Już jesteśmy jedną nogą za drzwiami, już prawie w drodze na nasz upragniony urlop na Orawie - ale jeszcze wpadłam na bloga opowiedzieć Wam o tym, jakie błędy popełniliśmy w tamtym roku, wyjeżdżając na wakacje z dzieckiem. Tematyka posta będzie nadmorska, choć Bałtyk czeka na nas dopiero w lipcu - ale rady raczej uniwersalne i warto trzymać się ich niezależnie od miejsca pobytu :)
BŁĄD NR 1. Wszystkiego za dużo.
Pamiętam doskonale czasy przed dzieckiem, kiedy to zabierałam ze sobą niemal całą zawartość swojej szafy, bo przecież na każdą okoliczność trzeba było mieć pod ręką inną kieckę i "stylizację"- na wieczorny spacer po plaży długie i zwiewne prześwity, na obiad w mieście elegancką princeskę, a na nocny clubbing coś absolutnie wystrzałowego. W swej naiwności myślałam, że z dzieckiem również tak będzie (ha,ha!)...
...a tymczasem - zupełnie nie ma takiej potrzeby (ani możliwości). W zasadzie wystarczyłby mi jeden strój kąpielowy i pareo do kompletu, ponieważ Bąbel i tak najchętniej w ogóle nie schodziłby z plaży i spędzał na niej czas od ósmej rano aż do zapadnięcia zmroku.
Podobnie zresztą jest z kosmetykami, których kiedyś miałam ze sobą zawsze całą dodatkową walizeczkę. Aktualnie peeling robię sobie, spacerując z dzieckiem na boso po drobnych kamyczkach. Maseczki miewam z mokrego piasku i wodorostów, a włosy - czesane wiatrem i stylizowane słoną, morską wodą ;) Dlatego z domu zabieram tylko to, co absolutnie konieczne i niezbędne.
Pamiętam też pierwszy wypad z Bąblem nad morze w tamtym roku - i to, jak nasz samochód wręcz uginał się pod ciężarem tych wszystkich zabawek i gadżetów, z których potem większości nawet nie wyciągnęliśmy z bagażnika, bo okazały się nam kompletnie nieprzydatne w obliczu tylu innych, nowych atrakcji.
Tym razem spakowaliśmy tylko kilka książeczek i pluszowego misia, towarzyszącego Bąblowi podczas usypiania - i wszystko bez najmniejszego problemu zmieściło się w tej niewielkiej, kociej walizce :)
BŁĄD NR 2. Wszędzie za daleko.
To akurat rozumie się samo przez się. Zupełnie inaczej jest iść na plażę tylko z przerzuconym przez ramię ręcznikiem, a zupełnie inaczej nieść ze sobą dziecięce koło do pływania w kształcie żaby, dmuchany materacyk, zestaw wiaderek, foremek, grabek i łopatek w rozmiarze XXL oraz spacerowy wózek, którym po piasku daleko nie zajedziesz.
W tamtym roku odległa lokalizacja naszego pensjonatu bardzo dotkliwie przypominała nam o sobie praktycznie podczas każdego wyjścia - i robiła to bolesnymi zakwasami, pęcherzami na zmęczonych stopach oraz omdlewającymi rękoma, które już nie miały sił taszczyć tego plażowego majdanu przez calutkie miasto.
BŁĄD NR 3. Zbyt szczegółowy plan.
Kiedyś do naszych urlopów podchodziłam wręcz obsesyjnie skrupulatnie. Zawsze musiałam mieść bardzo skonkretyzowany plan, wszystkie atrakcje wyszczególnione na komputerowym wydruku i generalnie cały harmonogram zwiedzania rozpisany tak dokładnie, jak pracowniczy grafik.
Na chwilę obecną - nauczona doświadczeniami z poprzedniego roku - przestałam planować cokolwiek. Pójdziemy tam, gdzie nas oczy i nogi poniosą. Zobaczymy to, co akurat będzie do obejrzenia. Zjemy obiad tam, skąd dobiegną najprzyjemniejsze dla naszych nozdrzy zapachy ;) Będziemy spontaniczni i elastyczni jak cyrkowa kobieta-guma, bo z dzieckiem i tak nie sposób wszystkich zamierzeń zrealizować - więc lepiej nastawić się na totalną improwizację, niż odczuwać potem niedosyt, że nie wypełniło się któregoś z zaplanowanych punktów ;)
BŁĄD NR 1. Wszystkiego za dużo.
