Wybieramy się z Bąblem na spacer, spontaniczną wycieczkę rowerową albo samochodową. Często na szybko, w biegu pakuję jakieś ulubione przez Juniora przekąski - biszkopty, kukurydziane chrupki, jogurt czy banana.
Jeszcze częściej zdarza się natomiast, że w ferworze najróżniejszych zajęć i atrakcji część z nich - obślizgłych i lekko przeżutych - trafia z powrotem a to do kieszeni mojej kurtki, a to bezpośrednio do torebki czy plecaka. Znajduję takie resztki później, kiedy na przykład szukam w kieszeni kluczy i natrafiam na kawałek zdeformowanego, nadgryzionego herbatnika, który czasy świetności ma już dawno za sobą ;)
***
A przecież wcale nie musi tak być. Jakiś czas temu zagościły u nas produkty MAM Baby, które nie tylko ułatwiają życie mi jako mamie, ale również pomagają nam kształtować w Bąblu właściwe nawyki związane z jedzeniem, o czym w najbliższych postach postaram się Wam opowiedzieć.
Na pierwszy ogień pójdzie MAM Snack Box - z pozoru zwykły, niepozorny pojemnik na przekąski, ale za to w trakcie użytkowania okazało się, że poza bardzo solidnym wykonaniem ma naprawdę sporo innych zalet, którymi nas do siebie przekonał. Wymienię je tu wszystkie w punktach, żeby było bardziej przejrzyście :)
1. (Wspominana już wcześniej) trwałość. Wiadomo - z dziecięcych niewprawnych rączek często coś wypada, uderza o podłogę, pęka i przestaje nadawać się do dalszego użytku. Bąbel należy dodatkowo do maluchów, które od czasu do czasu lubią sobie jakimś przedmiotem z wielkim impetem rzucić - czy to dla rozładowania własnych emocji, czy to dla sprawdzenia efektu i długości lotu ;)
Nasze pudełeczko ma już za sobą kilka naprawdę konkretnych, twardych lądowań i do tej pory nie doznało w ich wyniku żadnego, nawet najmniejszego uszczerbku - a to zdecydowanie dobrze świadczy o jego producencie.
2. Szczelna pokrywka - z gatunku tych, które podczas zamykania robią charakterystyczne "klik". Dzięki temu nic nie ma prawa z pudełeczka wypaść, wybrudzić wnętrza torby czy plecaka - a Bąbel ma dodatkowo wielką frajdę, kiedy może sobie do woli "klikać", samodzielnie otwierając i zamykając wieczko ;)
3. Spory, ułatwiający napełnianie otwór, w którym bez problemu mieści się mała rączka - wyciąganie i wkładanie do niego chociażby kawałków banana może być nie tylko świetną zabawą, ale i super ćwiczeniem kształtującym sprawność manualną oraz małą motorykę.
4. Bardzo fajny, praktyczny uchwyt, umożliwiający dziecku samodzielne trzymanie naczynia zarówno wtedy, kiedy jest zamknięte, jak i otwarte - wystarczy "przepiąć" go w inne miejsce i umocować pod spodem przezroczystej miseczki (na co sama bym chyba nie wpadła, gdyby nie informacja na stronie producenta ;) )
Oczywiście dziecko raczej tego samo nie zrobi, ponieważ wymaga to sporej siły i nawet ja miałam nieco problemu - co uznałabym chyba za jedyny maleńki minusik produktu.
5. Łatwe mycie i czyszczenie - niebieską obudowę można w całości zdjąć i każdy element dokładnie wypłukać, dzięki czemu żadne niepożądane resztki jedzenia nie zostają w trudno dostępnych "zakamarkach".
A teraz jeszcze słów kilka odnośnie tego kształtowania dobrych nawyków :) Otóż, nasze dziecię to stworzenie bardzo szybkie, energiczne, będące w ciągłym ruchu. Już niejeden raz niemal dostawałam zawału, kiedy widziałam go oddalającego się w zawrotnym tempie z jakimś sporym fragmentem chrupki albo ciasteczka w buzi - i oczywiście pędziłam za nim na złamanie karku, modląc się w duchu "żeby tylko się nie zadławił !"
Odkąd zabieramy ze sobą nasze pudełeczko, Bąbel zaczął spożywać swoje przekąski w jednym miejscu - siedząc na ławce (ewentualnie stojąc przy niej ;) ) i nie biegając wokół, np. po całym placu zabaw. Można powiedzieć, że (nareszcie!) udało nam się stworzyć pewien spacerowo-wycieczkowy rytuał, w ramach którego je się powoli, bez pośpiechu i popijając - również z kubka firmy MAM, którego recenzja pojawi się tutaj w którymś z kolejnych postów.
