Lato to dla mnie taka pora roku, kiedy używam w zasadzie tylko kilku najbardziej potrzebnych i sprawdzonych kosmetyków. Pogoda jest zbyt piękna, przygoda zbyt głośno nas wzywa, a wokół jest zbyt dużo najróżniejszych miejsc do zwiedzenia i zobaczenia, żebym chciała marnować ten wakacyjny czas i spędzać go za zamkniętymi drzwiami łazienki ;)
Dzisiaj postanowiłam przedstawić Wam właśnie to moje letnie, kosmetyczne minimum - niespełna dziesięć produktów, dzięki którym w tegoroczne wakacje czułam się (oczywiście nie zawsze ;) ) piękna, zadbana i odpowiednio wypielęgnowana.
Oczyszczanie twarzy / demakijaż.
Tutaj świetnie sprawdziła się u mnie nowa linia oczyszczająca Creme Care od Nivea. W ramach szeroko zakrojonej kampanii testerskiej miałam okazję wypróbować mleczko oraz nawilżone chusteczki, które rewelacyjnie radziły sobie nie tylko z makijażem dziennym, ale również z tym bardziej intensywnym - zarezerwowanym na okoliczność wesel, chrzcin i plenerowych festiwali muzycznych.
Jak już wiecie z wcześniejszych postów - sporą część naszego urlopu
spędziliśmy nad jeziorem, nad morzem, na piaszczystych plażach. I chyba
nie muszę nikogo przekonywać o tym, że zawsze w takich warunkach tworzy się na skórze niepożądany, tłusty film: mieszanka
potu, piasku, nadmiaru sebum, słonej morskiej wody...Generalnie coś, czego chyba żadna z nas nie lubi, z czym nie czujemy się
zbyt komfortowo i czego pragniemy pozbyć się jak najszybciej, biorąc
chłodny prysznic w hotelowym pokoju...
Dzięki chusteczkom od Nivea - pozbywałam się tego poczucia dyskomfortu błyskawicznie, jeszcze będąc na plaży. Chusteczki
pozostawiają po sobie wrażenie idealnej świeżości, rześkości oraz
chłodu, który w obliczu trzydziestostopniowych upałów był dla mnie i
mojej skóry prawdziwym ukojeniem.
Co
ważne, nie są tłuste. Nie lepią się też jak guma do żucia. Jedna spokojnie starcza nie tylko na oczyszczenie całej twarzy, ale
również szyi i dekoltu. Jedna w zupełności wystarcza, żebym znów
poczuła się jak nowo narodzona - i pomimo lejącego się z nieba żaru
nabrała ochoty na dalsze harce z Bąblem, lepienie piaskowych babek i
podlewanie wodorostów plastikową konewką ;)
Nawilżanie twarzy, ciała i włosów.
Tutaj prawdziwym hitem okazały się dla mnie: 100-procentowy kwas hialuronowy i olej z pestek malin od La Quintessence. Mając przy sobie te dwie malutkie, niepozorne buteleczki - miałam też absolutną pewność, że moja skóra pozostanie przez cały dzień odpowiednio nawilżona, wygładzona i napięta, zabezpieczona przed nadmierną utratą wody. Od siebie dodam tylko, że najlepiej jest stosować oba te kosmetyki jednocześnie, mieszając je dodatkowo z kropelką...wody właśnie (ponieważ podobno dopiero wtedy kwas hialuronowy optymalnie się wchłania i przenika do głębszych warstw skóry).
Chyba najbardziej uniwersalnym kosmetykiem w całym moim zestawieniu okazuje się natomiast olejek kokosowy marki Loton - stosowany przeze mnie zarówno na całe ciało, jak i wysuszone letnim słońcem włosy. I kompletnie nie pasuje do niego popularne stwierdzenie, że "jeśli coś jest do wszystkiego - to jest do niczego" - bo nie dość że świetnie nawilża, wygładza i regeneruje, to jeszcze pachnie tak obezwładniająco i egzotycznie, że nawet na naszym rodzimym polskim wybrzeżu przenosi nas w odległe, orientalne krainy ;)
Sztuczna opalenizna / wyrównywanie kolorytu.
