami dla siebie tworzymy więzienia. Zamykamy się we własnych mikroświatach i nie dopuszczamy do siebie nikogo z zewnątrz. Jesteśmy jak pakowana hermetycznie żywność - szczelnie zamknięci, skutecznie odizolowani, nieprzepuszczalni i świetnie zaimpregnowani na własne oraz cudze uczucia.
Dopiero kiedy telefon milczy...Kiedy na przedpokoju stoją te znajome buty, których już nikt nigdy nie założy...Kiedy zapach ukochanej osoby staramy się uchwycić bezskutecznie, tuląc się w środku nocy do jej opuszczonych ubrań wiszących w szafie - to wtedy nasze maski opadają, a emocje stają się autentyczne i nieudawane...
Gdyby życie łączyło nas wszystkich i poruszało tak bardzo, jak robi to śmierć - to może wreszcie nauczylibyśmy się kochać ważnych dla nas ludzi gorąco, co tchu i na bieżąco - bez odkładania czegokolwiek "na później", by nie okazało się ZBYT PÓŹNO...
Niestety, nikt z nas nie wie, ile czasu zostało nam i naszym bliskim. Ja właśnie dziś jadę na pogrzeb, choć to pogrzeb babci mojego męża, więc w jej przypadku - 96 lat - było już wiadome, że jej czas się zbliża.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi przykro :( We wrześniu zmarł mój dziadek, w wieku 85 lat - także domyślam sie, co teraz przeżywacie. Tulę Was mocno :*
UsuńNigdy nie pozwól, żeby ktokolwiek wyszedł od ciebie zły. Zawsze się pogódź zanim ktoś wyjdzie i zamknie drzwi. To rady mojej babci, zawsze mi powtarzała jak ważne jest dbanie o innych i nie kłócenie się z bliskimi. Może dlatego wszyscy ją kochali, a na imieniny potrafiła odebrać prawie sto telefonów z życzeniami (co roku skrzętnie notowała wszystkie nazwiska). Trzy pierwsze historie mnie zmroziły... Nie jesteśmy wieczni, a czasu mamy mniej niż nam się wydaje.
OdpowiedzUsuńRady Twojej babci to rady bardzo mądrej i doświadczonej życiowo kobiety. Każdy powinien wziąć je sobie do serca.
UsuńZnam taką historię opowiadaną mi przez kolegę. Gdy był mały i chodził do przedszkola, był tam taki chłopak z którym grał w chińczyka. No i nieustannie przegrywał w tego Chińczyka, raz za razem. W pewnym momencie rzucił tą planszą i powiedział: "A mam tego dość, idź sobie z tym swoim chińczykiem". Później chłopak, gdy wracał do domu z mamą, to niestety wybiegł na drogę i wpadł pod tramwaj. Wiadomo, to nie była wina kolegi, ale później miał wyrzuty, że nigdy z nim już nie porozmawiał. Ilekroć przypomnę sobie tę historię, mrozi mi krew w żyłach.
OdpowiedzUsuńKiedy czytam, też mam ciary...Nie znamy dnia ani godziny...
UsuńNiestety - nigdy nie wiemy, kiedy widzimy się z kimś ostatni raz. Z jednej strony, warto o tym pamiętać, z drugiej - zwyczajnie nie jest możliwe, aby takie myślenie rządziło naszym życiem...
OdpowiedzUsuńOczywiście, to niemożliwe - ale warto żyć tak, byśmy w razie czyjejś śmierci jak najmniej musieli żałować, że byliśmy wobec tej osoby zbyt oschli i oddaleni.
UsuńPrzykre to wszystko! Ja wczoraj dowiedziałam się o śmierci znajomego....Był trzy lata starszy ode mnie :(
OdpowiedzUsuńSmutno :( Ostatnio stanowczo zbyt często dovcierają do mnie takie złe wieści...
UsuńŻycie wspaniałe, cudowne, wypełnione energią, a tak kruche, delikatne i potrafiące gwałtownie się skończyć. Z wiekiem nauczyłam się je mocniej doceniać, bardziej zwracać uwagę na relacje z innymi, cieszyć się nawet krótkimi chwilami wspólnie spędzonymi.
OdpowiedzUsuńKażda chwila jest ważna i cenna - a te pojedyncze i szczególne czasami bardziej zapadają w pamięć, niż całoksztalt.
UsuńBo to właśnie drobiazgi liczą się najbardziej, te krótkie rozmowy, intensywne, ciepłe, życzliwe. :)
UsuńPiękny tekst i niestety prawdziwy.
OdpowiedzUsuńChyba każdy doświadczyl takich emocji w swoim życiu...
