Odnośnie pytania zawartego w tytule - osobiście mam wobec tego nieco mieszane, ambiwalentne odczucia. Kiedy sama byłam dzieckiem, rodzice często ciągnęli mnie na
cmentarz niemal siłą - bo przecież "trzeba, bo nie wypada inaczej, bo co
ludzie powiedzą..." Najlepiej pamiętam z tych czasów swoją złość,
niesamowite znudzenie i przejmujący chłód, którego po kilku godzinach nie sposób było uniknąć
nawet mając na sobie gruby, zimowy płaszcz.
W wieku lat -nastu bardzo gwałtownie zbuntowałam się
przeciwko temu przymusowi - i do tej pory uważam, że na odwiedziny
grobów mam do wyboru aż 365 dni w roku, więc
niekoniecznie muszę decydować się na to akurat 1 listopada. I
faktycznie, nie zawsze się decyduję - cmentarze odwiedzam raczej przy okazji innych dat, związanych konkretnie z bliskimi mi, zmarłymi osobami. Podobnie w przypadku mojego dziecka wolałabym, żeby robiło to zupełnie świadomie i z rzeczywistej wewnętrznej potrzeby - niż tylko dlatego, że akurat przypada ta konkretna data w kalendarzu.
Pewnie bardzo dużo zależy od temperamentu i natury samego
dziecka - ale generalnie jestem nastawiona raczej sceptycznie do
zabierania tak małego człowieka do kościoła czy na jakiekolwiek inne
celebracje, obligujące dziecko do pełnej powagi i wymagające od niego długotrwałego skupienia. Jeśli ktoś myśli inaczej - w porządku, niech każdy postępuje wedle swoich osobistych przekonań. To tylko moje zdanie i nie zamierzam nikogo do niego na siłę agitować ani przeciągać na własną stronę "barykady."
W mojej opinii taki mały szkrab z całą pewnością nie rozumie jeszcze, czym
jest śmierć - natomiast zapalanie zniczy na grobach jest dla niego
raczej świetną zabawą i intrygującym widowiskiem, niż wyrazem czci i
pamięci dla tych, którzy odeszli. Widowiskiem, które będzie ciekawiło
przeciętnego dwulatka przez jakieś 15-20 minut - natomiast potem bardzo
prawdopodobne, że szybko straci cały swój urok, ustępując miejsca
zwyczajnej nudzie i zniecierpliwieniu.
Poza tym, w ten dzień na cmentarzu mamy do czynienia z
całym tłumem ludzi. Nie wiem jak Wasze dzieci, ale nasz Bąbelek reaguje
na taki tłok i ścisk raczej nerwowo - i jest to dla niego czynnik dość
mocno stresogenny, który już po powrocie do domu często musi zostać
"odchorowany", okupiony płaczem i histerią.
Generalnie cmentarz nie należy do miejsc, w których dziecko
może dać upust swoim olbrzymim pokładom energii - więc utrzymanie
szkraba w ryzach przez czas pobytu w obrębie jego murów może okazać się
dla rodziców nie lada wyzwaniem, a dla dziecka często bywa po prostu frustrujące. Moim zdaniem najbardziej optymalnie jest odwiedzić groby
bliskich albo z samego rana, albo późnym wieczorem - ale na pewno nie w
cmentarnych "godzinach szczytu", kiedy z trudem można przecisnąć się
przez tamtejsze wąskie alejki. Jeśli już się wybierzemy - to raczej
nie spędzamy tam z dzieckiem połowy dnia i nie wystawiamy swojej
oraz jego cierpliwości na wyjątkowo ciężką, ogniową próbę.
Abstrahując od wszystkich powyższych czynników - czasami zastanawiam się, czy jarmarczna atmosfera na cmentarzach w ten konkretny dzień faktycznie sprzyja naszej zadumie i pamięci o zmarłych. Niekiedy odnoszę wrażenie, że ludzie bardziej pamiętają o tym, jak ubrać się w zgodzie z najnowszymi trendami, jak kupić najbardziej wypasione chryzantemy i znicze - i jak ustawić je potem na nagrobnej płycie w taki sposób, żeby to ich wkład został przez innych odwiedzających najbardziej zauważony i doceniony...Czasami wolę więc pójść tylko pod jeden zbiorowy, anonimowy pomnik i właśnie tam zapalić swoją lampkę - niż uczestniczyć w tym cmentarnym wyścigu szczurów, niestety nie mającym z wewnętrzną refleksją zbyt wiele wspólnego...
