To już klasyk. Chyba niewiele jest osób, które przynajmniej nie słyszałyby o książce Roalda Dahla albo nie widziały jej popularnej, gwiazdorsko obsadzonej ekranizacji. I ja czytałam "Matyldę" już wcześniej, bodajże na etapie podstawówki - natomiast kilka dni temu miałam okazję wrócić do niej z wielkim sentymentem i zapoznać się z wydaniem zupełnie świeżym, jeszcze cieplutkim i pachnącym drukarską farbą, zaproponowanym mi przez Wydawnictwo Znak Emotikon.
Muszę przyznać, że po latach odebrałam powieść pana Dahla zupełnie, ale to zupełnie inaczej. Niegdyś zaśmiewałam się z dowcipnych dialogów, ciętych ripost i sprytnych pomysłów małej Matyldy, która potrafiła dopiec do żywego zarówno swoim niereformowalnym rodzicom, jak i pastwiącej się nad uczniami, okrutnej dyrektorce. Dziś dawna sympatia do pięcioletniej, wybitnie uzdolnionej bohaterki odżyła we mnie na nowo ze zdwojoną siłą, lecz mimo to zdominowana została przez uczucia całkiem inne, które określiłabym jako emocje bardzo "ciężkiego kalibru".
Dlaczego? Ponieważ jest to książka, która pod warstwą dobrego humoru, śmiesznych sytuacji i komicznych gagów kryje w sobie jeszcze drugie, znacznie mniej optymistyczne dno - i pełna jest rodzicielskich i pedagogicznych antywzorców.
Mamy tu rodziców, którzy całe popołudnia spędzają przed telewizorem, podają na obiad wyłącznie gotowe dania z mrożonki, kartki dziecięcych książek drą na strzępy w ataku dzikiej furii i zdają się zupełnie nie dostrzegać swoich pociech, nie interesować się ich problemami, osiągnięciami oraz tym, co się aktualnie z nimi dzieje.
Matka Matyldy to próżna, zapatrzona w siebie kobieta, uzależniona od seriali i gry w bingo, która uwagi nauczycielki odnośnie geniuszu własnej córki kwituje słowami: "Dla pani liczy się wiedza. Dla mnie - czy się włos nie przerzedza." Natomiast tato - diler samochodowy, któremu do uczciwości i krystalicznego charakteru wiele brakuje, a w dodatku wdaje się w interesy z jakimś szemranym, niebezpiecznym towarzystwem - na Matyldę zwraca uwagę wyłącznie wtedy, kiedy chce obrzucić ją epitetami i rozkazać, by "zamknęła wreszcie tę rozregulowaną gadaczkę!"
Jeśli dodać do tego dyrektorkę szkoły - potężnie zbudowaną pannę Trunchbull, która wymaga od swoich uczniów bezwzględnego posłuszeństwa, trenuje rzut dziećmi na odległość, a w swoim gabinecie posiada tajemniczą szafkę tortur zwaną "Puszką", w której zamyka wybranych przez siebie osobników - to pojawia się już cała plejada dorosłych, wobec których Matylda odczuwa przemożne pragnienie srogiej zemsty. Jedynymi, którzy zdają się rozumieć jej małe, pięcioletnie potrzeby i głód wiedzy - są pani Phelsp z miejscowej biblioteki oraz wychowawczyni najmłodszej klasy,panna Honey.
Nie mogę pozostawić bez choćby krótkiej wzmianki ilustracji Quentina Blake'a, które tylko pozornie są niedopracowane i wyglądają, jakby tworzone były w wolnej chwili oraz "od niechcenia" - jednak jeśli przyjrzeć się bliżej, widać w nich dbałość o każdy szczegół. Poza tym taka chyba miała być ich rola, by nie przyćmiewały w żaden sposób tekstu - bo to właśnie treść jest tu najistotniejsza, najbardziej skłaniająca do refleksji i dająca do myślenia.
Oczywiście nie jest to propozycja, którą przedstawię Bąblowi już teraz ;) Generalnie wydaje mi się, że szczególnie wrażliwym dzieciom powinna być dozowana bardzo rozsądnie i pod czujnym rodzicielskim okiem - niektóre opisy są bowiem dość brutalne i wymagają dodatkowych wyjaśnień, bo inaczej mogą zniechęcić małego czytelnika do dalszej edukacji ;)
Ostatecznie myślę jednak, że dzieci będą postrzegały wszystkie opisane tam wydarzenia raczej przez pryzmat humoru, a poznawanie historii Matyldy okaże się dla nich po prostu śmieszną, pasjonującą przygodą. My natomiast - jako rodzice, wychowawcy i nauczyciele - zdecydowanie powinniśmy sięgać po tę powieść dość często, by co jakiś czas przypominać sobie, jakimi dorosłymi ludźmi (toksycznymi kreaturami) na pewno nie chcemy być w stosunku do naszych uczniów i dzieci.
