Znam jednego takiego chłopca, który się nie brudzi. Bo mu nie wolno...
Jeszcze chyba nigdy takiego smutnego dziecka nie spotkałam...
1. Dzieci poznają świat wszystkimi zmysłami.
Zarówno poprzez wzrok, węch i słuch - jak i przez smak oraz dotyk. A kiedy
się czegoś dotyka - to często również jest się brudnym. I nie ma w
tym nic złego ! Brudzenie się jest sposobem na poznanie struktury i
konsystencji różnych powierzchni oraz substancji. Sprzyja także
poznawaniu smaku najróżniejszych potraw, które dziecko w początkowej
fazie swojego rozwoju spożywa przy pomocy rąk , a nie noża i widelca.
Brudzenie się nie tylko zaspokaja dziecięcą ciekawość świata - ale również może rozbudzać apetyt na konkretne produkty. W końcu nie bez powodu wymyślono karmienie metodą BLW! ;)
Dodatkowo - jest to świetny sposób na rozwijanie i wspomaganie motoryki małej. Niekoniecznie trzeba od razu posyłać nasze pociechy na profesjonalne zajęcia z sensoplastyki ! Wystarczy od czasu do czasu pozwolić wyciapać im się błotem, farbami albo jakąś masą plastyczną DIY ;)
Brudzenie się nie tylko zaspokaja dziecięcą ciekawość świata - ale również może rozbudzać apetyt na konkretne produkty. W końcu nie bez powodu wymyślono karmienie metodą BLW! ;)
Dodatkowo - jest to świetny sposób na rozwijanie i wspomaganie motoryki małej. Niekoniecznie trzeba od razu posyłać nasze pociechy na profesjonalne zajęcia z sensoplastyki ! Wystarczy od czasu do czasu pozwolić wyciapać im się błotem, farbami albo jakąś masą plastyczną DIY ;)
2. Brudzenie się rozwija kreatywność!
Bo czym jest kreatywność, jeśli nie tworzeniem wokół siebie pewnego
artystycznego nieładu (zwanego przez niektórych "brudem" tudzież "bałaganem") ?
Kreatywność - to wyobraźnia, fantazja i umiejętność wychodzenia poza obowiązujące kanony. To spełnianie marzeń - nawet tych nietypowych i niestandardowych, którym inni nie dawali najmniejszych szans. To walka o swoją indywidualność i niepowtarzalność. To dobra zabawa i pragnienia - których nie pozwalamy sobie odebrać. To dążenie z pasją i wytrwałością - do celu, który nawet nam samym bywa czasem nie do końca znany , okazuje się zaskoczeniem i przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania.
Dla mojego synka : to móc się twórczo ubrudzić, przejść przez życie jak
tornado, zrobić wokół siebie rozgardiasz - a potem wręczyć mi przepiękną laurkę bez jakiejkolwiek okazji (czyli
samego siebie, od stóp do głów pomalowanego na wszystkie kolory tęczy plakatówkami :) )
W ostatnich latach przeprowadzono cały szereg badań - z których
wynika, że zamykanie dziecka w przesadnie higienicznej i sterylnie
czystej "bańce" niekoniecznie sprzyja jego odporności i mniejszej
podatności na wszelkiego rodzaju choroby.
Wręcz przeciwnie ! Dzieci rodziców nadmiernie dbających o czystość są zwykle bardziej narażone na infekcje i alergie - a także dziecięcą astmę czy schorzenia układu pokarmowego.
Oczywiście nie mówię tu o popadaniu w skrajności - kompletnym zapuszczeniu dziecka, mieszkania, samej siebie! Z moją naturą perfekcjonistki jest to wręcz nie do pomyślenia - ponieważ bardzo cenię sobie ład i estetykę naszego otoczenia . Ale bez przesady - w końcu do domu nie wchodzi się w białych rękawiczkach ani chirurgicznym fartuchu ;)
Wręcz przeciwnie ! Dzieci rodziców nadmiernie dbających o czystość są zwykle bardziej narażone na infekcje i alergie - a także dziecięcą astmę czy schorzenia układu pokarmowego.