Moim zdaniem - każdy inny dzień jest tak samo dobry,
by wyrazić swoją tęsknotę i pamięć o tych, którzy odeszli...
mam takie samo zdanie. Napewno zucha na cmentarz nie wezmę. Dla mnie to o zmarłych trzeba pamiętać przez cały rok, a nie przez jeden dzień. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDla ścisłości : to nie jest tak, że Bąbla w ogóle na cmentarz nie bierzemy. Owszem, bierzemy - ale właśnie poza tymi newralgicznymi momentami największego "natężenia ruchu" :)
UsuńNatomiast zgadzam się z Tobą w 100%, że niektóre groby opływają w kwiaty i znicze wyłącznie w ten jeden dzień w roku - a we wszystkie pozostałe wyglądają na zupełnie zapomniane, opuszczone i takie, o które absolutnie nikt nie dba...Przykre to...
Tak, jak napisałam na fb, my mamy tylko jeden grób do odwiedzenia, który jest na cmentarzu kilka km od naszego domu, więc żadnych maratonów, czy dalekich wyjazdów tego dnia u nas nie ma. Pewnie, mamy też groby dalszej rodziny, ale rozrzucone po całej Polsce, wiec trudno by było je wszystkie tego dnia odwiedzić.
OdpowiedzUsuńNa dalekie wyjazdy też bym się nie zdecydowała 1 listopada - bo statystyki są zatrważające i całe mnóstwo tragicznych wypadków ma miejsce właśnie tego dnia. Wolę nie ryzykować zdrowia i życia swojego i swojej rodziny, podróżując w takich warunkach - tylko raczej wybrać się na bardziej odległe cmentarze w jakimkolwiek innym, bardziej dogodnym terminie.
UsuńPóki nie jestem mamą, nie chcę się zarzekać, że na pewno będę (albo nie będę) zabierać dziecko na cmentarz 1 listopada. Sama natomiast zawsze lubiłam ten dzień - także dlatego, że wtedy przyjeżdżała do nas babcia, której rodzice leżą na cmentarzu w moim mieście. Była to okazja do rodzinnego spotkania i snucia opowieści o przodkach, za którymi przepadałam. Wówczas do odwiedzenia mieliśmy kilka grobów, cały spacer po nekropolii mógł zajmować godzinę, może trochę więcej. Palenie zniczy faktycznie było atrakcją, ale dzięki niej uczyłam się o przeszłości i tradycji. Nigdy mi to nie przeszkadzało i nigdy też się nie buntowałam. Zobaczymy, jak będzie z naszym przyszłym berbeciem - pewnie spróbujemy go na ten cmentarz zabrać, a jak się znudzi to wrócimy do domu i tyle. Nic na siłę. Tak sobie gdybam ;)
OdpowiedzUsuńW 100% zgadzam się z Tobą w kwestii jarmarcznej atmosfery na cmentarzach. Mnie ona też przeszkadza, zwłaszcza sprzedaż serników nad grobem mojej matki (niemal dosłownie!) i świecące znicze z pozytywkami ;)
Jak widać, nasze aktualne spojrzenie na różne kwestie jest bardzo mocno determinowane doświadczeniami z dzieciństwa. Myślę, że nasze podejście będzie zmieniać się wraz z wiekiem Bąbla - i zaczniemy spędzać nieco więcej czasu na cmentarzu w momencie, kiedy i on będzie w stanie wytrwać tam na tyle długo, by nikt nie czuł się w tej sytuacji nerwowo i niekomfortowo :)
UsuńJestem również takiego zdania! Pozdrawiam Was serdecznie :)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiamy - jak najcieplej w ten chłodny, listopadowy wieczór! :)
UsuńMy mieliśmy wybrać się na cmentarze z Synkiem, ale że pogoda nie dopisuje, a Jaśko jest jeszcze mały, to wybierzemy się tylko na cmentarz w miejscowości, jaką zamieszkujemy - jest on położony kilkadziesiąt metrów od naszego bloku.
OdpowiedzUsuńNic za wszelką cenę :) Lepiej zostać w domu albo wyjść z niego tylko na chwilę, niż narażać maluszka na jakieś paskudne infekcje.
