wtorek, 26 września 2017

Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko ! 5 powodów, dla których pozwalam mojemu dziecku się brudzić :)


Znam jednego takiego chłopca, który się nie brudzi. Bo mu nie wolno...
Jeszcze chyba nigdy takiego smutnego dziecka nie spotkałam...


Kosmetyki naturalne dla dzieci - Love Dirty Birdie - Dresdner Essenz.

Kosmetyki naturalne dla dzieci - Love Dirty Birdie - Dresdner Essenz.

Kosmetyki naturalne dla dzieci - Love Dirty Birdie - Dresdner Essenz.

1. Dzieci poznają  świat  wszystkimi zmysłami.   

Zarówno  poprzez wzrok, węch i słuch  - jak i przez smak oraz dotyk. A kiedy się  czegoś  dotyka - to często  również  jest się  brudnym.  I nie ma w tym nic złego  ! Brudzenie się  jest sposobem na poznanie struktury i konsystencji różnych  powierzchni oraz substancji. Sprzyja także  poznawaniu smaku najróżniejszych  potraw, które  dziecko w początkowej  fazie swojego rozwoju spożywa przy pomocy rąk , a nie noża  i widelca.

Brudzenie  się  nie tylko zaspokaja dziecięcą  ciekawość  świata  - ale również  może  rozbudzać apetyt na konkretne produkty. W końcu  nie bez powodu wymyślono  karmienie metodą  BLW! ;)

Dodatkowo - jest to świetny  sposób  na rozwijanie i wspomaganie motoryki małej. Niekoniecznie trzeba od razu posyłać nasze pociechy na profesjonalne zajęcia  z sensoplastyki ! Wystarczy od czasu do czasu pozwolić  wyciapać  im się  błotem, farbami albo jakąś  masą  plastyczną  DIY ;)

2. Brudzenie się  rozwija kreatywność! 

Bo czym jest kreatywność, jeśli  nie tworzeniem wokół  siebie pewnego artystycznego nieładu  (zwanego przez niektórych "brudem" tudzież "bałaganem") ?

Kreatywność - to wyobraźnia, fantazja i umiejętność wychodzenia poza obowiązujące kanony. To spełnianie marzeń - nawet tych nietypowych i niestandardowych, którym inni nie dawali najmniejszych szans. To walka o swoją indywidualność i niepowtarzalność. To dobra zabawa i pragnienia - których nie pozwalamy sobie odebrać. To dążenie z pasją i wytrwałością - do celu, który nawet nam samym bywa czasem nie do końca znany , okazuje się zaskoczeniem i przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania.

Dla mojego synka : to móc się twórczo ubrudzić, przejść przez życie jak tornado, zrobić wokół siebie rozgardiasz - a potem wręczyć mi przepiękną laurkę bez jakiejkolwiek okazji (czyli samego siebie, od stóp do głów pomalowanego na wszystkie kolory tęczy plakatówkami  :) )

Kosmetyki naturalne dla dzieci - Love Dirty Birdie - Dresdner Essenz.

Kosmetyki naturalne dla dzieci - Love Dirty Birdie - Dresdner Essenz.

Kosmetyki naturalne dla dzieci - Love Dirty Birdie - Dresdner Essenz.
 
3. Dziecko wychowane w sterylnej czystości  - wcale nie musi być  zdrowsze! 

W ostatnich latach przeprowadzono cały  szereg  badań - z których  wynika, że zamykanie dziecka w przesadnie higienicznej i sterylnie czystej "bańce" niekoniecznie sprzyja jego odporności  i mniejszej podatności  na wszelkiego rodzaju choroby.

Wręcz przeciwnie ! Dzieci rodziców  nadmiernie dbających o czystość  są  zwykle bardziej narażone na infekcje i alergie - a także  dziecięcą  astmę  czy schorzenia układu  pokarmowego.

Oczywiście  nie mówię  tu o popadaniu w skrajności  - kompletnym zapuszczeniu dziecka, mieszkania, samej siebie! Z moją  naturą perfekcjonistki jest to wręcz  nie do pomyślenia  - ponieważ  bardzo cenię  sobie ład  i estetykę  naszego otoczenia . Ale bez przesady - w końcu  do domu nie wchodzi się  w białych rękawiczkach  ani chirurgicznym fartuchu  ;)   

4. Dziecko powinno mieć  kontakt ze zwierzętami.  

Co do tego chyba nikt nie ma najmniejszej wątpliwości - ponieważ  kontakt ten bardzo pozytywnie wpływa  na emocje, uczy troski i odpowiedzialności  za inne żywe  stworzenia, wyrabia w małym  człowieku  pewne dobre nawyki oraz systematyczność i poczucie obowiązku.