Oczywiście nie mówię tu o popadaniu w skrajności - kompletnym zapuszczeniu dziecka, mieszkania, samej siebie! Z moją naturą perfekcjonistki jest to wręcz nie do pomyślenia - ponieważ bardzo cenię sobie ład i estetykę naszego otoczenia . Ale bez przesady - w końcu do domu nie wchodzi się w białych rękawiczkach ani chirurgicznym fartuchu ;)
4. Dziecko powinno mieć kontakt ze zwierzętami.
Co do tego chyba nikt nie ma najmniejszej wątpliwości - ponieważ
kontakt ten bardzo pozytywnie wpływa na emocje, uczy troski i
odpowiedzialności za inne żywe stworzenia, wyrabia w małym człowieku
pewne dobre nawyki oraz systematyczność i poczucie obowiązku.
Kiedy obserwuję dzieci, które z woli rodziców nie mogą podejść do czworonoga na odległość bliższą niż kilkaset metrów - jest mi po ludzku i zwyczajnie przykro. "Nie głaszcz pieska, bo może mieć robaki". "Nie zbliżaj się do kotka - bo pewnie ma pchły ". A przecież wystarczy odpowiednio zadbać o zwierzę lub zachować pewne środki ostrożności - i wcale nie trzeba kompletnie izolować od niego naszej pociechy !
Kiedy obserwuję dzieci, które z woli rodziców nie mogą podejść do czworonoga na odległość bliższą niż kilkaset metrów - jest mi po ludzku i zwyczajnie przykro. "Nie głaszcz pieska, bo może mieć robaki". "Nie zbliżaj się do kotka - bo pewnie ma pchły ". A przecież wystarczy odpowiednio zadbać o zwierzę lub zachować pewne środki ostrożności - i wcale nie trzeba kompletnie izolować od niego naszej pociechy !
5. Zawsze można to wszystko wyczyścić!
To fakt! Choćby nie wiadomo jak brudne było nasze dziecko - istnieją
przecież pralki, proszki i płyny do płukania , niesamowite żele i
mydełka pod prysznic...W tych czasach mamy do dyspozycji automaty -
więc nie trzeba pędzić nad strumień i szorować ubrań ręcznie, na
metalowej tarce ;)
Nawet kiedy Młody zaliczy wcześniej kąpiel w kałuży...utapla się błotem, trawą albo gliną ...odbędzie bliskie spotkanie ze smarem z dziadkowego motoru... - i tak wystarczy wpakować go pod natrysk i porządnie wyszorować. Nikomu nie dzieje się krzywda - wszyscy są zadowoleni :)
Dodatkowo jakiś czas temu odkryliśmy naturalne kosmetyki Dirty Birdy marki Dresdner Essenz - bez parabenów , SLS-ów, jakichkolwiek sztucznych substancji. Nie dość, że fajnie się pienią i przepięknie owocowo pachną - to zawierają w sobie wyłącznie korzystne dla skóry, ekologiczne składniki. Dodatkowo - są w 100% wegańskie i nie posiadają żadnych komponentów pochodzenia zwierzęcego.
Przeznaczone są wprawdzie już dla dzieci powyżej trzeciego roku życia - ale przyznam zupełnie szczerze, że i ja chętnie je Bąblowi podbieram. Aromaty jeżyny, zielonego jabłka, granatu czy pomarańczy kuszą mnie niesłychanie - i czynią każdą kąpiel prawdziwą ucztą dla zmysłów :)
Nawet kiedy Młody zaliczy wcześniej kąpiel w kałuży...utapla się błotem, trawą albo gliną ...odbędzie bliskie spotkanie ze smarem z dziadkowego motoru... - i tak wystarczy wpakować go pod natrysk i porządnie wyszorować. Nikomu nie dzieje się krzywda - wszyscy są zadowoleni :)
Dodatkowo jakiś czas temu odkryliśmy naturalne kosmetyki Dirty Birdy marki Dresdner Essenz - bez parabenów , SLS-ów, jakichkolwiek sztucznych substancji. Nie dość, że fajnie się pienią i przepięknie owocowo pachną - to zawierają w sobie wyłącznie korzystne dla skóry, ekologiczne składniki. Dodatkowo - są w 100% wegańskie i nie posiadają żadnych komponentów pochodzenia zwierzęcego.