UsuńJa mam podobnie jak Lady Makbet, raczej pozytywne wspomnienia i z moim synkiem odwiedzałam groby. Tłumaczyłam mu dlaczego to robimy i zawsze mieliśmy ze sobą świeczki na groby zapomniane i zaniedbane."Cmentarny blichtr" też mnie razi..i te tłumy..ech.. Teraz przed adopcją, nie wiem czy będę zabierać dzieci na cmentarz, dla nas to będzie jeszcze jeden dodatkowy poważny problem do przerobienia..czas pokaże. Na Pomorzu pogoda tragiczna, więc z pewnością wielu rodzicom problem się sam rozwiązał..
OdpowiedzUsuńMy też odwiedzamy - ale niekoniecznie w tym samym czasie, kiedy kierują się tam największe tłumy. No i nasz Bąbelek jeszcze nie wszystko rozumie (choć staramy się tłumaczyć)...Dzisiaj na przykład był bardzo smutny. Bo mówiliśmy mu np., że idziemy na grób pradziadka - a po dotarciu na miejsce okazywało się, że tego pradziadka fizycznie z nami nie ma...No i płakał, płakał nasz Synuś - a ja razem z nim...
UsuńJuż rok czy dwa lata temu napisałam bardzo podobny post, bo mam to samo zdanie. Małe dzieci bawiące się lub płaczące na cmentarzu podczas msxy w takie święto to nie jest dobry pomysł. Nie podoba mi się to. A rewia mody to już w ogóle szkoda słów..
OdpowiedzUsuńJarmarku u nas na szczęście nie ma. Przed cmentarzami (starym i nowym) stoją tylko stoiska z kwiatami i zniczami. Całe szczęście, bo nie wyobrażam sobie budek z jedzeniem czy innymi rzeczami!
Też mnie razi to, że niektórzy rodzice wloką dzieci za sobą na cmentarz na prawie cały dzień - i niespecjalnie zastanawiają się nad tym, czy jest to odpowiedni sposób spędzania czasu dla małego człowieka...Na chwilę - owszem ! Ale kilkugodzinny maraton to chyba jednak zbyt wiele dla takiego maluszka...
UsuńMy również z uwagi na nasz dwuletni wulkan energii i niecierpliwości, wybraliśmy wcześniejsze dni na odwiedzanie bliskich nam zmarłych. A dziś, gdy się ściemni pójdziemy obejrzeć piękne światełka z naszego pewnego miejsca, ze świętego wzgórza.
OdpowiedzUsuńTeż oglądaliśmy - choć ostatecznie większe wrażenie zrobiły chyba na nas, niż na Juniorze :)
UsuńMy chodzimy co roku na cmentarz i owszem, to dla malucha raczej zabawa (Franek głównie zdmuchuje znicze albo towarzyszy w ich zapalaniu - nakłada "czapeczki"), ale z Łucją było podobnie i widzę, jak to się zmienia z roku na rok. W tym roku było grabienie liści wokół grobów bliskich, zapalanie lampek na opuszczonych mogiłach i rozmowy o tych, którzy odeszli.
OdpowiedzUsuńA też zaczynała od zdmuchiwania i w jakimś tam sensie - zabawy.
Ale towarzyszyła nam od dziecka, widziała, współuczestniczyła - a to trafia i dociera.
Gdy daje się maluszkowi szczoteczkę do zębów, na początku nie umie myć zębów, tylko bawi się nią i zlizuje pastę. Ale obserwuje, jak to robią inni, i uczy się.
Tak to widzę ;)
Buziaki!
Na pewno wiek dziecka odgrywa tu bardzo dużą rolę. W tamtym roku Bąbel też ograniczał się tylko do biernej obserwacji, natomiast w tym zdecydowanie bardziej się udzielał i pomagał nam we wszystkich czynnościach, które zwykle towarzyszą takiej wizycie. Masz rację, że można przekazać dziecku wiele ważnych wartości poprzez uczestnictwo w tego typu obrzędach - jednak nic na siłę i trzeba też umieć odpuścić, kiedy dziecko wykazuje zniecierpliwienie i ma już ewidentnie dość :)
Usuńpopieram my byliśmy rano po mszy na którą wzięliśmy Przemka bo siostra na religii wypytuje kto chodzi do kościoła i w środku kościoła było nawet znośnie po komunii wyszliśmy na zewnątrz bo strasznie duszno było dużo ludzi i to był już błąd bo zaczęło się wychodzenie na mur i zbieranie liści. No nie potrafi wysiedzieć w kościele 45 minut i koniec. Mam nadzieję że przyjdzie pora na to kiedyś a nie chce go zmuszać bo jaki ma sens kazywanie na siłę? co do cmentarza to chodzimy raz w tygodniu w niedzielę zawsze ale to tylko chwila bo zaraz jest wymyślanie i zabawa a nie zaduma i powaga chwili. Ale też nie ma co wymagać za dużo. Dziś wieczorem W. poszedł na nocny spacer wśród zniczy jak zawsze jak z moimi rodzicami czyniłam za rok pewnie będzie nam towarzyszyć Karolinka na razie za malutka. Uważam że nic na siłę żeby dziecka nie zrazić.
