Od czasu do czasu macie okazję obejrzeć na blogu jakieś
moje zdjęcia. Wyglądam, jak wyglądam - i pewnie nie każdemu musi się to
podobać, ale ja akurat czuję się dobrze w swoim ciele i zazwyczaj
patrząc w lustro (nawet pomimo pewnych niedoskonałości i mankamentów)
jestem w stanie uśmiechnąć się do własnego odbicia.
Jednak
musicie wiedzieć, że do takiego poziomu zadowolenia z własnego wyglądu
wiodła mnie dosyć długa i kręta droga.
Kiedy miałam jakieś 20 lat lat -
nie było chyba ani jednej rzeczy, którą bym w sobie
lubiła i z której byłabym naprawdę dumna i usatysfakcjonowana. Moja łazienkowa waga
wskazywała o jakieś 10 kilogramów więcej, niż w tej chwili - natomiast w szafie wisiały ubrania o dwa rozmiary obszerniejsze, niż aktualne 36.
W związku z powyższym, tamte czasy wspominam raczej kiepsko. Miałam wprawdzie świetne oceny na studiach, zgarniałam naukowe stypendia i zawsze należałam do tak zwanej "czołówki" - ale mimo to spoglądałam z zazdrością na piękne i szczupłe dziewczyny z równoległych grup. Sama prezentowałam się na ich tle jak typowe brzydkie kaczątko.
Nawet pełna akceptacja mojego ówczesnego chłopaka i obecnego męża - Bąblowego Taty - nie wystarczała, żeby pokonać wszystkie moje kompleksy. On nieustannie przekonywał mnie, że wcale nie muszę chudnąć - że podobam mu się taka jaka jestem i że sama siebie też powinnam taką zaakceptować. Ja z kolei zawsze odpowiadałam mu:
Nawet pełna akceptacja mojego ówczesnego chłopaka i obecnego męża - Bąblowego Taty - nie wystarczała, żeby pokonać wszystkie moje kompleksy. On nieustannie przekonywał mnie, że wcale nie muszę chudnąć - że podobam mu się taka jaka jestem i że sama siebie też powinnam taką zaakceptować. Ja z kolei zawsze odpowiadałam mu:
" Po co akceptować
to, czego się w sobie nie lubi -
skoro można to po prostu zmienić? "
Pamiętam, że niesamowicie się wtedy zawzięłam - i postanowiłam
schudnąć nie "do ślubu", nie "do wakacji" ani nie na jakąkolwiek inną
specjalną okazję. Postanowiłam schudnąć raz na zawsze - i już nigdy
nie wracać ani do dawnej wagi, ani do wcześniejszych zgubnych nawyków.
1. Zmieniłam sposób odżywiania i polubiłam się bardzo z zieloną herbatą, którą popijam chętnie do tej pory. Oczywiście nie oznacza to, że nie zdarzają mi się pewne drobne grzeszki, fast-foody czy czekoladowe desery - ale zdecydowanie nie objadam się nimi wieczorem i nie pozwalam sobie na takie odstępstwa zbyt często.
2. Zaczęłam regularnie biegać, jeździć na rowerze i spacerować przynajmniej przez 1-2 godziny dziennie. Jeżeli miałam do wyboru podjechać gdzieś autobusem albo przejść ten sam dystans na piechotę - zawsze decydowałam się na tę drugą opcję.
3. Odkryłam fenomen kilku prostych ćwiczeń - polegający na tym, że można wykonywać je nawet leżąc na podłodze obok bawiącego się dziecka, oglądając ulubiony serial w telewizji czy siedząc w uczelnianej ławce.
4. Przez początkowy okres zapisywałam swój jadłospis i przynajmniej przybliżoną wartość kaloryczną każdego posiłku w tabelkach i arkuszach - ponieważ takie notatki pozwalały mi porównać i ocenić moje postępy.
Okazało się, że to nie sama utrata wagi jest najbardziej problematyczna -
tylko odpowiednia motywacja, wytrwałość i konsekwencja w działaniu.
Czasami bardzo potrzebny jest ktoś, kto będzie nam o wyznaczonym celu systematycznie i uparcie przypominał - i dopingował do dalszych działań za każdym razem, kiedy już będziemy mieli ochotę machnąć na wszystko ręką oraz wrócić do dawnych przyzwyczajeń.
Jeżeli Wy również odczuwacie potrzebę, żeby schudnąć - i potrzebujecie takiego motywacyjnego "bata" nad sobą - polecam Wam Poradnik Odchudzania. Jest to 100 stron przystępnej i skondensowanej wiedzy - oraz zestaw ponad 50 porad na temat zbilansowanej diety, aktywności fizycznej i zdrowego trybu życia. Znajdziecie tam między innymi:
- tabele kaloryczne i wskazówki dotyczące dietetycznych zamienników,
- pełne zestawy ćwiczeń i porady na temat bezpiecznego treningu,
- tipy odnośnie obliczania BMI i dokonywania pomiarów ciała,
- sprawdzone sposoby na to, jak uniknąć efektu jo-jo
- oraz konkretne zadania do wykonania.