Nie jestem zwolenniczką wylegiwania się plackiem na słońcu - ani tym bardziej częstych wizyt w solarium. Najlepiej moim zdaniem opalać się aktywnie i w ruchu - jednak z małym dzieckiem zdecydowanie częściej poszukuję miejsc skrytych w cieniu, niż wystawionych na silne promieniowanie UVB.
Dlatego też zdarza mi się posiłkować kosmetykami takimi, jak Sun Shimmer Instant Tan marki Rimmel - które robią mi piękną, złocistą i równomierną opaleniznę w ciągu zaledwie trzech minut: bez jakichkolwiek wyrzeczeń, bez podrażniania skóry, bez efektu "dojrzałego pomidora" i narażania się na groźnego czerniaka.
A jeśli dodatkowo nabiję sobie na nogach całe mnóstwo sińców (na przykład bawiąc się z Bąblem w berka na czworakach ;) ) albo nabawię jakichś nieestetycznych pajączków i popękanych żyłek - to rajstopy w sprayu od Lirene świetnie mi to wszystko zatuszują i pozwolą pojawić się na weselichu nawet w krótkiej, wiele odkrywającej kiecce ;)
Peeling, złuszczanie i ścieranie...
...czyli mój osobisty pielęgnacyjny masochizm ;) Odkąd pamiętam wręcz uwielbiam wrażenie, że peeling działa na moją skórę niczym papier ścierny - a więc jest gruboziarnisty, wywołuje mrowienie, swędzenie i poczucie, że faktycznie coś się tam "dzieje" (w sensie pobudzonego krążenia, przepływu limfy i redukcji cellulitu, rzecz jasna ;) ) I dokładnie takie wrażenie mam po zastosowaniu peelingu cukrowo-solnego od Green Pharmacy - nic dodać, nic ująć !
Natomiast jako bonus podrzucam Wam także wzmiankę odnośnie magicznego pilnika Scholl Velvet Smooth - ponieważ tylko dzięki niemu mogłam założyć tego lata odkryte sandałki i wreszcie nie wstydzić się swoich popękanych, zmasakrowanych długimi spacerami pięt, które do tej pory ukrywałam skrzętnie w bardziej zabudowanym i "maskującym" obuwiu.
***
(A na pierwszym zdjęciu: oczyszczająca maseczka błotna od Himalaya Herbals
+ plasterki ogórka z Biedronki ;) )
Kochana, gdzie kupiłaś te chusteczki?? Zastanawiam się czy zmyją wodoodporny tusz do rzęs. Przede mną wyjazd w ciepłe miejsca ;) i nie musiałabym brać płynu.. czy ten olejek malinowy można też stosować na skórę tłustą? Ja kilka dni temu zainwestowałam w tołpę dermo do tłustej skóry. Mam ten pilnik, tzn ten Rossmanowski, tragedia :/ Pozdrosy :))
OdpowiedzUsuńChusteczki otrzymałam do testowania od Nivea, ale są dostępne w wielu drogeriach internetowych (stacjonarnych pewnie też). U mnie z makijażem wodoodpornym radzą sobie bez problemu. A dokąd to się wybieracie, jeśli można wiedzieć? ;)
UsuńOlejek jest dla wszystkich rodzajów cery - ja akurat mam mieszaną i w problematycznych miejscach (czoło, broda, nos) nie powoduje wzmożonego przetłuszczania się skóry.