* Post powstał w ramach współpracy z firmą MAM Baby, której produkty znajdziecie TUTAJ, natomiast polubienie jej profilu na Facebooku gwarantuje obserwującym 10% rabatu na wszystkie produkty.
Też testowałam w czasach młodości Przemka produkty tej firmy i byłam bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuń"W czasach młodości" - ależ to zabrzmiało ;) Jakby Przemo miał w tym momencie co najmniej pięćdziesiątkę na karku ;)A tak poważnie - ja też jestem ze wszystkich produktów bardzo zadowolona (jak na razie :) )
UsuńNo dla 5 latków to już nie takie firmy aczkolwiek blog o testowaniu teraz bardziej łaskawy dla zwierząt bo co chwilę mi przysyłają coś dla nich. A dla mnie jakieś kremy na zmarszczki, celulit, rozstępy to nie jak nic foch-a muszę zapodać😆
UsuńWłaśnie sobie zajrzałam i faktycznie na kocią karmę trafiłam ;) Tak jak pisałam - poczekam na wynik testów i polecę lub odradzę teściowej (dla jej kotów, rzecz jasna... ;) )
UsuńNo nie pomyślałam Słońce że chciałabyś teściową uraczyć tą karmą he he...
UsuńKto wie, kto wie... ;)))
UsuńTo jest świetne. Ja w sumie na dwór jedzenia nie zabieram ponieważ moje dziecko pod czas zabawy i ganianiem z innymi dzieciakami czasu nie ma, ale na zakupy lub w dalszą drogę to jest to bardzo przydatny gadżet.
OdpowiedzUsuńChętnie polecę go znajmy. :)
Pozdrawiam
U nas spacery trwają dość długo, więc Młody przeważnie zdąży troszkę zgłodnieć i nabrać ochoty na coś do przegryzienia. W aucie czy wózku też się sprawdza - i nawet mój Małż wypowiedział się o nim ostatnio pozytywnie, chociaż z reguły jest nastawiony dość sceptycznie do tego typu rzeczy ;)
UsuńSuper sprawa takie pudełko, muszę mojemu też takie sprawić.
OdpowiedzUsuńA w jakim wieku masz Szkraba? Bo pudełko dość pojemne, sporo pomieści - więc dla starszaka o przeciętnym apetycie też się nada ;)
UsuńFajne pudełeczko, choć my na spacery nigdy nie braliśmy przekąsek, a na wycieczki to mamy duży koszyk piknikowy :)
OdpowiedzUsuńMy bierzemy na wszelki wypadek - żeby nie trzeba było szukać najbliższego sklepu nawet na jakimś leśnym czy polnym bezludziu, kiedy Młodemu czegoś się zachce ;) - i faktycznie zwykle okazują się potrzebne. Na dłuższe wycieczki jesteśmy najczęściej spakowani aż po sam dach auta, ale podręczny bagaż Bąbel ma własny - i zawsze z wielką dumą go taszczy ;)
UsuńBył blog o życiu, emocjach - czytało sie super, teraz mamy reklamę, która otacza nas wszędzie i włazi nam do mieszkań. Zaraz posypie sie lawina zdań "nie chcesz to nie czytaj". Tak tez zrobię, ale szkoda bo ten blog to juz nie to. Nasuwa mi sie pytanie czy bezinteresowne pisanie możliwe jest tylko przed adopcja i zaraz po niej, a potem juz tylko dla kasy. Pozdrawiam i życzę powodzenia. Anna.
OdpowiedzUsuńA co jest złego w pisaniu o testowaniu? Przecież jest też o codziennym życiu? Jest dużo mam które sie sugerują właśnie blogowymi wpisami. Dzieki którym wiemy czy dany produkt jest dobry czy lepiej go omijać na sklepowych półkach. To nie jest tak że dostajesz produkt i musisz firmie wystawić tylko dobrą opinie. Można napisać że coś jest nie dobre, nie sprawdza się. A co do pisania o życiu codziennym to taka jest prawda że życie mamy to wieczne testowanie nowości w każdym wieku naszego malca.
UsuńDroga Anno, dziękuję Ci za szczerą opinię - każdy ma prawo mieć własne zdanie na ten temat. Myślę, że kobieta-na-szpilkach bardzo dobrze ubrała w słowa to, co ja sama mam do powiedzenia. Mimo to Twój komentarz bardzo mnie zainspirował i chyba aż odniosę się do niego oraz zacytuję w kolejnym poście. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.
UsuńFajne i bardzo praktyczne :)
OdpowiedzUsuńMi się spodobało etui na sztućce.
OdpowiedzUsuńTego akurat nie testujemy, ale pewnie na innych blogach jakieś opinie się znajdą :)
Usuń