sobota, 1 października 2016

To już mój ostatni post...

...dotyczący tego tematu. Chciałam napisać o czymś radosnym i zabawnym, związanym z Bąblem albo przypadającym na koniec września Dniem Chłopaka. Ale nie umiem milczeć, kiedy wszystko we mnie chce krzyczeć. Nie umiem przełączyć się na tych kilka dni w tryb off-line ani skierować swoich myśli na inne, przyjemniejsze tory...

To już mój ostatni post w tym temacie - bo 3 października nie będę już o tym pisać, tylko wyjdę na ulicę z tysiącami innych ludzi i zaprotestuję przeciwko odzieraniu kobiet z ich godności, ich ubezwłasnowolnieniu i odbieraniu im prawa wyboru...


 Dla tych, którzy nadal mają wątpliwości:

Tu nie chodzi o legalizację aborcji 
i traktowanie jej jako antykoncepcji !

To nie jest tak, że "dzisiaj kupię sobie nową kieckę, potem będę miała aborcję, a potem pójdę z koleżankami potańczyć do klubu" ! Tu chodzi o wyjątkowo dramatyczne i traumatyczne sytuacje - którym już naprawdę więcej dramatyzmu dodawać nie potrzeba.  Tu chodzi o bestialski gwałt (również ten kazirodczy). Tu chodzi o zagrożenie życia matki. Tu chodzi o dzieci rodzące się z wadami letalnymi, które skazują je na konanie w męczarniach i w wyniku których ich szanse na przeżycie są równe zeru. 

Sama na szczęście nigdy się w takich sytuacjach nie znalazłam - 
więc tak naprawdę NIE WIEM, jak bym ostatecznie w każdej z nich postąpiła.

Może urodziłabym dziecko z gwałtu i kochała je równie mocno, jak to zrodzone z miłości. W końcu ono nie jest niczemu winne. A może znienawidziłabym je już w momencie, kiedy byłoby nadal w moim łonie - i nie chciałabym rozpoznawać w nim każdego dnia rysów zwyrodnialca, który mi to zrobił i okaleczył mnie nieodwracalnie na resztę mojego życia.

Może chciałabym powitać moje dziecko na świecie tylko po to, by je przez chwilę utulić, a zaraz potem pożegnać i wyprawić mu pogrzeb. A może nie byłabym na tyle silna, może przypłaciłabym to chorobą psychiczną albo chęcią targnięcia się na własne życie. 

Może faktycznie wolałabym umrzeć zamiast dziecka, które tylko dzięki takiemu poświęceniu z mojej strony miałoby szansę przeżyć. A może jednak wszystko we mnie krzyczałoby, że 30 lat to jeszcze zbyt wcześnie, by umierać - i nie chciałabym odchodzić, gasnąć na oczach mojego męża oraz dziecka, które już jest na tym świecie.

NIE WIEM, co bym zrobiła - ale wiem na pewno, 
że nie chciałabym zostać w takich sytuacjach 
pozbawiona prawa wyboru. 

Wiem też, że nie chcę żyć w kraju, w którym urodzenie dziecka przez 12-letnią dziewczynkę określane jest mianem "heroizmu". I nie chcę żyć w kraju, w którym jakiekolwiek przepisy będą nas do takiego "heroizmu" zmuszały. Bo heroizm to coś, co wynika z własnej nieprzymuszonej woli i świadomej decyzji - a nie z czyjegoś nakazu czy zakazu. 

Nie chcę żyć w kraju, w którym przy łóżku pacjentki po poronieniu staje prokurator i dokłada kolejną "cegiełkę" do ogromu jej nieszczęścia i cierpienia, grożąc postępowaniem karnym i więzieniem. Ani w kraju, w którym księdza przenosi się za pedofilię na inną parafię - natomiast kobietę po tak ciężkich przejściach chce się posłać za kratki.

Nie chcę żyć w kraju, w którym kobieta będzie traktowana wyłącznie jako inkubator bez prawa do głosu, samostanowienia, decydowania o sobie, swoim ciele, zdrowiu i życiu. Gdzie pomocy medycznej zacznie się jej udzielać (lub nie) dopiero w "sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia" - a więc wtedy, kiedy na ratunek może być już zdecydowanie zbyt późno.