Przeznaczone są wprawdzie już dla dzieci powyżej trzeciego roku życia - ale przyznam zupełnie szczerze, że i ja chętnie je Bąblowi podbieram. Aromaty jeżyny, zielonego jabłka, granatu czy pomarańczy kuszą mnie niesłychanie - i czynią każdą kąpiel prawdziwą ucztą dla zmysłów :)
A zatem - nic , tylko się brudzić !
A potem czyścić - i tak na okrągło ;)
Zgadzam się, jeśli brud jest naturalny. Nie sądzę, by brud chemiczny, z farb czy inny był zdrowy
OdpowiedzUsuńFarby mają różne składy - są też takie przeznaczone typowo do malowania palcami albo do zdobienia dziecięcych buzi. Nietoksyczne.
UsuńUwielbiamy malować dłońmi i stopami :) Czytałaś może książkę Zdrowy brud?
UsuńJeszcze nie czytałam - ale już któraś osoba mi ją poleca , więc pewnie wkrótce po nią sięgnę :)
UsuńWłaśnie wczoraj wieczorem wróciliśmy do domu kompletnie brudni. To znaczy starszak był brudny, tak że trzeba było rozebrać go w przedpokoju, wsadzić dziecko do wanny a ubrania od razu do pralki. Ale zabawa była świetna :-D
OdpowiedzUsuńNo i ta zabawa liczy się najbardziej - a całą resztę zawsze da się jakoś ogarnąć ;)
UsuńPopieram :) kazdy z 5 pkt i stosujemy :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się zgadzamy :) Również pozdrawiam :)
UsuńPopieram baaardzo. Ja także pozwalam na brudzenie się dzieciom. Nie ma większej frajdy :)
OdpowiedzUsuńSama też się lubię ubrudzic od czasu do czasu - także nie tylko dzieci mogą mieć radochę :)
UsuńZgadzam się z Tobą w 100%. Wychowałam się na wsi, gdzie marchewka prosto z ziemi czy jabłko z jabłoni były na porządku dziennym. Nurkowanie w przyczepie pełnej zboża też. I to były cudowne lata. Moje córki nie wejdą na łąkę jeśli trawa za wysoka a ja ubolewam, że za mało obcują z tym, co mnie wychowało. Za to wszystkie trzy lubimy brudzące zabawy typu malowanie dłoni czy stóp farbami albo lepienie z gliny.
OdpowiedzUsuńWychowałam się w mieście i miałam identycznie, no może poza zbożem, bo nie rosło na parkingu. ;) Ja tam swoją specjalnie do lasu wożę, specjalnie w listopadzie do piaskownicy wrzucam. Malowanie rąk farbami to dużo za mało (poza tym chemia, skład farb jest kontrowersyjny).
UsuńJa też wychowałam się na wsi, na której zresztą nadal mieszkamy :) Także znam doskonale te klimaty ;)
UsuńA odnośnie farb - jesli ktoś
Ma wątpliwości co do składu to zawsze można zrobić samodzielnie naturalne: np. z jogurtu i barwników spożywczych :)
Rzeczywiście widać różnicę między dziećmi mogącymi bawić się na brudno i czyściochami. Czysciochy nie potrafią się wyluzować w zabawie bo są strasznie ostrożne..
OdpowiedzUsuńA jak dodatkowo rodzice się nad nimi wiecznie trzęsą i upominają - to już w ogóle nie ma mowy o spontanie.
UsuńZgadzam się w 100%. Sama lubię się brudzić. A wszystkim biadolącym o praniu przypominam, że w 21 wieku mamy pralki automatyczne. Genialny wynalazek!