Pamiętam doskonale czasy przed dzieckiem, kiedy to zabierałam ze sobą niemal całą zawartość swojej szafy, bo przecież na każdą okoliczność trzeba było mieć pod ręką inną kieckę i "stylizację"- na wieczorny spacer po plaży długie i zwiewne prześwity, na obiad w mieście elegancką princeskę, a na nocny clubbing coś absolutnie wystrzałowego. W swej naiwności myślałam, że z dzieckiem również tak będzie (ha,ha!)...
...a tymczasem - zupełnie nie ma takiej potrzeby (ani możliwości). W zasadzie wystarczyłby mi jeden strój kąpielowy i pareo do kompletu, ponieważ Bąbel i tak najchętniej w ogóle nie schodziłby z plaży i spędzał na niej czas od ósmej rano aż do zapadnięcia zmroku.
Podobnie zresztą jest z kosmetykami, których kiedyś miałam ze sobą zawsze całą dodatkową walizeczkę. Aktualnie peeling robię sobie, spacerując z dzieckiem na boso po drobnych kamyczkach. Maseczki miewam z mokrego piasku i wodorostów, a włosy - czesane wiatrem i stylizowane słoną, morską wodą ;) Dlatego z domu zabieram tylko to, co absolutnie konieczne i niezbędne.
Pamiętam też pierwszy wypad z Bąblem nad morze w tamtym roku - i to, jak nasz samochód wręcz uginał się pod ciężarem tych wszystkich zabawek i gadżetów, z których potem większości nawet nie wyciągnęliśmy z bagażnika, bo okazały się nam kompletnie nieprzydatne w obliczu tylu innych, nowych atrakcji.
Tym razem spakowaliśmy tylko kilka książeczek i pluszowego misia, towarzyszącego Bąblowi podczas usypiania - i wszystko bez najmniejszego problemu zmieściło się w tej niewielkiej, kociej walizce :)
BŁĄD NR 2. Wszędzie za daleko.
To akurat rozumie się samo przez się. Zupełnie inaczej jest iść na plażę tylko z przerzuconym przez ramię ręcznikiem, a zupełnie inaczej nieść ze sobą dziecięce koło do pływania w kształcie żaby, dmuchany materacyk, zestaw wiaderek, foremek, grabek i łopatek w rozmiarze XXL oraz spacerowy wózek, którym po piasku daleko nie zajedziesz.
W tamtym roku odległa lokalizacja naszego pensjonatu bardzo dotkliwie przypominała nam o sobie praktycznie podczas każdego wyjścia - i robiła to bolesnymi zakwasami, pęcherzami na zmęczonych stopach oraz omdlewającymi rękoma, które już nie miały sił taszczyć tego plażowego majdanu przez calutkie miasto.
BŁĄD NR 3. Zbyt szczegółowy plan.
Kiedyś do naszych urlopów podchodziłam wręcz obsesyjnie skrupulatnie. Zawsze musiałam mieść bardzo skonkretyzowany plan, wszystkie atrakcje wyszczególnione na komputerowym wydruku i generalnie cały harmonogram zwiedzania rozpisany tak dokładnie, jak pracowniczy grafik.
Na chwilę obecną - nauczona doświadczeniami z poprzedniego roku - przestałam planować cokolwiek. Pójdziemy tam, gdzie nas oczy i nogi poniosą. Zobaczymy to, co akurat będzie do obejrzenia. Zjemy obiad tam, skąd dobiegną najprzyjemniejsze dla naszych nozdrzy zapachy ;) Będziemy spontaniczni i elastyczni jak cyrkowa kobieta-guma, bo z dzieckiem i tak nie sposób wszystkich zamierzeń zrealizować - więc lepiej nastawić się na totalną improwizację, niż odczuwać potem niedosyt, że nie wypełniło się któregoś z zaplanowanych punktów ;)
P.S. I jeszcze zdradzę Wam, że jest na Orawie ktoś, kto ponoć bardzo intensywnie nas oczekuje. Kobieto Na Szpilkach - szykuj się, bo nadciągamy z siłą tornada ;) Relacja z pobytu i pierwszego blogerskiego spotkania w realu - jak tylko wrócimy do domu :)
Nasze wyjazdy z dzieciakami są czasami trudne ale i tak je uwielbiam:) Miłego urlopu:)
OdpowiedzUsuńJa też lubię - a już na pewno nie można się na nich nudzić ;) Pozdrawiam :)
UsuńCzekam na fotki waszych tegorocznych bagaży zapakowanych do waszego combi :)
OdpowiedzUsuńPostaram się wrzucić jakieś na Fejsa - ale zapewniam Cię, że wcale nie będziemy po sam sufit załadowani ;) W tym roku zdecydowanie minimalistycznie :)
UsuńTo życzę udanego wypoczynku i miłego spotkania:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo :) O spotkanie się nie martwię, bo z Kobietą Na Szpilkach i jej rodziną nie mogłoby nie być miłe :)
UsuńSuper fajny post. No i zazdroszczę wyjazdu i spotkania blogowego :) udanego urlopu!