Nie chcę żyć w kraju, w którym  wszelkie zapisy o badaniach prenatalnych staną się de facto jedynie martwą literą prawa - ponieważ żaden lekarz nie odważy się ich wykonać z obawy o możliwość uszkodzenia płodu (a niektórzy już teraz zupełnie otwarcie i wprost oświadczają, że nie zamierzają ryzykować własną wolnością, by ratować obcą kobietę czy obce dziecko). 

Nie chcę żyć w kraju, w którym tak naprawdę "ochrona życia" trwa jedynie do momentu, kiedy znajduje się ono w łonie matki. Potem natomiast całymi rzeszami dzieci nieuleczalnie chorych, głęboko upośledzonych czy w jakiejkolwiek innej trudnej sytuacji nikt się już jakoś specjalnie nie interesuje - i zarówno rząd, jak i przedstawiciele ruchów pro-life mają te dzieci i ich rodziców głęboko w dupie.

Nie chcę żyć w kraju, gdzie o niepłodności mówi się jako o efekcie "złego prowadzenia się", na który osoby niepłodne same sobie zasłużyły. 

Nie chcę żyć w kraju, gdzie rodzinom z dziećmi oferuje się 500 +, żeby "zachęcić" je w ten sposób do płodzenia większej liczby potomstwa - natomiast osobom niepłodnym odbiera się jedyną szansę na posiadanie dziecka, jaką było dla nich in vitro. 

 Niech nikt nie zmusza kobiety do męczeństwa i bohaterstwa za wszelką cenę, wbrew jej woli.  
Niech nikt nie skazuje jej na utratę zdrowia i życia w imię swoich konserwatywnych poglądów. 
 Niech za nasze personalne decyzje i wybory osądza nas ta jedna, Najwyższa Instancja. 
 Nie Kościół, nie księża, nie rząd, nie pan Terlikowski, nie członkowie Ordo Iuris !!!

***

 To nie jest sprawa jakichś tam "rozwścieczonych feministek z pianą na ustach", jak to już niejeden raz zdarzało mi się usłyszeć. Podczas pierwszego "czarnego protestu" we Wrocławiu stały obok mnie osoby obu płci, osoby w każdym wieku, rodziny z małymi dziećmi...Sama też nie jestem feministką, nie jestem związana z żadnym ruchem ani ugrupowaniem politycznym. Co więcej - jestem przecież mamą adopcyjną i zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby mama biologiczna mojego synka usunęła ciążę, Bąbelka nie byłoby w tej chwili z nami...

A mimo to uważam, że proponowany nam projekt jest barbarzyński i stawia nasze państwo bardzo blisko tych, których ponoć tak się wystrzegamy i nie chcemy ich "inwazji" na Polskę.  Zresztą - ostatnie dni bardzo jasno i wyraźnie pokazały, że budzi kontrowersje oraz sprzeciw nawet wśród duchownych, nawet wśród wielu ludzi głęboko wierzących i mocno związanych z Kościołem...

Dlatego też moim zdaniem samo "solidaryzowanie się" ze strajkiem i zmiana zdjęcia profilowego w mediach społecznościowych to może być w tym przypadku zdecydowanie za mało. Nie szukajmy wymówek. Nie zasłaniajmy się obowiązkami w pracy, w szkole i w domu. Nawet jeśli jesteśmy przekonani, że z jakichś względów nas ta kwestia nie dotyczy - pomyślmy, że już wkrótce może dotyczyć naszej córki, wnuczki, siostry, bliskiej przyjaciółki...Wyjdźmy na ulice i wyraźmy swój protest na tyle dobitnie, żebyśmy zostały wreszcie zauważone, usłyszane i na długo zapamiętane! 

Są sprawy, o które trzeba zawalczyć TU i TERAZ - bo drugiej szansy już nie będzie...