UsuńPięknie i wzruszająco... Dopiero, kiedy kogoś tracimy, to zaczynamy go doceniać i po prostu nam go brakuje...
OdpowiedzUsuńZgadza się - ale wtedy Już na nic nie mamy wpływu...
UsuńGdy ktoś bliski naszemu sercu odchodzi zawsze pojawiają się wyrzuty sumienia. Wyrzuty a bo nie pojechałam, nie byłam, nie zdążyłam. I tw wyrzuty sumienia są całkiem normalne - wydaje się nam że gdybyśmy to zrobili to coś mogłoby się zmienić. Oczywiście nie zmienilibyśmy nic.
OdpowiedzUsuńI choćbyś była obok tej osoby w momencie jej śmierci, zawsze będziesz miała wyrzuty, że coś zrobiłaś nie tak albo nie zrobiłaś tego wcale. Takie teksty i owszem uświadamiają, że życie jest krótkie, ale przesłanie jest moim zdaniem jest nietrafione, bo zawsze jest to, że jest "zbyt późno".
Masz rację, że wyrzutów nie da się uniknąć - ale z drugiej strony ja rozróżniam kilka rodzajów tego "za póżno". Bo można żałować , że się czegoś nie zrobiło czy nie powiedziało - ale jednocześnie mieć świadomość, że miało się z daną osobą dobre relacje i że czuła się przez nas kochana i dla nas ważna. A można też mieć poczucie, że przez wiele lat się notorycznie zaniedbywało relacje i szukało wymówek, by się z kimś nie spotkać i nie skontaktować - i to jest chyba najgorsze.
UsuńZ tym czy "zawsze będziesz miała wyrzuty...", to też chyba nie do końca tak. Jasne, że kiedy ewidentnie zawalimy sprawę i czujemy, że tak jest, to owszem- one na pewno się pojawią. Jednak kiedy mamy z kimś dobrą, serdeczną, bliską relację, to czy rzeczywiście będziemy roztrząsać każdy dzień, czy zrobiliśmy wszystko właściwie? Dlatego zupełnie się z Tobą Karolina zgadzam- nie pierwszy raz :)
UsuńPrawda też jest taka, i ktoś już o tym wyżej wspominał, że owszem- warto pamiętać o tym pięknym przesłaniu w stosunku do najbliższych nam osób, ale czy da się podporządkować mu zupełnie? Myślę, że nie. Jesteśmy ludźmi z krwi i kości, ze wszystkimi słabościami, namiętnościami, fochami :) Czasami, niestety, dajemy ponieść się emocjom. Pewnie warto nad tym pracować...
To prawda... Przeważnie potem jest lament: dlaczego?... A wystarczy telefon, odwiedziny...
OdpowiedzUsuńCzasami taki drobny gest znaczy naprawdę wiele. Widzę to zwłaszcza po mojej babci, która miesiąc temu owdowiała i na każdą naszą wizytę aż się rozpromienia - choć mieszkamy dwa domy dalej i jesteśmy u niej praktycznie codziennie.
Usuń"Spieszmy się kochać ludzi..."
OdpowiedzUsuńNajważniejsze słowa, do których warto wracać jak najczęściej.
UsuńPrzykre jest to że życie człowieka jest takie kruche i ulotne. Gnamy ciągle gdzieś nie bacząc na bliskich. Brak nam czasu na przytulenie, spotkanie z innymi, a potem pozostaje tylko rozpacz że można było żyć inaczej
OdpowiedzUsuńKażdy moment jest dobry, żeby choć trochę to zmienić.
UsuńZyjemy za szybko, nie zwracajac uwagi na najistotniejsze. Tymczasem nieraz tak jak piszesz bywa za późno
OdpowiedzUsuńCzasami trzeba porządnie oberwać - jak obuchem w łeb - żeby zmienić priorytety.
UsuńNieodłącznym składnikiem życia jest jego koniec. Nie chodzi o to, by się tym codziennie katować. Trzeba żyć pełnią życia do ostatniej chwili. Ważne tylko, żeby wszystkie sprawy były załatwione. I do przodu.. Mądry tekst.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza te sprawy, które dotyczą relacji z innymi ludżmi - właśnie po to, by nie trzeba było katować się wyrzutami sumienia.
UsuńChce się płakać... dlaczego ludzie są tak głupi, że dopiero otwierają oczy jak dojdzie do tragedii, kiedy kogoś stracą ? dlaczego ludzie tak postępują ? szkoda.... :(
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to akurat z głupoty wynika. Może bardziej z przekonania, że ma się jeszcze dużo czasu - a ten pędzi nieubłaganie i potrafi niesamowicie zaskoczyć.
