Za jedną z największych zalet blogowania uznaję fakt, że często nawiązuję dzięki niemu kontakt z osobami, których nigdy nie miałabym okazji poznać w swoim codziennym, oderwanym od wirtuala życiu. Wymieniamy się ze sobą doświadczeniami, mailami, a niekiedy nawet decydujemy się na jakieś wspólne inicjatywy albo spotkania twarzą w twarz, bez pośrednictwa komputerowego monitora i internetowych łączy.
Jedną z wielu wspaniałych osób, które udało mi się w ten sposób poznać, jest Natalia -
Sami mamy wprawdzie do Łodzi niemal 300 kilometrów i z oczywistych względów nie będziemy mogli posłać naszego Bąbelka na zajęcia, które się tam odbywają - jednak mimo wszystko postanowiłam Wam o nich napisać. Być może jest wśród Was jakaś mama z tamtych okolic, która właśnie znajduje się na etapie poszukiwania takiej przyjaznej placówki i atrakcyjnej dla maluchów oferty językowej.
fot. www.babyenglishcenter.pl |
Na pewno wiele z Was słyszało już kiedyś o "syndromie NiL", który jest jednocześnie chyba najpoważniejszą chorobą naszej współczesnej oświaty. NUDA i LĘK - to dwie zasadnicze, dominujące emocje, z jakimi spotyka się niemal każdy uczeń przeciętnej polskiej szkoły. Ogrom teoretycznej wiedzy, która bardzo często do niczego się potem w życiu nie przydaje. Standaryzowane testy i egzaminy wręcz wymuszające na dzieciach podejście "zakuj, zdaj, zapomnij" - zupełnie zabijające ich kreatywność i zdolność twórczego myślenia...
Dlaczego o tym piszę? Bo odnoszę wrażenie, że w stosowanej przez Natalię metodzie Genki English
nie ma absolutnie żadnego miejsca ani na wspomnianą wcześniej nudę, ani na towarzyszący jej lęk :)
Przede wszystkim, zajęcia w niczym nie przypominają tutaj tradycyjnej szkolnej lekcji. Są bardzo różnorodne i energetyczne - obejmują zarówno elementy ruchowe, muzyczne i plastyczne, jak i wykorzystanie najróżniejszych interaktywnych pomocy i urządzeń multimedialnych. Wszystko to odbywa się w niesamowicie kolorowych,
przestronnych salach, w których nauczyciele i uczniowie spędzają sporo czasu siedząc
w kręgu na dywanie, podskakując, tańcząc i generalnie świetnie się ze sobą bawiąc :)
W nauce języka obcego personel skupia się przede wszystkim na mówieniu przez dzieci pełnymi zdaniami i używaniu słownictwa w dialogu oraz określonym kontekście. Z całą pewnością nie jest to więc bezrefleksyjne zapamiętywanie i powtarzanie słówek - tylko raczej cały proces i zespół umiejętności, które w przyszłości mają zaprowadzić ucznia ku skutecznej, swobodnej komunikacji.
Ale dosyć o metodach! - ponieważ nawet najlepsza z nich na nic się nie zda, jeśli nie będzie realizowana przez kompetentne, zaangażowane grono, wkładające w swoją pracę mnóstwo serca. Nie znam wprawdzie wszystkich nauczycieli zatrudnionych w Baby English Center - ale wiem, że Natalia dobiera swój zespół stosując wobec niego bardzo wyśrubowane kryteria. Jeśli ktoś nie jest takim samym pasjonatem jak ona - to raczej nie ma szans na etat ;)
I bardzo dobrze - bo przecież to właśnie o pasjonatów tutaj chodzi! To właśnie oni gwarantują, że nasze dziecko z całą pewnością nie utonie w edukacyjnym NiL-u - a w przyszłości nie zabraknie mu odwagi, by wypłynąć na naprawdę głębokie wody! :)
fot. www.babyenglishcenter.pl |
W nauce języka obcego personel skupia się przede wszystkim na mówieniu przez dzieci pełnymi zdaniami i używaniu słownictwa w dialogu oraz określonym kontekście. Z całą pewnością nie jest to więc bezrefleksyjne zapamiętywanie i powtarzanie słówek - tylko raczej cały proces i zespół umiejętności, które w przyszłości mają zaprowadzić ucznia ku skutecznej, swobodnej komunikacji.
