Mamie coś chyba odbiło na stare lata! Studiów jej się zachciało! Znowu! Kolejnych! - choć poprzednie ukończyła z powodzeniem już ponad 6 lat temu i otrzymała nawet z tej okazji piękny dyplom ze złotą czcionką oraz prawo do tytułowania się trzema wiadomymi literkami przed nazwiskiem - z którego to prawa niestety w swojej dotychczasowej zawodowej "karierze" nie miała okazji skorzystać...Cholerny przerost ambicji, psiakrew !
Już od jakiegoś czasu pomysł ten chodził jej po głowie, sen z powiek spędzał, spokoju nie dawał - ale czekała i myślała sobie, że z czasem samo minie, rozejdzie się po kościach, umrze śmiercią naturalną... A tu nijak ta gadzina - myśl uparta i podstępna - opuścić jej nie chce, ciągle się po mózgownicy tłucze, ciągle nowe argumenty "za" i "przeciw" wywleka na światło dzienne, jak iluzjonista króliki z kapelusza !
(Do pewnego momentu tych "przeciw" było więcej, jednak te "za" szły z nimi łeb w łeb - aż w końcu na którymś ostrym życiowym wirażu przyspieszyły i wybiły się na prowadzenie.)
Kiedy tak zwane "siedzenie" z dzieckiem w domu się skończy - żyć za coś będzie trzeba. Do obecnej pracy mama wrócić ani nie chce, ani nawet nie za bardzo może - a pierwszy ukończony przez nią kierunek nie rokuje zbyt optymistycznie, jeśli chodzi o perspektywy znalezienia po nim sensownego zatrudnienia. Obsługiwać klienta w sieciówce już dłużej mama nie ma ochoty, staników dobierać obcym babom jako wykwalifikowana brafitterka tym bardziej - więc decyzja o ponownym wkroczeniu na ścieżkę wyższej edukacji jest niejako oczywistym i naturalnym następstwem wcześniejszych beznadziejnych wyborów, których mama swego czasu dokonała...
foto: Internet |
No cóż...Pora wreszcie przyznać przed samą sobą, że te dwa lata poprzedzające obronę pracy magisterskiej to był dla mamy czas kompletnie stracony, sensu pozbawiony, żadnych widoków na przyszłość nie dający - i że ciągnęła całą tę farsę na znienawidzonym przez siebie wydziale zupełnie wbrew sobie, wbrew własnym oczekiwaniom i aspiracjom (chyba tylko po to, by regularnymi wpłatami zasilać uniwersytecką kasę)...
Boi się mama, boi jak cholera ! Słabo jej się robi na myśl o kilkugodzinnych dojazdach komunikacją publiczną, trzy razy w tygodniu. Jeszcze słabiej na myśl o tym, jak to wszystko zdoła ogarnąć : bo jednak czymś innym jest zakuwanie do egzaminów kiedy ma się całe wieczory do własnej dyspozycji - a czymś zupełnie innym, kiedy trzeba dzielić je między naukę, obowiązki domowe i zabawę z mega-absorbującym i hiper-energicznym dwulatkiem, uwieszonym na maminej szyi jak efektowne, 13-kilogramowe korale...
foto: Internet |
Nie wie mama, co to będzie, jak będzie...i czy w ogóle będzie - czy na przykład nie przyjdzie jej rzucić tych swoich wymarzonych studiów w cholerę już po kilku pierwszych zjazdach, zanim tak naprawdę zdążą się one porządnie rozkręcić. Czy do zniesienia na dłuższą metę będą dla niej mężowskie foszki, że ona tam się wyżej edukuje, w towarzystwie uczelnianym bryluje, brunche i lunche w studenckiej stołówce jada - a jemu nie ma kto uprać, koszuli uprasować, do stołu podać... ;)
A tak zupełnie poważnie, to najbardziej obawia się mama siebie samej - swojej durnowatej natury i upierdliwego perfekcjonizmu, który nigdy nie pozawalał jej robić czegokolwiek na pół gwizdka, zawsze kazał się każdemu podjętemu zajęciu i wyzwaniu całą duszą oddawać, bez względu na wszystko wyłącznie zaszczytne miejsca na podium zajmować...Oby ten dziad przebrzydły jednak uśpiony pozostał, pozwolił jakoś te dwa lata przetrwać, przejść bez szwanku i się przy tym nerwowo nie wykończyć...
