Tak właściwie to od pewnego czasu mieszkają już niemal wszędzie - i pod łóżkiem, i za ścianą, i w ciemnej kuchni, i za zamkniętymi drzwiami łazienki...Ukrywają się nawet w wielkim pudle z Bąblowymi zabawkami i wyzierają złowrogo spomiędzy sukienek wiszących w mojej szafie...A przede wszystkim - mieszkają w Bąblowej wyobraźni, w której najwyraźniej jest im bardzo wygodnie i przytulnie, ponieważ nijak nie da się ich stamtąd wyeksmitować...
Zaczęło się w zasadzie z dnia na dzień - bez jakichkolwiek sygnałów ostrzegawczych
i zapowiedzi czekającej nas "inwazji".
Oprócz tego nie ma też mowy o samotnym wchodzeniu do jakiegokolwiek pomieszczenia, natomiast wszystkie drzwi w naszym mieszkaniu muszą być zawsze pootwierane na oścież - zapewne w celu weryfikacji i zdobycia pewności, że nic upiornego się za nimi nie czai...Odnoszę wrażenie, że Bąblowa wyobraźnia zupełnie niespodziewanie przeszła z trybu OFF na naprawdę zawrotne, pełne obroty - zupełnie tak jak koń przechodzi ze spokojnego stępa do szaleńczego galopu, kiedy coś go nagle wystraszy...
Nawet kilka ostatnich spacerów nastręczyło nam pewnych stresów i trudności - ponieważ każdy odciśnięty w śniegu ślad należał zdaniem Bąbla do jakiegoś groźnego monstrum. Większość trasy pokonywaliśmy zatem, niosąc Juniora na rękach - i usiłując wytłumaczyć mu, że to nie żaden potwór te odciski zostawił, lecz okoliczne psy i koty...
fot. Laure Fauvel |
Zdaje się, że to po prostu taki (nieunikniony?) etap rozwoju.
Nie zaszły u nas ostatnimi czasy żadne poważne zmiany ani traumatyczne wydarzenia, które mogłyby te lęki wywołać. W naszym domu w zasadzie nie ogląda się telewizji - a nawet jeśli pozwalamy Młodemu na jakąś bajkę od czasu do czasu, to zawsze dokonujemy ich wstępnej selekcji i wybieramy te pozbawione przemocy oraz drastycznych scen. Nie straszymy też żadną "babą jagą", "dziadem" ani "policjantem"...
Choć z drugiej strony już niejeden raz przekonałam się, że nawet coś, co nam może wydawać się zupełnie błahe i w naszym odczuciu nie grożące żadnymi przykrymi konsekwencjami - dla dziecka urasta do rangi największego stresora EVER (jak na przykład recytowany kiedyś przeze mnie klasyk Brzechwy o "złym dziku, co ma ostre kły" - po którym Bąbel przez długi czas konsekwentnie odmawiał jakichkolwiek wycieczek do lasu...)
fot. Laure Fauvel |
Jak sobie radzić z takimi lękami?
Tutaj mam niestety pewien dylemat. Niektóre poradniki podają bowiem, żeby stworzyć z dzieckiem jakiś wspólny rytuał "przeganiania potwora" - na przykład wymiatania go spod łóżka miotłą, posypywania "magicznym pyłkiem" (brokatem?) albo spryskiwania "czarodziejskim sprayem"(odświeżaczem powietrza?)
Ja nie do końca jestem do takich metod przekonana, bo skoro potwora trzeba przeganiać - to zakładamy i zgadzamy się, że on faktycznie istnieje. Póki co skupiam się więc na przytulaniu i spokojnych wyjaśnieniach, że żadne zło się w naszym mieszkaniu nie zalęgło - że nie ma się czego bać i że żadne potwory nie istnieją, że są tylko na niby albo tylko wtedy, kiedy się przyśnią...
Nie wiem, na ile ta moja racjonalna argumentacja jest w stanie dotrzeć do 2,5-latka...