OdpowiedzUsuńMoże nam też się kiedyś uda spotkać - w końcu bywacie czasami w naszych okolicach, więc jakby coś to walcie jak w dym :)
UsuńJa zawsze pakuję niby za dużo, ale okazuje się najczęściej, że z wielu rzeczy korzystamy :)
OdpowiedzUsuńUdanego urlopu i do zobaczenia za niecąłe dwa tyg!!!!
A my w tamtym roku tak się pakowaliśmy, że sprzęty wystawały przez samochodowe okna i nie dało się do końca zamknąć bagażnika - a zapomnieliśmy zabrać ze sobą...pieniędzy ! Na szczęście coś tam mieliśmy na koncie i skorzystaliśmy z bankomatu, bo inaczej musielibyśmy czekać na przelew od kogoś z rodzinki ;)
UsuńDo zobaczenia - już się nie mogę doczekać ! :)
Ja tez juz przebieram nogami i licze dni :)
UsuńMy jakoś zawsze bez trudu mieścimy wszystko w aucie i zawsze powtarzam, że skoro małym Peugeotem 206 jechaliśmy z niespełna roczną córką, jej duzym wózkiem i łóżeczkiem turystycznym to teraz mając kombi ze wszystkim się zmieścimy :)
Ahhaha zazdroszczę spotkania z kobietą na szpilkach. Buziaki i życzę miłego odpoczynku. .
OdpowiedzUsuńNie ma co zazdrościć, tylko trzeba też się z nią umówić ;) Buziaczki i dzięki :*
UsuńA właśnie się bałam, jak to będzie, gdy pojedziemy na wakacje z małą... wózek, zabawki, pełno ubrań jej i naszych. Jak jechaliśmy w lutym na kilka dni, to mieliśmy pełno toreb właśnie, auto się uginało, a i tak 75% w ogóle nie było wykorzystane. Nie wiem, po co brałam na przykład kilka par butów, skoro i tak chodziłam w jednych. Dobrze, że napisałaś ten post. Trochę sobie teraz to uświadomiłam. Jakbym się teraz pakowała na wakacje, to nawet bym nie pomyślała, że do Warszawy się pakowaliśmy, jak na dwa miesiące w góry... A tak to mi się to przypomniało. Mimo, że Twój Bąbel jest nieco straszy, to da to się przełożyć na moją córę. Bo w sumie co jej dużo do szczęścia potrzeba. Zamiast wózka można wziąć te nosidełko na szelkach, co się zakłada na siebie, kilka ciuszków, które można przeprać w razie co, misia, jakieś dwie lub trzy zabawki. Wątpię, że będzie bawiła się piaskiem mając 7 czy 8 miesięcy. Pampersów malutką paczkę, można dokupić... Haha! Teraz to może w jednej torbie się zmieścimy :)
OdpowiedzUsuńO, buty to również moja zmora - a w gruncie rzeczy przez większość czasu chodziłam na boso. No i biżuterii zawsze brałam całe tony - i to nie takiej delikatnej, dyskretnej, subtelnej, tylko ogromne dyndające kolczyki i wisiory w moim ulubionym stylu boho. Ważyło to trochę, muszę przyznać - ale w tym roku udało mi się nieco ograniczyć ;)
UsuńTeraz na szczęście takie czasy, że wszystko można dokupić w razie potrzeby i wcale nie trzeba daleko szukać :)
Oczywiście, nawet jak zabraknie jakiejś zwiewnej sukienki, to wszędzie znajdziesz coś ciekawego. Czy to nad morzem, czy w górach... czy gdziekolwiek. Nie ma co się napinać. Zapomniałaś czegoś? Sklep na pewno będzie :) więcej luzu i mniej stresu. Tak się poprzednio rozpisałam, że zapomniałam Wam życzyć miłego i udanego wypoczynku :)
UsuńSpokojnie, nawet nie zauważyłam ;) Choć za życzenia dziękuję, zawsze się przydadzą :)
UsuńJa ostatnio do 3 dni do Jagody miałam całą torbę zapakowana , rower i trzy pary butów hehe
OdpowiedzUsuńCzekamy czekamy:*
My rowerów na Orawę nie bierzemy, bo wyjazd zaledwie kilkudniowy, więc nie chce nam się ciągnąć całego dodatkowego sprzętu razem z bagażnikiem. Prędzej sobie autem pozwiedzamy okolice - między innymi Waszą malowniczą miejscowość ;)
UsuńUdanego urlopu i milego spotkania!
