Chyba większość rodziców adopcyjnych zgodzi się ze mną, że adopcja dziecka obrosła w naszym społeczeństwie najróżniejszymi stereotypami i uprzedzeniami. Dotyczy to nie tylko samej procedury adopcyjnej, lecz również - a może nawet przede wszystkim - dzieci, które do tej adopcji trafiają.
Domyślam się, że większość tego typu uprzedzeń pojawia się po prostu z ludzkiej niewiedzy i nieświadomości. Dlatego postanowiłam zebrać w tym poście kilka najpopularniejszych przekłamań i mitów dotyczących adopcji dziecka - i obalić je na tyle skutecznie, na ile tylko potrafię.
(Pamiętajcie jednak, że piszę na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji - oraz na bazie tego, czego dowiedziałam się w toku naszych warsztatów w ośrodku adopcyjnym. W poszczególnych ośrodkach pewne wymogi mogą się od siebie nieznacznie różnić - dlatego najlepiej będzie po prostu zapytać u źródła i uzyskać informacje z pierwszej ręki. )
zdjęcie: Internet |
Mit o adopcji nr 1. Adoptować mogą tylko pary małżeńskie,
które nie mają dziecka biologicznego.
A guzik prawda. Adoptować mogą też pary, które już cieszą się swoim biologicznym potomstwem - jednak mają w sobie na tyle miłości i otwartości, żeby przyjąć pod swój dach kolejną małą istotkę. Oczywiście w takich wypadkach pracownicy ośrodka będą również chcieli poznać opinię oraz odczucia dziecka, które już jest w rodzinie - pod warunkiem, że jest ono na tyle duże i świadome sytuacji, by móc się o niej wypowiedzieć.
Adopcja jest możliwa także w przypadku osób samotnych - w teorii zarówno mężczyzn, jak i kobiet. W praktyce jednak częściej to samotne kobiety adoptują dziecko lub zostają dla niego rodziną zastępczą. Czas oczekiwania jest wtedy przeważnie dłuższy niż w przypadku pary, a wymogi stawiane kandydatom - bardziej wyśrubowane.
Mit o adopcji nr 2. Adoptować dziecko mogą tylko osoby bardzo zamożne.
Znowu fałsz. Wystarczy spojrzeć na nas - nie jesteśmy żadnymi Rockeffelerami, nie zarabiamy po kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, mamy kredyt na mieszkanie, a na pewne większe wydatki możemy pozwolić sobie tylko dzięki systematycznemu oszczędzaniu.
Bardziej niż o niebotyczną wysokość pensji chodzi tutaj o stabilność zatrudnienia przynajmniej jednej osoby w małżeństwie - oraz o zarobki utrzymujące się na poziomie, który pozwoli na zaspokojenie wszystkich najważniejszych potrzeb rodziny i trafiającego do niej dziecka.
Mit o adopcji nr 3. Żeby adoptować dziecko,
trzeba mieć luksusowe warunki mieszkaniowe.
Nie sądzę. W naszym ośrodku kwalifikację dostawały również pary, które mieszkały na bardzo niewielkich metrażach, a dla dziecka nie miały przewidzianego odrębnego pokoju - tylko kącik w ramach innego pomieszczenia, przeznaczony do zabawy i nauki. Nie jest również przeszkodą zamieszkiwanie pod jednym dachem z rodzicami czy teściami - o ile panują pomiędzy Wami stosunkowo dobre i nie szkodzące dziecku relacje.
Mit o adopcji nr 4. Procedury adopcyjne są bardzo skomplikowane.
Bywają nużące i uciążliwe - ale czy skomplikowane? Nie wydaje mi się. Szerzej pisałam na ich temat w tym poście - oraz w artykule przygotowanym dla portalu NiepłodniRazem.pl
Nie ma co ukrywać, że sporą rolę odgrywają tutaj sami pracownicy ośrodka, urzędnicy oraz przedstawiciele sądu, w którym odbywa się ostateczna rozprawa adopcyjna. Nam akurat udało się trafić na takich, u których nie mieliśmy zbyt wielu powodów do narzekań na ich brak wsparcia czy opieszałość.
Mit o adopcji nr 5. Na adopcję dziecka czeka się przez wiele długich lat.
Czasami się tak zdarza, owszem - zwłaszcza w przypadku adopcji zagranicznej, wspomnianej wcześniej administracyjnej opieszałości bądź w sytuacji, kiedy przyszli rodzice mają w stosunku do dziecka zbyt wygórowane oczekiwania i odrzucają kolejne wysuwane im propozycje.
Najczęściej jednak większość ośrodków dąży do tego, żeby czas oczekiwania od momentu kwalifikacji do momentu otrzymania TEGO telefonu trwał nie więcej, niż 12 miesięcy. U nas wynosił on dokładnie tyle, ile ciąża - czyli 9 miesięcy - natomiast cała procedura od chwili naszego pierwszego pojawienia się w ośrodku zamknęła się w dwóch latach.
Mit o adopcji nr 6. Za adopcję dziecka w Polsce trzeba słono zapłacić.
Totalna bzdura ! Warsztaty adopcyjne są najczęściej zupełnie bezpłatne - lub ewentualnie prosi się kandydatów na rodziców, by wykupili jakąś "cegiełkę" za kilkadziesiąt złotych. Wszystko to jednak odbywa się na zasadzie całkowicie dobrowolnej darowizny.