OdpowiedzUsuńTeż lubię :) A pralka u nas włączona niemal non stop ;)
UsuńJa tak czasem sobie myślę, że jak ktoś zobaczyłby niekiedy moje dzieci i to jakie momentami chodzą "czyste" posądził by nas o konkretną patologię!;p ;D
OdpowiedzUsuńJestem ZA małymi Brudaskami!;D
Patologia to bicie, znęcanie się i nałogi. Wszystko inne mieści się w granicach normy - a małe brudaski są urocze ;)
UsuńMądrze rzeczesz :) Ja do tej listy dorzucam swoje: Bo jestem leniwa i nie chce mi się pilnować dziecka czy przypadkiem się nie ubrudził. Dużo bardziej wole pozwolić mu na radość pobrudzenia się i potem po prostu go wykąpać i wyprać ubrania niż biegać za dzieckiem :)
OdpowiedzUsuńJa to zazwyczaj biegam razem z dzieckiem - i sama też się ciapię ;)
UsuńA tam kosmetyki, wywalanie pieniędzy w błoto. U nas w domu jest szare mydło i najtańszy szampon (polski, niemal bez chemii, reszta nam generuje problemu skórne). Do tego dziurawiec zamiast odżywki i po sprawie. :)
OdpowiedzUsuńU nas szarego mydła używa mąż - a my z Młodym mamy Hilla na punkcie ładnych zapachów. Bąbel zawsze wącha każdy kosmetyk , zanim go użyje - a te owocowe bardzo mu odpowiadają ;)
UsuńW takim razie moje dziecko jest bardzo szczęśliwe ibdo tego jego kreatywność musi być na ostatnim levelu ;)
OdpowiedzUsuńI tak ma być - tak trzymać ! :)
UsuńA ja to zawsze się zastanawiam jak to robią inni rodzice ze ich dzieci sa czyste.....
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie znam zbyt wielu takich rodziców ;)
UsuńJestem podobnego zdania, choć czasem dziecko wybiera najmniej odpowiedni moment. No ale to też przywilej dzieciństwa, nie przejmować się drobiazgami :)
OdpowiedzUsuńTo fakt - czasami odczuwam lekką irytację,kiedy moja świeżutka biała bluzka zostaje upstrzona plamami z błotka albo jogurtu tuż przed jakąś ważną rodzinną uroczystością ;) Ale z drugiej strony - zawsze można się przebrać , nie robiąc z tego jakiejś wielkiej afery ;)
UsuńNiektórzy mają ogromnego bzika na punkcie higieny i czystości. Ja tego nie pochwalam :)
OdpowiedzUsuńMam w rodzinie ludzi, których bzik osiągnął gigantyczne rozmiary. Ich dziecko wręcz boi się ubrudzić - bo wie, że zaowocuje to jakimiś absurdalnymi konsekwencjami i długotrwałym fochem rodziców...
UsuńMatko i córko... To pierwsze zdjęcie tak słodkie, że już mogłaś sobie darować cały tekst - serio. ;) Idealna dokumentacja i uzasadnienie. ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;) Następnym razem ograniczę się tylko do fotorelacji ;)
Usuńdoskonale ujęłaś temat, brut nie jest chorobą. A kosmetyków, które przedstawiłaś nie znam, chętnie się im przyjrzę.
OdpowiedzUsuńZgadzam się - rozsądne brudzenie się może wręcz zapobiegać różnym chorobom i wspomagać dziecięcą odporność.
UsuńCo do kosmetyków - składy mają proste i krótkie , a zapachy powalające :)
Moje dzieci się wciąż brudzą. Kiedyś bardziej czyściłam je, przebierałam. Teraz nieco zlewam temat.
OdpowiedzUsuńMam podobnie ;) Już nie walczę, płynę z prądem - bo wiem, że i tak nie da się temu zapobiec ;)
UsuńDzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe - to nasza dewiza w pracy i w życiu też. Pozwalamy Tygrysowi się brudzić, choć On sam jest trochę rozdarty, bo brudzić się lubi, ale być ubrudzonym niekoniecznie. Co oznacza, że jak np. maluje farbami musi mieć obok chusteczkę do wycierania :) Ten typ tak ma :)
OdpowiedzUsuńKażde dziecko jest indywidualnością :) Nasz Bąbel może ciapać się w błocie, farbkach i wszelkich masach plastycznych - ale jak już jest ubrudzony jedzeniem to czarna rozpacz ;)
UsuńMajka latem do domu przychodziła od góry do dołu zawsze umorusana. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
U nas na lecie się nie kończy - a jesienna plucha jeszcze bardziej temu sprzyja ;)
UsuńNo to ja jednak pozostaję przy...niebrudzeniu się :) Podziwiam, bo gdybym ja zobaczyła córkę całą w farbach to bym chyba siadła z wrazenia! Nie mam sterylnej czystości, nie mam fioła na tym punkcie, ale lubię czystość :) Dlatego takie kosmetyki tez się u mnie by sprawdziły :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię czystość - ale jeszcze bardziej lubię uśmiech na twarzy Młodego, więc jakoś szczególnie go w tym brudzeniu się nie ograniczam ;)
UsuńJa nigdy nie miałam nic przeciwko taplaniu sie w błocie i kałużach sama nie mogłam jako dziecko i pamietam jak mi było smutno z tego powodu. Natomiast miałam świra na temat mydła antybakteryjnego i odkażania wszystkiego okazało sie ze to był powód niskiej odporności mojego syna. Teraz wyluzowałam. Kosmetyków nie znam ale wyglądają ciekawie i chętnie bym je wypróbowała.