Dzieci uczą się tutaj typowo przez zabawę - a jak wiadomo
jest to sposób, który zawsze przynosi najlepsze rezultaty i faktycznie
zachęca do zdobywania nowej wiedzy. W trakcie zajęć ich forma wielokrotnie,
dynamicznie się zmienia - dzięki czemu maluszki nie tracą
zainteresowania, są przez nauczyciela stale angażowane i aktywizowane.
Jednocześnie nie istnieje ryzyko chaosu, bo wszystko odbywa się w
niezbyt licznych, kameralnych grupach - nad którymi łatwiej zapanować, a
indywidualne podejście do każdego ucznia staje się czymś naturalnym i
niewymuszonym.
fot. www.babyenglishcenter.pl |
Ale dosyć o metodach! - ponieważ nawet najlepsza z nich na nic się nie zda, jeśli nie będzie realizowana przez kompetentne, zaangażowane grono, wkładające w swoją pracę mnóstwo serca. Nie znam wprawdzie wszystkich nauczycieli zatrudnionych w Baby English Center - ale wiem, że Natalia dobiera swój zespół stosując wobec niego bardzo wyśrubowane kryteria. Jeśli ktoś nie jest takim samym pasjonatem jak ona - to raczej nie ma szans na etat ;)
I bardzo dobrze - bo przecież to właśnie o pasjonatów tutaj chodzi! To właśnie oni gwarantują, że nasze dziecko z całą pewnością nie utonie w edukacyjnym NiL-u - a w przyszłości nie zabraknie mu odwagi, by wypłynąć na naprawdę głębokie wody! :)
Z innych istotnych informacji : oferta szkoły
skierowana jest przede wszystkim do dzieci w wieku od 3 do 10 lat. TUTAJ można odbyć
po niej wirtualny spacer – i przekonać się na własne oczy, jak wyglądają przykładowe zajęcia. Najlepszą
rekomendacją tego miejsca natomiast niech będzie fakt, iż pomimo krótkiego,
zaledwie 4-letniego stażu ma pod swoimi skrzydłami już ponad 300 uśmiechniętych,
zadowolonych uczniów :)
fot. www.babyenglishcenter.pl |
Brzmi ciekawie, szkoda że w łodzi
OdpowiedzUsuńTeż żałuję :/ Myślałam na początku, że może mają swój oddział gdzieś bliżej nas, ale niestety nie...Pozostaje tylko czekać, aż się jeszcze bardziej rozwiną i przypuszczą atak na inne miasta :)
UsuńNo, niestety, nasz system oświaty pozostawia wiele do życzenia. Ja jestem mega zadowolona z "naszego" przedszkola, które jest super, ale zdaję sobie sprawę, że jak syn pójdzie do szkoły, o już nie będzie tak różowo :/
OdpowiedzUsuńSuper, że udało się Wam trafić na odpowiednie przedszkole. Obserwując nasze (jedyne na miejscu, w którym kiedyś miałam swoje studenckie praktyki) obawiam się, że będziemy musieli poszukać jednak jakiejś dalej położonej placówki, do której będzie trzeba Bąbla dowozić. Mam nadzieję, że i przyszła szkoła będzie dla Syna na Szczycie miejscem przyjaznym i pełnym dobrej energii :)
UsuńBrzmi danie! I nas junior chodzi na dodatkowy angielski i idzie mu dobrze!
OdpowiedzUsuńGratuluję zdolniachy ! :) Moim zdaniem bardzo ważne jest trafienie na właściwych nauczycieli, takich naprawdę z powołania - bo inni niestety mogą dziecko bardziej zniechęcić do nauki, niż przekazać cokolwiek wartościowego...
