Z okazji tej "półtorarocznicy" Dziecię nam się trochę uspokoiło. Tak, NAPRAWDĘ ! - choć jeszcze 2-3 miesiące temu w życiu bym nie pomyślała, że kiedykolwiek będę tak mogła o nim napisać ;) Skończyły się próby wymuszania, rzucanie się na podłogę i uderzanie głową o kafelki - być może Młody stwierdził, że i tak niczego tym nie osiągnie, ponieważ z czasem zaczęliśmy kierować się w takich sytuacjach zasadą, że "najlepsza reakcja to brak jakiejkolwiek reakcji".
Manualnie radzi sobie świetnie - dopasowuje pięknie kształty w sorterach, buduje z klocków wieże wysokie na kilkanaście pięter, łączy ze sobą proste drewniane układanki i 3-elementowe puzzle. Coraz sprawniej posługuje się też łyżką i choć nadal spora część posiłku trafia na podłogę, ścianę czy maminą bluzkę, to zdarzają się również porcje wędrujące prosto do buzi, bez żadnych nieoczekiwanych turbulencji i przystanków po drodze.
Chodzić zdarza mu się niezwykle rzadko. Z reguły jest jak Forrest Gump, czyli...ciągle biegnie - i to w tempie takim, że niekiedy mama gubi kapcie, usiłując za nim nadążyć :) Jedynie na dworze zachowuje się nieco bardziej asekuracyjnie, ostrożniej stawia kroki, uważa na śliskie i nierówne powierzchnie - choć i tam potrafi mnie nieźle przeciągnąć i doprowadzić do zadyszki. Coraz wytrwalszy z niego piechur i możemy pozwolić sobie na coraz dłuższe spacery bez zastosowania wózka (w którym jednak podróżuje dość chętnie, jeśli tylko zająć go miłą rozmową, śpiewem, opowiadaniem o tym, co się wokół dzieje ;) ).
Usypianie nadal trwa godzinę z kawałkiem i przypomina trochę zabawę wańką-wstańką, ale przynajmniej obywa się już bez wcześniejszych histerii, płaczów, prób roztrzaskania na drobne drzazgi szczebelków w łóżeczku ;) Najbardziej cieszy, że Bąbel przesypia spokojnie już naprawdę CAŁE noce - nie budzi się ani na jedzenie, ani na herbatkę, ani z żadnych innych bliżej nieokreślonych przyczyn (pomijając katar czy ząbkowanie) - i my też w związku z tym funkcjonujemy o niebo lepiej.
Mówienie idzie mu wciąż dość opornie, choć pewne postępy odnotowaliśmy. Junior używa kilku słów zrozumiałych dla wszystkich, całkiem sporej liczby zrozumiałych tylko dla mnie oraz mnóstwa takich, które rozumie chyba tylko on sam, a swoim brzmieniem przypominają narzecze jakiegoś obcego, nieznanego nikomu plemienia ;) Komunikację niewerbalną opanował za to do perfekcji - pokazuje, naśladuje, czasami nawet wręcz zdarza mu się nas przedrzeźniać ;) No i chwyta w lot niemal cały nasz przekaz do niego adresowany - naprawdę trzeba uważać, o czym się w jego obecności rozmawia, bo potrafi każdy nasz zamiar zrealizować w trybie natychmiastowym, zanim jeszcze zdążymy dokończyć zdanie ;)
Umie wskazać bezbłędnie chyba wszystkie sprzęty znajdujące się w mieszkaniu oraz w najbliższym otoczeniu, a także części ciała, większość pojazdów, przedmiotów i zwierzątek w swoich książeczkach (nawet te bardziej egzotyczne, typu "flaming" czy "kameleon" - natomiast w przypadku tych częściej spotykanych w naszych polskich realiach bardzo pociesznie naśladuje wydawane przez nie odgłosy). Dzięki przyjaciołom z "Literkowa" zaskakuje nas często, rozpoznając jakąś konkretną literę na plakacie, w gazecie lub w nadruku na koszulce :)
