Wielka szkoda, że kilkanaście lat temu nie wpadłam na pomysł, by stworzyć własną "kapsułę czasu". Może teraz łatwiej byłoby mi przywołać pewne wspomnienia i marzenia, jakie wtedy miałam - pewne plany, które snułam sobie jako nastolatka, z głową nabitą ideałami aż po same brzegi...
Może nawet napisałabym sama do siebie list pod tytułem "Kim będę, gdy dorosnę?" - a potem przeczytałabym go sobie pochylając się nad woskową trzydziestką na torcie i zweryfikowałabym, w jakim stopniu moja aktualna rzeczywistość pokrywa się z wyobrażeniami sprzed lat. Poszukałabym w tym wszystkim zarówno punktów stycznych, jak i takich, które zupełnie się ze sobą rozminęły...
Wiem na pewno, że nie wszystkie marzenia udało mi się spełnić w 100% - natomiast realizacja innych zajęła mi trochę więcej czasu, niż to sobie kiedyś optymistycznie założyłam, zaplanowałam, zanotowałam w myślach na swojej "liście rzeczy do zrobienia".
Moje dotychczasowe trzydziestoletnie życie nauczyło mnie, że nie powinnam podchodzić do niego zbyt zadaniowo - jak do realizowanego punkt po punkcie projektu z nieprzekraczalnym deadline'm. W życiu zazwyczaj jest jakaś "obsuwa", jakiś niespodziewany zwrot akcji - jakaś rzucona pod nogi kłoda, którą w moim przypadku okazała się niemożność zajścia w ciążę.
***
Mam więc za sobą kilka lat leczenia niepłodności. Szmat czasu, który upłynął mi w kolejkach do gabinetów lekarskich, na szpitalnych łóżkach i w operacyjnych salach. Mam za sobą całe garści kolorowych hormonalnych pigułek, którymi doktorzy-znachorzy karmili mnie trochę tak, jak nierozsądni rodzice karmią cukierkami swoje otyłe dzieci - ryzykancko i bezrefleksyjnie. Mam za sobą menopauzę, której doświadczyłam w wieku 28 lat - czyli wtedy, kiedy spora część współczesnych kobiet dopiero zaczyna starania o dziecko, dostrzega swoją płodność i gotowe do współpracy jajniki.
Ale nie żałuję, ponieważ ta menopauza nie oznaczała w moim przypadku końca kobiecości - lecz początek kobiecości bardziej dojrzałej, świadomej i związanej z macierzyństwem, które przyszło do mnie drogą adopcji.
Wiele rzeczy zrobiłabym pewnie zupełnie inaczej.
Bardziej słuchałabym siebie, a mniej innych ludzi i ich pochopnych osądów. Mniej obawiałabym się tego, że ktoś mnie wyśmieje, uzna za głupią, mało utalentowaną i beznadziejną - bo takie osoby prędzej czy później zniknęły z mojego życia, a przez ich niepochlebne opinie czy szyderstwa dość często zdarzało mi się rezygnować z własnych aspiracji i godzić się na "bylejakość"...
Mniej narzekałabym na rzeczy zupełnie banalne, prozaiczne i bez znaczenia. Na przykład na zbyt masywne uda, duży nos albo włosy, które żyły własnym życiem i za nic w świecie nie chciały się po mojej myśli układać. Dopiero kiedy zachorowałam na PCOS, zaczęłam zbierać je całymi garściami z łazienkowej podłogi i rozglądać się za peruką w sklepach dla pacjentów onkologicznych - doceniłam, że jeszcze nie wszystkie spadły z mojej głowy...
Mniej rozczulałabym się nad sobą i nad swoją chorobą. Płakałam i załamywałam ręce, dopóki któregoś dnia nie spotkałam na szpitalnej sali kobiety po dziewięciu poronieniach - która była już w takim wieku, że adopcja w jej przypadku nie wchodziła w grę ze względów proceduralnych...
Być może odważyłabym się też na kilka brawurowych skoków na głęboką wodę - zamiast tylko dreptać asekuracyjnie w miejscu i czepiać się kurczowo swojego brzegu, który (choć bezpieczny) to jednak mocno mnie ograniczał...
***
Ale reasumując - jestem tu, gdzie zawsze chciałam być.
Mam Męża, który wprawdzie momentami doprowadza mnie do szału i generuje we mnie chęć
złożenia papierów rozwodowych ;) - ale przez większość czasu jest
najwspanialszym, najbardziej pomocnym, troskliwym i wyrozumiałym
człowiekiem, jakiego znam. Takim na wszystkie dni. Nie tylko te pogodne, szczęśliwe, mieniące się kolorami tęczy - ale również te, w których wszystko wali się na łeb.