OdpowiedzUsuńJa się wcale nie dziwię, że nie potrafi wysiedzieć - bo jednak dziecko potrzebuje urozmaicenia i różnorodności :) Natomiast siłowe nakłanianie do uczestnictwa jest moim zdaniem chyba najgorszym rozwiązaniem z możliwych - ponieważ prędzej zrodzi bunt, niż zachęci czy przekona :)
UsuńJa zabieram dzieci wszędzie, uważam, że skoro mogą jeździć z nami na wakacje, chodzić do muzeów, czy spacerować po górach to na cmentarz też mogą iść. Ale moje dziewczyny nie protestują więc może dlatego mam takie zdanie,a nie inne. Gdyby strasznie marudziły to pewnie zastanawiałabym się czy ciągać je wszędzie ze sobą.
OdpowiedzUsuńDopóki nie marudzą - myślę, że to bardzo dobra granica i najwłaściwszy limit, jaki można sobie przyjąć ;)
UsuńA myśmy wybrali się w tym roku w trójkę na groby. Zawsze chodziliśmy z mężem w godzinach wieczornych i tak zrobiliśmy i tym razem. Nasz spacer nie trwał długo, córeczka nie zdążyła się zanudzić ani zmarznąć, sama atmosfera na grobach piękna - magia świateł. Poza tym zgadzam się z Wami o bliskich powinniśmy pamiętać cały rok:)
OdpowiedzUsuńTę wieczorną magię świateł też uwielbiam podziwiać - chyba nawet bardziej niż Bąbel byłam nią dzisiaj zachwycona :)
UsuńWszystko można, byle z umiarem :) Jak patrzę na niektóre umęczone i zziębnięte maluszki, spędzające na cmentarzu już którąś godzinę z rzędu - to myślę sobie, że przecież nie o to w tym święcie chodzi...Ale dopóki dziecko zadowolone - to spoko, nie widzę przeciwwskazań ;)
Wszystko zależy od wieku dziecka. My już w niedzielę odwiedziliśmy odległe cmentarze. Sami, bo pogoda nie dopisywała i tłumy Tygrysowi podobnie, jak Bąblowi nie służą. Ale w ciągu roku zabieramy Chłopaka ze sobą. Póki co nie tłumaczymy o co chodzi, bo na niewiele to się zda. Jeszcze nie ten moment. To dla niego raczej forma spaceru. I na taki spacer wybierzemy się jutro. My, żeby pochylić się nad grobami, dla Młodego chcemy pokazać atmosferę święta. W końcu to jutro jest ten dzień. Dziś raczej dzień radości, więc nie bardzo rozumiem dlaczego wszystkie stacje radiowe dbały o stonowany repertuar. I jeszcze taka refleksja... Myślę, że dzieci trzeba oswajać ze śmiercią, na miarę ich możliwości poznawczych oczywiście. Dziś dzieci nie zabiera się na pogrzeby, czuwania są raczej w domach pogrzebowych, a nie w rodzinnych. Śmierć jest spychana gdzieś na margines, a przecież każdy się z nią spotka, dzieci niestety też i muszą być przygotowane. Tylko tak, jak pisałam wszystko z głową i stosownie do wieku.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak - wiek odgrywa tu moim zdaniem zasadniczą rolę. Już tu gdzieś wcześniej wspomniałam, że Bąbel był bardzo smutny i rozżalony, kiedy okazywało się, że na grobie pradziadka wcale tego pradziadka nie ma - jest tylko jego zdjęcie na kamiennej płycie...Więc 2,5 roku to chyba jeszcze trochę za wcześnie, żeby takie tematy ogarnąć...Póki jest takim małym szkrabem - niech się jednak więcej weseli, a mniej smuci...