UsuńWszyscy wszedzie sie gdzies spiesza. Nie ma juz spontanicznych , niezapowiedzianych wizyt. Nie ma telefonow i pogaduch do nocy,a zdawkowe wiadomosci na whatapp. Kazdy jak napisalas - zamknal sie hermentycznie w swoim zyciu i nie potrafi juz jak kiedys byc otwartym na drugiego czlowieka..
OdpowiedzUsuńNa swiecie panuje znieczulica, coraz mniej jest wrazliwosci i empatii.
Smierc jest wszechobecna. 'Z prochu powstales i w proch sie obrocisz' - trzeba oswajac sie ze smiercia.
Pamiętam z dzieciństwa wielkie zjazdy rodzinne, przyjęcia w gronie wszystkich sąsiadów i krewnych, ogromne wsparcie i wspólnotę. Dzisiaj faktycznie tego nie ma. Dzisiaj ci sami ludzie drą ze soba koty o jakieś niewiele znaczące głupstwa - i nie potrafia spojrzeć sobie szczerze w oczy...
UsuńJej, obudziłaś we mnie ogromne emocje. Chociaż nawet nie wiem, czy obudziłaś, bo one ciągle są obecne. Tak nie-pozegnalam mojego Tatę. Byłam za granicą. Przyjechałam na chwilę we wrześniu, byłam w domu, ale bardziej się z nim wtedy mijałam, chyba nawet nie rozmawialiśmy, miałam 23 lata i ważniejsze rzeczy na głowie, np piwo że znajomymi. Chwilę później wyjechałam z powrotem, i wróciłam już na jego pogrzeb. Do tej pory nie mogę sobie tego wybaczyć.
OdpowiedzUsuńTak jak napisał ktoś powyżej - nawet gdybyś była obecna to pewnie i tak miałabyś sobie coś do zarzucenia. Ale może łatwiej byłoby się z tym uporać.
UsuńPost pełen emocji. To prawda, często zapominamy o tym co ważne. Myślimy, że mamy czas, a życie bywa nieprzewidywalne.
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak. Nigdy nie wiadomo, kiedy ten czas się skończy...
UsuńNie można żyć w ciągłym strachu. Jeśli mamy na coś wpływ, sensownym wydaje się interweniować... Jednak nie na wszystko mamy wpływ...
OdpowiedzUsuńZawsze początek listopada to zaduma, refleksja... Gdzie są Ci, którzy kiedyś rozśmieszali, kochali, uczyli?
Pozdarwiam.
Masz rację, że na śmierć nie mamy wpływu - ale możemy wpływać na nasze relacje i na to, jakimi ludżmi jesteśmy. Przed śmiercią nas to nie obroni - ale przed poczuciem winy chociaż w pewnym stopniu tak.
UsuńTrudny temat, ale warto czasem się zatrzymać na chwilę i zastanowić co jest w życiu najważniejsze...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto!
UsuńBardzo refleksyjny i piękny wpis. Dobrze, że mamy to listopadowe święto, bo skłania nas do przemyśleń, od których uciekamy na codzień. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUciekamy pewnie dlatego, że się boimy. Ale taka refleksja powinna towarzyszyć nam częściej, niż tylko raz w roku.
UsuńMnóstwo jest takich historii, dlatego też staram się doceniać każdą chwilę. Gdy jestem zmęczona, styrana po całym dniu, otrząsam się i myślę, że mam masę szczęśćia!
OdpowiedzUsuńCzasami trudno się cieszyć, kiedy człowiek pada na twarz ze zmęczenia - ale zawsze warto nad tym pracować :)
UsuńNiestety nie mało takich historii i każdemu potencjalnie może się coś takiego przytrafić . Staram się doceniać moich bliskich i być blisko nich utrzymując dobre relację
OdpowiedzUsuńPowodzenia - niech moc będzie z Tobą! :*
Usuńrzeczywiście, czasem warto "żyć tak jakby jutra miało nie być"
OdpowiedzUsuńBo nigdy nie wiadomo, w którym momencie to jutro faktycznie nie nadejdzie.
UsuńTakich historii jest mnóstwo dlatego warto zwalniać czasm tempo i cieszyć się tym co mamy. Byciem razem, tu i teraz.
OdpowiedzUsuńTrafione w punkt ! :*
UsuńBardzo mądry wpis, myślę tak samo!
OdpowiedzUsuńTo są myśli, które towarzyszą mi ostatnio non stop...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie za mało doceniamy to co mamy i za bardzo koncentrujemy sie na głupotach. Ciężko wciąż o nich pamietac i warto sobie przypominac takie słowa! Bardzo fajny wpis :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć... Wydaje mi się, że wszystko zostało powiedziane!!
OdpowiedzUsuńTo chyba jeden z najważniejszych postów, jakie dziś przeczytałam. Dziękuję Ci za to...
