Kiedy pracowałam jeszcze w centrum handlowym, przynajmniej raz w tygodniu miałam okazję wysłuchiwać komunikatu nadawanego przez ochronę, o mniej więcej takiej treści: "Mała Marysia/Ola/Paulinka* czeka na swoich rodziców przy stanowisku ochrony, w centralnej części poziomu pierwszego."
(* niepotrzebne skreślić - i wstawić dowolne imię dziecka )
Jako młoda i bezdzietna dziewczyna myślałam sobie wówczas : "Kurczę...Jakim rodzicem trzeba być, żeby zgubić w sklepie własne dziecko? Jaki ogromny szał zakupów musi kogoś ogarnąć, żeby doprowadzić do takiej sytuacji? To się przecież zupełnie w głowie nie mieści !"
Oczywiście gdy już sama zostałam mamą niejeden raz biłam się w piersi za taki pochopny i niesprawiedliwy osąd - bo przekonałam się na własnej skórze, że przy energicznym kilkulatku naprawdę trzeba mieć oczy dookoła głowy. Czasami wystarczy jakiś ułamek sekundy i chwila nieuwagi, żeby dziecko zniknęło nam z zasięgu wzroku.
Nam wprawdzie nigdy nie zdarzyło się "zgubić" Bąbla w supermarkecie, na
zatłoczonym deptaku czy w innym miejscu publicznym - ale na przykład brat mojego męża w
wieku pięciu lat opuścił niepostrzeżenie przedszkolne mury,
niezauważony przez żadną z opiekunek. Dotarł do domu zupełnie sam,
przecinając dwie ruchliwe ulice i niezbyt stabilną kładkę
na pobliskiej rzecze (!) Chyba tylko jakiś niesamowity fart sprawił, że wszystko dobrze się skończyło i że wyszedł z tej swojej "przygody" bez szwanku...
Kiedy po raz pierwszy przeczytałam na którymś zaprzyjaźnionym blogu, że istnieje coś takiego jak zegarki dla dziecka z lokalizatorem GPS - pomyślałam, że przydałoby się zaopatrzyć Bąbla w takie cudo (zwłaszcza że za kilka miesięcy wyruszymy na nasze pierwsze zagraniczne wakacje, a we wrześniu Młody również dołączy do grona przedszkolaków).
Dlaczego zamiast tego nie zdecydowaliśmy się na zakup telefonu ?
Żeby taki zegarek mógł spełniać swoją rolę, potrzebna jest mu karta micro SIM dowolnej sieci. Sugeruję docisnąć ją mocno do samego końca jakimś ostrym narzędziem - żeby odpowiednio "wskoczyła" na swoje miejsce.
Po włożeniu karty oraz każdym ładowaniu zegarka trzeba pamiętać też o tym, żeby dokładnie go domknąć i uszczelnić - ponieważ jest to gwarancja jego wodoodporności , którą również kilkunastokrotnie testowaliśmy (z zegarkiem można pływać, natomiast nie należy zanurzać się z nim na duże głębokości).
test na wodoodporność
O wszystkich funkcjach i możliwościach zegarka mogłabym pisać tutaj naprawdę długo. Wszelkie bardziej szczegółowe informacje i techniczne dane znajdziecie oczywiście na stronie producenta KAMIUMI - ale chociaż w telegraficznym skrócie chciałabym opowiedzieć Wam o kilku kwestiach, które dla nas okazały się najbardziej kluczowe.
Zegarek obsługiwany jest przez aplikację telefoniczną SeTracker, która działa zarówno na urządzeniach w systemie Android, jak i iOS. Do wyboru są aż trzy różne wersje oprogramowania - spośród których wybraliśmy najbardziej zaawansowaną SeTracker3, z widokiem w formie kafelków.