Może Wy mi coś podpowiecie w tym temacie?
Ja mam dwóch chłopców, jak pewnie wiesz ;) u obu przechodziliśmy ten etap. Wszystko minie z czasem. Nie stosowałam żadnych metod, tylko przytulanie misia na dobranoc :)
OdpowiedzUsuńTaki wiek... ;)
Też mi się tak wydaje. Pewnie nie wszystkie dzieci przez to przechodzą - ale jednak im więcej czytam na ten temat, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to normalne i że nie ma w tym niczego alarmującego :)
UsuńU nas co prawda etap potworów nie nadszedł. ale podobnie jak Bębel Tygrys nie wchodzi do ciemnego pomieszczenia, a jak dotąd nie miał z tym żadnego problemu. Wymyśla natomiast obecność zwierząt przeróżnych (np. w łazience) lwa czy wilka i wejść nie chce. Jak bawimy się w starego niedźwiedzia nie możemy śpiewać, bo nas zje. Wyobraźnia zaczęła pracować na wyższych obrotach. Postępujemy podobnie; przytulamy, tłumaczymy, zapalamy światło. Póki co działa. A może jakieś dziecięce książeczki w temacie? Zwykle się tym ratuję.
OdpowiedzUsuńU nas ze zwierząt był ten wspomniany dzik - więc teraz unikam wszelkich tego typu odniesień w dziecięcej literaturze niczym ognia piekielnego ;)
UsuńA książeczki oswajające lęki faktycznie mogą się przydać. Kilka już wyszperałam w Sieci - i wkrótce powinny dotrzeć do nas kurierem :)
Mi się wydaje, że nauka, jak odganiać potwora ma głęboki sens. Co prawda pozwolisz dziecku na to, że się dowie, że potwory istnieją, ale też nauczysz, że zawsze jest sposób, aby sobie z nimi poradzić:) Moim zdaniem to może nieco przygotować dziecko do nauki radzenia sobie z późniejszymi problemami itp. Ale, takie przynajmniej moje zdanie:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się tutaj jak najbardziej.
UsuńDajemy dziecku w ten sposób komunikat, że interesują nas jego problemy (bo tak o nich myśli) i chcemy pomóc, a nie, że "ludzie mają poważniejsze zmartwienia".
Żeby nie było - absolutnie nie bagatelizuję obaw i lęków Bąbla. Zawsze dużo tulę, uspokajam, rozmawiam - a on ostatnio nawet dość chętnie opowiadał mi o potworze, którego się przestraszył (z licznymi szczegółami - więc wnioskuję, że najprawdopodobniej mu się coś przyśniło). Także nigdy nie daję mu do zrozumienia, że jego strach jest dla mnie mało istotny i że mnie nie interesuje - nic z tych rzeczy :)
Usuńmoi znajomi maja właśnie problem z synkiem, bo często płacze w nocy i boi się sam spać, ale w zasadzie nie wiedzą czemu...
OdpowiedzUsuńNajbardziej optymalnie byłoby, gdyby dziecko potrafiło samo o wszystkim opowiedzieć - ale niestety czasami trzeba działać w pewnym sensie po omacku i kierować się tylko własnymi podejrzeniami, przeczuciami oraz intuicją. Chyba nie pozostaje nic innego, jak tylko być przy nim w takich sytuacjach :)
Usuńhmmm u Młodej coś takiego nie wystąpiło. jak byłam mała pamiętam, że miałam mega realistyczne sny, z których albo nie mogłam się wybudzić, albo mój mózg nie mógł tego zakodować, że się obudziłam i na "jawie" fundował mi przemarsz potworów przez pokoik, wściekłego psa, czy dziwnego faceta siedzącego praktycznie co noc, na paprotce pod sufitem.
OdpowiedzUsuńKrzyk i płacz był co noc, a z czasem gdy byłam starsza powoli zaczęło wszystko ustępować.
Podobno mózg dziecka w pewnym wieku zaczyna szybko się rozwijać, czy coś w tym stylu i to właśnie to może powodować takie "strachy".