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację, takie historie mnożą się i mnożą, a my nadal nie potrafimy wyciągnąć z tego wniosków... Najwyższy czas, byśmy przypominali o tym na każdym kroku! I sami również pamiętali...
Miałam podobną sytuację bodajże dwa lata temu - znajomy z liceum, wtedy dość mi bliski. Zwykłe "cześć - cześć" na ulicy, na szybko, bo w biegu. Później żałowałam, że nie zatrzymałam się na chwilę, by porozmawiać. Kilka dni później dowiedziałam się, że utopił się w morzu...
OdpowiedzUsuńTwój wpis przypomniał mi tragiczne chwile sprzed 10 lat kiedy tragicznie zgineła moja siostra. Widziałam ją i rozmawiałam, a 2 godziny później już nie żyła. Miała tylko 14 lat...Ile ja sobie wtedy zarzucałam. Czy gdyby to... czy tamto, czy by żyła, czy by do tego nie doszło? Nigdy się tego nie dowiem. Nie mam więcej rodzeństwa. Miałam tylko ją :-(
OdpowiedzUsuńBardzo ważne słowa... jedyną ważną osobą która straciłam była moja babcia, ale wiedziałam że umiera. Takiej tragicznej i nieposdziewanej śmierci kogos bliskiego na szczescie nie doseiadczylam. Ale warto pamietac ze moze nas to spotkac w kazdej chwili...
OdpowiedzUsuńNajbliźsi są najważniejsi - trzeba o tym pamiętać codziennie i znaleźć chociaż chwilę na rozmowę choćby przez telefon.
OdpowiedzUsuńSmutne ale prawdziwe
OdpowiedzUsuńBardzo często mam podobne przemyślenia...
OdpowiedzUsuńMasz rację, a listopad to juz w ogóle nastraja do tego typu refleksji.
OdpowiedzUsuńKarolina aż się popłakałam czytając Twój tekst.
OdpowiedzUsuńPrawda jest taka, że ludzie ciągle pędzą i nie myślą, o tym że może kogoś po prostu zabraknąć..., że może stać się coś czego nikt nie brał pod uwagę. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu, i nie wiemy, kiedy ktoś ważny odejdzie z naszego życia. Dlatego tak ważne jest dla mnie, aby nie chować urazy i nie kończyć dnia w negatywnych emocjach, i nawet jeśli z kimś się pokłócę to staram się pogodzić jak najszybciej...
NIestety często bywa tak, że żałujemy iż nie mieliśmy czasu na spotkanie a potem... bywa za późno jednak nie ważne co byśmy nie zrobili i tak będziemy czuć zal po stracie bliskich, wiem bo sama go czuję
OdpowiedzUsuńŻyjemy w smutnych czasach... bombardowani tanią rozrywką, wiecznie w pośpiechu nie mamy czasu na pielęgnowanie relacji
OdpowiedzUsuńW dniu gdy moja mama zmarła nie pojechałam do niej do szpitala, ale wcześniej gdy do niej przychodziłam rozmawiałyśmy. Podczas jednej z naszych ostatnich rozmów mama zaczęła płakać i powiedziała że zdała sobie sprawę z błędów jakie w swoim życiu popełniła. Co najważniejsze powiedziała że wyznała swoje grzechy Bogu i wciąż z Nim rozmawiałem. Pomimo iż nie przyszłam do niej tego ostatniego oczekuję na to że kiedyś spotkamy się w niebie ��.
OdpowiedzUsuńWiesz że takie refleksje skłoniły mnie miedzy innymi do pisania bloga i promowania stylu życia w którym codzienność i bliscy są najważniejsi. Życia, które jest jedno i dobrze je doceniać jakim jest póki zdrowie i śmierć nie ingeruje i nie zamienia kolorów codzienności w szarość...
OdpowiedzUsuńTo bardzo ważne, aby pamiętać nie tylko wtedy, gdy jest ku temu okazja, trzeba kochać codziennie, czasami nasze emocje, te chwilowe okazują się być tymi ostatnimi dla kogoś innego. Zawsze, mówię na pożegnanie bliskim, że ich kocham, nawet gdy jestem bardzo zła. Nie możemy pozwolić na to, żeby te chwilowe emocje, przeważyły na tym, co naprawdę czujemy.
OdpowiedzUsuńNiestety czas ucieka nam przez palce, a my zamiast pędzić za wartościami, które są naprawdę ważne, lgniemy do czegoś innego... Przykre :(
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą. Często błahymi sprawami się zajmujemy, wkurzamy a po stracie dopiero dochodzi do nas że czas jest taki ulotny
OdpowiedzUsuń