Mijający rok 2016 przyniósł nam sporo pozytywnych zmian. Wypada więc godnie go pożegnać - natomiast następujący po nim 2017 powitać z wielką pompą i wszelkimi honorami, by okazał się jeszcze bardziej przychylny i łaskawy :) W związku z tym postanowiłam zrobić się na przysłowiowe "bóstwo" - więc dzisiaj słów kilka na temat mojego imprezowego, sylwestrowego niezbędnika.
SYLWESTROWY MAKIJAŻ JAK OD WIZAŻYSTKI
W tym roku zdecydowałam się na pewien bardzo efektowny, międzynarodowy
duet. Jako bazę dla mojego makijażu wybrałam kosmetyki polskiej marki Felicea, natomiast dla nadania mu bardziej kobiecego, wyrazistego i wieczorowego charakteru sięgnęłam również po azjatycki zestaw Missha Signature.
Wszystkie kosmetyki wytworzone zostały wyłącznie z naturalnych składników i mineralnych
pigmentów, bez zastosowania parabenów czy jakichkolwiek innych
"sztuczności". Co ważne - ich naturalność absolutnie nie wyklucza
trwałości wykonanego makijażu ! Prasowany puder i krem BB bardzo skutecznie kryją
wszelkie niedoskonałości. Biały rozświetlający cień w kredce
idealnie trzyma się na powiekach i nie "roluje
się" w brzydkie, nieestetyczne wałeczki. Intensywnie czerwona szminka i towarzyszący jej błyszczyk pozostają na ustach naprawdę długo - więc nie muszę obawiać się, że cały makijaż spłynie ze mnie już po pierwszej godzinie szalonej sylwestrowej imprezy.
MANICURE HYBRYDOWY OD MARKI NEESS
Możecie mi wierzyć lub nie, ale moje paznokcie znajdują się z reguły w niesamowicie opłakanym stanie. Paskudny nawyk ich obgryzania i wydzierania skórek towarzyszy mi praktycznie od wczesnego dzieciństwa - a ze względu na mój wybitnie nerwowy i typowo choleryczny charakter bardzo trudno jest mi z tym walczyć i doprowadzić swoje dłonie do pożądanego wyglądu.
W tym roku świetnie się złożyło - ponieważ akurat tuż przed Sylwestrem przyszła mi z pomocą marka Neess, posiadająca w swojej ofercie bogatą gamę lakierów i akcesoriów do wykonywania manicure hybrydowego. Poza wszelkimi potrzebnymi produktami zestaw zawiera też lampę LED do utwardzania poszczególnych warstw i bardzo przejrzystą instrukcję, dzięki której samodzielne wykonanie manicure okazało się naprawdę dziecinnie proste.
Trzeba przyznać, że z kolorami lakierów trafiłam wręcz idealnie. W paczce znalazł się mój ulubiony zgaszony fiolet określany przez producenta jako Pole Lawendy - oraz intensywny Czerwony i Wściekły, komponujący się perfekcyjnie z większością świątecznych stylizacji, a nawet z kolorystyką naszej tegorocznej choinki ;)
Wykonanie takiego manicure wymaga wprawdzie nieco więcej "zabawy" i
czasu, niż standardowe pociągnięcie płytki paznokciowej zwykłą emalią -
ale i efekt jest zdecydowanie trwalszy i nie towarzyszą mu ciągłe obawy o
to, czy lakier nie odpryśnie przypadkiem podczas zmywania naczyń lub jakiejś innej czynności charakterystycznej dla "drobiu domowego" ;)
LAMINOWANIE WŁOSÓW ŻELATYNĄ
Ten domowy zabieg - pomimo pewnych wcześniejszych obaw i oporów - towarzyszy mi regularnie już od kilku miesięcy. Więcej na jego temat możecie przeczytać na blogach popularnych "włosomaniaczek" - natomiast ja napiszę tylko w wielkim skrócie, że należy wykonywać go ściśle według zawartych tam instrukcji i nie częściej niż raz na 2 tygodnie (aby zmniejszyć ryzyko przeproteinowania i nie zafundować swoim włosom efektu zupełnie odwrotnego, niż zamierzony).
Rozpuszczoną i lekko przestudzoną żelatynę mieszamy zawsze z odrobiną odżywki albo maski - koniecznie zawierającej olejki, ponieważ akurat z tymi żelatyna bardzo się "lubi". W moim przypadku jest to maska z olejkiem kokosowym, kolagenem i keratyną od GlySkinCare - która nawet sama w sobie bardzo dobrze wpływa na kondycję mojej fryzury, nadaje jej niesamowity połysk i miękkość i wyraźnie nawilża nawet dość mocno przesuszone końcówki. W połączeniu z żelatyną natomiast tworzy na powierzchni włosów faktycznie coś w rodzaju "laminatu" - bardzo widocznie je wygładzając i zmniejszając ich porowatość.
ELEGANCKA (I WYGODNA) SYLWESTROWA KREACJA
Z kilkoma moimi wcześniejszymi kreacjami sylwestrowymi wiążą się
naprawdę dantejskie sceny i iście traumatyczne przeżycia ;) Dlatego na
ten moment z całą pewnością nie zdecydowałabym się na niesamowicie
rozłożyste suknie na ogromnym drucianym kole - ani też na bardzo krótkie
i obcisłe "bandażowe" kiecki, które mają tendencję do podwijania się
lub pękania na szwach akurat w najmniej stosownym ku temu momencie ;) W sukience sylwestrowej mam nie tylko dobrze wyglądać - ale przede wszystkim czuć się w 100% pewnie i komfortowo.
W tym roku poszłam zdecydowanie w klasykę - i wybrałam delikatną ołówkową midi
ze zwiewną, asymetryczną falbaną przy dekolcie. Opadający luźno
materiał można potraktować też jako imitację rękawów - tak jak robi to
modelka na podlinkowanej przeze mnie stronie - jednak ja wolę mieć
ramiona i ręce w całości odkryte, bo w ten sposób czuję się zdecydowanie swobodniej w szalonych pląsach po parkiecie ;)
sukienka - e-margeritka.pl
pasek/ kopertówka - Atmosphere
biżuteria - H&M
szpilki - CCC
***
Korzystając z okazji, życzę Wam wszystkim udanej inauguracji Nowego 2017 Roku -
żebyście wkroczyły w niego w świetnych nastrojach, zmotywowane
i z akumulatorami naładowanymi na kolejnych 12 miesięcy :)
i z akumulatorami naładowanymi na kolejnych 12 miesięcy :)