OdpowiedzUsuńU nas kuzyn z żoną dosłownie WSZYSTKO odkażają - nawet jak ich synek się lekko ubrudzi kawałkiem ciasta / tortu na rodzinnej imprezie...Dla mnie to jakaś masakra - bo osobiście jestem zwolenniczką zasady : "możesz zjeść nawet, jeśli Ci spadło - w końcu długo nie leżało" ;)
UsuńRodzice nie lubią jak dzieci się brudzą, bo ktoś to później musi sprzątać. Dlatego ja właśnie zawsze pozwalam dzieciom brudzić się w ogródku, bo tam deszcz wszystko posprząta :)
OdpowiedzUsuńJa nie mam ogródka - dlatego u nas najczęściej radosna twórczość ma miejsce w mieszkaniu na rozłożonych kartonach albo na balkonie :)
UsuńA czy te kosmetyki można jeść? kurde wyglądają bardzo smakowicie ;-)
OdpowiedzUsuńSama też bym ich chętnie skosztowała - bo pachną autentycznie jak owoce i czasami aż ślinka cieknie ;)
UsuńFajne te twoje kolorowe chłopaki!!! 💕 Słodkie. Pewnie że brudne jest szczęśliwsze 😊 pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńwww.kasinyswiat.blogspot.com
Chłopak jest tylko jeden - ale poza tym wszystko się zgadza ;)
UsuńPewnie! Niech się brudzi! Umyjemy, wypierzemy i po sprawie. Ale niech już na ścianach nie rysuje, o losie...:)
OdpowiedzUsuńU nas i ściany porysowane gdzieniegdzie - ale na szczeście tylko kredkami ołówkowymi, które jakoś bardzo nie rzucają się w oczy ;)
UsuńZgadzam się zgadzam! To jest bardzo ważne dla dziecka, a taka okropna sterylność tylko może nam zagrozić.
OdpowiedzUsuńSterylności hołdowałam, zanim pojawił się Bąbel - a teraz na szczęście skutecznie mnie z tego wyleczył ;)
UsuńOstatnio nasza gwiazda wróciła z przedszkola z czerwoną farbą we włosach a biedny, biały sweterek wyglądał tak, jakby miał bliskie spotkanie z wampirem i ubrudził się od krwi ;) Przedszkolanka przepraszała, że jej nie upilnowały a ja w sumie zdziwiłam się,że im az tak przykro bo to normalny, twórczy brud. No przecież dzieci malowały muchomorki, więc ofiary w postaci czerwonych plam muszą być ;)
OdpowiedzUsuńI tak się zastanawiam dlaczego tak się tłumaczyła i przepraszała. Pewnie już miały wcześniej doświadczenia z mamami, które były złe, że dzieci się ubrudziły... Tak przypuszczam.
Musiałabyś zobaczyć nasze dziewczyny latem. Trzeba było je namoczyć wieczorem, bo brak trawy w niektórych miejscach robił swoje - stópki wyglądały jakby się grilowały. Ale co tam ;)
W domu jednak jest inaczej, bo upilnować 4 rączki moczące się w farbie, przy temperamencie moich dziewczynek to hmm oznacza kolorowe rączki na ścianie...