Uznał też chyba, że potrafi już wystarczająco dużo, by stać się guru i kopalnią wiedzy dla kogoś innego ;) Codziennie sadza swoje pluszowe zwierzaki w równym rządku, musztruje je i prezentuje im wszelkie dostępne "pomoce naukowe" - klocki, plansze z obrazkami, zabawkowe instrumenty muzyczne...Wygląda przy tym jak Pan Profesor, który pochyla się nad gromadką swoich niekumatych, niesfornych uczniów i odpytuje ich z zadanego poprzedniego dnia materiału ;)
Mogłabym tak długo jeszcze opowiadać, ale nie chcę Was zanudzić -
nie jestem nawet pewna, czy ktokolwiek dotarł do tego miejsca ;)
Reasumując:
mamy dziecię śliczne, mądre i rezolutne jak z reklamy Pampersów
(zapewne każda mama powie tak o swoim ;) )
i czasami śmiejemy się z Małżem, że sami na pewno byśmy sobie
bardziej "udanego" nie spłodzili :)
Reasumując:
mamy dziecię śliczne, mądre i rezolutne jak z reklamy Pampersów
(zapewne każda mama powie tak o swoim ;) )
i czasami śmiejemy się z Małżem, że sami na pewno byśmy sobie
bardziej "udanego" nie spłodzili :)
***
A to już nasz Bąbel po pierwszych profesjonalnych postrzyżynach w salonie fryzjerskim. "Dzidzia" - jak sam o sobie mówił - odeszła w niepamięć i mamy teraz do czynienia z niesamowicie przystojnym, młodym Mężczyzną ;) Z jednej strony - duma rozpiera, a z drugiej - żal tego, co tak bezpowrotnie i zdecydowanie zbyt szybko minęło...
Ja dotarłam do końca. Super fajny chłopczyk Wam rośnie. No tak w tym wieku to i fryzura poważniejsza już.A u fryzjera grzecznie siedział?
OdpowiedzUsuńU nas ze strzyżeniem było tak że młody opowiadał tak: "tata mnie trzymał,mama mnie strzygła a ja płakałem" do dzisiaj to wspominamy . A młodszy sie nie bał strzyżenia,ba jak miał 2,5 roku cichaczem mi wyniósł maszynkę i zgolił sobie przez środek głowy włosy do skóry,w 3 minuty to zrobił. 😊
"tata mnie trzymał,mama mnie strzygła a ja płakałem" - pękłam ze śmiechu i rozczuliłam się zarazem:)
UsuńTaaak, ta relacja Młodego faktycznie rozbrajająca :)
UsuńBąbelek u fryzjera był bardzo grzeczny i siedział na moich kolanach cichutko jak trusia :) Ani trochę nie protestował, nie panikował, zachowywał się niesamowicie dzielnie i ze stoickim spokojem :) Nie ukrywam, że była w tym pewnie i nasza zasługa, ponieważ najpierw przez jakieś dwa tygodnie przygotowywaliśmy go psychicznie na tę wizytę i opowiadaliśmy o fajnym, miłym panu, który zrobi jego włoskom "ciach, ciach, ciach" nożyczkami ;) No i fryzjer też miał super podejście do dzieci, a na koniec wręczył mu lizaka w nagrodę, więc chyba się polubili nawzajem :)
Jak ten czas szybko lecie, niesamowicie. Bąbel to już duży chłopak, mądry i dzielny, jeśli bez płaczu i ucieczki z fotela dał się obciąć!
OdpowiedzUsuńNie było absolutnie żadnych, nawet najmniejszych problemów - aż sami byliśmy zdziwieni, że ta pierwsza wizyta w salonie wypadła tak przyjemnie i bezstresowo :)
UsuńDobrnęłam do końca, a raczej z przyjemnością przeczytałam każde zdanie:) Podoba mi się pedagogiczna smykałka Bąbla:) Słodziak!
OdpowiedzUsuńChyba ma to po mnie, bo sama też w ten sposób swoje zabawki "tresowałam" i na pewnym etapie swojego dzieciństwa nie bawiłam się w nic innego, jak tylko w szkołę ;)(Chociaż Bąbla rzecz jasna tak nie musztruję, więc naprawdę trudno powiedzieć, skąd mu się to wzięło).