Co ważne, poradnik opracowany został przez profesjonalistów - dietetyczkę i trenerkę fitness Annę Szymanek oraz trenera Krav Maga Radosława Klimka. Najfajniejsze jest w nim to, że wszystkie kompleksowe porady zebrane zostały w jednym miejscu - i można pobrać je w całości jako plik pdf lub też dawkować sobie w mniejszych "porcjach", przychodzących regularnie na naszą skrzynkę mailową. Ja akurat preferuję wersję papierową - więc po prostu wydrukowałam sobie interesujące mnie rozdziały oraz tabele i zaglądam do nich za każdym razem, kiedy potrzebuję coś sprawdzić.
Jeszcze lepsza wiadomość jest taka, że za dostęp do poradnika płaci się tylko raz - natomiast wszelkie późniejsze aktualizacje są już zupełnie darmowe. Autorzy planują na ten rok około 30-40 nowych tematów, które będą spływały do mnie już automatycznie - bez konieczności jakiejkolwiek dopłaty. Właśnie dlatego poradnik ma formę elektroniczną - by móc bez żadnego problemu dokonywać jego aktualizacji i uzupełniać go o kolejne podrozdziały.
Dodatkowo dla osób zamawiających poradnik dostępna jest też dieta odchudzająca z 50-procentowym rabatem. Obejmuje ona 100 przepisów podzielonych na 5 posiłków dziennie, które możemy dowolnie ze sobą zestawiać i komponować pełnowartościowe menu dla siebie oraz dla całej swojej rodziny. Wszystkie wydają się proste i smaczne, a także są opatrzone tabelkami z ich wartością odżywczą.
Ponieważ kwiecień to już ostatni dzwonek, żeby zrzucić nadmiar ciałka przed wakacjami
i bez żadnych oporów pojawić się na plaży w bikini -
aktualnie na hasło "wielkanoc" można zasubskrybować poradnik aż o 20% taniej.
Być może przyda się Wam jako antidotum na świąteczne obżarstwo -
i motywacja, by zadbać o formę przed zbliżającym się latem :)
Ja też jako 20tolatka widziałam w sobie same niedoskonałości, za to po 30stce jestem szczęśliwa w swojej skórze i zadowolona z wyglądu :)
OdpowiedzUsuńNo to witaj w klubie :) Być może ta dwudziestka to jakiś taki "głupi" wiek - a może po prostu trzeba swoje ponarzekać, przecierpieć i wywalczyć, żeby potem wreszcie zbliżyć się do wymarzonego ideału ;)
UsuńMam identycznie :-) 30-tka jest magiczna :-) Antyterrorystka
UsuńI niech z każdym rokiem na liczniku tylko nam tej miłości własnej przybywa ;)
UsuńFaktycznie się zawzięłaś! Super post i super skuteczny, jeśli ktoś to zastosuje. Świetne zestawienie produktów. Co do jednego tylko się nie zgodzę - kawa zakwasza organizm i nie pomaga w chudnięciu. Moim zdaniem, z tego, co ja się orientuję oczywiście ;-)
OdpowiedzUsuńZestawienie przygotowali autorzy poradnika - ale ja o kawie też słyszałam raczej pozytywne informacje odnośnie efektów odchudzania. Podobno jest dobra, o ile nie zagryza się jej jakimś ultrasłodkim ciachem ;) Będę miała w najbliższym czasie kontakt z dietetykiem - na pewno go o to zapytam i dam znać, czego się konkretnie dowiedziałam :)
UsuńU mnie bylo calkiem inaczej- w wieku 20 lat idealna ;)54kg przy 173cm....wiec rozumiesz jak sie czuje spogladajac w lustro w wieku 44 lat :O
OdpowiedzUsuńJednak waga nie jest juz wyznacznikiem mego zadowolenia badz niezadowolenia- caloksztalt. Po chorobie, po sterydach gdy w miare sie wszystko poukladalo inaczej patrze na siebie.
Warto o siebie dbac, nie zasmiecac organizmu, a juz z odrobina ruchu i usmiechu na twarzy wszystko wydaje sie lzejsze :)
Pozdrawiam!
ps. popieram Meza- te kilka kg wiecje zdecydowanie nie odbieraly Ci urody czy uroku osobistego :)
Oczywiście, że liczy się całokształt - ale uwierz mi, że akurat mój całokształt nie prezentował się w tamtych czasach zbyt imponująco ;) Teraz czuję się sama ze sobą o niebo lepiej - i za nic w świecie nie chciałabym wracać do poprzedniej sylwetki oraz ogólnego wyglądu.