P. S. No to już się tutaj na łamach bloga mama "pochwaliła" - więc teraz co najmniej śmiesznie i głupio by było, gdyby ją w trakcie rekrutacji jednak z kwitkiem odprawili...Papiery złożone, kciuki mile widziane, a o efektach ich zaciskania będzie mama z końcem września informować :)
Ja też zamierzam iść na studia dalej i mam nadzieję, ze również sobie poradzę z nauką i wychowywaniem dziecka :)))) żYCZĘ PWODZENIA!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za życzenia - i oczywiście nawzajem ! Jeśli jeszcze kilka mam-studentek (lub przyszłych studentek) się tu znajdzie, to może jakąś specjalną grupę wsparcia założymy ;)
UsuńWow szacun ale skoro czujesz że chcesz i ze to ten wymarzony kierunek to czemu nie spróbować?trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńChcę już od dawna, ale zawsze miałam jakieś "ALE" i jakąś wewnętrzną blokadę przed tą decyzją. Przede wszystkim nie chciałam zostawiać takiego zupełnie małego Bąbla pod opieką męża/dziadków na tych kilka dni w tygodniu - miałam przed tym naprawdę ogromne opory. A teraz widzę, że jest coraz bardziej samodzielny, coraz lepiej sobie radzi, już nie potrzebuje mnie tak rozpaczliwie jak dawniej - więc pora wziąć się i za realizację innych planów. W końcu o sobie też nie mogę tak całkiem zapomnieć - a wydaje mi się, że to może być dobry trening przed dalszym usamodzielnianiem i rozłąką związaną z pójściem do przedszkola. Ostatecznie jeśli się nie uda - to też tragedii wielkiej nie będzie. Jeden dyplom już mam, jakoś to przeżyję ;)
UsuńDokladnie aczkolwiek znając Ciebie to tak sie nie stanie bo jeśli to jest to co chcesz robic i Ciebie interesuje to będzie wszystko dobrze a Twojemu wewnętrznemu perfekcjonizmowi po prostu każ odpuścić nie koniecznie wszystko musi być na 5 😃
UsuńNo dobra, to niech będzie chociaż na 4 z plusem ;)
UsuńJupi! Najważniejsze jest pozytywne myślenie, dasz radę:) Trzymam kciuki (myślę, ze zbędne) by wszystko poszło po Twojej myśli!
OdpowiedzUsuńJa już nie mam siły na kolejne studia, dwa kierunki mi wystarczą:)
Parę razy już się w życiu przekonałam, że samo pozytywne myślenie jednak nie wystarczy - ale masz rację, że na pewno może się w bardzo dużej mierze przyczynić do powodzenia całej "akcji" ;) Czy mam na to siłę? Się okaże, w praniu wyjdzie - ale już nawet tą mobilizacją i złożeniem papierów sama siebie zadziwiłam ;)
UsuńI super. Ja podziwiam, ale też wiem, że mamy mają niezwykle podzielną uwagę i dają radę ze wszystkim. I wychodzą lepiej od tych, którzy są studentami bez dzieciaków ;) powodzenia! A jaki kierunek wybrałaś?
OdpowiedzUsuńUwagę mam na pewno zdecydowanie bardziej podzielną niż Małżonek - więc ciekawa jestem nie tylko tego, jak sama dam radę - ale również tego, jak jemu uda się Bąbla w pojedynkę okiełznać i spacyfikować w najbardziej newralgicznych momentach ;)
UsuńA wybrałam...ekhm...pedagogikę ! Tylko jeszcze nad specjalnością się muszę mocno zastanowić, ale na to będę miała cały pierwszy semestr.
Bąbelkowa Mamo, o proszę, ja pedagogikę studiowałam. A po "odchowaniu" dziecka planuję udać się na podyplomówkę, aby uczyć polskiego w podstawówce, bo wcześniej to pedagogika wczesnoszkolna i przedszkolna z ang.
UsuńAle jakbym miała cofnąć czas to bym zajęła się teraz czymś innym. Ot :) jak życie weryfikuje.
Pewnie! Tak jak piszesz, żyć jakoś trzeba i robić to co się lubi też! Nie ma co się męczyć.