41 komentarzy:

  1. Nie wiem czemu ciągle mówi się, że aborcja będzie zabroniona również wtedy, kiedy życie matki będzie zagrożone? Nic podobnego, projekt o czymś takim nie wspomina!!! Nie jestem za aborcją, nie taką jak"moja macica, moje zdanie" , to jest chore. Macica owszem jest kobiety, ale życie ludzkie już nie i prawda jest taka, że nikt nie ma prawa bawić się w Boga. Dla mnie istnieje tylko jeden przypadek, w którym zgodziłabym się na aborcję i jest to zagrożenie życia matki. Co do dzieci chorych i z wadami - tu nigdy nie ma 100 % pewności, że dziecko będzie aż tak chore. Sama miałam mieć dziecko nieuleczalnie chore, proponowali aborcję i co? dziecko zdrowe jak ryba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale projekt wspomina o tym, że ratowanie matki zaczynać ma się dopiero w sytuacji "bezpośredniego zagrożenia" - a kto Ci zagwarantuje, że zdążą na czas i że matka już się nie wykończy, bo ktoś zwlekał do ostatniej chwili? Już teraz wielu lekarzy wypowiada się, że nie będą ryzykowali zbyt wczesnej interwencji i uszkodzenia płodu, mając nad sobą nadzór prokuratorski.

      Ja też nie jestem za taką aborcją na zasadzie "moja macica, moja sprawa" - na życzenie, bo się wpadło, bo chce się uniknąć odpowiedzialności... Nie tędy droga! Jeśli ktoś jest wystarczająco dorosły na współżycie, powinien być też na tyle dojrzały, by wziąć na siebie odpowiedzialność. Z tym się zgadzam ! Ale zwróć uwagę, że sama piszesz "zgodziłabym się na aborcję tylko w takim a takim przypadku". No właśnie - zgodziłabyś się! Bo miałabyś do tego prawo. A jeśli ten projekt przejdzie to kobieca zgoda lub niezgoda może już w ogóle nie być brana pod uwagę.

      Usuń
    2. To jest projekt, a do ustawy jeszcze daleko. Kobiety od lat wykorzystywały prawo do aborcji, chociażby w szpitalu jakiegoś świętego, już nie pamiętam którego, gdzie pozwolili dziecku umrzeć mimo, że przeżyło aborcję. Jego płacz było słychać na całym oddziale. Teraz pomyśl, ile dzieci z zespołem downa mogło być do tej pory uśmiercanych zanim się urodziły, bo przecież urodzi się chore. Znam mnóstwo ludzi z ta chorobą, którzy normalnie funkcjonują. Aborcja zawsze będzie tematem kontrowersyjnym, ale zawsze będę za życiem niż za śmiercią. Co do "zgodziłabym się" to owszem, ale nie w moim wypadku, ja poświęciłabym swoje życie. Wydaje mi się,że czarny protest to bardziej protest przeciwko mówieniu nam co mamy robić, a nie w słusznej sprawie. Bo jak to tak, ktoś nam będzie gadał, to Ci wolno a to nie, i o to tu chodzi. Jeszcze wrócę do tego, że aborcja byłaby możliwa w przypadku zagrożenia życia matki - czy życie matki jest ważniejsze od życia dziecka? No nie wiem. Nie mi to oceniać.

      Usuń
    3. Dokładnie, nie Tobie oceniać. Ocenić powinna matka. I o to chodzi w naszym proteście, nie wiem czy tak ciężko to zrozumieć. Piszesz o zespole Downa i ja nie rozumiem dlaczego, przeciwnicy całkowitego zakazu aborcji mówią o ciężkich wadach płodu. Zespół Downa jest chorobą, a nie wadą. Można z tą chorobą żyć i nikt w takiej sytuacji nie mówi o konieczności aborcji. Chodzi o sytuacje, kiedy dziecko nie ma rozwiniętych płuc, i umrze jak tylko spróbuje zaczerpnąć powietrza. Albo gorszych, o których nie będę pisać. Ja tak jak Bąbelkowa Mama nie wiem, co bym zrobiła w takiej sytuacji, ale wiem, że chciałabym mieć wybór.

