Naprawdę dużo mogłam w miniony weekend, jak na mamę dwulatka...
Mogłam chociażby zamówić sobie wielki puchar lodów i zjeść je powoli, bez
pośpiechu, delektując się każdą łyżeczką - bo nie było nikogo, za kim
musiałabym wciąż biegać po restauracji i pilnować, żeby czegoś nie zdemolował, nie przewrócił krzesła, nie potrącił kelnera z tacą pełną szkła i nie zaglądał paniom na kuchni do garnków ;)
Mogłam pójść na plażę już po zmroku, posłuchać szumu fal i obejrzeć zachód słońca -
bo nie było nikogo, kogo musiałabym uśpić w okolicach 20-stej, skazując
się tym samym na spędzenie reszty wieczoru w hotelowym pokoju.
Mogłam w pełni skorzystać z warsztatów i atrakcji, które
przygotowały dla nas organizatorki spotkania "Może nad morze" - bo nie
było nikogo, kto ciągnąłby mnie wtedy za sukienkę, domagał się mojej
100-procentowej uwagi i marudził, że nie tak wyobraża sobie dobrą zabawę
i że spędzanie dnia w ten sposób po prostu koszmarnie go nudzi.
Mogłam wreszcie spędzić trochę czasu tylko z Bąblowym tatą, wyspać się (rekordowo!) do godziny 7:30 i poczytać książkę w absolutnej, niczym niezmąconej ciszy - bo nie było nikogo, kto wyrywałby mi ją z rąk, skakał po mojej połowie łóżka jak po trampolinie i krzyczał na całe gardło: "Pobudka, mama! Wstawać czaaas!" ;)
Mogłam w sklepie spokojnie poprzymierzać. W hotelowej kafejce
spokojnie wypić (wreszcie gorącą!) kawę. Na deptaku spokojnie pospacerować, nie taszcząc na
rękach 13-kilogramowego "nadbagażu". Nad morzem spokojnie posiedzieć i
pogapić się na mewy...
Na statku mogłam spokojnie pokontemplować widoki i nie
martwić się, że pewien hiperaktywny dwulatek za chwilę wypadnie nam za
burtę, bo będzie usiłował w trakcie rejsu pogłaskać po "sksidełku" przepływającą obok kaczkę ;)
W ogrodach "Hortulus" w Dobrzycy mogłam niespiesznie przechadzać się alejkami i nie
obawiać się, że ten sam dwulatek za chwilę wdrapie się na skalniak i
zerwie z niego garść wyjątkowo rzadkich kwiatów, za co potem wszyscy dostaniemy
potężną burę od pracowników...
Mogłam to wszystko, w pełnym pakiecie - tak naprawdę po raz pierwszy od dwóch lat.
Mogłam - i pod koniec
naszego pobytu w Mielnie autentycznie żałowałam, że te trzy dni minęły
tak szybko i że nie pozwoliły nam jeszcze bardziej się sobą nacieszyć... Mogłam - i było mi to bardzo potrzebne, żeby nie odejść od zmysłów i przyjechać do domu jako matka niesamowicie stęskniona, ale jednocześnie uśmiechnięta, wypoczęta i
zrelaksowana.
I myślę, że mojemu dziecku też było to potrzebne - ponieważ właśnie z taką mamą lubi spędzać swój czas (a nie z tą do granic możliwości wyczerpaną, z kompletnie rozładowanym akumulatorem, która w pewnym momencie ze zmęczenia nie jest w stanie wykrzesać z siebie nawet odrobiny entuzjazmu).
Dlatego jeśli tylko macie taką możliwość - dajcie sobie prawo do tęsknoty
i bycia na odległość chociaż przez chwilę.
Żeby potem móc wrócić - i być jeszcze bardziej TU i TERAZ :)
Piękny wpis <3 ważne jest żeby w tym wszystkim znaleźć ten złoty środek. Wypoczęta mama to szczęśliwa i pełna energii mama :)
OdpowiedzUsuńTak właśnie :) Miałam tego świadomość już znacznie wcześniej, jednak dopiero po dwóch latach się odważyłam na taką rozłąkę ;)
UsuńJak mądrze to wszystko napisałaś, naprawdę trafiłaś w dziesiątkę:) Ja na razie jestem na etapie "chciałabym..."