W moim odczuciu najbardziej przydatną i znaczącą opcją jest sama lokalizacja - czyli namierzanie pozycji dziecka na mapie oraz śledzenie i pokazywanie trasy, jaką pokonało w określonym odcinku czasu. Jeżeli w danym momencie nie ma nas przy dziecku i zostawiamy je pod opieką dziadków albo pań w przedszkolu to na mapce w naszym telefonie możemy obserwować i kontrolować, gdzie konkretnie się ono znajduje.
Mamy również możliwość wysyłania z telefonu wiadomości głosowych (oraz tekstowych - do piętnastu słów) , które dziecko odsłuchuje po naciśnięciu przycisku na zegarku. Możemy także wykonać "utajnione" połączenie, podczas którego słyszymy wszystko, co dzieje się w otoczeniu dziecka - ale ono samo nie jest świadome, że właśnie do niego dzwonimy.
Jeżeli z jakichś przyczyn zegarek zostanie przez dziecko zdjęty lub znajdzie się poza wyznaczoną przez nas "strefą bezpieczeństwa" - automatycznie dostaniemy takie powiadomienie. Dziecko natomiast w sytuacji zagrożenia może wysłać sygnał SOS na wszystkie numery zdefiniowane w pamięci zegarka. Książka telefoniczna pozwala na zapisanie trzech numerów alarmowych oraz dziesięciu dodatkowych kontaktów, z którymi dziecko będzie mogło zrealizować połączenie i porozmawiać.
Wszystkie pozostałe funkcje - jak na przykład wysyłanie do dziecka
nagród w postaci serduszek, pomiar kroków, przebytego dystansu i
spalonych kalorii - również są bardzo sympatycznym dodatkiem. Przyznaję
bez bicia, że z niektórych z nich sama korzystam - i czasami podkradam
Bąblowi zegarek wybierając się na spacer albo pobiegać, żeby monitorować swoje postępy
i mieć motywację do bicia kolejnych rekordów :)
Niestety, nie ma urządzeń idealnych. W naszym zegarku początkowo największą bolączką okazał się zasięg, który czasami "pojawiał się i znikał". W zamkniętych pomieszczeniach dość często wcale go nie było, natomiast na dworze też zdarzało mu się ginąć albo oscylować gdzieś w okolicach jednej kreski. Dopiero po jakimś czasie urządzenie zaczęło sprawniej logować się do sieci, a jego użytkowanie stało się bardziej płynne i mniej problematyczne.
To na pewno wymaga drobnej korekty i dopracowania przez KAMIUMI - ponieważ bez zasięgu stosowanie takiego sprzętu jest po prostu niemożliwe, a jego misja związana z bezpieczeństwem najzwyczajniej w świecie traci sens.
Niestety, nie ma urządzeń idealnych. W naszym zegarku początkowo największą bolączką okazał się zasięg, który czasami "pojawiał się i znikał". W zamkniętych pomieszczeniach dość często wcale go nie było, natomiast na dworze też zdarzało mu się ginąć albo oscylować gdzieś w okolicach jednej kreski. Dopiero po jakimś czasie urządzenie zaczęło sprawniej logować się do sieci, a jego użytkowanie stało się bardziej płynne i mniej problematyczne.
To na pewno wymaga drobnej korekty i dopracowania przez KAMIUMI - ponieważ bez zasięgu stosowanie takiego sprzętu jest po prostu niemożliwe, a jego misja związana z bezpieczeństwem najzwyczajniej w świecie traci sens.
Rewelacja !!!
OdpowiedzUsuńSuper gadżet i do tego jaki funkcyjny. Poważnie rozważe jego zakup :)
My początkowo podchodziliśmy do niego z dystansem - i zastanawialiśmy się, czy faktycznie jest taki wszechstronny i 'smart' , czy tylko z nazwy. Ale w trakcie użytkowania okazał się naprawdę fajnym rozwiązaniem.
UsuńMyślę, że swego czasu zakupię taki synowi, na razie jeszcze nie wychodzi nigdzie sam, ale w przyszłości myślę, że taki gadżet nam się przyda.