OdpowiedzUsuńJa zawsze mowie, ze w razie czego mozna cos dokupic, przeciez nie spedzamy urlopu na ksiezycu :)
Dokładnie z tego samego założenia wychodzimy :) Zresztą, i tak z wakacji wraca się zwykle z jakimś dodatkowym nadbagażem - bo przecież ani mama ani dziecko nie potrafią przejść obojętnie obok tych wszystkich straganików przy głównych deptakach ;)
UsuńUdanego wyjazdu!!!!
OdpowiedzUsuńJa tez kiedyś pełną walizę miałam. Teraz dzielę ją z Hanią i stety/niestety biorę tylko najpotrzebniejsze lumpy;-)I właściwie chodzę albo w stroju kąpielowym i pareo, albo w dżinsach i bluzie;-0
Dziękujemy :) Bąbel właśnie przestał dzielić swoją walizę z tatą - i stał się dumnym posiadaczem szarego kota na kółkach ;) Tylko jakoś tak podejrzewam, że częściej będzie na nim jeździł po mieszkaniu (bo też się da), niż traktował go zgodnie z jego faktycznym przeznaczeniem ;)
UsuńFaktycznie czasem zbyt szczegółowy plan może przysporzyć więcej nerwów niż pożytku niestety. =/
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak - a zwłaszcza frustracja, że coś nie poszło zgodnie z nim ;) ale na szczęście dziecko skutecznie od takich frustracji uwalnia i przyzwyczaja do improwizacji ;)
UsuńBardzo trafne spostrzezenia:) Szczegolnie ostatni punkt- takie spontaniczne wyjazdy sa najlepsze! My tez nigdy nie planujemy , jesli juz to mamy jakies ogolne pojecie o tym co bysmy chcieli odwiedzic ale potem i tak zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. Na przyklad w zeszlym roku bedac w Szkocji chcielismy zobaczyc ruiny zamku nad Loch ness. Okazalo sie,ze lalo tak mocno i bylo tak zimno ,ze zamek zobaczylismy tylko z zewnatrz , z pokladu jachtu , ktorym wybralismy sie na wycieczke po jeziorze :)
OdpowiedzUsuńUdanego wyjazdu zycze!
No tak, pogoda też ma spore znaczenie - a Polska czy Szkocja to niestety nie Kanary, na których zawsze można liczyć na pełne słońce :) My staramy się jak najmniej czasu spędzać w pensjonatach, często wychodzimy pomimo deszczu czy innych niesprzyjających warunków - ale czasami po prostu nie ma zmiłuj i trzeba przeczekać. Dlatego fajnie, jeśli w pobliżu jest jakaś sala zabaw, kryty basen albo coś w tym stylu ;)
UsuńWszystko prawda jak najbardziej 😀 Udanego wypoczynku i spotkania z koleżanką 😀 Bawcie się dobrze!
OdpowiedzUsuńMiło, ze się ze mną zgadzasz :) Pewnie znasz z autopsji ;) Dziękuję!
UsuńOczyma wyobraźni widzę ten Wasz zeszłoroczny wyjazd i przypomina mi się nasz wyjazd pod namiot - hi,hi. Mieliśmy absolutnie wszystko!!! Kołdry, śpiwory, kempingowy składany stół z ławkami, żelazko, czajnik, farelkę itd, itp. Ale też muszę przyznać, że wszystko się przydało:))
OdpowiedzUsuńUdanego odpoczynku i dobrej pogody! Nabierzcie sił i naładujcie akumulatory:) Ściskamy:)
W sumie wakacje z dzieckiem - gdzie byś nie pojechała - bardzo często wyglądają właśnie jak rozbijanie całego obozowiska ;) A ładowanie akumulatorów bardzo się przyda przed kolejnymi bardziej intensywnymi atrakcjami i wyjazdami, które wkrótce nas czekają :)
OdpowiedzUsuńU nas też zawsze stanowczo za dużo rzeczy! Też mamy w tym roku plan ograniczyć ilość zabieranych rzeczy!