Mit o adopcji nr 7. Za adopcję dziecka sami zostaniemy sowicie wynagrodzeni i opłaceni.
Absolutnie nie ! Rodzina adopcyjna nie jest rodzinnym domem dziecka ani rodziną zastępczą - i nie otrzymuje po przysposobieniu dziecka żadnego wsparcia finansowego ze strony państwa czy jakichkolwiek jego instytucji.
zdjęcie: Internet |
Mit o adopcji nr 8. Adoptowane dziecko można sobie "wybrać" spośród wielu innych.
Niejednokrotnie spotkałam się wśród naszych znajomych z pytaniem, jakimi kryteriami kierowaliśmy się w trakcie wyboru dziecka - i dlaczego zdecydowaliśmy się akurat na to konkretne,a nie inne. Litości ! Adopcja dziecka to nie casting ani wizyta w supermarkecie - o czym napisałam zresztą TUTAJ.
Wprawdzie otrzymaną propozycję możecie zarówno przyjąć, jak i odrzucić - ale zapewniam, że nie polega to na krążeniu pomiędzy maluszkami w placówce, jak pomiędzy sklepowymi regałami. Podejmując taką decyzję, najczęściej nawet nie spotykacie się z dzieckiem twarzą w twarz - i macie do dyspozycji jedynie jego teczkę oraz zgromadzoną w niej dokumentację.
Mit o adopcji nr 9. Do adopcji trafiają tylko dzieci bardzo chore, upośledzone i zaburzone.
Niekoniecznie. Sama znam osobiście kilkanaście różnych par, które swego czasu adoptowały dziecko. Najpoważniejszymi problemami zdrowotnymi, z jakimi borykają się niektóre z nich - są astma oskrzelowa, nietolerancja laktozy i niewielkie zaburzenia integracji sensorycznej. Nic, co nie mogłoby przytrafić się również dziecku biologicznemu...Wszystkie pozostałe dzieci są zdrowe, prawidłowo się rozwijają, a niektóre wkroczyły już w wiek nastoletni i nic nie wskazuje na to, by zostały "naznaczone"jakimikolwiek deficytami.
Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że w przypadku adopcji istnieje większe ryzyko różnych zaburzeń takich jak RAD czy FAS - jednak nie można z góry ich zakładać i traktować jako pewnik. Warto natomiast pozyskać jak najwięcej informacji na temat rodziny pochodzenia, przebiegu ciąży i trybu życia mamy biologicznej - ponieważ to może pomóc nam w szybszym podjęciu pewnych kroków związanych z wczesną interwencją lub wczesnym wspomaganiem rozwoju.
Mit o adopcji nr 10. Wszystkie dzieci trafiające do adopcji są sierotami.
Nic bardziej mylnego. Większość dzieci przebywających w placówkach ma rodziców biologicznych lub innych krewnych. Rzadko zdarza się, żeby cała ich rodzina zmarła czy zginęła tragicznie w jakimś wypadku - jak to się niektórym wydaje...Do czynienia mamy tu raczej ze zjawiskiem sieroctwa społecznego - czyli sytuacją kiedy rodzina przejawia najróżniejsze dysfunkcje i nie jest zdolna do prawidłowego pełnienia swojej roli opiekuńczo-wychowawczej.
Mit o adopcji nr 11. Adoptowane dzieci mają "złe geny",
które determinują całe ich przyszłe życie.
Mówi
się, że mój pradziadek był alkoholikiem. Jego syn - a mój dziadek -
również raczej nie wylewa za kołnierz, w wyniku czego jego kontakt z resztą rodziny urwał się już ładnych kilka lat temu. Gdyby moje życie faktycznie
zostało zdeterminowane i z góry przesądzone przez ich geny - to pewnie
zamiast pisać dla Was tego posta, obalałabym teraz flaszkę żubrówki pod
monopolowym !
Umówmy się. Geny MOGĄ
mieć pewien wpływ na nasze predyspozycje w kierunku określonych cech, chorób
czy zaburzeń - ale wcale NIE MUSZĄ go mieć. Poza tym, pomiędzy "pewnym
wpływem", a "całkowitym determinowaniem przyszłego życia" - istnieje
naprawdę ogromna i głęboka przepaść.
Mit o adopcji nr 12. Dzieci z sierocińców "nikt nie chce".
Akurat ! Ośrodki adopcyjne szkolą rocznie po kilkadziesiąt par oczekujących na przysposobienie dziecka - a w związku z rosnącym zjawiskiem niepłodności ustawiają się do nich coraz dłuższe kolejki zainteresowanych kandydatów. Czasami na samo rozpoczęcie kursu trzeba czekać rok lub nawet dwa lata.
Dlaczego więc domy dziecka nadal pozostają przepełnione, a maluszków wcale z nich jakoś specjalnie nie ubywa? Ponieważ spora część z nich nie ma uregulowanej sytuacji prawnej - czyli ich rodzice nie zostali pozbawieni praw rodzicielskich lub porzucili dziecko anonimowo i nadal trwa ustalanie ich personaliów.