OdpowiedzUsuńNasz już wkrótce zostanie przedszkolakiem i wprawdzie mam nadzieję, że żadna przykra historia się nie przydarzy - ale jednak woleliśmy się zabezpieczyć na wszelki wypadek.
UsuńTemat mnie Jeszcze nie dotyczy, ale myślę że ten gadżet to na pewno świetna pomoc :)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam :) Kamiumi ma w swojej ofercie lokalizatory nie tylko dla dzieci, ale również dla seniorów i zwierząt, więc trafiają tak naprawdę do wielu różnych grup, niekoniecznie do rodziców :)
UsuńPowiem ci, ze po naszej ostatniej przygodzie ze szkolnym autobusem taki zegarek robi się dla nas niezbędny!
OdpowiedzUsuńU nas na razie nic takiego się nie zdarzyło - ale wiem jakim energicznym i ruchliwym dzieckiem jest Junior i domyślam się, że paniom w przedszkolu będzie tak samo trudno go upilnować , jak i nam oraz dziadkom.
UsuńNigdy jeszcze nie zdarzyło mi się zgubić starszej ani ona nigdy dalej nie odeszła ale po przeczytaniu o tym jak brat Twojego męża wyszedł sobie niezauważony zaczęłam się zastanawiać tak naprawdę nad ym gadżetem.
OdpowiedzUsuńRóżne pomysły przychodzą dzieciom do głowy. A co więcej - panie w przedszkolu zorientowały się wtedy w "brakach" osobowych dopiero w momencie, kiedy mój teść wpadł do placówki i zrobił im karczemną awanturę - także przez długi czas nikt nawet nie zauważył, że jednego dziecka nie ma...
UsuńCo to teraz nie wymyślą, ciekawy ten zegarek. Na pewno dla wielu osób przyda się ten wpis. :)
OdpowiedzUsuńJa gwneralnie nie jestem zbyt "techniczna" i nie używam wielu takich nowinek i gadżetów - ale akurat w tym przypadku się przełamałam, bo bezpieczeństwo najważniejsze.
UsuńZ pewnością taki zegarek może zaoszczędzić i dzieciom i rodzicom sporo nerwów. W przyszłości (zwłaszcza jak już osiądziemy na naszej wsi) rozważymy zakup takiego gadżetu.
OdpowiedzUsuńMy w zasadzie od zawsze na wsi, natomiast zegarek sprawiliśmy Juniorowi z myślą o wizytach w mieście :) Ale myślę, że jest uniwersalny i że sprawdzi się zarówno w wiejskich, jak i miejskich okolicznościach - wszystko zależy od potrzeb :)
UsuńFajne to i ładne :) I rzeczywiście wygląda jak dziecięca zabawka, a nie jak coś cennego. Świetne w centrach handlowych i na wyjazdach podczas zwiedzania. :)
OdpowiedzUsuńDo centrów handlowych to ja generalnie mam jakiś uraz po kilkuletniej pracy w jednym z nich - ale prawdą jest, że to właśnie tam dzieci najczęściej się "gubią". Zresztą ja sama się czasem gubię, bo niektóre z nich przypominają istne labirynty...
UsuńŚwietna sprawa, choc nigdy nie zdarzyło mi się zgubić swoich dzieci (jakkolwiek dziwnie to brzmi), to jest to na pewno jeden z lepszych "wynalazków" jakie do tej pory widziałam. Zastanowię się, czy przed wyjazdem na wakacje nie kupić sobie takiego cuda, chociazby dla swojego komfortu i dla bezpieczenstwa moich córek!
OdpowiedzUsuńrewelacja!!! tylko piekielnie droga...ale może jakąś zrzutę zrobimy w rodzinie. wszak o bezpieczeństwo dziecka chodzi...wow!!! :)) nie, ale serio, świetne to jest. jestem lekko schizowa, jeśli chodzi o te sprawy. Walczę z tym. Staram się. Ale to jest kapitalne. bo nawet do wody nie musi zdejmować. super. dziękuję
UsuńMy akurat jedziemy w tym roku na pierwsze zagraniczne wakacje, więc tym bardziej musieliśmy o tym pomyśleć - bo o ile w Polsce "zgubione" dziecko jakoś się jeszcze z ludźmi dogada i znajdzie pomoc, o tyle zagranicą czarno to widzę...
