W pracy i na studiach byłam
postrzegana przez otoczenie jako osoba niesamowicie poukładana i
multifunkcyjna. Taka , która ma wszystko
zawsze pod kontrolą – i dopięte na ostatni guzik. Taka, która pomimo ogromu
zadań na swoich barkach daje radę wywiązać się z nich wszystkich satysfakcjonująco i w terminie –
nawet kosztem zarwanych nocy, hektolitrów wypitej kawy i kilku kilogramów
mniej na łazienkowej wadze.
Dopiero życie u boku
hiperaktywnego dwulatka uświadomiło mi, że wcale tak nie jest. Świetnie
zorganizowana mogłam WYDAWAĆ SIĘ tylko do momentu, kiedy to ja sama decydowałam
o swoim czasie i rozkładzie dnia – kiedy sama dla siebie byłam sterem,
żeglarzem i okrętem...
Aktualnie moim czasem
zarządza przede wszystkim Bąbel.
Bąbel, który nie przesypia już
nawet 5 minut w ciągu całego dnia. Bąbel, który nadal stale potrzebuje mojej
uwagi i umie zająć się samodzielną zabawą tylko przez krótką chwilkę,
pozwalającą mi na skorzystanie z toalety albo wypicie względnie ciepłej
herbaty.
Bąbel, który potrafi w tej samej
sekundzie chcieć jabłuszko – i wcale go nie chcieć; najpierw ciągnąć mnie na
dwór z wielkim lamentem – a za minutę kategorycznie domagać się natychmiastowego
powrotu do domu; jednocześnie żądać ode mnie włączenia nocnej lampki i jej
wyłączenia – i jeszcze stu tysięcy najróżniejszych innych rzeczy, których nijak
nie da się ze sobą pogodzić ;)
Prawda jest taka, że po całym
dniu drałowania z jednego placu zabaw na drugi, po kilkunastu histeriach w
miejscach publicznych, po wspólnym przeprawianiu się z Młodym przez rzekę, podziwianiu pociągów na peronie i koparek na
placu budowy, po zaliczeniu wszystkich okolicznych piaskownic, kałuż, miejskich
fontann i innych dziwacznych zakamarków – po prostu PADAM Z NÓG.
I coraz częściej zastanawiam
się, co będzie dalej.
Już teraz momentami czuję się jak
cyrkowiec, balansujący na linie na dużej wysokości i żonglujący przy tym kilkoma piłeczkami na
raz. Czy uda mi się pogodzić moje macierzyństwo, zbliżające się kolejne studia i dotychczasową
dorywczą pracę? Czy uda mi się wpleść w to wszystko jeszcze pewne projekty związane
z blogiem, o których od jakiegoś czasu bardzo intensywnie myślę i które
potrzebują właściwie tylko postawienia przysłowiowej „kropki nad i”, żeby
ruszyć z kopyta?
Czy to moje wirtualne miejsce w ogóle
będzie miało szansę nadal funkcjonować w natłoku innych, realnych spraw - czy
też pokryje się grubą warstwą kurzu i pajęczyn, których z czasem nawet nie
będzie mi się chciało z niego wymiatać?
Dlatego właśnie mniej mnie tutaj,
mniej mnie w komentarzach na Waszych blogach, w sumie wszędzie mnie mniej. W
skrzynce odbiorczej piętrzą się maile, na które jeszcze nie zdążyłam
odpowiedzieć. W wersjach roboczych czeka na mnie kilkanaście zaplanowanych
postów - a każdy z nich napoczęty, rozgrzebany, jednym zębem nadgryziony…
***
W tak zwanym międzyczasie
stuknęło nam 6-lecie stażu małżeńskiego – o którym też zamierzałam Wam napisać,
ale…nie miałam kiedy tego zrobić :/
Odnieśliśmy również pewne sukcesy i postępy w odpieluchowaniu, choć wybrana
przez nas metoda jest raczej mało wychowawcza – i polega po prostu na wrzucaniu
do niniejszego słoiczka monety za każdym razem, kiedy Bąbel skorzysta z nocnika
tudzież nakładki na sedes ;)
Wybaczcie mi, jeśli milczę –
jeśli nie skomentuję, nie uniosę kciuka w górę na Facebooku.