Dlatego też dla dziecka bardziej optymalnym rozwiązaniem jest, jeżeli - w sytuacji 100-procentowej pewności i nieuchronności podejmowanej decyzji - rodzice zrzekną się praw rodzicielskich, złożą oświadczenie przed sądem i podpiszą tzw. zgodę blankietową na adopcję. Dziecko ma wtedy szansę trafić do adopcji zdecydowanie wcześniej, bez konieczności spędzania długiego czasu w placówce.
zdjęcie: Internet |
Mit o adopcji nr 13. Rodzice adopcyjni utrzymują
bezpośredni kontakt z rodziną biologiczną dziecka.
Nieprawda. Tak może dziać się tylko w przypadku adopcji otwartej / ze wskazaniem - kiedy tożsamość rodziców adopcyjnych i biologicznych jest im wzajemnie znana, a matka biologiczna sama decyduje się powierzyć swoje dziecko konkretnym osobom. Wówczas zdarza się, że przyszli rodzice adopcyjni wspierają ją jeszcze na etapie ciąży i kontaktują się z nią również po fakcie przysposobienia - jednak charakter i częstotliwość tych kontaktów zostaje prawnie uregulowana w obowiązującej obie strony umowie.
Mit o adopcji nr 14. Adoptowane dziecko nigdy nie pozna swojej tożsamości
i nie dowie się o swoich korzeniach.
Jeśli ma rozsądnych rodziców adopcyjnych, którzy chcą być z nim szczerzy, uczciwi i nie zamierzają budować rodzinnych relacji na kłamstwie - taka sytuacja z całą pewnością nie będzie miała miejsca. (Więcej na temat jawności adopcji i potrzeby mówienia o niej dziecku napisałam TUTAJ).
Poza tym, po osiągnięciu pełnoletności osoba adoptowana może sama, na własny wniosek, uzyskać informacje o swojej rodzinie biologicznej i spróbować się z nią skontaktować. Według stanu prawnego z 2012 roku księgi stanu cywilnego przechowywane są w urzędach przez 100 lat od momentu ich zamknięcia - natomiast akta dotyczące spraw o przysposobienie archiwizuje się w sądach przez 50 lat. (źródło: www.rpo.gov.pl)
Mit o adopcji nr 15. Adopcja to konieczność i ostatnia deska ratunku,
kiedy wszystkie inne sposoby zawiodą.
Nie,
nie - i jeszcze raz NIE! Jeżeli na myśl o adopcji ktoś ma na twarzy
grymas bólu, jakby właśnie smagano go biczem po plecach - to niech
lepiej wcale się na nią nie decyduje...
Jeżeli
w obliczu niemożności posiadania dziecka biologicznego i po
wykorzystaniu wszelkich dostępnych metod mówi "No TRUDNO - teraz to już
MUSIMY adoptować" - to niech lepiej znajdzie sobie jakieś hobby...
Dziecko adopcyjne nie jest ZAMIAST. Adopcja
absolutnie nie powinna być czymś, co traktuje się jako przymus, karę,
wyrzeczenie czy wielkie poświęcenie. Jeżeli właśnie w taki sposób ją
postrzegasz - to najprawdopodobniej po prostu nie jesteś na nią gotowy.
Bardzo dobry i rzetelny wpis. Kto wie, może jak mielibyśmy inną sytuację życiową, to także myślelibyśmy o adopcji, po to, by po prostu dać dom i miłość jakiemuś dziecku, jednak oboje pracujemy w wolnych zawodach, w których nie ma żadnej stałej pensji, więc to nas prawdopodobnie z góry skreśla.
OdpowiedzUsuńCiężko stwierdzić, jak spojrzałby na to ośrodek adopcyjny. Wiele zależy pewnie do tego, na jakich ludzi się tam trafi - choć faktycznie zdaje się, że na stałość i pewność zatrudnienia pracownicy OA kładą największy nacisk.
UsuńGdybyście jednak kiedyś na poważnie się nad tym zastanawiali - to zawsze warto spróbować, popytać i zebrać informacje w konkretnej instytucji :)
Myślę, ze nic nie skreśla z góry, kwestia tylko odpowiedniego Ośrodka, my trafiliśmy jakimś cudem do takiego gdzie wielu parom dano kolejną szansę, bo z z jakiś powodów zostali odrzuceni w innych np. choroba jednego z nich. Odnośnie wolnego zawodu - to nie przeszkoda jeśłi tylko uzyskuje się dochód zapewniający utrzymanie rodziny - zasadniczo można wykazać PIT z zeszłego roku i wszystko jasne - a kto dziś ma pewną pracę - dziś jest jutro jej nie ma :)
UsuńAlicja ma rację :) Myślę, że zawsze znajdzie się jakiś ośrodek, który spojrzy przychylnym okiem - a 100-procentowo "pewna" praca w tych czasach chyba faktycznie nie istnieje :)
UsuńKażdy powinien to przeczytać bez względu czy jest w trakcie adopcji czy nie :)
OdpowiedzUsuńIle czekaliście w swoim ośrodku na kurs? Pamiętasz może? Bo łapię załamkę, że chyba będziemy czekać do września na kurs (16 m-cy od złożenia podania...) Myślałam, że załapiemy się na wiosnę... :( No cóż... Wyjścia nie mamy :)
My czekaliśmy ponad rok - ale głównie dlatego, że nie mieliśmy jeszcze wymaganego przez nasz OA trzyletniego stażu małżeńskiego. Gdyby nie to, może udałoby się wcześniej.