UsuńZegarek faktycznie nie jest tani jak barszcz - ale w porównaniu z niektórymi innymi firmami nie wypada też bardzo kosztownie. Myślę że rodzinna zrzutka to naprawdę świetna myśl (podobnie jak w przypadku wszystkich większych i droższych prezentów) :)
UsuńW sklepie, czy przy samodzielnym chodzeniu do szkoły to przydatny gadżet.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nawet bardzo - zwłaszcza w tych czasach, kiedy ciągle słyszy się o jakichś zaginięciach i tragicznych zdarzeniach z udziałem dzieci.
UsuńNaprawdę świetny gadżet, a ile nerwów może zaoszczędzić rodzicom i dzieciom, bardzo przydatna rzecz. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Nerwów i stresów już i tak wszyscy mamy aż zanadto, więc każde rozwiązanie służące ich zredukowaniu uważam za potrzebne :)
UsuńW sumie to jeszcze swoich dzieci nie zgubiłam, ale jak się okazało to mnie jako dziewczynkę zgubiono, podczas spaceru ześlizgnęłam się z sanek w zimową zaspę, dopiero po dłuższej chwili mama się zorientowała, że mnie nie ma. ;)
UsuńBookendorfina
Niestety, aż za dobrze to znam... Zwłaszcza, że mam aż trójkę takich energicznych rozrabiaków...
OdpowiedzUsuńZegarki są naprawdę świetne. Mam wobec nich specjalne plany ;)
Jak już będziesz w fazie ich użytkowania to koniecznie podziel się wrażeniami - i daj znać, jak się to sprawdza przy trójce :)
UsuńPatrząc na to, że dziś porywają dzieci spod domu, z chodnika, w biały dzień to zegarek z lokalizatorem to idealna opcja. Porywacz raczej nie wpadnie na to, prędzej będzie szukał komórki żeby ją wyrzucić właśnie w powodu ewentualnej lokalizacji. Szkoda, że jak piszesz jest problem z zasięgiem. Na razie może nie będę kupować, ale jak dziecko skończy 5 lat i zrobi się bardziej samodzielne na zewnątrz, wtedy się zdecyduję.
OdpowiedzUsuńZasięg przez pierwsze dni użytkowania faktycznie był kiepski - ale w momencie kiedy już się zniechęcałam zegarek zaczął się nam ładnie lokalizować :) Może potrzebował czasu, żeby się "rozhulać" - a teraz jest już całkiem OK.
UsuńPrzerażający wpis. Pierwsza część - z uwagi że mam takie samo myślenie o rodzicach którzy "zgubili" dziecko. Druga część - dokąd zmierza ten świat? Taka kontrola to trochę jak dla mnie za dużo.
OdpowiedzUsuńSerio, aż tak Cię to przeraża? Bo mi wprost przeciwnie - daje większe poczucie bezpieczeństwa i komfort psychiczny, że moje dziecko zaalarmuje mnie, kiedy (odpukać) znajdzie się w jakiejś nieprzyjemnej sytuacji. To nie chip, który wszczepia się dziecku pod skórę - tylko zegarek, więc bez przesady. Prawda jest taka, że starsze dziecko i tak go sobie ścignie, jeśli będzie miało na to ochotę. Ale myślę, że i tak warto mu tłumaczyć, że to jest urządzenie, ktorego używa się w konkretnym celu - dla bezpieczeństwa.