Natomiast pilnik też mam z Rossmanna i jestem z niego zadowolona - choć oczywiście najlepsze efekty daje wtedy, kiedy stopy są odpowiednio przygotowane (to znaczy wymoczone "do białości" ;) )
Kochana, pilnik wzięłam taki jakby to powiedzieć "made in rossman" ;) i słabo sobie radził. Byłam kilka dni temu w Super Pharm i nie dostrzegłam chusteczek Nivea, były przeróżne, ale tych nie. Jednak poszukam.
UsuńLecimy (już za 2tyg) do Aten, a stamtąd na wyspę Eubea (lub "nowoczesna" nazwa - Evia).
Buźki :))
Anula
Ale Wam dobrze ! :) Koniecznie potem podziel się na blogu swoimi wrażeniami i fotami z podróży :)
UsuńJa ogólnie jestem zakochana w marce Nivea. Wszelkie balsamy, mydełka, kremy kupuje właśnie z Nivea. Ale chusteczek jeszcze nie miałam. PS w sobotę na spotkaniu osobiście sprawdzę Twoje pięty; -)))To odnośnie skuteczności pilnika, żeby nie było; -)do zobaczonka !
OdpowiedzUsuńOjej, już zaczynam się bać ;) Będę musiała chyba jeszcze podpiłować tu i ówdzie, skoro mi takie testy zapowiedziałaś ;)
UsuńBardzo lubię peelingi i masła z Green Pharmacy.
OdpowiedzUsuńJa dopiero jakiś czas temu je odkryłam - i ten kawowy szczególnie skradł moje serce, bo wcześniej przygotowywałam podobny w domu, we własnym zakresie (a kupny jest o tyle fajniejszy, że nie brudzi mi całej łazienki na czarno ;) )
UsuńJa uwielbiam te kosmetyki ;) jednak, czasami nawet i w lato lubię poleżeć z maseczka ;)
OdpowiedzUsuńNo ja też czasami lubię - co widać na załączonym obrazku ;)
UsuńTeż raczej nie przesadzam z kosmetykami latem. W ogóle staram się nie przesadzać z kosmetykami, niezależnie od pory roku, ale peelingi bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńJa nawet jakbym chciała przesadzić od czasu do czasu - to nie mam za bardzo kiedy ;) Ale jakieś minimum musi być :)
UsuńTeż mam ten olejek kokosowy, ale tylko do włosów go używam.
OdpowiedzUsuńKochana gdzie ty te upały 30-stopniowe odczułaś? Bo ja całe lato choć byłam w różnych miejscach to takich upałów nie "widziałam", poza dwoma dniami mw górach ;) Reszta letnich dni raczej umiarkowana ;)
U nas cały pobyt nad morzem i późniejsze nad jeziorami mieliśmy temperatury koło 30 stopni - w tym roku akurat nam się udało :) No a poza tym trzeba pamiętać, że jesteśmy z podobno najcieplejszego regionu Polski - i w te wakacje raczej nie mamy na co narzekać ;)
UsuńA jaka serweta fajna :D (A może to narzuta?)
OdpowiedzUsuńNarzuta, narzuta - w dodatku z Krupówek przywieziona ;)
UsuńKochana, pilnik Scholl Velvet Smooth to mój wierny przyjaciel! :-) Tylko mój w kolorze różowym. Jest po prostu MEGA!!!! :-)
OdpowiedzUsuńJak jak kupowałam to chyba jeszcze różowych nie robili ;)
UsuńOd dawna przymierzam się do kwasu. Może wreszcie się zmobilizuję.
OdpowiedzUsuńJa też się długo przymierzałam, ale w końcu zmobilizowały mnie pewne warsztaty kosmetyczne, na których byłam ;)
UsuńKwas i mnie kusi, chyba już pora, żebyśmy się bliżej poznali. Natomiast rajstopy w sprayu kupuję już któreś lato i... kupić nie mogę :) Może w następnym roku w końcu jednak się zdecyduję. A jak ze "zmywaniem" ich? Peeling wystarczy?