UsuńChoroby i sterydy - to już zupełnie inna bajka. U mnie akurat PCO w kwestii wagi nie spowodowało jakiejś wielkiej rewolucji - a wspomniany w poście nadmiar kilogramów wynikał raczej ze złych nawyków, z którymi na szczęście udało mi się skutecznie powalczyć :)
U mnie problem zawsze był (i pewnie jest, i będzie) w drugą stronę - zawsze starałam się przytyć. Udało się, ale niestety - zapomniałam o najważniejszym, że nie wystarczy "pyknąć" dietki i zrobić ileś odpowiednich treningów. Trzeba stale się już pilnować. Dlatego waga znowu spadła, a ja znów jestem na początku drogi.
OdpowiedzUsuńTo prawda, dyscypliny trzeba przestrzegać już zawsze - czy to w kwestii chudnięcia, czy tycia.
UsuńJak byłam młodsza (20 lat), miałam obsesję na punkcie krągłych ud. Dziś (30) trenuję, bo lubię i chcę być zdrowa. :) Dieta i ćwiczenia to jedno, ale niestety hormony to drugie. Nie zawsze da się wyglądać tak, jak by się chciało :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że nie zawsze się da - ale zawsze można nad sobą pracować i choć trochę zbliżać się do upragnionego celu :)
UsuńJa jestem ta okraglejsza. Aktualnie rozmiar 44.
OdpowiedzUsuńJako nastolatka nie umialam zaakceptować swojej figury. Chudlam i tyłam na zmianę. Przez krótki okres czasu miałam też epizody bulimiczne - robiłam dosłownie wszystko, byle by opróżnić żołądek... Na szczęście się opamietalam. Teraz w pełni akceptuję siebie. Od kilku lat mój rozmiar się nie zmienia. Niczego sobie nie odmawiam - jak mam na coś ochotę to jem. Powiem Ci że nawet nie chciałabym schudnąć. Po prostu polubiłam swoje krągłości i nie chciałabym z nich zrezygnować. :-)
Gratuluję takiego poziomu samoakceptacji :) Ja jestem wręcz przekonana, że obecnie przybranie na wadze wiązałoby się dla mnie ze strasznym spadkiem nastroju. Już przyzwyczaiłam się do obecnej sylwetki - i mam nadzieję, że w przyszłości nie będę musiała walczyć o nią zbyt zaciekle ;)
UsuńWspaniałe uczucie, kiedy uda się zrobić coś pożytecznego dla naszego organizmu, od razu odwdzięcza się nam lepszą pracą, a i pozytywnej energii do mózgu podsyła. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
O tak - najfajniejszy ten napływ endorfin, kiedy spogląda się w lustro i widzi się mniej więcej to, co zawsze chciało się zobaczyć :)
UsuńJa zabiera się za ćwiczenia już tyle czasu, ale jakoś średnio mi idzie. Nie mam zupełnie samozaparcia w sobie
OdpowiedzUsuńMimo wszystko życzę powodzenia - i wierzę, że uda Ci się przełamać :)
UsuńBrawo za determinację :)
OdpowiedzUsuńMomentami nie było lekko psychicznie i fizycznie - ale za to teraz jest w miarę lekko na wadze :)
Usuńprzede wszystkim silna wola :)
OdpowiedzUsuńTak, tak i jeszcze raz tak :)
UsuńPiękne osiągnęłaś wyniki i jesteś nadzieją dla wielu kobiet, które zmagają się z podobnym problemem. Brawo!
OdpowiedzUsuńAż takim wielkim problemem z pozoru to nie było, bo moje dodatkowe kilogramy zbyt mocno nie rzucały się w oczy ( byłam raczej "zbita", niż przy kości ) - ale mimo wszystko każdy najdrobniejszy efekt bardzo cieszył i mam nadzieję, że uda mi się trzymać formę :)
UsuńDoskonale Cię rozumiem, ja teraz jestem na etapie odchudzania i również przechodzę przez tą drogę, zmieniam nawyki żywieniowe itp. Gratuluję, że udało Ci się osiągnąć wymarzoną wagę i co najważniejsze, utrzymywać ją :)
OdpowiedzUsuńDziękuję - i Tobie również życzę świetnych rezultatów, silnej woli oraz wytrwałości ! :)
UsuńSuper gratuluję. I dziękuję za dodanie inspiracji teraz pora na mnie.
OdpowiedzUsuńPowodzenia ! :)
UsuńGratulacje :)
OdpowiedzUsuńPozazdrościć!
Dziękuję :)
Usuńz tą rybą to różnie bywa... czasem mnie syci czasem szybko jestem po niej głodna chyba zależy od przyrządzenia:)
OdpowiedzUsuńJak ze wszystkim - wiele zależy od dodatków i po prostu od dnia. Są takie momenty, że mogę nawet nic nie jeść - a innym razem pochłonęłabym wszystko, co znajdzie się w zasięgu ręki ;)
Usuń10 kg to naprawdę sporo - gratuluję sukcesu! Sądzę, że codzienny ruch to podstawa, podobnie z ćwiczeniami. Ostatnio trochę przytyłam, ale tylko dlatego, że przez 2 miesiące jadłam normalnie, ale ćwiczyłam mniej. Teraz powoli wracam do normy. Trzymaj kciuki, żeby i mnie się udało!