Ja w swoich snach najbardziej nie znoszę uczucia "spadania" - nie wiem, jak to bardziej trafnie określić, ale pewnie rozumiesz, o co mi chodzi ;) Tak jakbyś sobie szła na spacer - aż tu nagle robisz kolejny krok i lecisz gwałtownie w dół. Takie wrażenie zawsze przerażało mnie i wybudzało skuteczniej, niż cała armia duchów czy potworów ;)
UsuńA odnośnie rozwoju mózgu - bardzo możliwe. To akurat taki skomplikowany narząd, że chyba nigdy nie uda się poznać ludzkości wszystkich jego tajemnic.
U nas ostatnio ten sam problem! Mam podobne podejście - nie przeganiam potworów, bo to by oznaczało, że one istnieją. Przytulam, tłumaczę, a potem staram się skierować rozmowę na jakieś zabawne tematy tuż przed zaśnięciem, żeby przestawić wyobraźnię synka na inny tor.
OdpowiedzUsuńOdwracanie uwagi działa u nas za dnia - natomiast w nocy na wybudzenia z koszmarów (tak mniemam) trudno coś poradzić. Liczę po prostu, że to wkrótce minie - na ten moment zdarza się już na szczęście nieco rzadziej, niż w początkowym etapie.
UsuńNo mi się wydaje ze to jest taki etap. Pamiętasz Przemka ostatnie obawy? Teraz jest ok samo minęło. Nawet nie boi się juz karetki od tego czasu co była u nas i przyniosła mi ukojenie w bólu. W czwartek kiedy byla u mojej mamy to akurat byl w domu i zerkał ze schodów na sanitariuszy. A jeszcze dwa miesiące temu by wpadł w szał. Oby Wasz synuś szybko wyrósł z bania się potworów 😃 ale wtedy przyjdą inne lęki. My też przecież boimy się pewnych rzeczy niekonieczne strasznych dla innych.
OdpowiedzUsuńCalusy dal Was
Ja do tej pory mam pewne swoje lęki - dorosła baba ! Więc dzieciom tym bardziej nie ma się co dziwić - i pozostaje jedynie wspierać i przybywać na ratunek w razie czego :)
UsuńDawno temu przeczytałam gdzieś, że małe dzieci mogą widzieć dusze zmarłych. Trochę przerażające, ale z tego względu nie wykluczam istnienia żadnych "potworów ". Z resztą staramy się aby wszystkie potwory były obecne w naszym życiu i sprawiamy, że są dobre. A jak jakiś rozrabia, to musi iść do kąta. Dzięki temu niewielkie epizody strachu przeszły bez większego echa.
OdpowiedzUsuńTeż gdzieś się spotkałam z podobnymi opiniami - zresztą już niejeden raz. Sama nie wiem, jak mam do tego podejść - mam mieszane uczucia, aczkolwiek nie wykluczam, że może być w tym jakiś głębszy sens i ziarno prawdy. Robienie ze złego potwora dobrego potwora - fajny sposób :) A najważniejsze, że skuteczny :)
UsuńJa proponuję książki na ten temat. W szczególności mogę polecić "Kicia kocia nie może zasnąć", "Tupcio Chrupcio nie chce spać" i "Szur szur ćwir plum".
OdpowiedzUsuńTupcio Chrupcio już do nas jedzie - a na pozostałe tytuły zaraz wirtualnie rzucę okiem :) Dzięki :)
UsuńU nas podobnie jak u Tygrysa mieszka lew i smok. Ale Młody sam sobie wymyślił, ze wygania je do lasu bo tam mają dom. I tyle. nie są to jakieś paniczne lęki ale od jakiegoś czasu towarzyszą.