Postaram się jakoś ogarnąć,
poprawić, dać z siebie 200% normy.
Wybaczamy😃 przynajmniej ja!!!!! Blog poczeka realne życie nie.
OdpowiedzUsuńKolejnych wspaniałych rocznic w tak wspaniałym gronie jakim jest Wasza rodzinka😍
Prawda, blog może poczekać - a jednak za każdym blogiem kryje się jakaś osoba z krwi i kości. No co tu dużo gadać - po prostu tęsknię za Wami cholernie, kiedy nie mam szans na to, żeby do Was zajrzeć, skomentować, zorientować się w sytuacji...Może jednak jakoś mi się uda być na bieżąco :) A za życzenia serdecznie dziękujemy - choć niewiele brakowało, a sami byśmy o tej rocznicy zapomnieli, w związku z pewną łazienkową awarią ;)
UsuńJa to Ci sie wcale nie dziwię bo sama dziękuję temu co wymyślił neta w telefonie bo bym byla teraz odcięta od bloga a tak to jedna ręką czytam a druga karmie. Już opatentowałam system😈.
UsuńCo do awarii to czytałam wlasnie że Was zalało my też jutro wymieniamy prysznic bo spód kabiny dokończył swój żywot w naszym domu😢
Super, że jakoś sobie radzisz :) Z czytaniem to pewnie akurat mniejszy problem, natomiast z pisaniem może być już trochę gorzej - ale miejmy nadzieję, że Karolinka okaże się dla ciebie wyrozumiała, będzie pięknie przesypiać całe noce i zaliczać długie drzemki w ciągu dnia ;)
UsuńNo u nas też wszystko do wymiany - a nasza kabina miała zaledwie 4 lata, więc spodziewaliśmy się, że jednak trochę dłużej wytrzyma. Teraz tylko trzeba fachowca odpowiednio motywować, bo ociąga się i ślamazarzy, jak to oni mają w zwyczaju ;)
No to nasza całe 7 lat wytrzymała więc nie ma co narzekać w takim razie. U nas się udało bo fachowiec to mąż kuzynki W.tak że ma przyjść dziś po 21 nocną pora ma założyć nowy.
UsuńKochana, wiem, że masz ręce pełne roboty i rozumiem, że z czasem nieraz u Ciebie kiepsko. Ale wierzę w Ciebie, że dasz radę! Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie braku Twego bloga... Na pewno będzie Ci trudniej, ale ponoć im więcej mamy obowiązków, tym bardziej potrafimy się sprężyć i znaleźć czas "dla siebie" (w sumie sprawdza się to niemal w 100% u mnie ;-) ). Głowa do góry, Kochana! Buziaczki dla Was :-*
OdpowiedzUsuńOby było właśnie tak, jak piszesz. Mój blog nie jest jedyny i niezastąpiony - ale za to niektóre znajomości, które dzięki niemu nawiązałam są dla mnie bardzo ważne i cenne, więc mam nadzieję, że nie będę zmuszona do rezygnacji z niego. Postaram się jakoś spiąć poślady i to wszystko ogarnąć - a Ty będziesz moim wzorem i przewodnikiem :):*