      Usuń
    4. Co do tematu "moja macica, moje zdanie" to również można tu dyskutować, bo weźcie pod uwagę, że najczęściej cierpi tutaj samo dziecko, jeśli ma matkę, która go nie chce, nie kocha, jest niedojrzała, patologiczna itp. Łatwo powiedzieć że jak ktoś jest dojrzały do seksu, to powinien być dojrzały do wychowania dziecka i odpowiedzialności, ale niestety nie każdy człowiek jest taki jaki według naszej moralności powinien być. Potem mamy sytuacje pijanych kobiet w ciąży itp. Ciekawa jestem ile osób zabraniających aborcji, wzięło by na siebie obowiązek wychowania i utrzymania takiego niechcianego dziecka, jakoś teraz domy dziecka są zapełnione, więc gdzie są obrońcy życia?

      Usuń
    5. Czasemtakjest owszem to projekt, ale jeszcze kilka dni temu dla wielu ludzi było niewyobrażalne, że ten projekt w ogóle pójdzie dalej do pracy w komisjach - a poszedł. I jeżeli teraz nie będzie odzewu społecznego to tak naprawdę nie wiadomo, czy nie zakończy się to wszystko jego ostatecznym przyjęciem. Ja się z nim nie zgadzam i nie zamierzam czekać biernie,co z tego wyniknie.

      A Twoje ostatnie pytanie można też odwrócić - czy życie dziecka jest ważniejsze od życia matki? Właśnie o to chodzi, że w takiej sytuacji nikt inny nie powinien tego rozsądzać ani oceniać, tylko kobieta, której zagrożenie życia dotyczy. Nie każda zdecyduje się na zostawienie dzieci, które już czekają na nią w domu, dla tego, które jeszcze się nie urodziło.

      Usuń
    6. I tak jak pisze Sonadora - nie chodzi o dzieci z Zespołem Downa, które są tu przez wielu podawane jako przykład. (Sama znam takie dzieci, moja koleżanka jest mamą jednego z nich, funkcjonują całkiem nieźle pomimo pewnych ograniczeń spowodowanych chorobą.) Tu chodzi o dzieci z takimi wadami, które poza organizmem matki nie dają im szans na przeżycie. Dzieci bez obu nerek, dzieci z gnijącym mózgiem albo bez mózgu,dzieci bez twarzoczaszki...Na takie przypadki medycyna jeszcze nic nie poradziła, niestety...One prowadzą do śmierci bez względu na podjęte działania, najczęściej tuż po porodzie i w wielkim bólu.

      Usuń
  2. I ja dołączam się do protestu w walce o własne zdanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też niestety nie umiem się zgodzić na takie rozwiązania - choć mnie przecież już to personalnie nie dotyczy, bo sama w ciążę nigdy nie zajdę. Też jesteśmy ludźmi, a traktuje się nas jak jakiś gorszy sort, który ma siedzieć cicho i przyjmować bez szemrania wszystko, co nam rządzące elity zgotują. Jestem za utrzymaniem obowiązującego kompromisu.

      Usuń
  3. Też uważam że ten projekt jest chory. .....mimo osobistej wiary...

    Ps.za poronienia nie ma pomysłu na żadne kary i więzienia, bez przesady. ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. „Art. 152.§ 1.Kto powoduje śmierć dziecka poczętego, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
      § 2. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 działa nieumyślnie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3."

      Dalej jest zapis, że jeśli sprawcą jest matka to sąd może odstąpić od wymierzenia kary lub ją złagodzić. MOŻE, ale nie MUSI - czyli wszystko będzie tak naprawdę uznaniowe, będzie zależało od osobistych poglądów i widzimisię sędziego. Jak dla mnie jest to zbyt nieprecyzyjny zapis, dający bardzo szerokie pole do wielu różnych interpretacji. Poza tym nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie kobieta po traumie poronienia musi jeszcze doświadczać całego dochodzenia, przesłuchań i tłumaczyć się, że nie zrobiła tego umyślnie. No i co znaczy "nieumyślnie"? Czy ma tylko leżeć przez cały okres ciąży? Czy wolno jej uprawiać jakiś sport, tańczyć, chodzić na spacery? Bo przy takim projekcie tak naprawdę wszystko można podciągnąć pod umyślne i celowe działanie ku szkodzie dziecka.