Kiedy obserwuję dzieci, które z woli rodziców  nie mogą  podejść  do czworonoga na odległość  bliższą niż  kilkaset metrów  - jest mi po ludzku i zwyczajnie przykro. "Nie głaszcz pieska, bo może  mieć  robaki". "Nie zbliżaj się do kotka - bo pewnie ma pchły ". A przecież  wystarczy odpowiednio zadbać  o zwierzę lub zachować pewne  środki ostrożności  - i wcale nie trzeba kompletnie izolować  od niego naszej pociechy ! 
 
5. Zawsze można  to wszystko wyczyścić! 

To fakt! Choćby  nie wiadomo jak brudne było  nasze  dziecko - istnieją przecież  pralki, proszki i płyny  do płukania , niesamowite żele i mydełka pod prysznic...W tych czasach mamy do dyspozycji automaty - więc  nie trzeba pędzić  nad strumień  i szorować ubrań  ręcznie, na metalowej tarce  ;)

Nawet kiedy Młody zaliczy wcześniej  kąpiel  w kałuży...utapla się błotem, trawą  albo gliną ...odbędzie bliskie spotkanie ze  smarem z dziadkowego motoru... - i tak wystarczy wpakować  go pod natrysk i porządnie  wyszorować. Nikomu nie dzieje się krzywda -  wszyscy są  zadowoleni :)

Dodatkowo jakiś  czas temu odkryliśmy  naturalne kosmetyki Dirty Birdy marki Dresdner Essenz - bez parabenów  , SLS-ów, jakichkolwiek sztucznych substancji. Nie dość, że  fajnie się  pienią  i przepięknie  owocowo pachną  - to zawierają  w sobie wyłącznie  korzystne dla skóry, ekologiczne składniki. Dodatkowo - są w 100% wegańskie i nie posiadają żadnych komponentów pochodzenia zwierzęcego.

Przeznaczone są  wprawdzie już dla dzieci powyżej  trzeciego roku życia - ale przyznam zupełnie szczerze, że  i ja chętnie je Bąblowi podbieram. Aromaty jeżyny, zielonego jabłka, granatu czy pomarańczy kuszą  mnie niesłychanie - i czynią  każdą kąpiel  prawdziwą ucztą  dla zmysłów :)

Kosmetyki naturalne dla dzieci - Love Dirty Birdie - Dresdner Essenz.

Kosmetyki naturalne dla dzieci - Love Dirty Birdie - Dresdner Essenz.

Kosmetyki naturalne dla dzieci - Love Dirty Birdie - Dresdner Essenz.

Kosmetyki naturalne dla dzieci - Love Dirty Birdie - Dresdner Essenz.
 
 A zatem - nic , tylko się brudzić ! 
A potem czyścić - i tak na okrągło ;) 

czwartek, 21 września 2017

5 sprawdzonych sposobów na jesienną chandrę. / Zaful & Ziaja /


Już jutro pierwszy dzień astronomicznej jesieni - a jak wiadomo, dość często wiąże się z nią również jesienna chandra. Dlatego postanowiłam napisać Wam o moich pięciu sprawdzonych sposobach na tę częstą przypadłość - i mam nadzieję, że któryś z nich okaże się bliski Waszemu sercu :)

1. Otaczaj się kolorami ! Na pewno wiecie, że istnieje coś takiego, jak chromoterapia. Według niej poszczególne kolory mają konkretne znaczenie dla naszego samopoczucia - zarówno tego fizycznego, jak i psychicznego. 

Osobiście tej jesieni postawiłam na kolor żółty i musztardowy. Przywodzi mi na myśl letnie promienie słońca i piaszczyste plaże.  Bardzo skutecznie dodaje energii i sprawia , że jesień ma dla mnie charakter typowo "złotopolski"  - a nie dżdżysty i błotnisty. Takie zestawienie od Zaful poprawia mi nastrój nawet w najbardziej ponury i deszczowy czas - i pozwala pogodzić się z faktem, że sezon na zwiewne sukienki layered maxi dress , odkryte sandałki i słomkowe kapelusze w tym roku przeminął już bezpowrotnie...

zaful wishlist autumn fall 2017


zaful wishlist autumn fall 2017

płaszcz - KLIK / szalik - KLIK / torebka - KLIK
kozaki - KLIK / kolczyki - KLIK / sukienka - KLIK


2. Zrób sobie herbatkę !  Zwłaszcza taką rozgrzewającą - z dodatkiem pomarańczy, cynamonu i goździków. Jeżeli lubisz bardziej intensywny smak i aromat - możesz dorzucić jeszcze odrobinę imbiru i maleńką gwiazdkę anyżu. 