OdpowiedzUsuńU nas kilka razy zdarzyły się takie mocno histeryczne wybudzenia i ataki płaczu, które dość trudno było opanować i ukoić. Na początku myśleliśmy nawet, że coś Młodemu dolega - że jest chory, brzuszek go boli, no różne rzeczy przychodziły nam do głowy...Mam nadzieję, że z czasem będzie już tylko lepiej - na ten moment znów przechodzimy etap, kiedy dosłownie na mnie "wisi" i nigdzie sam się nie ruszy (zupełnie jak przy lęku separacyjnym z pierwszego roku życia).
UsuńNie miałam takiego problemu. Może z racji tego że do dziś śpię z chłopcami w pokoju. Na pewno, gdyby coś takiego miało miejsce potraktowałabym to jak coś rozwojowego- w pewnym momencie rzeczywiście wyobraźnia dzieci "szaleje", ale obserwowałabym, żeby nie przerodziło to się w jakieś poważniejsze lęki. Początkowo tak jak piszą dziewczyny- jakieś książeczki.
OdpowiedzUsuńJa aktualnie cieszę się, że nie mieszkamy w jakimś większym, dwupoziomowym domu - i że pokój Młodego mamy dosłownie na wyciągnięcie ręki i możemy dotrzeć do niego w ułamku sekundy, kiedy tylko coś się dzieje.
UsuńA to ciekawe! Sama zaczęłam się zastanawiać jak bym postąpiła. Chyba tylko tłumaczeniem i zaglądaniem do każdej szafy itp że tam nic nie ma. Nie doszłam do tego etapu z Podopiecznymi, nie słyszałam też by to się pojawiało. Bratanek miał etap "mam złe sny" to wędrował od rodziców do dziadków do łóżka :) i do dziś, ma 7 lat, zasypia przy zapalonym dużym świetle, nie przy lampce. Projektor nic nie dał nawet. Napisz za jakiś czas jak się sytuacja rozwija :)
OdpowiedzUsuńNo jasne, że napiszę :) A właśnie swoim komentarzem przypomniałaś mi, że ja też przechodziłam przez takie nocne strachy, gdzieś w okolicach 5 czy 6 roku życia - i musiałam wtedy przez całą noc trzymać mamę albo tatę za rękę...Kompletnie wyleciało mi to z głowy - i dopiero historia Twojego bratanka odemknęła tę "klapkę" w mojej pamięci :)
UsuńJa do dziś miewam napady takiej wyobraźni, że widzę w nocy czające się postaci :D Myślę, że fajne książki dałyby radę. Jest też taka gra "Potwory do szafy", podobno u wielu osób się sprawdza :D
OdpowiedzUsuńTa gra wygląda mi rzeczywiście interesująco - i chyba faktycznie może mieć właściwości terapeutyczne :) Kategoria wiekowa 3+, więc niemal akurat jak dla nas ! Dziękuję za polecenie !
UsuńNie mieliśmy takich doświadczeń, więc nie doradzę. Na pewno warto rozmawiać i oswajać strachy. Polecam książkę "Potrzebuję mojego potwora" :)
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia, że aż tyle jest propozycji w podobnej tematyce. Jak to dobrze, że istnieje blogosfera :)
Usuńja jak byłem dzieckiem, to nie przechodziłem czegoś podobnego. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Natomiast przechodziłem pewnego rodzaju traume. Jak miałem 11-12 lat to przeprowadziliśmy się do nowego domu, który mieści się zaraz za cmentarzem. Są to wiejskie tereny, więc o żadnym oświetleniu nie było mowy. Każdy mój powrót późnym wieczorem do domu polegał, na jak najszybszym przebiegnięciu obok cmentarza. Bałem się, że ktoś mnie tam wciągnie.. Trwało to może i rok czasu....
OdpowiedzUsuńO tak, teraz to śmieszne, ale musiałes nieźle się nastresowac. Przypomniałeś mi, że miałam podobnie w starszym wieku niż Bąbel, po głupich opowieściach z jakiś obizów, wyjazdów o np "czarnej łapie", wtedy też wybiegałam szybciej z ciemnego pokoju, aby mnie ta czarna łapa nie wciągnęła :) Cmentarzy, pogrzebów, trumien tez się szalenie bałam, ten dziwny strach bardzo długo we mnie tkwił, dopiero przełamałam się jak miałam ok 15 lat i po śmierci mojej babci, sama zaczęłam ją odwiedzać na cmentarzu.
