Jak rozmawiać z maluchem o śmierci? Zupełnie wprost czy też za pomocą jakiejś misternie utkanej metafory? A z dzieckiem starszym, które już sporo rozumie - nadal rozmawiać, czy też pozwolić mu samodzielnie to zagadnienie przepracować i "oswoić"?
Książeczka Asy Lind pt. "Chusta babci" nie udziela czytelnikowi jednoznacznych odpowiedzi na powyższe pytania, nie podaje ich na tacy jako gotowego produktu, nie oferuje żadnej prostej i sprawdzonej recepty. Ukazuje za to jeden z ostatnich dni życia babci z perspektywy dwójki jej wnucząt, które przeczuwają - choć nikt z dorosłych tego głośno nie wyartykułował - że powrót staruszki ze szpitala wcale nie jest równoznaczny z jej powrotem do zdrowia.
W domu panuje wielki rwetes, rozgardiasz i gorączkowa krzątanina. Jest tu cała rodzina, wiecznie ujadający pies, mama z miską pełną klopsików dla gości i skaleczony palec młodszego kuzyna, wymagający natychmiastowego opatrzenia. Są też brzęczące filiżanki, pyrkoczące na gazie garnki oraz sąsiedzi, którzy płaczą - podobno ze szczęścia, choć miny mają wcale niewesołe...
Książeczka Asy Lind pt. "Chusta babci" nie udziela czytelnikowi jednoznacznych odpowiedzi na powyższe pytania, nie podaje ich na tacy jako gotowego produktu, nie oferuje żadnej prostej i sprawdzonej recepty. Ukazuje za to jeden z ostatnich dni życia babci z perspektywy dwójki jej wnucząt, które przeczuwają - choć nikt z dorosłych tego głośno nie wyartykułował - że powrót staruszki ze szpitala wcale nie jest równoznaczny z jej powrotem do zdrowia.
W domu panuje wielki rwetes, rozgardiasz i gorączkowa krzątanina. Jest tu cała rodzina, wiecznie ujadający pies, mama z miską pełną klopsików dla gości i skaleczony palec młodszego kuzyna, wymagający natychmiastowego opatrzenia. Są też brzęczące filiżanki, pyrkoczące na gazie garnki oraz sąsiedzi, którzy płaczą - podobno ze szczęścia, choć miny mają wcale niewesołe...
Jedyne, czego Biliamowi i jego kuzynce ewidentnie tam brakuje - to miejsce, w którym można zupełnie spokojnie i we dwójkę pomyśleć (a trzeba wiedzieć, że młodzi bohaterowie bardzo myślenie lubią i często je uskuteczniają - i już sam ten fakt wzbudza we mnie ogromną, niekłamaną sympatię w stosunku do nich).
Dzieci postanawiają zatem wygospodarować choć skrawek własnej przestrzeni, w którym mogłyby z dala od zgiełku pewne rzeczy rozważyć, zastanowić się, poukładać sobie wszystko w swoich kilkuletnich głowach. Na balkonie marzną, z łazienki zostają przez dorosłych przepędzone, a od taty Biliama słyszą nawet, że mają przestać się wygłupiać - zupełnie jakby zrobiły coś niegrzecznego, "złego albo zabronionego".
Jedynie siedząca w fotelu babcia zdaje się doskonale tę dziecięcą potrzebę rozumieć i chętnie użycza wnukom miejsca pod swoją chustą, udzielając im tym samym bezpiecznego schronienia, azylu i kryjówki przed panującym na zewnątrz chaosem.
A pod chustą dzieją się rzeczy naprawdę magiczne i niesamowite, których nikt postronny by się po takim zwykłym kawałku materiału z pewnością nie spodziewał. Jest tam "i wschód, i zachód słońca. I las, gdyby ktoś chciał pochodzić po lesie. I wieżowiec, gdyby ktoś chciał pojeździć windą. I łodzie, żeby się nie utopić".
Można tam w spokoju rozmyślać o wszystkim, co tylko podsunie bohaterom ich dziecięca logika oraz wyobraźnia - o rzeczach bardzo wesołych, radosnych i wywołujących uśmiech, ale również o tych poważnych, smutnych, skomplikowanych i niepojętych, które wprowadziły wielki zamęt do dziecięcych umysłów. Można chociażby zastanawiać się, jak będzie wyglądał świat, kiedy ukochanej babci już na nim zabraknie...
Autorka książeczki operuje językiem bardzo poetyckim, obfitującym w symbole, metafory i porównania. Nie będzie on raczej zrozumiały dla trzy- czy czterolatka, lecz już ze starszym dzieckiem spokojnie można się nad tą propozycją pochylić.
Można pochylić się również samemu - co z wielką przyjemnością i ja uczyniłam - ponieważ jej niesłychanie mądry przekaz także dla osób dorosłych będzie z pewnością uderzający i skłaniający do głębokiej refleksji, a przy tym zupełnie nienachalny i nie narzucający odgórnie jakichkolwiek objawionych prawd.
