Strony

wtorek, 9 sierpnia 2016

W poszukiwaniu "czasorozciągacza"- czyli moja codzienna żonglerka macierzyństwem, blogowaniem i kilkoma innymi rzeczami.


W pracy i na studiach byłam postrzegana przez otoczenie jako osoba niesamowicie poukładana i multifunkcyjna.  Taka , która ma wszystko zawsze pod kontrolą – i dopięte na ostatni guzik. Taka, która pomimo ogromu zadań na swoich barkach daje radę wywiązać się z nich wszystkich satysfakcjonująco i w terminie – nawet kosztem zarwanych nocy, hektolitrów wypitej kawy i kilku kilogramów mniej na łazienkowej wadze. 

Dopiero życie u boku hiperaktywnego dwulatka uświadomiło mi, że wcale tak nie jest. Świetnie zorganizowana mogłam WYDAWAĆ SIĘ tylko do momentu, kiedy to ja sama decydowałam o swoim czasie i rozkładzie dnia – kiedy sama dla siebie byłam sterem, żeglarzem i okrętem...


Aktualnie moim czasem zarządza przede wszystkim Bąbel.

Bąbel, który nie przesypia już nawet 5 minut w ciągu całego dnia. Bąbel, który nadal stale potrzebuje mojej uwagi i umie zająć się samodzielną zabawą tylko przez krótką chwilkę, pozwalającą mi na skorzystanie z toalety albo wypicie względnie ciepłej herbaty. 

Bąbel, który potrafi w tej samej sekundzie chcieć jabłuszko – i wcale go nie chcieć; najpierw ciągnąć mnie na dwór z wielkim lamentem – a za minutę kategorycznie domagać się natychmiastowego powrotu do domu; jednocześnie żądać ode mnie włączenia nocnej lampki i jej wyłączenia – i jeszcze stu tysięcy najróżniejszych innych rzeczy, których nijak nie da się ze sobą pogodzić ;) 


Prawda jest taka, że po całym dniu drałowania z jednego placu zabaw na drugi, po kilkunastu histeriach w miejscach publicznych, po wspólnym przeprawianiu się z Młodym przez rzekę, podziwianiu pociągów na peronie i koparek na placu budowy, po zaliczeniu wszystkich okolicznych piaskownic, kałuż, miejskich fontann i innych dziwacznych zakamarków – po prostu PADAM Z NÓG.

I coraz częściej zastanawiam się, co będzie dalej.

Już teraz momentami czuję się jak cyrkowiec, balansujący na linie na dużej wysokości i żonglujący przy tym kilkoma piłeczkami na raz. Czy uda mi się pogodzić moje macierzyństwo, zbliżające się kolejne studia i dotychczasową dorywczą pracę? Czy uda mi się wpleść w to wszystko jeszcze pewne projekty związane z blogiem, o których od jakiegoś czasu bardzo intensywnie myślę i które potrzebują właściwie tylko postawienia przysłowiowej „kropki nad i”, żeby ruszyć z kopyta? 

Czy to moje wirtualne miejsce w ogóle będzie miało szansę nadal funkcjonować w natłoku innych, realnych spraw - czy też pokryje się grubą warstwą kurzu i pajęczyn, których z czasem nawet nie będzie mi się chciało z niego wymiatać? 

Dlatego właśnie mniej mnie tutaj, mniej mnie w komentarzach na Waszych blogach, w sumie wszędzie mnie mniej. W skrzynce odbiorczej piętrzą się maile, na które jeszcze nie zdążyłam odpowiedzieć. W wersjach roboczych czeka na mnie kilkanaście zaplanowanych postów - a każdy z nich napoczęty, rozgrzebany, jednym zębem nadgryziony…

 ***

W tak zwanym międzyczasie stuknęło nam 6-lecie stażu małżeńskiego – o którym też zamierzałam Wam napisać, ale…nie miałam kiedy tego zrobić :/  Odnieśliśmy również pewne sukcesy i postępy w odpieluchowaniu, choć wybrana przez nas metoda jest raczej mało wychowawcza – i polega po prostu na wrzucaniu do niniejszego słoiczka monety za każdym razem, kiedy Bąbel skorzysta z nocnika tudzież nakładki na sedes ;)


Wybaczcie mi, jeśli milczę – jeśli nie skomentuję, nie uniosę kciuka w górę na Facebooku.
Postaram się jakoś ogarnąć, poprawić, dać z siebie 200% normy.