Pozdrawiam serdecznie :)
Domyślam się, że niektóre mamy mają diametralnie inne podejście, niż my. Trochę to smutne - bo dziecko powinno się artystycznie wyżyć, jeśli tylko ma taką ochotę. Zawsze można kupić do przedszkola jakiś specjalny fartuszek, skoro ubrań szkoda :)
UsuńA na boso biegać też uwielbiam - do tej pory, mimo zaawansowanego wieku ;) Poza niesamowitą frajdą - to też świetne ćwiczenie w ramach integracji sensorycznej i podobno skutecznie zapobiega płaskostopiu :)
To prawda, brudzenie ma wiele plusów dla dziecka, ale już gorzej dla mamy ;)
OdpowiedzUsuńJa tam lubię i nie mam nic przeciwko - oczywiście w granicach normy , żebym nie musiała przeprowadzać generalnego remontu w mieszkaniu co kilka miesięcy ;)
UsuńNIe rozumiem tych mam, babć itp. które stoją nad dzieckiem i pilnują żeby się tylko nie pobrudził. Sterylne warunki nie są wskazane.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam - ale niektóre osoby są po prostu niereformowane i nawet naukowe argumenty ich nie przekonują.
UsuńZawsze to powtarzam, dziecko musi sie ubródzić. Oczywiscie wracamy z placu zabaw i pierwsze co myjemy to ręce i przebueramy się ale daje mu swobodę.
OdpowiedzUsuńNo jasne - po powrocie też lecimy do łazienki i się ogarniamy. Ale póki trwa zabawa - niech będzie ona jak najbardziej spontaniczna ;)
UsuńŚliczny ten twój synek:) podobny do mojego młodszego. Jak pisałam my lubimy się brudzić, nic nam nie przeszkadza :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za komplement - i podzielamy Twoją opinię :)
UsuńJak byłam mała Mama pozwalała mi się brudzić i chwała jej za to. Kocham moje wspomnienia z dzieciństwa. :D
OdpowiedzUsuńMi do tej pory opowiadają, że jak zaczęłam chodzić - to swoje pierwsze kroki skierowałam od razu do kałuży, klapnęłam w nią tyłkiem i nie chciałam wyjść przez baaardzo długi czas ;)
UsuńMasz całkowitą rację, brud to nie jest problem bo szybko można się go pozbyć :) Co do kosmetyków pierwszy raz widze tą markę :)
OdpowiedzUsuńMarka godna uwagi - mają w swojej ofercie kosmetyki dla całej rodziny, również dla tych większych "brudasków" :)
UsuńJa tez pozwalam moje córce się brudzić;) Niech się cieszy dzieciństwem :)
OdpowiedzUsuńPopieram w pełni :) Jeśli nie w tym wieku się cieszyć - to kiedy ? ;)
UsuńTakie brudzenie farbą to największa radocha dla dzieci ;-)) DObrze, że mi przypomniałaś zdjęciami malowaniem na kartonach - wiem, co będziemy jutro robić ;-)
OdpowiedzUsuńMy na szczęście mamy kartonów pod dostatkiem - bo mąż mi je dostarcza ze swojej firmy w ilościach hurtowych ;)
UsuńZgadzam się z prawie każdym punktem poza tym o zwierzętach. Nie mam nic przeciwko zabawie ze zwierzętami, ale tylko pod warunkiem, ze jest to zwierzę nam znane. Do nieznanych psów i kotów nie pozwalam się zbliżać, nawet jeżeli właściciel zapewnia, ze pies nic nie zrobi. To tylko zwierzę, a bezpieczeństwo jest najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, nie miałam tu na myśli obcych zwierząt. Od takich sama trzymam się z daleka i zachowuję dystans - bo mam nieciekawe (wręcz traumatyczne) wspomnienia z dzieciństwa. Ale w poście chodziło mi raczej o czworonogi, których właścicielami są członkowie naszej rodziny czy inne znajome, zaufane osoby. I niestety niektóre dzieci nawet do takich zwierząt nie mają dostępu.