UsuńMy młodych bierzemy tylko jak nie wykazują żadnych objawów chorobowych (bo to akurat taka pora wiecznego sarka po kolana) i jeżeli pogoda dopisuje, bo jak hula zimne wietrzysko czy deszcz pokrapuje, to wiadomo, zostają w domu, a tata np jedzie sam. Ale my akurat na jednym cmentarzu robimy odwiedziny, więc całkiem sprawnie to idzie, najgorzej jest właśnie tymi straganami... nasz... balony, wiatraki, jeszcze waty cukrowej mi tam brakowało...
OdpowiedzUsuńWłaśnie napisałaś o tym, o czym sama zapomniałam w poście. Drażni mnie strasznie, że niektóre osoby pojawiają się w takich wielkich skupiskach ludzi zagrypione, zakatarzone, rozsiewające swoje zarazki na prawo i lewo. Zupełnie nie mają na uwadze, że mogą kogoś zarazić - moim zdaniem lepiej byłoby jednak, gdyby w takie dni pozostały w domu.
UsuńA kramików w niektórych miastach więcej nawet niż na odpuście...
U nas dzieciaki są trochę starsze i przyznać muszę, źe chętnie w ten dzień idą na cmentarz, szczególnie wieczorem. Dzisiaj w zasadzie to my z mężem odpuściliśmy sobie wieczorną wizytę ale nasza starsza z córek, pomimo deszczu się wybrała. Lubie ten czas, płonące lasy zniczy, chwile zadumy i refleksji nad przemijającym czasem....
OdpowiedzUsuńKolejny dowód na to, że jednak kwestia wieku wydaje się tutaj jedną z kluczowych :)
UsuńW UK cmentarze tego dnia praktycznie świecą pustkami... Nie ma tu takiej tradycji.
OdpowiedzUsuńCo kraj, to obyczaj...Choć u nas w tym roku też nie było aż tylu ludzi, co zwykle.
UsuńJak córka była maleńka to nie zabierałąm jej na cmentarz, zwłaszcza, że nasz poznański jest ogromny i przy braku pogody przeprawa przez niego to niezły hardcor! Nigdy nie przejmowałam się opinią innych :) Kiedy młoda podrosła, traktowałam to jak spacer, a jak już rozumiała o co chodzi, co tam jest i dlaczego zapalamy znicze, zwłaszcza po smierci mojego dziadka, chodzi z nami świadomie :)
OdpowiedzUsuńNie o opinię innych mi tu chodziło, tylko bardziej o uniknięcie nerwówki i stresu dla całej rodziny ;) My nie lubimy tego szumu i gwaru, więc zawsze staramy się tak utrafić z wizytą na cmentarzu, żeby nie było to zbyt meczące ani dla nas, ani dla Bąbla :)
UsuńWydaje mi ske,ze po to ustalono to Swieto, bo ludzie "zapominali" o zmarlych. Dzieki dniu wolnemu jest szansa, ze zabiegane osoby, czesto nie majace czasu na pojawienie sie na cmentarzu , wreszcie zwolnia I zadumia sie na chwile. Ja zabralabym chlopcow na cmentarz. Ja nie bylam zmuszana do chodzeniq na groby, wrecz przeciwnie zawsze prosilam mame zebysmy jeszcze wieczorem poszly :-)
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie, by ktoś mógł być faktycznie aż tak bardzo zabiegany, żeby nie znaleźć choć kilku dni w roku na odwiedzenie grobów.
UsuńMnie w dziecinstwie nikt na groby nie zabieral. Kawalek oswietlonego cmentarza, widoczny nad blokami, podziwialam z okna swojego pokoju. ;)
OdpowiedzUsuńTutaj 1 listopada to normalny, pracujacy dzien. Zaskakujace, ale nawet Amerykanie odwiedzaja cmentarze, ale nie pierwszego, tylko w Halloween. I zostawiaja kwiaty, czasem jakas maskotke, zdjecie, itp., a nie znicz.