UsuńŁadne miejsce, fajnie, że prowadzone jest z pomysłem. Przydałoby mi się takie w Częstochowie :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś :) Kto wie ? :)
Usuńja mam pewne obawy co do takich szkół. W mojej miejscowości otworzyli szkołę podstawową, która właśnie indywidualnie podchodzi do ucznia. Sprawdzane jest z czym dziecko sobie radzi najlepiej i pot tym kątem będą go rozwijać. Coś w ten deseń. No ale to tylko szkoła podstawowa. Przez nią przebrnie bez problemu, ale co później? Pójdzie do takiego ogólniaka i nie zda z matmy, bo przez całe życie miało nacisk na przedmioty ścisłe. Mam nadzieje, że się myle, ale tak samo może być ze szkołami językowymi. Super, że uczy przez zabawę, ale co później skoro w Polsce nauka inglisza jest tragiczna. Cały nacisk kładziony jest na gramatykę. Jest zbyt mało placówek, które potrafią pociągnąć dalej, te świetne nawyki, jakie dają właśnie te szkoły o ile takie są.
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie się z Tobą zgadzam - bo faktycznie najlepiej byłoby zachować ciągłość nauczania przez wiele lat w tej samej placówce, z tymi samymi metodami i nauczycielami. Że szkoły mają bardzo różny poziom i oczekiwania wobec ucznia, że często kładą nacisk na zupełnie inne sprawy - to powszechnie wiadome, nie podlega żadnej dyskusji. Ale z drugiej strony - takie zmiany uczą też elastyczności, dostosowywania się do zmiennych warunków, radzenia sobie w dalszym życiu (które przecież jest zmienne jak diabli i niejednokrotnie nas zaskakuje). A nauka języka przez zabawę wcale nie wyklucza poznawania zasad gramatyki. We wspomnianej przeze mnie metodzie realizuje się standardowy program - tylko po prostu robi się to w fajnej dla dziecka formie i atmosferze :)
UsuńPozytywne jest to, że pojawia się coraz więcej takich miejsc, w których nauka nie jest nudą i przykrą koniecznością. Chociaż dotyczy to większych miast. W naszym obecnym miejscu zamieszkania trudno o ciekawą formę spędzenia czasu z maluchem czy propozycji dla samych najmłodszych.
OdpowiedzUsuńU nas niestety podobnie. Gdyby to był chociaż Wrocław - to bylibyśmy nawet w stanie dowozić tam Bąbla kilka razy w miesiącu...Ale sama metoda bardzo mi się spodobała - i może uda mi się znaleźć gdzieś bliżej jakąś placówkę, która również ją uskutecznia. Natalia naprawdę potrafi zarazić swoim entuzjazmem i przekonać nawet takiego sceptyka, jak ja.
UsuńJeśli chodzi o języki obce, to im wcześniej tym lepiej! Sama jestem wdzięczna rodzicom, że od przedszkola zapisali mnie i moją siostrę na zajęcia z angielskiego. Dzięki temu mój akcent jest dziś o wiele lepszy niż akcent moich znajomych, którzy zaczęli później. Im młodsze dziecko i mniej "skostniały" układ mowy, tym łatwiej załapać wymowę;) A zdjęcia naprawdę zachęcają do zapisania tam dziecka!