UsuńJa cmentarza wprawdzie nie mam w pobliżu, ALE...
UsuńPrzez całe dzieciństwo chodziłam do szkoły (często po ciemku, bardzo wcześnie rano) zupełnie nieoświetloną drogą obok "domu, w którym straszy" (to znaczy tak to sobie wtedy wmawialiśmy z innymi dzieciakami - a w rzeczywistości był to po prostu niedokończony szkielet budynku, który został tylko rozgrzebany i stał tak odłogiem przez wiele lat).
Co jest w tej historii najlepsze ? Otóż, aktualnie właśnie W TYM DOMU MIESZKAMY ! :) Po jakimś czasie znalazł się deweloper, który doprowadził całą inwestycję do końca - a my wprowadziliśmy się tutaj tuż po naszym ślubie ;)
Ja pamiętam jak u nas u Eryka taki etap się zaczął, nagle panicznie zaczął się bać ciemności i przebywania samemu w jakimś pomieszczeniu... zwłaszcza ciemnym. Żeby zasypiał w pokoju kupiliśmy mu lampkę ścienną, w kształcie księżyca, którą zresztą sam wybrał i mu ją zostawialiśmy zaświeconą dopóki nie zaśnie. Ale Eryk, a raczej jego wyobraźnia, ubzdurała sobie, że ten księżyc ma złe oczy i wielkie zęby!... Zatkało mnie :) To chyba trzeba przeczekać, my też tulimy i zostajemy, żeby czuł naszą bliskość , a jak do nas przychodzi to pozwalamy mu zostać w naszym łóżku. Mam nadzieję, że ten etap jednak szybko minie, bo córka bardzo zapatrzona w brata, naśladuje go i zaraz będę miała dwoje do nocnego przytulania ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, czasami tylko przeczekać można - będąc obok i uspokajając na tyle, na ile się da :)
Usuńoj u nas też tak było. Pomogly uchylone drzwi od pokoju, mała lampka i zapewnienia, że potwory nie istnieją one są wymyślone i są tylko w bajkach. Poza tym w naszym domu jest tatuś i nigdy nie pozowli, żeby cokolwiek złego nam się stało. Zawsze też szeptałam na uszko ulubionej maskotce córki żeby pilnowała Niny w nocy np: "owca, masz dziś wazne zadanie, musisz pilnować Niny w nocy, żeby jej się nic złego nie śniło i żeby miała same piękne i miłe sny" itd. u nas pomogło.
OdpowiedzUsuńNasz Synek śpi chyba z dziesięcioma różnymi maskotkami na raz - więc faktycznie przy takiej ekipie już nic nie powinno mu grozić i chyba każdy potwór wymięknie na widok tej pluszowej armii ;)
UsuńWydaje mi się, że dzieci swoje różne lęki, które się pojawiają uosobiają w takiego czy innego potwora. Wtedy mogą je nazwać i umiejscowić.
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe, nie jestem specjalistką w tym temacie :) Kurczę, trzeba było studiować jakąś psychologię rozwojową czy coś w tym stylu ;)
UsuńSprawa warta uwagi. Myślę, że nasz Maluch, jest jeszcze na takie rzeczy za mały. Obecnie mam wrażenie, że niczego się nie boi, bo i do ciemnych pokojów wchodzi odważniej niż ja. Ale przecież wiele dzieci przechodzi taki etap w życiu, ze nagle pojawiają się potwory pod łóżkiem - trzeba być na niego gotowym i przygotować jakąś taktykę. Twoje podejście, żeby nie stosować rytuałów wyganianie potworów, to bo potwierdza ich obecność, jest w mojej opinii słuszne - też nie będę tego stosować. Za to ktoś powyżej w komentarzu podał kilka tytułów książeczek i w to bym poszła, ktoś na pewno to mądrze wyjaśnił w nich :)
OdpowiedzUsuńLiteratura potrafi być ratunkiem na naprawdę wiele różnych problemów - zresztą nie tylko tych dotyczących wieku dziecięcego ;)
UsuńNasz Junior wcześniej też niczego się nie bał - a w ciemnościach poruszał się sprawnie niczym nietoperz, jakby miał jakieś radary wmontowane ;)
oj, to się porobiło..