UsuńDotarłam do samego końca i chętnie poczytałabym jeszcze, bo lubię czytać u Was ;)
OdpowiedzUsuńBąbel to faktycznie duży chłopaczek już :) dokładnie tak jak napisałaś - żal tego, co minęło bezpowrotnie, ale trzeba cieszyć się sobą i iść śmiało do przodu :) jesteście cudowną rodziną! :)
Jak patrzę na to zdjęcie, gdzie miał 3 miesiące - był taki malutki, kochany.. :) pamiętam jak nasza Amelka też taka była, a teraz też wyrosła już na całkiem dużą dziewczynkę :)
Ściskam i przesyłam buziaki! :)
To pierwsze zdjęcie zrobiliśmy tuż po tym, jak przywieźliśmy go z DD - zdążyliśmy tylko wejść do mieszkania i postawić go na środku pokoju w nosidełku :) Po drodze w aucie nam usnął i przedstawiał sobą tak rozkoszny widok, że po prostu musieliśmy to uwiecznić :)
UsuńKiedy ogląda się te wszystkie zdjęcia (Bąbla, Amelki, innych blogowych maluszków), różnica jest naprawdę kolosalna. Nadal nie mogę się nadziwić, jak bardzo potrafi się mały człowiek zmienić w tak krótkim czasie! :)
Z przyjemnością czytałabym więcej i więcej. Jak Bąbel wyrósł. Pierwsza 18 za Wami. Gratuluję.
OdpowiedzUsuńTata Tygrysa po streszczeniu Waszego wpisu odetchnął i powiedział, że jest nadzieja dla nas. Tj.możliwy koniec histerii :) Czyli ignorowanie działa. Utwierdziłam się w obranej drodze.
Nie mogę się napatrzeć na zdjęcia.
Osobiście bardzo różnych sposobów próbowaliśmy i potwierdzam, że ignorowanie przyniosło nam najbardziej spektakularne i najszybsze efekty - jakiekolwiek inne reakcje wręcz potęgowały histerię i frustrację ;) Ale możemy się jeszcze zdziwić, bo kto wie, czy to nie przypadkiem tzw. "cisza przed burzą" - czyli przed osławionym buntem dwulatka ;)
UsuńJeśli o zdjęcia chodzi to bardzo chętnie pokazałabym na nich więcej, ale z wiadomych względów nie mogę...Chyba największa bolączka związana z prowadzeniem otwartego bloga...
Melduje że dotarłam do końca i bardzo się rozczuliłam....
OdpowiedzUsuńPamiętam nasze wizyty u fryzjera płaczu krzyku i pól głowy obciętej obcinaliśmy sie zawsze maszynka na 9 w domu. Po pewnym czasie wpadłam na to żeby iść do normalnego fryzjera tam maja maszynkę która nie buczy i to byl strzał w 10....
U nas w ruch poszły tylko nożyczki. Maszynkę fryzjer włączył jedynie na sekundę,żeby ciekawskiemu Młodemu zademonstrować - ale od razu było widać, że niekoniecznie przypadła Bąblowi do gustu ;)
UsuńNo dzieci się boją maszynki ,chociaż nie wszystkie. Takich małych klientów miałam trochę ale czasem sie trafił agent co się nic nie dało ostrzyc. Tak ekhm...no właśnie to mój zawód i lata świetlne temu miałam swój skromny jednoosobowy zakład na wsi. I no nie powinien się mnie własny syn bać hehe. Ale były wrzaski to szok . No ale póki co fryzjera nie zmieniło żadne moje dziecko.