My akurat mamy w poblizu "polski" cmentarz, wiec co roku na 1 listopada jest pieknie rozswietlony. I zabieramy na niego Potworki. Pierwszy raz wybralismy sie dwa lata temu, kiedy Nik nie mial jeszcze 2 lat. Tylko, ze, poniewaz 1 listopada nie ma tu wolnego, my jezdzimy na cmentarz w "okolicach" tej daty, w zaleznosci od pogody. W tym roku jedziemy dopiero w nadchodzacy weekend, bo w poprzedni wial potwornie lodowaty wicher. ;) Jak dotychczas, Potworkom bardzo sie te nasze wyjscia podobaja. Kupuje im takie swiecace patyczki (zeby ich nie zgubic w ciemnosci), z zapalem wybieraja, na ktory grob chca postawic znicze (bo nie mamy tutaj zmarlych krewnych), ogolem traktuja to jako rodzinna wycieczke. ;)
Co kraj, to obyczaj :) A pomysł ze świecącymi patyczkami muszę przyznać, że świetny! Sama też chyba powinnam Bąbla jakimiś odblaskami poobklejać, żeby się nie zgubiła ta mała ruchliwa fryga ;)
UsuńMyślimy w takim bądź razie podobnie. Niestety mój Tata pochowany jest 120 km od miejsca mojego zamieszkani - zazwyczaj jestem co roku, ale czasami bywa tak, że niestety nie dam rady.
OdpowiedzUsuńNie zawsze się uda - a i strach trochę jeździć tak daleko przy takim natężeniu ruchu. Niestety wypadki w te dni są tak częste, że często osoby podróżujące na groby bliskich same dołączają do grona zmarłych :/
UsuńMoje podejście do 1listopada zmieniło się odkąd zostałam mamą, ale po kolei... Jako dziecko chodziliśmy z rodzicami co roku 1listopada, moja jedna babcia zmarła, kiedy tata był młodym chłopakiem, a dziadka z kolei straciłam jako 6latka, byłam z Nim mocno związana... Nigdy nie był to przymus, czy coś co robiliśmy wbrew sobie (ja i brat)- dla nas to było normalne, ale długo też na zasadzie frajdy, bo nie oczekujmy, że nawet 6-7latki już są skore do zadumy i przeżywania tego dnia. Owszem, zadają bardziej rzeczowe pytania, ale to wszystko. Nasz szczeciński cmentarz ma poza tym swój niepowtarzalny urok- nie raz publikowałam z niego zdjęcia na blogu i jeśli nie znajdują się na nich groby, to każda jedna osoba powiedziałaby, że to przepiękny, olbrzymi park. Często chodziliśmy dwa razy- również późnym popołudniem.
OdpowiedzUsuńNatomiast kiedy urodziła się Eliza... Wszystko się zmieniło. Tak jak piszesz- ciężko o chwilę skupienia przy dziecku, które tylko czeka aby dotknąć znicza. Poza tym- pół biedy w wózku, choć dla mnie to też już za długo, ale takie maratony po cmentarzu z dzieckiem są nie do zaakceptowania. Tym bardziej w tłumie, a uwierz u nas 1listopada tłumy są o każdej porze.
A już od kiedy 1listopada urodziła się Lila- mój 1listopadowy nastrój zmienił się o 180procent :)
I też praktykuję celebrowanie dat związanych ze zmarłym bliskim...
Nasz cmentarz to taki malutki cmentarzyk w położonym nieopodal miasteczku, który z wielkim parkiem raczej nie ma zbyt wiele wspólnego - dlatego ścisk straszny, alejki wąziutkie, trzeba bardzo uważać żeby kogoś nie potrącić ani nie nadepnąć przypadkiem. z dzieckiem - mocno utrudnione. Dlatego najczęściej z samego rana chodzimy albo już po zmroku - kiedy Bąbel może sobie dodatkowo pooglądać przepiękne widowisko z płonących zniczy.
UsuńMyślę, że można pójść, ale bez spiny - to znaczy, kiedy zaczniemy zauważać, że dziecko już nie jest fajnie, po prostu pójść sobie ;) My tak zrobiliśmy w zeszłym roku i wróciliśmy na cmentarz na spokojnie, jak tłumy się rozeszły. W tym roku F. zaliczył najdłuższą drzemkę w sowim życiu, zasnął, jak własnie zaczynaliśmy myśleć o zbieraniu się na cmentarz. Ale bez spięcia poszliśmy dzien później :)
OdpowiedzUsuńDokładnie - bez spiny i wielkiego parcia, żeby akurat w czasie największego ruchu się tam pojawić :) A z tymi dziecięcymi drzemkami to tak właśnie jest - najczęściej przypadają na moment, kiedy rodzice sobie akurat coś zaplanują :)
UsuńJa osobiście mam bardzo dobre wspomnienia z pobytu na cmentarzu 1.11. Zgodzę się z Tobą, że cały rok należy pamiętać o tych, co odeszli i ja nie należę do osób, które odwiedzają groby jedynie 1.11. Odkąd pamiętam cmentarz wywoływał we mnie zadumę i wyciszał mnie. Także podejrzewam, że będziemy go odwiedzać z naszym dzieckiem 1.11. (i oczywiście nie tylko wtedy), ale na pewno nie będą to wielogodzinne turnee po najciemniejszych zakamarkach cmentarza.
