Dziś chciałabym przedstawić Wam pewnego bardzo sympatycznego, młodego człowieka :)
W paczce od Zakamarków przyszły do nas dwie książeczki z zabawnymi przygodami Alberta. W pierwszej chłopiec ma dopiero cztery lata - i niesamowite problemy z zaśnięciem. Zanim zdecyduje się położyć w swoim łóżeczku i pozwolić, by ostatecznie zmorzył go sen - musi najpierw odbyć swój codzienny, skomplikowany rytuał, w którym towarzyszy mu dzielny i cierpliwy (aczkolwiek strasznie już zmęczony) tato.
Albert najpierw przypomina sobie o umyciu zębów, potem prosi tatę o przyniesienie czegoś do picia (i zupełnie "przypadkiem" to picie rozlewa), jeszcze później chce mu się siusiu, boi się wyimaginowanego lwa z szafy oraz domaga odnalezienia pod łóżkiem ulubionego pluszowego misia, bez którego zasnąć nie sposób ;)
***
W drugiej opowieści sześcioletni Albert dołącza już do grona "zerówkowiczów" - i w przeciwieństwie do niektórych swoich rówieśników przejawia wielką niechęć do wszelkich form przemocy. Nie lubi się kłócić, bić, za wszelką cenę unika używania siły - a kiedy sam zostanie przez kogoś zaatakowany, natychmiast się wycofuje i poddaje.
Wszyscy wokół snują najróżniejsze domysły, skąd w Albercie taka ogromna awersja do bójek. Dzieci przypuszczają, że najzwyczajniej w świecie bić się nie potrafi i ma za mało siły, by skutecznie odeprzeć ciosy. Babcia myśli sobie, że jest po prostu wyjątkowo grzecznym dzieckiem - i chwali go za to na każdym kroku. Tato Alberta wręcz zachęca go do obrony własnej, organizuje nawet w domu wspólne treningi i bardzo chętnie nauczyłby go kilku podstawowych chwytów - jednak chłopiec pozostaje w swej postawie nieprzejednany.
Jesteście ciekawi, jak poradzi sobie Albert z grupą nękających go rozrabiaków, jaka jest prawdziwa przyczyna jego "pacyfistycznej" postawy oraz czym zdobędzie sobie uznanie w oczach wszystkich kolegów? Zachęcam do lektury, bo naprawdę warto ! :)
***
Osobiście na pewno dopilnuję, by i inne książeczki z serii o Albercie znalazły się już wkrótce w naszych rodzinnych zbiorach. Pomimo, że jego postać wykreowana została na początku lat 70. i że Albert pochodzi ze Szwecji, jego perypetie są wciąż jak najbardziej aktualne i uniwersalne - dotyczą chyba wszystkich dzieci i rodziców świata, niezależnie od długości i szerokości geograficznej.
Czytając, nie sposób się nie uśmiechnąć od ucha do ucha - tak miłą aparycję ma nasz bohater, tak ciekawe wnioski wysnuwa i tak jest w tym wszystkim zbliżony do naszych rodzimych Jasiów, Szymków i Piotrusiów :) Myślę, że niejeden młody czytelnik sam bez trudu odkryje w nim swoje własne, dziecięce cechy i emocje, ponieważ książeczki napisane są językiem bardzo przystępnym, nieskomplikowanym i dostosowanym do wieku odbiorcy.
Jedynie postaci mamy nieco mi w tych historyjkach brakowało, ale jest całe mnóstwo innych propozycji w literaturze dla dzieci, które to właśnie ją umieszczają w roli głównej, ojców traktując często jako postaci raczej epizodyczne - więc może to i dobrze, że tym razem to tato gra pierwsze skrzypce :)
"Dobranoc, Albercie Albertsonie"(str. 28)
"Czy jesteś tchórzem, Albercie?" (str. 32)
tekst i ilustracje: Gunilla Bergström
Wydawnictwo Zakamarki
rok wydania: 2012 / 2014
Bardzo ciekawa propozycja, muszę rozejrzeć się za tymi książeczkami ☺
OdpowiedzUsuńJa najchętniej przygarnęłabym wszystkie z tej serii :) Fajne jest to, że w poszczególnych książkach Albert jest w różnym wieku - więc może towarzyszyć dziecku na każdym etapie jego rozwoju :)
UsuńZaciekawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńCzy książki są raczej trwałe - tzn. są w stanie wytrzymać tarmoszenie Smerfa? Chodzi głównie o grubośc papieru i ogólną wytrzymałość, bo samodzielne "czytanie" Smerfa przynosi ostatnio sporo ofiar....(oczywiście upiera się, że chce sam)....
Nie wiem wprawdzie, jak intensywne jest "tarmoszenie" Smerfa, ale to Bąblowe wytrzymują ;)Okładki mają twarde, a strony wprawdzie nie kartonowe, ale też dosyć grube i sztywne. Wydane na mój gust bardzo solidnie.
UsuńJak wiesz mnie już zaciekawiło to wcześniej. Fajna seria musze koniecznie skombinować Mlodemu😊
OdpowiedzUsuńWiem, wiem :) Może nie będziesz musiała kombinować specjalnie, bo zostaniecie w konkursie nagrodzeni :) Mam nadzieję, że sesja zdjęciowa udana :*
UsuńKurcze, wydaje mi się extra książeczka.. u nas w księgarni niewielki wybór. Muszę na internecie posiedzieć
OdpowiedzUsuńJa praktycznie wyłącznie przez internet książki zamawiam. Ewentualnie uderzam do większego miasta, ale rzadko, bo do takiego z dobrymi księgarniami mamy dość daleko.