Usuńhehe, oj, Kochana, mi daleko do wzoru i bycia przewodnikiem! Nie zgodzę się z Twoją opinią - fakt, że jest wiele innych baaaardzo fajnych blogów, które też regularnie odwiedzam i każdy z nich jest oryginalny, inny, co czyni te blogi niezastąpionymi - tak jak Twój! Nie wyobrażam sobie blogów bez Twojego, więc, Słońce - jak to powiedziałaś - spinaj poślady i ogarniaj temat! :-) jesteś super siną i fajną osobą i dajesz siłę innym poprzez to, co piszesz! buzi :-*
UsuńDajesz rade :) Ja odkąd mam Szymka a jak wiesz chłopak dość wyrośniety - sama nie wiem co mam robić a dni uciekają mi przez palce ... śniadanie. . Obiad ... kolacja ... nauka ... Xbox. .. piłka. .. wysyłam na podworze ... za 3 minuty słyszę ciocia - a wiesz leciał ptak ... za chwilę ciocia ...- bo tam kot ruszył ogonem ... - na mowie ci masakra :D - ale kocham te masakra ... daje sobie ostatni dzień i zaczynam inaczej porządkować życie :) i szukać pracy :)
OdpowiedzUsuńA myślałam, że z czasem będzie już chociaż trochę lepiej ;) No cóż, właśnie pozbawiłaś mnie złudzeń ;) No i też tę masakrę kocham nad życie - co nie zmienia faktu, że nie jestem w stanie ze wszystkim się wyrobić :)
UsuńOj, ja z organizacją czasu i ogólnie wszystkiego to zawsze na bakier :) U mnie totalny chaos pełen spontan i wiecznie towarzyszy mi uczucie, ze z czymś nie wyrabiam.
OdpowiedzUsuńCzasami zazdroszczę osobom, które mają właśnie takie podejście. Bo mój perfekcjonizm i zapędy do zaplanowania sobie wszystkiego krok po kroku często mnie gubią - i nieźle zatruwają mi życie ;)
UsuńKochana, dajesz z siebie 200% normy i to jest najważniejsze. Bąbel jest najważniejszy. Reszta świata poczeka :)
OdpowiedzUsuńMiało być, że jako mama dajesz z siebie 200% normy. Przepraszam, zjadłam kawałek zdania.
UsuńWiesz, ja już taka jestem, że lubię kilka srok za ogon trzymać - i zdarza mi się mieć pretensje do samej siebie, kiedy nie wychodzi mi to tak, jakbym chciała. Ot, taka durnowata ta moja natura ;)
UsuńU mnie podobnie ;) Kiedyś zorganizowana, a teraz nie wiadomo co przyniesie dzień ;) Mam małą nadzieje, że jak moje chłopaki pójdą do szkoły od września to jakoś to sobie wszystko poukładam :) A Ty i tak dajesz z siebie 200 %. Kiedy znajdujesz czas na taki długi post ? :) Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńNo proszę Cię ! ;) Tego posta pisałam na raty chyba ze trzy dni - już myślałam, że nigdy go nie skończę ;) Pozdrawiam i życzę (Tobie i sobie) pełnej harmonii i równowagi ;)
UsuńKochana, jak ja cię rozumiem.....Moja Iza ma siedem lat, a nadal nie potrafi sama sobą się zająć i marzę juz o wrześniu :) Spotkamy sie w Stroniu na active blog, pogadamy :)
OdpowiedzUsuńJak mój Bąbel za rok we wrześniu przywita się z przedszkolem - to ja pewnie z kolei przywitam się ze stałą, regularną pracą :) Więc czasu mi nie przybędzie, ale zawsze to jakaś zmiana (oby na lepsze).