UsuńMam nadzieję, że jednak się załapiecie na wiosenny ! Trzymam kciuki :*
No i mocno trzymałaś!! Koniec lutego zaczynamy... :-) Wczoraj płakałam cały wieczór, że tak daleko i rozmawiałam... chyba z tym na górze :P żeby dał znak, niech zadzwonią jutro i będę wiedzieć, że taka moja droga. Aż się wystraszyłam, że mam takie wtyki :D ... I niech ktoś powie, że adopcja nie jest magiczna :D aż chce mi się skakać :) Buziaki!
UsuńSUPER, Kochana !!! Następnym razem jak będę coś tam chciała "z góry" dla siebie uzyskać - to zgłaszam się do Ciebie po wstawiennictwo. Chyba rzeczywiście musisz mieć jakiś nieziemski dar przekonywania :) Teraz na pewno wszystko pójdzie gładko - i ani się obejrzycie, a już będziecie w powiększonym składzie ! :)Powodzenia ! :*
UsuńI informuj, informuj koniecznie, ja Wam idzie :)
UsuńDobrze, nie ma sprawy jeśli tylko mam taką moc faktycznie :D
UsuńNarazie szalejemy z załatwianiem dokumentów :) Jasne na pewno będę się chwalić :)
Witam i jak udało się Państwu ukończyć kurs i pozałatwiać wszystkie formalności ?
UsuńKilka punktów wiedziałem - brawo ja! A z kilku dowiedzialem się sporo. Np. Również należę do tych osób co myslaly, ze okres oczekiwania trwa po kilka lat. Kiedyś z żoną rozmawialismy, że drugie nasze dziecko będzie adoptowane. Jednak narazie musimy dalej czekać jak sie sprawy zdrowotne z pierwszym dzieckiem rozwiążą. Wiesz jak jest.. Jak to ktos mądry powiedział "ludzie to durnie" czesto poruszamy tematy, o ktorych nie mamy bladego pojęcia, ale za wszelka cenę jeszcze bronimy swojego stanowiska. Tak jest w kazdej dziedzinie. Nie tylko z dziećmi.
OdpowiedzUsuńWiesz, to nie jest jakaś tam znowu wiedza tajemna ;) Ale faktycznie osoby bezpośrednio niezainteresowane adopcją mogą się pewnymi rzeczami trochę zdziwić - bo często krążą wręcz całe sensacyjne legendy o tym, jak procedura wygląda (oczywiście wychodzące z ust tych, którzy nigdy nie mieli z nią do czynienia ;) )
UsuńWam życzę oczywiście jak najszybszego i definitywnego rozwiązania kwestii zdrowotnych u Córci :) A jakbyście kiedyś potrzebowali jakichś informacji odnośnie adopcji - to jestem do usług ;)
My czekaliśmy dwa i pół roku - u nas w oa średni czas oczekiwania to 2-3 lata niestety. Staż małżeński 5 lat. Co do finansów to powiem jak u nas się zapatrywano/sugerowano na tę kwestię: najlepiej byłoby, aby mąż zarabiał na tyle dużo aby żona nie musiała pracować i przynajmniej te 3 lata mogła spędzić z dzieckem w domu. Ale nie był to warunek konieczny.
UsuńCo do jawności adopcji to my NIGDY nie mieliśmy wątpliwości, że należy mówić. Od najmłodszych lat "oswajaliśmy" Hanię z tematem, delikatnie, bez wchodzenia w szczegóły, adekwatnie do wieku, z wyczuciem.Natomiast moja mama jest przerażona, bo "po co mówić", "może lepiej kiedy będzie dorosła" itp. Teraz po 3 latach widzę, że jednak i ona potrzebowała czasu, aby się "oswoić " z tematem i zaczyna rozumieć jakie to ważne. Dodam tylko, że kocha swoją pierwszą i jak dotąd jedyną wnuczkę "na zabój";-)
Na temat genów wypowadałam się już nie raz. Moja rodzina bliższa i dalsza ma parę "czarnych owiec" w swojej zagrodzie, więc geny genami, a życie życiem.
To faktycznie, dość wygórowane te kryteria u Was mieli. Nam zasugerowano, że przynajmniej pierwszy rok powinnam spędzić z Juniorem w domu - ale potem sama uznałam, że to zbyt krótko i zasiedziałam się aż do chwili obecnej :)
UsuńMy również nie mieliśmy i nadal nie mamy żadnych wątpliwości - a zresztą w naszej małej miejscowości żadna tajemnica się nie uchowa, choćby ktoś się bardzo przy tym upierał ;) Nie wybaczyłabym sobie, gdyby moje dziecko dowiedziało się o adopcji przypadkiem, od obcych ludzi ! Jak tylko przyjdzie odpowiedni moment, to nawet zdjęcia rodziny biologicznej pieczołowicie dla Bąbla przechowuję...
Bardzo mądry wpis! Niestety jeszcze sporo stereotypów funkcjonuje w naszym środowisku. Jednak im więcej takich rzetelnych artykułów tym większa szansa że kolejne kilka osób otworzy oczy!