Usuńświetny przyjaciel :)
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym nawet, że nowy członek naszej rodziny - biorąc pod uwagę, jak Bąbel się do niego przywiązał :) Dziś pół dnia z książeczką pod pachą ;)
Usuńhahaha, to wesoło mają teraz we dwójkę ;)
UsuńTak czytam i dałaś mi do myślenia, bo nie mogę sobie przypomnieć żadnej książeczki dla dzieci która właśnie pominęłaby mamę. Wszędzie tak jak piszesz na głównym planie są mamy, a tatusiowie jakby z boku.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, też miałam podobne refleksje. A tutaj Autorka była bardzo postępowa jak na tamte czasy i już w latach 70. zadbała o to, by to mężczyzna przejął pałeczkę w wychowywaniu dziecka :)W końcu mamy równouprawnienie, które powinno w obie strony działać :)
UsuńBrzmi wspaniale :) Jak wszystko z Zakamarków.
OdpowiedzUsuńAle powiedz mi,czy Bąbel wykazuje zainteresowanie czytaniem/Słuchaniem takich historyjek? Bo mój Pedrak to raczej ogląda,pokazuje,uczy się nowych słow z książeczek,a jak już usiądzie żeby posłuchac,to na minutke dwie i niewiele załapie.A moze źle robię,ze w takich chwilach odkładam książkę?Powinnam mimo wszystko czytac na głos aż "zwabie" osobniczkę? Z drugiej strony nic na siłę...
Ps.Mam stresa z tym czytaniem,bo boję się ze przegapie ten moment w którym powinnam "zarazić " małą miłością do czytania :p A mój stres jest podwójny bo mąz z tych nieczytających i drżę na myśl że pójdzie w ojca :P
Ot,taka to ze mnie matka wariatka!
Bąbel wykazuje coraz większe zainteresowanie :) Oczywiście do tej pory też głównie oglądaliśmy obrazki, pokazywaliśmy, naśladowaliśmy różne odgłosy albo własnymi słowami opowiadałam mu, co się w książeczce dzieje...Ale ostatnio coraz częściej zdarza mu się słuchać z uwagą tego, co czytam - i jest kilka książeczek, przy których nawet wytrwał do końca, choć musiałam się trochę postarać z odpowiednią modulacją głosu, żeby nie było zbyt monotonnie ;)
UsuńAle nie stresuj się - miłością do czytania zarażasz nawet przez samo obcowanie z książką, kartkowanie jej, podziwianie ilustracji - a nawet przez to, że dziecko często widzi Ciebie, jak coś czytasz :)U nas Małż też do najbardziej zapalonych czytelników nie należy, więc akurat ten element Bąblowej edukacji spoczywa w całości na moich barkach - co mnie w sumie bardzo cieszy ;)
Mi uśmiech nie schodził z twarzy podczas czytania recenzji, a co dopiero będzie przy czytaniu książki. Ale jeszcze trochę musimy poczekać. Póki co Młody woli rymowanki.
OdpowiedzUsuńU nas w sumie nie ma aż tak wielkiego znaczenia, czy wierszem, czy prozą - po prostu musi się Bąblowi spodobać i mieć w sobie to "coś" ;) Są też oczywiście takie książeczki, do których usilnie starałam się go wiele razy przekonać - bez wymiernych rezultatów ;)
UsuńAle fajnie napisane :-) A książki poszukamy może i do naszej biblioteczki zawita
OdpowiedzUsuńW takim razie miłej lektury, jeśli się zdecydujecie :)
UsuńNie mamy jeszcze żadnej książki o Albercie, chyba najwyższy czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że córciom też się spodoba - nie tylko chłopcy mogą się z nim utożsamiać :)
UsuńBardzo chciałabym się dowiedzieć co dalej z tym Albertem było. Jeżeli chodzi o takie rytuały przed snem to właśnie bardzo dużo dzieci nagle musi siusiu, piciu, itd. Ja jak byłam śpiąca to potrafiłam nawet za szafę wejść i usnąć albo sama do łóżeczka wchodziłam i zasypiałam ;)
OdpowiedzUsuńNo szkoda, że Bąbel tak nie ma - u niego rytuał za rytuałem (ostatnio np. musi choć na chwilę wyjść z łóżeczka przed ostatecznym zaśnięciem i wysłuchać fragmentu kołysanki na kanapie w salonie ;) ) Zawsze zazdrościłam mamom, których pociechy są w stanie zasnąć gdziekolwiek, w jakiejkolwiek pozycji i okolicznościach ;)
UsuńMilo Cie poznać Albercie :) kumplu Bąbla :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne ksiazeczki ale jak dla mojego malenstwa to jeszcze za poważne :)
Pozdrawiam Was gorąco :*
Ja chyba mam po prostu taką naturę, że sporo książeczek i zabawek gromadzę trochę "na wyrost" - na naszej półce można znaleźć nawet takie 6+ - w końcu i do nich Młody kiedyś dorośnie ;)
UsuńNie znam przygód Alberta ale z tego co piszesz pierwsza książka jest tak jakby o moim synku. Wiedzę mnóstwo podobieństw jeśli chodzi o zasypianie :)
OdpowiedzUsuńI nasz Bąbel idealnie się w te wieczorne Albertowe rytuały wpisuje - o jego usypianiu chyba nawet wypadałoby napisać zupełnie odrębny, długaśny post ;)
Usuń