60 komentarzy:

  1. Wybaczamy😃 przynajmniej ja!!!!! Blog poczeka realne życie nie.
    Kolejnych wspaniałych rocznic w tak wspaniałym gronie jakim jest Wasza rodzinka😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, blog może poczekać - a jednak za każdym blogiem kryje się jakaś osoba z krwi i kości. No co tu dużo gadać - po prostu tęsknię za Wami cholernie, kiedy nie mam szans na to, żeby do Was zajrzeć, skomentować, zorientować się w sytuacji...Może jednak jakoś mi się uda być na bieżąco :) A za życzenia serdecznie dziękujemy - choć niewiele brakowało, a sami byśmy o tej rocznicy zapomnieli, w związku z pewną łazienkową awarią ;)

      Usuń
    2. Ja to Ci sie wcale nie dziwię bo sama dziękuję temu co wymyślił neta w telefonie bo bym byla teraz odcięta od bloga a tak to jedna ręką czytam a druga karmie. Już opatentowałam system😈.
      Co do awarii to czytałam wlasnie że Was zalało my też jutro wymieniamy prysznic bo spód kabiny dokończył swój żywot w naszym domu😢

      Usuń
    3. Super, że jakoś sobie radzisz :) Z czytaniem to pewnie akurat mniejszy problem, natomiast z pisaniem może być już trochę gorzej - ale miejmy nadzieję, że Karolinka okaże się dla ciebie wyrozumiała, będzie pięknie przesypiać całe noce i zaliczać długie drzemki w ciągu dnia ;)

      No u nas też wszystko do wymiany - a nasza kabina miała zaledwie 4 lata, więc spodziewaliśmy się, że jednak trochę dłużej wytrzyma. Teraz tylko trzeba fachowca odpowiednio motywować, bo ociąga się i ślamazarzy, jak to oni mają w zwyczaju ;)

      Usuń
    4. No to nasza całe 7 lat wytrzymała więc nie ma co narzekać w takim razie. U nas się udało bo fachowiec to mąż kuzynki W.tak że ma przyjść dziś po 21 nocną pora ma założyć nowy.

      Usuń
  2. Kochana, wiem, że masz ręce pełne roboty i rozumiem, że z czasem nieraz u Ciebie kiepsko. Ale wierzę w Ciebie, że dasz radę! Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie braku Twego bloga... Na pewno będzie Ci trudniej, ale ponoć im więcej mamy obowiązków, tym bardziej potrafimy się sprężyć i znaleźć czas "dla siebie" (w sumie sprawdza się to niemal w 100% u mnie ;-) ). Głowa do góry, Kochana! Buziaczki dla Was :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby było właśnie tak, jak piszesz. Mój blog nie jest jedyny i niezastąpiony - ale za to niektóre znajomości, które dzięki niemu nawiązałam są dla mnie bardzo ważne i cenne, więc mam nadzieję, że nie będę zmuszona do rezygnacji z niego. Postaram się jakoś spiąć poślady i to wszystko ogarnąć - a Ty będziesz moim wzorem i przewodnikiem :):*

      Usuń
    2. hehe, oj, Kochana, mi daleko do wzoru i bycia przewodnikiem! Nie zgodzę się z Twoją opinią - fakt, że jest wiele innych baaaardzo fajnych blogów, które też regularnie odwiedzam i każdy z nich jest oryginalny, inny, co czyni te blogi niezastąpionymi - tak jak Twój! Nie wyobrażam sobie blogów bez Twojego, więc, Słońce - jak to powiedziałaś - spinaj poślady i ogarniaj temat! :-) jesteś super siną i fajną osobą i dajesz siłę innym poprzez to, co piszesz! buzi :-*

      Usuń
  3. Dajesz rade :) Ja odkąd mam Szymka a jak wiesz chłopak dość wyrośniety - sama nie wiem co mam robić a dni uciekają mi przez palce ... śniadanie. . Obiad ... kolacja ... nauka ... Xbox. .. piłka. .. wysyłam na podworze ... za 3 minuty słyszę ciocia - a wiesz leciał ptak ... za chwilę ciocia ...- bo tam kot ruszył ogonem ... - na mowie ci masakra :D - ale kocham te masakra ... daje sobie ostatni dzień i zaczynam inaczej porządkować życie :) i szukać pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A myślałam, że z czasem będzie już chociaż trochę lepiej ;) No cóż, właśnie pozbawiłaś mnie złudzeń ;) No i też tę masakrę kocham nad życie - co nie zmienia faktu, że nie jestem w stanie ze wszystkim się wyrobić :)