Wprawdzie napój ten budzi skojarzenia iście bożonarodzeniowe - ale jesienią również sprawdzi się znakomicie i rozgrzeje nawet największego zmarzlucha. Wypity pod ciepłym kocykiem, w towarzystwie dobrej książki - będzie nie tylko ucztą dla podniebienia, ale również wypełni nasze mieszkanie cudownymi aromatami.   Przy okazji polecam też stworzenie odpowiedniego nastroju przy pomocy samodzielnie wykonanego świecznika na tealighty.

rozgrzewająca herbatka na jesień z cynamonem, pomarańczą i goździkami
 
rozgrzewająca herbatka na jesień z cynamonem, pomarańczą i goździkami
3. Idź na grzyby - bo nic nie robi tak dobrze, jak leśne powietrze, kontakt z przyrodą i regularne przebywanie na łonie natury ! Zapach żywicy,  igliwia i leśnej ściółki...Jesienne liście szeleszczące pod stopami...Wszystko to razem sprawia, że aż chce się znów odetchnąć pełną piersią - a wszelkie czarne jak smoła myśli odchodzą w siną dal :)

W naszym przypadku to akurat Bąbel wprawił dorosłych w konsternację i zażenowanie - podbierając nam sprzed nosa wszystkie większe i tryskające zdrowiem okazy ;) Jednak prawda jest taka, że liczy się już sama wyprawa do lasu - a nie tylko jej finalny efekt, wyrażony rozmiarem zbiorów w koszyku!

jesień las grzyby grzybobranie

jesień las grzyby grzybobranie

4. Zorganizuj sobie domowe SPA. Bo wcale nie musisz wydawać milionów monet na specjalistyczne zabiegi w gabinecie kosmetycznym. Czasami wystarczy własna łazienka, ulubione balsamy do ciała i maski do włosów  oraz chwila świętego spokoju - którą zapewni Ci mąż, zabierając dziecko na jesienny spacer ;) 

Ziaja ma w swojej ofercie między innymi pięknie pachnącą maskę z masłem kakaowym - ale również skoncentrowane kuracje do włosów z kaszmirem, olejkiem amarantusowym, arganowym i tsubaki. Same widzicie, że to prawdziwe bogactwo najróżniejszych składników odżywczych. Uskuteczniając takie urodowe rytuały w domu nie tylko zrobisz coś dla siebie i dla swojej urody -  ale również zaoszczędzisz trochę grosza na...

Ziaja maski do włosów masło kakaowe olejek arganowy tsubaki olejek amarantusowy kuracja kaszmirowa
 
Ziaja maski do włosów masło kakaowe olejek arganowy tsubaki olejek amarantusowy kuracja kaszmirowa

5. ...Babskie zakupy !  Domyślam się, że je lubicie ;) Dlatego też mam dla Was specjalny kod rabatowy , uprawniający do 10% zniżki w sklepie Zaful. Wystarczy zajrzeć tutaj ---->>>> KLIK i podczas składania zamówienia wpisać w odpowiednie pole hasło : ZFEN

Poza obniżonymi cenami kolekcji letniej znajdziecie tam również mnóstwo inspiracji na jesienne outfity - a także ciekawe akcesoria kosmetyczne, biżuterię i nietypowe drobiazgi dla domu. Życzę Wam udanych łowów - i skutecznego radzenia sobie z jesienną chandrą ;) 

zaful wishlist 10% off
( Want to be the more fancy in this summer? Just do it!
Surprise code: ZFEN

poniedziałek, 18 września 2017

Domowy ogródek w słoiku - czyli o tym, jak ukisiłam kaktusy :)


Dzisiaj rano pokazałam na naszym Facebooku świetną alternatywę dla osób, które mieszkają w bloku i nie mają własnego, przydomowego ogródka. Zachęcona Waszymi pytaniami i komentarzami - z przyjemnością opowiem więcej o naszym najnowszym projekcie, jakim jest ogródek w słoiku :)

Ogródek w słoiku - od czego zacząć? 

Zaczynamy oczywiście od wyboru roślin i odpowiedniego szklanego naczynia. W naszym przypadku jako doniczka posłużył nam duży słój do kiszenia ogórków, który kupiliśmy w Castoramie za 19 złotych. Jednak równie dobrze może to być też szklana głęboka misa, dzbanek albo nawet stary, już nieużywany czajnik. 