UsuńTo jest mój sposób na szczęśliwe dziecko :)
OdpowiedzUsuńNo i super - niech Twoje Dziewczynki mają radochę :)
UsuńMy uwielbiamy się brudzić i kąpać :)
OdpowiedzUsuńWitajcie w klubie :)
UsuńW naszym przedszkolu było właśnie tak, że dzieci miały wszelkie kreatywne zabawy - ze skakaniem po kałużach, pieczeniem ciasteczek i robieniem domowej ciastoliny! Uwielbialiśmy to!!!
OdpowiedzUsuńSuper ! Takiego przedszkola to chyba ze świecą szukać :)
Usuńświetny tekst, super, że pokazał jak dobre skutki ma "mądre" brudzenie się. W dodatku te kosmetyki. 100% naturalne - tak jak uwielbiam. Nie znam tej marki, super, coś nowego :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to chodzi, żeby było "mądre" - dawało pewną swobodę, ale miało też swoje granice ;) A kosmetyki idealnie wpisały się w naszą aktualną pielęgnację - naturalną i ekologiczną :)
UsuńBardzo fajny tekst, niestety wiele rodziców stara się ochronić przed brudem w obawie przed skalaniem sterylnie czystych, nieskazitelnych wnętrz mieszkania.
OdpowiedzUsuńCzasami to nawet chyba nie o mieszkanie chodzi - tylko o próbę pokazania, jacy to oni sami są perfekcyjni i nieskazitelni.
Usuń...a wiesz, że w nowym miejscu pracy mam mamę, która była oburzona faktem, że dziecko w przedszkolu ubrudziło się farbami? Niby nic mnie już nie zdziwi, a jednak czasem nadal nie dowierzam... Zastanawiam się, skąd ci ludzie się urwali.
OdpowiedzUsuńKorzystajmy więc z tego, że mamy XXI wiek, pralkę w praktycznie każdym domu i proszek, który jest ogólnie dostępny...
Ja to sobie nie wyobrażam, żeby w przedszkolu NIE ubrudzić się farbami ;) I gwoli ścisłości - przedszkola i zerówki nie lubiłam, ciągle wyłam, chciałam wracać do domu - ale nigdy nie przepuściłam okazji, żeby się trochę kreatywnie wyciapać ;)
UsuńCzystość/brud to pojęcia względne. Można by przecież założyć że ta cała chemia stosowana w łazienkach, wcale przecież nie tak zdrowa- chlorowe wybielacze i inne ściera to wcale nie czystość...
OdpowiedzUsuńSą teraz różne alternatywy dla chemicznych środków czystości - naturalne płyny i proszki, tudzież pranie w łupinach orzechów. Sama wprawdzie jeszcze nie próbowałam - ale brudzić się też nie zabraniam i podchodzę do tematu raczej zdroworozsądkowo ;)
UsuńJa też pozwalam :)
OdpowiedzUsuńI mega jest szczęśliwy :)
A jeszcze bardziej jak raz na jakiś czas jest dzień pidżamowy :)
Dni pidżamowe też miewamy - ale rzadko, bo przeważnie już o godzinie 7-8 jesteśmy na dworze ;)
UsuńJa pozwalam, bo sie mnie w ogole nie pytaja, brudza sie i juz! :D
OdpowiedzUsuńZartuje oczywiscie. Jakos nigdy nie przeszkadzalo mi ze sie wypackaja, chyba ze wlaza mi do auta z lapkami wysmarowanymi czekolada. Ale od czego sa mokre sciereczki? ;) Poza tym, daje Potworkom wolna reke. Niech ciapia w blocie (co Bi robi z upodobaniem), grzebia w piasku, maluja sobie nosy. A co tam, zmyje/wypierze sie. Bi ostatnio schodzac z przyszkolnego placu zabaw, za kazdym razem turla sie po trawie z gorki. Jak potem wyglada jej ubranie i wlosy, nie musze chyba mowic. ;)
Sa jednak rodzice, ktorzy maja jakas manie na punkcie czystosci. Nawet mojego meza musze czasem stopowac, bo wyskakuje z "Nie, bo bedziesz caly brudny(a)!". No i co z tego, pytam? Pralka (jeszcze) chodzi! :D
Hehe, u mnie dziś dzień brudzenia :) Pewnie, że brudzić się trzeba :)
OdpowiedzUsuńJak byłam mała to ciągle się brudziłam i uwielbiałam to ;) Zawsze na wieczór było porządne szorowanie i potem od nowa. I nadal zyję, cała i zdrowa :D