OdpowiedzUsuńRuch jest w moim odczuciu nawet ważniejszy niż dieta - i czasami wcale nie trzeba od razu uprawiać jakichś ekstremalnych sportów. Wystarczy długi spacer albo bieganina za dzieckiem - i kilogramy "same" lecą w dół ;)
UsuńMi właściwie nawet nie zależy już tak bardzo żeby schudnąć, te czasy już minęły...;) ale chciałabym mieć jędrne i sprężyste ciało, a tego w niektórych partiach zdecydowanie mi brakuje! Pewnie same ćwiczenia by wystarczyły... i mam nadzieję, że uda mi się tu kiedyś utrzymać systematyczność...;) bo z tym mam najwiekszy problem!
OdpowiedzUsuńZnam to. Sama też miewam problemy z systematycznością - ale od pewnego czasu staram się tak zorganizować, żeby mieć chociaż godzinkę dziennie na dbanie o siebie i ćwiczenia :)
UsuńJako 20-latka też wielu rzeczy w sobie nie akceptowałam. Też z biegiem czasu wiele w sobie i swoim wyglądzie zmieniłam- nosiłam nawet aparat orto, bo właśnie niezbyt poste zęby były dla mnie kompleksem. Teraz jest zupełnie inaczej. I własnie jako 30 latka akceptuje siebie i swój wygląd.
OdpowiedzUsuńJeśli o zęby chodzi - też cierpiałam ostatnio istne katusze na fotelu dentystycznym ;) Efekt jest taki, że nie mam już tego, co popularnie określa się jako "miejsce na żeton" pomiędzy jedynkami ;)
Usuń20 lat to taki kompleksowy wiek ;) teraz wyglądam duuuuużo gorzej, a czuję się lepiej. Wygląd nie ma już takiego znaczenia jak kiedyś :)
OdpowiedzUsuńU mnie akurat odwrotnie - na swoje dawne fotki nie jestem w stanie patrzeć i najchętniej spaliłabym je rytualnie na jakimś stosie ;) Ale najważniejsze to po prostu czuć się dobrze we własnej skórze - i być szczęśliwą :)
UsuńBrawo, brawo, brawissimo! Ja od jakiegoś czasu przekładam myśl o odchudzeniu. Moje życie z dwójką dzieci jest tak szalone i niezorganizowane, że cieżko jeść regularnie.
OdpowiedzUsuńA wiesz, ja też nie jadam zbyt regularnie (choć wiem, że to błąd). Ale mój podstawowy problem polegał kiedyś na tym, że najadałam się wieczorem czy też późnym popołudniem - a to jest po prostu jak strzał we własne kolano, kiedy chcemy zachować szczupłą sylwetkę ;) Teraz konkretny posiłek staram się jadać najpóźniej o godzinie 17 - czyli jakieś 4-5 godzin przed snem.
UsuńJa nigdy nie należałam do mega szczupłych, ale też nie byłam "pulpetem". Byłam taka "akurat". Czasem więcej kg się pojawiało, czasem mniej, ale zawsze w normie. Trochę się zmieniło przy naszych staraniach i ostatnich zabiegach - działanie leków i zajadanie stresu sprawiło, że kg przybyło... Jestem już na diecie bezglutenowej ze względu na chorobę - celiakię. I z tą dietą nie pożegnam się do końca życia, bo to moje lekarstwo. Diet odchudzających nigdy nie stosowałam, a ze względu na dość sporą aktywność fizyczną, nigdy nie potrzebowałam ćwiczyć. Ale od kilku lat pewne rzeczy uległy kolosalnej zmianie - już nie ćwiczyłam tak dużo, jadłam o różnych porach. Niestety u mnie problem jest z konsekwencją - w kwestii ćwiczeń. Staram się jeść w miarę regularnie i nie podjadać pomiędzy posiłkami, słodyczy prawie nie jem i waga mi się zmniejszyła. Zaraz chcę zacząć znów jeździć na rowerze i chodzić na kijach. Zawsze lubiłam pokonywać km na nogach, jednak przez nawał zajęć i pogłebiające się problemy ze stawami (głównie kolana), robię to teraz mniej... Podziwiam Cię za wytrwałość i tak konsekwentne dążenie do celu!
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno! Buziaki :-*
Szkoda wielka, że mieszkamy tak daleko od siebie - i że nie możemy wspólnie na te rowery wyskoczyć. Byłybyśmy dla siebie nawzajem świetnym motywatorem, by trzymać się w ryzach :)
UsuńJa zawsze akceptowalam swoj wyglad, chociaz bywaly momenty, ze nie podobalo mi sie, ze jestem taka szczupla.