      Usuń
  4. Oj, ja z organizacją czasu i ogólnie wszystkiego to zawsze na bakier :) U mnie totalny chaos pełen spontan i wiecznie towarzyszy mi uczucie, ze z czymś nie wyrabiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami zazdroszczę osobom, które mają właśnie takie podejście. Bo mój perfekcjonizm i zapędy do zaplanowania sobie wszystkiego krok po kroku często mnie gubią - i nieźle zatruwają mi życie ;)

      Usuń
  5. Kochana, dajesz z siebie 200% normy i to jest najważniejsze. Bąbel jest najważniejszy. Reszta świata poczeka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być, że jako mama dajesz z siebie 200% normy. Przepraszam, zjadłam kawałek zdania.

      Usuń
    2. Wiesz, ja już taka jestem, że lubię kilka srok za ogon trzymać - i zdarza mi się mieć pretensje do samej siebie, kiedy nie wychodzi mi to tak, jakbym chciała. Ot, taka durnowata ta moja natura ;)

      Usuń
  6. U mnie podobnie ;) Kiedyś zorganizowana, a teraz nie wiadomo co przyniesie dzień ;) Mam małą nadzieje, że jak moje chłopaki pójdą do szkoły od września to jakoś to sobie wszystko poukładam :) A Ty i tak dajesz z siebie 200 %. Kiedy znajdujesz czas na taki długi post ? :) Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę Cię ! ;) Tego posta pisałam na raty chyba ze trzy dni - już myślałam, że nigdy go nie skończę ;) Pozdrawiam i życzę (Tobie i sobie) pełnej harmonii i równowagi ;)

      Usuń
  7. Kochana, jak ja cię rozumiem.....Moja Iza ma siedem lat, a nadal nie potrafi sama sobą się zająć i marzę juz o wrześniu :) Spotkamy sie w Stroniu na active blog, pogadamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mój Bąbel za rok we wrześniu przywita się z przedszkolem - to ja pewnie z kolei przywitam się ze stałą, regularną pracą :) Więc czasu mi nie przybędzie, ale zawsze to jakaś zmiana (oby na lepsze).

      No myślę, że pogadamy - i że będziemy miały ku temu trochę więcej okazji, niż poprzednio :)

      Usuń
  8. Kochana moja... mam nadzieję, że Twoja doba magicznym sposobem się wydłuży :) Już przez Twój komentarz u mnie wyczułam, że masz gorszy (skurczony) czas, a po przeczytaniu tego wpisu wszystkie przypuszczenia zostały potwierdzone. Ach... no cóż Ci ja powiem Kochana, w takich momentach mam wrażenie, że jest mi zbyt dobrze: tu i teraz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam taką nadzieję, że już czasami w piętkę gonię ;) A największym moim problemem jest chyba właśnie to, ze tak do końca "tu i teraz" nie potrafię - że zawsze coś mi jednak każe albo o przeszłości rozmyślać, albo z kolei gnać myślami ku przyszłym wyzwaniom ;)

      Usuń
  9. Wiem o czym mowisz. Gdyby doba byla dluzsza :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby doba była dłuższa... - to pewnie i tak znalazłabym sobie w jej trakcie jakieś nowe zajęcia, przez które...znów okazałaby się zbyt krótka ;)

      Usuń
  10. Hmmmm, no szkoda by bylo... a tak powaznie- sa sprawy wazne i wazniejsze- rodzina rowniez dla mnie jest NAJWAZNIEJSZA!!! Rozumie to rozdarcie i pocieszam siebie i ciebie- bedzie lepiej, moze nie natychmiast ale zdecydowanie rosniemy wraz z naszymi obowiazkami i rozwijamy sie. Babel tez bedzie ulegal naturalnym zmianom wiec- cierpliwosci ... no i mala prosba-daj czasami znak zycia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, Lux - jak na razie nigdzie nie planuję się stąd wynosić! Będę odzywać się tak często, jak tylko moja zbyt krótka doba mi na to pozwoli - a jak nie pozwoli, to faktycznie znajdę jakiś sposób na to, żeby ją rozciągnąć ;) Od października może być z tym trochę gorzej, bo jednak studia to nie przelewki - i nie chciałabym wylecieć z nich, zanim w ogóle na dobre się zaczną ;)

      Bardziej mam wyrzuty sumienia, że to u Was tak rzadko bywam - bo nawet jeśli złapię jakąś chwilkę na wklepanie posta to zwykle nie starcza mi już czasu na bycie na bieżąco z Waszymi blogami i sprawami. Dlatego proszę o wyrozumiałość - będę się dwoić i troić ;)