UsuńFajna sprawa, sama zastanawiam się nad jego zakupem. Wiem że różne firmy produkują takie rzeczy, dlatego poki co myślę który wybrać. Napisz proszę- niektóre z takich urządzeń do określenia lokalizacji potrzebują innych telefonów w pobliżu. Czyli np. w srodku lasu gdzie nie ma ludzi nie działają. Czy to urządzenie też tak ma czy jest jakoby od innych niezależne?
OdpowiedzUsuńWiesz co, nie zauważyłam czegoś takiego. My dużo z Młodym spacerujemy, czasami zapuszczamy się w rzadko uczęszczane tereny jak właśnie las czy okolice nad rzeką - i zegarek działał tam również w sytuacjach, kiedy braliśmy ze sobą tylko jeden telefon. Inna sprawa, że w niektórych takich odludnych rejonach generalnie z zasięgiem bywa słabo - już nawet nie w kontekście samego zegarka, ale np. komórki czy internetu.
UsuńWitam,
Usuńpozwolę sobie odpowiedzieć jako przedstawiciel KAMIUMI :)
Nie, zegarek nie wymaga w pobliżu innego telefonu.
Do zegarka wkłądamy kartę microSIM (dowolnej sieci) i dzięki niej mam dwustronną komunikację z zegarkiem. [Niektóre smartwatche i smartbandy - te dla dorosłych - działają bez karty SIM i łączą się z telefonem zarządzającym po bluetooth, dlatego działają poprawnie tylko w zasięgu BT telefonu-matki. Tu mamy moduł GPS wbudowani i kartę microSIM, do samodzielnego funkcjonowania]
W otwartej przestrzeni lokalizuje się za pomoca GPS i dane wysyła przez sieć komórkową na telefon z aplikacją. Zatem potrzeba jedynie zasięgu GPS i zasięgu sieci.
W przypadku innych pytań - zapraszam: info@kamiumi.pl
Pozdrawiam :)
Ciekawe rozwiązanie (zwłaszcza dla nadruchliwych maluchów), oby jednak nie zwalniało z czujności niektórych rodziców. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRodzice oczywiście powinni traktować takie urządzenia tylko jako dodatek - a nie jako coś, co zastępuje opiekę, czujność i edukowanie dziecka w kwestiach zagrożeń.
UsuńZegarek dobry pomysł, dziecko przy okazji uczy się sprawdzać godzinę :)
OdpowiedzUsuńA punktualność zawsze w cenie :)
UsuńJuż to widziałam na innym blogu:) ale nie wiedziałam, że taki zegarek jest dodatkowo wodoodporny! Fajnie:)
OdpowiedzUsuńNo to akurat chyba od firmy i modelu zależy, bo z tego co wiem nie wszystkie są wodoodporne :) Ale nam na tym zależało, bo Młody latem często chlapie się w wodzie :)
UsuńBardzo fajny gadzecik! Od razu pomyslalam o tegorocznych wakacjach i wszystkich, planowanych przez nas, kempingach! Na takim polu, gdzie poustawiane sa w rzedach dziesiatki podobnych, jasnych przyczepek, nietrudno sie zgubic! Wystarczy, ze dziecko pobiegnie trzy przyczepki dalej, odwroci sie i moze juz nie poznac ktora jest nasza i ruszyc w zlym kierunku! Musze koniecznie popatrzec czy takie zegarki dostepne sa u nas (podejrzewam, ze sa).
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony, wiekszosc ludzi opisujaca swoje doswiadczenia z polami kempingowymi, narzekala na brak zasiegu, wiec musze poczytac, spojrzec na cene i zastanowic sie. Ja mam lekkie schizy na punkcie niezgubienia dzieci, ale czasem jednak zdrowy rozsadek wygrywa... ;)
Fajny pomysł.
Usuńwww.mojaszkolaangielskiego.wordpress.com
Nigdy nie byliśmy jeszcze na polu kempingowym, więc trudno mi się w tym temacie wypowiedzieć. Ale masz rację - trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw :)
UsuńJak dziś pamiętam te 30 sekund, w trakcie których nie wiedziałam, gdzie jest mój starszy synek. Serce w gardle. Oby nigdy się to już nie powtórzyło!