OdpowiedzUsuńTeraz waze kilka kg wiecej od Ciebie I pomimo, iz chcialabym dobic do 60 kg to od kilku lat waga stoi w miejscu. Kochanego cialka nigdy nie za wiele. Najwazniejsze to akceptowac swoje cialo I podobac sie sobie.
Odchudzac nigdy sie nie musialam. Gratuluje zrzucenia tych dodatkowych kg :-)
Według większości osób ja tez nie musiałam chudnąć - ale jednak sama miałam inne odczucia na swój temat i dopiero teraz jestem względnie zadowolona ze swojego wyglądu :) Jak widać, każdy potrzebuje czegoś innego - jeden schudnąć, inny przytyć - ale cel jest właśnie taki, żeby być z siebie zadowolonym :)
UsuńNa pierwszym miejscu trzeba postawić ruch, na drugim ściąć ok 500 kcal z codziennej diety. To wystarczy by przy odrobinie chęci tracić około 0,5 kg tygodniowo. ;)
OdpowiedzUsuńJako bardzo przyjemną formę ruchu polecam też taniec :) Serio, kilogramy przy tym lecą na łeb, na szyję - a dodatkowo można się wspaniale zrelaksować i dać ponieść muzyce ;)
Usuńłaaaał to musi byc cudowne uczucie! Podziwiam za motywację i tyle trudu i starań! Podziwiam! :)
OdpowiedzUsuńhttp://czynnikipierwsze.com/
Jest fajnie ;) A cudownie to byłoby wtedy, gdyby wszelkie inne "defekty" udało się zlikwidować ;)
UsuńPo pierwsze - GRATULUJĘ!!!
OdpowiedzUsuńPo drugie - ja mam odwrotnie, niegdyś nigdy problemów z wagą i całkiem ok odbicie w lustrze, dziś po ciążach i też pewnie z racji wieku, a najbardziej z braku motywacji zapewne, a może bardziej z braku dyscypliny i systematycznosci, mniej to odbicie lubię ;)
Ale prawda jest to co napisałaś - nie sama utrata wagi jest najbardziej problematyczna -
tylko odpowiednia motywacja, wytrwałość i konsekwencja w działaniu....
Myślę, że w wielu dziedzinach życia tak właśnie jest - że niby wiemy co chcemy osiągnąć, ale nie zawsze mamy w sobie tę "moc", żeby wytrwać w swoich dążeniach. To jest rzeczywiście najtrudniejsze do wypracowania.
UsuńPrzydatny wpis i może skorzystam bo chciałabym ze 3-4kg schudnąć ;-)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby się udało :)
UsuńJak się ma lat 20, to łatwiej schudnąć niż mając 30, 40 itp., po pierwsze lepszy metabolizm, organizm młody a po drugie czas: człowiek jest tylko skupiony na sobie, nie musi dzielić czasu na rodzinę i pracę. W wieku 20 lat straciłam 18kg, teraz po 30stce znów tych kilogramów jest za dużo i cholera mnie już na to bierze. Pilnuje się, z ruszaniem trudniej (nie cierpię biegać i tych wszystkich fitnessów), no i najgorsze, że pierwszy posiłek w spokoju mogę zjeść wieczorem, bo tak to ciągle na mnie wisi moja córka, wydziera mi jedzenia, albo grzebie w talerzu. Ostatnio jednym z najlepszych dla mnie wspomnień było śniadanie w Ikei, nikt mi nie przeszkadzał i nie musiałam chować się z kubkiem ciepłej kawy.
OdpowiedzUsuńMasz rację - wraz z wiekiem raczej łatwiej nie będzie (dlatego też trzymam rękę na pulsie i wiem, że obecna waga tak naprawdę wcale nie jest mi dana raz na zawsze). Jeśli chodzi o dziecko - ja mam akurat w domu niejadka, więc teoretycznie nie powinno być problemu ze spokojnymi posiłkami. Ale dziwnym trafem zawsze kiedy tylko zasiadam do jakiegoś jedzonka - on nagle chce do toalety, albo się bawić, albo grzebać w zawartości mojego talerza ;) Także - łączę się w bólu ;)
UsuńRównowaga, świadome jedzenie i konsekwencja🙂 I aktywność🙂 Działa, aż miło🙂
OdpowiedzUsuńNiby TYLKO tyle - a czasami AŻ tyle ;)
UsuńJa jestem na początku drogi o lepszy wygląd. To nie tak, że całkowicie nie akceptuję swojego wyglądu, po prostu chcę być trochę bardziej szczupła, zdrowsza i mieć lepsze samopoczucie. Także trzymaj kciuki!��
OdpowiedzUsuńZaciśnięte aż do białości ! :)
UsuńJa jak miałam 20 lat ważyłam 49kg. przy 170cm wzrostu, więc byłam totalnym chudzielcem. Nosiłam rozmiar 34/36. Teraz noszę 38 i wyglądam ok- tak mi wszyscy mówią, ale chciałbym schudnąć te 3-4 kg jeszcze..