      Usuń
  11. Dobrze Cię rozumiem. Zawsze jest za mało czasu, choćby doba miała 48 godzin! Ja też dawniej byłam bardzo zorganizowana, a teraz czasem rządzi Iza :) Taki mały szef kochany :D Też mi szkoda, gdy nie zdążam już zaglądać do innych, a tu kolejny tydzień się kończy. Dziś nadrabiam - może uda mi się wszystkich odwiedzić zanim szef się z drzemki przebudzi! Dobrze choć, że jeszcze ma tą jedną drzemkę w ciągu dnia! I nie martw się, nie zapomnimy o Tobie, gdy będzie Cię tu mniej :D Mnie też mniej wszędzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dzięki za te słowa ! Naprawdę mnie podbudowałaś, bo niestety już teraz odniosłam wrażenie (być może mylne), że niektórzy się na mnie poobrażali za tę moją częstszą nieobecność ;)

      Usuń
    2. Wiadomo że człowiek nie zawsze ma czas na wszystko i to od razu. Czasem ja też nigdzie nie komentuję z braku czasu, ale gdy mam chwilę, to lubię sobie poczytać co tam u Was :) Właśnie ta chwila mi minęła, bo się urwis przebudził, ale zdążyłam sobie poczytać i pokomentować co nieco :) Miłego dnia życzę, a ja lecę do mojej księżniczki pełnej energii po długiej drzemce :)

      Usuń
    3. Ja natomiast dzisiaj załatwiłam sobie kilka godzin "wolnego" od Bąbla (który jest z mężem u dziadków), więc nadrabiam aż mi się z klawiatury dymi ;) A najfajniejsze jest to, że właśnie w takich momentach internet najczęściej się wiesza, a komp odmawia wspólpracy ;)

      Udanego popołudnia z małą, uroczą księżniczką - i niech Tobie również starczy tej energii :):*

      Usuń
  12. Wybaczam :) Są sprawy ważne i ważniejsze. Z czasem odnajdziesz się w nowej rzeczywistości i pomimo sporej ilości nowych obowiązków, znajdziesz czas, żeby się ponudzić :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  13. Lepiej miej więcej czasu w realu;) blog to dodatek:))

    Ps. No ale żeby nie było, że będziesz tu tylko gościem;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jak będę tylko gościem - to postaram się być w miarę częstym ;)

      Usuń
  14. Gratuluję już 6-stej rocznicy ślubu i życzę wszystkiego najlepszego na dalszej wspólnej drodze życia :). Pomysł ze słoiczkiem i monetami bardzo fajny, szkoda że ja na to nie wpadłam gdy uczyłam mojego malucha siadać na nocnik :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za życzenia :) A na pomysł ze słoiczkiem wpadliśmy dlatego, że Młody bardzo lubi wrzucać drobniaki do fontanny - więc pomyśleliśmy, że taka motywacja najlepiej go zachęci ;) Obiecałam mu, że jak nazbieramy już pełen słoik - to wrzucimy całą jego zawartość "na szczęście" ;)

      Usuń
  15. Bąbelkowa Mamo spokojnie z tym 200 % normy. My tu cierpliwie czekamy i doskonale rozumiemy. Choć podejrzewam, że jakbyś miała wolną chwilę, to i tak byś ją skutecznie zagospodarowała. A te 200 % zachowaj na jesień, wtedy bardziej Ci się przyda. I trzymam kciuki, żebyś spokojnie sobie wszystko poukładała.
    Lato z dzieckiem potrafi zmęczyć, ale pewnie w pochmurne jesienne dni (choć u nas takie jest lato) jak będzie trzeba ogarnąć dziecię w domu, zatęsknimy za tymi kilometrami na podwórku.
    Bąbel pomyślał o Wasze rocznicy - sukcesy w odpieluchowaniu to najlepszy prezent. My świętujemy w październiku może i Tygrys będzie tak dobry :) Szkoda tylko, że nie ogarnia jeszcze wartości pieniążków :) Ważne, że metoda się sprawdza. Zresztą każda niezużyta pielucha, to taka złotówka do słoika :)
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę, że jeszcze niejeden raz zatęsknimy - bo zorganizować cały dzień z dwulatkiem i zapewnić mu atrakcje wyłącznie w czterech ścianach chyba jeszcze trudniej :)