OdpowiedzUsuńMoja pralka czasem idzie 3 razy w ciągu dnia... więc to samo chyba mówi za siebie ;D My nigdy nie broniliśmy się brudzić, bo i po co mielibyśmy to robić. Jak jadą na wieś do dziadków, to zawsze z zestawami do przebrania, bo wiadomo, że będzie trzeba outfit zmienić :) Eryk jest trochę na etapie strachu przed zwierzętami, choć nie wiem skąd mu się to wzięło, bo od małego miał kontakt i z wilczurami i z różnymi innymi, jak kotami czy królikami, ale teraz jakoś od nich ucieka. Za to Lilka, to jest pierwsza do wszystkich zwierzątek :) Czy to piesków, kotków, czy to kury nosi w rękach, czy pilnuje pająka i jego sieci, no wszystko ją interesuje :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się i staram się pozwalać dziecku na poznawania świata wszelkimi zmysłami - to również buduje odporność ;) a woda i mydło w domu jest, tak samo jak pralka. Uwielbiamy produkty od Dirty Birdy :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak ja kiedyś lubiłam się brudzić w piachu i robić błoto, to były fajne chwile. ☺
OdpowiedzUsuńJak sama dobrze wiesz, też jestem zwolenniczką wolnego i dzikiego dzieciństwa :) A kosmetyki wyglądają zachęcająco, nie znałam tej marki, ale zapachowo bardzo kuszą!
OdpowiedzUsuńTe kosmetyki wyglądają jak jakieś smakołyki 😉 ja lubiłam się ubrudzić jako dziecko, ale znam dzieci, które wpadają w histerię jak mają plamkę na koszulce czy lekko brudne ręce. Podobno mój kuzyn w dzieciństwie taki był, a potem odziedziczył to po nim jego syn. Za to córki im brudniejsze tym szczęśliwsze 😉
OdpowiedzUsuńTe kosmetyki wyglądają jak jakieś smakołyki 😉 ja lubiłam się ubrudzić jako dziecko, ale znam dzieci, które wpadają w histerię jak mają plamkę na koszulce czy lekko brudne ręce. Podobno mój kuzyn w dzieciństwie taki był, a potem odziedziczył to po nim jego syn. Za to córki im brudniejsze tym szczęśliwsze 😉
OdpowiedzUsuńRany! Jak ja nie lubię rodziców, którzy ciągle przypominają dzieciom, żeby pamiętały, że nie mogą się ubrudzić. Nie raz wracałam z córką z placu zabaw usmoloną po same końcówki włosów, przy czym musiałam jeszcze zajrzeć do sklepu i zrobić zakupy na obiad. I wiecie co? nikt nigdy nie wyraził oburzenia, że ciągnę ze sobą brudasa, zawsze jednak słyszałam pełne życzliwości komentarze, że widać, że się dobrze bawiła. Bo tak właśnie było. A skoro zabieram córkę na plac zabaw, to zakładam jej ubrania, po których nikt nie będzie płakał nawet jak się nie odpiorą.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100% - brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko - tak było, jest i będzie!
OdpowiedzUsuńMoja córka uwielbia się bredzić artystycznie A ja wiem ze2jest wtedy szczęśliwa a to dla mnie najważniejsze
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tym postem rękami i nogami! Sama pamiętam swoje fantastyczne dzieciństwo w błocie, piasku i z wiecznie brudnymi paznokciami! Było super, a choroby do dzisiaj mnie omijają :)
OdpowiedzUsuńO tak brudne dziecko to szczęśliwe dziecko ! Zgadzam się w 100 %. Nie znam tych kosmetyków jednak mają przesłodkie opakowania !
OdpowiedzUsuńTak brudne dziecko to szczęśliwe dziecko :) Fajnie jest się czasami pobrudzić będąc już nawet dużym dzieckiem. Grunt to dobra zabawa i uśmiech na twarzy od ucha do ucha :)
OdpowiedzUsuńNa dworze coraz cieplej, więc będzie mnóstwo nowych okazji do brudzenia się!
OdpowiedzUsuń