OdpowiedzUsuńA co do chodzenia z dzieckiem do kościoła, to wiem, że w kosciele katolickim tak nie ma, ale w moim mamy tzw. "akwarium", czyli pokoik dla dzieci z ogromną szybą. Tam siedzą wraz z rodzicami, bawią się, a widok jest na cały kosciół. No i rodzice mogą wszystko słyszeć i uczestniczyć w nabożeństwie (jest tam głośnik).
Ale wszystkie wyjścia zależą oczywiście przede wszystkim od dziecka, także, jak u nas będzie - czas pokaże :-)
To "akwarium" to musi być naprawdę świetna sprawa ! Pierwsze słyszę - ale gdyby i w kościele katolickim takie rozwiązania stosowano to na pewno jeszcze więcej osób decydowałoby się na uczestnictwo we mszy razem z potomstwem :)
UsuńWydaje mi się, że te wszystkie dylematy pt. zabierać czy nie wynikają z tego, jak reaguje otoczenie. A niestety obcy ludzie potrafią fuknąć na dwulatka który "nie potrafi zachować ciszy i powagi" w kościele czy na cmentarzu. Nie rozumiem za to słuszności izolowania dziecka od takich tematów jak cmentarz, śmierć, choroba czy szpital. To jest - paradoksalnie - wpisane w nasze życie i tylko od rodzicow zależy, w jaki sposób zostanie to wytłumaczone, przedstawione. Dziecko wcale nie musi mieć traumy zw. z wizytami na cmentarzu, to element naszej tradycji i naszego świętowania. Czasem po prostu jest wygodniej zostawić dziecko w domu, nie komentować, nie tłumaczyć. Łatwiej jest.
OdpowiedzUsuńNie napisałam nigdzie, że nie zabieram dziecka wcale :) Ale właśnie w tych spokojniejszych godzinach i na krótko - natomiast częściej chodzimy tam na spokojnie, w inne dni w roku. I tłumaczę, bardzo dużo tłumaczę - a czasami nawet się przy tym popłaczę i sama sobie pewne rzeczy głębiej uświadomię.
UsuńBeata nie do końca się z Tobą zgodzę. Jeśli chodzi o kościół to są msze dla dzieciaków i tutaj nie ma problemów. Tak samo z cmentarzem. Ale śmierć, choroba czy szpital tutaj się nie zgodzę. Widziałam jak mój ojciec umierał na raka. Leżał w hospicjum. Nigdy nie zabrałabym dziecka do hospicjum, szpitala czy nie pokazała martwej osoby. Ja jako dorosła osoba przeżyłam to bardzo. Nie wiem jaki wpływ na psychikę dziecka byłoby oglądanie osoby w agonii, wyniszczonej przez chorobę, czy martwej i wolałabym nie ryzykować.
UsuńW ciągu roku chodzimy z Tosią na cmentarze dość często, 1 listopada pojawiamy się tam wieczorem, ale kilka dni przed i kilka dni po odwiedzamy naszych bliskich. Nie chcemy stać w korkach, przeciskać się w tłumie, wolimy spokojnie przejść i odwiedzić groby rodziny i przyjaciół. Tak robimy od pięciu lat, czyli od początku życia Tosi.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to świetne podejście, które bardzo popieram :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie jestem jeszcze mamą, ale uważam, że zabieranie dzieci we Wszystkich Świętych na cmentarz oraz ten cały jarmarkowy klimat mijają się z celem. Ma to być dzień zadumy i refleksji a nie wyjście z dzieckiem na cmentarz i zapychanie się watą cukrową... W każdy inny dzień możemy pójść z dzieckiem i przekazać mu te wartość związane z śmiercią i odejściem bliskich nam osób.... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHi, i believe that i saw you visited my website so i came to go back the desire?.I’m trying to find issues to improve my website!I suppose its good enough to use some of your ideas!! 메이저사이트
OdpowiedzUsuń