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to etap rozwoju, ale może tak jest. Ja w każdym razie u moich dziewczyn czegoś takiego nie zaobserwowałam, Tola to wręcz uwielbia zasypiać po ciemku, usypiam ją, każe zgasić lampkę, teraz jedynie zgadza się na małą choinkę aby się swieciła, ale cotton balls muszą być zgaszone, często też nie musze usypiać jej do końca, po książeczce i głaskaniu, daje buziaka i zasypia dalej sama. Tymon miał taka akcję raz z mikołajem, kiedy się go wystraszył jak był mały, potem widział go wszedzie i kazał nam siedzieć przy sobie w nocy, przy zasypianiu itd, ale przeszło. Może to u chłopców bardziej takie akcje, choć pamiętam jak byłam ja mała i ukradkiem zobaczyłam jakiś kadr z "007 zgłoś się" gdzie był poćwiartowany trup.. nigdy się rodzicom nie przyznalam do tego, oni w głowę pewnie zachodzili, a ja w kółko miałam problem z ciemnością, z zasypianiem i w ogóle ze spaniem samemu, nie wystarczała mi nawet siostra we wspólnym pokoju, musiał ktoś być w moim łóżku, lub ja u kogoś. Może jest gdzieś taki bodziec, mały ale jakże potężny, który wkradł się do Bombla przez przypadek i nim zawładnął, jak mną kiedyś. on Wam tego nie powie, On tylko żyje teraz ze swoją wyobraźnią i strachem. Z czasem pewnie przejdzie, ale najważniejsze, aby nie zostawiac go ze swym strachem, czasem faktycznie wystarczy przy nim być i dac mu to poczucie bezpieczeństwa. Dla mnie wtedy to było najwazniejsze, kiedy rodzice mnie ganili za ten strach, czułam się dwa razy gorzej.
Powodzenia
Nie wykluczam, że mógł pojawić się taki bodziec - o którego istnieniu nawet nie wiemy i nie znamy konkretnego momentu, w jakim zadziałał...Najważniejsze, żeby jego wpływ udało się w miarę szybko zniwelować - aktualnie pewna poprawa już jest, więc liczę na to, że z czasem będzie tylko lepiej.
UsuńKiedy syn był mniejszy i spał już w swoim pokoju nie z nami, zaczął bać się ciemności i cieni. Były rozmowy itd., ale najlepiej pomogła po prostu zapalona lampka na noc oraz przytulanka-dinozaur. Wszystko jakoś samo przeszło z czasem. Z rozmów ze znajomymi wynika, że sporo dzieci przechodzi przez taki etap. Ja sama też tak miałam w dzieciństwie, po zobaczeniu fragmentu filmu kryminalnego... Potem mi się to śniło i bałam się zasnąć... Mama kupiła mi dużego misia, który siedział przy moim łóżku i mnie pilnował.
OdpowiedzUsuńU nas poza pluszakami jest jeszcze ulubiony kocyk. Młody zabiera go ze sobą prawie wszędzie, nawet w ciągu dnia. Uwielbia się do niego przytulać - i nam również często każe to robić :) Zauważyłam, że mając go ze sobą i "miętoląc" w rączkach - Bąbelek wycisza się nieco i uspokaja.