UsuńNo myślę, że pogadamy - i że będziemy miały ku temu trochę więcej okazji, niż poprzednio :)
Kochana moja... mam nadzieję, że Twoja doba magicznym sposobem się wydłuży :) Już przez Twój komentarz u mnie wyczułam, że masz gorszy (skurczony) czas, a po przeczytaniu tego wpisu wszystkie przypuszczenia zostały potwierdzone. Ach... no cóż Ci ja powiem Kochana, w takich momentach mam wrażenie, że jest mi zbyt dobrze: tu i teraz :P
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję, że już czasami w piętkę gonię ;) A największym moim problemem jest chyba właśnie to, ze tak do końca "tu i teraz" nie potrafię - że zawsze coś mi jednak każe albo o przeszłości rozmyślać, albo z kolei gnać myślami ku przyszłym wyzwaniom ;)
UsuńWiem o czym mowisz. Gdyby doba byla dluzsza :-)
OdpowiedzUsuńGdyby doba była dłuższa... - to pewnie i tak znalazłabym sobie w jej trakcie jakieś nowe zajęcia, przez które...znów okazałaby się zbyt krótka ;)
UsuńHmmmm, no szkoda by bylo... a tak powaznie- sa sprawy wazne i wazniejsze- rodzina rowniez dla mnie jest NAJWAZNIEJSZA!!! Rozumie to rozdarcie i pocieszam siebie i ciebie- bedzie lepiej, moze nie natychmiast ale zdecydowanie rosniemy wraz z naszymi obowiazkami i rozwijamy sie. Babel tez bedzie ulegal naturalnym zmianom wiec- cierpliwosci ... no i mala prosba-daj czasami znak zycia :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, Lux - jak na razie nigdzie nie planuję się stąd wynosić! Będę odzywać się tak często, jak tylko moja zbyt krótka doba mi na to pozwoli - a jak nie pozwoli, to faktycznie znajdę jakiś sposób na to, żeby ją rozciągnąć ;) Od października może być z tym trochę gorzej, bo jednak studia to nie przelewki - i nie chciałabym wylecieć z nich, zanim w ogóle na dobre się zaczną ;)
UsuńBardziej mam wyrzuty sumienia, że to u Was tak rzadko bywam - bo nawet jeśli złapię jakąś chwilkę na wklepanie posta to zwykle nie starcza mi już czasu na bycie na bieżąco z Waszymi blogami i sprawami. Dlatego proszę o wyrozumiałość - będę się dwoić i troić ;)
Dobrze Cię rozumiem. Zawsze jest za mało czasu, choćby doba miała 48 godzin! Ja też dawniej byłam bardzo zorganizowana, a teraz czasem rządzi Iza :) Taki mały szef kochany :D Też mi szkoda, gdy nie zdążam już zaglądać do innych, a tu kolejny tydzień się kończy. Dziś nadrabiam - może uda mi się wszystkich odwiedzić zanim szef się z drzemki przebudzi! Dobrze choć, że jeszcze ma tą jedną drzemkę w ciągu dnia! I nie martw się, nie zapomnimy o Tobie, gdy będzie Cię tu mniej :D Mnie też mniej wszędzie :)
OdpowiedzUsuńJej, dzięki za te słowa ! Naprawdę mnie podbudowałaś, bo niestety już teraz odniosłam wrażenie (być może mylne), że niektórzy się na mnie poobrażali za tę moją częstszą nieobecność ;)
UsuńWiadomo że człowiek nie zawsze ma czas na wszystko i to od razu. Czasem ja też nigdzie nie komentuję z braku czasu, ale gdy mam chwilę, to lubię sobie poczytać co tam u Was :) Właśnie ta chwila mi minęła, bo się urwis przebudził, ale zdążyłam sobie poczytać i pokomentować co nieco :) Miłego dnia życzę, a ja lecę do mojej księżniczki pełnej energii po długiej drzemce :)
UsuńJa natomiast dzisiaj załatwiłam sobie kilka godzin "wolnego" od Bąbla (który jest z mężem u dziadków), więc nadrabiam aż mi się z klawiatury dymi ;) A najfajniejsze jest to, że właśnie w takich momentach internet najczęściej się wiesza, a komp odmawia wspólpracy ;)
UsuńUdanego popołudnia z małą, uroczą księżniczką - i niech Tobie również starczy tej energii :):*
Wybaczam :) Są sprawy ważne i ważniejsze. Z czasem odnajdziesz się w nowej rzeczywistości i pomimo sporej ilości nowych obowiązków, znajdziesz czas, żeby się ponudzić :) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńObiecujesz? ;) No to trzymam Cię za słowo! ;)
UsuńLepiej miej więcej czasu w realu;) blog to dodatek:))
OdpowiedzUsuńPs. No ale żeby nie było, że będziesz tu tylko gościem;))
Nawet jak będę tylko gościem - to postaram się być w miarę częstym ;)
UsuńGratuluję już 6-stej rocznicy ślubu i życzę wszystkiego najlepszego na dalszej wspólnej drodze życia :). Pomysł ze słoiczkiem i monetami bardzo fajny, szkoda że ja na to nie wpadłam gdy uczyłam mojego malucha siadać na nocnik :).