OdpowiedzUsuńNiektórym klapki z oczu aż z taką łatwością nie opadają - niemniej jednak też mam taką nadzieję i wierzę, że coraz więcej będzie się zmieniało na plus w tym temacie (choć na pewno nie za sprawą obecnie panującej władzy, niestety...)
UsuńNie poruszyłas kwesti przekonan religijnych mnie w dwuch placówkach spławili bo jestem nie wierzaca
OdpowiedzUsuńI w świeckim ośrodku to miało jakiekolwiek znaczenie? Dziwne - tam akurat Twoja kandydatura powinna zostać rozpatrzona bez względu na przekonania religijne. Myślałaś może, żeby spróbować jeszcze w jakimś innym OA - niekoniecznie w Twojej najbliższej okolicy?
UsuńCudownie, że popełniłaś ten wpis. Myślę, że nie tylko pomoże wielu parom, ale także wielu ludziom uświadomi jaka jest prawda o adopcji. Bo adopcja to nie fanaberia, to nie desperacja, to akt miłości i niestety tak ciężko ten akt w Polsce zrealizować!
OdpowiedzUsuńŚwietnie to podsumowałaś - i oby wszyscy sceptycy również zaczęli postrzegać adopcję w podobny sposób :)
UsuńPrzyznam się, że nie mając dokładnej wiedzy o adopcji kilka mitów popełniłabym i ja. Dzięki za wpis i podziwiam, bo uważam że to duża odwaga być rodzicem adopcyjnym
OdpowiedzUsuńJa tylko chciałam zaznaczyć, że z tą odwagą to też w pewnym sensie mit ;) W moim odczuciu rodzicielstwo adopcyjne nie wymaga jakiegoś szczególnego heroizmu i odwagi większej, niż to biologiczne :) Niemniej jednak dziękuję.
UsuńOstatnio przeczytałam, że "nie wiadomo co z takiego dziecka wyrośnie". Smutne, że ludzie mówią takie bzdury :(.
OdpowiedzUsuńHeh :) Z biologicznego też nigdy nie wiadomo, co wyrośnie. Ostatnio rozmawiałam z jedną znajomą, która ma straszne wyrzuty sumienia, że jej biologiczny syn wpadł w kiepskie towarzystwo, zaczął ćpać i generalnie stoczył się na samo dno, pomimo świetnych "rokowań". A tymczasem adoptowany syn jej siostry - mimo kiepskiego startu właśnie skończył studia doktoranckie i dostał pracę w dużej międzynarodowej firmie. Także - nie ma na to reguły.
UsuńBardzo się cieszę, że trafiłam na Twój blog i że obalasz te wszystkie okropne mity. Niestety gdy ludzie nie wiedzą to uwielbiają bezmyślnie powtarzać zasłyszane "bajki". Też pewnie bym tak robiła gdyby nie to, że spotkałam kilka świetnych par - niektórych które jeszcze czekają na telefon, czy tych którzy już go odebrali lata temu :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
Takie prawdziwe świadectwa są zawsze najcenniejsze :) A "bajki" trzeba...włożyć między bajki właśnie - i robić to, co podpowiada nam serce i co sami uznajemy za słuszne :) Ludzie zawsze będą szukać sensacji w czymś, czego nie znają i do końca nie rozumieją.
UsuńDziękuję za tak czytelny jasny tekst.Myślę, że niektórym osobom wyjaśni jak to jest z tą tajemniczą groźną adopcją.Ja jestem samotną mamą adoptowanej najukochańszej córeczki i tylko żałuję że tak późno się na adopcję zdecydowałam - właśnie przez opowieści jakie to prawie nieosiągalne.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim - gratuluję córci i życzę Wam obu wszystkiego, co najlepsze ! :) My akurat zdecydowaliśmy się stosunkowo wcześnie (ja miałam 26 lat, mąż 27)- i to była najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć :) Choć nie ukrywam, że panie w OA na początku spoglądały na nas nieco podejrzliwie - i chyba wręcz dziwiły się, że zgłaszamy się do nich w takim młodym wieku ;)
UsuńRzeczowy i zrozumiały tekst, który na pewno przyda się wszystkim, by zwiększyli swą wiedzę i wybranym, którzy myślą o adopcji. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak chciałam do tego podejść - rzeczowo i konkretnie. Pamiętam kiedy sama poszukiwałam w Sieci jakichś informacji odnośnie adopcji - kilka lat temu było ich zdecydowanie mniej, niż obecnie. I w sumie mnie to cieszy - bo oznacza, że ludzie coraz więcej o tym piszą, mówią i przestają traktować ten temat jako "wstydliwe" tabu :) Również pozdrawiam :)
UsuńCiekawy artykuł.
OdpowiedzUsuńNiestety stereotypy przeważnie są krzywdzące (odniesienie do numeru 11)...
Ale na szczęście nie wszyscy im ulegają :)
UsuńA czy aby adoptować dziecko trzeba być małżeństwem z odpowiednim stażem czy para bez ślubu też ma szansę?
OdpowiedzUsuńNie ma.Małżeństwo albo osoba samotna.