OdpowiedzUsuńJa też przez długi czas byłam na etapie "chciałabym, a boję się..." ;)Jednak w końcu doszłam do wniosku, że z dziadkami Młodemu żadna większa krzywda się nie stanie - natomiast ja już naprawdę miałam na czole wypisane "low power" i bardzo potrzebowałam takiego doładowania baterii ;) Obyś i Ty wkrótce "dojrzała" do decyzji ;)
UsuńAch, cudowna wyprawa! I tego morza trochę zazdroszczę, choć my z kolei ostatnio odkrywamy górskie zakamarki, których nie znaliśmy, choć mieszkamy tu od lat :)
OdpowiedzUsuńMorza nigdy dość ! :) I pomyśleć, że kiedyś za nim nie przepadałam - teraz mogłabym wracać tam co tydzień (choć górami też rzecz jasna nie pogardzę :) )
UsuńZnam Cię tylko i wyłącznie z Twoich wpisów, ale i tak uważam, że jesteś bardzo dobrą mamą. To po prostu czuć czytając te wpisy. Dobrze więc wiedzieć, że nawet taka mama jak Ty potrzebuje czasami takiego naładowania akumulatorów. Zapamiętam na przyszłość ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za takie miłe słowa - choć wydaje mi się, że są trochę na wyrost ;) Staram się być najlepszą mamą, jaką tylko być potrafię - ale wychodzi mi to różnie: raz lepiej, raz gorzej ;)
UsuńU nas chyba taki pierwszy wypad bez Fruzi nastąpi dopiero... w Sylwestra. Tak, na jedną noc zaledwie, ale tym razem żadne z nas nie będzie wówczas w pracy, więc jest na co czekać:-) Fajnie, że bateryjki jak nowe. Przyda Ci się na jesień.
OdpowiedzUsuńNawet taka jedna noc może okazać się prawdziwym wybawieniem w sytuacji kryzysu, macierzyńskiego "wypalenia" i krańcowego zmęczenia - wiem coś o tym ;) Jesienna chandra póki co jeszcze mnie nie dopadła - i niech taki stan rzeczy trwa jak najdłużej :)
UsuńPiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwa mama szczęśliwe dziecko. Czasem trzeba mieć chwilę tylko i wyłącznie dla siebie. :)
Pozdrawiam
To jedna z moich ulubionych (i chyba zresztą też najbardziej trafnych) sentencji odnośnie macierzyństwa :)
UsuńTak- takie chwile sa nam momom czasem potrzebne ;) Ja mam juz powoli ten etap za soba- dzieci wszystkie od tego roku beda w szkole wiec i czasu dla siebie bede miala troche wiecej. ;) A tak serio- to nie mialam nigdy takiego wyjazdu, wakacji bez dzieci- nie mialam mozliwosci. Bardzo by mi sie to przydalo...
OdpowiedzUsuńPieknie wygladacie na tych ostatnich zdjeciach!
W takim razie mam nadzieję, że w końcu uda się Wam taki wyjazd zrealizować - bo nawet kiedy dzieci już nieco bardziej podrośnięte, jest on jak najbardziej wskazany od czasu do czasu :)
UsuńSzczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko i szczęśliwy mąż. Czasem trzeba wykroić choć chwilę tylko i wyłącznie dla siebie, dla męża. Gdy tak zwalniamy, łapiemy oddech bardziej doceniamy to, co dostajemy od życia. Uściski!
OdpowiedzUsuńWiesz co, ja chyba po raz pierwszy naprawdę USIADŁAM na tej plaży i przesiedziałam na niej całą godzinę - co w moim przypadku jest czasem absolutnie rekordowym, bo i z natury wiecznie gdzieś mnie nosi, i Bąbel nigdy do tej pory nie pozwalał mi na tego typu lenistwo ;)
UsuńŚwietny wpis! I jak ja Ci zazdroszczę tego oddechu. Potrzebuję takiej krótkiej ucieczki, bo ostatnio nawet do głupiego kina ze ślubnym nie możemy się wyrwać..
OdpowiedzUsuńJakby się dało to chętnie bym Ci nawet dzieci popilnowała, żebyś mogła chociaż ten film na dużym ekranie obejrzeć ;) Życzę Wam, żeby w końcu udało się wyjść tylko we dwoje i spędzić razem jakiś romantyczny wieczór :)
UsuńAlf doskonale rozumie moją potrzebę odpoczynku. Uznaje że mam hormon i idzie czytać książkę, ale opowiada na całe mieszkanie... Więc wychodzę nad morze sama :d.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na: https://niekonwencjonalna.com :)
U nas z tymi książkami to odwrotnie - ja czytam, opowiadam i się ekscytuję, natomiast Małż ucieka, bo już słuchać nie może ;)
UsuńTez tak lubie :)Nasze dzieciaki juz dorosle- wypady tylko dla siebie, tylko we dwoje- polecam i popieram!
