I znowu w mordę od życia oberwałam. Nie jakoś bardzo dotkliwie, jeśli wziąć pod uwagę niektóre ludzkie dramaty i problemy - ale wystarczająco mocno, by zabolało...
O dziwo nie rozklejam się, nie smarkam w poduszkę, nie zraszam doniczkowych kwiatków całymi fontannami łez - już chyba z tego typu reakcji wyrosłam, a przede wszystkim nauczyłam się, że i tak nic nie dają.
Dla odmiany staram się widzieć swoją szklankę do połowy pełną, wyciągnąć z tej sytuacji jakieś konstruktywne wnioski i doszukać się jej pozytywnych aspektów (bo podobno ZAWSZE da się takowe odnaleźć).
Myślę sobie, że to faktycznie było PO COŚ. Chyba po prostu musiałam dostać takiego porządnego kopa w tyłek, bo inaczej nadal siedziałabym na nim zbyt pewnie i bezpiecznie, wierząc naiwnie w ludzką bezinteresowną pomoc i szczere, szlachetne intencje.
Przynajmniej wiem, na kim już ewidentnie nie mogę polegać i od kogo powinnam jak najszybciej odciąć się grubą, zamaszystą kreską.
Postanowiłam spiąć pośladki, zakasać rękawy, nikogo więcej już o żadne przysługi nie prosić. Dam sobie radę sama - z własnego skleconego na prędce centrum dowodzenia będę konsekwentnie realizować swój plan.
Zrobię wreszcie to cholerne prawo jazdy. Może kolejne studia. A dodatkowo dorobię sobie parę groszy na przysłowiowe "waciki"- pomiędzy gotowaniem zupy a zmianą pieluchy, pomiędzy jedną a drugą śpiewaną Bąblowi piosenką, pomiędzy bajką a budowaniem wieży z klocków... (Choć bardziej prawdopodobne, że zarywając noce - kiedy Młodemu już opadną zmęczone powieki i będzie śnił smacznie o mydlanych bańkach albo strażackich wozach).
I będę przy tym najlepszą mamą, jaką tylko być potrafię. I postaram się z całych sił, by żaden z tych ambitnych planów nie kolidował z moim macierzyństwem. Nawet jeśli nikt w to nie wierzy. Bo to przede wszystkim JA powinnam wreszcie uwierzyć w siebie...
P.S. Nadejszła też wiekopomna chwila, w której wielka przeciwniczka portali społecznościowych jednak zdecydowała się na założenie powiązanego z blogiem Instagramu. Nie wszystko da się zawsze i na bieżąco opisać, a zatem "niech przemówi obraz". Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam :)
taaaak, tak. to właśnie TY przede wszystkim kochana powinnaś WIERZYĆ W SIEBIE , a pozytywne myślenie to moim zdaniem więcej niż połowa sukcesu.
OdpowiedzUsuńMy, Matki, jesteśmy jak terminatory :) ZAWSZE DAJEMY radę. i Ty też dasz :)
a w życiu nic, i nigdy się bez przyczyny nie dzieje ;)
Dlatego właśnie postanowiłam ćwiczyć się w tym pozytywnym myśleniu i porzucić swoje dotychczasowe czarnowidztwo - i chyba po raz pierwszy w życiu wierzę, że naprawdę mi się to uda :)
UsuńNiestety tak to już jest, że jak człowiek nie uwierzy w siebie, to często nie może liczyć na innych. Trzymaj się i bądź twarda! :)
OdpowiedzUsuńStaram się, staram :) Już mi lepiej i trwam w bojowym nastawieniu :)
UsuńTacy juz jesteśmy, że często potrzebujemy dosłownego kopa w d..ę, aby wziąść sie w za siebie i tym samym uwierzyć w siebie. Trzymam kciuki za realizację postanowień :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za kciuki - na pewno się przydadzą :) A tych kopów już trochę w życiu dostałam, ale większość z nich była dla mnie bardziej dołująca niż motywująca - teraz jest zdecydowanie inaczej :)
UsuńWiara w siebie nie jest łatwa. Ale póki sami w siebie nie uwierzymy to ciężko będzie stawiać czoło codzienności.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żebyś zrealizowała plany.
Pozdrawiam ciepło
Ten brak wiary w siebie towarzyszył mi od dzieciństwa - nie chciałabym jednoznacznie pisać, że przyczynili się do tego w dużej mierze moi rodzice i ich sposób wychowywania, ale jakoś samo mi się to narzuca po głębszej analizie...Może wreszcie choć trochę uda mi się odmienić swoje nastawienie i powalczyć o poczucie własnej wartości z lepszym niż dotychczas skutkiem.
Usuńdzięki takim kopom w dup..kę czasem jesteśmy jeszcze silniejsi i tego Tobie życzę::*
OdpowiedzUsuńDziękuję :) W teorii i mentalnie już czuję się silniejsza - zobaczymy, co przyniesie mi praktyka najbliższych miesięcy :)
UsuńGłowa do góry,my kobietki z każdym takim doświadczeniem mamy coraz twardsze tyłki. I wtedy już tak nie boli bo jesteśmy silne babeczki :)
OdpowiedzUsuńGdybym miała o coś poprosić Mikołaja, to chyba o tyłek ze stali, odporny na wszelkie urazy i upadki z dużej wysokości ;)
UsuńNo wpis dla mnie...