OdpowiedzUsuńMy już tak od kilku lat planowaliśmy - i wreszcie chyba naprawdę mogę stwierdzić, że zmierzamy w kierunku minimalizmu ;)
UsuńNa wyjazdach z dziećmi bywa różnie. Kiedy syn był mały zabieraliśmy zbyt dużo rzeczy. Teraz kiedy mam dwójkę dzieci, myślę, że pakujemy się rozsądnie i nie przesadzamy. ;)
OdpowiedzUsuńps. Też stosujemy ten krem do opalania 50+ ;)
Kiedy Bąbel miał kilka miesięcy, to nawet na wyjście do pobliskiego parku pakowaliśmy się jak na wielką, kilkudniową wyprawę ;)
UsuńA co do kremu - na początku myślałam, że filtr 50+ może być przesadą w naszych polskich warunkach. Ale po zeszłorocznej fali upałów jestem bardzo zadowolona, że właśnie na niego się zdecydowałam.
Powiem Ci, że jak też przestałam dokładnie i szczegółowo planować podczas wyjazdów z dzieciakami ;-) A z kolei to, co teraz na bank zabieramy, to inhalator :-) Dzieciaki często na wyjazdach zaczynają coś łapać i to jest nasza pierwsza deska ratunku :-)
OdpowiedzUsuńO, widzisz, tego akurat ze sobą nie bierzemy - a może faktycznie warto by było, na wszelki wypadek...No kurcze, moja minimalistyczna koncepcja pakowania się na wyjazd chyba właśnie została zachwiana ;)
UsuńPrzydatne uwagi, wyjazd z małym dzieckiem to nie lada wyzwanie :).
OdpowiedzUsuńŻyczę udanego pobytu :)
Każdy dzień z małym dzieckiem to wyzwanie - ale te na wyjeździe szczególnie ;) Dziękujemy i pozdrawiamy :)
UsuńBardzo trafne uwagi!! Muszę wziąść sobie je do ♡
OdpowiedzUsuńBo czasami zbyt bardzo chcemy...
Ja to generalnie jestem z tych, które chcą za bardzo - a wychodzi różnie ;)
UsuńUdanego wypoczynku kochani😊
OdpowiedzUsuńMiłego wypoczynku :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Dziewczyny ! :)
UsuńSuper ściągawka na wakacje. Dzięki
OdpowiedzUsuńNo nie ma za co - sama dla siebie takiej potrzebowałam, żeby wreszcie podejść rozsądniej do kwestii pakowania :)
UsuńNas czekają w tym roku drugie wakacje s synkiem :)
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku poszło ok :) Na szczęście odbyło się bez większych wpadek.
W tym roku jedziemy w połowie września nad morze, Maluch już jest zdecydowanie większy (przede wszystkim sam chodzi).
Rozsądek przy pakowaniu dziecka - fakt najważniejszy, ale czasem matczyne obawy go zakłócają :P
Zapraszam do mnie na mamymalucha.blogspot.com
ja zawsze kupuje miniaturki:)
OdpowiedzUsuńMiłego wyjazdu życzę :)
OdpowiedzUsuńmam ten sam problem - wszystkiego za dużo. Ale lubie swoje rzeczy i nimi sie otaczać. Wtedy jakbym zawsze była jedną nogą w domu. To chyba jakiś kompleks ;)
OdpowiedzUsuńJa to pół domu zawsze pakuję, samochód zapakowany na maksa, a tak jak piszesz, części rzeczy i tak się nie używa. Ja mam takie listy wyjazdowe, typu lato, weekend, zima, sprawdzam co w poprzednich latach brałam i staram się korygować ilość. Choć np w zeszłym roku jechaliśmy tylko na weekend, zapakowałam naprawdę niedużo, bo się Mąż uczepił, że nie chce znów wyglądać jakbyśmy się przeprowadzali, a Misiek tak nam się pochorował w samochodzie, że zanim dojechaliśmy to zużyliśmy wszystkie zapasowe ubrania włącznie z takimi zapasowo-samochodowymi. Było ogólnie dość chłodno i oczywiście nic z tych rzeczy nie wyschło, Misiek trzy dni chodził w tym samym, a ja się modliłam żeby tego nie ubrudził. Więc z dwojga złego wolę mieć za dużo :-).