      Usuń
    2. Jest bardzo dużo poronien, szczerze realnie wątpię by w każdym takim przypadku wszczynano dochodzenie. To martwy zapis. Zresztą kobieta ciężarna chodzi do lekarza i lekarz widzi z kim ma do czynienia, czy z troskliwa mama czy z jakąś patuską, która śmierdzi papierosami. Myślę, że ewentualne dochodzenie czy wyjaśnienie poronienia mogłoby być przypadkach gdy lekarz miałby wątpliwości, np ciąża przebiegała wzorowo i nagle poronienie.

      Temat trudny, ja osobiście uważam,że powinno zostać jak jest.

      Usuń
    3. Może być różnie z tymi poronieniami. Trafi się jakiś służbista, który będzie chciał "zabłysnąć" za wszelką cenę - i niczemu niewinną kobietę narazi na dodatkową traumę po i tak wystarczająco silnym szoku. Mnie już nic nie zdziwi, poważnie...

      Tak czy siak, mam zdanie podobne do Twojego. Nie powinno się ruszać aktualnego kompromisu, bo jego zmiana może przynieść więcej złego, niż dobrego.

      Usuń
    4. Co do poronienia, to często jest tak, że ciąża rozwija się świetnie dopóki nie umrze. Dwa razy już tak miałam. Lekarz, kontrola, badania -wszystko było dobrze dopóki nie przestało.

      Usuń
    5. Tedi ma rację. Takie przypadki "książkowych ciąż", zakończonych mimo wszystko poronieniem, też się zdarzają...

      Usuń
  4. Wiesz, mnie szlag trafia, że z kobiet, które biorą udział w proteście robi się zwolenniczki aborcji na życzenie. ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też to strasznie wnerwia. Ale najlepiej nazwać kobietę "suką bez serca", "morderczynią" i nie wiadomo kim jeszcze - nawet nie próbując zapoznać się z argumentacją i przesłankami, którymi kierują się organizatorzy tego protestu. Nikt tu nie walczy o to, żeby móc dokonywać aborcji tak jak dokonuje się np. wyboru nowej pary butów !

      Usuń
  5. Widzę, że mamy podobne zdanie na ten temat. Ogółem też jestem przeciwna aborcji na żądanie, ale są wyjątkowe sytuacje, kiedy to coś takiego jest po prostu potrzebne. I tyle.

    OdpowiedzUsuń
  6. W 100% zgadzam się z tym, co napisałaś. Staram się o dziecko, ale coraz bardziej się boję. Boję się tego, co może mnie czekać jeśli przepisy wejdą w życie.
    Nie wyobrażam sobie np. żebym nie mogła skorzystać z badań prenatalnych. I to nie po to, by decydować się na aborcję, ale po to by wiedzieć czy dziecko może być chore i móc się na to przygotować.
    Mam nadzieję, że najtrudniejszych wyborów nie będę musiała nigdy podejmować. Ale gdybym musiała...chcę mieć wybór. Chcę móc decydować sama z mężem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to właśnie chodzi. O możliwość wyboru i decydowania w sytuacjach, które dla nikogo nie są łatwe i bezbolesne - czyli w przypadkach określonych aktualnym kompromisem. Poza tym dzięki wykryciu pewnych wad podczas badań prenatalnych można leczyć je skutecznie jeszcze w łonie matki - i dziecko rodzi się wtedy zdrowe. A jeśli lekarze będą bali się te badania wykonywać - to takiej szansy na szybką interwencję medyczną już nie będzie.