Ważne, żeby wybrane roślinki miały różne kształty i wysokość - ponieważ wtedy stworzona z nich kompozycja będzie prezentowała się ciekawiej, bardziej różnorodnie i efektownie. My jako bardzo początkujący ogrodnicy postawiliśmy akurat na kaktusy. Dobrze, jeśli poza odcieniami zieleni na którymś z nich znajduje się jeszcze jakiś mocniejszy, kolorystyczny akcent ;) Koszt takiego małego, kilkucentymetrowego okazu to z reguły jakieś 10-13 złotych.

ogródek w słoiku - ogródek w szkle - las w słoiku - pielęgnacja kaktusów

Ogródek z kaktusów w szkle - 
czego jeszcze potrzebujesz ?

Poza wymienionymi wcześniej roślinkami i szklanym słojem do wykonania naszego mini-ogródka potrzebne będą również:

- ziemia do kaktusów - nasza akurat jest kupna , ale można zrobić ją też samodzielnie , co jest bardziej ekologiczne i podobno znacznie korzystniejsze dla roślinek (szczegółową instrukcję znajdziecie na przykład TUTAJ) ;

 - keramzyt ogrodniczy - który ma stanowić warstwę drenażową, pozwalającą na przepuszczanie nadmiaru wody i utrzymanie właściwego poziomu wilgoci; 

- węgiel aktywny - do kupienia w każdej aptece w postaci kapsułek albo tabletek; wystarczy go tylko wysypać z plastikowej osłonki lub rozgnieść tabletkę na proszek łyżeczką;

- biały ozdobny grys - kontrastujący z kolorem ziemi, dzięki czemu warstwy lepiej się od siebie odznaczają i prezentują się bardzo ładnie za szklaną ścianką naczynia.

ogródek w słoiku - ogródek w szkle - las w słoiku - pielęgnacja kaktusów

ogródek w słoiku - ogródek w szkle - las w słoiku - pielęgnacja kaktusów

Poniżej rozrysowałam Wam i rozpisałam poszczególne warstwy, które układamy w słoiku. Dopiero potem na którejś mądrej stronie doczytałam, że keramzytu mogłoby być na dnie trochę więcej - ale mam nadzieję, że pomimo jego stosunkowo cienkiej warstwy naszym kaktusom nie stanie się żadna krzywda ;)

Najgrubsza powinna być rzecz jasna warstwa ziemi - ponieważ musi pomieścić w sobie korzenie roślinek, które przecież z czasem będą się rozrastać.

ogródek w słoiku - ogródek w szkle - las w słoiku - pielęgnacja kaktusów

ogródek w słoiku - ogródek w szkle - las w słoiku - pielęgnacja kaktusów

Jak pielęgnować kaktusy w słoiku ?

Najlepszym miejscem dla naszego słoika z kaktusami będzie dobrze nasłoneczniony okienny parapet, gdzie będzie im wystarczająco ciepło. U nas jest to parapet kuchenny w południowo-wschodniej części mieszkania , na który słoneczne promienie zaglądają przez znaczną część dnia. Jeśli uda im  się przetrwać do lata - zamierzamy także w suche i gorące dni wystawiać nasz słoik na balkon, żeby mogły zażywać jeszcze bardziej intensywnej słonecznej kąpieli ;)

ogródek w słoiku - ogródek w szkle - las w słoiku - pielęgnacja kaktusów

ogródek w słoiku - ogródek w szkle - las w słoiku - pielęgnacja kaktusów

Na szczęście kaktusy to rośliny, które nie wymagają zbyt częstego podlewania i mają zdolność do magazynowania wody w swoich pędach. Najczęściej zaleca się, żeby podlewać je raz na 2 tygodnie - ale najlepiej po prostu kontrolować poziom nawodnienia ziemi i sprawdzać, kiedy mają już zbyt suche i kruche podłoże. 

Trzeba też pamiętać o tym, że od października do kwietnia przypada dla nich okres wegetacji / hibernacji - i wtedy według niektórych specjalistów trzeba zaprzestać podlewania całkowicie - a według innych tylko bardzo delikatnie zraszać roślinki i ich podłoże spryskiwaczem. 

Najlepszym sposobem podlewania jest dla nich podobno to "od dołu" - czyli poprzez nalanie wody do podstawki i pozwolenie roślinie na jej samodzielne wchłonięcie. Jednak w przypadku szklanego słoika nie ma takiej możliwości - więc nasze roślinki Bąbel podlał od góry konewką (trochę rozżalony, że nie będzie mógł tego robić zbyt często ;) )

ogródek w słoiku - ogródek w szkle - las w słoiku - pielęgnacja kaktusów

ogródek w słoiku - ogródek w szkle - las w słoiku - pielęgnacja kaktusów

Po co właściwie taki ogród w słoiku ? 