Mam kochanego, ślicznego i niesamowicie rezolutnego Synka. Gdyby ktoś teraz zaproponował mi, że mogę cofnąć
się do czasów przed adopcją, zajść bez problemu w naturalną ciążę i
urodzić biologiczne dziecko, ale za to będę musiała zrezygnować z
obecności Bąbla w naszym życiu - posłałabym go do wszystkich diabłów !
Niektórzy szukają we mnie na siłę choćby cienia wątpliwości, żalu,
niespełnienia i niedosytu, ponieważ nie doświadczyłam nigdy tego
"błogosławionego stanu". Ale nie znajdą. Bo we mnie tych uczuć najzwyczajniej w świecie
nie ma. Jest we mnie tylko
wdzięczność i miłość do małego Bąbla, który po prostu nie
mógłby być bardziej NASZ.
Być może niektóre z moich młodzieńczych marzeń
nadal nie doczekały się spełnienia,
ale zrealizowałam te dwa najważniejsze:
o miłości i macierzyństwie -
a one w zupełności wystarczą, żeby dać mi siłę
do spełniania wszystkich pozostałych !
Wszystkiego najlepszego😘 spełnienia wszystkich marzeń tych malych i dużych. Nigdy nie wiemy co czeka za zakrętem.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!!! Również życzę spełnienia marzeń. Prawie wszystkich, co by choć jedno było na zaś. Pięknie napisany ten post.
OdpowiedzUsuńSzczescia i milosci zycze:) No i zdrowia bo bez niego inne sie nie liczy :)
OdpowiedzUsuńKochana, życzę Ci jeszcze wielu radości u boku swoich cudownych mężczyzn!!! Jesteś świetną kobitką, wiesz czego chcesz i znasz drogę do spełnienia... To piękne! Nigdy nie daj sobie wmówić niczego o czym sama nie jesteś przekonana! Gdzieś kiedyś przeczytałam, że adoptowane dziecko to takie, które rośnie w sercu a nie brzuch matki...! Gdybym nie mogła mieć dzieci bez wahania postąpiłabym tak jak TY! Nie wyobrażam sobie innej opcji! A pęcherzyk Graffa, jajniki, jajniki czy jakaś tam owulacja lub jej brak nie decydują o byciu kobietą! Życzę wszystkiego najcudowniejszego ze szczerego serca!:*
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego spełnienia najmniejszego marzenia oraz samych szczęśliwych dni.;*****
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj naj najlepszego, spelnienia marzen i samych szczesliwych dni :*
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! Teraz czas na kolejne, nowe marzenia :)
OdpowiedzUsuńJesteś wielką kobietą i bardzo Cię podziwiam. Bąbel ma wspaniałą matkę. Powiem Ci, że ja nigdy nie dążyłam do tego żeby mieć dzieci, jakoś tego nie czułam, ale lost zdecydował, że mam trójkę i dopiero kiedy sie urodziły, zaczęłam czuć instynkt macierzyński, dlatego jeszcze bardziej Cie podziwiam za wytrwałość w leczeniu, bo ja na pewno bym się na nie nie zdecydowała. Co do męża, hmmm, czy my mamy tego samego? Wszystkiego naj, naj, naj dla Ciebie.
OdpowiedzUsuń30 lat to dopiero początek długiej, pięknej i już dojrzałej drogi. Ja wtedy rozpoczęłam życ na nowo. Pozmieniałam w życiu 70 % spraw :) i jest cudnie, a już kilka lat od tego momentu minęło i od tych 30 świeczek na torcie.
OdpowiedzUsuńWzruszylam sie. Wszystkiego najlepszego. Moja 30stka za dwa miesiace;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! Kolejnych spełnionych marzeń.
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze. Dużo miłości, radości, cierpliwości, odpoczynku, codziennego szczęścia i czego tylko chcesz:)
OdpowiedzUsuńSTO LAT !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj, naj - zdrowia, zdrowia, miłości, radości, spełnienia i harmonii!!!!!!!
Dla mnie 30-stka też była przełomowa. Jakaś taka bardziej "dojrzała" się zrobiłam, wiedziałam co chcę i wtedy tez podjęłam decyzję, że NASZE dziecko, gdzieś na nas czeka i jak najszybciej zgłosiliśmy się do oa;-)
P.S. Piękny post;-)
Moja 30 za 4 lata, ale zleci raz dwa.