Najmłodszych zaciekawią natomiast charakterystyczne ilustracje autorstwa Joanny Hellgren, które sprawiają wrażenie wykonanych dziecięcą, nieco niewprawną jeszcze ręką i budzą nieodparte skojarzenia z rysunkami ze szkolnej wystawy.
Osobiście postrzegam "Chustę babci" jako swego rodzaju dziecięcy manifest. Kilkuletni bohaterowie praktycznie na każdej stronie udowadniają dorosłemu czytelnikowi, że dzieci są bardzo spostrzegawcze, bystre i posiadają swoją niezawodną intuicję, która w żadnym wypadku nie powinna być przez nas bagatelizowana - i w związku z tym mają prawo być traktowane poważnie, adekwatnie do zaistniałej sytuacji.
Przede wszystkim doskonale wyczuwają panującą wokół atmosferę, dostrzegają każde porozumiewawcze spojrzenie, każdy nawet delikatnie zmieniony tembr głosu, reagują jak barometr na wszelkie pojawiające się w rodzinie napięcia i emocje. I są w stanie bardzo szybko wychwycić ogromny rozdźwięk pomiędzy tym, co się naprawdę dzieje, a tym, co dorośli usiłują im wmówić oraz - często dość nieudolnie - przed nimi ukryć i zamaskować...
Można pochylić się również samemu - co z wielką przyjemnością i ja uczyniłam - ponieważ jej niesłychanie mądry przekaz także dla osób dorosłych będzie z pewnością uderzający i skłaniający do głębokiej refleksji, a przy tym zupełnie nienachalny i nie narzucający odgórnie jakichkolwiek objawionych prawd.
Najmłodszych zaciekawią natomiast charakterystyczne ilustracje autorstwa Joanny Hellgren, które sprawiają wrażenie wykonanych dziecięcą, nieco niewprawną jeszcze ręką i budzą nieodparte skojarzenia z rysunkami ze szkolnej wystawy.
Osobiście postrzegam "Chustę babci" jako swego rodzaju dziecięcy manifest. Kilkuletni bohaterowie praktycznie na każdej stronie udowadniają dorosłemu czytelnikowi, że dzieci są bardzo spostrzegawcze, bystre i posiadają swoją niezawodną intuicję, która w żadnym wypadku nie powinna być przez nas bagatelizowana - i w związku z tym mają prawo być traktowane poważnie, adekwatnie do zaistniałej sytuacji.
Przede wszystkim doskonale wyczuwają panującą wokół atmosferę, dostrzegają każde porozumiewawcze spojrzenie, każdy nawet delikatnie zmieniony tembr głosu, reagują jak barometr na wszelkie pojawiające się w rodzinie napięcia i emocje. I są w stanie bardzo szybko wychwycić ogromny rozdźwięk pomiędzy tym, co się naprawdę dzieje, a tym, co dorośli usiłują im wmówić oraz - często dość nieudolnie - przed nimi ukryć i zamaskować...
A więc - rozmawiać czy nie rozmawiać?
Tę kwestię Asa Lind pozostawia wciąż otwartą i nie do końca rozstrzygniętą. Jeśli tak - to zupełnie szczerze, z szacunkiem, nie stosując uników i nie posługując się półprawdą. Jeśli nie - to przynajmniej ofiarować dziecku ten kawałek przestrzeni, tę odrobinę ciszy i spokoju, by mogło samo dojść do pewnych wniosków oraz znaleźć odpowiednie "obrazy i słowa" dla określenia własnych emocji.
"Chusta babci"
tekst: Asa Lind
ilustracje: Joanna Hellgren
stron: 28
Nie znałam tej książki, a bardzo lubię wspomagać się w trudnych tematach książkami! Do tej pory rozmawialiśmy o śmierci przy okazji książek "w pogoni za życiem" oraz "Oskar i Pani Róża", ostatnio zakupiłam też książkę "Niebo" dla starszego syna, ale myślę że i tak pojawi się w naszej biblioteczce, bo wydaje się być taką bardzo prawdziwą i wchodzącą w świat dzieci!
OdpowiedzUsuńCałkiem sporo już macie tych pozycji traktujących o śmierci - ale i tę zdecydowanie polecam; zrobiła na mnie ogromne wrażenie i na pewno pomoże nam przebrnąć przez wiele trudnych, emocjonalnych rozmów z synkiem.
UsuńNiestety dorośli czasem zapominają, że dzieci myślą, czują, widzą.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ale dzięki Tobie trafi na naszą półkę.