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo chcę przelać tę wodę do mniejszej szklanki. Bardzo.
Ale jak przelewam, to nadal pamiętam, że to połowa była.
I co z tym można zrobić? ;)
Prawo jazdy naprawdę się przydaje niesamowicie.
Warto bardzo bardzo.
PS. Dziękuję za zaproszenie.
Ja jestem kompletnie nieinstagramowa, ale może kiedyś ;)
Kurcze, no nie wiem, co można zrobić - jeszcze tego nie rozgryzłam tak do końca ;) Chyba jakaś wybiórcza amnezja dotycząca wyłącznie tej wcześniejszej szklanki i jej zawartości by się przydała ;)
UsuńŻe prawko się przydaje - oj wiem i przekonałam się niejednokrotnie na własnej skórze. Ale cóż ja poradzę, że kiedy znajduję się za kierownicą stres mnie zżera i histeria zastępuje zdolność trzeźwego myślenia, podzielność uwagi i wszystkie inne przymioty na drodze potrzebne? ;) No nic, wezmę parę lekcji u Małża najpierw, a potem jakiegoś instruktora z anielską cierpliwością poszukam ;)
Ja też nie jestem jakoś mocno instagramowa - ten profil to tylko taki bonus do bloga i obsługuję go wyłącznie z poziomu komputera, bo mój telefon na takie zaawansowane cuda techniki nie pozwala ;)
Kurcze, ja się już tyle razy sparzyłam, ale nadal chcę wierzyć w ludzką bezinteresownosć i szczere intencje. Taka ze mnie niepoprawna optymistka/idealistka;) Choć trochę się moja postawa zmieniła ostatnio. Wierzę niezmiennie, ale już tego nie oczekuję. Staram się nie wymagać, żeby ludzie byli serdeczni, lojalni, empatyczni... Wiem po prostu, że jeszcze nie raz się pewnie zawiodę, ale liczę że będą też pozytywne zaskoczenia.
OdpowiedzUsuńZobaczymy gdzie mnie ta moja wiara zaprowadzi:)
Obrazek ze szklanką idealny!
Spinaj poślady i ruszaj po swoje, będę Ci kibicować! :) Ale nie zamykaj się na pomoc i wsparcie jeśli okazja się nadarzy.
Ja już sama nie wiem, jaką postawę powinnam przyjąć w temacie zaufania do ludzi lub jego braku. Chyba wolę być jednak ostrożna - i w jakieś głębsze relacje międzyludzkie (zwłaszcza te związane z zależnością od kogoś) wchodzić naprawdę tylko wtedy, kiedy okaże się to konieczne i nieuniknione...
UsuńA kibicowanie jak najbardziej mile widziane :) Meta jeszcze daleko przede mną, ale przynajmniej już wiem, w jakim kierunku biec powinnam :)
To trzymam kciuki aby wszystkie plany się zrealizowały:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*** i Tobie życzę tego samego :)
UsuńPierwsze zdjęcie, to ze szklanką, jest rewelacyjne! Trzymam kciuki za realizację planów!
OdpowiedzUsuńTak, wiem, też mnie urzekło ;)
UsuńDziękuję :*
Czasem nie zdajemy sobie sprawy, jakie pokłady siły w nas drzemią. Mimo, że boli - czasem taki kopniak mobilizuje. Powodzenia
OdpowiedzUsuńCzuję się właśnie bardzo zmobilizowana ostatnio - i oby ten mój zapał nie okazał się słomiany i przetrwał aż do ukończenia wszystkich zaplanowanych projektów :) Dziękuję :*
UsuńJa dzięki kompniakom i wielu razach dostania w mordę liczę tylko na siebie i od razu Uwierzyłam w siebie,,, ty też Uwierz w siebie i przenos góry swoimi możliwościami ;) buziaki
OdpowiedzUsuńJeśli nawet jakichś gór nie uda się przenieść, to zawsze można jeszcze spróbować je sprytnie obejść ;)
Usuńświetnie powiedziane z tym obchodzeniem!! :) w życiu trzeba być elastycznym często;)
UsuńTrzymam więc kciuki za powodzenie tych planów.
OdpowiedzUsuńCzasem taki kopniak jest dobrą motywacją.
W sumie to mogę dostawać takie kopniaki częściej - pod warunkiem, że faktycznie się dzięki nim otrząsnę, dopnę swego i dojdę tam, gdzie zawsze chciałam :)
UsuńMam nadzieje że plany się powiodą i wszystko będzie dobrze. Czasem potrzeba nam takiego kopa. :) buziaki
OdpowiedzUsuńRównież mam taką nadzieję - i niech mi się ona nawet nie odważy być "matką głupich" ;)
UsuńTrzymam za Ciebie kciuki ! Mocno :)
OdpowiedzUsuńIm mocniej,tym lepiej :) Jeśli ilość zaciśniętych kciuków po tym poście faktycznie przełoży się na realizację moich zamiarów, to już naprawdę nie mam się czym martwić ;)
Usuńniech się zmultiplikuje jeszcze i przełoży:)))
Usuń