OdpowiedzUsuńJa w tym roku miałam wyjątkową motywację do ich zakupu, bo tylu siniaków co podczas zabaw z Młodym chyba jeszcze w życiu sobie nie nabiłam ;) Moim zdaniem nawet peeling nie jest konieczny - wystarczy mydło i ciepła woda :)
UsuńAha, a jak ogólnie z trwałością tej opalenizny? Ja w ogóle się nie opalam, także jestem biała- dosłownie :)
UsuńOpaleniznę masz do wspomnianego mycia ;) Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby w międzyczasie coś spłynęło czy się rozmazało i narobiło smug (nawet jak stosowałam podczas dużych upałów) - ale na wszelki wypadek odradzałabym stosowanie w połączeniu np. z białą sukienką ;)
UsuńA jeśli faktycznie u Ciebie taka bladość, to wybierz sobie odcień dla jasnej karnacji - bo akurat z Lirene są dwa różne dostępne.
Bardzo lubię kwas hialuronowy. Olej z pestek malin też próbowałam, też mi służył.
OdpowiedzUsuńDziewczyny, a wiecie, że takie rzeczy można kupić (zwykle dużo taniej iw większych pojemnościach) w sklepach oferujących półprodukty?
Ja kwas kupuję na Biochemii Urody (bo zwykle biorę jakiś pomieszany np. z wyciągami kwiatowymi), ale fajny zawsze był też na Mazidłach czy Zrobsobiekrem. Olej z pestek malin też tam był, i wiele innych.
Teraz tych stron jest mega mega dużo.
Juti, dzięki za info :) Nigdy wcześniej nie byłam na tych stronach, ale w wolnej chwili zajrzę i zorientuję się w ich ofercie :) Pewnie coś dla siebie wygrzebię :)
UsuńNawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna za te rajstopy w spraju! Zawsze mnie intrygowały a jakoś nigdzie nie trafiłam na recenzję...Ciekawe czy uda mi się jest dostać w Ustroniu...? :P Wszak na weselicho wybieram się w sobotę:)
OdpowiedzUsuńJa swoje kupiłam w Rossmannie, w asortymencie Ustronia się niestety nie orientuję ;) Ale na weselicho faktycznie byłyby jak znalazł - zwłaszcza jeśli nie lubisz wbijać się w nylony ;)
UsuńPlasterki ogórka z Biedronki zawsze spoko :D Nigdy nie próbowałam rajstop w sprayu ale jestem ich bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPolecam, zwłaszcza jeśli tak samo jak ja nie znosisz tych prawdziwych ;)
UsuńMnie bardzo nęci ten pilnik do pięt ;) Mówisz, że dobry, czas się rozejrzeć za promocjami ;)
OdpowiedzUsuńLato ma się ku końcowi, więc teraz jest akurat dobry moment na jego poszukiwania w atrakcyjnej cenie ;)
UsuńTaki mam plan ;)
UsuńUwielbiam olejki ,ale niestety kokosowy mnie zapycha bo jest komogenny.
OdpowiedzUsuńPilnują Ci zazdroszczę!
Mnie na szczęście nie zapycha - bo trudno byłoby mi teraz zrezygnować z jego zniewalającego zapachu :)
UsuńJa niezmiennie polecam filtr prysznicowy z kdf - świetna baza dla każdego kosmetyku, warto o nim więcej poczytać.
OdpowiedzUsuńWakacje to czas upałów, słońca, ciepła. Jeśli wybiera się kosmetyki to trzeba mieć to na uwadze. Kosmetyki powinny chronić skórę przed działaniem promieni słonecznych. A jak chcecie się opalać, spędzać czas na plaży to szczególnie trzeba zabezpieczyć skórę. Są różne kosmetyki które w tym pomogą, na https://baza-lekow.com.pl/kategoria-produktu/zdrowie-i-uroda-kosmetyki-i-akcesoria-pielegnacja-ciala-opalanie/ są widzę też takie wskazane.
OdpowiedzUsuń