Monika
Trzymam kciuki i gratuluję podjęcia takiej decyzji. Ja mam studia skończone, ale kierunek trochę średni, jednak przyznam, że na dalszą naukę już nie miałabym ochoty ani czasu, choć jak to mówią nigdy nie mów nigdy. Obecnie jednak wkroczyłam ponownie na ścieżki edukacji, dzięki mojemu Kubie, który od września rozpocznie 2 klasę. Człowiek czy chce, czy nie chce, powraca niejako do szkoły. Ale to trochę inna sprawa. :)
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze też skończone, ale jednak zupełnie niczego nie wniosły, nic mi nie dały, nie zaowocowały żadnymi wymiernymi rezultatami w postaci znalezienia zatrudnienia w zawodzie. Taki kierunek do bani - to i nie ma się co dziwić. Myślę sobie, że dla mamy każdy nowy dzień z dzieckiem jest jednocześnie równoznaczny z wkraczaniem na kolejną ścieżkę i poziom edukacji - więc będziemy jeszcze na nią wkraczać nieskończoną ilość razy ;)
UsuńTo też trzymamy kciuki!
OdpowiedzUsuńPs. Ale czemuż, to czemuż kończyłaś/zaczynałaś w ogóle te niechciane studia, to jakoś pojąć nie mogę;)))
Za kciuki dzięki :) A czemu kończyłam? Mogłabym napisać, że siłą rozpędu; że z głęboko zakorzenionego poczucia obowiązku i przekonania, że powinno się skończyć to, co się już zaczęło; że z irracjonalnej nadziei, iż może jednak mi się to do czegoś w życiu przyda i jakieś cudowne zrządzenie losu podsunie mi sposób, by przełożyć ten kierunek na późniejszą pracę...I wszystko to w sumie byłaby prawda - ale zasadniczy powód jest taki, że byłam po prostu głupia i naiwna ;)
UsuńTo jedna odpowiedź:) Ale drążę dalej - a czemu wybrałaś te nielubiane kierunki?
UsuńMiałam inne wyobrażenie na ich temat - a w praktyce okazało się, że coś, co miało być specjalnością "administracja publiczna", w gruncie rzeczy nie miało z nią nic wspólnego (np. przez dwa lata studiów magisterskich nawet nie zajrzeliśmy do kpa). Poza tym kiedy decydowałam się na ten kierunek nie wiedziałam jeszcze "od kuchni", jak wygląda praca w jednostkach samorządowych na naszym terenie - a potem poszłam na staż, zaczęłam mieć styczność z tego typu instytucjami i stwierdziłam, że to kompletnie nie dla mnie jednak.
UsuńJa wybrałam jeden kierunek (ale zrobiłam dwie specjalizacje) i mimo, że w pracy ten papierek mogę wsadzić sobie do... kieszeni;) to i tak nie żałuję wyboru. Z miejsca poszłabym na to samo drugi raz:)
UsuńNie nadążam ostatnio za Twoimi postami ;) Jak się chcesz uczyć to pomału dasz rade wszystko pogodzić,trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńA ja nie nadążam za cudzymi postami - i musiałabym chyba 24 godziny na dobę przy komputerze siedzieć, żeby wszystkie zaległości nadrobić :) Ale zaraz wpadnę do Ciebie i zerknę, co u Was słychać - bo się już stęsknić zdążyłam za Tobą i za szalonymi pomysłami Twoich dzieci :)
Usuńi mnie ciągnie by na studia się wybrać, ale nadal argumentów przeciw jest więcej niżeli za. Życie pokaże co dalej. No to trzymam kciuki. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że skoro już jedne zrobiłam - to i z drugimi sobie poradzę :) Zwłaszcza że kierunek wydaje mi się trochę prostszy, mniej absorbujący i bardziej intuicyjny niż ten ukończony wcześniej - i przede wszystkim wymarzony, więc pewnie będzie mi przyjemniej go zgłębiać :) Może jeszcze tak zupełnie z wprawy nie wyszłam ;)
UsuńZazdroszczę, ja miałam iść rok temu na podyplomówkę, ale nie uruchomili kierunku:(
OdpowiedzUsuńOooo, szkoda wielka :( Ale może jeszcze nic straconego i uda Ci się te zamiary zrealizować :)
UsuńJak już zaczniesz to dasz radę :) Będziemy wspierać i trzymać kciuki :) Podziwiam, bo ja dopiero skończyłam licencjat i muszę zrobić przerwę, bo nie ogarniam, a nawet nie pracuję. Może kiedyś, ale teraz chcę mieć trochę czasu na wszystko co domowe i rodzinne :) Za Ciebie będę trzymała kciuki :)
OdpowiedzUsuńKażdy ma inne potrzeby i priorytety w danym momencie, więc jeśli czujesz, że musisz zrobić sobie przerwę - to nic na siłę :) Zawsze można potem wrócić - na szczęście studia mają to do siebie, że można je podjąć praktycznie w każdym momencie życia :)
UsuńMasz całkowitą racje :) Nie mówię ostatniego "nie", tylko nie teraz, poczekam, aż trochę moje dzieci podrosną, wtedy będę miała więcej czasu dla siebie :)
UsuńPewnie, że dasz radę! Trzymam kciuki i powodzenia życzę 😀
OdpowiedzUsuńPs. Mój dyplom też leży w szufladzie na dnie, nie wykorzystany, niepotrzebny.. :(
Dzięki ! :) No i tu przypomina mi się ten wierszyk, który kiedyś wszyscy dorośli - rodzice, chrzestni, nauczyciele - wypisywali mi w pamiętniku: "ucz się, ucz - bo nauka to potęgi klucz!" Heh, trochę się chyba zdezaktualizował w obecnych czasach...