OdpowiedzUsuńDziękujemy za życzenia :) A na pomysł ze słoiczkiem wpadliśmy dlatego, że Młody bardzo lubi wrzucać drobniaki do fontanny - więc pomyśleliśmy, że taka motywacja najlepiej go zachęci ;) Obiecałam mu, że jak nazbieramy już pełen słoik - to wrzucimy całą jego zawartość "na szczęście" ;)
UsuńBąbelkowa Mamo spokojnie z tym 200 % normy. My tu cierpliwie czekamy i doskonale rozumiemy. Choć podejrzewam, że jakbyś miała wolną chwilę, to i tak byś ją skutecznie zagospodarowała. A te 200 % zachowaj na jesień, wtedy bardziej Ci się przyda. I trzymam kciuki, żebyś spokojnie sobie wszystko poukładała.
OdpowiedzUsuńLato z dzieckiem potrafi zmęczyć, ale pewnie w pochmurne jesienne dni (choć u nas takie jest lato) jak będzie trzeba ogarnąć dziecię w domu, zatęsknimy za tymi kilometrami na podwórku.
Bąbel pomyślał o Wasze rocznicy - sukcesy w odpieluchowaniu to najlepszy prezent. My świętujemy w październiku może i Tygrys będzie tak dobry :) Szkoda tylko, że nie ogarnia jeszcze wartości pieniążków :) Ważne, że metoda się sprawdza. Zresztą każda niezużyta pielucha, to taka złotówka do słoika :)
Uściski
Też tak myślę, że jeszcze niejeden raz zatęsknimy - bo zorganizować cały dzień z dwulatkiem i zapewnić mu atrakcje wyłącznie w czterech ścianach chyba jeszcze trudniej :)
UsuńDo pełnego sukcesu jeszcze ciut brakuje, czasami zdarzają się drobne "wypadki" - ale progres jest i tego trzeba się trzymać ;) Wartości pieniążków też jeszcze nie ogarnia (choć zawsze domaga się, by to on mógł zapłacić przy sklepowej kasie) - ale za to uwielbia plusk monet wpadających do miejskiej fontanny ;)
Oj mnie też ostatnio nie po drodze do bloga. Ciągle coś i czas nie chce się rozciągnąć ;) fajnie, że chociaż coś napisałaś :)))
OdpowiedzUsuńAle mimo to mam nadzieję, że nie znikniesz - bo bardzo jestem ciekawa tej nowej pracy i kolejnych podopiecznych, jakimi przyjdzie Ci się zajmować :) A napisać taki post musiałam, żeby samej sobie dać kopa i się zmotywować odpowiednio - może jak już jeden nowy się pojawił to dalej pójdzie z górki i za pozostałe też się wreszcie wezmę ;)
UsuńNie znikaj, bardzo lubię do Ciebie/Was zaglądać!!!!!;-))))