Usuńpozwolę sobie zaprzeczyć, w przypadku małżeństwa staż jest istotny i tutaj zależy to od ośrodka w moim OAO oczekują około 5 lat, mogą również uznać okres "bycia razem" o ile udokumentuje się to zdjęciami etc. Część ośrodków przyjmuje dokumenty małżeństw z krótszym stażem z założeniem, że procedura jest długotrwała i w trakcie osiągną wymagany staż..pozdrawiam
UsuńPrzepraszam za nieścisłą odpowiedź. "Nie ma" odnosiło się do braku możliwości adopcji przez parę bez ślubu. Co do stażu to sprawa uznaniowa dla OA i sądu, ale co do adopcji przez pary - Art. 115 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego "§ 1. Przysposobić wspólnie mogą tylko małżonkowie."
UsuńPrzepraszam, Inesko, że bezpośrednio po publikacji nie uczestniczyłam w dyskusji i pozostawiłam niektóre pytania bez odpowiedzi. Ale Dziewczyny powyżej świetnie Cię poinformowały :)
UsuńTo prawda - pary bez ślubu nie mogą adoptować. A ze stażem bywa różnie - u nas ten wymagany wynosił minimum 3 lata.
Mnie interesuje kwestia wieku dziecka. Zazwyczaj mówi się o adopcjach w kontekście bardzo małych dzieci. A co parami, które chcą adoptować dziecko już w wieku szkolnym?
OdpowiedzUsuńMniej rodziców chce adoptować starsze dzieci ale to jak najbardziej możliwe i ma swoje dobre strony:po pierwsze skraca oczekiwanie na dziecko po drugie dziecko jest lepiej zdiagnozowane i lepiej zna się jego stan zdrowia fizycznego i psychicznego.W Polsce niestety mało jest osób chcących stworzyć dom z dziećmi starszymi i dlatego częsciej trafiają do adopcji zagranicznej.
UsuńAdopcja starszego dziecka (podobnie zresztą jak młodszego) ma zarówno swoje plusy, jak i minusy. Faktycznie, w przypadku starszych dzieci ich ewentualne deficyty przeważnie "miały już czas" się ujawnić. A z drugiej strony - długotrwały pobyt w placówce może przyczynić się do ich pogłębienia, nasilenia zaburzeń więzi czy choroby sierocej. Sama procedura adopcyjna w sensie formalności niczym się nie różni. W trakcie rozmów z pracownikami ośrodka adopcyjnego para może wstępnie określić przedział wieku dziecka, na które oczekuje. (U nas było to dzieciątko do 3 lat - a doczekaliśmy się 2,5-miesięcznego maluszka).
UsuńDobrze napisane :) Na pewno komuś się ta wiedza przyda :) Ja i tak was podziwiam! :*
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję, że się przyda - bo takie posty są dla mnie wyjątkowo ważne i szczególnie mocno przykładam się do ich tworzenia :) Buziaczki :*
Usuńjak zwykle trafnie, konkretnie i na temat! :-) uwielbiam Twoje wpisy! I oby te informacje dotarły do tych mało zorientowanych! Buziole :-*
OdpowiedzUsuńOby dotarły przede wszystkim do tych, którzy się obawiają. Może choć trochę zniwelują ich lęki i pozwolą podejść do tematu adopcji jako do wielkiej szansy,daru i cudu nieco "innych" narodzin - a nie jak do smutnej konieczności :) Całuję :*
UsuńCo mogę napisać. Sama jestem z adopcji że wskazaniem, ale mam dwójkę swoich dzieci :)
OdpowiedzUsuńWielkie gratulacje, wspaniała Mamo dwóch kochanych urwisów ! :)
UsuńAdopcja obrosła stereotypami, ale tak jak piszesz w dużej mierze wynika to z niewiedzy. Ale jest i druga strona medalu - niektóre osoby związane z całym procesem adopcyjnym niestety utrwalają te mity. W naszym regionie zdarzyła się sytuacja, że dla sędzi przeciwwskazaniem do adopcji był zbyt mały metraż mieszkania. Pamiętam, jaki strach mnie ogarnął, kiedy o tym usłyszałam. Z wieloma wskazanymi przez Ciebie mitami się spotkałam i obalałam. Dorzucę jeszcze jeden - procedura adopcyjna trwa 6 tygodni. Słyszał dzwon... Także jak najbardziej edukowanie społeczeństwa jest wskazane.
OdpowiedzUsuńZnam sytuację gdy przeciwskazaniem był brak drugiego wc. Smutne.
UsuńNie tylko smutne, ale wręcz przerażające, uwłaczające i pachnące na kilometr dyskryminacją. W takim przypadku chyba bym się odwoływała od tej decyzji do jakiejś "wyższej instancji". Gdyby nasz ośrodek i sąd kierował się takimi kryteriami, to sami też byśmy się do adopcji Bąbla nie zakwalifikowali. Niestety, mamy tylko jedno WC...
UsuńBąbelkowa jak zwykle ciekawy wpis popełniłaś :)- społeczeństwo trzeba edukować. Wśród moich znajomych najtrudniejsze było zrozumienie, że gratulacje z powodu tej decyzji są irytujące, bo nikt ciężarnym nie gratuluje że odważyły się zajść w ciąże..