      Usuń
  7. Irlandia byla w podobnym miejscu gdzie jest Polska. To bardzo religijny kraj I chociaz nadal aborcja jest nielegalna i zycie nienarodzonego dziecka jest najwazniejzze to wprowadzano nowy artykul w ktorych jest ona dozwolona w razie zagrozenia zycia matki .
    Ja nie moge zapomniec historii , gdzie w wypadku zginela matka, ale dziecko 17 tyg , ktora nosila pod swoim sercem nadal zylo. Jej mozg zmarl smiercia kliniczna natomiast serce bilo. Lekarze postanowili wiec sztucznie potrzmywac matke przy zyciu azeby "doniosla" dziecko do 26 tyg. Rodzina jednak zadecydowala inaczej I postanowila "zakonczyc" corki zycie , by wydac jej godny pochowek. Szczerze nie wiem czy poniesli jakies konsekwencje z podjecia tej decyzji. To trudne decyzje....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trudne decyzje, ale jednak decyzje - a nie rozwiązania narzucone odgórnie przez kogoś, kto sam się nigdy w takiej sytuacji nie znalazł i przed takim dramatycznym wyborem nie stanął...

      Usuń
  8. Podpisuję się pod tym całą sobą! Ten projekt to jakiś absurd i żart...Moja znajoma dowiedziała się że dziecko urodzi się z wodogłowiem i rozszczepem kręgosłupa-wybrała aborcję, mimo, że bardzo chciała kolejne dziecko... Ale miała wybór, a teraz chcą tego odebrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co więcej, słyszy się już o kolejnych równie absurdalnych projektach - jak na przykład tym całkowicie zakazującym antykoncepcję. A co z leczeniem antykoncepcją różnych chorób (jak np. PCO, którego sama doświadczyłam) ? Też będzie zakazane? Zamiast iść na przód, cofamy się całe dziesiątki lat...

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Sądząc po dyskusji i rozmiarze planowanych strajków, jest nas znacznie więcej.

      Usuń
  10. Sama jestem mamą. Borykałam się z bezpłodnością i wszystko bym zrobiła by być w ciąży i urodzić dziecko. Ale sama nie wiem co bym zrobiła, gdyby mnie zgwałcono bądź dziecko miałoby się urodzić z ciężką wadą. Szkoda, że o tym w sejmie decydują w większości mężczyźni bądź kobiety w wieku poprokreacyjnym. Sama mam dwójkę dzieci, oboje adopcyjnych. U synka zmagamy się z autyzmem i wiem doskonale jaka jest pomoc naszego państwa w opiece zdrowotnej nad niepełnosprawnymi. Dzieci dobrze funkcjonujące z Zespołem Downa, o których piszecie powyżej dziewczyny, to nie funkcjonują dobrze ot tak, wiele pracy, terapii i pieniędzy trzeba by dziecko dobrze i samodzielnie w życiu dorosłym funkcjonowało. Nasze państwo za dużo dewaguje nad dziećmi nienarodzonymi, bo jak już się narodzą to nie zapewnia im godziwej opieki i już nie jest ważne ich życie. Dlatego też wiele kobiet posuwa się do kroku aborcji chorego dziecka. Nie chcę ich za to ganić ani też bronić, próbuję zrozumieć. To one będą z tym zyły do końca życia, ale najważniejsze, że to ich decyzja. Oczywiście, żeby nie było jestem przeciwnikiem aborcji jako środka antykoncepcyjnego, bo to nie tędy droga. Któraś z dziewczyn napisała o patologii, niechcianych ciąż i alkoholu w ciąży. Moja córeczka adoptowana prawdopodobnie boryka się problem nadużywania alkoholu przez jej mb w ciąży. Ale nie wiem czy jestem zwolennikiem czy przeciwnikiem aborcji w takich przypadkach. Zawsze można oddać dziecko do adopcji, ale podejrzewam, że za tym stoi tyle formalności-sąd, ośrodek adopcyjny itd, że może dlatego dziewczyny posuwają się do aborcji. W każdym przypadku próbuję zrozumieć. Szkoda, że naszym ustawodawcom decydowanie idzie tak szybko. O dobro dzieci i kobiet nie chodzi tu wcale, a jedynie o władzę i swoje racje.
    Cieszę się, że kobiety mają dużo do powiedzenia w tym temacie, byle ktoś chciał je wysłuchać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że nie funkcjonują dobrze ot tak, bez żadnego wysiłku i ogromu starań ze strony rodziców. Zgadzam się z Tobą - i w poście też o tym napisałam - że ta ochrona życia to tylko do momentu kiedy jest ono w łonie, a potem radź sobie rodzicu sam i żebraj o każdy grosz od PFRON czy opieki społecznej :/