O to samo zapytał mnie mąż - ale miałam dla niego gotową odpowiedź i wiele przekonujących argumentów ;)  

Po pierwsze - to świetna i bardzo kształcąca aktywność dla dziecka. Na początku nasz Junior będzie się uczył dbać o roślinki, przecierać ich słoiczek z kurzu, odpowiednio je nawadniać i pielęgnować - a za jakiś czas pewnie pomyślimy również o zwierzątku, za które będzie umiał wziąć współodpowiedzialność.

Po drugie - taki słoik to piękna ozdoba , w której można posadzić nie tylko kaktusy, lecz wszelkie inne niewielkie roślinki (przy zachowaniu odpowiednich zasad) - a nawet zrobić w nim sobie własny kawałek lasu. Osobiście bardzo cenię sobie jego walory estetyczne - a sądząc po popularności tego typu ogródków nie tylko ja jestem nimi zauroczona :)

Po trzecie - otaczanie się roślinami uspokaja, relaksuje i poprawia nastrój. Liczne przeprowadzone badania dowiodły, że przebywanie w pomieszczeniach choćby z niewielką ilością zieleni jest przyjemniejsze i bardziej sprzyja naszemu dobremu samopoczuciu. Dlatego myślę sobie, że ten nasz domowy ogródek nie będzie ostatnim - i z czasem zaczniemy również eksperymentować z innymi gatunkami ;) 

ogródek w słoiku - ogródek w szkle - las w słoiku - pielęgnacja kaktusów

A jak tam Wasze doświadczenia z kaktusami, szklanymi słojami i ogrodnictwem?
Lubicie takie eksperymenty - czy raczej wolicie tradycyjne ogródki na zewnątrz? 

piątek, 15 września 2017

"Nie chcę mieć dzieci - czy jestem jakaś dziwna ?" - czyli o polskiej SZUFLANDII słów kilka...


"Nie chcę mieć dzieci - czy jestem jakaś dziwna ?" Właśnie po takim pytaniu trafiłaś na mój blog, Droga Czytelniczko. Sprawdziłam to w statystykach - do których nie zaglądam wprawdzie zbyt często, ale czasami mi się zdarza. Powiem Ci zupełnie szczerze, że dla mnie nie ma w tym nic dziwnego. W moim odczuciu byłabyś zdecydowanie bardziej dziwna, gdybyś nie chciała mieć dzieci - a jednak za wszelką cenę próbowała dopasować siebie i swoje poglądy do oczekiwań innych !

Nie chcesz mieć dzieci? A może chcesz mieć ich pięcioro? A może jeszcze inaczej - chcesz wychowywać jedynaka ? Powiem Ci, moja Droga - MASZ DO TEGO WSZYSTKIEGO PEŁNE PRAWO !

***

Tyle się można nasłuchać i naczytać na temat różnych kategorii matek i nie-matek ! Wystarczy zajrzeć na fora, Facebooka albo wziąć udział w zwyczajnej dyskusji toczącej się między kobietami na placu zabaw, pomiędzy jedną a drugą piaskową babką...

Wedle tych wszystkich wspomnianych wyżej "wyroczni" :

Matki wielodzietne - to z całą pewnością jakaś patologia. Ewentualnie skutek rządowego programu 500+ (nawet jeśli ich dzieci są już na tyle duże, że za czasów ich poczęcia program ów jeszcze  wcale nie funkcjonował) ;

Matki jedynaków - są po prostu cholernie wygodnickie , leniwe i myślą tylko o sobie ! Macierzyństwo pewnie je przerosło - i dlatego nie chcą dać swojemu dziecku "najcenniejszego daru", jakim jest rodzeństwo. No i dobrze - będą miały nauczkę! Wychowają rozpuszczonego, zapatrzonego w siebie egoistę!

Ale najgorsza kategoria to kobiety, które wcale nie chcą być matkami - i absolutnie nie mają dziecka w swoich planach. To dopiero wredne france i karierowiczki, dla których bardziej niż rodzina - liczy się praca i sukcesy zawodowe. Nieczule, zimne suki - na które ani trochę nie działa dziecięcy szczebiot, urok i powab...

foto: Sandaro Kids

Serio ? Naprawdę ktoś tak myśli ?

Naprawdę ktoś uważa, że kobieta powinna być definiowana właśnie w taki sposób ? Przez fakt posiadania lub nieposiadania potomstwa - albo przez pryzmat konkretnej liczby dzieci, które ma ?

Piszę to z perspektywy mamy adopcyjnej. Z perspektywy osoby, która przez kilka lat walczyła z niepłodnością, wydała krocie na jej leczenie - a w końcu zapukała do drzwi ośrodka adopcyjnego, żeby odnaleźć swoje upragnione "dziecko z serduszka"...