OdpowiedzUsuńZ jednej strony - zazdroszczę ;) A z drugiej - jakoś niespecjalnie mi się do tej Bąblowej dorosłości spieszy ;) Niech się zdążę nim nacieszyć - takim malutkim ! :)
UsuńPiękne zdjęcia! Ja tez uwazam, ze każdy powinien raz na jakiś czas mieć toszkę czasu tylko dla siebie. Odpocząć, zrelaksować się, oderwać od codziennych obowiązków.. Inaczej każdy zrobi się nerwowy, zestresowany i apatyczny, a to nikomu na zdrowie nie wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńMiło, że się zgadzamy :) Ja już od dawna widzę prawidłowość, że moje dobre zdrowie, samopoczucie i stabilność emocjonalna bardzo mocno przekładają się na stan całej naszej rodziny ;)
UsuńAleż tam pięknie :) Naprawdę wspaniały wyjazd :D
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award - po szczegóły zapraszam do siebie ;)
Już zaglądam - i jak tylko znajdę wolną chwilkę (nie wypełnioną Bąblem, sprzątaniem czy pisaniem zaległych artykułów) postaram się odpowiedzieć na wszystkie Twoje pytania :) Dzięki ! :*
UsuńPięknie napisane - i masz rację! Naładować baterie i wrócić stęskniona do stęsknionego bąbelka, chociaż przez ten czas bez mamy i taty na pewno nie zdążył za bardzo tęsknić :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBąbel miał jakiś krótki kryzysik drugiego dnia naszej nieobecności. Trochę marudził dziadkom, że chce jechać do mamy nad morze - ale na szczęście jakoś udało im się go zagadać i skierować jego uwagę na inne tory ;)
UsuńI tak ma być. Ja na razie wyszłam do fryzjera na trzy godziny ale i tak uznaję to za osiągnięcie😈
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia jak zawszę.
Pozdrawiam Was goraco😍
Fryzjer też dobra rzecz - i bardzo potrzebna od czasu do czasu :) W wolnej chwili wpadnę do Ciebie i obejrzę sobie Twoją nową fryzurę - mam nadzieję, że już zdążyłaś się nią na blogu pochwalić :)
UsuńNie wiem czy zazdroszczę....
OdpowiedzUsuńWytrzymałam bez córki 12 h i tą ostatnią gnałąm do domu nie zważając na fotoradary.
Co prawda po dwóch godzinach już żałowałam hehe
Ale taki czas napewno jest potrzebny,z tym że nie każda z nas potrafi to zrozumieć.
Ja też miałam pewne (dosyć poważne) opory. Nie obyło się bez porannego płaczu i zapędów, żeby wydzwaniać do dziadków równo co godzinę ;) Na szczęście był ze mną M., a on raczej do tych bardziej rozsądnych należy - więc potrafił mnie odpowiednio do pionu ustawić i sprawić, żebym wreszcie wyluzowała ;)
UsuńJa właśnie od jutra mam taki "reset" , bo jadę z siostrą na dwa dni do Krakowa. Pierwszy był w życiu zostawię Synka na dwie noce, a ma już prawie 5lat!