UsuńNo właśnie miała pytać, czy się tym zawodowo zajmujesz (lub zajmowałaś) - uprzedziłaś moje pytanie :) Skoro fryzjera do tej pory nie zmienili (pomimo mnogości tych wszystkich nowych salonów, wyrastających jak grzyby po deszczu) to znaczy, że faktycznie dobra jesteś :)
UsuńTak odrobinę umiejętności mi zostało,tak na swoje i bliskich potrzeby(rodziców,teściów sąsiadkę hehe;) )
UsuńCzy dotrwalam do końca? Ja chcę jeszcze jeszcze jeszcze! Cudowny ten Wasz Bąbel i uwielbiam czytać o jego postępach, pomysłach, nowej fryzurze (przystojniak mały), o wszystkim mogę czytać bez końca :-D
OdpowiedzUsuńNo i wzajemnie :) Ja dokładnie tak samo mogę czytać o Waszym Klopsiku, któremu również interesujących pomysłów nie brakuje ;)
UsuńWyrósł ten wasz chłopiec. Faktycznie, to już prawie pełnoprawny mężczyzna. Tylko czekać, aż przedstawi wam swoją pierwszą dziewczynę :) Mój przedszkolak już o jednej opowiadał, nawet narysował dla niej obrazek żaby, bo pewnego dnia przyszła w zielonej bluzce :D
OdpowiedzUsuńPS: Pochwalicie się kiedyś pokojem Bąbla :)?
Hehe, jakie to romantyczne ! ;)
UsuńPokojem Młodego chwaliłam się już kiedyś, ale na poprzednim blogu i w poście, który już dawno został posłany w wirtualny niebyt ;)
Pochwalę się nową odsłoną - na wiosnę, kiedy będziemy już świeżo po remoncie :)
Przeczytałam już wczoraj, ale dopiero dziś mam wenę na komentarz;-) Przystojniak z tego Mr. Bąbla! A na zdjęciach po strzyżeniu wygląda tak, jakby dodatkowo dostał w bonusie koloryzację;-)
OdpowiedzUsuńPS. Te reklamy to jednak działają na psychikę, nie? Ja też o takich maluchach (ze szczególnym uwzględnieniem Fruzi) lubię myśleć "jak z reklamy Pampersów";-)
Co prawda, to prawda - ale żadnej koloryzacji nie było, tylko ta wierzchnia warstwa owłosienia była bardziej wystawiana na działanie promieni słonecznych ;)
UsuńOdnośnie reklam - niech sobie działają, ale tylko i wyłącznie na naszą dorosłą psychikę ;) Bo jak patrzę na niektóre z nich (zwłaszcza te prezentujące najróżniejsze zabawki i dziecięce "niezbędne" gadżety) to aż się boję co będzie, kiedy zaczną działać też na psychikę Młodzieńca ;)Pewnie trzeba będzie bardzo gruby portfel przygotować ;)
Wszystkiego najlepszego dla Bąbla :)
OdpowiedzUsuńI rozczaruję Ciebie chyba bardzo - gdyż przeczytałam wszystko!
Bąbelku fantastyczne maż na swym koncie osiągnięcia
i trzymam za kolejne. AAA i zapomniałabym - tak zupełnie to się nie uspokajaj, bo się rodzice zanudzą ... O tak ! A raczej, oj nie!
Dziękujemy :)I myślę, że mimo tego chwilowego "wyciszenia" na nudę raczej nigdy nie będziemy mogli z Bąblem narzekać - już on zadba o odpowiedni poziom rozrywki i adrenaliny dla rodziców ;)
Usuńa jak :) swoje zawsze najpiekniejsze :D alee... no co no.. skoro tyle potrafi i taki mądrala to chwalic się TRZEBA :D
OdpowiedzUsuńA chwalę się, chwalę! :) Parę razy zdarzyło mi się coś tam ponarzekać i polamentować, to teraz trzeba w końcu z innej beczki :)
UsuńNo że to już nie dzisiaj widać na zdjęciu jak stoi sobie przy choince. Wszystkiego najlpeszego z okazji bycia 1,5-roczniakiem!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie :) Ja to bym sobie jednak czasem chętnie wróciła do tego "dzidziowania":) Raz, że mi tęskno. A dwa, że przynajmniej mądrzejsza bym była i bogatsza o pewne doświadczenia i drugi raz bym tych samych błędów nie popełniła ;)
Usuń18 msc, piekny jubileusz :) Ale, że 3 msc temu jeszcze było tak sielsko i ciepło na plazy, to aż mnie w dołku ścisneło ;)
OdpowiedzUsuńMoje dziecko pewnie by się cieszyło, ale ja bym płakała, gdybym Go na strzyżenie zaciągneła :)
I dokładnie ta duma z tym żalem pomieszana, ach znam to, znam :) Najlepszego raz jeszcze!