UsuńJestem pełna podziwu! Ja "tylko" kończyłam pisać prace przy roczniaku i w ciąży (i pełnoetatowej pracy) i łatwo nie było. Nie wyobrażam sobie zakuwać do egzaminów czy kolokwiów przy dziecku! Powodzenia!!!
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że lekko nie będzie - i już teraz komponuję sobie w myślach swój studencki niezbędnik: Red Bull, hektolitry kawy, kaftan bezpieczeństwa... ;) No cóż...ponoć "kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana" ;)
UsuńNo widzisz, Kochana! ja już po czterech studiach i kolejne we wrześniu zaczynam :-) dasz rada!!! :-)))
OdpowiedzUsuńTy to w ogóle jesteś taka multifunkcyjna kobieta, że aż mnie z (pozytywnej) zazdrości w dołku ściska ;) Nic, tylko brać z Ciebie przykład ! A za namiary na tę łódzką uczelnię jeszcze raz bardzo dziękuję - choć będę miała teraz twardy orzech do zgryzienia ;)
UsuńDroga Bąbelkowa Mamo! Rozwijaj się, Kobieto, póki masz siłę i ochotę! Ja też robię kolejne studia, w dodatku 200 km od domu. Psioczę na dojazdy, wykładowcy psioczą na mnie, bo przez pracę mam sporo nieobecności, ale wszystko nadrabiam i jakoś się kręci... więc Ty tym bardziej dasz radę!!! Mocno trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńOchotę faktycznie mam,byle tych sił mi starczyło ;)Poza wszystkimi niewątpliwymi urokami macierzyństwa - w domu czuję się już jednak nieco "odmóżdżona" i jakaś nowa intelektualna pożywka bardzo mi się przyda ;) Oby moi wykładowcy okazali się równie wyrozumiali :)
UsuńTrzymam kciuki!! Świetnie!!,tym bardziej, że na wybrany przez Siebie kierunek :). Ja parę lat temu też chciałam krótką podyplomówkę - no ale rozeszło się po kościach, czy raczej po dzieciach :). Powodzenia :).
OdpowiedzUsuńNo u Ciebie jest troszkę więcej dzieci, po których się mogło rozejść ;) - mam nadzieję, że z jednym Bąblem jakoś wydolę i nie wyląduję w psychiatryku ;)
UsuńPodziwiam i trzymam kciuki!!! :)
OdpowiedzUsuńDzięki, na pewno się przydadzą :)
UsuńPowodzenia zycza!