OdpowiedzUsuńNajczęściej jest tak, że obraz siebie niekoniecznie pokrywa się z tym obrazem, który widzą inni ludzie. Ale ja jestem zdania , że najważniejsze jest to, byś to TY czuła się ze sobą dobrze - więc jeśli masz potrzebę jeszcze coś zmienić, nie wahaj się :)
UsuńTaka jesteś szczuplutka, że nie wyobrażam sobie Ciebie 10 kilo temu :)
OdpowiedzUsuńJa sporo schudłam w drugiej ciąży, po miałam mniej niż w czasach licealnych, ale niestety już odrobiłam 3 kilo. Waga wskazuje koło 55, ale przy tych 53 bym najchętniej została ;) Niestety ja mam "rodzinnie" szerokie biodra i obszerne uda :P Ale w sumie ten mój duży tyłek lubię. Musze się tylko wziąć za moją brzuszną oponkę ;)
Jakoś nie zauważyłam u Ciebie tych wszystkich "szerokości" ani "oponek", o których piszesz - ale jeśli Ty je dostrzegasz to pozostaje tylko życzyć powodzenia w ich eliminacji :)
UsuńPrzede wszystkim - ogromne gratulacje!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Post bije takie rekordy popularności - że aż się nie spodziewałam, że może to być tak ważny temat dla czytelników :)
UsuńMi w schudnięciu i w powrocie do formy po ciąży i porodzie pomogła joga. Wyszczupliła mi ciało i bardzo je wzmocniła. Oczywiście zdrowa dieta to podstawa.
OdpowiedzUsuńPS. Ważymy tyle samo ;)
Na jogę to chyba jestem zbyt "sztywna" ;) Prędzej bym się w pół złamała ;) Ale gratuluję z całego serducha, że Tobie się udało ! :*
UsuńKiedy miałam 20 lat, moja waga wynosiła 47 kg, dziesięć lat później 52 kg, szacuję, że za kolejne dziesięć lat, skorzystam z Twojego posta ;)
OdpowiedzUsuńNawet gdybym za 10 lat nie prowadziła już bloga (co jest zresztą wielce prawdopodobne ;) ) - to ten post tutaj zostawię i będzie na Ciebie czekał ;)
UsuńCoś z tym wiekiem chyba jest, bo ja jestem po 20stce, a póki co satysfakcji brak no i niedoceniania. Sama walczę o upragnioną sylwetkę, ale nieraz mam już dość. Mam kilka chorób, które tworzą, jak to określam "trójkąt bermudzki" i nieraz przez to długo stoję w miejscu. Mam nadzieję, że kiedyś się uda, a przynajmniej do ślubu, żeby wcisnąć się w ładną suknię. :D
OdpowiedzUsuńJeśli w grę wchodzi jakiś dodatkowy czynnik chorobowy - to faktycznie może być znacznie trudniej. U mnie akurat PCO nie miało zbyt wielkiego wpływu na wagę (bardziej na wypadanie włosów) - ale znam dziewczyny, które po problemach z tarczycą i sterydach stały się nagle zupełnie do siebie niepodobne...Życzę Ci dużo zdrowia, powodzenia w walce ze wszystkimi dolegliwościami - i tej wymarzonej ślubnej kiecki oczywiście też :)
UsuńLubię siebie taką jaka jestem:) Nieidealna z toną czekolady - cała ja;) Dobrze, że jeżdżę na rowerze, bo tak to nikt i nic nie zmusiło by mnie do ćwiczeń;))
OdpowiedzUsuńNo i super ! :) Tak trzymać - bo przecież o to chodzi, żebyś była szczęśliwa :)
UsuńTo mnie zaskoczyłaś, bo patrząc na Ciebie, myślałam, że szczupłość masz wrodzoną i nie musisz się specjalnie wysilać, by ją utrzymać. Ja należę do szczupłych, ale miałam w swoim życiu epizody pulchności :) Niemniej po trzydziestce zdecydowanie poczułam się ze sobą samą lepiej, także coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńJa sama niekiedy nie mogę uwierzyć, jak się zmieniłam - i niejednokrotnie żartowałam sobie z mężem, że obecna figura plus odmłodzona twarz z tamtych czasów to byłoby połączenie wręcz idealne ;)
UsuńO trzydziestce zawsze słyszałam, że to taka "magiczna bariera" - i choć początkowo jakoś specjalnie tego nie odczuwałam, teraz chyba zaczynam rozumieć ;)
Ja póki co jestem na etapie tycia, ale pierwsze kroki ku lepszej sylwetce już poczyniłam, bo chociaż zapotrzebowanie na poszczególne makroskładniki mam już wyliczone ;)
