Czasami wystarczy zaledwie kilka słów, żeby opowiedzieć historię piękną, przejmującą i poruszającą do głębi. Podobnie jest w książeczce Rebeki Elliott pt. "Dziewczynka z ZOO", która trafiła do Bąblowej biblioteczki dzięki uprzejmości Wydawnictwa Credo.
Dla nas jest to historia szczególnie ważna i bliska naszemu sercu, ponieważ opowiada o adopcji, dziecięcej samotności i tęsknocie za prawdziwym, ciepłym domem oraz kochającymi rodzicami. A jakie są te kluczowe, najistotniejsze słowa, których używa Autorka? To "PRZYJACIELE", "DOM" I "RODZINA" - czyli wszystko to, czego każdemu dziecku najbardziej do szczęścia potrzeba.
I chociaż tekstu jest w tej książeczce naprawdę niewiele - to wszystkie emocje tytułowej bohaterki oraz innych towarzyszących jej postaci widzimy jak na dłoni dzięki bardzo sugestywnym, pięknym ilustracjom, które znakomicie oddają stan ducha małej, zagubionej dziewczynki.
Dla nas jest to historia szczególnie ważna i bliska naszemu sercu, ponieważ opowiada o adopcji, dziecięcej samotności i tęsknocie za prawdziwym, ciepłym domem oraz kochającymi rodzicami. A jakie są te kluczowe, najistotniejsze słowa, których używa Autorka? To "PRZYJACIELE", "DOM" I "RODZINA" - czyli wszystko to, czego każdemu dziecku najbardziej do szczęścia potrzeba.
I chociaż tekstu jest w tej książeczce naprawdę niewiele - to wszystkie emocje tytułowej bohaterki oraz innych towarzyszących jej postaci widzimy jak na dłoni dzięki bardzo sugestywnym, pięknym ilustracjom, które znakomicie oddają stan ducha małej, zagubionej dziewczynki.
Na początku bohaterka jest bardzo smutna i przygnębiona. Nie ma nikogo bliskiego, czuje się opuszczona i z nutką zazdrości spogląda na inne dzieci, spacerujące za rękę z mamą i tatą. Nie potrafi odnaleźć się wśród kolegów i koleżanek, które przebywają razem z nią w domu dziecka - bo prawda jest taka, że każdy maluch radzi sobie z tego typu sytuacją na swój sposób i jednym akceptacja takiego stanu rzeczy przychodzi łatwiej, a innym - zdecydowanie trudniej.
Dopiero przygoda w ogrodzie zoologicznym i nawiązanie znajomości z mieszkającymi tam zwierzętami sprawia, że na twarzy dziewczynki znów gości uśmiech i że na nowo odnajduje ona swoją utraconą radość i dziecięcą beztroskę.
A najważniejsze, że poza nowymi przyjaciółmi czeka tam na małą bohaterkę jeszcze jedna niespodzianka i pozytywna życiowa zmiana. Jaka? Już chyba łatwo się domyślić, że dziewczynka odnajduje tam także nowych rodziców - opiekunów zwierząt, którzy ewidentnie są z tego powodu równie uszczęśliwieni, jak ona.
Jest tylko jedna rzecz, która mi w tej książeczce nie pasuje i nieco psuje obraz tej pięknej, zakończonej happy-endem całości. A mianowicie fakt, że dziewczynka zostaje przez swoich wychowawców z domu dziecka pozostawiona i zapomniana - autobus odjeżdża bez niej i nikt nie zwraca uwagi na fakt, że brakuje w nim jednego z uczestników wycieczki.
Troszkę mnie to razi - ponieważ sugeruje, że dziecko przebywające w placówce nie jest dla nikogo ważne, nikt się o nie nie troszczy, nikt nie dba - a jako rodzic adopcyjny wolałabym, żeby moje dziecko nigdy nie myślało o sobie i swojej wcześniejszej historii w taki sposób. Nie wiem - być może jestem na tym punkcie po prostu zbyt mocno przewrażliwiona i "czepiam się" zupełnie niepotrzebnie...