OdpowiedzUsuńOtóż to ! My również często słyszeliśmy - nawet od całkiem obcych ludzi, idąc z Bąblem w wózku na weekendowy spacer - że "dobrze zrobiliśmy". Ciekawe, czy na widok każdej ciężarnej też rzucają takie teksty - ale śmiem w to wątpić ;)
UsuńGratulacje są jak najbardziej wskazane i naturalne - ale nie z powodu samej decyzji, lecz z powodu powiększenia się rodziny o jej kolejnego, małego członka :)
Oj jak zwykle dałaś mi do myślenia....
OdpowiedzUsuńNic więcej nie potrafię skomentować, znasz sytuację :) Przeczytałam uważnie każdy Twój punkt!
Znam, Kochana - i naprawdę wierzę, że każdy taki tekst porusza w Tobie całe mnóstwo najróżniejszych emocji. Może coś "drgnie" w jakimś pożądanym przez Was kierunku :)
UsuńFajny wpis. Dobrze dowiedziec sie nowych rzeczy. O wielu z podpunktow nawet nie wiedzialam.
OdpowiedzUsuńMy też mieliśmy raczej blade pojęcie, dopóki rzecz nie zaczęła bezpośrednio nas dotyczyć :) A teraz dla odmiany dokształcamy się w temacie in vitro - ponieważ nasi bliscy znajomi wkrótce podchodzą do swojego pierwszego transferu.
UsuńRewelacyjny wpis, pełen odpowiedzi o jakie wielu potencjalnych rodziców musi zapytać
OdpowiedzUsuńOby trafił do tych, do których trafić powinien - i którym jest najbardziej potrzebny :)
UsuńBardzo dobry wpis, naprawdę rozwiewa wątpliwości.
OdpowiedzUsuńJednak zastanawiam się, jaki staż małżeński musi mieć para (bo zakładam, że związki partnerskie nie mogą adoptować dziecka), by móc dokonać adopcji?
Zgadza się - adoptować może tylko małżeństwo lub osoba samotna. Natomiast jeśli chodzi o staż - każdy ośrodek ma swoje własne wymogi i kryteria. U nas wymagano przynajmniej 3 lat - ale z wypowiedzi niektórych Dziewczyn powyżej wynika, że może to być nawet 5 lat.
UsuńCiekawy wpis, ja rowniez z tych niedowiarkow i madrych ;) Jednak Twoj blog pokazuje mi, ze nie wszystkie rozumy pozjadalam ;)
OdpowiedzUsuńA tak serio- informycynie i po ludzku- tak lubie!!
Cieszę się, że wpis do Ciebie przemawia :) Tutaj akurat nie ma co się silić na poetyckość i wspinać na "wyżyny literackie" - chodzi o fakty i konkrety, bo ludzie przed taką ważną życiową decyzją właśnie tego potrzebują :)
UsuńSuper wpis każdy powinien przeczytać.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy każdy - ale ja tam lubię mieć chociaż ogólną wiedzę nawet na tematy które niekoniecznie mnie dotyczą (chociażby po to, żeby jakiejś gafy nie walnąć) ;)
UsuńNaprawdę sporo się dowiedziałam z Twojego wpisu. Naprawdę myślałam, że procedury adopcyjne są takie tragiczne, trudne i dłużą się niesamowicie. Nie wiedziałam też, że dziecka nie można sobie "wybrać". Ajjj te filmy amerykańskie robią nam wodę z mózgu.
OdpowiedzUsuńChyba nie tylko amerykańskie - bo ostatnio w jakimś polskim serialu też była przestawiona sytuacja, w której bohaterowie poszli sobie "wybierać" do domu dziecka. Jeżeli już chcą edukować i uwrażliwiać - to powinni robić to sensownie i zgodnie ze stanem faktycznym :)
UsuńPrzyznaję, że na temat adopcji nie wiem prawie nic, bo nigdy mnie ten temat nie dotyczył i jakoś niespecjalnie interesował. Dziękuję za ten wpis - mój poziom wiedzy (konkretnej) wzrósł o niemal 100% :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że przeczytałaś - i że zdecydowałaś się swoją dotychczasową wiedzę poszerzyć :)
UsuńFajnie, że napisałaś ten wpis - zupełnie inaczej wyobrażałam sobie adopcję dzieci. Też myślałam, że trwa latami.
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie i w niektórych przypadkach może trwać latami - ale jest to okres maksymalnie 2-3 lat, a nie 10 czy 15, jak to niejednokrotnie słyszałam ;)
UsuńWokół adopcji, jak wokół każdego innego tematu narosło sporo mitów. Bardzo fajnie, że postanowiłaś je zburzyć i opowiedzieć jak to naprawdę jest.
OdpowiedzUsuńBo wiesz - już czasami mam dość słuchania tych wszystkich bredni, które uderzają nie tyle we mnie, ile w moje dziecko. Czas chyba jasno i wyraźnie powiedzieć STOP tym wyssanym z palca "teoriom spiskowym".
UsuńMit # 7 mogl sie wziac z porownania adopcji za granica. Jeden z moich szefow adoptowal syna i nie dostali z zona moze regularnego dofinansowania, ale Maly ma zapewnione stanowe ubezpieczenie do ukonczenia 21 lat oraz darmowe studia na ktoryms ze stanowych uniwersytetow (a w naszym Stanie sa 4 do wyboru), jesli bedzie chcial sie ksztalcic. Przy tutejszych cenach sluzby zdrowia oraz horrendalnych czesnych na studiach, to jest naprawde spora pomoc! :)
OdpowiedzUsuńByć może tak właśnie jest. Nie do końca orientuję się, jak wygląda ten proces w poszczególnych państwach - ale wiadomo, że co kraj, to obyczaj...