Również lubię te albumy z wakacyjnymi zdjęciami wyciągać i sobie wspominać - i wciąż mam nadzieję (ale coraz mniejszą), że na fotkach zimowych choć odrobinkę śniegu uda się w tym roku uwiecznić :)
UsuńPowiem szczerze, że mnie też się u tego fryzjera łezka zakręciła. Takie symboliczne cięcie i wejście naszego maleństwa w dorosłość (bo w końcu "osiemnastka" ;))Nawet parę kosmyków na pamiątkę podkradłam, zanim zdążyli zamieść ;)
Wszystkiego najlepszego Bąbelku!!!
OdpowiedzUsuńDzieciaki tak niesamowicie szybko rosną, że mnie też w dołku z tego powodu ściska...
Cieszę się, że Synek nieco Wam dał odsapnąć ze swoimi pomysłami (np. rzutami na podłogę). U nas się zaczyna (u jednego), ale ignoruję to po całej linii, do tego biorę książeczkę i czytam wtedy drugiemu i ten na podłodzie nie wytrzymuje i też biegnie posłuchać :-)
Jeszcze raz buziaki dla Bąbla!
Buziaki odwzajemniamy, za życzenia baaardzo dziękujemy :) A który to Czupur tak dokazuje? Dobrze, że udaje Ci się jego uwagę w ten sposób odwrócić - mam nadzieję, że histerie skończą się u Was, zanim jeszcze zdążą się na dobre rozkręcić ;)
UsuńAch, co to za pytanie - oczywiście Bazyliszek!! Ten to ma charakterek! Myślę, ze z Bąblem mogliby sobie przybić piątke ;-)
UsuńNajlepsze życzonka od Cioci :-*
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć Bąbla w roli profesorka ^^ hihi to musi być rozkoszny widok! :-)
A Ty nie smutaj z powodu zbyt szybkiego upływu czasu - wiem, że chciałoby się pewne chwile zachować jak najdłużej, jednakże przed Wami niesamowita, długa wspólna podróż! Na pewno nudno nie będzie!
Ściskam Was mocno! :-*:-*:-*
Dziękujemy i Ciocię serdecznie pozdrawiamy :)
UsuńMail w toku, czekamy na jakieś istotne kwestie do opisania ;)
Ta jego profesura już mi czasami aż bokiem wyłazi, bo jak pluszaki nie chcą (a raczej z oczywistych względów NIE MOGĄ) współpracować i zadanych "lekcji" odrabiać, to oczywiście mama musi się zamiast nich nagimnastykować i nastarać ;)
Buziaczki :*
Ale tan czas leci, najbardziej to widać po dzieciach.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Bąbel uspokoił się na dłużej, a nie tylko po to żeby zebrać siły przed buntem dwulatka ;)
Twój synek 10 dni starszy od mojej pociechy :-)
OdpowiedzUsuńMacie cudowną "Dzidzię"<3. I macierzyństwo jest piękne, nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam z niecierpliwością aż ten mój mały terrorysta skończy 18 mcy i się trochę uspokoi :) Ostatnio całymi dniami buczy i w domu prawie wcale nie śpi. Za to na dworze zasypia od razu. Chodzę z nim na spacery kilka razy dziennie i po kilka godzin hehe Nawet w środku nocy między 23.00 a 02.00 :P Wszystko żeby tylko spał i nie buczał. Młody nie ma jeszcze dwóch mcy a ja już ledwo żyję hehe Bąbelkowa Mamo też tak miałaś?
OdpowiedzUsuńjak teraz czytam ten wpis to myślę sobie kiedy to było! a potem sobie przypominam, że moje dzieci też kiedyś miały 3/6/9/12 miesięcy, no ale... kiedy to było ;-)
OdpowiedzUsuń