Ostatecznie uważam jednak, że jest to pozycja godna polecenia wszystkim rodzicom adopcyjnym - jak również biologicznym, którzy chcieliby swoim dzieciom temat adopcji w przystępny sposób przybliżyć. Bo na pewno historia ta wymaga dodatkowego wyjaśnienia, dodatkowej rodzicielskiej narracji - same rysunki nie będą dla małego dziecka wystarczająco zrozumiałe, ale osobiście podoba mi się fakt, że pozostawiają sporo miejsca na własną interpretację, zależną od wieku dziecka, jego indywidualnej sytuacji i poziomu rozumienia.
"Dziewczynka z ZOO"
Rebecca Elliott
rok wydania: 2013
rok wydania: 2013
stron : 31
do kupienia: TU
Piekna ksiazka! Czasem nie potrzeba wielu slow,zeby wyrazic te najwazniejsze uczucia:)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak - pod tymi kilkoma najważniejszymi słowami kryje się wszystko, co chcemy przekazać :)
UsuńDziękuję za tę recenzję,bo jestem na etapie kompletowania książek w tej tematyce dla Fruzi, o tej oczywiście też pomyślałam. :-)
OdpowiedzUsuńMy mamy już całkiem pokaźny stosik dotyczący adopcji na Bąblowym regale - a oprócz tego sama napisałam mu bajkę o tym, jak się odnaleźliśmy :)
Usuńa co jeszcze macie? U nas "jeśli bocian nie przyleci", jeże i te sprawy. W tej książce koniec jednak mnie zniechęcił.
UsuńMamy jeszcze "Rodzinę Zuzi", "Skąd się biorą rodzice? Nie-bajka o adopcji", "Wszystko o adopcji" Nemiroffa, "Martynkę i Konstruktora Mostów", "Czas niepewności. O dzieciach w rodzinach zastępczych.", "Witaj, córeczko" Ireny Landau, "Historię pewnego jajka" Urszuli Kozłowskiej, "Bajkę o odnalezionym Słoneczku" Gradowskiej...No i nadal poszukujemy "Mamusi dla Koko" Keiko Kaszy - ale wszędzie już niedostępna...
Usuńdzięki Tobie wiem, jaka nowa książka u nas zagości :)
OdpowiedzUsuńfakt, masz rację, jest to trochę rażące. zbyt dramatycznie to ujęli. nie zawsze tak musi być przecież. ale zawsze jakoś można dziecku po swojemu opowiedzieć, jakoś delikatniej. :)
To naprawdę miłe, że nawet rodzice biologiczni są zainteresowani tematyką adopcji i chcą wyjaśnić to zagadnienie swoim dzieciom. Może dzięki temu adopcja przestanie być w naszym społeczeństwie tematem tabu i stanie się wreszcie czymś normalnym, oczywistym i dokładnie tak samo pięknym i oczekiwanym, jak "brzuszkowe" narodziny :)
UsuńA jeśli chodzi o książki Rebeki Elliott - mam jeszcze dwie w zanadrzu, które zamierzam wkrótce zrecenzować. I wszystkie opowiadają o sprawach ważnych, trudnych, nad którymi warto się pochylić - dlatego już teraz mogę je z całego serca polecić :)
Dobrze, że powstają tak ważne książki. Faktycznie, autorka powinna lepiej przemyśleć sprawę z poczuciem osamotnienia dziecka, bo jednak zostawienie go przez wychowawców nie wygląda zbyt dobrze...
OdpowiedzUsuńOwszem, troszeczkę mnie to ubodło...Ale to tylko taki drobny szczegół, bo poza tym książeczka jest moim zdaniem niesamowita i przywołuje naprawdę piękne, wzruszające wspomnienia naszego pierwszego spotkania z Bąbelkiem :)
UsuńFajna książeczka ja tez mam zamiar niebawem poruszać tematy adopcji i powiedzieć Młodemu jak to wygląda a taka książeczka bedzie fajnym wstępem do rozmowy.