      Podobnie jak Ty próbuję zrozumieć matki, postawić się w ich sytuacji i wczuć się w ich emocje - ale wiadomo,że do końca nie potrafię, bo nigdy tego nie przeżyłam. I dlatego też uważam,że tak ważne jest, żeby każda kobieta sama rozwiązywała takie dylematy we własnym sumieniu - w sytuacjach,które zostały określone w obecnym kompromisie - i żeby nikt odgórnie nie podejmował tych decyzji za nią. Tam, gdzie zaczyna się tak głęboka ingerencja we wszystkie sfery życia obywateli - tam zaczyna się totalitaryzm.

      Natomiast jeśli o adopcję chodzi - też wypowiadałam się dwa posty wcześniej. I osobiście nie chciałabym, żeby adopcja była traktowana jako cudowne lekarstwo na wszystkie chore pomysły, na które wpadną rządzący. Wolałabym raczej, żeby tego typu PORONIONYCH projektów w XXI wieku w ogóle nie było. Moim zdaniem dla Polski to jest po prostu ogromny wstyd, że w 2016 roku ludzie muszą wychodzić na ulice i walczyć o fundamentalne wolności i prawa, które w większości państw są czymś oczywistym...

      Usuń
  11. Zgadzam się ze wszystkim, o czym piszesz. To, co się dzieje, jest potwornie przygnębiające. Ja też nie wiem, co bym zrobiła, gdybym znalazła się w takim położeniu. Myślałam o tym wielokrotnie, próbując się wczuć w którąś z tych trzech sytuacji, ale to jest tylko gdybanie. Nikomu nie życzę podejmowania tego rodzaju decyzji. Nie jestem za liberalizacją prawa aborycjnego, ale za utrzymaniem kompromisu jak najbardziej. Czy to nie hipokryzja, że takimi obrońcami życia poczętego są Ci, którzy sami dokonywali dziesiątek aborcji (Chazan, Piecha), czy starsza pani, która poddała się nie jednej, a wielu terminacjom ciąży i teraz jest temu przeciwna, bo to okropna trauma... Wspaniale, że teraz się nawrócili, ale przecież są jakieś granice ingerencji w nasze życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niejeden raz spotkałam się z przypadkami, w których np. zdeklarowani przeciwnicy in vitro decydowali się na kilka procedur z rzędu, ponieważ nagle okazało się, że sami mają problem z poczęciem dziecka. Albo Świadkowie Jehowy podejmowali decyzję o przeprowadzeniu transfuzji, bo chcieli ratować życie swojego umierającego syna(choć przecież przetaczanie krwi jest wedle ich wiary zabronione). Ja zawsze powtarzam, że TYLE WIEMY O SOBIE, ILE NAS SPRAWDZONO - a punkt widzenia niekiedy zmienia się wręcz diametralnie wraz z punktem siedzenia. Więc kto wie, czy Ci, którzy teraz są tacy pro-life - w jednej z rozważanych sytuacji sami kiedyś nie "zgrzeszą"...

      Usuń
  12. Zgadzam się z kazdym zdaniem i 3 października też wyjdę na ulicę bo nie oddam swojej wolności. Prawo do samostanowienia jest fundamentem wolności człowieka a nasz parlament chce mnie go pozbawić i temu będę protestować głośno i dobitnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie najbardziej drażni fakt, że niektórzy krzyczą tyle o obronie życia - a zapominają, że kobieta to też człowiek, też żywa istota, też ma do tego życia, do jego zachowania i ochrony pełne prawo. Jej życie i zdrowie ma być zawsze na drugim miejscu? W imię czego? Ja się na to nie zgadzam.

      Usuń
  13. Bąbelkowa, mądrze prawisz.
    Drugiej szansy nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Nawet jeśli kolejny rząd (bo nie wierzę, że ten nie zostanie przy okazji następnych wyborów zrzucony ze stołków) zniesie wszelkie ewentualne zaostrzenia ustawy i powróci do kompromisu - to siedząc biernie tylko pokażemy naszą zgodę na to, że nie mamy w tym kraju nic do powiedzenia i że jesteśmy traktowane jak ludzie drugiej kategorii.