OdpowiedzUsuńCzytajac pierwszy "zartobliwy" akapit Twojego wpisu zauwazylam, ze wczesniejsza praca, wyksztalcenie jakos nie zadowolily Twych ambicji i nie przyniosly satysfakcji...szkoda...oby kolejny kierunek okazal sie "tym wlasciwym" i szanse na prace i zadowolenie wzrosly! Osobiscie znam gronoe kobiet w Polsce, ktore studiowaly, porobily dyplomy i....schowaly je nastepnie do szuflady. Widze to zaciecie do nauki, jednak oby pozniej nie okazalo sie, ze jestes zbyt wykwalifikowana- badz lepiej wyksztalcona niz pracodawca ;)
Dobrze wnioskujesz, Lux - ani satysfakcji, ani pracy, ani pieniędzy...Mój dyplom również w szufladzie, pajęczyną już obrósł, mogę nim sobie chyba tylko wiadomą część ciała podetrzeć... - oby ten kolejny okazał się bardziej przydatny ;)A bardziej wykwalifikowana od pracodawcy już byłam w swojej eks-firmie - tylko że pracodawca miał większy biust ode mnie, i tym nadrabiał ;)
UsuńNo kochana, powodzenia życze i podziwiam za odwagę! Ja już za stara jestem na naukę :) Skończyłam studia trochę więcej lat temu niż ty :)
OdpowiedzUsuńNa to się nigdy nie jest za starym, Zwykła Matko ! Znam ludzi, którzy dopiero koło sześćdziesiątki zdecydowali się na kontynuację wyższej edukacji - a światowy rekordzista miał chyba 85 lat ;)
UsuńŻyczę powodzenia przyszłej studentce :). Też zastanawiałam się jeszcze nad kontynuacją edukacji, bo podobnie jak u Ciebie, moje wcześniejsze wybory były złe i nieprzemyślane, ale póki co nie mam możliwości żeby pójść na studia, a co czas pokaże zobaczymy :).
OdpowiedzUsuńOby i przed Tobą drzwi do dalszej edukacji stanęły kiedyś otworem - jeśli tylko tego chcesz i masz w sobie na tyle samozaparcia :)
UsuńSuper!!!! Gratuluję decyzji i trzymam kciuki za rekrutację.
OdpowiedzUsuńA nade wszystko trzymam kciuki za spełnianie marzeń.
Mnie rodzina, mąż i znajomi wypychali na zupełnie inny kierunek, ale serce się rwało i choć milionów się nigdy nie dorobię, to jakoś tak czuję się spełniona w tej sferze. I chyba o to chodzi :)
Jeszcze raz gratuluję i ogromnie się cieszę, oby do października :)
Dziękuję za wsparcie i dobre słowo :) Mój Małż właśnie bardzo mi ten poprzedni kierunek odradzał, a ja - krowa głupia - go nie posłuchałam :/ Na pedagogikę też się wtedy dostałam, ale zrezygnowałam w ostatniej chwili na rzecz tego innego wydziału - i do tej pory wybaczyć sobie nie mogę, w brodę sobie pluję już od tylu lat...
UsuńBrawo cudowny pomysł super kierunek! Trzymam kciuki :-) a czas się znajdzie :-) 'najwyzej' tutaj będzie Cię troszkę mniej (tak jak mnie ostatnio... mam wieczorne seanse z łucznikiem rocznik 1984 hehe). Chcieć to móc a Ty masz tę moc!
OdpowiedzUsuńNo właśnie to też mnie trochę martwi, bo jednak się tutaj dość mocno "zadomowiłam", przywykłam do w miarę systematycznych postów i kontaktu z całą tą blogosferą...Trudno, najwyżej będę wpisy w autobusie albo pod ławką na wyjątkowo nudnych zajęciach popełniać ;)
UsuńAle ekstra! Sama chętnie bym sobie jeszcze postudiowała, ale przy tylu planach, które mamy, musiałabym chyba sobie dorobić dwie głowy, żeby to ogarnąć ;-) Tak jak cała reszta Twoich czytaczy, trzymam kciuki! :-* Ach, no i wrzucaj nam tutaj czasem jakieś anegdotki z życia studenckiego :-)
OdpowiedzUsuńJa też bym sobie chętnie coś dorobiła - dodatkową głowę, parę rąk i jakiś cudowny wynalazek do rozciągania mojej doby, żeby była jak z gumy i żeby dało się w niej wszystko bez problemu pomieścić. Technika tak bardzo do przodu idzie, może ktoś wreszcie coś w tym stylu opatentuje ;)
UsuńAnegdotki na pewno będę wrzucać, o to się martwić nie musisz. Ale przygotujcie się też na narzekanie i marudzenie wiecznie zmęczonego, niewyspanego, strutego zombie, jakim pewnie się stanę ;)
Kciuki trzymam ;)
OdpowiedzUsuńWierzę, że tak to ogarniesz, ze nawet na blogu częstotliwość wpisów nie ulegnie zmianie ;)
Ja czekam jeszcze na ten Twój kurs na prawo jazdy, no .. i co?.. kiedy? ;)
Kurs na razie się "rozmył", powędrował w niebyt...Nie mogę się przełamać, nic nie poradzę. Chyba już do końca życia będę skazana na komunikację publiczną ;)
UsuńTrzymamy kciuki! Ja dopiero co skończyłam kolejną szkołę, a już chodzi mi po głowie następna ;)
OdpowiedzUsuńTo niezłe tempo sobie narzucasz - i podziwiam, że tak świetnie dajesz radę, nie zaniedbując przy tym bloga i pielęgnując w sobie żyłkę podróżniczą :)
UsuńO! Kciuki ogromne oczywiście! Super pomysł, sama bym chciała, tylko co z dziećmi zrobić...