OdpowiedzUsuńJak się spotkamy to bardzo chętnie Wam o wszystkich aspektach adopcji opowiem, jeśli tylko będziecie mieli na to ochotę :)
UsuńNo właśnie taki mam plan pokazać Przemkowi na czym to wszystko polega na Waszym przykładzie. Jak fajni młodzi ludzie którzy nie mogą a chcą miec dzieci dostają w prezencie małego chłopca. Tylko znając jego to nie da Wam spokoju i zagada i nie dopuści do słowa nikogo innego. Ma to po mamusi tylko ja się potrafią powstrzymać. A on jak to dziecko nie zawsze jest delikatny i dyplomatyczny no ale taki urok dzieci w tym wieku pytająco -aktywnym😆
UsuńŁoooo matko, to się musimy przygotować ;) Ale spokojnie - dla nas adopcja to nie żadne tabu, więc śmiało może pytać :)
UsuńA ja to sie już doczekać nie mogę w poniedziałek mam lekarza i mam nadzieję że mnie nie uziemi w szpitalu i nasze spotkanie wypali. Ciśnienie mi skacze ale biorę leki ładnie i się dużo"lenie" żeby Was móc spotkać osobiście i na żywo hehe
UsuńNo kurczę :/ Ja też mam wielką nadzieję, że będziemy mieli okazję się spotkać - a tak poza wszystkim to przecież jeszcze pałąk do baldachimu nad łóżeczko mamy Ci dowieźć, więc wracaj tam do pełnej formy i czekaj na nas w domu,a nie w szpitalu... Jeszcze się odezwę na FB, żeby wszystkie szczegóły ustalić :*
UsuńNo no nie ma innej opcji po prostu co prawda do pełnej formy wrócę w sierpniu😈 ale spokojnie damy radę. A ja czekam na fb na szczegóły jak już będziesz sie orientować co i jak z wolnym czasem u Was😃
UsuńOo super książka juz zamawiam :)))
OdpowiedzUsuńNaprawdę szczerze polecam. Ilustracje są cudowne, na pewno spodobają się Waszemu Synowi :) A samo przesłanie - niesamowicie cenne !
UsuńWzruszają mnie takie książki, bardzo chętnie kupiła bym tą książkę dla Syna.
OdpowiedzUsuńNic nie stoi na przeszkodzie :) Moim zdaniem to super sprawa jeśli osoby, których adopcja nie dotyczy bezpośrednio, mimo wszystko ukazują ją swoim dzieciom jako coś wspaniałego - bo przecież właśnie taka jest ! :)
UsuńPo samych obrazkach już widać, że to wartościowa i wzruszająca książeczka :)
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest - a książeczkę ilustrowała jej Autorka, więc jak widać jest bardzo wszechstronnie uzdolniona :)
UsuńŚwietna książeczka, i wiesz - mnie też trochę zraziło to zakończenie.
OdpowiedzUsuńFakt, jest to nieco przykre...Jednak najważniejsze jest przesłanie i ogólny wydźwięk całej książeczki,który ja osobiście oceniam bardzo pozytywnie.
UsuńZachęcasz :) ale te ilustracje są wyjątkowo brzydkie.
OdpowiedzUsuńJa właśnie takie uwielbiam - trochę jakby wykonane dziecięcą ręką, nie do końca perfekcyjną kreską...No ale kwestia gustu - a jak wiadomo, każdy ma inny :)
UsuńDziewczynka z zoo <3 kocham od pierwszego ujrzenia :) wygraam tą książkę kiedyś u Kredki. Jak jeszcze pisała - dużo :) Szkoda, że przestała
OdpowiedzUsuńGratuluję wygranej, a do Kredki sama zaglądałam od czasu do czasu i bardzo mi się tam podobało. Więc zgadzam się z Tobą, że wielka szkoda.
UsuńSłyszałam/czytałam już nie raz o tej książce, ale jakoś nie mogłam się przekonać, zapewne przez to zakończenie. Twój wpis to zmienił. W jednym z komentarzy zauważyłam długą listę innych książeczek w temacie. Przyznaję, że wielu nie znałam. Jedynie Ko ko też swego czasu poszukiwałam, ale chyba na tę chwilę jest nie do dostania.
OdpowiedzUsuńUściski
Dziękuję za namiary. Dziś właśnie złożyłam zamówienie.
OdpowiedzUsuńA co do "zapominania" o dzieciach. Mojej koleżanki córeczka (8 lat)została zostawiona na stacji benzynowej podczas wycieczki szkolnej. Nauczyciele dostrzegli jej nieobecność w autobusie dopiero 100 km od rzeczonej stacji!!!!! Na szczęście dziewczynka pamiętała nr telefonu do domu i rodzice byli szybciej po nią niż "wesoły" autobus. Różnie to w życiu bywa.
Piękne ilustracje! Jestem nim i zachwycona i bardzo mnie poruszyły... Czy tylko mam takie wrażenie czy przy tej książce łatwo jest się wzruszyć?
OdpowiedzUsuń