Piszę to jako mama jedynaka, którą aż telepie na pytania otoczenia : "A kiedy wreszcie dziewczynka do parki?" (Zupełnie tak, jakby posiadanie tej "parki" było jakimś cholernym, ustawowym obowiązkiem każdej z nas...)

Jak można zamykać kobiety w takich ciasnych, krepujących ruchy szufladkach? Jak można przyklejać im etykiety głoszące "patologia", "wygodnicka" czy "zimna suka" tylko i wyłącznie na takiej wątłej podstawie - nie znając zupełnie ich argumentów oraz kontekstu całej sytuacji?!

foto: Sandaro Kids

Kobieta jest przede wszystkim człowiekiem. Autonomiczną jednostką.  
Nie jest narzędziem do spełniania czyichś oczekiwań i jakichś bzdurnych, wziętych z d*** kryteriów.

Ma prawo decydować o tym , ile dzieci chce mieć. Ma prawo mieć ich pięcioro. Ma prawo również podjąć decyzję, że nie chce ich mieć w ogóle.

Ma prawo otoczyć się całym wianuszkiem rozkosznych (lub mniej rozkosznych) berbeci - i nie słyszeć pod swoim adresem durnych tekstów w stylu : "Oooo, pińcet plus idzie !"

Ma też prawo wybrać życie bez dziecka - i czuć się z tym naprawdę znakomicie, realizując się na całym mnóstwie różnych innych obszarów. Bo macierzyństwo jej zwyczajnie nie kręci i nie interesuje. Ot tak, po prostu...

A tymczasem,  brak potomstwa nadal bywa społecznie  nieakceptowany - natomiast kobieta bezdzietna traktowana jest albo z politowaniem ("bo pewnie niepłodna  - i dzieci mieć  nie może") , albo z brakiem zrozumienia, albo wręcz  z pretensjami i wrogością  ("no co to za podła baba, która  nie czuje  instynktu macierzyńskiego?!")

W oczach niektórych  ludzi bezdzietność czyni kobietę  niekompletną i niepełnowartościową - natomiast bycie matką  uważane  jest za jej powinność  i rolę, do której  jest niejako odgórnie  przeznaczona.

foto: Sandaro Kids

Często już małym, kilkuletnim dziewczynkom wpaja się właśnie takie przekonania - że powinny zostać żonami, matkami, tak zwanymi paniami domu. Każde ich przyszłe ewentualne odstępstwo od tej "normy" zostaje odebrane źle, napotyka na falę krytyki i hejtu. Od samego początku uczy się je tego, że mają wpasowywać się w jakiś określony schemat i model - a szczególnie wyraźne jest to w małych społecznościach wiejskich, gdzie jakakolwiek oryginalność i różnica poglądów wiąże się z ostracyzmem i byciem postrzeganym jako "dziwoląg". 

(I kwitnie sobie ta nasza polska SZUFLANDIA w najlepsze - podsycana dodatkowo przez pewne nastroje społeczne i ugrupowania polityczne.) 

Tymczasem ja uważam, że to jest wyłącznie ich - KOBIET - indywidualna, osobista decyzja.
Nikomu nic do tego.
Amen.

 ______________________________________________

P.S. Nie jestem feministką. ;)
 

wtorek, 12 września 2017

Przygotowana mama : jesienny weekend z dzieckiem w górach.


Jak pewnie zdążyliście się już zorientować - uwielbiamy podróże, odkrywanie nowych miejsc i aktywny wypoczynek na świeżym powietrzu. Nasze rodzinne wycieczki absolutnie nie kończą się wraz z ostatnim dniem lata - więc tym chętniej przyjęliśmy zaproszenie do projektu PRZYGOTOWANA MAMA, zainicjowanego przez sklep Baby&Travel.

Postaram się na własnym przykładzie udowodnić Wam, że jesienna pogoda wcale nie musi stanowić przeszkody dla podróżowania z dzieckiem. Wystarczy zaopatrzyć się w odpowiednie akcesoria i gadżety - z którymi niestraszny nam będzie ani siąpiący deszcz, ani hulający wiatr, ani jesienne chłodne poranki i wieczory.

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli
 
Pierwszy weekend września postanowiliśmy spędzić z Bąblem w Bukowinie Tatrzańskiej.  To właśnie tutaj mieliśmy okazję przetestować świetny zestaw małego podróżnika, o którym chciałabym dzisiaj opowiedzieć - i podzielić się z Wami garścią refleksji na temat tego, jak przygotować się na jesienny weekend z dzieckiem w górach. 