      Do pełnego sukcesu jeszcze ciut brakuje, czasami zdarzają się drobne "wypadki" - ale progres jest i tego trzeba się trzymać ;) Wartości pieniążków też jeszcze nie ogarnia (choć zawsze domaga się, by to on mógł zapłacić przy sklepowej kasie) - ale za to uwielbia plusk monet wpadających do miejskiej fontanny ;)

      Usuń
  16. Oj mnie też ostatnio nie po drodze do bloga. Ciągle coś i czas nie chce się rozciągnąć ;) fajnie, że chociaż coś napisałaś :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mimo to mam nadzieję, że nie znikniesz - bo bardzo jestem ciekawa tej nowej pracy i kolejnych podopiecznych, jakimi przyjdzie Ci się zajmować :) A napisać taki post musiałam, żeby samej sobie dać kopa i się zmotywować odpowiednio - może jak już jeden nowy się pojawił to dalej pójdzie z górki i za pozostałe też się wreszcie wezmę ;)

      Usuń
  17. Nie znikaj, bardzo lubię do Ciebie/Was zaglądać!!!!!;-))))
    Ja mam nadzieję, że jak Hania pójdzie od września do przedszkola (na początek na 5h) to uda mi się jakoś nadgonić wszystkie zaległości. Oby nie były to tylko marzenia ściętej głowy;-0 Z tym perfekcjonizmem też tak miałam i chyba jeszcze mam, ale z wiekiem człowiek i dla siebie robi się trochę bardziej pobłażliwy - przejdzie Ci;-))))
    Post o adopcji "zamiast" przepiękny!!!! Nie miałam dostępu ostatnio do kompa, więc nie mogłam skomentować. Wszystko co napisałaś, ubrałaś w słowa, siedzi w moim serduchu;-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To byłam ja Tyśka - mój mąż ostatnio zakosił mi komputer;-0

      Usuń
    2. Heeejjjj :) Zastawiałam się właśnie od jakiegoś czasu, co u Was słychać - miałam nawet maila pisać (chyba go jeszcze pamiętam ;) )

      A z tym wrześniem to tak naprawdę nic nie wiadomo- bo może Hania pójdzie do przedszkola, a Wam za to już teraz przybędzie kolejny maluszek? ;) Niezbadane są wyroki ;)

      Usuń
  18. Ja to i tak Cię podziwiam, bo piszesz naprawdę często. Ja przez wakacje kompletnie nie mogę się ogarnąć. Czasu mi brak, bo większość dnia spędzamy na dworze i nawet się cieszyłam z deszczu, bo mogłam spokojnie posprzątać z domu i pranie zrobić hehe. Bo tak to ciągle coś się dzieje. Ale w sumie nie narzekam. Tylko doba mogła by mieć tak chociaż 30 godzin. Albo żebym ja nie była taka zmęczona wieczorami... Bo jednak chciałoby się trochę pobyć z mężem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często to pojęcie względne ;) Na niektórych śledzonych przeze mnie blogach posty pojawiają się nawet i co drugi dzień - ale wcale nie tracą przy tym na swojej jakości :) U mnie natomiast jest tak, że albo mam sto tysięcy pomysłów na post i zero możliwości, by go faktycznie napisać - albo z kolei udaje mi się wygospodarować jakąś wolną godzinkę, a wtedy wena nijak nie przychodzi ;)

      Usuń
  19. Podziwiam!
    Ja bym nie dała rady pogodzić macierzyństwa, studiów i prowadzenia domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie byś dała - tylko jeszcze sama o tym nie wiesz ;)

      Usuń
  20. Doskonale rozumiem, chociaż i tak jestem pod wrażeniem, bo jesteś naprawdę często w blogowym świecie jak na mamę energicznego dwulatka :) Cierpliwie czekam na dzień, w którym mój synio pozwoli mi skrobnąć. I tak sobie czekam, i czekam....i pewnie jeszcze poczekam :)
    Faktem jest również to, że w wakacje jest tyle atrakcji, że siłą rzeczy nie da się wygospodarować kilku kwadransów, ale zimową porą da się to nadrobić.
    Gratulacje z okazji rocznicy ślubu (nasza też szósta) i postępów nocnikowych :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to sobie razem poczekamy i będziemy się w tym czekaniu wzajemnie wspierać ;) U mnie jesienią i zimą dojdą te studia jeszcze, więc obawiam się, że tendencja będzie raczej bardziej spadkowa ;)