OdpowiedzUsuńU nas jedynym wyjściem będą bardziej elastyczne godziny pracy męża. Ewentualnie też dziadkowie - ale to już naprawdę w ostateczności, kiedy wszystko inne zawiedzie...
UsuńTrzymam kciuki! Na pewno dasz radę. :) Ja po zostaniu magistrem w tamtym roku i ciągnięciu trzech specjalności naraz, w tym dwóch w ciąży (zakończenie edukacji w lutym, kiedy też urodziłam Jasia), na razie mam serdecznie dość nauki. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńW sumie to Ci się nie dziwię. Kiedy obroniłam tytuł magistra też się zarzekałam, że już nigdy więcej żadnych studiów, że na dawne uczelniane mury już nawet nie mam ochoty patrzeć i że będę omijać je jak najszerszym łukiem już do końca swoich dni. Ale tak to bywa, że mocno życie weryfikuje nasze wcześniejsze postanowienia :)
UsuńJa rozpoczelam studia we wrzesniu 2010, a w grudniu zaszlam ciaze I rzucilam wszystko. O dalszej edukacji myslalam calkiem niedawno, ale 3000 euro rocznie nie mam na taka "przyjemnosc". Studiowanie dzienne tez nie wchodzi w gre, bo nie przyslugiwaly by mi zadne zasilki (nie moglabym np ubiegac sie o zasilek dla bezrobotnych), a wyzyc na jednej wyplacie Meza bylo by Nam bardzo ciezko.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za twoja decyzje, bedzie dobrze - najgorszy pierwszy krok!!
U nas kasa też jest pewnym problemem, ale takim, który raczej uda się przeskoczyć. Po prostu będziemy musieli trochę bardziej zacisnąć pasa i pewnie przestaniemy pozwalać sobie na niektóre dotychczasowe "ekscesy". Liczę też na to, że podobnie jak poprzednim razem uda mi się jakieś stypendium naukowe zdobyć - i zawsze będzie to dodatkowy grosz, który trochę nasze finanse odciąży.
UsuńDwa tygodnie temu skończyłam licencjat, zaczynam mgr niedługo. Z małym dzieckiem i oczekiwaniu na drugie.
OdpowiedzUsuńMgr 250 km od domu.Wiem, o czym mówisz.
Przede wszystkim - wielkie gratulacje ! Te 250 kilometrów bardzo zadziałało na moją wyobraźnię - na szczęście sama mam trochę bliżej. No i na drugie nie oczekuję, więc może jakoś to będzie :)
UsuńPowodzenia. A jaki to kierunek jesli mozna wiedziec?
OdpowiedzUsuńKochana gratuluję. Z pomocą najbliższych wszystko poukładasz i dasz radę. Niech obrany kierunek przyniesie Ci satysfakcję i docelowo pracę, w której będziesz się realizować. A wsparcie będziesz miała mocne.
OdpowiedzUsuńZa mną też chodzi jeszcze jedna podyplomówka. Dobrze, że są już kierunki dla osób 40 +,bo pewnie zanim się zdecyduję upłynie jeszcze trochę czasu :)
Trzymamy kciuki :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
Brawo, gratuluję decyzji :)
OdpowiedzUsuńI tak po cichu zazdroszczę :)
Super !
OdpowiedzUsuńGratuluję decyzji i życzę samych sukcesów :)
Głęboko wierzę, ba... jestem przekonana, że świetnie sobie poradzisz :)
Powodzenia !
Wspaniała decyzja, powodzenia, trzymamy kciuki :) Będzie dobrze ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię i wiem, że dasz radę, bo kto jak nie Ty :)
OdpowiedzUsuńextra! podziwiam i 3mam kciuki!!
OdpowiedzUsuńI tak bywa, powodzenia :)
OdpowiedzUsuńStudia ogólnie łatwo nie są, a z dzieckiem to już w ogóle :) Brawo!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka,
Smiley
https://www.facebook.com/SmileyProjectPL/