OdpowiedzUsuńMiłego urlopu.
Udanego urlopu! I co prawda to prawda te 3 błędy popełnia się najczęściej! Choć trening czyni mistrza, więc obyśmy wszyscy jak najczęściej wyjeżdżali!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - super walizka :)
OdpowiedzUsuńA co do błędów, to ja zawsze wszystkiego biorę za dużo, bo nie umiem się zdecydować, co zabrać, siedzę i myślę, a w końcu dochodzę do takiego etapu, że wrzucam wszystko, jak leci, ale wolę mieć za dużo, jak za mało :)
Błąd numer dwa "Wszędzie za daleko" popełniliśmy w zeszłym roku. Byliśmy w Stegnie i od kwatery na plażę mieliśmy około 2 km... A maluch miał wtedy 4 miesiące. Nie chcieliśmy brać wózka, bo po plaży ciężko. Nosiliśmy w chuście, ale z duszą na ramieniu, bo to były same początki noszenia i nie byłam pewna czy młode wytrzyma i czy mu dobrze. Dodatkowo wszystkie rzeczy do zabrania na plażę też ważyły swoje. Zanim dotarliśmy nad samo morze to już byliśmy nieźle zmęczeni. W końcu zaczęliśmy podjeżdżać pod plażę samochodem i płacić horrendalne ceny za parking :/ Nigdy więcej!
OdpowiedzUsuńNr jeden zawsze mnie zadziwia - ludzie faktycznie zabierają ze sobą tyle rzeczy na wakacje jakby się z domu wyprowadzali i mieli już nigdy nie wrócić :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o szczegółowy plan - to my przeważnie w ogóle nie mamy planu :)
Miłego wypoczynku!
Ja już znacznie zmniejszyłam ilość "potrzebnych" rzeczy. Zawsze można dokupić na miejscu, chyba, że jedzie się do lasu i do sklepu daleko :) Udanego urlopu!!!
OdpowiedzUsuńPunkt numer jeden tyczy się osób nie tylko z dziećmi często :D Ale świetna walizka mysz :)
OdpowiedzUsuńpierwszy błąd popełniam ZAWSZE :)
OdpowiedzUsuńmacie super walizeczkę - miłego urlopowania!!
Ja jeszcze nie wyjeżdżałam aż tak daleko z córką, ale kiedy w końcu się zdecydujemy to dostosuje się do Twoich rad.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
naszym ostatnim błędem były oczekiwania! Może dziwnie brzmi ale jeszcze nadal mamy oczekiwania co do wyjazdu, marzymy jak to będzie gdzie i jak. A okazuje się zazwyczaj, że dopiero kiedy pozbędziemy się ciążących nad nami planów i zadań wakacje stają się przyjemne, odpoczywamy i dobrze się bawimy z trójką dzieci we dwoje
OdpowiedzUsuńTez staram się tego unikać, ale niestety różnie wychodzi.
OdpowiedzUsuńKochana, zyczę Wam udanego odpoczynku! bawcie się dobrze, czekamy na relację :)
Udanego wyjazdu. W lipcu też będę nad Bałtykiem ;)
OdpowiedzUsuńA co do wyjazdów z dzieckiem to mamy już wszystko opanowanie bo tych wakacji było już trochę :)
Rzadko mamy okazję gdzieś wyjechać ale jak już się uda to zawsze zabieram do Młodego duuużo za duuużo rzeczy,może jak przyjdzie drugie to się nauczę :) Udanych wakacji !!!
OdpowiedzUsuńZawsze wszystkiego biorę za dużo. Później obiecuję sobie, że następnym razem na pewno będzie inaczej. i tak dalej robię to samo ;)
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji :) Ja akurat jestem minimalistką, jeżeli chodzi o wszystko, nawet pakowanie na wyjazd, a i tak na pierwszy urlop zabrałam ciut za dużo rzeczy. Jechaliśmy do Portugalii i na miejscu okazało się, że tam też są dzieci, jedzonko dla niemowlaków, pampersy - następnym razem bym nie woziła wszystkiego z Polski ;)
OdpowiedzUsuńNo to pakowanie z dzieckiem to dużo roboty, już widzę córkę, która będzie chciał zabrać wszystko.
OdpowiedzUsuńDo wszelkich wyjazdów z dzieckiem trzeba po prostu nabrać wprawy. :) Mam nadzieję, że przy kolejnym spotkaniu będzie okazja więcej pogadać. ;)
OdpowiedzUsuń