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję, że jak Hania pójdzie od września do przedszkola (na początek na 5h) to uda mi się jakoś nadgonić wszystkie zaległości. Oby nie były to tylko marzenia ściętej głowy;-0 Z tym perfekcjonizmem też tak miałam i chyba jeszcze mam, ale z wiekiem człowiek i dla siebie robi się trochę bardziej pobłażliwy - przejdzie Ci;-))))
Post o adopcji "zamiast" przepiękny!!!! Nie miałam dostępu ostatnio do kompa, więc nie mogłam skomentować. Wszystko co napisałaś, ubrałaś w słowa, siedzi w moim serduchu;-))))
To byłam ja Tyśka - mój mąż ostatnio zakosił mi komputer;-0
UsuńHeeejjjj :) Zastawiałam się właśnie od jakiegoś czasu, co u Was słychać - miałam nawet maila pisać (chyba go jeszcze pamiętam ;) )
UsuńA z tym wrześniem to tak naprawdę nic nie wiadomo- bo może Hania pójdzie do przedszkola, a Wam za to już teraz przybędzie kolejny maluszek? ;) Niezbadane są wyroki ;)
Ja to i tak Cię podziwiam, bo piszesz naprawdę często. Ja przez wakacje kompletnie nie mogę się ogarnąć. Czasu mi brak, bo większość dnia spędzamy na dworze i nawet się cieszyłam z deszczu, bo mogłam spokojnie posprzątać z domu i pranie zrobić hehe. Bo tak to ciągle coś się dzieje. Ale w sumie nie narzekam. Tylko doba mogła by mieć tak chociaż 30 godzin. Albo żebym ja nie była taka zmęczona wieczorami... Bo jednak chciałoby się trochę pobyć z mężem ;)
OdpowiedzUsuńCzęsto to pojęcie względne ;) Na niektórych śledzonych przeze mnie blogach posty pojawiają się nawet i co drugi dzień - ale wcale nie tracą przy tym na swojej jakości :) U mnie natomiast jest tak, że albo mam sto tysięcy pomysłów na post i zero możliwości, by go faktycznie napisać - albo z kolei udaje mi się wygospodarować jakąś wolną godzinkę, a wtedy wena nijak nie przychodzi ;)
UsuńPodziwiam!
OdpowiedzUsuńJa bym nie dała rady pogodzić macierzyństwa, studiów i prowadzenia domu.
Pewnie byś dała - tylko jeszcze sama o tym nie wiesz ;)
UsuńDoskonale rozumiem, chociaż i tak jestem pod wrażeniem, bo jesteś naprawdę często w blogowym świecie jak na mamę energicznego dwulatka :) Cierpliwie czekam na dzień, w którym mój synio pozwoli mi skrobnąć. I tak sobie czekam, i czekam....i pewnie jeszcze poczekam :)
OdpowiedzUsuńFaktem jest również to, że w wakacje jest tyle atrakcji, że siłą rzeczy nie da się wygospodarować kilku kwadransów, ale zimową porą da się to nadrobić.