"Matylda"
teskt: Roald Dahl
ilustracje: Quentin Blake
Wydawnictwo Znak Emotikon
rok wydania: 2016
stron: 320
do kupienia: TUTAJ
teskt: Roald Dahl
ilustracje: Quentin Blake
Wydawnictwo Znak Emotikon
rok wydania: 2016
stron: 320
do kupienia: TUTAJ
No to masz przed sobą istny żywy przykład osoby która tej książki nigdy nie widziała, nie czytała... a już o ekranizacji też nie wspomnę. Dziękuję ze dbasz o mój rozwój i teraz w wieku 33lat uświadomiłaś mnie, ze coś takiego istnieje ;)
OdpowiedzUsuńWiesz jakbyś napisała o Kubusiu Puchatku czy o Małym pingwinie Pik-Pok to mogłabym się pochwalić ze czytałam ;)
No cóż książki nigdy mnie nie kręciły- ja wolałam potańczyć ;)
Buziaki ;* (no to mnie zawstydziłaś ;) - ale może ktoś jeszcze nie zna tej książki ;) )
Pocieszę Cię - ja też nie czytałam! A książki uwielbiam od zawsze. Sam tytuł gdzieś mi dzwoni, ale w którym to kościele?
UsuńBąbelkowa Mamo jesteś dla mnie źródłem inspiracji i książkowym guru! ;-*
No to chyba gafę palnęłam - byłam przekonana, że to baaardzo znane, a zwłaszcza ta ekranizacja z Dannym DeVito; tyle razy leciała w tv ;)No nic, może teraz będziecie chciały się z książką i filmem bliżej zapoznać ;)
UsuńA swoją drogą to bardzo cenna rzecz, taka wirtualna wymiana informacji i inspiracji - gdyby nie Amelia to np. nie wiedziałabym o istnieniu tych wszystkich dziwnych wynalazków dla dzieci, które opublikowała w którymś z najświeższych postów ;)
:) W takim razie ja będę Cie edukowała w kierunku glupotek a Ty mnie w kierunku kultury :) .. może jeszcze będą ze mnie ludzie :)
UsuńOj tam, czemu od razu głupotek ? ;) To ubranko-mop mogłoby być całkiem przydatne dla wielu mam :)
UsuńWow bardzo ciekawa książka, niesamowita. Nie słyszałam wcześniej o niej! Na pewno warta przeczytania.
OdpowiedzUsuńKolejna osoba, która nie słyszała...biję się w piersi jeszcze mocniej w takim razie ;) Zdecydowanie warta przeczytania albo podarowania komuś, kto jest właśnie takim toksycznym rodzicem - tylko pilnując jednocześnie, żeby nie podarł bez zaglądania do środka i zapoznawania się z zawartością ;)
UsuńPamiętam Matyldę z własnego dzieciństwa i również są to wspomnienia bardzo pozytywne. Swego czasu poszperałam nieco w poszukiwaniu lektur podobnego kalibru dla chrześniaka, który jest ogromnym miłośnikiem czytania i jeszcze większym miłośnikiem łobuzowania :) Z tej samej półki mogę ci polecić jeszcze Mikołajka, Koszmarnego Karolka, Dziennik Cwaniaczka, czy też Jego Wysokość Longina :) Wspaniałe książki, nad którymi młody spędzał tyle czasu, ile teraz poświęcia lekturze Harry'ego Pottera :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Drogi Anonimie, uratowałeś właśnie mój honor :)Ty natomiast zagięłaś mnie Longinem, nigdy wcześniej się nie spotkałam - a pozostałe tytuły już zdążyły wpaść mi w oko i na pewno zadbam o nie w przyszłości :)Pozdrowienia :)
UsuńAha, już spytałam wujka Google'a - ten Longin to Prokopa, więc pewnie ubaw niezły ;)
UsuńBąblowa Mamo, z góry przepraszam, ale też muszę to napisać - pierwszy raz słyszę o tej książce. Ale nic straconego. Zawsze mogę ją przeczytać teraz :)
OdpowiedzUsuńChciałam napisać Bębelkowa :)
UsuńAch, Bąblowa czy Bąbelkowa - nie ma aż takiej wielkiej różnicy :)Do lektury zachęcam, choć w Was akurat niczego toksycznego ani "anty" nie dostrzegam - zawsze jednak warto spojrzeć na świat oczami dziecka, nie tylko swojego ;)
UsuńJa tam sie nie wstydzę - nie znam, a grzech :P Ale cóż.. Syna mam małego, za moich czasów z literatury to tylko Tuwim :P Nadrabiam dzięki właśnie takim wpisom !
OdpowiedzUsuńNo to cieszę się bardzo, że mój wpis na coś się jednak przydał ;)Ja u Was podpatrzyłam propozycje Wydawnictwa Babaryba :)
UsuńPamiętam z dzieciństwa! :)
OdpowiedzUsuńFajnie tak sobie odświeżyć po latach :)
UsuńNie wiem czemu i jak to się stało ale zupełnie nie znam tej historii. Dodaję na listę do nadrobienia w wolnym czasie!
OdpowiedzUsuńJa od Was też już sobie kilka ciekawych propozycji "zapożyczyłam" :)Jednak co innego opis na okładce, a co innego polecenie którejś z Mam :)
UsuńFilm widziałam, ale szczerze mówiąc nawet nie miałam pojęcia, że jest taka książka.
OdpowiedzUsuńCzytałam bardzo dużo, ale na tą książkę nie trafiłam nigdy. Faktycznie dzieci odbierają niektóre sytuacje zupełnie inaczej co nie zmienia faktu, że to jedna z tych książek, które najpierw trzeba przeczytać samemu.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, ale przeczytam na 100%.
OdpowiedzUsuń