OdpowiedzUsuńTo już zawsze pierwszy krok ku pozytywnym zmianom - więc trzymam kciuki za całą resztę ! :)
UsuńPrzez całe gimnazjum, liceum i studia waga stała mi niemal w jednym - dobrym - miejscu. Potem zaczęła niebezpiecznie szybować w górę, no i dzisiaj siedzę i szukać ćwiczeń dla siebie. Jest plan, jest motywacja - czuję, że będzie dobrze. :) Wpisy takie jak Twój pomagają w zrzucaniu tych zbędnych kilogramów. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie dobrze - a jakby brakowało Ci motywacji, to odświeżaj tę stronę niezliczoną ilość razy ;)
UsuńGratulacje! Bardzo przydatny post. Ja co prawda zawsze chciałam przytyć, bo straszny szkielet za mnie był. Jadłam ile wlezie i nic. Przytyłam w pierwszej ciąży ponad 20 kg, w drugiej ok 18 kg i szybko chudłam do 45 kg...Dopiero jak zaczęłam chodzić na siłownię, to przytyłam. Zawsze trzymałam się z dala od ćwiczeń, bo bałam się że jeszcze bardziej schudnę a okazało się, że to był najlepszy sposób, aby przybrać na wadze, nawet 10 kg! ;)
OdpowiedzUsuńWszystko chyba od tego zależy, na jakie ćwiczenia się zdecydujemy - bo niektóre są typowo na chudnięcie, a inne znowu "na masę" ;)
UsuńSuper post, przyda się mi bardzo bo jestem na etapie odchudzania
OdpowiedzUsuńNo to cieszę się, że mogłam Cię dodatkowo zainspirować :)
UsuńPowinnam sobie wziąć do serca Twój wpis. Ja zaczęłam mieć problemy z wagą w małżeństwie. Chyba mi służy :)
OdpowiedzUsuńHehe, na pewno :) Oj, jak ja to dobrze znam. Co poradzić, kiedy jedzenie jedzone RAZEM smakuje jeszcze lepiej :)
UsuńNo to teraz już wiem, w czym tkwi mój sekret - my po prostu przez większość tygodnia jadamy OSOBNO ;)
Usuńodpowiem przekornie - w wieku 20 lat byłam po prostu fajna. Teraz jestem mniej fajna ale jak zadowolona ? :-)
OdpowiedzUsuńOj tam, zaraz mniej fajna :) Jesteś dokładnie tak fajna, jak sama o sobie myślisz ;)
UsuńJa się chyba nie nadaję do takich wyzwań, jeżeli chodzi o odchodzanie to na razie nie mam potrzeby. Oczywiście oczyszczam sie i muszę zadbać o kondycję. Gratuluję kochana.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że nie masz takiej potrzeby - ale dobra kondycja zawsze w cenie :) Sama podjęłam ten wysiłek nie tylko ze względów "estetycznych" - ale również z uwagi na swoje zdrowie i sprawność fizyczną.
UsuńNo nic Karolina, uderzyłaś w mój słaby punkt :D
OdpowiedzUsuńBoże, jak ja miałam 20lat to mogłam zjeść o 3 w nocy pizzę, zapić piwem i tak ze 3razyw tygodniu i nosić rozmiar 34/36...
Ale to są bardzo, bardzo odległe czasy. Teraz, jak to obrazują niektóre memy, tyję od patrzenia na reklamę czekolady...
Haha ;) Ale wiesz, ja się akurat w Twoim przypadku wcale nie dziwię - bo jakbym sama umiała robić te wszystkie pyszności to też pewnie moja dieta na nic by się nie zdała ;) A skoro nieszczególnie potrafię gotować - to i pokus mam znacznie mniej ;)
UsuńNajważniejsze to być zadowoloną z siebie i ze swojego wyglądu :)
OdpowiedzUsuńCokolwiek to znaczy ;)
UsuńEch, ja już od paru lat zmagam się z dodatkowymi kilogramami i mam, jak większość ludzi, problem z mobilizacją i konsekwencją. Wiadomo, nikt tego za mnie nie zrobi...
OdpowiedzUsuńbąbelkowo pomóż - jak znaleźć motywację kiedy po 1 zajeciach z fitnesuu zamiast wrócic naładowana energią wróciłam z zapaleniem oskrzeli?: :( miesiąc leczenia kolejny mc kaszlenia a ja czuję się coraz gorzej i na pewno jeszcze długo zdrowie nie da mi wrócić na treningi :( jak żyć?
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciliśmy z 3 tygodniowych wakacji w stanach. Obiecywaliśmy sobie, że od razu po nich przechodzimy na dietę i wracamy do regularnie uprawianego sportu. Mimo, że waga nie wskazuje jakiegoś nagłego przybytku kilogramów przydało by się stracić przed latem kilka kilogramów.