UsuńTo chyba rzeczywiście taki wiek! U nas jest podobnie, a najgorsze jest kiedy zabraknie Oliśkowi słowa by móc się konkretnie wypowiedzieć w tym temacie... Wtedy dochodzą również nerwy! Na szczęście obecność mamy lekiem na całe zło!;)
OdpowiedzUsuńJesteś kolejną osobą, która boryka się z tego typu problemem. Chyba trzeba po prostu obserwować, zachować spokój i zbytnio nie demonizować - a wreszcie samo przejdzie :)
UsuńNo to macie teraz niezłą jazdę! U nas na razie żadnych potworów nie ma, ale jestem bardzo ciekawa czy się kiedyś pojawią w wyobraźni Izuni? Mam nadzieję, że ominiemy ten etap, bo też nie wiem, co bym zrobiła poza przytulaniem. Powodzenia w walce z potworami! Jakby co, to powiedz Bąblowi, że Izka przyjdzie i je dla niego przegoni swoim donośnym piskiem ;)
OdpowiedzUsuńJakby tak razem z Bąblem piszczeć zaczęli, to byłby naprawdę donośny i nieźle brzmiący duet ;) Zanim wpadniecie - koniecznie dajcie znać ! Zaopatrzymy się wcześniej w odpowiednią ilość stoperów do uszu ;)
UsuńU nas jeszcze nie nadszedł ten etap, ale kto wie, może niedługo... Jak będzie trzeba ojciec i matka zamienią się w superbohaterów i pobiegną na ratunek. Później dziecko samo z tego wyrośnie, a teraz lepiej walczyć ze złem niż z nim samym - takie moje zdanie. Bo kolejny raz może po tę pomoc już nie przyjść, skoro rodzice mu nie wierzą...
OdpowiedzUsuńOczywiście, że trzeba reagować. Moim zdaniem generalnie żadna dziecięca potrzeba nie powinna być bagatelizowana i pozostawiana bez reakcji z naszej strony.
UsuńPoradniki mają to do siebie, że lubią wszystko uogólniać. Tak naprawdę taka metoda na każde dziecko zadziała inaczej. Czasami pomoże, czasami zaszkodzi. Niestety nie potrafię Wam w żaden sposób pomóc, ale mam nadzieję, że szybko poradzicie sobie z tym problemem.
OdpowiedzUsuńTeż mamy taką nadzieję - i wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze :)
UsuńU nas jeszcze tego kłopotu nie ma...życzę powodzenia w zwalczaniu potworów! :)
OdpowiedzUsuń(Nie) dziękujemy ! - i absolutnie nie życzymy Wam podobnych przebojów! :)
UsuńNa ile to etap przejściowy a na ile bajki które dziecko oglądało (jeżeli oglądało). Trzeba bardzo uważać na dziecięcą wyobraźnie. Przejdzie mu.
OdpowiedzUsuńJuż w jednym z wcześniejszych komentarzy pisałam, ze Młody prawie nie ogląda bajek - a nawet jeśli, to wyselekcjonowane :) Więc myślę, że raczej po prostu taki moment nastał i wyobraźnia zaczęła sama z siebie pracować :)
UsuńWydaje mi się, że powinno się zacząć od przytulania i uspokajania. Dopiero, jeżeli problem będzie się nasilał, można spróbować innych metod.
OdpowiedzUsuńU nas też jakiś czas temu zaczął się temat duchow i potworów. Caly czas jednak tlumaczymy, ze te istnieją tylko w piosenkach i bajkach. Poza tym jest film Tomek i przyjaciele w tytule cos z odwaga i yam fajnie jest pokazane, ze czasami cos wydaje się być potworem. Jest tez jeden odcinek Tupcia Chrupcia ktory traktuje o strachach.. i też jest dobrze problem.pokazany. zawsze wtedy przypominamy Igiemu o tych bajkach i to go uspokaja. Plus przytulasy:)
OdpowiedzUsuńUf, ja to się cieszę że nie muszę się jeszcze o to martwić. Oby synkowi niedługo przeszło
OdpowiedzUsuńAaa, przepraszam, rozproszyły mnie te zdjęcia! Są fenomenalne! Lecę sprawdzać ich autorkę. Dziekuję za ich wrzucenie :-)
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuń