Chyba większość rodziców adopcyjnych zgodzi się ze mną, że adopcja dziecka obrosła w naszym społeczeństwie najróżniejszymi stereotypami i uprzedzeniami. Dotyczy to nie tylko samej procedury adopcyjnej, lecz również - a może nawet przede wszystkim - dzieci, które do tej adopcji trafiają.
Domyślam się, że większość tego typu uprzedzeń pojawia się po prostu z ludzkiej niewiedzy i nieświadomości. Dlatego postanowiłam zebrać w tym poście kilka najpopularniejszych przekłamań i mitów dotyczących adopcji dziecka - i obalić je na tyle skutecznie, na ile tylko potrafię.
(Pamiętajcie jednak, że piszę na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji - oraz na bazie tego, czego dowiedziałam się w toku naszych warsztatów w ośrodku adopcyjnym. W poszczególnych ośrodkach pewne wymogi mogą się od siebie nieznacznie różnić - dlatego najlepiej będzie po prostu zapytać u źródła i uzyskać informacje z pierwszej ręki. )
|
zdjęcie: Internet |
Mit o adopcji nr 1. Adoptować mogą tylko pary małżeńskie,
które nie mają dziecka biologicznego.
A guzik prawda. Adoptować mogą też pary, które już cieszą się swoim biologicznym potomstwem - jednak mają w sobie na tyle miłości i otwartości, żeby przyjąć pod swój dach kolejną małą istotkę. Oczywiście w takich wypadkach pracownicy ośrodka będą również chcieli poznać opinię oraz odczucia dziecka, które już jest w rodzinie - pod warunkiem, że jest ono na tyle duże i świadome sytuacji, by móc się o niej wypowiedzieć.
Adopcja jest możliwa także w przypadku osób samotnych - w teorii zarówno mężczyzn, jak i kobiet. W praktyce jednak częściej to samotne kobiety adoptują dziecko lub zostają dla niego rodziną zastępczą. Czas oczekiwania jest wtedy przeważnie dłuższy niż w przypadku pary, a wymogi stawiane kandydatom - bardziej wyśrubowane.
Mit o adopcji nr 2. Adoptować dziecko mogą tylko osoby bardzo zamożne.
Znowu fałsz. Wystarczy spojrzeć na nas - nie jesteśmy żadnymi Rockeffelerami, nie zarabiamy po kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, mamy kredyt na mieszkanie, a na pewne większe wydatki możemy pozwolić sobie tylko dzięki systematycznemu oszczędzaniu.
Bardziej niż o niebotyczną wysokość pensji chodzi tutaj o stabilność zatrudnienia przynajmniej jednej osoby w małżeństwie - oraz o zarobki utrzymujące się na poziomie, który pozwoli na zaspokojenie wszystkich najważniejszych potrzeb rodziny i trafiającego do niej dziecka.
Mit o adopcji nr 3. Żeby adoptować dziecko,
trzeba mieć luksusowe warunki mieszkaniowe.
Nie sądzę. W naszym ośrodku kwalifikację dostawały również pary, które mieszkały na bardzo niewielkich metrażach, a dla dziecka nie miały przewidzianego odrębnego pokoju - tylko kącik w ramach innego pomieszczenia, przeznaczony do zabawy i nauki. Nie jest również przeszkodą zamieszkiwanie pod jednym dachem z rodzicami czy teściami - o ile panują pomiędzy Wami stosunkowo dobre i nie szkodzące dziecku relacje.
Mit o adopcji nr 4. Procedury adopcyjne są bardzo skomplikowane.
Bywają nużące i uciążliwe - ale czy skomplikowane? Nie wydaje mi się. Szerzej pisałam na ich temat w
tym poście - oraz w
artykule przygotowanym dla portalu NiepłodniRazem.pl
Nie ma co ukrywać, że sporą rolę odgrywają tutaj sami pracownicy ośrodka, urzędnicy oraz przedstawiciele sądu, w którym odbywa się ostateczna rozprawa adopcyjna. Nam akurat udało się trafić na takich, u których nie mieliśmy zbyt wielu powodów do narzekań na ich brak wsparcia czy opieszałość.
Mit o adopcji nr 5. Na adopcję dziecka czeka się przez wiele długich lat.
Czasami się tak zdarza, owszem - zwłaszcza w przypadku adopcji zagranicznej, wspomnianej wcześniej administracyjnej opieszałości bądź w sytuacji, kiedy przyszli rodzice mają w stosunku do dziecka zbyt wygórowane oczekiwania i odrzucają kolejne wysuwane im propozycje.
Najczęściej jednak większość ośrodków dąży do tego, żeby czas oczekiwania od momentu kwalifikacji do momentu otrzymania TEGO telefonu trwał nie więcej, niż 12 miesięcy. U nas wynosił on dokładnie tyle, ile ciąża - czyli 9 miesięcy - natomiast cała procedura od chwili naszego pierwszego pojawienia się w ośrodku zamknęła się w dwóch latach.
Mit o adopcji nr 6. Za adopcję dziecka w Polsce trzeba słono zapłacić.
Totalna bzdura ! Warsztaty adopcyjne są najczęściej zupełnie bezpłatne - lub ewentualnie prosi się kandydatów na rodziców, by wykupili jakąś "cegiełkę" za kilkadziesiąt złotych. Wszystko to jednak odbywa się na zasadzie całkowicie dobrowolnej darowizny.
Mit o adopcji nr 7. Za adopcję dziecka sami zostaniemy sowicie wynagrodzeni i opłaceni.
Absolutnie nie ! Rodzina adopcyjna nie jest rodzinnym domem dziecka ani rodziną zastępczą - i nie otrzymuje po przysposobieniu dziecka żadnego wsparcia finansowego ze strony państwa czy jakichkolwiek jego instytucji.
|
zdjęcie: Internet |
Mit o adopcji nr 8. Adoptowane dziecko można sobie "wybrać" spośród wielu innych.
Niejednokrotnie spotkałam się wśród naszych znajomych z pytaniem, jakimi kryteriami kierowaliśmy się w trakcie wyboru dziecka - i dlaczego zdecydowaliśmy się akurat na to konkretne,a nie inne. Litości !
Adopcja dziecka to nie casting ani wizyta w supermarkecie - o czym napisałam zresztą
TUTAJ.
Wprawdzie otrzymaną propozycję możecie zarówno przyjąć, jak i odrzucić - ale zapewniam, że nie polega to na krążeniu pomiędzy maluszkami w placówce, jak pomiędzy sklepowymi regałami. Podejmując taką decyzję, najczęściej nawet nie spotykacie się z dzieckiem twarzą w twarz - i macie do dyspozycji jedynie jego teczkę oraz zgromadzoną w niej dokumentację.
Mit o adopcji nr 9. Do adopcji trafiają tylko dzieci bardzo chore, upośledzone i zaburzone.
Niekoniecznie. Sama znam osobiście kilkanaście różnych par, które swego czasu adoptowały dziecko. Najpoważniejszymi problemami zdrowotnymi, z jakimi borykają się niektóre z nich - są astma oskrzelowa, nietolerancja laktozy i niewielkie zaburzenia integracji sensorycznej. Nic, co nie mogłoby przytrafić się również dziecku biologicznemu...Wszystkie pozostałe dzieci są zdrowe, prawidłowo się rozwijają, a niektóre wkroczyły już w wiek nastoletni i nic nie wskazuje na to, by zostały "naznaczone"jakimikolwiek deficytami.
Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że w przypadku adopcji istnieje większe ryzyko różnych zaburzeń takich jak RAD czy FAS - jednak nie można z góry ich zakładać i traktować jako pewnik. Warto natomiast pozyskać jak najwięcej informacji na temat rodziny pochodzenia, przebiegu ciąży i trybu życia mamy biologicznej - ponieważ to może pomóc nam w szybszym podjęciu pewnych kroków związanych z wczesną interwencją lub wczesnym wspomaganiem rozwoju.
Mit o adopcji nr 10. Wszystkie dzieci trafiające do adopcji są sierotami.
Nic bardziej mylnego. Większość dzieci przebywających w placówkach ma rodziców biologicznych lub innych krewnych. Rzadko zdarza się, żeby cała ich rodzina zmarła czy zginęła tragicznie w jakimś wypadku - jak to się niektórym wydaje...Do czynienia mamy tu raczej ze zjawiskiem sieroctwa społecznego - czyli sytuacją kiedy rodzina przejawia najróżniejsze dysfunkcje i nie jest zdolna do prawidłowego pełnienia swojej roli opiekuńczo-wychowawczej.
Mit o adopcji nr 11. Adoptowane dzieci mają "złe geny",
które determinują całe ich przyszłe życie.
Mówi
się, że mój pradziadek był alkoholikiem. Jego syn - a mój dziadek -
również raczej nie wylewa za kołnierz, w wyniku czego jego kontakt z resztą rodziny urwał się już ładnych kilka lat temu. Gdyby moje życie faktycznie
zostało zdeterminowane i z góry przesądzone przez ich geny - to pewnie
zamiast pisać dla Was tego posta, obalałabym teraz flaszkę żubrówki pod
monopolowym !
Umówmy się. Geny MOGĄ
mieć pewien wpływ na nasze predyspozycje w kierunku określonych cech, chorób
czy zaburzeń - ale wcale NIE MUSZĄ go mieć. Poza tym, pomiędzy "pewnym
wpływem", a "całkowitym determinowaniem przyszłego życia" - istnieje
naprawdę ogromna i głęboka przepaść.
Mit o adopcji nr 12. Dzieci z sierocińców "nikt nie chce".
Akurat ! Ośrodki adopcyjne szkolą rocznie po kilkadziesiąt par oczekujących na przysposobienie dziecka - a w związku z rosnącym zjawiskiem niepłodności ustawiają się do nich coraz dłuższe kolejki zainteresowanych kandydatów. Czasami na samo rozpoczęcie kursu trzeba czekać rok lub nawet dwa lata.
Dlaczego więc domy dziecka nadal pozostają przepełnione, a maluszków wcale z nich jakoś specjalnie nie ubywa? Ponieważ spora część z nich nie ma uregulowanej sytuacji prawnej - czyli ich rodzice nie zostali pozbawieni praw rodzicielskich lub porzucili dziecko anonimowo i nadal trwa ustalanie ich personaliów.
Dlatego też dla dziecka bardziej optymalnym rozwiązaniem jest, jeżeli - w sytuacji 100-procentowej pewności i nieuchronności podejmowanej decyzji - rodzice zrzekną się praw rodzicielskich, złożą oświadczenie przed sądem i podpiszą tzw. zgodę blankietową na adopcję. Dziecko ma wtedy szansę trafić do adopcji zdecydowanie wcześniej, bez konieczności spędzania długiego czasu w placówce.
|
zdjęcie: Internet |
Mit o adopcji nr 13. Rodzice adopcyjni utrzymują
bezpośredni kontakt z rodziną biologiczną dziecka.
Nieprawda. Tak może dziać się tylko w przypadku adopcji otwartej / ze wskazaniem - kiedy tożsamość rodziców adopcyjnych i biologicznych jest im wzajemnie znana, a matka biologiczna sama decyduje się powierzyć swoje dziecko konkretnym osobom. Wówczas zdarza się, że przyszli rodzice adopcyjni wspierają ją jeszcze na etapie ciąży i kontaktują się z nią również po fakcie przysposobienia - jednak charakter i częstotliwość tych kontaktów zostaje prawnie uregulowana w obowiązującej obie strony umowie.
Mit o adopcji nr 14. Adoptowane dziecko nigdy nie pozna swojej tożsamości
i nie dowie się o swoich korzeniach.
Jeśli ma rozsądnych rodziców adopcyjnych, którzy chcą być z nim szczerzy, uczciwi i nie zamierzają budować rodzinnych relacji na kłamstwie - taka sytuacja z całą pewnością nie będzie miała miejsca. (Więcej na temat
jawności adopcji i potrzeby mówienia o niej dziecku napisałam
TUTAJ).
Poza tym, po osiągnięciu pełnoletności osoba adoptowana może sama, na własny wniosek, uzyskać informacje o swojej rodzinie biologicznej i spróbować się z nią skontaktować. Według stanu prawnego z 2012 roku księgi stanu cywilnego przechowywane są w urzędach przez 100 lat od momentu ich zamknięcia - natomiast akta dotyczące spraw o przysposobienie archiwizuje się w sądach przez 50 lat. (źródło: www.rpo.gov.pl)
Mit o adopcji nr 15. Adopcja to konieczność i ostatnia deska ratunku,
kiedy wszystkie inne sposoby zawiodą.
Nie,
nie - i jeszcze raz NIE! Jeżeli na myśl o adopcji ktoś ma na twarzy
grymas bólu, jakby właśnie smagano go biczem po plecach - to niech
lepiej wcale się na nią nie decyduje...
Jeżeli
w obliczu niemożności posiadania dziecka biologicznego i po
wykorzystaniu wszelkich dostępnych metod mówi "No TRUDNO - teraz to już
MUSIMY adoptować" - to niech lepiej znajdzie sobie jakieś hobby...
Dziecko adopcyjne
nie jest ZAMIAST. Adopcja
absolutnie nie powinna być czymś, co traktuje się jako przymus, karę,
wyrzeczenie czy wielkie poświęcenie. Jeżeli właśnie w taki sposób ją
postrzegasz - to najprawdopodobniej po prostu nie jesteś na nią gotowy.