OdpowiedzUsuńJa miałam takie ułamki sekund na jednym z placów zabaw - a schylilam się tylko po to, żeby podnieść rzuconą przez Juniora piłkę. Na szczęście zaraz go zobaczyłam, po drugiej stronie zjeżdżalni. Masz rację, oby nigdy więcej!
UsuńBardzo ciekawa sprawa! Poważnie pomyślę o zakupie, nasz Sania się trzyma kurczowo zawsze mnie, ale nie zna się dnia ani godziny.
OdpowiedzUsuńNasz Bąbel kurczowo trzymał się przez pierwsze dwa lata - a teraz coraz częściej go gdzieś nosi i czasami nawet się nie ogląda, czy jesteśmy za nim. Nabiegam się przy nim czasami więcej niż maratończyk ;)
UsuńW centrum handlowym to jeszcze pikuś:) Nam zginęli chłopcy na wakacjach w Darłówku,Malo tego nie na plaży a wieczorem na mieście- mało tego tam jest most zwodzony . Byliśmy większą grupą ale gdzieś z 1,5 godziny ich szukaliśmy a oni zdołali trafić z powrotem do kampingu na szczęście drogę zapamiętali. Takie urzadzenie by się wtedy sprawdziło. Mieli z 10 i 8 lat :)
OdpowiedzUsuńO ludzie, to dopiero mieliście "przygodę". Nikomu takiej nie życzę - i całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło :)
UsuńFajny pomysł. Ja w wieku trzech lat uciekłam z domu, Tosia na razie nie poszła w moje ślady (i mam nadzieję, że nie pójdzie), ale kiedy zacznie chodzić do szkoły poważnie rozważymy jego zakup.
OdpowiedzUsuńJa też czasami uciekalam, ale bylam już trochę starsza i większość moich "gigantów" kończyło się na babcinym strychu , gdzie czytałam książki ;) Potem mi się nudziło - i wracałam do domu ;)
UsuńFajna sprawa z tymi zegarkami. Już o nich słyszałam, Pani do mnie też pisała.
OdpowiedzUsuńTeraz pewnie będzie o nich coraz głośniej, bo zbliża się sezon wakacyjny :)
UsuńW sumie dziwie sie, ze tak "pozno" na to wpadli ;) ale z drugiej strony troche przeraza mnie fakt, ze cos takiego jest potrzebne...
OdpowiedzUsuńOby byl to tylko fajny gadzet, ktory nigdy nie bedzie musial wskazywac Wam polozenia synka!
Też mam nadzieję, że nigdy nie zostaniemy zmuszeni, żeby go użyć w celach innych niż wspólna rozrywka. Na razie fajnie sprawdza się nam podczas zabawy w podchody - zostawiamy Bąblowego Tatę na środku parku z telefonem i oprogramowaniem, a sami uciekamy i chowamy się w towarzystwie zegarka :)
UsuńNiezły patent na wakacje.
OdpowiedzUsuńO tak, na wakacje w szczególności !
Usuńciekawy ten zegarek
OdpowiedzUsuńOwszem ;)
UsuńFajny zegarek, ale nie wiem co by zmusilo mnie do jego zakupu. Staram sie chlopcow trzymac blisko siebie, do szkoly ich zawoze... moze jak troche podrosna ;-)
OdpowiedzUsuńWiesz, Bąbel też jest prawie zawsze z nami (a jeśli nie z nami, to z dziadkami) - ale historia mojego szwagra-przedszkolaka sprawiła, że jestem na tym punkcie wyczulona i wolę niczego nie pozostawiać przypadkowi ;)
UsuńMuszę przyznać, że to świetny gadżet!