Gratulacje z okazji rocznicy ślubu (nasza też szósta) i postępów nocnikowych :)
Buziaki :*
No to sobie razem poczekamy i będziemy się w tym czekaniu wzajemnie wspierać ;) U mnie jesienią i zimą dojdą te studia jeszcze, więc obawiam się, że tendencja będzie raczej bardziej spadkowa ;)
UsuńWam tez gratuluję i życzę kolejnych pięknych lat razem! Dużo teraz tych rocznic w blogosferze - okazuje się nawet, że z kilkoma dziewczynami obchodzimy swoją dokładnie w tym samym dniu (i rok też się zgadza ;))
A odnośnie nocnikowania - jeszcze nie mam odwagi odtrąbić ostatecznego sukcesu, ale nawet po drzemkach budzimy się już "na sucho", więc wszystko zmierza w dobrym kierunku do całkowitej eliminacji pampersa ;)
Cierpię ostatnio na to samo. Wieczny niedoczas. Mam jeszcze Frankową drzemkę, ale ona coraz krótsza, chyba się z nami już żegna, nie wiem jak wtedy ogarnę świat :(
OdpowiedzUsuńJakoś będzie trzeba ;) - mam nadzieję, że Franek okaże się dla Ciebie wyrozumiały i da Ci trochę odetchnąć mimo wszystko :)
UsuńSpoko, spoko, jak cos, to na Ciebie poczekamy. ;)
OdpowiedzUsuńCo do opieki nad Bablem, to wiesz, dzieci w ktoryms momencie nabieraja cudownej zdolnosci samodzielnej zabawy. ;) Nik jest troche starszy od Babelka, ale juz potrafi spedzic pol godziny ukladajac tory ze swoimi pociagami, polglosem opowiadajac cale scenariusze. ;) No dobra, ostatnio woli grzebac sie w piachu oraz blocie. Nadaje sie wtedy wylacznie do splukania szlauchem, ale kawa wypita w spokoju na tarasie, jest tego warta. ;) Bi to juz w ogole. Dac jej farby oraz zapas kartek i mam dziecko z glowy na przynajmniej godzine. ;)
Gratulacje i wielu kolejnych Rocznic! :)
Ja ponoć zawsze byłam dzieckiem bardzo samowystarczalnym i małą outsiderką ;) - już w wieku półtora roku potrafiłam siedzieć godzinami w namiocie zrobionym ze starego koca wyłącznie w otoczeniu swoich pluszaków ;) Ale wiadomo - dla każdego ten "magiczny" moment przychodzi w innym czasie ;)
UsuńNo i tak słyszę od innych rodziców, że jednak mamom rodzeństw trochę łatwiej pod tym względem - bo dzieci choć chwilę pobawią się ze sobą nawzajem (nawet gdyby miały przy tym wióry lecieć ;) ) - a jedynak z braku innej opcji zwykle szuka towarzystwa wśród dorosłych ;)
najważniejsze że odpieluchowywanie udało się! macie sukces w tym temacie, nie ważne jak ważne że się udało. Powodzenia z nowymi wyzwaniami :*
OdpowiedzUsuńDzięki, powodzenie na pewno się przyda - bo w porównaniu z czekającą nas resztą odpieluchowanie wydaje mi się bułką z masłem ;)
UsuńOj i u nas podobnie, Kuba sam się nie pobawi, ciągle domaga się aby mu we wszystkim towarzyszyć, do tego praca, treningi, dom... szukam sposobów jak to wszystko poukładać, żeby nikt i nic nie było zaniedbane ... jak widać złotego środka jeszcze nie znalazłam.
OdpowiedzUsuńChyba się nie da niczego choć trochę nie zaniedbać - i u mnie jest to najczęściej moja własna osoba ;) Powodzenia w dalszej żonglerce wszystkimi obowiązkami ! :*
UsuńOstatnio się właśnie zastanawiałam jak dam sobie radę, kiedy synek pojawi się na świecie.. Bo jednak będę musiała ogarnąć opiekę nad małym, ogarnięcie mieszkania, szkołę i jeszcze kilka spraw. Mam jednak nadzieję, że przy dobrej organizacji dnia dam radę.
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, że dobra organizacja wystarczy i okaże się najważniejszym kluczem do sukcesu ;) - a tymczasem w praktyce wygląda to różnie i tak naprawdę bardzo dużo zależy nie od nas, a od naszego małego "szefa" ;)
UsuńU mnie na szczęście nigdy nie narzekałam na brak czasu. Co prawda syn już jest teraz duży bo ma 7 lat i dodatkowo nie pracuje, chociaż to chcę jednak zmienić.
OdpowiedzUsuńJa zawsze zakładałam sobie, że chcę wrócić do pracy - chociaż życie nieco zweryfikowało moje plany i z "jak najszybciej" zrobiło się "po urlopie wychowawczym" ;) Życzę Ci pełnego sukcesu w realizacji Twoich zamierzeń :)
Usuń