      Usuń
  14. Jeśli my nie walczymy o siebie, to kto ma to zrobić? Zgadzam się ze wszystkim, co piszesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, kto? Niektórym mężczyznom (w tym politykom) wydaje się, że to tylko taka "zabawa". A ja byłam na protestach, widziałam te tłumy - i na pewno nikt tam się "bawić" nie przyszedł...Ale fajnie, że było też naprawdę sporo panów wśród nas - w końcu chodzi o ich żony, dziewczyny, siostry i córki...

      Usuń
  15. Ja również dołączam się do protestu. Za aborcją nie jestem, ale chciałabym, żeby kobieta żyła w kraju w którym ma wybór, bo każdy ma własne sumienie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, dlaczego niektórym nadal tak trudno to pojąć...Nie całe nasze społeczeństwo jest wierzące, a nawet wśród tych wierzących znajduje się multum przeciwników nowego projektu. Nie można stanowić prawa przez pryzmat wiary i ideologii.

      Usuń
  16. Bąbelkowa, mnie dotykają obie ustawy zakazujące kobiecie wyboru. Tylko o odbieraniu kobietom prawa do dania życia jakoś ciszej.
    Megi, moja ciąża bliźniacza też rozwijała się idealnie. Nie była zagrożona. Aż odeszły mi wody i galopujące zakażenie prawie doprowadziło do sepsy. Ale jeszcze nie miałam sepsy. Czy to było bezpośrednie zagrożenie życia? A może musieliby czekać, aż dostanę wstrząsu septycznego? Bo przecież samo przypuszczenie, że kontynuacja ciąży mnie zabije nie jest jeszcze zagrożeniem.
    Byłabym w pułapce - w szpitalu, bez szans na ratunek. Gdybym po prostu tego dziecka nie chciała, to załatwiłabym sobie aborcję, w Polsce lub nie. Według projektu byłabym w matni, czekając na zagrożenie śmiercią. A to były moje wyczekane dzieci, po 5 latach leczenia.
    Umarlibyśmy wszyscy prawdopodobnie. Bezpieczne antybiotyki nie działały, mimo 8 dawek różnych antybiotyków na dobę. Silniejsze uszkodziłyby lub nawet zabiły płody, a takiego zakażenia, ze źródłem zakażenia już we mnie prawdopodobnie by nie zatrzymały. Dzieci w 14 tc nie miały szansy na życie beze mnie. Mogłam umrzeć, mogłam przeżyć sepsę i stracić dzieci, mogłam mieć 2 czy 1 ciężko chore dziecko. Najbardziej prawdopodobne było, że za parę godzin zagrożenie życia byłoby bezpośrednie i z powodu zakażenia straciłabym macicę. A z nią szansę na kolejne próby.
    A dzieci i tak by nie było.
    Kto będzie decydował co jest wystarczająco prawdopodobne? Kiedy reagować?

    Czasemtakjest, jesteś w stanie mi w oczy powiedzieć, co powinnam zrobić? Poczekać jeszcze dobę, żeby mieć pewność, że wszyscy umrzemy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że spór o aborcję przyćmił ten o in vitro (i pewnie jeszcze kilka innych kwestii, jak np. CETA). Na niektórych protestach transparenty w obronie IVF wprawdzie też się pojawiały, ale faktycznie ginęły w morzu innych.

      Zgadzam się ze wszystkim, co piszesz - a przecież jest to oparte (niestety) na Twoich własnych doświadczeniach, więc kto inny mógłby wypowiedzieć się na ten temat bardziej prawdziwie ? Obawiam się, że ludzie, którzy nigdy sami takich sytuacji nie przeżyli, nigdy również nie będą umieli ich w pełni zrozumieć...Ale może warto chociaż spróbować wczuć się w położenie matki, która zostaje postawiona przed takim wyborem...

      Usuń

Wszelkie opinie, sugestie, nieskrępowana wymiana zdań, a nawet konstruktywna krytyka - mile widziane :)