W minioną sobotę odwiedziliśmy z Bąblem Wielką Fabrykę Elfów na warszawskim PGE Narodowym. Jechaliśmy tam aż z Dolnego Śląska, pokonaliśmy ponad 400 kilometrów - a więc pokładaliśmy w tym przedsięwzięciu naprawdę ogromne nadzieje. Czy było warto ? Czy Wielka Fabryka Elfów faktycznie wprowadziła nas w świąteczną , magiczną atmosferę ? Przekonajcie się sami, czytając naszą relację.
Pierwszym niemałym zaskoczeniem była dla nas cena parkingu na PGE Narodowym. 25 złotych to na mój gust całkiem sporo - choć być może warszawskie realia są inne niż te nasze, prowincjonalne ;) Wabieni obietnicami wspaniałej zabawy i licznych rozrywek dla całej rodziny - uiściliśmy grzecznie opłatę i udaliśmy się do wskazanej nam przez obsługę strefy.
Na miejscu - w oczekiwaniu na oficjalne otwarcie Wielkiej Fabryki Elfów - zajęły się nami przesympatyczne animatorki. Panie miały naprawdę świetne podejście do dzieci, potrafiły skutecznie wciągnąć je do wspólnej zabawy - i widać, że były doskonale przygotowane do pełnienia swojej roli.
Następnie z innymi oczekującymi rodzicami i dziećmi podjechaliśmy windą na wyższe piętro - gdzie tym razem elfy płci męskiej zaprezentowały nam swoje krótkie przedstawienie, wokół którego toczyły się wszystkie późniejsze wydarzenia.
Okazało się, że maszyneria w Wielkiej Fabryce Elfów zaliczyła małą awarię - i zaczęła produkować wadliwe, niekompletne zabawki. Naszym zadaniem było odnaleźć brakujące części drewnianego żołnierzyka - a w tym celu musieliśmy sprostać najróżniejszym wyzwaniom, rzucanym nam przez nasze elfie przewodniczki.
Nie będę oczywiście zdradzać Wam wszystkich szczegółów, żeby nie ominęły Was przygotowane przez Wielką Fabrykę Elfów niespodzianki. Powiem tylko tyle, że mieliśmy okazję napisać list do Mikołaja, pobawić się elfią taśmą produkcyjną, ugotować z elfami kolorową zupę i wyszaleć się na dmuchańcach - ponieważ dowiedzieliśmy się, że cała fabryka napędzana jest dziecięcą energią, śmiechem i podskokami ;)
Muszę pochwalić bogactwo zgromadzonych rekwizytów, z których każdy znajdował się w ściśle określonym miejscu - dzięki czemu udało się uniknąć organizacyjnego chaosu. Ciekawym pomysłem było również wykorzystanie technik i elementów multimedialnych - jak chociażby elf "rozmawiający" z dziećmi i wydający im polecenia z ekranu telewizora. Po stworzeniu listów wrzuciliśmy je natomiast do specjalnie przygotowanych w tym celu skrzynek pocztowych - by mogły trafić stamtąd prosto do adresata.
Muszę pochwalić bogactwo zgromadzonych rekwizytów, z których każdy znajdował się w ściśle określonym miejscu - dzięki czemu udało się uniknąć organizacyjnego chaosu. Ciekawym pomysłem było również wykorzystanie technik i elementów multimedialnych - jak chociażby elf "rozmawiający" z dziećmi i wydający im polecenia z ekranu telewizora. Po stworzeniu listów wrzuciliśmy je natomiast do specjalnie przygotowanych w tym celu skrzynek pocztowych - by mogły trafić stamtąd prosto do adresata.
Żeby nie było jednak tak całkiem różowo i cukierkowo - momentami dawało się dostrzec znużenie zarówno wśród rodziców, jak i dzieci. W moim odczuciu 2,5-godzinne zwiedzanie Wielkiej Fabryki Elfów trwało
nieco zbyt długo. Mniej więcej w połowie program się troszkę "rozjechał" i
grupa stawała się coraz trudniejsza do ogarnięcia, pomimo bohaterskich
wysiłków animatorek.
Naszemu
Bąblowi niestety nie udało się dotrwać do końca i doczekać do spotkania ze
Świętym Mikołajem. Mówiąc całkiem szczerze - my też mieliśmy już dosyć
czekania, więc woleliśmy wsiąść w samochód i wrócić do domu o w miarę
rozsądnej porze. Generalnie uważam, że można było całą akcję przynajmniej
minimalnie przyspieszyć - i zrezygnować chociażby z tak długiego pobytu na dmuchańcach.
Ostatecznie całą Wielką Fabrykę Elfów
odbieramy pozytywnie - choć troszkę zabrakło nam w niej takiej prawdziwej
magii, czarodziejskiego klimatu, powiewu autentycznej świątecznej
atmosfery. Naszym zdaniem program był ciekawy - lecz nieco zbyt
przeładowany i za mocno rozciągnięty w czasie.
Ogromne
brawa należą się z całą pewnością dla pań animatorek - które dokładały wszelkich starań, żeby zachęcić dzieci do kooperacji, zapewnić im pełen komfort i poczucie bezpieczeństwa. Na plus oceniamy też całe tamtejsze zaplecze : sklepiki ze świątecznymi pamiątkami, drobnymi przekąskami i ciepłymi napojami - a także umieszczone na sali samochodziki TwistCar, napędzane ruchami kierownicy.
Reasumując : Wielka Fabryka Elfów to miejsce warte odwiedzenia -
jednak nie wywołało w nas spodziewanego "efektu WOW".
Polecamy przede wszystkim osobom, które mieszkają w Warszawie, Gdańsku lub Katowicach
(bo właśnie w tych miastach fabryka posiada swoje siedziby) -
i nie muszą pokonywać aż tak długiego dystansu, by tam dotrzeć.
Jeżeli macie ochotę ją odwiedzić - możecie skorzystać z kuponu rabatowego na stronie ebilet.pl
Wystarczy użyć kodu PREZENT17, który obniży cenę biletu o 10 zł w dni powszednie.