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego Bąmbelkowa Mamo! Dużo zdrowia,dużo miłości, szczęścia i wytrwałości.
Buziaki.
Pozdrawiam
Wszystkiego najlepszego! Piękny wiek! Mi stuknie 35lat...:) a zatem raz jeszcze wszystkiego cudnego, samej miłości i uśmiechów:))
OdpowiedzUsuńZ miłością i macierzyństwem góry można przenosić :) Wszystkiego najlepszego :) U mnie jakoś po 30 sił nowych przybyło ... ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten szczery i prawdziwy wpis! Życie po trzydziestce jest o niebo fajniejsze, u mnie też nastąpił nagły skok energii do życia jak tylko licznik przekroczył tę barierę...Sto lat!:)
OdpowiedzUsuńJa koncze 31 lat za miesiac. Zycze Tobie wszystkiego co najlepsze, kazdego dnia w usmiechu I radosci, duzo zdrowia I pogody ducha na codzien.
OdpowiedzUsuńBardzo szczery wpis... lubie takie od serca.
Najlepszego!
OdpowiedzUsuńPiękny wpis:) Wiadomo, że nie zawsze będzie tak jakbyśmy chcieli...jednak po każdej burzy wychodzi słońce, nowe doświadczenia uczą nas wielu rzeczy i dzięki nim jesteśmy w danym punkcie:) Najlepszości dla Ciebie ode mnie :D
OdpowiedzUsuńWeszłaś w piękny wiek, masz już spory bagaż dosiadczeń, a nadal młodziutka jesteś i tak wiele już masz - czy można chcieć więcej :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!!!! Też w tym roku zmienił mi się kod wiekowy ;)
ściskam!
Sto lat! Sto lat! Sto lat! Razem trzysta na trzydziestolecie;)
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywny bilans życiowych planów i marzeń Ci wyszedł:)
Teraz pora na nowe:)
Powodzenia!!!
Wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego! :) Piękny wpis, aż mi słów braknie... Ja osobiście chciałabym w przyszłości zaadoptować dziecko. Uważam, że jest to bardzo pomocne rozwiązanie nie tylko dla rodziców, ale też dla takich dzieci, by miały miłość rodzicielską i ciepło domowe. Takie dziecko też można kochać, tak samo jak swoje! Ba... jak się zaadoptuje, to jest już właśnie swoje. Niech synek rośnie zdrowy! :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj...
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńPięknie to wszystko ujęłaś. Ach, jak ja bym chciała mieć znowu 30lat... A najlepiej 17 :)
Czasami trochę mi żal, bo wiele rzeczy zrobiłabym w swoim życiu inaczej. Ale potrafię docenić to, co mam.
Buziaki dla Was :*
Młoda jesteś bardzo, też chciałabym w tym roku skończyć dopiero 30-stke! 😀 Wszystkiego najlepszego!! Sto lat 😀😀
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj najlepszego! 30-stka piękny wiek! Jeszcze całe życie przed Tobą - i to takie fajniejsze, bo bardziej dojrzałe i spełnione w tych najważniejszych punktach. Dużo zdrówka! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSto lat w zdrowiu i miłości najbliższych! młodziutka Bąblowa mamo !
OdpowiedzUsuńzgadzam się w 100 procentach.mam dwójke adoptowanych dzieci i nie oddałabym ich za ciąże,jedyne czego trochę mi żal to tego że to nie ja je urodziłam
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego. :))
OdpowiedzUsuńTak na gorąco - dziękuję wszystkim za życzenia :) A na poszczególne komentarze postaram się odpowiedzieć, jak tylko znajdę chwilkę - bo aktualnie nie wyrabiam :)
OdpowiedzUsuńSpóźnione, ale z serca wszystkiego najlepszego! Najważniejsze to chyba mieć pełną świadomość samego siebie.
OdpowiedzUsuńSpóźnione, ale naprawdę szczere życzenia - spełnienia kolejnych marzeń.
OdpowiedzUsuńWitam w gronie 30-latek :) Piąteczka. To fajny okres w życiu. Serio.
Kochana! Wiem, ze spóźnione mocno, ale najszczersze życzenia ode mnie!
OdpowiedzUsuńŻebyś zawsze była tak szczęśliwa i spełnioną kobietą jaką jesteś teraz.
A tak zupełnie przy okazji: jesteśmy z tego samego rocznika (mnie zostało jeszcze kilka miesięcy przed zmianą na 3 z przodu) :)
Wszystkiego najlepszego, uśmiechu, szczęści i spełnienia marzeń.
OdpowiedzUsuń