Podejrzewam, że nie pierwsza i nie ostatnia :)
To prawda, że niektórzy dorośli często zbywają i bagatelizują dzieci, nie przywiązują wagi do ich opinii i przyjmują własne poglądy jako jedyne słuszne i niepodważalne. Dobrze, że takie podejście mimo wszystko coraz bardziej ewoluuje i zmierza w kierunku korzystnym dla najmłodszych :)
UsuńDziękuję za zaufanie i wiarę w mój czytelniczy gust - mam nadzieję, że się nie rozczarujecie i że książeczka spodoba się zarówno Wam, jak i Tygryskowi :)
My już jesteśmy po tej rozmowie, niestety, bo wolałabym żebyśmy nie miały pretekstu.
OdpowiedzUsuńEhhhh...przykro mi...Można sobie tłumaczyć, że to nieuniknione, że czeka każdego, że nic się na to nie poradzi - ale ja czasami myślę, że chyba sama się jeszcze z tym tematem nie oswoiłam na tyle, by móc własne dziecko oswajać...Mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas nie będę musiała tego robić...
UsuńJa moim dzieciakom w szkole czytalam kiedys bajki terapeutyczbe I m.in opowiadanie mowiace o smierci.Nie moglam go skonczyc Bo sama zaczekam ryczec I kolezanka musiala mnie zastapic.Trudny temat ale pewnie tylko dla doroslych.Wydaje mi sie,ze to my wprowadzamy czesto dramatyzm,a dzieci odbieraja to na swoj sposob.O smierci mozna mowic na kazdym etapie rozwoju ale jezykiem zrozumialym dla dziecka.
OdpowiedzUsuńTak, pewnie masz dużo racji, że to w nas - dorosłych - tkwi "problem". Może okazać się, że dla dziecka dany temat wcale nie będzie trudny ani związany z żadną traumą - co też z pewnością od usposobienia dziecka zależy. Niemniej jednak warto mieć takie książeczki u siebie "na stanie"; mogą być niesamowicie pomocne i dla maluchów, i dla nas.
UsuńWiesz co,chyba zrobie specjalną listę z Twoimi "poleceniami" książkowymi :-)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę, to proszę bardzo - bierz ode mnie pełnymi garściami ;)
UsuńFajna,ale nie bardzo przepadam za książkami pisanymi poetycko.
OdpowiedzUsuńPamietam, że w wieku 5 zmarła mama mojej mamy i rodzice powiedzieli mi to wprost bez żadnych ceregieli. Byłam z nią bardzo zżyta, ale jak piszesz w swoim poście i recenzji dzieci nie są głupie są mądre mają wyczucie, spostrzegawczość intuicję i ja ją miałam wiedziałam, że coś się złego stało dlatego wiadomość przyjełam spokojnie.
Pozdrawiam
Moja babcia zmarła, kiedy miałam 3 lata - więc ani jej zbyt dobrze nie pamiętam, ani swojej reakcji na wiadomość o jej śmierci. Natomiast kiedy kilkanaście lat temu umierała moja ciocia (i jednocześnie najlepsza ówczesna przyjaciółka i powierniczka) to pamiętam, że strasznie to odchorowałam i nie wiedzieć czemu miałam do siebie pretensje...Zarzucałam sobie, że niewystarczająco wierzyłam w jej wyzdrowienie i że to wszystko moja wina - taki miałam dziwny, pokrętny tok rozumowania...
UsuńBardzo trudny temat.. chłonęłam ten post, wspaniała książka, fantastycznie to wszystko przedstawione. U nas bardzo dużo już pytań o śmierć, świeżo upieczony sześciolatek dużo analizuje, wypytuje i myśli o tym. Nie owijam w bawełnę, rozmawiam z Nim o tym, tłumaczę jak jest, bo nie da się inaczej, ale jak On to rozumie, tego już nie wiem.. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńKiedy ostatnio czytałam jeden z postów na Twoim blogów - ten dotyczący śmierci małej dziewczynki - sama nie mogłam się długo potem pozbierać i poradzić sobie z emocjami. Pozostaje nam mieć tylko nadzieję, że naszym dzieciom będzie przychodziło to łatwiej i mniej boleśnie...To ja dziękuję.
UsuńNie znam tej książki, jednak na pewno w tych ciężkich chwilach, by mi się sprzydała..
OdpowiedzUsuńPodoba mi się w niej też sama postać babci, o czym zapomniałam napisać - taka spokojna, pogodna, pogodzona z losem...krzepiąca po prostu...Ostatnio sporo było tematu śmierci wokół nas i naprawdę często do tej książeczki zaglądałam, żeby jakoś się ogarnąć...
UsuńCiekawa propozycja,czuję że by mi się podobała. Temat już ogarnięty u nas ,tylko jaki by człowiek duży nie był to temat jest trudny. Życie.
OdpowiedzUsuńDokładnie - chyba w każdym wieku trudno się z pewnymi rzeczami pogodzić, pomimo wielu doświadczeń i nauk, jakie życie nam dało...
Usuń