OdpowiedzUsuńNo to trzymam kciuki za ten "reset" i Wasz babski wypad ! Lepiej późno - niż jeszcze później ;)
UsuńSuper, bardzo żałuje że musiałam odwołać swój przyjazd, bo miałam dokładnie taki plan jak Ty. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo faktycznie, wielka szkoda :/ Miałam nadzieję poznać Cię osobiście - ale może jeszcze kiedyś trafi się ku temu jakaś okazja :)
UsuńMasz rację, czasem trzeba... dla dobra całej rodziny. I szczerze zazdroszczę. Może za jakiś czas i nam się uda tak naładować akumulatorki. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOby, oby :) Jak tylko nadarzy się okazja - pakujcie walizy i w drogę ! ;)
UsuńZgadzam się z Tobą w 100%. Taki czas bez dziecka jest bardzo potrzebny i korzystnie wpływa na obie strony. Ja mam taki czas codziennie wychodząc do pracy, pomaga nam to przetrwać, bo zarówno i ja i syn zdążymy za sobą zatęsknić, by później dobrze spędzić dzień :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że miałaś aż cały weekend :)
Na pewno sytuacja po powrocie do pracy wygląda już nieco inaczej :) Podejrzewam, że w takich warunkach już nie potrzebowałabym całego weekendu wolnego od dziecka, bo to właśnie praca byłaby dla mnie taką odskocznią od macierzyństwa. I z jednej strony już na to czekam - a z drugiej jakoś mi się nie spieszy...Mam bardzo ambiwalentne odczucia w tym temacie ;)
UsuńTakie przerwy potrzebne są każdemu :) i myślę, że teraz jeszcze bardziej doceniamy zarówno czas dla siebie jak i codzienność z naszymi maluchami u boku.
OdpowiedzUsuńhttp://akwafinta.wordpress.com
Dokładnie tak :) Czasami trzeba się od siebie trochę oddalić i na chwilę wypuścić dziecko z rąk, żeby potem być jeszcze fajniejszą, bardziej uśmiechniętą i kreatywną mamą ;)
UsuńTaka krótka przerwa od codzienności, od malucha chyba każdej mamie jest potrzebna. Śliczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Tak to już chyba jest. Najpierw się tęskni za dzieckiem - a potem za chwilką bez dziecka, spędzoną w ciszy i samotności ;) Mam nadzieję, że Wasze greckie wakacje też się udały :) Buziaki :*
UsuńZDecydowanie takie naladowanie akumulatorów tylko we dwoje jest potrzebne, a i maluch ma możliwość zatęsknić za mamą :)
OdpowiedzUsuńA Ty to już w ogóle byłaś cwana - bo i bez dziecka, i bez męża się pojawiłaś ;)
UsuńTaki czas zdecydowanie jest potrzebny. Zarówno mamie jak i tacie ;) Zazdroszczę! Ja póki co nie mam takiej możliwości, ale nawet wyrwanie się na godzinkę, daje mega power!
OdpowiedzUsuńTaaa :) Nawet samotne zakupy w Biedronce albo wyjście z domu na podwórko w celu wyrzucenia śmieci ;)
UsuńTaki czas dla siebie nawzajem jest bardzo potrzebny. Fajnie, że udało Wam się tak wszystko zorganizować, żeby spędzić razem weekend, choć wyobrażam sobie jak tęskniłaś za Bąblem. Ja jutro zostawiam Tygrysa na noc u Dziadków, bo w czwartek rano ruszamy w delegację i już przeżywam, zwłaszcza, że ostatnio mamy mało czasu dla Niego.
OdpowiedzUsuńDziadkowie na pewno świetnie sobie poradzą - i nawet się nie obejrzysz, a już będziecie z powrotem. Zresztą, w nocy Tygrysek będzie pewnie smacznie spał - więc może aż tak bardzo Waszej nieobecności nie odczuje :*
UsuńI takie chwile powinno się mieć częściej :) Ja czekam na nasze "5 minut", bo nie wiem kiedy to nastąpi :)
OdpowiedzUsuńOby nastąpiło akurat wtedy, kiedy będzie Wam to najbardziej potrzebne :)
UsuńBrawo Ty! :-) już Ci kiedyś mówiłam, że Bąbel ma bardzo mądrą mamę. Mam też by się taki reset przydał. A mi to taki chociaż na godzinę ;-P
OdpowiedzUsuńDzięki, ale nie przeceniaj mnie - bo różne głupie rzeczy też nadal robię, pomimo upływu lat ;) Życzę Wam resetu znacznie dłuższego niż ta wspomniana godzina - aczkolwiek domyślam się, że przy dwójce maluchów jest o niego jeszcze trudniej.
UsuńSuper że mogłaś wreszcie tak sama odpocząć :) Ja na razie "odpoczywam" tak w pracy ;) Ale chyba muszę wkrótce męża zostawić z małą też w jakiś wolny dzień i sama wybrać się na zakupy czy na kawkę, bez małego przeszkadzacza kochanego :D
OdpowiedzUsuńaż mi się miło na serduchu zrobiło jak zobaczyłam Wasze fotki- ja tak bardzo tęsknię za latem i wakacjami nad morzem. Już odliczam dni do czerwca...
OdpowiedzUsuń