      Wam tez gratuluję i życzę kolejnych pięknych lat razem! Dużo teraz tych rocznic w blogosferze - okazuje się nawet, że z kilkoma dziewczynami obchodzimy swoją dokładnie w tym samym dniu (i rok też się zgadza ;))

      A odnośnie nocnikowania - jeszcze nie mam odwagi odtrąbić ostatecznego sukcesu, ale nawet po drzemkach budzimy się już "na sucho", więc wszystko zmierza w dobrym kierunku do całkowitej eliminacji pampersa ;)

      Usuń
  21. Cierpię ostatnio na to samo. Wieczny niedoczas. Mam jeszcze Frankową drzemkę, ale ona coraz krótsza, chyba się z nami już żegna, nie wiem jak wtedy ogarnę świat :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś będzie trzeba ;) - mam nadzieję, że Franek okaże się dla Ciebie wyrozumiały i da Ci trochę odetchnąć mimo wszystko :)

      Usuń
  22. Spoko, spoko, jak cos, to na Ciebie poczekamy. ;)

    Co do opieki nad Bablem, to wiesz, dzieci w ktoryms momencie nabieraja cudownej zdolnosci samodzielnej zabawy. ;) Nik jest troche starszy od Babelka, ale juz potrafi spedzic pol godziny ukladajac tory ze swoimi pociagami, polglosem opowiadajac cale scenariusze. ;) No dobra, ostatnio woli grzebac sie w piachu oraz blocie. Nadaje sie wtedy wylacznie do splukania szlauchem, ale kawa wypita w spokoju na tarasie, jest tego warta. ;) Bi to juz w ogole. Dac jej farby oraz zapas kartek i mam dziecko z glowy na przynajmniej godzine. ;)

    Gratulacje i wielu kolejnych Rocznic! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ponoć zawsze byłam dzieckiem bardzo samowystarczalnym i małą outsiderką ;) - już w wieku półtora roku potrafiłam siedzieć godzinami w namiocie zrobionym ze starego koca wyłącznie w otoczeniu swoich pluszaków ;) Ale wiadomo - dla każdego ten "magiczny" moment przychodzi w innym czasie ;)

      No i tak słyszę od innych rodziców, że jednak mamom rodzeństw trochę łatwiej pod tym względem - bo dzieci choć chwilę pobawią się ze sobą nawzajem (nawet gdyby miały przy tym wióry lecieć ;) ) - a jedynak z braku innej opcji zwykle szuka towarzystwa wśród dorosłych ;)

      Usuń
  23. najważniejsze że odpieluchowywanie udało się! macie sukces w tym temacie, nie ważne jak ważne że się udało. Powodzenia z nowymi wyzwaniami :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, powodzenie na pewno się przyda - bo w porównaniu z czekającą nas resztą odpieluchowanie wydaje mi się bułką z masłem ;)

      Usuń
  24. Oj i u nas podobnie, Kuba sam się nie pobawi, ciągle domaga się aby mu we wszystkim towarzyszyć, do tego praca, treningi, dom... szukam sposobów jak to wszystko poukładać, żeby nikt i nic nie było zaniedbane ... jak widać złotego środka jeszcze nie znalazłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się nie da niczego choć trochę nie zaniedbać - i u mnie jest to najczęściej moja własna osoba ;) Powodzenia w dalszej żonglerce wszystkimi obowiązkami ! :*

      Usuń
  25. Ostatnio się właśnie zastanawiałam jak dam sobie radę, kiedy synek pojawi się na świecie.. Bo jednak będę musiała ogarnąć opiekę nad małym, ogarnięcie mieszkania, szkołę i jeszcze kilka spraw. Mam jednak nadzieję, że przy dobrej organizacji dnia dam radę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślałam, że dobra organizacja wystarczy i okaże się najważniejszym kluczem do sukcesu ;) - a tymczasem w praktyce wygląda to różnie i tak naprawdę bardzo dużo zależy nie od nas, a od naszego małego "szefa" ;)

      Usuń
  26. U mnie na szczęście nigdy nie narzekałam na brak czasu. Co prawda syn już jest teraz duży bo ma 7 lat i dodatkowo nie pracuje, chociaż to chcę jednak zmienić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze zakładałam sobie, że chcę wrócić do pracy - chociaż życie nieco zweryfikowało moje plany i z "jak najszybciej" zrobiło się "po urlopie wychowawczym" ;) Życzę Ci pełnego sukcesu w realizacji Twoich zamierzeń :)

      Usuń

Wszelkie opinie, sugestie, nieskrępowana wymiana zdań, a nawet konstruktywna krytyka - mile widziane :)