Zacznę od tego, że wobec gór - a zwłaszcza tych wysokich - odczuwamy ogromny respekt. Tatry to już nie są te nasze stosunkowo niewielkie, dolnośląskie wzniesienia i pagórki - tylko naprawdę konkretne, wymagające szczyty. W związku z tym trzeba zdobywać je i poznawać z jeszcze większą rozwagą - będąc przygotowanym na wiele różnych okoliczności.

Na nasz krótki, trzydniowy wypad zdecydowanie przydała się nam weekendowa torba podróżna Penny Scallan. Nie zajęła zbyt wiele przestrzeni w bagażniku naszego auta - a jednocześnie udało się nam zmieścić w niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Bąblowe ubrania, podstawowe kosmetyki, ulubiony kocyk, przytulanka i książeczka - wszystko to znalazło swoje miejsce w bardzo pojemnej głównej komorze torby. Natomiast w bocznej kieszonce umieściliśmy książeczkę zdrowia, dowód osobisty i paszport - na wypadek, gdyby przyszła nam ochota na wyprawę za słowacką granicę.


Niewątpliwymi zaletami torby są jej mocne, solidnie wykonane uchwyty - oraz dłuższy regulowany pasek, który można przewiesić przez ramię. Ponadto od spodu posiada ona też cztery plastikowe nóżki - a więc można spokojnie postawić ją na ziemi w każdych warunkach pogodowych bez obawy, że się ubrudzi. (A nawet jeśli - to materiał jest wyjątkowo bezproblemowy i łatwy w czyszczeniu).

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

Nawet najbardziej wytrwały górski wędrowiec potrzebuje chwili odpoczynku i przerwy na przekąskę, żeby naładować akumulatory :) W czasie naszej wycieczki nad Morskie Oko najbardziej praktyczne okazały się: butelka termiczna, lunchbox oraz specjalny wkład chłodzący. Dzięki temu na szlaku mieliśmy pod ręką i zimną wodę - i owoce, które zupełnie nie straciły na swojej świeżości - i czekoladę, która absolutnie się nie rozpuściła, nawet pomimo panującego upału :) 

Termobutelka POW PIP Zoli jest przede wszystkim nietłukąca - oraz pokryta specjalną antypoślizgową, matową powłoką. Świetnie nadaje się dla małych - często jeszcze dość niezdarnych - rączek. W przeciwieństwie do tradycyjnych i powszechnie stosowanych termosów - można pić z niej bezpośrednio przez rurkę, bez konieczności przelewania napoju do osobnego kubeczka. Na górskich szlakach okazało się to naprawdę sporym ułatwieniem - i nie opóźniało niepotrzebnie naszego marszu :) Butelka ma bardzo szczelną zakrętkę i podwójne ścianki, wykonane ze stali nierdzewnej. Oprócz tego jej ogromną zaletą jest fakt, że nie zatrzymuje zapachu płynów, które się w niej znajdują - co często zdarzało się w przypadku innych używanych przez nas butelek czy termosów, nawet po ich kilkukrotnym dokładnym wymyciu.

Po wlaniu ciepłego napoju butelka utrzymuje jego temperaturę  nawet do 6 godzin - więc znakomicie sprawdzi się na herbatkę dla dziecka albo kawę dla rodziców :)

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

Lunchbox Penny Scallan to tak naprawdę 2w1 : śniadaniówka plus niewielki, zgrabny plecaczek. Od wewnątrz w całości wyłożony jest folią - więc nawet jeśli coś nam się rozleje albo ubrudzi to potem bardzo łatwo jest to wyczyścić, przecierając mokrą szmatką. Materiał ten nie pochłania zapachów ani wody - za to sprawia, że jedzenie pozostaje świeże przez znacznie dłuższy czas. Podobnie zewnętrza warstwa wykonana jest z tworzywa PCV - łatwego do utrzymania w czystości, wyjątkowo odpornego na zadrapania i wszelkie dziecięce eksperymenty ;)

Zapięcie plecaczka w postaci rzepa sprawia, że nawet młodsze dzieci bez problemu poradzą sobie z jego otwieraniem i zamykaniem. Dodatkowa boczna kieszeń ściągana sznureczkiem bez problemu pomieści butelkę z napojem - i zabezpieczy ją tak skutecznie, że nie musimy obawiać się jej wypadnięcia.

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

Wkład termiczny w kształcie autka może nie tylko chłodzić - ale również rozgrzewać. Wszystko zależy od tego, czy uprzednio umieścimy go w lodówce lub zamrażarce - czy też w gorącej wodzie. 