OdpowiedzUsuńNajpierw przytyłam jakieś 30 kg, przez chorobę. Schudłam 25, planuję jeszcze 10. Może kiedyś w końcu będę się czuć dobrze w swoim ciele ;/. Ale to chyba w głowie musi się poprzestawiać.
OdpowiedzUsuńŚwietny post i wielkie gratulacje! Sama wiem ile kosztuje to pracy.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tutaj u Ciebie. co powiesz na wspólną, szczerą obserwację? :)
agnesssja.blogspot.com
Fenomen prostych cwiczen. Tez ostatnio coraz bardziej staje sie ich adeptka. W ten sposob nie tylko cwicze ja, ale tez mam wrazenie, ze wyrabiam w moich pociechach dobre nawyki na przyszlosc. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńGratuluje samozaparcia, to bardzo motywujące kiedy komuś udaje się osiągnąć swoje cele :)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku akurat 10kg wiecej by się przydało :) Ale brak odpowiedniej motywacji skutecznie mnie blokuje przed realizacją operacji "sizeup"
OdpowiedzUsuńJa zrzuciłem 15 kilo w ostatni rok i zmieniło to bardzo dużo w moim życiu, jestem jak nowo narodzony. Walczcie o siebie!
OdpowiedzUsuńMi też udało się schudnąć, ale oprócz utraty wagi pojawił się efekt uboczny w postaci wypadania włosów. Sama motywacja to za mało. Trzeba jeszcze do tego rozsądnej, dobrej diety.
OdpowiedzUsuńJa noszę rozmiar 38. Zawsze taki miałam mimo ćwiczeń i diet, Teraz jestem w kolejnej ciąży. Pewnie znów mnie przybędzie - to normalne. Staram się jednak dokładnie przyglądać temu co jem (aczkolwiek i u mnie zdarzają się jakieś grzeszki), wykonuję ćwiczenia dla kobiet w ciąży, spaceruję. Lubię być aktywna. Najważniejsze to czuć się dobrze z samą sobą :)
OdpowiedzUsuńBrawo Ty! U mnie walka z kg nadal trwa...
OdpowiedzUsuńO naprawdę super macie tutaj porady i chyba wypróbuje te wasze sposoby. Może jakiś z nich przypadnie mi do gustu i sprawi cuda, że 110 kg zjadę do 70 kg :). Mam taką nadzieję... Dodatkowo myślę, że warto w moi przypadku skorzystać z pomocy farmakologicznej, żeby zwiększyć efekt odchudzania. Co myślicie warto? Bo mnie osobiście wydaje się, że tak.
OdpowiedzUsuńOjej jakieś świetne tutaj porady. Od niedawna jestem na ścisłej diecie, ponieważ chciałabym schudnąć gdzieś około 10-15kg. Planuję zakupić sobie dodatkowo suplementy wspomagające odchudzanie, tak wiecie żeby sobie trochę pomóc. Przyspieszyć to odchudzanie. Myślicie że taka suplementacja wspomaga ?
OdpowiedzUsuńDzień dobry, mam pytanie: mam tendencję do tycia, jaką dietę mogę zastosować, ,by schudnąć. Nie wiem, co robić, mam 164 cm wzrostu i ważę 85 kg. Więc wiem że mam sporą nadwagę i muszę zrzucić zbędne kilogramy. Wiele diet przetestowałam i klapa .
OdpowiedzUsuńOdchudzanie to temat rzeka... zawsze wielkie postanowienia oczywiście natychmiast łamane. Dokładnie te 10 kg powinnam zdjąć z siebie. Wiem, że można, wiem jak nawet. Mam dobry przykład (małżonek pozbył się 20 kg i od kilku lat się trzyma). I motywacji chyba brak...
OdpowiedzUsuńJak byłam nastolatką to przytyłam i później długo miałam kompleks. Aż mając lat jakieś 24,25 prawdziwie wzięłam się za siebie i to zmieniłam. Schudłam dużo i przytyłam ponownie dopiero w ciąży. Uważam, że jak czegoś nie możemy w sobie zaakceptować to możemy to zawsze właśnie zmienić :)
OdpowiedzUsuńPogratulować wytrwałości. Nie jest łatwo schudnąć 10kg a jeszcze trudniej tą wagę później utrzymać...
OdpowiedzUsuńPodziwiam :D udało się osiągnąć sukces, ja dopiero zaczynam walkę z kilogramami, jakie mi się uzbierały, i mimo różnych diet, ćwiczeń marny efekt. Czytałam że skuteczne są diety pudełkowe, sama nie wiem czy spróbować. Chciałabym sie pozbyć około 10 kg.
OdpowiedzUsuńMoje gratulacje kochana! Jest to naprawdę wielki wyczyn, aby schudnąć aż 10 kg! Jak tak patrzyłam w internecie to niestety bardzo wiele osób polega podczas odchudzania i nie osiąga nawet połowy z tego co ty :/
OdpowiedzUsuń