UsuńBardzo potrzebny, konkretnie i jasno napisany artykuł, dziękuje.
OdpowiedzUsuńYou're welcome :) Zapraszam częściej, bo tematyka adopcyjna będzie się tu na pewno w dalszym ciągu przewijać.
UsuńŚwietny wpis. Nie wiele wiem o temacie adopcji i pewnie kilka mitów powielałam, ale sorry za myślenie, że adopcja to wybór jak w markecie wyszczelałabym po pyszczkach ;)
OdpowiedzUsuńI właśnie za to Cię lubię, Marta ! ;) Sama też mam czasami chęć przejść do rękoczynów - tylko się boję, coby mi nikt nie oddał ;)
UsuńSuper, że o tym piszesz. Twój post z pewnością pomoże wielu osobom. Brawo!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis, chociaż nigdy nie miałam bezpośredniej z adopcją, to okazuje się, że jednak nie powielałam raczej żadnych mitów. To bardzo przykre, że w ośrodkach jest tak wiele dzieci, których nie można adoptować...
OdpowiedzUsuńFajnie, że piszesz o takich sprawach. Wiele osób nadal nie jest świadomym jak tak naprawdę wygląda procedura adopcyjna. Czasem szkoda, bo aż szkoda słuchać.
OdpowiedzUsuńAdopcja to nie łatwa sprawa. Ale punkt dla Ciebie, że starasz oswajać z tym tematem jak najwięcej ludzie :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam Twój wpis. Spojrzałam na niego jednak z perspektywy naszej zagranicznej adopcji i w wielu punktach moja odpowiedz byłaby inna (oczywiście w tych punktach bardziej formalnych). Bardzo dobrze, że ten post się pojawił u Ciebie, bo w Polsce adopcja to nadal temat tabu, a dla mnie jakikolwiek temat traktujący o miłości takim nie powienien być. Wielka buźka moja droga!
OdpowiedzUsuńBardzo dobry artykuł, na pewno rozwieje wiele watpliwosci osób, ktore staraja sie zostac rodzicami adopcyjnymi.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam tak rzetelne rozgromienie mitów o adopcji :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w opinii niektórych ludzi adopcja jest tylko dla bezpłodnych (czy niepłodnych) i że to etyczna alternatywa dla in vitro :/ Jeszcze wiele tekstów edukacyjnych musi powstać...
Bardzo, bardzo rzetelny wpis. Mamy małego M., ale kiedy zaczynaliśmy starania, to też omawialiśmy opcję ewentualnej adopcji z dużym M.
OdpowiedzUsuńNie jestem na etapie takich decyzji o zakładaniu rodziny, ale ten wpis przeczytałam z ciekawością i dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy i faktycznie obaliłam przy tym kilka mitów, które gdzies usłyszałam. Teraz jestem już bardziej świadoma, dziękuje Ci za ten wpis! :)
OdpowiedzUsuńTemat adopcji znam jedynie z filmów. Przybliżyłaś mi to bardzo. Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńTemat mnie nigdy nie dotyczył, ale Twój wpis przeczytałam z zainteresowaniem. Dobrze, że go napisałaś. Ludzi należy uświadamiać.
OdpowiedzUsuńWażny i potrzebny wpis. W wiele z tych mitów sama wierzyłam, do tej chwili. Kiedy staraliśmy się o pierwsze dziecko, a mogło się to skończyć niepowodzeniem ze względów medycznych sporo myślałam o adopcji. Nie wiem czy kiedykolwiek się na nią zdecyduję ale cieszę się, że trafiłam na Twój wpis i teraz mity już nie bądą przysłaniały mi rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńBardzo trafny artykuł. Co prawda nie mam jeszcze dzieci, ale ludzie w moim otoczeniu maja i to także adoptowane. Niektórzy ludzie nie interesują sie tematem, ale i tak tworzą rożne teorie - stad takie mity.
OdpowiedzUsuńBardzo ważny tekst! Świetnie się czyta, dużo rzetelnej wiedzy. Będę odsyłać wszystkich zmagających się z tematem. Dzięki!
OdpowiedzUsuńŚwietna notka.
OdpowiedzUsuńSam jestem od 2 miesięcy ojcem dwóch córeczek :)
Cóż moja przeprawa z adopcją trwała równo 4 lata, ale jaki efekt :))
Generalnie podpisuję się pod tą notką obiema łapami.
Pozdr
Mariusz: http://przysposobienie.blogspot.com/
Ja mam 31 lat, Mąż prawie 28. Usłyszeliśmy między innymi, że jesteśmy młodzi (za młodzi) i zaniżamy średnią wieku... a także, że powinniśmy starać się dłużej i intensywniej o biologiczne dzieci, więc nie wiem, czy by Was zakwalifikowali bez badań i leczenia :( A ja chcę adoptować mimo wszystko, nawet gdyby były biologiczne możliwości i denerwują mnie te krzywdzące statystyki i stereotypy. Nie chcę zamiennika na pocieszenie, pragnę adopcji dziecka dla niego samego.
OdpowiedzUsuń