W wersji chłodzącej dłużej utrzymuje świeżość spakowanego pożywienia - i może przynosić ulgę w sytuacji drobnych skaleczeń czy stłuczeń, o które w przypadku dziecka jak wiadomo nietrudno. W kolejnych chłodniejszych dniach naszego pobytu sama dość często traktowałam go jako rozgrzewacz do rąk. Przyjeżdżając w góry zawsze przeżywam pewien "szok termiczny" - bo nasz Dolny Śląsk jest przecież najcieplejszym regionem Polski, więc te różnice temperatur bywają dość znaczące. 

Podobnie jak wszystkie pozostałe prezentowane przeze mnie produkty - wkład jest wolny od BPA oraz ftalanów, nietoksyczny i hipoalergiczny.
 
z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

Poza typowym obuwiem sportowym - jadąc w góry warto zabrać też kalosze, które przydadzą się w razie deszczowej pogody. Muszę przyznać, że wcześniej mieliśmy z kaloszami dla Bąbla dość nietypowe doświadczenia. Kupiliśmy mu na próbę tańsze buciki z marketu, za kilkanaście złotych - i przy okazji pierwszej ulewy przekonaliśmy się, że one najzwyczajniej w świecie kompletnie nie trzymają się na nogach. W pewnym momencie po prostu Bąblowi spadały i zostawały gdzieś na środku kałuży - a on biegał po wodzie...w samych skarpetkach.  

Kalosze od Penny Scallan na szczęście nie fundują nam takich atrakcji :) Bardzo fajnie leżą,  są wygodne, dobrze wyprofilowane i zostają zawsze dokładnie tam, gdzie być powinny - czyli na stopach :) Dzięki wzmocnieniom na piętach i placach wydają się niezwykle trwałe - ale nie są też w żadnym wypadku ciężki czy toporne, a każdy wykonany w nich krok jest dla dziecka przyjemnością. W środku bucików znajduje się miękka bawełniana wkładka - w związku z czym unikamy nadmiernej potliwości stóp oraz ewentualnych obtarć. Z boku kaloszki posiadają gumowane wstawki oraz niewielkie rozcięcia - dla ułatwienia maluszkowi ich samodzielnego zakładania i zdejmowania.

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

Jeśli już mowa o kaloszach - w góry pamiętajmy zabrać też płaszczyk przeciwdeszczowy. Nawet jeśli w tej chwili za oknem pensjonatu świeci słońce i śpiewają ptaki - nie oznacza to, że identyczną pogodę zastaniemy w wyższych górskich partiach. Tutaj aura jest szczególnie zmienna i nieprzewidywalna - więc trzeba wziąć pod uwagę wiele różnych możliwości.. Mając ze sobą kurteczkę przeciwdeszczową Penny Scallan nie musieliśmy nosić przy sobie dodatkowych gadżetów typu peleryna czy parasolka - z którą zwykle nie ma potem co zrobić, kiedy deszcz już przestanie padać. Kaptur płaszczyka chronił Bąbelka dodatkowo również przed porywistym wiatrem, którego doświadczyliśmy między innymi w trakcie naszego rejsu po Jeziorze Czorsztyńskim

Ubranko podszyte jest bardzo przyjemnym w dotyku, oddychającym materiałem - dzięki czemu dziecku jest zdecydowanie wygodniej, przytulniej i cieplej niż w przypadku zwykłego "gumowego" płaszczyka bez podszewki.

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

z dzieckiem w górach - przygotowana mama - baby and travel - penny scallan - zoli

Jak widzicie, nieco trudniejsze warunki pogodowe wcale nie muszą zatrzymywać nas w domu !  Nawet pomimo mniej sprzyjającej jesiennej aury możemy razem z dzieckiem podróżować, odkrywać świat, nie obawiać się bliższych i dalszych rodzinnych wyjazdów. Wszystko sprowadza się do tego, by być na nie odpowiednio przygotowanym - zgodnie z popularnym powiedzeniem, że "nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania" :)

Jeśli również w okresie jesiennym nie chcecie rezygnować z Waszych dotychczasowych, ulubionych aktywności - zajrzyjcie do sklepu internetowego Baby&Travel. Właśnie trwa tam nasz miesiąc - w ramach którego wszystkie prezentowane przeze mnie we wpisie produkty będziecie mogli kupić w specjalnych, obniżonych cenach.  Mam nadzieję, że uda się Wam skompletować własny, optymalny dla Was i pasujący do siebie stylistycznie zestaw - a ze swojej strony gwarantuję, że będzie on wykonany z wielką starannością i dbałością o każdy detal :)

Udanych podróży ! Czekam na Wasze komentarze, opinie i relacje :)
Powiedzcie koniecznie, gdzie się wybieracie - i czy jakiś konkretny asortyment wpadł Wam w oko :)