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam - przecież im młodszy mózg, tym bardziej chłonny :) Oczywiście nic na siłę, jeżeli dziecko zupełnie nie przejawia zainteresowania - ale myślę, że odpowiednie podejście i metody są w stanie każdego maluszka wciągnąć i zafascynować :)
UsuńWow :) Jestem pod wrażeniem ilości komentarzy! Bardzo się cieszę, że szkoła i sposób w jakiej w niej uczymy budzi takie pozytywne emocje :) Tak, jesteśmy w Łodzi ale może się to zmienić, bo to właśnie Wy drodzy rodzice wywieracie na nas presje aby i Wasze pociechy rozbawić i nauczyć jednocześnie :)
OdpowiedzUsuńJak starczy sił i córka troszkę podrośnie ruszamy w Świat ;)
Pozdrawiam,
Natalia K. :)
O, jest i sprawczyni całego "zamieszania" :) Osobiście mam wielką nadzieję, że już wkrótce się to zmieni - bo takich szkół jak Wasza naprawdę ze świecą szukać i byłoby bardzo wskazane, żeby powstawały jej kolejne oddziały w innych miastach :)
UsuńGenialna sprawa ;) Sama w takim miejscu mogłabym się uczyć języka. Fajnie byłoby gdyby takie miejsca powstawały w kolejnych miastach.
OdpowiedzUsuńZgadzam się :) A metoda Genki English moim zdaniem nawet wśród dorosłych mogłaby się sprawdzić - bo sama nawet na studiach niejeden raz miałam ochotę trochę poskakać, potańczyć i pośpiewać, zamiast nudnego siedzenia w ławce ;)
UsuńJa kochałam angielski od zawsze. Maturę zdałam na 5,ale przyjeżdżając do Irlandii nie potrafiłam odważyć się żeby swobodnie porozmawiać przez co najmniej pierwszy miesiąc. To jest największy 'ból' polskich szkół. Potrafimy gramatykę jak nikt inny ( sami Irlandczycy używają max 5 czasów),ale jeśli przychodzi do mowy, konwersacji to mamy duże kompleksy. Boimy się,że obcokrajowcy Nas nie zrozumieją, wyśmieją.A to źle... bo np Irlandczycy są bardzo wyrozumiałym narodem.
OdpowiedzUsuńA szkoła - super. Gdybym znalazła taką do nauki języka polskiego w Irlandii od razu zapisałabym moje Robaczki.
Też zawsze kochałam i zdałam podobnie (tyle że u mnie w przypadku nowej matury było to już wyrażone procentowo, a nie konkretną oceną :) ) Teraz niestety ubolewam, że nie mam gdzie szlifować zdobytej wiedzy - bo jednak język obcy ma to do siebie, że rzadko używany zostaje zapomniany.
UsuńKolorowe sale to duży plus.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem w każdym przedczkolu powinno być nauczanie języka angielskiego bo im wcześniej tym lepiej. Dzieci mają dobrą pamięć do nauki języków obcych.
Na pewno lepszą niż dorośli :) Gdybym miała teraz zaczynać naukę od podstaw - nie wiem, czy bym się na to porwała. Dlatego jestem pełna podziwu dla ludzi, którzy znają kilka czy nawet kilkanaście obcych języków - i podejmują ich naukę niezależnie od wieku i momentu swojego życia.
UsuńJa niedawno zabrałam swoje dzieci do szkoły języka angielskiego, ale nie bardzo dogadali się z Panią i zrezygnowaliśmy. A dobre podejście nauczyciela to bardzo ważna sprawa.
OdpowiedzUsuńSzkoła bardzo ładna, kolorowa, naprawdę urocza :)
Moim zdaniem podejście nauczyciela to sprawa najważniejsza - bo sama wiedza nie wystarczy, trzeba mieć jeszcze dar jej przekazywania :)
UsuńNie słyszałam nigdy o syndromie NiL. Szkoła niestety przygotowuje tylko do zaliczania testów, nie uczy myślenia :(
OdpowiedzUsuńJa już wcześniej się z tym pojęciem spotkałam, a teraz zgłębiam je w trakcie studiów ;) Zgadzam się z Tobą, że w większości szkół jeśli uczeń sam się myślenia nie nauczy - to niestety grono pedagogiczne też go w tym kierunku nie poprowadzi...
UsuńNa szczęście ja nie muszę szukać, bo mam szkołę pod nosem i to na naprawdę fajnym poziomie.
OdpowiedzUsuń