OdpowiedzUsuńNam i Juniorowi też bardzo przypadł do gustu :)
UsuńCiekawy i przydatny to gadżet;) Myślę, że zakupimy Młodej w odpowiednim momencie ;) Póki co nie wyobrażam sobie jej samodzielnej eskapady. Nawet ona mówi,że sama nigdzie nie pójdzie- bo nie może sama przez ulicę przechodzić :)
OdpowiedzUsuńTo w sumie dobrze, że jest taka ostrożna i rozsądna - ale niestety nie o wszystkich dzieciach można to powiedzieć ;)
UsuńCoraz więcej jest gadżetów ułatwiających życie, ale też coraz bardziej czujemy się osaczeni przez technikę. Moje dzieci (teraz już dorosłe) robiły rózne psikusy znikania z moich oczu, ale dzięki temu mają co wspominać i uważają to za doskonałą zabawę :)
OdpowiedzUsuńGorzej, jeśli taki psikus nie kończy się wcale niewinnie, tylko smutno lub wręcz tragicznie. A posiadanie takiego sprzętu wcale nie musi wykluczać dobrej zabawy i pięknych wspomnień z dzieciństwa, moim skromnym zdaniem :)
UsuńWow, ekstra gadżet. Niestety nam się zdarzyło stracić Kornela ze wzroku. To było koszmarne 1,5 minuty.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że tylko 1,5 minuty - choć domyślam się, że dla Was było to AŻ tyle...
UsuńTo coś dla nas! Olisiowi często zdarza się w "żartach" uciekać, czasami nawet odbiega na tyle daleko, że łatwo go stracić z oczu!A ja jestem panikara!;)Muszę pokazać mężowi!
OdpowiedzUsuńU nas też zaczęły się takie ucieczki i eskapady - na razie wprawdzie uganiam się za Bąblem tylko dookoła naszego bloku i po parku, ale widzę, że już sobie coraz śmielej i odważniej poczyna. Oczywiście tłumaczę mu ciągle, że nie powinien się od nas zanadto oddalać - ale pokaż mi trzylatka, do którego zawsze trafiają takie rozsądne argumenty ;) Lepiej dmuchać na zimne.
UsuńPowiedziałabym, że to niepotrzebna smycz dla dziecka gdyby nie ruchliwy syn, który idzie gdzie chce i robi co chce. Szczególnie zaciekawiła mnie funkcja podsłuchu i możliwość przesłania wiadomości, do zdyscyplinowania dziecka - całkiem ciekawa opcja!
OdpowiedzUsuńJa też sporo mówiłam o "smyczach" i tym podobnych rzeczach - dopóki nie trafił się nam taki żywiołowy i temperamentny "egzemplarz", którego wszędzie pełno ;) Wolę nawet i takiej "smyczy" użyć od czasu do czasu - niż potem mieć wyrzuty sumienia, że czegoś nie dopilnowałam (choć taki sprzęt też oczywiście nie daje 100-procentowej pewności i gwarancji, ale jednak zawsze to komfort psychiczny...)
UsuńTaki gadżet to na pewno świetna pomoc w upilnowaniu dziecka w tłumie.
OdpowiedzUsuńI w tłumie, i na odludziu - zwłaszcza jak kondycja nie taka i się już z trudem nadąża za biegnącym małym "tajfunem" ;)
UsuńNa szczęście moja Córcia nigdy się nie zagubiła ale wiem że naprawdę może wystarczyć chwilka... Taki zegarek lokalizator to fajny i przedewszystkim przydatny gadżet gdy jedzie się np tak jak Wy na jakąś większą wycieczkę.
OdpowiedzUsuńFajnie by było, gdyby również na wycieczkach szkolnych dzieci miały chociaż namiastkę takiego urządzenia.
UsuńExtra gadżet, super wpis ! zapraszam do nas: fairydoorandmooore.pl - teraz na tapecie pamiątki komunijne ;)
OdpowiedzUsuńPamiątki komunijne to jeszcze nie ta kategoria wiekowa jak dla nas, ale i tak chętnie zajrzę :)
UsuńMy na początku byliśmy faktycznie trochę poirytowani, że ten zasięg tak "pojawia się i znika" - ale teraz jest już w porządku i chyba po prostu urządzenie potrzebowało tych paru dni, żeby "załapać".
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa z tym "zegarkiem". Moje dziecko na pewno stanie się jego posiadaczem;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, że łatwo wydawać osady w stylu "jak można zgubić własne dziecko " ale tak naprawdę to chwila nieuwagi. Sama byłam świadkiem takiej sytuacji, gdy byliśmy z bratową nad morzem i wówczas ich 4-letni syn zginął nam z oczu wśród tłumu na plaży, pomimo, iż 4pary oczu na niego patrzało. To były starsze chwile, na szczęście szybko malec się odnalazł ale ten stres... dlatego to urządzenie jest warte każdych pieniędzy;)
To musiało być bardzo stresujące i nieprzyjemne przeżycie...A szukanie dziecka w takim tłumie to pewnie tak, jak szukanie igły w stogu siana :) Dobrze, że ostatecznie się Wam udało - i że w międzyczasie nie stało się nic złego ! Jeśli nawet nie można pozwolić sobie na taki jednorazowy wydatek samodzielnie - to warto zrobić zrzutkę w rodzinie, tak jak już któraś dziewczyna wcześniej wspomniała.
UsuńKupię mojej drugiej połówce, bo czasem zapomina z domu telefonu hehe :)
OdpowiedzUsuńTeż dobry patent - tylko wybierz w jakichś bardziej męskich kolorach ;) Mają też podobne zegarki dla seniorów, więc może to byłoby rozwiązanie ;)
UsuńJejku nawet nie wiedziałam, ze takie rzeczy istnieją. Pewnie zawsze lepiej być ubezpieczonym. Sama zajmuję się 3 dzieci i serio czasem zupełnie nie wiem jak to się dzieję, że się nie gubimy :] POzdrawiam
OdpowiedzUsuńMartyna z www.wpuszczonawmaliny.blogspot.com
Trójka to chyba ponad moje siły - czasami nawet z jednym mi się w oczach troi ;) Jestem pełna podziwu dla Twoich zdolności organizacyjnych :)
UsuńOja! Ale genialny gadżet! Kompletnie nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje! dzięki!
OdpowiedzUsuńJa do niedawna też nie - i gdyby nie blogosfera, to pewnie nadal żyłabym w nieświadomości ;)
UsuńNiezły pomysł. Zdecydowanie lepszy niz telefon u takiego malucha. A ile takie cudo kosztuje?
OdpowiedzUsuńNasz model KIDDO MIZU - 309 złotych, ale ceny kształtują się różnie, zależnie od posiadanych funkcji.
Usuńsuper sprawa. mysle ze trzeba bedzie wyposazyc w niego moja Lili jak bedzie wieksza :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że faktycznie warto to rozważyć :)
UsuńZgubić w sklepie mi się jeszcze nie zdarzyło. Ale zapomnieć włożyć do samochodu - prawie tak :))
OdpowiedzUsuńFajny gadżet :) I ta świadomość, że w kosmosie lata taki "satelita parentingowy", który ma na głowie tysiące maluchów :)))
"Satelita parentingowy" - świetne określenie ;) Chyba trzeba zagadać z przedstawicielami marki, mógłbyś im tworzyć hasła reklamowe ;)
UsuńŚwietna rzecz! Trochę drogie, ale czego się nie robi dla bezpieczeństwa dziecka :)
OdpowiedzUsuńRodzinna zrzutka - i już nie będzie takie drogie :)
UsuńFajny gadżet!
OdpowiedzUsuń32 yr old Assistant Media Planner Modestia McFall, hailing from Windsor enjoys watching movies like "Flight of the Red Balloon (Voyage du ballon rouge, Le)" and Flying. Took a trip to Heritage of Mercury. Almadén and Idrija and drives a Bugatti Type 57SC Atalante Coupe. pomocne wskazowki
OdpowiedzUsuń